Sobota, 18:00
Zgodnie z decyzją szefa, czwórka komisarzy rozpocznie wspólne śledztwo. Jednak zanim oni to zrobią, muszą uczestniczyć w zebraniu zwołanym przez Starego.
Ania: szefie, mieliśmy mieć urlop.
stary: dobrze powiedziałaś, mieliście. Jest jednak sprawa wyższej wagi. Pamiętacie Sławomira Szkota?
Sebastian: no to jest ten prokurator, który oskarżał kiedyś Michalczyka.
stary: dokładnie tak. Nasze ekipy przeczesują właśnie okolicę z psami tropiącymi. Wszyscy są w gotowości.
Aśka: dobrze, a co my mamy robić?
stary: to co zawsze. Rozpytacie Szkotów, a potem sąsiadów. Może ktoś coś widział. Miejcie też na uwadze to, że ta sprawa może być przepustką do waszych dalszych możliwości rozwoju. Niewykluczone, że posypią się awanse. Odmaszerować!
Pół godziny później.
Dom Szkotów.
Ania: spokojnie, po kolei. Jak ma na imię państwa syn?
Sławomir: Stefan. Ma 5 latek.
Rafał: w co był on ubrany?
Natalia: czarne szorty i czarny t-shirt. Po co te wszystkie pytania, szukajcie mojego dziecka!
Sławomir: naszego.
Ania: proszę nam powiedzieć kiedy i jak doszło do porwania Stefka.
Sławomir: dzisiaj około 13:00. Początkowo szukaliśmy go na własną rękę, ale dwie godziny temu znaleźliśmy tylko ten liścik.
Sebastian: MAMY WASZEGO DZIECIAKA. MORDY W KUBEŁ, TO NIC MU SIĘ NIE STANIE.
Sławomir: a może to chodzi o tą serię porwań?
Sebastian: nie możemy tego wykluczyć. Podejrzewa pan kogoś jeszcze?
Sławomir: do głowy przychodzi mi jedynie Ernest Mirocha. Odgrażał mi się ostatnio.
Aśka: Sławek, zgłaszałeś to?
Sławomir: nie. Nie było to nic poważnego. Sama zresztą zobacz.
Pokazał jej kilka smsów. W żadnym z nich nie pada jednak groźba śmierci. Śledztwo będzie prowadzone dwutorowo. Aśka z Sebastianem skupią się wokół serii porwań, a Ania z Rafałem będą sprawdzać Ernesta Mirochę.
Sebastian: każdy patrol policji w tym mieście będzie miał fotografię waszego dziecka. To jest sprawa priorytetowa.
Sławomir: zapomniałbym wam powiedzieć. W sprawę tych porwań może być zamieszany Julian Otrębski.
Sebastian: no to ładnie, a skąd to wiesz?
Sławomir: nie tylko wy macie dojścia.
23:30. Komisariat przy Kasztanowej.
Ania: mamy naprawdę trudną sprawę.
Sebastian: taaa. Oprócz Mirochy i Otrębskiego, żadnego punktu zaczepienia.
Aśka: mordy w kubeł.
Ania: Aśka, no co ty?
Aśka: to stwierdzenie jest idealnie w stylu Otrębskiego. Nawet schemat się zgadza. Dziecko porwane z ulicy. Żadnych śladów, żadnych świadków. Uwielbiam takie sprawy...
Sebastian: no i całe szczęście, że twojego narzekania nie muszą słuchać.
Rafał mimowolnie parsknął śmiechem. Spotkało się to z wrogim spojrzeniem Joanny.
Niedziela, 10:10
W czasie, gdy Aśka i Sebastian usiłują zlokalizować Juliana Otrębskiego, Ania z Rafałem podjeżdżają pod blok, w którym mieszka Ernest Mirocha.
Ania: to było 15 czy 17?
Rafał : 28...
Po paru minutach byli już pod odpowiednim mieszkaniem. Rafał zapukał do drzwi, które po chwili otworzyła młoda kobieta, która nie przekroczyła jeszcze trzydziestego roku życia.
Ania: dzień dobry, możemy wejść?
Julia: proszę.
Komisarze weszli do środka. Od razu zostali skierowani przez nią do salonu.
Rafał: pani Julia Matecka?
Julia: no tak, a państwo z policji? To na kilometr przecież widać.
Rafał: tu się zgadzam. Przychodzimy w sprawie Ernesta.
Julia: nie ma go tutaj.
Ania: tyle to sami widzimy. Prócz pani, to nawet żywego ducha w tym domu. A właśnie, to on panią tak pobił?
Na twarzy Julii Mateckiej są widoczne ślady pobicia. Ma ona również siniaki na rękach. Ewidentnie jest ofiarą przemocy domowej.
Julia: to? Nie, spadłam tutaj ze schodów jak wychodziłam do pracy.
Ania: i upadła pani na twarz? Pani Julio, umiem odróżnić obrażenia, powstałe w wyniku upadku od tych na skutek uderzenia pięścią.
Julia: proszę wyjść...
Ania: dobrze. Jeśli pani zmieni zdanie, to tu jest moja wizytówka.
Godzinę później.
Komisarze obserwują blok.
Ania: Mirocha ewidentnie leje tą Matecką.
Rafał: na 100%. A co tam u Aśki i Seby?
Ania: zaczepili się wokół Otrębskiego. Póki co, nie ma nic.
W tej samej chwili podjechał jakiś samochód. Komisarze początkowo zlekceważyli ten fakt, bowiem myśleli, że to kolejna z wielu osób wracających do domu. Po chwili zauważyli wysiadającego z pojazdu Mirochę, który zmierzał w kierunku klatki.
Ania: Rafał, co robimy?
Rafał: czekamy.
Ania: a jak on ją tam zatłucze?
Rafał: to będziemy o tym wiedzieć...
Włączył odsłuch z mieszkania. Póki co, nie działo się nic szczególnego. Wiadomym jednak było, że szykują się na jakiś wyjazd. Kilka minut później wyszli z mieszkania. Dopiero na parkingu Julia Matecka zaczęła się stawiać.
Julia: nigdzie z tobą nie jadę!
Ernest: zamknij pysk, szmato!
Mówiąc to, uderzył ją z całej siły w twarz i rzucił na samochód. Julia opadła na asfalt w wyniku zderzenia z samochodem.
Ania: Mirocha,zostaw ją!
Mężczyzna rzucił się do ucieczki, jednak szybko został schwytany przez Rafała.
Ania: a panią powinien zobaczyć lekarz.
Julia: nie ma takiej potrzeby...
14:30. Podczas, gdy Rafał przesłuchuje Ernesta Mirochę, Aśka i Sebastian nadal obserwują Juliana Otrębskiego.
Aśka: nic się nie dzieje póki co.
Sebastian: no totalne nudziarstwo.
Aśka: jednak najprawdopodobniej porwali oni szóstkę dzieci. Stefan Szkot był szósty.
Sebastian: taaa. Mnie nie musisz o tym mówić.
Aśka: gdzie on jedzie?
Sebastian: jakieś opuszczone garaże. Może być gorąco, wzywaj wsparcie.
Po dwudziestu minutach obserwacji, komisarze mają już pewność, że Julian Otrębski stoi za serią porwań. Mężczyzna chce wywieźć dzieci za granicę.
Aśka: cholera, gdzie to wsparcie?
Sebastian: mam lepszy pomysł. Dajmy im odjechać, a postawimy blokady tuż na granicy.
Aśka: sądzisz?
30 minut później. Blokada.
Sebastian: jedzie coś.
Aśka: to nie oni. Zupełnie inna marka.
Bartek: zbliża się kolejne auto.
Aśka: to są oni! Do wszystkich, zatrzymujemy ich bez użycia broni! Powtarzam, zatrzymujemy bez użycia broni!
Porywacze wyminęli blokadę. Rozpoczął się regularny pościg. Nie mogli uciec daleko, bowiem kilka kilometrów dalej była kolejna blokada, której już nie szłoby wyminąć.
Aśka: skubańcy nieźle prowadzą.
Sebastian: akurat koło siebie masz mistrza kierownicy.
Aśka: kogo masz na myśli?
Dojechali już na miejsce blokady. Było trzech porywaczy, którzy byli już nawet gotowi na śmierć. Wysiedli z samochodu i zaczęli strzelać do policjantów, którzy nie byli im dłużni. W wyniku wymiany ognia zostało postrzelonych dwóch porywaczy. Otrębski się poddał.
Aśka: Otrębski, gleba! Odrzuć broń!
18:40. Komenda.
Rafał: Otrębski, przestań pierdolić. Złapaliśmy cię na gorącym uczynku. W waszym aucie znaleźliśmy martwe jedno z dzieci - Oliwię Marską. Pozostałe dzieci to Wiktoria Dalecka, Justyna Gryc, Krzyś Wardzalik, Łukasz Michalczyk. Nas jednak interesuje inne dziecko. Gdzie jest Stefan Szkot?
Otrębski: nie znam, nie widziałem.
Rafał: wiem, że to ty zabiłeś Oliwkę. Proponuję ci układ, możesz na nim skorzystać. Połowa z wyroku, jak nam powiesz, gdzie jest Stefan Szkot.
Otrębski: nie porwaliśmy go.
Rafał: ciągle to powtarzasz. To co, w takim razie robiłeś w sobotnie południe? Nie próbuj mi wciskać jakichś pierdolonych kitów.
Otrębski: ale ja mówię prawdę.
Rafał: a ulicą idą Chopin i Bach. Wyprowadzić!
Julian został odprowadzony do celi. Rafał wrócił do biura, gdzie byli już pozostali komisarze.
Aśka: może tu nie chodzi o okup?
Ania: może tak być. Od porwania minęło już 30 godzin.
Sebastian: mnie się wydaje, że jednak zadzwonią po pewnym czasie. Brak kontaktu byłby bardziej prawdopodobny przy Otrębskim.
Rafał: tak, tylko kto stoi za tym porwaniem?
Sebastian: Otrębskiego i jego ludzi można śmiało wykluczyć.
21:15. Dom Szkotów.
Sławomir: chcecie mi powiedzieć, że nie wiecie, gdzie jest mój syn?
Ania: zatrzymaliśmy Mirochę oraz porywaczy, ale jednak nikt nie stoi za porwaniem Stefka.
Natalia: czyli co? Handel dziećmi czy łowcy organów?
Ania: handlem dziećmi trudnił się Otrębski. Łowców organów nie możemy wykluczyć, jednak bardziej stawiamy na to, że za porwaniem stoi ktoś, o kim nawet byście nie pomyśleli.
Natalia: to czemu nie dzwoni z okupem?
Rafał: czeka.
45 minut później.
Trwa nerwowe oczekiwanie na kontakt od porywacza, jednak telefon wciąż nie dzwoni.
Sebastian: na pewno wiesz, jak masz rozmawiać z porywaczami?
Sławomir: jak najdłużej i spokojnie, bez emocji.
Aśka: dokładnie, tylko tego nie spierdol.
Po kilku minutach w końcu zadzwonił telefon. Prokurator odebrał połączenie.
- Słucham?
- Mam twojego dzieciaka, a ty masz policję. Jutro o 15:15 na opuszczonym lotnisku pod miastem, chcę 800000 złotych. Wypuścicie też Otrębskiego z aresztu i żądam samolotu z pilotem i pełnym bakiem.
- Ok, spełnię twoje żądania, ale chcę usłyszeć Stefka, to jest mój warunek.
- Milion złotych!
- Chcę usłyszeć Stefka, potem spełnię wszystkie twoje żądania.
- Ok. Masz i naciesz się. I policjantów w to nie mieszaj.
W tle rozległ się płacz dziecka.
- Zadowolony? Jutro dostarczasz milion, Otrębskiego i samolot.
Porywacz się rozłączył.
Ania: mamy około 17 godzin. Najgorzej będzie z wypuszczeniem Otrębskiego...
Poniedziałek, 15:25
Wszystkie żądania porywacza zostały spełnione. W czasie gdy Aśka i Rafał czekają na porywacza, Ania z Sebą są w Wieży Kontroli Lotów.
Aśka: spóźnia się coś.
Rafał: zaraz będzie.
Kilka minut później zjawił się porywacz. Trzymał on broń przyłożoną do głowy Stefka Szkota.
Rafał: rzuć broń! Rzucaj ją!
porywacz: teraz wsiadam do samolotu i nikt mnie nie zatrzymuje!
Aśka: rzucaj to!
porywacz: ostatni raz ostrzegam. Pan łysy pójdzie ze mną.
W tej samej chwili stała się coś, czego komisarze się nie spodziewali. Pilot stanął po stronie porywacza. Złapał od tyłu Rafała i siłą go wciągnął do pojazdu, nim pozostali zdążyli się zorientować.
Aśka: do wszystkich! Rafał został porwany, powtarzam, Rafał został porwany!
15:50. Wieża Kontroli Lotów.
Ania: widzicie ich?
kontroler: tak, cały czas mamy ich na oku. Wystawiono za nimi drugi samolot. Oczywiście wszystko dyskretnie.
Do pomieszczenia wszedł Tomek.
Ania: no co tam Tomaszku masz?
Tomek: cześć. Aśka rozpoznała porywacza. Jest to Przemysław Galiński. 39 lat. Dotarliśmy też do jego matki. Powiedziała nam, że on umiera.
Ania: że co ?!
Tomek: ma raka z przerzutami. Zostały mu kilka miesięcy życia.
Sebastian: teraz wszystko rozumiem. On chce ''zamknąć za sobą drzwi''. Kazik, jak łączność z nimi?
Kazimierz: raz lepiej raz gorzej. Spróbuję znowu. Tu Wieża, wypuść zakładników!
- Jeszcze czego.
Ania: mamy odzew. Zobaczymy, co będzie dalej.
4 minuty później.
Galiński: panie policjancie, wchodzisz za stery.
Rafał: że co kurwa?! Ja nigdy nie pilotowałem samolotu!
Galiński: ale na pewno widziałeś coś na filmach. Dawaj, target jest taki, że masz nas rozbić.
Rafał: po co to robisz?
Galiński: ja nie mam już nic do stracenia. Za rok i tak mnie nie będzie. Podejrzewaliście o to wszystko Mirochę i Otrębskiego, a tu taki niepozorny --notowany tylko za kradzież - Przemysław Galiński porwał synka Sławka Szkota i wiezie teraz w szpony śmierci policjanta, który prowadził to śledztwo oraz synka prokuratorka. Nieźle to sobie wymyśliłem, co?
Rafał: możesz jeszcze się z tego wycofać.
Galiński: po co? Tobie zgotowałem śmierć, bez możliwości pożegnania z najbliższymi. Sądzisz, że to był przypadek? Nie, właśnie nie. Mogłem wziąć tamtą głupią blondynę, ale wolałem ciebie. Chciałem, żebyś cierpiał tak jak mój syn, któremu odebrałeś mamę dziesięć lat temu łajdaku. I też nie dałeś mu pożegnać się z mamusią. Strzeliłeś jej prosto w serce, skurwysynu!
Rafał: czyli to wszystko zemsta?
Galiński: oczywiście, wchodź za stery.
Rafał: rozkuj mnie.
Galiński zrobił to. Nie spodziewał się jednak, że popełnia błąd. Mimo wszystko był amatorem. Rafał od razu wykorzystał sytuację. Mocnym ciosem pięści powalił mężczyznę i skuł go kajdankami. Dopiero teraz mógł zasiąść za sterami pojazdu. Od razu podjął próbę kontaktu z Wieżą.
Rafał: Halo, Wieża, tu Rafał...
W tym samym czasie.
Wieża Kontroli Lotów.
Kazimierz: Rafał, zmusili cię do pilotażu?
- Tak.
Kazimierz: Rafał, widzę twoją pozycję. Powiem ci, że wasza sytuacja nie jest wcale przesadnie skomplikowana. Nie powinien wam w okolicy przeszkadzać żaden samolot. Trzymaj poziom lotu. O właśnie tak! 5 kilometrów stąd, jest lotnisko. Tam się udasz. Jak mnie zrozumiałeś?
Rafał: zrozumiałem. Bez problemu.
Bał się. W jego rękach było życie wszystkich osób na pokładzie. Drugi pilot chwilę po wejściu na pokład został zastrzelony przez Galińskiego. Pewna śmierć. Rafał był zdany wyłącznie na siebie. Był jedyną osobą za sterami samolotu. Kilka minut później był już nad lotniskiem.
Rafał: Wieża, jestem nad lotniskiem.
Kazimierz: super. Teraz zniżasz maszynę.
Rafał wykonał polecenie. Tak naprawdę okłamał Galińskiego. Przed paroma laty zdarzyło już mu się pilotować samolot. Teraz jednak był w olbrzymich emocjach. Jakikolwiek błąd byłby skutkiem katastrofy. Dobrze, teraz ostrożnie... Tak, udało się! Rafał wylądował! Po kilku minutach udało się mu zatrzymać maszynę. Od razu podszedł do Stefka. Chłopiec cały czas płakał.
Rafał: ty jesteś Stefek Szkot?
Stefan: tak, zabierze mnie pan do mamy i taty?
Rafał: oczywiście. Galiński, wstajesz!
18:20. Komenda.
Rafał: nigdy więcej nie wsiądę już do samolotu.
Ania: a stary nam właśnie powiedział, że za tydzień lecimy do Włoch i chętnie widziałby ciebie za sterami...
Sebastian: no właśnie Rafał. Będziesz naszym pilotem.
Rafał: że co?
Ania: nic, to był żart. Chodź na piwo, należy ci się...
Wyrok:
Przemysław Galiński zmarł przed ogłoszeniem wyroku.
Julian Otrębski za zabójstwo ,porwania dzieci i kierowanie grupą przestępczą został skazany na dożywocie.
Mirosław Czajkowski i Grzegorz Libotar za współudział w zabójstwie i w porwaniach oraz udział w grupie przestępczej zostali skazani na 15 lat pozbawienia wolności.
Ernest Mirocha został skazany na 2 lata pozbawienia wolności.
Julia Matecka odeszła od Ernesta. Nigdy do niego nie wróciła.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.