Komisarze wypełniają akta.
Aśka: mam już dosyć tych pieprzonych papierzysk. Już nawet własnych myśli nie słyszę...
Sebastian: dlatego robimy przerwę. Idę po kawę, też chcesz?
Aśka: a czy papież sra w lesie?
Sebastian: czyli chcesz.
Policjant poszedł zrobić dwie kawy. W tym samym czasie Aśka odblokowała swój telefon. Jej uwagę przykuło powiadomienie, choć była pewna, że telefon w żaden sposób nie zadzwonił. No tak, zapomniała, że wyciszyła urządzenie. Okazało się, że na jej pocztę głosową nagrano dwie wiadomości. Od razu odsłuchała pierwszą z nich. To był jej brat, który pytał o której wróci na kolację. Teraz przyszło odtworzyć drugą.
Wiadomość z 11 sierpnia 2018 od 604177558, godzina 15:47
- Pani komisarz, niech mnie pani uratuje, on mnie goni!!! Zostaaaaaw!!! Ratuuunku!
Aśka spisała numer z poczty głosowej i pobiegła od razu do biura asystentów.
15 minut później.
Agnieszka: zlokalizowałam dla was ten telefon.
Aśka: no i co masz?
Agnieszka: sygnał dochodzi z pobliskiego parku. Na pewno wiecie, gdzie to jest.
Aśka: tak. Mogą tam też być jakieś ślady. Wyślij też techników.
Agnieszka: zrobi się.
17:50. Park. To właśnie tutaj zlokalizowano telefon osoby dzwoniącej do Asi. Nim komisarze dojechali, technicy zdążyli rozpocząć już prace.
Aśka: cześć, co mamy?
Mariusz: cześć wam. Jest telefon, z którego dzwoniono, chusteczka nasączona eterem, pierścionek i rękawiczka.
Aśka: wszystko zabezpieczone?
Mariusz: oczywiście.
Aśka: a będą z tego jakieś ślady?
Mariusz: zbadam to wszystko dokładniej i dam wam znać.
Sebastian: pierścionek, telefon i rękawiczkę damy do mediów. Tą drogą może ustalimy chociaż to, do kogo te rzeczy należą.
Niedziela, 9:15
Komisariat przy Kasztanowej.
Aśka: cześć. Ruszyło się coś w naszej sprawie?
Sebastian: nic. Daliśmy te przedmioty do mediów i pozostaje nam czekać....
Do ich biura wszedł Tomek.
Aśka: cześć Tomek. Masz coś?
Tomek: jest już ekspertyza od techników. Są odciski paluchów, ale nie mamy ich w bazie.
Aśka: standard. Jeśli są to odciski palców delikwenta, który porwał dziewczynę, to wiemy jedynie tyle, że jest nienotowany...
Sebastian: ale nadal nie wiemy nawet, gdzie mamy szukać. Telefon ofiary nam coś zdradził?
Tomek: trzeba nad nim dłużej posiedzieć, bo został porządnie uszkodzony, ale nasza specjalistka Justyna już tym się zajmuje.
Aśka: a wiemy chociaż na kogo ten numer jest zarejestrowany?
Tomek: nie.
Sebastian: Tomek, kurwa mać! Według ustawy antyterrorystycznej, termin przymusowego zarejestrowania numeru już dawno minął!
Tomek: tak Seba, ale wciąż istnieje milion różnych sposobów, aby to obejść.
Aśka: zastanawiam się skąd, ten ktoś może mieć do mnie numer.
Sebastian: rozdajemy te nasze wizytówki na prawo i lewo, ktoś mógł sobie ją po prostu zatrzymać...
Aśka: też racja.
Dwie godziny później.
Aśka i Sebastian wciąż czekają na jakikolwiek odzew związany z udostępnionymi przedmiotami do mediów.
Sebastian: chcesz kawy?
Aśka: nie, to już piąta dzisiaj, a jest dopiero po jedenastej.
Sebastian: ok. Też racja, w końcu zdrowie wysiądzie.
Do ich biura wszedł Tomek.
Tomek: Asia, Seba! Może was ruszę z miejsca. Przed chwilą przyszła do nas kobieta, która rozpoznała przedmioty i twierdzi, że należą do jej córki.
Aśka: no to dawaj ją tu!
W tej samej chwili wprowadził kobietę.
Zborawska: dzień dobry, Wioleta Zborawska. Chciałam zgłosić zaginięcie mojej córki.
Sebastian: proszę usiąść.
Zborawska: jedną z moich córek jest Dorota. Nie wróciła ona na noc do domu, gdzie nigdy jej się to nie zdarzało.
Aśka: a ile lat ma Dorota?
Zborawska: 17. Pewnie pomyślicie sobie, że mogła nocować u koleżanki. Nawet, gdyby tak było, to zadzwoniłaby do mnie!
Sebastian: dobrze. Czy numer telefonu 604 177 558 należy do pani córki?
Zborawska: sprawdzę w swoim telefonie, nie znam tego numeru na pamięć.
Aśka: proszę sprawdzić.
Wioleta Zborawska zaczęła przeglądać swoje kontakty w telefonie. W końcu natrafiła na numer córki.
Zborawska: tak, to numer Dorotki...
Sebastian: pojedziemy z panią do waszego domu. Musimy rozejrzeć się po pokoju Doroty.
kobieta: jedziemy.
11:50. Komisarze przeszukują pokój zaginionej nastolatki.
Aśka: widać, że dziewczyna lubiła porządek.
Sebastian: mój syn też niby pedant, a ma większy bałagan od niej.
Aśka: masz coś?
Sebastian: póki co nic. Czekaj...
Aśka: co jest?
Sebastian: znalazłem to za książkami.
Jej oczom ukazał się niewielki segregator. Okazało się, że dziewczyna dostawała groźby. Policjantka odczytała treść kilku z nich.
Aśka: Dowiesz się jak to jest, kiedy ktoś cierpi, Zamienię Twoje życie w piekło, Będziesz błagała o litość, Zginiesz w męczarniach.
Sebastian: całkiem sporo tego. Wszystkie podobnej treści.
Aśka: nawet nie ma podpisu czy daty.
Sebastian: przy groźbach praktycznie nie ma daty czy podpisu, ale jak sięgam pamięcią kiedyś mieliśmy takiego gościa, który datował swoje groźby.
Aśka: tak, mścił się na koleżankach z podstawówki, czy tam liceum, bo się nad nim znęcały.
Sebastian: pamiętam. Chodź, idziemy do Zborawskiej, chyba nic już tu nie znajdziemy, co mogłoby nam pomóc.
Aśka: masz rację.
Poszli do Zborawskiej.
Zborawska: znaleźli coś państwo?
Aśka: Dorota otrzymywała groźby. Wiedziała pani o tym?
Zborawska: nie, Dorota nic mi o nich nie mówiła.
Aśka: w jednym z tych listów było napisane: Dowiesz się jak to jest, kiedy ktoś cierpi. Wie pani o co może tu chodzić?
Zborawska: przychodzi mi jedynie na myśl Mikołaj Sobierajowski. Dorota rzuciła go rok temu, ale nie widziałam go od tamtej pory.
Aśka: pójdziemy tym tropem. Zna pani jego adres?
Zborawska: nie. Widziałam go może trzy razy na oczy.
Sebastian: gdyby pani sobie coś przypomniała, proszę do nas zadzwonić. To na razie wszystko.
Zborawska: tu chodzi o moje dziecko. Na pewno zadzwonię...
12:25. Komisarze wychodzą z domu Zborawskich.
Aśka: Sebastian, zobacz. Tego chyba tu nie było?
Podniosła leżącą na schodach kopertę.
Sebastian: oczywiście, że nie było. Otwórz.
Aśka: Może mi w końcu odpowiesz, szmato?
Sebastian: do listu zostało dołączone zdjęcie zaszytych ust.
Aśka: świr jakiś z tego Sobierajowskiego, jeśli to on.
Sebastian: nie da się ukryć.
16:10. Komisariat przy Kasztanowej.
Aśka: co sądzisz o tym wszystkim?
Sebastian: błądzimy tak naprawdę po omacku. Nie mamy absolutnie nic prócz gróźb, które otrzymywała Dorota i Sobierajowskiego, którego nigdzie nie można znaleźć.
Aśka: Agnieszka robi co może, ale to ponoć trochę potrwa.
Sebastian: mam nadzieję, że nie za długo.
Do ich biura weszła Justyna z laptopem.
Aśka: masz coś dla nas?
Justyna: tak. Mam coś, co może was zainteresować.
Sebastian: no to dajesz.
Justyna: jest dziwna rzecz na tym nagraniu.
Aśka: jaka znów?
Justyna: no właśnie nie ma żadnego tła, które mogłoby nam w jakikolwiek sposób pomóc. Mogę śmiało stwierdzić, że rzeczy należące do Doroty, które znaleziono w tym parku miejskim zostały tam specjalnie podrzucone.
Aśka: czyli co? Element jakiejś wewnętrznej gry?
Justyna: bardzo prawdopodobne. Posłuchajcie to nagranie.
Włączyła im wspomniane nagranie.
Justyna: zwróćcie uwagę na to, że prawie cała wypowiedź Doroty jest nagrana na jednym tonie. Jedynie podniosła głos, krzycząc: Zostaw, ratunku!
Aśka: ale tak nie krzyczy przerażona osoba.
Justyna: dokładnie.
Aśka: no dobra, czyli Dorota sobie sama to wymyśliła, czy co?
Sebastian: myślę, że porywacz chciał, abyśmy tak myśleli i kazał jej to ''odegrać''.
Ciąg dalszy nastąpi...