środa, 30 grudnia 2015

Żyję tylko zemstą

                                                        Niedziela, 13:20

Korzystając z chwili wolnego,  Ania i Rafał wraz z Justyną i Tomkiem wybrali  się na tor gokartowy aby się pościgać. Okazało się, że  po zakończonym wyścigu najlepszy czas miała Justyna, tuż za nią uplasował się Rafał.
 Rafał:  Justyna, gdzie nauczyłaś się tak świetnie jeździć?
 Justyna:  od dzieciaka ścigałam się z kolegami  na  torach gokartowych.
Tomek: czyli wychodzi na to, że ja wiszę wszystkim dwie kawy?
  Rafał: w rzeczy samej.
Ania: to było coś świetnego...
Rafał: a  najbardziej narzekałaś wcześniej, że to  jest nudniejsze niż wędkarstwo...
Justyna: Tomek,  prowadź nas na kawę.
W tej samej chwili zadzwonił telefon Rafała.
Rafał:  no co jest? Gdzie? Jasna cholera....
Ania: co jest?
 Rafał:  niestety kawę musimy odłożyć na później.  Zabójstwo.
Ania: nie ma to jak miłe niedzielne popołudnie...
14:05. Las, w którym znaleziono ciało.
policjant: cześć. Mieliśmy anonimowe zgłoszenie.
Ania: wiemy, kim jest ofiara?
 policjant: Iwona Kwiatańska, 28 lat.
Rafał:  Adam dokonuje już oględzin?
policjant: musiał niestety jechać na inne wezwanie. Zostawił wam notatkę.
Ania : dzięki.
 Od razu podała ją Rafałowi, który odczytał jej treść.
Rafał:  kilkanaście ciosów nożem, zadanych prawdopodobnie nożem z ząbkami, przez co ciosy są bardziej bolesne. Zgon nastąpił około godziny  20:00.  Sprawca jej nie zgwałcił.
Ania: seryjniak?
Rafał: nie wiem, być może...
16:40. Po powiadomieniu rodziców ofiary, o śmierci córki, komisarze jadą do  firmy, w której pracowała.
właściciel : Radosław Stasiewicz. Zwykle w niedzielę mamy nieczynne, ale  niestety wiecie jak to jest przed świętami... biurokracja.
Ania:  no tak, wiadomo. My jesteśmy z policji i prowadzimy śledztwo w sprawie śmierci Iwony Kwiatańskiej.
właściciel: ktoś ją zabił?
Ania: niestety. Jak pan sądził, kto mógłby stać za jej zabójstwem?
właściciel: Iwonka z szeregowego pracownika bardzo szybko awansowała na mojego zastępcę. Była po prostu najlepsza.
 Rafał: a walczyła z kimś o to stanowisko?
właściciel : tak. Jesteśmy fińską firmą. Rywalizowała  o to stanowisko z Martą  Cebulak, ale dzisiaj w firmie jej nie zastaniecie.
Ania: moglibyśmy prosić o jej adres?
właściciel: oczywiście.  Iwaszkiewicza 14 A /8.
19:00. Mieszkanie Marty Cebulak.
Ania : pani Marta Cebulak?
Marta: nie, ksiądz proboszcz. Czego chcecie?
Rafał: jesteśmy z policji. Zawsze pani tak wita gości?
Marta: jestem w złym humorze.
Ania: to proszę nie wyładowywać swojej złości na innych.  Możemy wejść do środka? Tam wszystko pani wyjaśnimy.
Marta: proszę.
Weszli do środka.
Marta: dowiem się w końcu, czego chcecie?
Ania:  Iwona Kwiatańska nie żyje. Została zamordowana.
Marta: i wy myślicie, że to ja?
 Rafał: miałaś motyw.  Iwona zgarnęła ci awans sprzed nosa.
Marta: możliwe, że i tak było...
Ania: co robiłaś wczoraj około  20?
Marta:   byłam u przyjaciółki, chcecie jej dane?
Rafał: poprosimy.
Marta: Ania Lenc, Krzywa 6.
Ania: sprawdzimy to.
Marta: dobrze. Wtedy będziecie pewni tego, że jestem niewinna.
Rafał: proszę nie wyjeżdżać z miasta.
                                            Poniedziałek, 9:00
Komenda.
Rafał: co tam robisz?
Ania: oglądam Kuchenne rewolucje. Nudzi mi się.
Rafał: a ja wyczuwam rewolucję u Bartka w żołądku...
  Nie wiedział jeszcze, że asystent boryka się z problemami żołądkowymi.
Bartek: ładnie to tak mnie obgadywać, prawda?   Chodźcie do biura asystentów, Tomek dostał jakiś list.
Ania : żartujesz.
Bartek: a wyglądam na rozbawionego?
                                            5 minut później
Biuro asystentów.
Tomek: widzę, że Bartosz jak zwykle narobił szumu o nic.  No, ale dobra, to jest ten list.
Rafał wziął od niego list i od  razu podał go Ance, która odczytała jego treść.
Ania: UMRZESZ DOKŁADNIE TAK, JAK JA UMARŁEM.
Rafał: no nieźle. Stary, ktoś grozi ci śmiercią.
Tomek: poradzę sobie.
Ania: może chcesz ochronę?
Tomek: nie, kurwa! Nie ma takiej opcji! To nie jest konieczne.
Rafał: Tomek, do cholery jasnej! Jakiś popierdoleniec grozi ci śmiercią, a ty to olewasz?!
Tomek: Rafał, to ty mnie posłuchaj! Powiedziałem, że sobie poradzę, to sobie poradzę. Czy to jest jasne?
Ania: Tomek, Rafał ma rację. Przyda ci się ochrona!
Tomek: powiedziałem coś? Ochrony nie chcę i zdania w tej sprawie nie zmienię. Dotarło?
 Rafał: dobra, rób sobie co chcesz, ale mówię ci od razu, że źle robisz.
W tajemnicy jednak załatwił Tomkowi ochronę.
                           Trzy godziny później
Komenda.
Ania: Anna Lenc  nie potwierdziła alibi Marty Cebulak.  Twierdzi, że w ogóle  jej u niej nie było.
 Rafał:  czyli nas okłamała. Jedziemy ją zgarnąć.
Ania: nie, nie jest to konieczne. Wiozą już ją do nas.
Rafał: to sobie pogadamy  z Cebulakiem...
 Po dwudziestu minutach, kobieta siedziała już wraz z komisarzami w pokoju przesłuchań.
 Ania: powiedzieć ci jak wygląda twoja sytuacja? Dożywocie i  pierdzenie w pasiaki w pierdlu!
Marta: fascynujące!
Rafał: nie masz alibi. Okłamujesz nas. Ty wiesz jak to wygląda?
Marta:  wygląda to tak, że nic na mnie nie macie.  Znaleźliście nóż, którym zabito Iwonę?
Ania: ale my nie wspominaliśmy ci nic o żadnym nożu. Skąd o nim wiesz?
 Marta: mówili w telewizji. Nie stać was, w waszych domach na telewizor?
Rafał:   może nie jesteśmy fińską firmą, ale zarobki mamy nam odpowiadające. Ostatnia szansa. Powiedz nam, co robiłaś w sobotę około 20:00 i lepiej mów prawdę. To wbrew pozorom byłoby dla ciebie najkorzystniejsze.
Marta:  jeździłam autem po mieście, a tą śpiewkę z przyjaciółką wymyśliłam, bo jeszcze  zabójstwo Iwony wy mi zarzucilibyście.
Rafał: tylko, że to jest słabe alibi. Nie ma nikogo, kto może je potwierdzić, a takie jest naprawdę łatwo obalić.
Marta: wstąpiłam jeszcze  na stację benzynową, Shella.
Ania : sprawdzimy to sobie, ale tym razem  nie pójdziesz do swojego wieżowca. Zostajesz tutaj.
Marta: popełniacie błąd.
Rafał: ty już też go popełniłaś.
15:00. Przed komendą.
Tomek wrócił ze spotkania z informatorem.  Właśnie wszedł do budynku komendy, jednak zorientował się, że zostawił telefon w aucie. Gdy zbliżał się do samochodu, usłyszał tylko huk tłuczonej szyby i zobaczył uciekającą postać w kapturze. Niewiele myśląc, rzucił się w pogoń za mężczyzną, ale po pierwszym zakręcie, zgubił go. Zrezygnowany wrócił do swojego samochodu. Okazało się, że wybito szybę kamieniem. Założył rękawiczki i odczytał treść karteczki, w którą był on owinięty.
Tomek: BĘDZIESZ KONAŁ DŁUGO, SKURWIELU.
 Nie był w stanie nikogo wytypować. Nie wiedział, kto może za tym stać. Był on tylko asystentem, nie prowadził żadnych śledztw. Z powrotem owinął kamień tą karteczką i zaniósł  to do laboratorium, gdy nagle coś przykuło jego uwagę....
 20 minut później. Palarnia.
 Tomek: cześć Aniu, gdzie jest Rafał?
Ania: powinien być w biurze, jakby go tam nie było, to jest w kuchni.
Tomek: dziękuję.
Zewnątrz może i wyglądał na opanowanego, jednak w środku był naprawdę wściekły.  Wszedł do biura, gdzie niemal zderzył się z Rafałem, który niósł w ręce akta dla starego.
 Rafał: cześć Tomek. Masz coś?
 Tomek:  możesz mi kurwa wyjaśnić jedną rzecz? Mówiłem, że nie potrzebuję żadnej pierdolonej ochrony,  a tu okazuje się, że  postawiłeś dwóch mundurowych ?!
 Rafał: to jest poważna sprawa.
Tomek  wyrwał mu z ręki  papiery i rzucił je na podłogę.
Tomek: to teraz posłuchaj panie pomagalski na siłę. Nie potrzebuję niczyjej pomocy, rozumiesz to, kurwa?! Niczyjej!
Rafał: dobra, spoko. Radź sobie sam, ale nie przyłaź potem jak rozhisteryzowana panienka, a jak już tu jesteś, to posprzątaj te papiery i zanieś je staremu, a ja idę zapalić. Miłego sprzątania. Cześć.
                                             Ciąg dalszy nastąpi...

środa, 16 grudnia 2015

Krzyk rozpaczy II

14:30. Tego samego dnia, komenda.
Trwa przesłuchanie Aleksandry Kolt.
Rafał: masz szczęście, że nie trafiłaś, bo twoja sytuacja byłaby o wiele gorsza. Droga Aleksandro, powiedz mi, po co ci to było? Dowiedziałaś się od nas o porwaniu Antoniego Brusa i postanowiłaś wymusić okup od jego rodziców, tak było?
Aleksandra: a co? Ja przez nią większe straty poniosłam!
Rafał: a ten palec dziecka i list, to też twoja robota?
Aleksandra: skoro wszystko wiecie, to  po co tu siedzimy?
Ania: właśnie nie wszystko. Skąd miałaś ten fragment palca?
Aleksandra: siostra ma zakład pogrzebowy. Nic więcej wam nie powiem bez adwokata.
Ania: proszę bardzo.  Na chwilę obecną jesteś po uszy w szambie.
Aleksandra: super, mogę już iść?
Ania: oczywiście. Prosto do celi. O nocce w mieszkaniu możesz zapomnieć.
Dwie godziny później, komenda.
Rafał:  chyba za późno sobie o tym przypomniałem, ale zauważyłaś,  że Weronika Brus stwierdziła, że Antoś był taki śliczny?
Ania: też to dostrzegłam, ale  myślę, że to mógł być efekt zdenerwowania.
Rafał: a co jeśli Weronika postanowiła pozbyć się dziecka? Przerabialiśmy już to przecież niejednokrotnie.
 Ania: Rafał, weź sobie strzel w głowę. Nie podejrzewasz chyba matki ?
Rafał:  Anka, nie zaprzeczysz, ze mieliśmy   przypadek, że matka z kochankiem zabiła swoje dziecko, bo chciało powiedzieć ojcu o romansie?
Ania: no było tak.  Zagramy z nią va banque?
Rafał: nie. Poobserwujemy ją. Póki co, nie zrobiła niczego podejrzanego.
Ania: trzeba będzie wystąpić o zgodę na bilingi  z jej telefonu.
Rafał: łatwe to nie będzie. Nie mamy żadnych dowodów, to są same domysły.
Justyna: cześć.  Zadzwoniła do nas jedna kobieta, która mówi, że  20 minut  temu widziała Antosia Brusa w sklepie spożywczym.
Rafał: w którym?
 Justyna: spożywczak na Chopina. Tylko jeden jest na tej ulicy.
 17:05. Sklep spożywczy, w którym rzekomo miał przebywać zaginiony chłopiec.
Ania: dzień dobry. Jesteśmy z policji, prowadzimy śledztwo w sprawie zaginięcia Antosia Brusa.  Tu mam jego zdjęcie.
 Podała właścicielowi  fotografię, na której był chłopiec.
 właściciel: to jest ten sam chłopiec.  Zwrócił moją uwagę, bo  był w samych skarpetach, nie miał ubranych butów.  Zapytałem nawet, czy mogę mu w czymś pomóc, ale uśmiechnął się, zapłacił i wyszedł.
Ania: a na dużą kwotę zrobił zakupy?
właściciel:  10 złotych. Zresztą mam dla was nawet zapis z kamery. Chodźcie na zaplecze.
 Na zapleczu, okazało się faktem, iż  Antoś Brus robił zakupy w tym sklepie.
Ania: wszystko jasne, nie było żadnego porwania. Uciekł z domu, pytanie tylko dlaczego?
 Rafał: zdaje mi się, że znam odpowiedź na to pytanie. Tak czy siak,  musimy go znaleźć.
18:30. Dom Brusów.
Ania: niestety mamy już pewność, że nie było żadnego  porwania.
Piotr: to gdzie teraz jest Antoś?
Rafał: tego jeszcze nie wiemy.  Około 16:40 był widziany w sklepie spożywczym. Przeszukaliśmy okolicę, ale nikogo nie było.
Piotr: tylko dlaczego  miałby uciekać?
 Rafał: z waszej winy. Dużo pracujecie i nie macie czasu dla własnego dziecka. Drogimi zabawkami nie zrekompensujecie  im zmarnowanego czasu.
Piotr: napiszę na pana skargę do pańskich przełożonych!
 Rafał:   dobrze. Bierzemy kartkę , długopis i możemy pisać...
Weronika: Piotr, on ma rację. Ciągle zostawialiśmy go z opiekunkami.
Piotr: nikt mi nie będzie mówił, jak mam dziecko wychowywać! Proszę natychmiast opuścić mój dom!
Weronika: jeśli ich wyrzucisz, to wyrzucasz także mnie. Muszą nam pomóc w odszukaniu Antosia, dociera to do ciebie skurwysynu ?!
 W tej samej chwili zadzwonił telefon Ani.
Ania: halo?  Widzieliście go? Gdzie?  Dobra, dzięki!
Rafał: co jest?
Ania:   patrol policji zauważył Antosia na jednej z ulic.
Piotr: jedziemy tam z wami.
Ania:  wykluczone.
Piotr: ale to chodzi o mojego syna!
 Ania: powiedziałam, że zostajecie tutaj. Rafał, weź pojedź. Ja z nimi tu zostanę, żeby niczego nie próbowali.
 Rafał: ok.
  19:10. W czasie, gdy Ania jest  w domu Brusów, Rafał właśnie przyjechał na miejsce, w którym patrol zauważył Antosia Brusa.
policjant: cześć Rafał. Chłopak jest wystraszony,  nie chce z nami rozmawiać.
Rafał: może ja spróbuję? Gdzie on jest?
policjant: tam na ławce.  Nie chciał iść z nami do radiowozu.
Rafał: to idę.  Wy możecie odjeżdżać.
  Podszedł do chłopca.
Rafał:  ty jesteś Antoś Brus?
 Antoś: tak, a pan?
Rafał: żaden pan. Ja jestem Rafał i jestem z policji.  Zobacz sobie, to jest moja legitymacja.
 Chłopiec wziął od niego jego odznakę policyjną i ją oglądał.
 Rafał:  jesteś głodny?
 Antoś: nie.
Rafał: teraz wezmę cię na ręce i pojedziemy do twoich rodziców, dobrze?
Antoś: ja nie chcę do nich jechać,  oni wcale mnie nie kochają!
Rafał: głupstwa mówisz.  Oni bardzo się o ciebie martwią, rozumiesz? Naprawdę. Chodź ze mną.
Antoś oddał mu odznakę i wstał. Właśnie mieli iść do samochodu Rafała, jednak   policjant poczuł, że ktoś go z  całej siły popchnął do przodu. Stracił równowagę i opadł na ziemię. Osoba ta kopnęła go raz w plecy. Kątem oka, Rafał zauważył, że drugi mężczyzna  wziął Antosia na ręce i wsiadł do  samochodu. Niewiele myśląc,  komisarz zacisnął zęby i pomimo bólu wstał i ruszył w kierunku swojego pojazdu, bowiem patrol już odjechał.
 Rafał: 00 dla W27!  Antoś Brus został porwany!  Porywacze poruszają się  czarnym BMW o numerach KT 00505! Zgarniamy czarne BMW bez użycia broni!   Teraz jadą w kierunku skrzyżowania ulic Kawalerowicza i Długiej, postawcie tam blokady!
00: Zrozumiałem,  wykonuję.
Rafał: kurwa, mogłem nie odsyłać tamtego patrolu...
19:35. W dalszym ciągu trwa pościg za porywaczami.
Rafał: 00 dla W27! Straciłem z oczu  to czarne BMW.  Widzicie go gdzieś?
 00: nie widzimy go. Umknął nam gdzieś!
Rafał: kurwa! Macie go znaleźć, natychmiast!
00: jest!  Teraz jedzie  w kierunku Zanussiego,  mamy już tam blokady!
Rafał: dobra, dojeżdżam tam!
Po kilku minutach był już na miejscu blokady.
 policjant: nic  ci nie jest?
 Rafał: jestem cały, mogłem was wtedy nie odsyłać od razu.
policjant: a ci nie chcą wysiąść z samochodu. Nie pozwalają także dziecku wyjść.
Rafał:  to musimy ich wydobyć w takim razie z auta.
 W tej samej chwili  ktoś oddał z samochodu strzał. Pocisk trafił policjanta. Rafał strzelił w pojazd, co skutkowało tym, że jeden z porywaczy wysiadł z auta i  wycelował w kierunku komisarza, który jednak był od niego szybszy. Trafił go.
 Rafał: leż! Szeroko nogi, szeroko ręce!
 Zakuł go w kajdanki  i odprowadził do radiowozu. Po chwili zrobił to samo z drugim porywaczem.
Rafał:  Antoś, nie bój się.  Chodź, jedziemy do rodziców. Radek, nic ci nie jest?
Radek: zwykłe draśnięcie.
Rafał: ściskaj to mocno.  Jedziemy do szpitala, a potem zawieziemy Antosia.
Wyrok:
Tomasz Walczak za porwanie Antoniego Brusa i postrzelenie policjanta został skazany na 4 lata pozbawienia wolności.
Marcin Trzaskowski za porwanie Antoniego Brusa i napaść na policjanta został skazany na rok pozbawienia wolności.
Aleksandra Kolt została skazana na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu  na  2 lata.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

środa, 9 grudnia 2015

Krzyk rozpaczy

                                                      Środa, 17:25

 W samochodzie.
Ania: Rafał, nie wracam już dzisiaj na komendę. Odwieziesz mnie?
Rafał: wyjścia nie mam.   Ja muszę jeszcze dostarczyć staremu akta, które wziąłem do domu przedwczoraj, także dam mu to i wychodzę.
00: W27 dla 00!
Ania: zgłaszam się!
00:    Weronika i Piotr Brusowie zgłaszają porwanie  swojego  siedmioletniego dziecka. Weźmiecie to?
 Ania: tak. Bierzemy, podaj dokładny adres.
00:  Jaskółcza 26.
30 minut później.  Dom rodziców chłopca.
 Piotr: jak dobrze, że państwo już są.
Ania: przyjechaliśmy najszybciej jak było to możliwe.
Piotr: nie przez próg. Wchodźcie do środka.
 Weszli do środka.  Komisarze podążali za prowadzącym ich do salonu mężczyzną. W pomieszczeniu siedziała matka dziecka Weronika, oglądała zdjęcia  swojego syna.
Weronika: państwo są z policji?
Ania: tak. Chcielibyśmy zdjęcia pani syna.
Weronika: oczywiście. To jest Antoś. On był taki śliczny...
Ania: chyba jest.
Weronika: tak, tak...
Rafał: poprosilibyśmy o jakąś rzecz Szymona, ale najważniejsze, aby nie było to wyprane.  Przyjedzie tu zaraz przewodnik z psem tropiącym oraz  dwóch policjantów od nas w celu założenia podsłuchu. Nie wykluczamy porwania dla okupu.
Piotr: Antosia.  Oczywiście, przygotowaliśmy już nawet.
Rafał: przepraszam, Antosia. Proszę nam jeszcze powiedzieć, jak do tego doszło?
 Weronika: około 14:00 byłam z Antosiem w ogrodzie. Poszłam na moment do domu, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Okazało się, że był to kurier. Odebrałam paczkę, a jak wróciłam, to Antosia już nie było w ogrodzie.
19:00. W czasie, gdy Ania jest w domu wraz z policjantami, którzy zakładają podsłuchy na telefony Brusów, Rafał przeszukuje okolicę z ekipą.
Rafał:  Jedynka, macie coś?
 jedynka: nic.  Absolutnie nic.
Rafał: ja także.  Witek, a ty?
 Witold:  pies zgubił trop na przystanku.
Rafał:   czyli co,  dziecko pojechało autobusem, lub ktoś podjechał i je wciągnął do samochodu.
jedynka: Rafał, chodź tutaj!
Rafał: gdzie jesteście?
jedynka : w pobliżu sklepu!
 Rafał ruszył we wspomnianym kierunku.  Okazało się, że  nieopodal w zaroślach znaleziono  but.
Rafał: to może być but Antosia.  Czekajcie, na logikę.  Z jednym butem niewygodnie się chodzi, więc szukacie drugiego buta.
Drugi but znajdował się kilka  metrów dalej. Policjant kazał technikowi zabezpieczyć oraz  zebrać ślady z obydwu butów.
19:40.  Podsłuchy w domu Brusów są już założone.  Rodzina jest dosyć majętna, w grę może wchodzić porwanie dla okupu.
Ania: wiem, że pytałam o to państwa, już wcześniej, ale  naprawdę nie przychodzi wam nikt do głowy, kto mógłby stać za porwaniem Antosia?
Piotr:   w czasach liceum, Weronika  była sprawczynią  pobicia swojej koleżanki ze szkolnej ławki.  Na skutek tego pobicia, dziewczyna poroniła.
Weronika: skończyło się na wyroku w zawieszeniu. Przyznałam przed sądem, że żałuję tego, co zrobiłam.
Ania: a jak nazywa się ta dziewczyna?
Weronika:  Aleksandra Kolt.  Znaczy się, to jest jej panieńskie nazwisko.
Rafał: sprawdzimy to.
 21:30. Okazało się, że Aleksandra Kolt nie zmieniła stanu cywilnego. Po ustaleniu jej adresu, komisarze jadą do mieszkania kobiety.
Ania: wiesz co zauważyłam w pokoju Antosia?
Rafał:  nie wiem.
Ania:  pełno nowych zabawek, które nie były rozpakowane.
Rafał: Anka, ale to jeszcze nic nie znaczy. Zauważ, że Brusowie są dosyć majętni. Może po prostu  rozpieszczają swoje dziecko?
Ania: być może i tak. Rafał, weź jednak pod uwagę, że dzieci zazwyczaj cieszą się z prezentów i  właściwie od razu je rozpakowują same, czy też z rodzicami.
Rafał: Anka, przesadzasz. Sądzę, że Brusowie mogą kupować mu ciągle nowe zabawki, a Antoś może z tym już nie nadążać. Który to był numer?
Ania: 93.
Po kilku minutach byli już  w mieszkaniu kobiety.
Aleksandra: dowiem się, czemu nachodzicie mnie o tej porze? Spać mi się chce.
 Rafał: zajmiemy pani tylko kilka minut. Pamięta pani może Weronikę Brus? Mogła ją pani znać pod nazwiskiem  Lang.
Aleksandra: tej  suki to ja nigdy nie zapomnę! Przez tą  skretyniałą  szmatę straciłam swoje dziecko!
Ania: proszę nie krzyczeć, my głusi nie jesteśmy, a ponadto cały wieżowiec panią słyszy. Przyszliśmy tu w sprawie porwania Antosia Brusa, a Brusowie właśnie panią wskazali jako podejrzaną. Mamy w związku z tym jedno pytanie. Co pani robiła  dzisiaj  między 14:00 a 15:00?
Aleksandra:  byłam w pracy. Pracuję w kinie Mallado, możecie to sobie zweryfikować jeśli chcecie, a potem bardzo was proszę, dajcie mi święty spokój!
Rafał: proszę się nie martwić. Jeśli alibi będzie potwierdzone, to będzie spokój, a jeśli nie, to będzie niestety kolejne spotkanie  i nie u pani w wieżowcu, tylko na naszej komendzie.  To wszystko, co mieliśmy do powiedzenia. Do widzenia. Dobrej nocy życzymy.
Aleksandra: niewzajemnie.
Komisarze wyszli  z mieszkania kobiety,  a po chwili znajdowali się przed wieżowcem.
Rafał: nieuprzejma ta Kolt.
Ania: gdyby ciebie taki dramat spotkał, też nie byłbyś uprzejmy.
Rafał: Anka... czy ty zawsze musisz się solidaryzować z kobietami?
Ania:  w waszej płci też solidarność jest najważniejsza.
                         Czwartek, 7:45
Brusowie otrzymali list od porywacza.
Rafał: Bartek, jak ten list się tutaj dostał ?!
 Bartek:  zamieniałem się z   Tomkiem. To była dosłownie chwila.
Rafał: ja tu z wami kiedyś osiwieję...
 Bartek: chciałbyś.
Rafał: weź... spadaj mi stąd!
  Parsknął śmiechem.  Miał ogromny dystans do swojej osoby.  Ania odczytała list i podała go Rafałowi.
 Rafał: Mam waszego dzieciaka i nie zamierzam zbyt szybko go wypuszczać.  Z instrukcjami zadzwonię  w najbliższym czasie.  Jeśli pojedzie z wami policja, którą macie w domu, obetnę dzieciakowi łeb. Mam nadzieję, że zawartość pudełeczka wam odpowiada.
 Weronika: nie otwieraliśmy tego. Czekaliśmy na was.
 Ania otworzyła pudełeczko. Znajdował się tam odcięty palec, który mógł należeć do dziecka w podobnym przedziale wiekowym do Antosia.
Piotr: co za chory skurwiel robi coś takiego?!
Ania:  pozostaje nam czekać tylko na ten telefon. O której ten list został wrzucony?
 Piotr:  niedawno.  O 7:15 już był.
Ania: to pozostaje nam czekać na telefon od porywacza.
 W tej samej chwili rozległ się telefon.  Bartek porobił coś w laptopie i pozwolił odebrać go Weronice.  Był to telefon od porywacza, który miał zniekształcony głos.
- Halo?
- 80000 dzisiaj o 12:00 na ławce  w parku miejskim  w pobliżu 11 listopada!
- Będę!
- I taka odpowiedź mnie satysfakcjonuje. Dostałaś paczkę?  To już wiesz, co czeka dzieciaka, gdy  pojedziesz tam z policją.
Rozmówca się rozłączył.
 Bartek: za krótko.
Rafał: szlag! Mają państwo takie pieniądze?
Piotr: tak, mniej więcej tyle mam na koncie.
12:15. Park miejski.
To tu ma dojść do przekazania okupu. Porywacz spóźnia się już 15 minut.
Ania: jedynka, dwójka. Widzicie kogoś podejrzanego?
jedynka: nic.
dwójka: od strony zachodniej widoczny obiekt. Idzie  w kierunku  ławki.
 Osoba ta podjęła właśnie pieniądze.  Komisarze podbiegli do niej. Okazało się, że była to Aleksandra Kolt.
 Rafał: a ty dokąd?
 Kobieta go odepchnęła i rzuciła się do ucieczki wraz z pieniędzmi.  W pewnym momencie wyciągnęła broń i strzeliła w kierunku komisarzy.
Rafał: Anka!
                                 Ciąg dalszy nastąpi...