sobota, 25 lipca 2015

Na celowniku II

 Dzisiaj przypada piąta rocznica istnienia tego bloga.  Standardowo dziękuję, że nadal to czytacie. Mam nadzieję, że forma jeszcze jest, a nie uleciała bezpowrotnie. Jeszcze raz dziękuję, że tu wchodzicie.  Teraz już przechodzę do scena.
--------                                            
                                                     Wtorek, 9:20
Trzeci dzień śledztwa, komenda.
Sebastian: cześć. Dzwoniła do ciebie Aśka?
Ania: niestety nie. Cisza.
Sebastian: mam złe przeczucia.  Od   16 godzin nie mamy kontaktu zarówno z Aśką jak i informatorem Rafała.
Ania: no to do Aśki jest niepodobne, a jak się coś stało?
Sebastian:  przestań nawet tak myśleć! Być może  telefon się jej tylko rozładował.
Ania:  ale Seba, znasz ją. Dałaby jakikolwiek znak życia. A może sprawdźmy przez GPS?
 Sebastian: no dobra, to jedziemy.
10:40.  Ania i Sebastian podążają  w kierunku samochodu, którym kierowała Aśka.
 Ania:  GPS mówi, że masz skręcić teraz w lewo.
Sebastian zrobił to, co powiedziała mu kobieta.  Ich oczom ukazał się samochód Aśki. Była to dosyć rzadko  uczęszczana droga przy lesie, więc nic dziwnego, że nikt niczego nie zauważył.   Nieopodal od samochodu znajdowało się ciało mężczyzny.
Ania: Seba, przecież to jest informator Rafała!
Sebastian:   no tak.  Dostał  gdzieś w okolice serca.  Wzywam ekipę.
Ania: wzywaj.
                                      Pół godziny później.
Adam:  zginął od jednego strzału prosto w serce. Najprawdopodobniej zawodowiec.
Ania: Adam, a powiedz nam, o której mógł nastąpić zgon?
 Adam:  myślę, że  wczoraj między 17:00 a 19:00.
 Sebastian: to się zgadza nawet czasowo. Aśka jechała wtedy odwieźć Kołodziejaka do kryjówki. Pytanie tylko, co zrobili z Aśką?
Ania: tego już musimy się dowiedzieć...
14:00. Komisariat przy Kasztanowej.
 Justyna: cześć. Mam dla was ważną informację.
Ania: no to dajesz.
Justyna:  właściwie w pobliżu tego miejsca, gdzie znaleźliście Marka Kołodziejaka jest  sklep.  I jest tam też   na nim zawieszona kamera, która objęła moment  napaści na Aśkę oraz informatora Rafała.
Ania: masz to nagranie?
Justyna tak.  Aha, zapomniałam o najważniejszym.   Macie to zdjęcie z fotoradaru. Jest na nim widoczna twarz mężczyzny, który brał udział w napadzie na Aśkę i Marka Kołodziejaka.
Sebastian: mocno nas ruszyłaś z miejsca.  Był on notowany?
Justyna: tak.   Gość nazywa się  Marcel  Jeżynowicz, 32 lata.  Brał udział w napadzie na bank.
Sebastian: kojarzę, mój znajomy prowadził tą sprawę. Jeszcze jedno pytanie, masz coś dla nas jeszcze o Jeżynowiczu?
 Justyna:   mam adres jego matki.  Pawia 40/13.
Ania: obejrzymy to nagranie i pojedziemy.
 Godzinę później.  Dom Haliny Jeżynowicz.
 Ania: dzień dobry, pani Halina Jeżynowicz?
Halina: tak, a państwo kim są?
Ania: policja, ale nie chcemy mówić o co chodzi w progu. Możemy wejść?
Halina: proszę, wchodźcie.
 Weszli do środka.
Halina: kawy, herbaty?
 Ania: dziękujemy.
Halina: dowiem się w jakiej sprawie do mnie przyszliście?
Sebastian: sprawa jest poważna.   W przeciągu dwóch dni pani syn wraz ze swoimi ludźmi    usiłowali zabić naszego kolegę i naszą koleżankę z wydziału oraz zabili  4 osoby.
Halina: nie, mój Marcelek tego na pewno nie zrobił.
Sebastian: mamy pytanie, a  gdzie może Marcel teraz przebywać?
 Halina: tego nie wiem,  czasem tu wpada, ale zaszywa się od razu w swoim pokoju i tyle go widzę.
Ania:  to nas pani powiadomi ewentualnie gdy się pojawi.
 Halina: oczywiście...
W tej samej chwili zadzwonił telefon Ani.
- no co tam, Tomek? Jest świadek?  To świetnie, dobra, zaraz będziemy.
Rozłączyła się.
20 minut później.
Przed komendą rozległ się dźwięk telefonu Sebastiana.
- słucham?  Dobrze, 10 minut i jestem.
Ania: co jest?
Sebastian: informator prosi mnie o spotkanie.  Pogadaj z tym świadkiem, a ja tam pojadę.
Ania: ok.
15:55.  W rzeczywistości, Sebastian pojechał jednak do szpitala.
Sebastian: dzięki Aneta, że do mnie zadzwoniłaś.
Aneta:  tata się obudził, to od razu to zrobiłam.
Sebastian: ile tu siedzicie?
Aneta: od wczoraj.
 Sebastian: dobrze, teraz jedziecie wszyscy do domu się wyspać. Jutro znów tu będziecie.  Aneta, zaopiekuj się nimi.
Aneta: oczywiście.
 Zabrała rodzeństwo i ruszyła w kierunku wyjścia ze szpitala. Seba wszedł pewnym  krokiem do sali.
Sebastian: cześć Rafał.
 Rafał: cześć.  Złapaliście ich?
 Sebastian: jeszcze nie. A ty jak tam się czujesz?
Rafał: złamanych kilka żeber, ręka i złamanie otwarte prawej nogi.
Sebastian:  wiemy jedynie, że   samochód, którym cię potrącono był kradziony.  Mamy też problem, bo Aśka gdzieś przepadła. Rafał, oni napadli na Asię i na twojego informatora. Znaleźliśmy go w miejscu napadu martwego.
 Rafał: skurwiele jedni, a co z Szareckim?
 Sebastian: nie żyje. Chłopaki z patrolu również.
Rafał: Seba, odnajdźcie ją i złapcie ich. Za mnie i za Aśkę...
Sebastian: złapiemy. Kuruj się.
 Wyszedł z sali.  Od razu zaczepiła go pielęgniarka.
pielęgniarka: dobrze, że pan jest. Godzinę temu przywieźli do nas kobietę,  która z panem tu bywała. Taka blondynka.
 Sebastian: Aśka... Co z nią?
pielęgniarka:  została brutalnie pobita, trochę obrażeń wewnętrznych. Lekarze walczą teraz o jej śledzionę, ale są dobrej myśli.  Ona została wyrzucona z samochodu.
Sebastian: dziękuję.
30 minut później.  Sebastian jest w drodze powrotnej do komendy.
Sebastian: no hej Ania. Mam dwie wiadomości. Dobrą i złą. Zła jest taka, że Aśka została strasznie pobita i wyrzucona z samochodu. Jest w kiepskim stanie, ale lekarze są dobrej myśli.  Natomiast dobra jest taka, że Rafał się obudził, a co  z tym świadkiem? Ruszył nas z miejsca?
 Ania: coś ty.  Uciekł, nie było go zanim przyszłam.
Sebastian: nieźle.
 W tej samej chwili, samochód który jechał za Sebastianem zrównał się z jego pojazdem i   pasażer oddał kilka strzałów w kierunku auta  policjanta.
Ania: Sebastian, co się tam dzieje?
Sebastian: Ania, słuchaj! Zostałem przed chwilą ostrzelany, mi nic nie jest, ale gorzej z autem. Chyba dostałem w bak, bo tracę paliwo!     Zapisuj,  czarne  BMW o numerach KR 0108!
 Ania: zapisuję. Przyślę kogoś po ciebie.
Dwie godziny później, komenda.
Justyna:  jakiś chłopiec przyniósł mi ten list. Nie otwierałam tego.
Ania: wypytałaś go skąd on go ma?
Justyna: tak. Nie chciał nic powiedzieć.
Sebastian wziął od niej  kopertę, założył  rękawiczki i odczytał po cichu jej treść.
 Ania: co tam jest?
Sebastian: TO BYŁO TRZECIE OSTRZEŻENIE. JESTEŚMY JUŻ ZDOLNI DO WSZYSTKIEGO, A NAWET I DO ODSTRZELENIA WASZYCH ŁBÓW. MIEJCIE SIĘ NA BACZNOŚCI, BO ZAATAKUJEMY KOLEJNY RAZ W NAJMNIEJ SPODZIEWANYM DLA WAS MOMENCIE.
Ania: a co z tym samochodem, z którego strzelano?
Justyna: kradziony.
 Ania: głupi nie są i to im trzeba zostawić.
                          Środa, 9:40
Ania:  wyszedł?  20 minut temu?  No, dzięki .  Trzymaj się, pozdrawiam.
Chwilę później podjechał Sebastian. Z wnętrza  samochodu dochodziła głośna muzyka.
Ania: Seba, dzwonię i dzwonię, a ty dyskotekę sobie urządzasz! Dzwoniłam już nawet do twojej żony. Dzwoniła Halina Jeżynowicz, przypomniała sobie, gdzie jej syn mógłby przebywać.
Sebastian: no to zgarniamy go!
 30 minut później. Opuszczony warsztat samochodowy, w którym może ukrywać się Marcel Jeżynowicz.
Ania:   no to co, wchodzimy?
Sebastian :  wchodzimy.
 Weszli do  wspomnianego warsztatu.  Znajdowały się tam  trzy samochody, którymi  poruszali się bandyci.  Było to czarne  Subaru, którym potrącono Rafała,  samochód dostawczy oraz  czarne BMW, z którego strzelano do Sebastiana.
Ania: są wszystkie auta.
Sebastian: tylko gdzie jest Jeżynowicz? Pójdę go poszukać.
Ania: jasne, idź.
 Poszedł. Ania w tym czasie  chciała sprawdzić samochody.  Zajrzała do dostawczego, gdzie znalazła naprawdopodobniej ślady krwi Aśki oraz do   pojazdu  z którego strzelano do Sebastiana, ale nie znalazła tam żadnych śladów. W końcu wsiadła do  Subaru. Nie wiedziała, że popełnia błąd...
 W tym samym czasie, Sebastian znalazł ciało  Marcela Jeżynowicza. Zginął on od  kilku strzałów.  Zawołał Ankę, ale  ona się nie zjawiła.  Ponowił wołanie, ale także  nie było reakcji. Niewiele myśląc,  wrócił do  warsztatu. Ujrzał Anię siedzącą w jednym z pojazdów.
 Sebastian: Anka, wychodź! Jeżynowicz nie żyje!
Ania: nie mogę! Drzwi się zablokowały!
 Sebastian: cholera jasna...
 Otworzył  przednią maskę samochodu. Okazało się, że była tam .... podłożona bomba!
 Ania: Sebastian! Co jest?
Sebastian: nie będę ukrywać, sytuacja się zjebała!  Podłożyli tu bombę!
Ania: Sebastian, uciekaj!
 Sebastian: spróbuję to rozbroić.  Ty bądź cicho i się nie denerwuj.
Ania:  tobie to jest kurwa łatwo powiedzieć!
Sebastian: Anka, zamknij dziób, bo zaraz cię tu zostawię na pastwę losu!  Mamy  półtorej minuty, bomba ma skomplikowany mechanizm, saperzy nie zdążą przyjechać!
Ania: świetnie, po prostu świetnie...
 Była przerażona.  Mimowolnie z oczu popłynęły jej łzy.  Seba postanowił nie działać do końca na własną rękę. Skontaktował się ze znajomym saperem, nawiązując połączenie video.  Szybko odebrał, a policjant nakreślił mu sytuację.
 Robert: Sebastian, obaj dobrze wiemy, że ta bomba ma skomplikowany mechanizm.  Wiadomo, jeden błąd i  możecie tam zginąć. Ja nie mogę wziąć za was odpowiedzialności.
Sebastian:  Robert, ty  mi tu kurwa nie pierdol, tylko mów co mam robić. Patrz na ten ładunek do cholery!
 Robert: Sebastian, musisz przeciąć dwa kable.   Jeden jest podłączony do zapalnika czasowego, drugi do ładunku. Tnij najpierw ten podłączony do zapalnika. Cze...
 W tej samej chwili przerwało połączenie. Sebastian próbował się dodzwonić jeszcze trzy razy  do mężczyzny, ale  za każdym razem włączała się poczta głosowa.
 Sebastian: kurwa, zajebiście!
 Ania: Sebastian, ale my nie zginiemy, tak?
 Sebastian:  przestań nawet tak myśleć.  Na mój nos  to może być czerwony.  Przecinam.
 Ania: Seba, dobrze się zastanów! Obyś się tylko nie pomylił.
Sebastian: jak będziesz kłapać tym dziobem, to się pomylę...
 Policjant jednak nie słuchał już tego co mówiła. Przeciął jeden z kabli. Teraz pozostało mu znaleźć  drugi kabel, o którym mówił mu saper.
Ania: Sebastian,  powiedz moim dzieciom, że ja je kocham...
 Sebastian: sama im to powiesz. Kurwa mać, 13 sekund, a ja nie mogę znaleźć tego jebanego drugiego kabla!
Ania: Seba, proszę....
 Komisarz   szukał cały czas drugiego kabla, który miał przeciąć.  Ania płakała już coraz bardziej.  Bała się, że nie zobaczy już swoich dzieci.
Sebastian: chyba go mam. Teraz albo nigdy!
  Przeciął  jeden z kabli. Okazało się, że był on właściwy.
 Ania: Sebastian?
Sebastian: już do ciebie idę, spokojnie. To koniec koszmaru...
Godzinę później.  Dom Haliny Jeżynowicz.
 Halina: znaleźliście mojego syna?
 Ania: bardzo nam przykro, ale pani syn został zamordowany...
  Halina:   znalazłam coś takiego w jednej z szuflad  w jego pokoju.
Podała jej kartkę A4 złożoną na krzyż.   Widniały tam przekreślone czerwonym markerem przekreślone zdjęcia Szareckiego, informatora,  komisarzy oraz  siódme zdjęcie. Komisarze dobrze znali tą postać.
 Sebastian: jasna cholera, oni chcą teraz zabić starego!
 12:00. Pół godziny później, przed komendą.
Nieświadomy ''zamieszania'' wokół własnej osoby, Stary  właśnie przyjechał do budynku. Zaparkował swój samochód i pewnym krokiem ruszył w kierunku wnętrza  komendy. Właśnie otworzył drzwi wejściowe, ale  mniej więcej na  tym samym poziomie z prawej strony  pojawił się czarny samochód, z którego oddano w jego kierunku kilka strzałów. Ania i Sebastian właśnie podjechali. Ania wysiadła z samochodu, a Sebastian ruszył za bandytami.
 Sebastian: 00 dla W27!  Ścigam czarne Audi A4 o numerach KR 0406! Powtarzam, ścigam  czarne Audi A4 o numerach KR 0406! Znajdują się teraz dwie ulice dalej od Kasztanowej! Postawcie blokady, a potem go zgarniemy!
  W tym samym czasie  jeden z asystentów, Tomek wracał do komendy ze spotkania z informatorem.  W trakcie drogi zgłodniał i postanowił obrać sobie pomarańczę  w czasie jazdy. W pewnej chwili sok prysnął mu w oczy, a  asystent stracił panowanie nad pojazdem.  Uderzył w najbliższy samochód, który znajdował się przed nim. Okazało się,  że był to samochód bandytów.
 Sebastian: wysiadać, policja!
Dwaj przestępcy  wysiedli. Jeden z nich próbował  strzelić do Sebastiana, jednak komisarz był szybszy i strzelił w jego kierunku.  Bandyci nie mieli już możliwości ucieczki. Z przodu wyjazd blokował im samochód Tomka, z tyłu nadjechał Sebastian.
 Sebastian: jesteście aresztowani.  Łapy, wyżej!
 Skuł ich kajdankami.  Po chwili podszedł do pojazdu Tomka i otworzył drzwi.
Sebastian: Tomek, w porządku?
  Tomek: tak, nic mi nie jest...
 Sebastian: a wy śmiecie zgnijecie w pierdlu! Tomek, świetna robota...
                                                        Wyrok:
Jacek  Woliński i Arkadiusz  Szalewicz  zostali skazani na dożywocie.
Andrzej Beksa nie odniósł żadnych obrażeń  w trakcie zamachu na jego życie.
Aśka i Rafał szybko wrócili do zdrowia.
 Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

wtorek, 14 lipca 2015

Na celowniku

                                                      Niedziela, 22:00

Wieczór w jednej z krakowskich dzielnic. Rafał wyszedł z komendy i miał jechać do domu. Jednak zanim to zrobił,  zadzwonił do niego informator z prośbą o spotkanie. Policjant   stawił się właśnie w umówionym miejscu.
Rafał:  Maras, co się stało?
Maras: Rafał, jest gruba sprawa,  wplątałem się.
Rafał: w kryminał? Maraaas....
Maras: nie, ja z tym skończyłem. Rafał, musisz mi pomóc.
Rafał: Marek, jeszcze nie wiem w czym. Uspokój się.
Maras: sytuacja rzekłbym nawet, że jest zjebana. Godzinę temu dowiedziałem się, że jest zlecenie.  Nie zgadniesz na czyją głowę. Szareckiego!
Rafał:   Bartosza Szareckiego? Tego właściciela agencji towarzyskiej, który jeszcze trudnił się handlem narkotykami?
Maras: dokładnie ten sam!  Zlecenie ma być wykonane najpóźniej jutro o 18:00. Tu masz jego adres.
Podał mu zdjęcie ''ofiary'', na tyle którego był napisany  wspomniany adres.
Rafał: dobra, dzięki. Wyjdź lepiej, zanim ktoś cię zauważy.
Maras: Rafał: nie chcę nic mówić, ale ty już też jesteś w niebezpieczeństwie.  Uważaj.
 Rafał: będę.
Informator wysiadł z samochodu, a Rafał pojechał w kierunku domu Bartosza Szareckiego.
 22:25.  Dom Bartosza Szareckiego.
 Szarecki: pan policjant o tej porze?
Rafał: tak.  Jestem tu służbowo, ale nie bój się. Nie jesteś aresztowany, mogę wejść do środka? Sprawa jest poważna.
Szarecki: wchodź.
 Szarecki był zaskoczony zachowaniem Rafała, ale  wpuścił  go do środka.
Rafał: sytuacja jest beznadziejna.  Jest zlecenie na twoją głowę.
Szarecki: co ty pierdolisz człowieku?
 Rafał: nie żartowałbym w takiej sprawie.   To jest niestety prawda. Nie wiem tylko kto za tym stoi.
Szarecki: żarty sobie teraz stroisz....
Rafał: Żarty? Mówisz, żarty, tak?! Szarecki, ja wiem, że ty masz dwójkę dzieci i samotnie je wychowujesz. Chcesz aby  były one sierotami?  Chcesz aby musiały przychodzić na twój grób? Przemyśl to sobie. Masz tu moją wizytówkę.  Aha, i  dobrze ci radzę, nie wychodź przez jakiś czas  z domu ani nie zbliżaj się do okien.
Rafał wyszedł z jego domu i wsiadł do samochodu. Będąc już w  nim wyciągnął telefon i wykonał połączenie:
- Hej, tu Rafał. Przyślijcie mi patrol na  Rybacką 17. Tak, tam gdzie mieszka Szarecki. Jest zlecenie na jego głowę.  Ochrona jest niezbędna.
Zakończył połączenie. Właśnie miał odpalić, ale zauważył za wycieraczką jakąś  kartkę. Wyciągnął ją, włączył latarkę w telefonie i odczytał jej treść, która była  następująca:
  MOŻESZ ZACZĄĆ ODLICZAĆ DNI DO POGRZEBU, PANIE POLICJANCIE.
Rafał:  ech, znów jakieś głupie żarty....
                                        Poniedziałek, 11:15
Komenda.
Aśka: no cześć Rafał. Do pracy?
 Rafał: tak, a ty?
Aśka: idę po jakieś leki do apteki.  Syn Sebastiana zachorował, żona z pracy się wyrwać nie może, a stary zasypał Sebę aktami, a potem jadę  dać  je Jurkowi.
Rafał: taki przyjaciel jak ty, to prawdziwy skarb.
Aśka: nie przeceniaj mnie.  Rafał, uważaj!
 Jednak  na jakąkolwiek reakcję  było już za późno. Rafał został potrącony przez pędzący samochód. Upadł na ulicę i stracił przytomność.
Aśka: Rafał!  Przyślijcie mi pogotowie na Kasztanową 51! Potrącony policjant!  Tak, żyje! Czekam.
 Odłożyła krótkofalówkę.
 Aśka: Rafał, otwórz oczy, proszę cię! Pogotowie już jedzie! Rafał!
 Po dosłownie pięciu minutach  podjechało pogotowie. Przed budynek komendy wyszli Ania i Sebastian.
Sebastian: Aśka, co się stało?
Aśka: Rafał został potrącony na moich oczach...
 Ania: doktorze! Do którego szpitala go zabieracie?
 lekarz: wojewódzkiego!
10  minut później. Pomieszczenie monitoringu.
 Waldek: cześć wam.  Rafał został potrącony przez auto.
 Aśka:  Waldek, przestań pieprzyć.  Odtwórz nam zapis sprzed 10 minut. Chcemy  zobaczyć numery rejestracyjne.
Waldek:  ok, już wam pokazuję.
 Wyciągnął kasetę i przewinął  ją do chwili zdarzenia.
 Ania: Seba, pisz! KR 3292K! Zapisałeś?
Sebastian: tak.   Waldemar, cofnij jeszcze do momentu gdy Rafał wysiada z samochodu.
 Cofnął nagranie.
Sebastian: zobaczcie. Rafał coś wrzucił w głąb pojazdu.
 Ania: faktycznie.  Aśka, Seba, pójdziecie sprawdzić co to było. Ja poproszę  w międzyczasie naszych asystentów, aby sprawdzili te numery rejestracyjne.
11:45. Przed komendą.  Ekipa  techników zbiera ślady z miejsca potrącenia Rafała.
Aśka: macie jakieś ślady?
Mariusz: są jedynie ślady lakieru, ale żadnych śladów hamowania.
Aśka:  to był czarny kolor, tak?
Mariusz: tak, czarny.
Aśka: idziemy zobaczyć samochód Rafała.
Mariusz: ok, tylko śladów nie pozacierajcie.  Chcemy go sprawdzić też tak na wszelki wypadek.
Aśka: ok.
 Komisarze poszli do samochodu Rafała.  Za siedzeniem pasażera znajdowało się zdjęcie Bartosza Szareckiego.
Aśka: znasz tego faceta?
Sebastian: pokaż.
Aśka podała mu zdjęcie.  Nie kojarzył tej osoby.
 Sebastian: czekaj, tu jest coś na odwrocie. Bartosz Szarecki,  Rybacka 17.
Aśka: no to jedźmy tam!
Sebastian: ok, powiemy tylko Ance.
Pół godziny później. Dom Bartosza Szareckiego.
 Aśka: są chłopaki.
Sebastian: no też widzę ich auto. Chodźmy bliżej.
Podeszli do samochodu.  To co ujrzeli kompletnie ich zaskoczyło.
Aśka:  Patryk nie żyje. Ma co najmniej 5 ran postrzałowych.
Sebastian: Grzesiek to samo.  Aśka, zostań tutaj i wezwij ekipę. Ja wejdę do domu Szareckiego.
Aśka: ok.
Wszedł w głąb  budynku.  W jednym pokoi ujrzał  ciało.
- Aśka, zgłoś się.
- No zgłaszam się, co jest?
 - Szarecki nie żyje.
- cholera.  Wzywam ekipę.
Seba przeszukał resztę domu. W jednej z szaf ujrzał  dwójkę dzieci - chłopca i dziewczynkę.
Krzyś: niech nas pan nie zabija!
Sebastian: spokojnie, jestem z policji. Nie musicie mnie się bać.
13:40. Dzieci Bartosza Szareckiego zostały zabrane do pogotowia opiekuńczego.  Tymczasem w mieszkaniu i  w samochodzie trwały oględziny ciał. Na miejsce zabójstw przyjechało dwóch lekarzy sądowych. Jarek  był w domu Szareckiego, a Adam na zewnątrz.
Adam: no witajcie. Zginęli  jakieś 3 godziny temu. Każdy ma   5 ran postrzałowych tułowia.
 Aśka: jak sądzisz, ile mogło być sprawców?
 Adam: uwzględniając to co się działo na zewnątrz co najmniej dwóch, nie wykluczam, że nawet trzech.
Komisarze poszli do domu.
 Jarek:  znacie tego człowieka?
Aśka: tak, Bartosz Szarecki, niegdyś diler, do dziś właściciel agencji towarzyskiej.
Jarek:  jedynie mogę wam powiedzieć, że zginął od sześciu ran postrzałowych.  Zgon nastąpił praktycznie od razu, żadnych szans. Nie wykluczam, że nawet po pierwszym strzale.
Aśka: zgon nastąpił  w tym samym czasie, co Patryka i Grześka?
Jarek: tak, ale sądzę, że zabił najpierw ich, a potem jego.
 15:10.  Komenda.
Aśka: sprawa jest naprawdę poważna.  Mamy trzy ofiary, a Rafał walczy o życie w szpitalu.
 Sebastian: dokładnie tak.  Czyli co,  załóżmy, że było zlecenie na tego Szareckiego, a chłopaki z patrolu go pilnowali, to  i oni ponieśli śmierć.
Ania: ok, przyjmując twoje założenie nasuwa nam się też inne pytanie. Jaką rolę odegrał w tym wszystkim Rafał?
Aśka: tego się dowiemy...
 Do ich biura wszedł Tomek.
 Aśka: masz coś dla nas?
 Tomek: tak, dwie rzeczy.  Samochód, którym potrącono Rafała był kradziony, a ta druga rzecz, patrzcie co   znalazłem  na schodach.
Podał im kopertę. Ania otworzyła ją i odczytała treść, która znajdowała się na kartce.
Ania :  JEŚLI DALEJ BĘDZIECIE WĘSZYĆ, TO KOLEJNYMI TRUPAMI BĘDZIECIE WY LUB W OSTATECZNOŚCI WASZE RODZINY.  DOBRZE WAM RADZĘ, SKOŃCZCIE Z TYM DOCHODZENIEM, BO TO ŹLE SIĘ DLA WAS SKOŃCZY.
Aśka: Tomek, kiedy to przyszło?
 Tomek: około 13:00. Byłem już u Waldka przejrzeć zapis z kamer, ale   nic nie wiemy.
Sebastian: czyli ten skurwiel zaczyna nam grozić. O co tu do kurwy nędzy chodzi?
  W tej samej chwili do biura komisarzy wszedł  pewien mężczyzna. Okazało się, że  to był informator Rafała.
Aśka: a pan kim jest?
 Maras: Marek Kołodziejak. Informator Rafała. Słyszałem, że został dzisiaj potrącony.
 Sebastian: no tak, został.
 Maras: ściągnąłem na niego niebezpieczeństwo. Dowiedziałem się, że było zlecenie na głowę Szareckiego i powiedziałem o tym Rafałowi.  Wiem, że  jechał go ostrzec.
Sebastian: to już wiele wyjaśnia.  Teraz wiadomo przynajmniej, że  byliście pod obserwacją.  
Maras: teraz   mi ktoś grozi śmiercią. Dostałem list  z pogróżkami. Mam go nawet przy sobie.
Podał go Aśce.
 Aśka:   ZEGAR TYKA. Z  KOŃCEM CZASU PRZYJDZIE ŚMIERĆ.
Maras: co teraz zrobimy?
Sebastian: trzeba będzie gdzieś cię ukryć.   Twojej rodziny nie będziemy w to mieszać, bo może im grozić niebezpieczeństwo.
 17:20.  Aśka odwozi  informatora  Rafała do kryjówki.
Maras: kiedy to się skończy?
 Aśka: na to pytanie jeszcze nie umiem ci odpowiedzieć.  Chcemy rozegrać to tak, aby nie dobrali się jeszcze i do twojej rodziny.
Maras: dzięki.  Kurwa mać, nie wiedziałem, że to aż takie poważne bagno.
Aśka: to zawodowcy, znają się na rzeczy. Rafała potrącili kradzionym samochodem.
 W tej samej chwili  Asia spostrzegła na ulicy leżącego mężczyznę i pochylającą się nad nim nastolatkę. Zatrzymała samochód.
 Aśka:  co się stało?
  dziewczyna: ja nie wiem,   ja go tylko znalazłam nieprzytomnego. Dzwoniłam już na pogotowie.
  W tej samej chwili  leżący mężczyzna   strzelił do Marasa. Mężczyzna opadł na ziemię i nie dawał znaku życia. Nim komisarz zdążyła zareagować, z przeciwległej strony nadjechał samochód dostawczy z przyciemnionymi szybami. Wysiedli z niego dwaj mężczyźni. Wszyscy  wciągnęli Asię do   ''dostawczaka''.   Przebywający w nim mężczyźni ( w tylnej kabinie)  zaczęli ją bić. Robili to tak długo aż straciła przytomność, po czym, gdy dojechali do lasu wyrzucili ją z pędzącego samochodu.....
                                                                    Ciąg dalszy nastąpi....