sobota, 25 lipca 2020

Infiltracja II

                                                                    Wtorek, 11:00

 Komisarze otrzymali wezwanie do innej opuszczonej fabryki. Na jej terenie, znaleziono kolejne ciało. Sposób zabójstwa  jest identyczny, jak przy pierwszej ofierze, co może świadczyć o tym, że oba ''zdarzenia'' są ze sobą w jakiś sposób powiązane.
policjant: cześć. Ofiara to Arkadiusz Kolor, urodzony  13 lutego 1992r.
Tomek: 28 lat. Kto go znalazł?
policjant:  był anonimowy telefon na komendę, że tu jest ciało.
 Po chwili, Rafał i Tomek znajdowali już się przy Adamie, który dokonywał oględzin zwłok ofiary.
Adam: cześć. Chłopak został brutalnie pobity,  sprawca oddał też strzał w jego kierunku.
Rafał: znowu w czoło?
Adam: dokładnie.
Rafał:  są jakieś ślady?
Mariusz: nie ma nic.  Ofiarę również zrzucono z wyższej kondygnacji.
Tomek: Adam, kiedy nastąpił zgon?
Adam:  dziś około północy.
Rafał:  a kiedy będziesz miał  dla nas raport z sekcji zwłok?
Adam:  miałem  teraz  trzy sekcje dla Aśki i Sebastiana, bo mają jakiegoś seryjnego.  Dziś siadam do zwłok Magdaleny Pacelt, a Arkadiusza Kolora, też  dla was ogarnę na dzisiaj.
Tomek: wiemy jedynie, że to ten sam sprawca...
                                         Dwie godziny później.
Rafał i Tomek  pojechali do domu Arkadiusza Kolora. Drzwi otworzyła im  jakaś kobieta   która była najprawdopodobniej  dziewczyną, lub żoną ofiary.
Tomek: dzień dobry, policja kryminalna. Pani Kolor?
 Monika: tak,  Monika Kolor.  Wchodźcie do środka.
 Kobieta wpuściła ich od razu do   mieszkania. Miało ono może około sześćdziesięciu metrów kwadratowych, oraz było urządzone nieco  w stylu lat dziewięćdziesiątych.
Rafał: kim dla pani jest Arkadiusz Kolor?
Monika: to mój mąż. Arek coś zrobił?
Tomek: Arek nie żyje.  Dwie godziny temu, znaleziono jego ciało.
Monika  zaczęła od razu płakać.  Właśnie dowiedziała się, że nie żyje jej mąż, z którym miała jeszcze tak wiele planów do zrealizowania.
Tomek: pani Moniko,  potrzebuje pani lekarza?
Monika: nie. Pytajcie o wszystko, chcę mieć to   za sobą.
Rafał: mają państwo  jakichś wrogów?
Monika: wrogów? Staramy się  pomagać każdemu, być życzliwi, względem innych.  My mamy dziecko w drodze, jestem  w szóstym miesiącu ciąży...
Rafał:  pani Moniko, możemy rozejrzeć się po domu? Może uda nam się znaleźć coś, co nas choć trochę, popchnie do przodu.
Monika: szukajcie, ale bardzo was proszę, nie róbcie bałaganu...
                                        Dwadzieścia minut później.
Komisarze wciąż przeszukują dom drugiej ofiary.
Rafał:  Tomek, masz coś?
Tomek: jeszcze nic. Chociaż, czekaj, Rafał. Pomożesz mi odsunąć tę szafę?
Rafał: jasne.
Wspólnymi siłami, odsunęli od ściany wspomniany mebel.  Okazało się, że coś tam było ukryte.  Rafał  włożył ręce za szafę.  Znalazł tam  pewien przedmiot. Była to  gazeta sprzed dwóch tygodni.
Tomek:  Niva? To oni jeszcze to drukują?
 Rafał przewertował wspomniane czasopismo. Na jednej ze stron znalazł ogłoszenie.
 Rafał:  Możesz mieć 60000 w bardzo krótkim czasie!   Zadzwoń, a poznasz szczegóły...
Tomek: jest i numer.  Wybiorę to.
 Wykonał połączenie, jednak  nie zostało ono zrealizowane.
Tomek:   telefon wyłączony.
Rafał: dzwonię do Agnieszki.  Trzeba przeszukać pod tym kątem, mieszkanie Magdaleny Pacelt.
Tomek: myślisz, że ona  też odpowiedziała na to ogłoszenie?
Rafał: właśnie tak sądzę.
15:40.  Komisariat przy Kasztanowej.
Do biura komisarzy wszedł Waldemar Dziadek, który obsługuje w wydziale monitoring.
Waldek: cześć.   Nie widzieliście gdzieś mojej ładowarki?
Tomek: taka czarna?
Waldek: dokładnie.
Rafał: powinna być w kuchni.
Waldek: a jak Anka?
Rafał: wyszła ze szpitala, ale jest jeszcze na zwolnieniu. Stary powiedział, że będzie na nią czekał.
 W tej samej chwili, do pomieszczenia weszła Agnieszka.
Agnieszka: cześć Waldek, cześć Rafał, cześć Tomek.  Wracam właśnie z przeszukania   domu Magdaleny Pacelt.  Zobaczcie, co mam.
 Ich  oczom ukazała się ta sama gazeta, którą  Rafał i Tomek znaleźli  w mieszkaniu drugiej ofiary.
Rafał:  Tomek, zobacz.  Ta sama gazeta, egzemplarz sprzed miesiąca.
 Tomek: numer tylko inny. Wybiorę i zobaczymy, kto się tam odezwie.
  Wziął telefon i  wpisał  klawiaturą numer, który widniał w numerze czasopisma.
Rafał: i co?
Tomek: numer nieaktywny.
Rafał: Tomek, rozdzielamy się.  Ty pojedziesz do redakcji,  ja idę na spotkanie z informatorem.
Tomek: myślisz, że   mamy przełom?
Rafał: nie wiem, ale te gazety, to jedyne rzeczy, które łączą ze sobą obie ofiary. Nie zapominaj, że one mieszkały w różnych częściach miasta i prawdopodobnie nawet nie znały.
Tomek: no dobra, to jedziemy w teren.
                                   Godzinę później.
Rafał spotkał się z informatorem.
Rafał:   cześć  Major.
Major:  czego chcesz?
Rafał: tego, co zawsze.  Interesuje mnie tym razem to.
 Podał mu egzemplarz   jednego z ostatnich wydań gazety Niva.
Major:  nic nie wiem na ten temat.
Rafał: to się dowiedz, jak najwięcej. Numer do mnie masz.
Major: zostaw mi tylko tę gazetę.
Rafał: jasne.
Major: popytam wśród ludzi, ale nic nie obiecuję.
Rafał: lepiej dla ciebie, abyś coś miał.
                                                     W tym samym czasie
Redakcja  gazety, która zamieściła oba ogłoszenia.
 Tomek: dzień dobry, jestem z policji.  Wie pani może, gdzie znajdę redaktora naczelnego?
 naczelna:  Brygida Nawłacka.  Dobrze pan trafił.
Tomek: możemy pójść do pani gabinetu? Nie chciałbym rozmawiać o sprawie przy świadkach.
naczelna: oczywiście.
 Po chwili, oboje znajdowali już się w gabinecie kobiety.
naczelna: chce pan kawy, herbaty?
Tomek: poproszę wodę.
naczelna: bardzo proszę.
Nalała   sobie i mu wodę z dystrybutora.
Tomek:  przychodzę w związku z pewnym ogłoszeniem, które ukazuje się  w waszym czasopiśmie.
naczelna: publikujemy dużo ogłoszeń, proszę pana.
Tomek: ale to ogłoszenie na pewno przykuło pani uwagę.
Pokazał  jej zdjęcia obu ogłoszeń, na które odpowiedziały ofiary.
naczelna: a, to. Dziwna sprawa.  Od jakichś dwóch miesięcy, ktoś  wysyła  nam  ogłoszenie o takiej samej treści, zmienia  w nim jedynie numer telefonu.
Tomek: nie weryfikujecie tego w żaden sposób?
naczelna: nie istnieją żadne prawne regulacje, które by od nas tego wymagały. Nie mamy takiego obowiązku.
Tomek: kiedy ukazuje się  kolejny numer?
naczelna:  jutro rano będzie w kioskach.
Tomek: mógłbym dostać treść tego ogłoszenia, jeszcze przed publikacją?
naczelna: nie możemy tak robić.
Tomek:  doskonale to rozumiem, ale sytuacja jest naprawdę poważna.   Dwie osoby, które odpowiedziały na te ogłoszenia, zostały zamordowane z zimną krwią. To właśnie w ich sprawie, prowadzę śledztwo. Ktoś  wybiera ofiary na podstawie  tych ogłoszeń.   Bardzo panią proszę, może pani uratować życie kolejnych osób i przy okazji, naprawdę nam pomóc. Proszę się zastanowić, ma pani pięć minut.
naczelna: dobra, pomogę wam, ale nie za darmo.
Tomek: od razu mówię, że nie zapłacę.
naczelna: nikt tu nie mówi o płaceniu, aczkolwiek, chcę mieć i ja z tego małą korzyść.
Tomek: słucham zatem.
naczelna: jako pierwsza, chcę wiedzieć o zatrzymaniu osoby odpowiedzialnej za te zabójstwa.
Tomek:  na to jedno, mogę się zgodzić....
19:20.  Na komendzie, trwa ustalanie dalszych kroków w śledztwie.
Tomek:  jaki jest plan?
Rafał:  zrobimy infiltrację.  Któreś z nas  odpowie na to ogłoszenie. Myślałem o Bartku, ale go tu nie ma.
 Justyna: ja go zastąpię.  Bartek wziął urlop,  dziecko mu się rodzi lada dzień.
Rafał: faktycznie.  Dobra, Justyna, będziesz przynętą. Zadzwonisz tam z samego rana.
Justyna: zrobi się.
                                                                      Środa, 9:30
Komisariat przy Kasztanowej.
Rafał: i co?
Justyna: wiem tyle, co nic. Jakiś mężczyzna powiedział mi w słuchawce, że mam się stawić  za dwie godziny na  ulicy Ceglarskiej.
 Rafał: będziemy cię ubezpieczać. Telefon mogą chcieć ci sprawdzić,  będziesz miała założony podsłuch w jednej z bardziej ukrytych kieszeni.
Justyna: ok.  Dalej jednak nie wiem, czego możemy się tam spodziewać...
Tomek: a o co mniej więcej wypytywał?
Justyna: ogólnie,  to powiedziałam, że mam na imię Gośka i chcę dorobić.
                                    Dwie godziny później.
 Ulica Ceglarska.
Rafał: Justyna, jesteś na pozycji?
Justyna: oczywiście. Zwarta i gotowa do działania.
Po kilku minutach podszedł do niej jakiś mężczyzna. Był on łysy i  dobrze zbudowany.
mężczyzna:  ej, ty jesteś Gośka?
Justyna: tak.
mężczyzna: to zapraszam do samochodu.
Justyna: idę.
mężczyzna: załóż jeszcze worek na głowę.
Zanim  Justyna, zdążyła cokolwiek zrobić, ,mężczyzna postanowił ją przeszukać.  W jednej z kieszeni, znalazł jej telefon.  Był to stary model, więc wyciągnął z niego bez problemu baterię i wrzucił od razu na tylne siedzenie.
Justyna: co ty robisz?
mężczyzna: cicho bądź.  Nie zadawaj pytań, jedziemy. Załóż worek.
Justyna wykonała polecenie i   wsiadła do samochodu, wraz z mężczyzną. Oboje ruszyli w bliżej nieokreślonym kierunku. Sytuacja się mocno skomplikowała.
 15:30.  Komisariat przy Kasztanowej.
 Agnieszka: to co my teraz robimy?
Rafał:  nie mamy żadnej łączności z Justyną.   Nasz plan zawiódł.
 Tomek:  podsłuch, który miała w kieszeni, uległ uszkodzeniu.
Agnieszka: a co ja mam robić?
 Rafał:   byśmy ściągnęli Bartka do pomocy, ale  dzieciak mu się dzisiaj rodzi, więc odpuszczamy.  Agnieszka,  robisz za trzech, a nawet czterech.  Próbuj cały czas lokalizować telefon Justyny, może uda ci się w końcu ją namierzyć.
 Tomek: Agnieszka, czekaj jeszcze. Mamy jedynie fotkę kolesia, który odjechał z Justyną. Wrzuć to zdjęcie na bęben.
Agnieszka: zrobi się.
                                                   Trzy godziny później.
 Miejsce, do którego udała się Justyna Woronecka.
Asystentka  właśnie weszła do łazienki.  Ruszyła od razu w kierunku prysznica. Zdjęła z siebie część rzeczy,  jednak  przed kąpielą, postanowiła zadzwonić do Rafała.
-  No Justyna, gdzie jesteś?
-  Cześć Rafał, tu Justyna. Ze mną jest wszystko ok.  Słuchaj,  w tym miejscu, odbywają się nielegalne walki.  Jestem już po jednym treningu.   Muszę kończyć, wchodzę pod prysznic.
Justyna zakończyła połączenie.   Właśnie miała wejść pod prysznic, ale  poczuła zapach męskich perfum. Odwróciła się.   Stał za nią  czarnowłosny mężczyzna.
 brunet: no cześć Justyna, cóż za nagła zmiana imienia...
  Kobieta ruszyła w kierunku wyjścia z   szatni. Miała jednak pecha w drzwiach, stał  drugi mężczyzna. Był łysy. Ten sam, z którym rozmawiała wcześniej. Została jednak  złapana przez bruneta.
 Łysy: trzymaj ją.  Kim ty kurwa jesteś?
 Uderzył ją z całej siły pięścią w brzuch.
 Justyna: ja wszystko wyjaśnię...
Łysy: nie interesują mnie twoje tłumaczenia.
Mówiąc to, całą siłą, kopnął ją w brzuch.   W wyniku uderzenia,  opadła na podłogę,w  następstwie czego, brunet od razu ją puścił.
 brunet: straciła przytomność.  Bierzemy ją na tył, niech dojdzie tam do siebie.
łysy: wcześniej ją przeszukamy. Mam w depozycie jej torebkę.
                                          W tym samym czasie.
 Rafał: Agnieszka, namierzyłaś ją?
 Agnieszka: nie. Połączenie trwało zbyt krótko. Monitoruję cały czas jej telefon, ale  jest wyłączony. Nie ma żadnej aktywności.
Rafał: a fotka tego kolesia, coś dała?
Agnieszka: nienotowany.
Rafał:  to pozostaje nam czekać na kolejny odzew od Justyny...
                                  Czwartek, 13:10
 Kolejne próby zlokalizowania Justyny Woroneckiej, na nic się nie zdały. Do Rafała zadzwonił jego informator z prośbą o spotkanie.
Rafał: Major, mam nadzieję, że to ważne.
 Major: bardzo ważne. Poznaj, to jest  Damian  Mazurowski.
Rafał: Rafał Kopacz.
Damian: Mazurowski.  Major  powiedział mi, że pytałeś o te ogłoszenia w gazecie.  To są pozorne oferty pracy, ale prawda jest taka, że to zwykłe poszukiwania uczestników do nielegalnych walk. Pojedynki odbywają się tam bez jakichkolwiek zasad, są to ustawione walki. Walczą tam nawet kobiety z mężczyznami.
Rafał: a jaka jest twoja rola w tym wszystkim?
Damian: wpuścili mnie do środka,  bo podsłuchałem przez przypadek rozmowę swojego znajomego, który rozmawiał z jakimś facetem,  który odpowiadał na to ogłoszenie.
Rafał:   no dobra, ale w środku, masz tam jakąś funkcję?
Damian: dla zachowania pozorów, jestem tam, jako lekarz. Studiowałem medycynę, ale prawda jest taka, że nawet nie badam tych ludzi.  On mnie zastraszył. Mówił, że jeśli nie wejdę do   interesu, to  zabije moją rodzinę.
Rafał: to był ten facet?
Pokazał mu zdjęcie łysego mężczyzny.
Damian: tak. On się nazywa   Ireneusz Ostrowiński.
Rafał:   wprowadziłem tam człowieka ze swojego wydziału, ale nie mam z nim kontaktu. Co z nim?
Damian: nie mam pojęcia.  Może być tak, że wystawią ją do walki.  Dziś ma walczyć Ostrowiński.
Rafał: a kto walczył z Magdaleną Pacelt i Arkadiuszem Kolorem?
Damian: Ostrowiński.  Podczas każdej z tych walk, w pewnym momencie, dopadł go kryzys. Drugi  ich dyskretnie podcinał, a Ostrowiński  wykorzystywał to i lał bez opamiętania.
Rafał: kiedy mają być kolejne walki?
Damian: dzisiaj o 20:00.  Do godziny szesnastej, napiszę ci smsem miejsce.
17:30. Rafał otrzymał smsem  informację o miejscu kolejnej walki. Wraz z Tomkiem i Agnieszką, opracowuje dalszy plan działania.
 Agnieszka: a  wiadomo, co z Justyną?
Tomek: żadnych wieści. Podejrzewamy, że wystawi ją do walki.
 Rafał:    zaznaczyłem na mapie lokalizację.  Jest to  stary magazyn  na Białostockiej.
Tomek: czyli decydujemy się na szturm?
Rafał: dokładnie. Mamy dwa wejścia.  Agnieszka i Tomek, zajmujecie tylne wyjście. Ja z oddziałem, wchodzę od frontu.
Agnieszka: ilu ich tam jest?
Rafał: wiemy na pewno o dwóch osobach, plus Justyna, ale równie dobrze, może być ich więcej. Dlatego też, będziemy mieli wsparcie AT. Nie liczę Mazurowskiego.
Agnieszka: możemy mu ufać?
Rafał: myślę, że tak. Do tej pory, Major nie wystawił mnie  na minę.
Agnieszka: to możemy powoli się szykować?
Rafał:  pamiętajcie tylko, że to ja dowodzę akcją. Żadnego zbędnego bohaterstwa!
20:10.  Stary magazyn, w którym mają odbywać się nielegalne walki.
 Rafał: wszyscy na pozycjach?
Tomek:  dwójka na pozycji.
 dowódca AT: oddział gotowy do szturmu.
Rafał:  nie dopuszczamy do początku walki! Powtarzam, nie dopuszczamy do początku walki! Nikomu  nie może spaść włos z głowy!
                                        W tym samym czasie.
 Brunet: w lewym narożniku,  znajduje się  dotychczas niepokonany, prawdziwy wojownik o świetnym  lewym sierpowym, IRE-NE-USZZZZ! Powitajcie go  gromkimi brawami!
 Rozległy się oklaski.  Przeciwnikiem Ostrowińskiego miała być Justyna, która była bardzo osłabiona.
Brunet: z kolei, w prawym narożniku, debiutująca   w naszym kręgu, GOŚ-KAAAA!  Zaczynamy!
Niestety plan  Rafała  uległ delikatnym komplikacjom, gdyż pojedynek zdążył się rozpocząć.  Ostrowiński wyprowadził silny cios, który trafił Justynę w brzuch.  Asystentka upadła na ziemię.
 Rafał:  wchodzimy!
  Oddział AT, wraz z  Rafałem, wkroczył od frontu.  Tomek z Agnieszką byli ulokowani z tyłu.
Rafał: policja!
dowódca AT: policja, na ziemię!
 Brunet poddał się od razu.  Ostrowiński wziął natomiast Justynę jako zakładniczkę i przyłożył jej broń do głowy.
Ostrowiński: zabiję ją! Nie żartuję!
 dowódca:  rzuć to!  Nie masz żadnych szans!
Ostrowiński:  właśnie z nią, moje szanse rosną!
 Rafał: Ostrowiński, rzucaj broń!
 Ostrowiński  cofnął się.   W pewnej chwili, pchnął Justynę do przodu, a sam rzucił się do ucieczki.  Został jednak zatrzymany silnym ''kopniakiem''.
Tomek: a dokąd to się, kolega wybiera? Jesteś  zatrzymany  pod zarzutem  dwukrotnego pobicia ze skutkiem śmiertelnym, pobicia policjanta oraz wzięcia zakładnika.
Agnieszka:  dojdzie ci jeszcze organizacja nielegalnych walk. Z kryminału, to ty szybko nie wyjdziesz.
 Ostrowiński: jeszcze zobaczymy.
Tomek: zamknij mordę.
Rafał: jesteście cali?
Tomek: w jednym kawałku, dzięki.
Rafał: wezwałem już pogotowie dla Justyny oraz radiowóz.
                                                 Piątek, 9:15
Komisariat przy Kasztanowej. Rafał i Tomek właśnie skończyli przesłuchiwać zatrzymanych.
Tomek:   jestem ciekaw, ile jeszcze osób by zginęło, gdybyśmy nie wpadli na trop tych ogłoszeń.
Rafał: fakt, ale jest jednak gorsza wiadomość.  Ostrowiński  najprawdopodobniej odpowie za dwukrotne pobicie ze skutkiem śmiertelnym, a nie podwójne zabójstwo.
Tomek: ile on może wtedy wyłapać?
Rafał: za śmiertelne pobicie jest przewidziana kara dziesięciu lat pozbawienia wolności. Dojdzie mu jeszcze  organizacja nielegalnych walk, napaść na funkcjonariusza oraz jego pobicie i wzięcie zakładnika.   Pocieszające jest w tym wszystkim to, że jednak i tak trochę posiedzi.
Tomek: dokładnie.
 Policjanci skierowali swoje kroki do biura. Ku ich zdumieniu, ktoś tam siedział za biurkiem.
Rafał: Anka? Nie powinnaś być jeszcze na zwolnieniu?
Ania:  macie minę, jakbyście ducha zobaczyli. Od poniedziałku, wracam do służby, panowie.
Rafał:  a jak się czujesz?
Ania:    byłam  wczoraj u lekarza. Nie widzi przeciwwskazań, ale do końca tygodnia jestem na zwolnieniu.  Rozmawiałam już też ze starym i przyszłam dzisiaj  chociaż trochę akt wypełnić.
Tomek:  super, że wracasz.
Rafał tylko podszedł do Anki i ją przytulił.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę.
                                                            Wyrok:

 Ireneusz Ostrowiński,  za  dwukrotne pobicie ze skutkiem śmiertelnym,  organizację nielegalnych walk, napaść i pobicie funkcjonariusza, oraz wzięcie zakładnika, został skazany na karę piętnastu lat pozbawienia wolności.
Grzegorz Kos został skazany na karę dziesięciu lat  pozbawienia wolności za współudział  w przestępstwach.
Michał Witycki  został skazany na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat za działanie na szkodę firmy.
Damian Mazurowski  nie został ukarany. Stwierdzono,  że współpracując z przestępcami, bał się o swoje życie i najbliższych.
Justyna Woronecka  spędziła  dwa dni w szpitalu na obserwacji.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

-------
Dziesięć lat istnienia bloga. Dziękuję.

piątek, 10 lipca 2020

Infiltracja


                                                Niedziela, 19:10

Na terenie opuszczonej fabryki, znaleziono ciało młodej kobiety. Śledztwo w tej sprawie, rozpoczynają  Rafał i Tomek.
Rafał: cześć Radek.
policjant: cześć chłopaki.
Tomek: co mamy?
policjant: długowłosa blondynka. Znaleźliśmy  jej torebkę z dowodem osobistym. Ofiara to  Magdalena Pacelt, 25 lat.
Tomek: kto znalazł ofiarę?
policjant: dwoje dzieciaków. Kręcili jakiegoś vloga, czy coś takiego.
Tomek: pogadam z nimi.
policjant: są przed wejściem, musieliście ich minąć.
Rafał: to ja  lecę do Adama.
Po chwili znajdował już się w miejscu znalezienia zwłok.
Rafał: cześć Adam. Co możesz  powiedzieć na teraz?
Adam:  dziewczyna została brutalnie pobita, ale zauważyłem też strzał w czoło. Nie ma nigdzie rany wylotowej, więc  pocisk utknął  w ciele.
Rafał: zawodowiec?
Adam: osobiście stawiam bardziej na strzał z przyłożenia, ale to na pewno była niewielka odległość.
Rafał: kiedy nastąpił zgon?
Adam:   nie zginęła tutaj. Ofiarę zrzucono z wyższej kondygnacji tej fabryki.  Technicy byli już tam zobaczyć, ale nie znaleźli niczego Mogło być tak, że została zrzucona w  dół po śmierci.
Rafał:  zgwałcona?
Adam: niemal kompletnie rozebrana, ale żadnych śladów gwałtu, naskórka. Zupełnie tak, jakby sprawca po sobie posprzątał. Pytałeśœ o czas zgonu, nastąpił  on maksymalnie o północy, ale  powiem więcej po sekcji.
Rafał: czyli, jak zwykle...
                                        W tym samym czasie.
Tomek: jak wy się nazywacie?
Natalia: Natalia Skowronowicz.
Łukasz: Łukasz Blazowski.
Tomek:  dzieciaki, co wy tutaj robiliście? Ile wy macie lat?
Natalia:  jesteśmy parą, mamy po osiemnaście lat. Kręciliśmy vloga, wybieramy  sobie do nagrań różne lokalizacje. Dzisiaj padło na tę fabrykę.
Łukasz:  byliśmy tu też dzisiaj o 10:00, ale ciała jeszcze wtedy tutaj nie było.
Tomek: a co robiliście poprzedniego wieczoru?
Łukasz:  byliśmy w kinie na jakimś romansidle.
Tomek: co to było za kino?
Łukasz:  Multiplex na Kamiennej.
Tomek: dobra, idźcie do radiowozu. Tam będzie policjant, który spisze wasze zeznania i odwiezie was do domu.
 21:30. Komisarze pojechali do domu rodzinnego zabitej dziewczyny.
Tomek: dobry wieczór.  Pani jest matką Magdaleny Pacelt?
matka: tak.
Tomek: przychodzimy właśnie w jej sprawie. Możemy wejść do środka?
Kobieta wpuściła ich do środka.  Widać było, że rodzina  nie należała do przesadnie biednych, ale tez i bogatych. Przeciętna  rodzina.
Rafał:  mamy dla pani złą wiadomość.
matka: proszę, powiedzcie...
Rafał: Magda nie żyje.    Dwie godziny temu, znaleziono jej ciało.
Kobieta zaczęła płakać.  Właśnie dowiedziała się o śmierci swojego jedynego dziecka.
Rafał: kto mógłby stać za zabójstwem?
matka: przychodzi mi do głowy jedynie Grzegorz. To były chłopak Magdy, rozstali się miesiąc temu, ale nie chciał on się z tym pogodzić.
Tomek: a  jak się nazywa ten Grzegorz?
matka: Grzegorz Waldag.
Rafał: pamięta pani jego adres?
matka: Zielona, numer dwadzieścia, mieszkania siedem.
Tomek: a jest ktoś jeszcze?
matka:  nie mam pojęcia. Magda to była wspaniała dziewczyna...
                                        Poniedziałek,  8:20
 Tomek i Rafał pojechali do domu  Grzegorza Waldaga - byłego chłopaka ofiary.
Tomek: Grzegorz Waldag?
Grzegorz: zależy kto pyta...
Rafał: policja pyta. Rafał Kopacz i Tomasz Bukowski.
Grzegorz: w jakiej sprawie, przychodzicie?
Rafał:  ważnej. Wpuścisz nas?
Grzegorz: wchodźcie.
Mężczyzna   wyraźnie niechętnie, wpuścił ich do środka.  W mieszkaniu panował dosyć porządny bałagan. Wszędzie walały się ubrania, kartony po pizzy, czy też puste puszki i butelki piwa.
Tomek:  przychodzimy do ciebie w sprawie Magdaleny Pacelt.
Grzegorz: taaa? A co nawywijała?
Rafał:  Magdalena Pacelt nie żyje. Została  śmiertelnie pobita w sobotę. Co robiłeś w nocy z sobotę na niedzielę?
 Grzegorz: byłem tutaj z kumplami. Siedzieli u mnie od piątku do wczorajszego wieczora.
Tomek: dobra, to dawaj teraz dane kumpli.
Grzegorz: Adam Wołoszanicz,  Jacek Szybalt.
Tomek: zapisz mi tu ich adresy. Pamiętaj, że jeśli twoje alibi się nie potwierdzi, to wrócimy po ciebie.
Podał mu  notes.
 Rafał:  Waldag,   jeśli nie ty, to kto mógłby stać za zabójstwem Magdy?
Grzegorz: jedynie Michał Witycki.
Rafał: kto to jest?
Grzegorz:  Michał Witycki pracował z Magdą w jednej firmie. Dwa miesiące temu, został zwolniony, bo Magda przyłapała go  na  przekazywaniu informacji konkurentom.
Tomek: dopisz też nazwę i adres firmy, w której Magda pracowała.
Grzegorz: zapisane.
Tomek: Boże, mój lekarz już wyraźniej pisze...
 10:40. Firma, w której pracowała zamordowana dziewczyna.
szef:  dzień dobry. To państwo są z policji?
Rafał: tak. Rafał Kopacz, Tomasz Bukowski.
szef: Sławomir Czubala, właściciel. W jakiej sprawie, państwo do mnie przychodzą?
Rafał: jedna z pana pracownic, Magdalena Pacelt, nie żyje. Została  zamordowana.
szef: to dlatego nie odbierała telefonu....
Tomek: interesuje nas adres Michała  Wityckiego. Wiemy, że dwa miesiące temu, został zwolniony.
szef: to prawda, został.  Michał Witycki odpowiada z wolnej stopy, ale musi regularnie stawiać się na komisariacie policji. Zaraz dam wam jego akta, powinienem mieć je w jednej z szaf.
Rafał: spokojnie, poczekamy.
Tomek: a pan co robił,  mniej więcej o północy z soboty na niedzielę?
szef: byłem na weselu własnej córki.   Wy mnie podejrzewacie o to zabójstwo?
Rafał: spokojnie, to rutynowe pytania. Ma pan ten adres?
szef: tak. Karmelowa 36.
                                    Półtorej godziny później.
Dom, w którym mieszka Michał Witycki. Jest to drugi podejrzany w sprawie.
Rafał: Michał Witycki?
Michał: tak.
Rafał: Policja, mamy do pogadania.
 Jedyną reakcją mężczyzny było rzucenie się do ucieczki.   Odepchnął   Tomka i Rafała i  ruszył w kierunku schodów.  Szybko z nich zbiegł i  zaraz po  wyjściu z podwórka, wsiadł do własnego samochodu.
Rafał: za nim!
Po chwili, komisarze również znajdowali się w swoim pojeździe. Teraz trzeba było zatrzymać Wityckiego.
Tomek:  00 dla W27! Ścigamy  czarne Audi  A3 o numerach KR291UU, powtarzam, ścigamy  czarne Audi A3 o numerach KR291UU!   Aktualnie znajdujemy się na ulicy  Bobrzyńskiego, podejrzewam, że będzie ruszał  w kierunku ulic  Słodkiej i Głogowej!
00: przyjęłam, stawiamy blokady.
12:50. Wciąż trwa pościg za podejrzanym.
Tomek: 00, Michał Witycki zniknął nam z oczu! Widzicie go?
00:   jest jakieś trzy kilometry za wami.   Kilometr dalej, jest blokada.
Rafał: dobra, dojeżdżamy tam, przyblokujemy go od tyłu.
Po kilku minutach, samochód Michała Wityckiego zbliżał się już do blokady. Mężczyzna, widząc, co się święci, postanowił zawrócić. Miał jednak pecha, gdyż Rafał i Tomek, zdążyli już podjechać.
 Rafał: policja! Wyłącz silnik!
 Tomek: wysiadaj!
 Witycki  zdał sobie sprawę z beznadziejnej sytuacji, w której się znalazł. Zrezygnowany wyłączył silnik i wysiadł  z  samochodu, z rękami w górze.
 Rafał: jesteś  zatrzymany pod zarzutem zabójstwa Magdaleny Pacelt.
 16:50. Wciąż trwa przesłuchanie Michała Wityckiego.
Rafał: Witycki,  tym milczeniem, pogarszasz swoją sytuację.
Michał: mam do niego prawo.
Tomek: mieć masz,  ale my naprawdę, chcieliśmy tylko pogadać. Co robiłeś  w okolicach północy z soboty na niedzielę?
Rafał: zacznij w końcu gadać! Ratuj swoją skórę, człowieku!
Tomek: Michał, co robiłeś   z soboty na niedzielę?
Michał: byłem w klubie.
 Tomek: nazwa tego klubu.
Michał:  4dreams.
Rafał: sprawdzimy to, ale do wyjaśnienia sprawy, zostajesz w areszcie.
19:00.  Po zakończeniu służby, komisarze wracają do domów.
Rafał: co myślisz o tym wszystkim?
 Tomek: obstawiam, że to Witycki.  Zauważ, że  Waldag nie użył  ani jednej obelgi na ofiarę.
Rafał: Witycki w sumie też nie, ale ma większy motyw, niż rozstanie.  Tak naprawdę, to nie możemy zlekceważyć żadnej z tych dwóch opcji.
Tomek:  myślę, że możemy wykluczyć to,  że sprawcą była kobieta.  Magdalena Pacelt została bardzo brutalnie pobita,  a do tego  zrzucona z tamtej wyższej kondygnacji fabryki.
 Rafał: a ja z kolei uważam, że to jest możliwe, że za zabójstwem,  może stać kobieta.  Trzeba uwzględnić to, że była  naprawdę silna.  Uwierz mi, że sporo jest takich kobiet.
 W tej samej chwili, zadzwonił telefon  Rafała.
 Rafał:  odbierzesz?
Tomek  chwycił za telefon i wykonał polecenie.
Tomek:  no cześć, Justyna.  Jesteś na głośniku, Rafał prowadzi.
Justyna: cześć chłopaki.   Dzwonię, bo   alibi Grzegorza Waldaga zostało potwierdzone. Siedział od piątku do niedzieli z tymi kumplami, nawet dwie interwencje do nich były.
 Tomek: nie mógł więc, zabić Magdaleny.  Justyna, a co z alibi Michała Wityckiego?
Justyna: Aga właśnie je sprawdziła. Potwierdzone,bawił się całą noc w klubie  4dreams.
Tomek: dobra, dzięki  Justyna.
  Zakończył połączenie.
Rafał: super. Teraz to nie mamy żadnego podejrzanego, żadnego tropu, śladu...
Tomek: dokładnie, wszystko sprawdzone.
Rafał:  a te  zakochańce, które znalazły ofiarę?
 Tomek:  byli na imprezie urodzinowej, którą organizowała babcia dziewczyny.
Rafał: to nam  śledztwo się komplikuje. Nie ruszymy teraz, bez czegoś nowego.
                                                             Ciąg dalszy nastąpi...

niedziela, 28 czerwca 2020

Nieskazitelny II

16:50.  Aśka i Sebastian   postanowili sprawdzić kolejnego  z wytypowanych podejrzanych o zabójstwo Jerzego Walerskiego.
Aśka: jesteś pewien, że on tu będzie?
Sebastian:  błądzimy po omacku, ale to nasz jedyny punkt zaczepienia.   W aktach, nie było żadnego adresu Englera.
Aśka: Walerscy mieli dzieci? Może któreś  z nich, by coś wiedziało?
Sebastian: nie.  Jurek nie chciał nigdy mieć dzieci. Lubił je, umiał nawiązać z nimi kontakt, ale uważał, że  byłyby z nim nieszczęśliwe, a Alicja jest bezpłodna.
Aśka: było mu to małżeństwo, więc na rękę.
Sebastian: też, ale  bardzo kochał żonę.
Aśka: daleko jeszcze?
Sebastian: zaraz będziemy skręcać.
Kilka minut później, byli już pod domem Aleksandra Englera. Pukali i dzwonili do drzwi, jednak nikt im nie otwierał.
 Aśka: nie ma  chyba nikogo.
 Zrezygnowani  wyszli  z podwórka przynależącego do domu. Mieli szczęście, bowiem Engler wracał właśnie do domu.
Sebastian: Aleksander Engler? Mamy do pogadania, kolego.
Na te słowa, mężczyzna  rzucił się do ucieczki.  Sebastian zdążył go jednak w porę złapać.
Sebastian: gdzie?!  Jesteś zatrzymany pod zarzutem zabójstwa Jerzego Walerskiego.
19:00. Tego samego dnia. Wciąż trwa przesłuchanie Aleksandra Englera.
  Aśka:  Engler, pytam raz jeszcze, skup się, człowieku! Pamiętasz, co robiłeś wieczorem 18 lipca 2010r?  Była to niedziela.
Engler: nie pamiętam, to było dziesięć lat temu! Ja nawet nie wiem, co robiłem wczoraj!
Sebastian: a Wiktoria  ,,Vikky'' Rosolska?   Co z nią zrobiłeś?
Engler:  nic! Nie mam z nią nawet kontaktu!
 Sebastian: kiedy kontaktowałeś się z nią po raz ostatni?
Engler: jak mnie zatrzymaliście.
Aśka: miałeś szczęście, że nie skończyło się na wyroku.  Pamiętasz,  co robiłeś 18 lipca 2010? Przypomnij sobie, to jest  w twoim interesie albo powiążemy cię z zabójstwem Jerzego Walerskiego!
Engler: dobra, już. Powiem wam.
Sebastian: słuchamy.
Engler: 18 lipca  2010r.  urodził mi się dzieciak, siedziałem w szpitalu.
Aśka:  który to szpital?
Engler:  na Broniewskiego.
Sebastian: godzina urodzenia dziecka?
Engler: 22:50.
Sebastian:    dlaczego uciekałeś?
Engler:  reakcja łańcuchowa.
Aśka: bardzo ciekawe.  Sprawdzimy twoje alibi, a najbliższą nockę spędzisz na dołku.
                                  Pół godziny później.
Komisariat przy Kasztanowej.
 Bartek:  cześć, wołaliście mnie.
Aśka: no tak.  Bartku, jest robota. Sprawdź pilnie, czy było zgłoszone zaginięcie Wiktorii ,,Vikky'' Rosolskiej! A jeśli tak, to interesuje nas to,  kto prowadził śledztwo w tej sprawie.
Bartek: dobra, zajmę się tym.
Sebastian: sprawdź również alibi  Aleksandra Englera. Twierdzi,  że  18 lipca  w godzinach wieczornych, rodziło mu się dziecko w szpitalu na Broniewskiego, mówi, że był cały czas, właśnie tam.
Bartek: ok. Rano będziecie mieć wszystko.
Aśka:  to my będziemy już się zbierać.
Bartek: jasne.  Dobrej nocy.
Aśka: cześć.
                              Piątek, 10:00
 Do komendy zgłosiła się policjantka, która prowadziła  śledztwo w sprawie zaginięcia  policyjnej informatorki.
Aneta: cześć. Miałam się do was  stawić.
 Oczom komisarzy ukazała się długowłosa brunetka, która była prawdopodobnie lekko przed, lub po czterdziestce.
Aśka: cześć. Joanna Czechowska i Sebastian Wątroba.
Aneta: Aneta Sumiewicz.
Aśka: to ty prowadziłaś sprawę zaginięcia Wiktorii ,,Vikky'' Rosolskiej?
Aneta: tak.  Wiktoria Rosolska zaginęła dnia 8 maja  2010r.  Do dzisiaj, nie udało się jej odnaleźć. W toku czynności operacyjnych, ustaliłam, że  ostatnią osoba,  z którą widziała się przed zaginięciem to Jerzy Walerski.
Sebastian: tyle, że Walerski też  zaginął bez śladu. We wtorek znaleziono jego ciało.
Aneta: zdążyłam jeszcze z nim porozmawiać. Podczas tej rozmowy, Walerski wydawał mi się jakiś dziwny, ale może to ja już miałam wtedy jakieś zboczenie zawodowe.
Aśka:  a  pamiętasz teraz, gdzie Vikky miała ostatnie spotkanie z  Walerskim?
 Aneta:  Vikky była zawsze bardzo ostrożna.  Jako miejsce spotkań, wybierała bunkry, które były  usytuowane lekko pod miastem.
 Sebastian:  sprawdzimy to miejsce od razu. Chodź,  poprowadzisz nas.
                          Dwie godziny później
 Komisarze sprawdzają bunkier, którego trop podsunęła im Aneta Sumiewicz.
Aśka: sprawdzałaś już to miejsce ze swoimi ludźmi?
Aneta: tak, ale niczego wówczas nie znaleźliśmy.
Sebastian: a pamiętasz, kiedy byliście tutaj ostatni raz?
 Aneta:   czerwiec 2010.
                     Po 10 minutach
Aśka:  zobaczcie, mam coś!
Sebastian: poznaję, to sweter i torebka Vikky. Portfel, dowód osobisty, wszystko jest.
Aneta: sprawdzaliśmy to miejsce gruntownie  i nie znaleźliśmy nawet tych przedmiotów.
Aśka: opcje są dwie. Musieliście wówczas coś przeoczyć albo byliście pod obserwacją podczas dokonywania czynności.
Sebastian:  Aśka, damy to chłopakom do zabezpieczenia.  Może jeszcze coś się zachowało.
                                Trzy godziny później.
Aśka i Sebastian podsumowują dotychczasowe ustalenia.
 Aśka: czyli  mamy jedynie to, że   Jurek zginął w lipcu 2010, a  Vikky w czerwcu, tego samego roku.
 Sebastian: nie podoba mi się w tym wszystkim, kilka rzeczy.  Po jaką cholerę, ktoś później podrzucał te rzeczy   do tego bunkra?  Myślał, że nikt nigdy już tam nie zajrzy?
Aśka:  ten, kto za tym stoi, wybiera  niezbyt uczęszczane okolice  jako kryjówki. Zobacz, Walerski przeleżał  dziesięć lat w tym dole,  tak samo  te przedmioty Vikky, które też  były przez lata w tym bunkrze.
Sebastian: ale do tego bunkra, każdy może wejść.
Aśka:  każdy, kto go znajdzie, Sebastian.  Sam widziałeś dzisiaj, że wcale nie było tak łatwo dotrzeć do niego.
Sebastian: to, co robimy teraz?  Nie mamy żadnego tropu.
Aśka: a alibi Englera?
Sebastian:  dziecko mu się rodziło w tym szpitalu i siedział tam całą noc.
Aśka: zajebiście. Sebastian, nie mamy wyjścia. Udostępniamy przedmioty Wiktorii do mediów, bo tak to my i do grudnia nie ruszymy.
Sebastian: masz rację. Szukamy tylko  dwóch osób, które zaginęły dziesięć lat temu i  błądzimy w tym wszystkim, jak dzieci w pieprzonej mgle!
Aśka:  a ty nie spotkałeś się nigdy z Vikky w tych bunkrach?
Sebastian: nie.  To była informatorka Jurka. Widziałem ją może dwa razy na oczy, ale to było w mieście.
Aśka:  zobaczymy,  czy nam media pomogą.
                              Sobota, 12:40
  Następnego dnia. Komisariat przy Kasztanowej.
 Do biura komisarzy  znów przyszła Aneta Sumiewicz - policjantka, która prowadziła śledztwo w sprawie zaginięcia Wiktorii ,,Vikky'' Rosolskiej.
Aneta: cześć. Jest odzew na wasz apel!
Aśka:  ktoś się zgłosił?
Aneta: tak.  Dziewczyna przyszła do nas na komendę, mówiąc, że ma informacje  dotyczące przedmiotów Vikky. Przyjechałam z nią, więc tutaj.
Sebastian: wołaj ją do biura.
 Po chwili, wspomniana kobieta znajdowała już się w pomieszczeniu. Była ona dwudziestoparoletnią  blondynką.
 Aśka: dzień dobry.  Jak się pani nazywa?
Patrycja: Patrycja  Motas.
Sebastian: dowiedzieliśmy się, że masz dla nas istotne informacje.
Patrycja:  tak.  Zacznę od tego, że  trzynaście lat temu zostałam porwana  spod mojego liceum.  Byłam przetrzymywana  w opuszczonym domu za miastem.
Aśka: jak udało ci się uciec?
Patrycja:   uciekłam  dopiero  pięć dni temu.   On nas trzymał cały czas w tym samym miejscu...
Sebastian:   był tam z  tobą ktoś jeszcze?
Patrycja:    przez te lata, przewinęło się tam  dokładnie 7 kobiet. Wszystkie były bardzo atrakcyjne, zadbane.
 Sebastian: Patrycja, czy wśród tych kobiet, była ona?
 Pokazał mu zdjęcie zaginionej informatorki.
Patrycja: tak. Wiktoria mówiła mi, że była sama przez dwa lata. Wszystko zmieniło się, odkąd porwał mnie.
Aśka: czy Wiktoria żyje?
Patrycja: tak. Żyje jedynie dlatego, że szybko przestała się stawiać. Każda z dziewcząt, która to robiła, kończyła z kulą w głowie.
Aśka: a jakim cudem, rozpoznałaś te przedmioty?
Patrycja: Wiktoria miała je cały czas przy sobie.  Miesiąc temu, przyszedł on i je zabrał. Nie wiem  gdzie.
Sebastian: a opisałabyś nam  osobę, która was więziła?
Patrycja: było ich dwóch.  Nie znam imion żadnego z nich, ale zwracali się do siebie pseudonimami. Jeden z nich miał   ksywę Walery....
Sebastian: Walery? Jesteś pewna?
Patrycja: tak. Walery  brał wszystkie nieposłuszne dziewczyny i zabijał je strzałem w głowę. Drugi dawał nam jedynie jedzenie i picie, ale  Walery zniknął gdzieś, nie widziałam go już długo.
Aśka:  bo nie żyje. Znaleźliśmy jego ciało.
Sebastian:  ile kobiet zginęło?
Patrycja: 5. Mnie i  Wiki oszczędził, obie się podporządkowałyśmy.
Aśka: umiałabyś nam wskazać to miejsce?
Patrycja:  nie wysyłajcie mnie tam z powrotem, proszę was...
Aneta: Patrycja, spokojnie. Pokażesz nam to miejsce na mapie.
Aśka odpaliła  mapę w telefonie i podała go Patrycji. Kobieta  wskazała obszar na mapie, po upłynięciu dłuższej chwili.
Aśka: jesteś pewna, że to  ten dom?
Patrycja: na sto procent.
Aneta: odwiozę dziewczynę do domu, potem dojadę na miejsce akcji!
Aśka: ok.
 Aneta i Patrycja wyszły z biura.
 Aśka: Sebastian, wszystko ok?
Sebastian: kurwa, nic nie jest okej! Walery to Jurek Walerski, rozumiesz? Miał taką ksywę na komendzie!
 Aśka: ja pierdolę...
                              Dwie godziny później.
Dom, w którym najprawdopodobniej jest więziona Wiktoria ,,Vikky'' Rosolska.
Aśka: jaki plan?
Sebastian:   jest nas tylko troje, bo Rafał i Tomek zatrzymują trzech uciekinierów i wzięli dostępne siły.   Aśka i Aneta, idziecie od tyłu. Ja biorę na siebie front.
Aneta: ok.
 Rozdzielili się.   Podczas  sprawdzania jednego z pomieszczeń, Aśka dostrzegła w ogrodzie, tajemniczego mężczyznę. Miała pecha, on zauważył ją w oknie.  Czym prędzej, ruszyła w kierunku ogrodu.
Aśka:  stój, policja!
 Mężczyzna zniknął jednak jej za zakrętem.  Obeszła budynek dookoła kilka razy,  ale nie znalazła go. Zrezygnowana krążyła   w pobliżu domu, licząc na to, że dostrzeże go po raz drugi. Tymczasem, on  ustawił się w pewnej chwili, nieopodal za nią  i cały czas celował do niej ze swojego pistoletu.
Aneta: Aśka!
 Dalej wydarzenia potoczyły się bardzo szybko.  Asia upadła na ziemię. W tej samej chwili padł strzał. Aśka  odpowiedziała kolejnym, który był skierowany do mężczyzny.  Podbiegła do niego i  od razu go skuła.
Aśka: jesteś aresztowany pod zarzutem  zabójstwa Jerzego Walerskiego, usiłowania zabójstwa policjanta na służbie, wielokrotnych gwałtów i pozbawienia wolności  wielu kobiet.
mężczyzna:  stul pysk.
Aśka dopiero teraz spojrzała   do przodu. Okazało się, że wystrzelony przez niego pocisk trafił w Anetę. Policjantka leżała na ziemi, zdążyła już stracić przytomność.
Aśka: Aneta!  00 dla W27! Dawajcie mi karetkę pogotowia  na  Malczewskiego 20! Dwie osoby ranne, ale może być ich więcej!
                                         W tym samym czasie
Sebastian obszedł już prawie wszystkie pomieszczenia. Otworzył drzwi do kolejnego z nich. Ujrzał tam  trzy więzione dziewczyny, które zaczęły krzyczeć na jego widok. Jedną z nich była Wiktoria ,,Vikky'' Rosolska.
Sebastian: spokojnie, jestem  z policji. Już nic wam nie grozi...
Vikky: Sebastian?
Sebastian: tak, to ja.   Zaraz was rozwiązuję...
Vikky: zabierz nas stąd...
Sebastian: właśnie taki mam zamiar.  To już jest koniec waszego koszmaru.
 Rozwiązał   wszystkie dziewczyny i wszyscy wyszli po chwili z domu.  Kobietami zaopiekowali się od razu ratownicy medyczni. Sebastian podbiegł do Aśki, która siedziała na ziemi, opierając się plecami o ich samochód.
Sebastian: co się stało?
Aśka: Aneta nie żyje. Ona uratowała mi życie, Sebastian...
 19:30. Komisariat przy Kasztanowej.
Sebastian zakończył właśnie przesłuchanie  mężczyzny, którego Aśka zatrzymała na  ulicy Malczewskiego.
Aśka: i co?
 Sebastian: przyznał się do wielokrotnych gwałtów i pozbawienia wolności tych wszystkich dziewcząt.  Twierdzi jednak konsekwentnie, że nie zabił  Jurka Walerskiego.
Aśka:  nie mógł go zabić. Justyna mówiła mi, że gdy Walerski  został zamordowany, wrócił 19 lipca z  Francji.
Sebastian:  czyli  możemy nigdy nie złapać sprawcy...
Aśka: dokładnie. Rozmawiałam już ze starym, zapadła decyzja.
Sebastian: jaka?
Aśka: zostawiamy  sprawę.
                                                       Wyrok:
 Rafał Grochowiak został skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności.
Do dnia dzisiejszego, nie złapano zabójcy Jerzego Walerskiego.
Policji  nie udało się  odnaleźć ciał pięciu kobiet.
 Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

niedziela, 21 czerwca 2020

Nieskazitelny

                                                           Wtorek, 14:00

Korzystając z przerwy w pracy, Aśka, Sebastian i Rafał postanowili odwiedzić Anię w szpitalu.
Aśka: kiedy cię wypiszą?
Ania: jeśli nie wydarzy się nic złego, to w  czwartek po obchodzie. Możecie mi odpowiedzieć na jedno pytanie?
Sebastian: pytaj.
Ania: kto stał za zamachem na moje życie? Darek i synowie nie chcieli mi nic powiedzieć.
Rafał: stało się tak na prośbę lekarza. Zrobimy to, jeśli wyjdziesz  ze szpitala.
Ania: ale...
Rafał: Ania,  gwarantuję ci to, że się dowiesz,  jak opuścisz te mury.  Jak się teraz czujesz?
Ania: chcę już do domu, to żarcie jest niedobre...
 W tej samej chwili, zadzwonił telefon Aśki. Policjantka odebrała połączenie i wyszła na moment z sali. Wróciła po niedługiej chwili.
- Sebastian, zbieraj się. Mamy zabójstwo.
                                                     Pół godziny później.
Miejsce znalezienia zwłok.
policjant: cześć.
Aśka: cześć.   Kto znalazł zwłoki?
policjant: dwóch robotników.  Prowadzili prace na tej posesji.
Sebastian: ja idę do Adama.
Aśka: jasne, pogadam z właścicielką i robotnikami.
                                5 minut później.
Sebastian: cześć. Co nam mozesz powiedzieć na teraz?
Adam:  zgon nastąpił   od 5-10 lat temu. Na podstawie  obszaru miednicy i po budowie kości, mogę stwierdzić, że jest to wówczas około czterdziestoletni mężczyzna o wzroście 180-185cm, okolo 80 kilogramów  wagi.
Sebastian: jak zginął?
 Adam:   dostał  dwie kule, w serce i głowę.
Sebastian:   a coś więcej?
Adam: a coś więcej, będzie po sekcji.
Sebastian: jak zwykle. Mariusz, a wy coś macie?
 Mariusz:  żadnych śladów.
                                                  W tym samym czasie
Aśka: jak się pani nazywa?
właścicielka:  Karolina Okoniewicz.
Aśka: długo pani tu mieszka?
Karolina: od trzech lat.  Dopiero teraz postanowiłam zająć się ogrodem.
Aśka:  a była pani przy budowie domu?
Karolina: nie.  Ten dom stał pusty  przez  dobre kilkanaście lat. Remontuję go powoli. Jak wspomniałam wcześniej,  wynajęłam ekipę, aby  doprowadzić ten ogród do porządku.
Aśka: dobrze, pani Karolino. Proszę  przygotować mi dane pierwszego właściciela budynku.
Karolina: z tego, co pamiętam, to właścicielem był  Robert Biedrzycki, ale zaraz przyniosę papiery.
Aśka: oczywiście, poczekam.
16:30.  Do  komisariatu W27 stawił się Robert Biedrzycki.
Robert: dzień dobry. Miałem się stawić.
Sebastian: pan Robert Biedrzycki?
 Robert: tak.
 Sebastian: proszę usiąść. Joanna Czechowska i Sebastian Wątroba. To my prowadzimy śledztwo.
Robert:  kilka lat temu, sprzedałem ten dom, ale to państwo już wiedzą.
Aśka: tak.  Sprzedał go pan, Karolinie Okoniewicz. Dzisiaj zaczęła remont ogrodu i podczas robót, robotnicy wykopali ten szkielet.
Robert: kupowałem ten  dom w latach 90.  Stał od lat pusty, nie inwestowałem w niego, nie było nawet, co kraść.
Sebastian:  pan wybaczy, ale dziwne to jest jednak, że ktoś sobie ukrywa sobie   ot tak, ciało  mężczyzny.
Robert: wtedy to mogła być doskonała kryjówka. Nie było tutaj  jeszcze sąsiadów, dopiero kilka lat temu się pobudowali, a i ja nie przyjeżdżałem tu zbyt często.
Sebastian: a jakiekolwiek ogrodzenia, bramy?
Robert: każdy mógł je otworzyć. Nie zakładałem kłódek.
Aśka: dobrze panie Robercie, to na razie wszystko. Będziemy w kontakcie. Proszę nie wyjeżdżać z miasta do wyjaśnienia sprawy. Może być tak, że będą jeszcze do pana pytania.
Robert: nie planuję w najbliższym czasie żadnych wyjazdów.
Aśka:  to bardzo dobrze się składa.
                                                           Czwartek, 8:15
Trzeci dzień śledztwa. Palarnia.
Sebastian:   o której Ankę wypisują?
Rafał: po dziewiątej.  Jadę zaraz po nią. Darek zadzwonił do mnie, że szef wysłał go w trasę o piątej rano.
Sebastian: teraz musi dojść całkowicie do siebie i wróci do nas.
Rafał: trochę już ją znam i wiem, że będzie chciała wrócić, jak najszybciej. Lecę, pozdrowię ją od was. Narazie.
Sebastian:  hej.
  Policjant skierował swoje kroki do biura, gdzie czekała już na niego Aśka.
Aśka: cześć. Jak się spało?
Sebastian:  krótko jakoś.
Aśka: ty na ogół, krótko śpisz.
 W tej samej chwili  do ich biura wszedł lekarz sądowy Adam wraz z technikiem kryminalistycznym, Mariuszem Dolińskim.
Adam: cześć.
Mariusz: cześć.
Sebastian: witajcie panowie.  Co dla nas macie?
 Mariusz: wiemy już, kim jest ofiara.
Aśka: no to dawajcie, kto to jest?
 Mariusz: czekajcie.
Adam: obejrzałem   ten szkielet. Tak jak powiedziałem,  denat otrzymał dwa strzały w okolice serca i w głowę. Zgon nastąpił w drugiej połowie lipca 2010 roku.
Mariusz: zamordowany mężczyzna miał  założone implanty zębowe.  Dzięki numerom, mamy już tożsamość ofiary.
 Sebastian:  ale dlaczego wy tak na mnie  patrzycie?  Ten człowiek jest jakoś powiązany ze mną?
Mariusz: zaraz, jak odjechaliście,  znalazłem   kilkanaście metrów dalej w ziemi zegarek.  Zatrzymał się on na dacie  18 lipca 2010 roku,  godzina 22:36.
Aśka: jest to możliwe, że to godzina zgonu ofiary?
Mariusz: wysoce prawdopodobne. Zakładamy, że  rozbił się, gdy  ofiara upadała na ziemię od tych strzałów.  Sebastian, zobacz ten zegarek.
 Podał Sebastianowi  wspomniany przedmiot.
Sebastian: kurwa, niemożliwe...
  Wyszedł z biura. Aśka chciała pójść za nim,  ale Mariusz z Adamem odradzili jej to.
Aśka: kim jest ofiara?
 Mariusz: Jerzy Walerski, urodzony 31 grudnia 1969 roku.
Aśka:  kurwa. Dzięki panowie.  Coś jeszcze, co powinniśmy wiedzieć?
Mariusz: na razie to wszystko.
                    10 minut później.
Kuchnia.
Aśka: Sebastian...
Sebastian: Jurek był moim  partnerem, zanim zaczęliśmy współpracę.
Aśka: pamiętam, opowiadałeś mi o nim.
Sebastian: gdy zaczynałem służbę w policji, on jeden  wierzył we mnie od samego początku,  nawet  swojemu dzieciakowi dałem na imię po nim.  Gdy  Iwona była w ciąży, prowadziliśmy jedno ze śledztw dotyczących zabójstwa młodej dziewczyny z półświatka.  W pewnej chwili, zacząłem otrzymywać listy z pogróżkami. Którejś nocy, zapomniałem zamknąć w domu  drzwi od tarasu. Jurek przyjął wtedy na siebie kulę przeznaczoną dla mnie. Zabójca został złapany po miesiącu, dzisiaj już nie żyje.
Aśka:  jedziemy teraz do żony Jurka. Musimy zacząć śledztwo od rozmowy z nią.
                         1,5 godziny później.
Dom żony zamordowanego policjanta.
Aśka: dzień dobry. Pani  Alicja Walerska?
Alicja: tak.
Aśka: jesteśmy z policji. Możemy wejść do środka?
Alicja: proszę.
Kobieta wpuściła ich do salonu.
Alicja: Sebastian, wasza wizyta ma coś wspólnego z Jurkiem?
Sebastian: tak,  chodzi o to, że....., chodzi o to....
Informacja o śmierci przyjaciela nie chciała mu przejść przez gardło. Aśka wyłapała to w mig.
 Aśka:  pani Alicjo, bardzo nam przykro. Mamy pewność, że  Jurek, pani mąż, nie żyje. Został zamordowany.
Alicja  opadła na sofę. Wiadomość o śmierci męza  zszkowała ją, jednak  kobieta nie umiała płakać.
Sebastian:  Ala, jak myślisz, kto mógłby za tym stać?
Alicja: pamiętasz Boksera?
Sebastian: pamiętam.
Alicja:  przewijał się on w jednej  z ostatnich spraw Jurka przed zaginięciem.
Aśka: ostatnie pytanie, pamięta pani, co pani robiła   w lipcu 2010? Chodzi mi o okolice 12-19 lipca.
Alicja: spędziłam miesiąc u brata w Niemczech.   Proszę mi powiedzieć, czy Jurek właśnie wtedy został zamordowany?
Sebastian: wiele na to wskazuje.
Komisarze pożegnali się z kobietą i wyszli   z jej domu.
Aśka: jak się trzymasz?
Sebastian: chyba widzisz sama. Ja naprawdę chciałem  przekazać   jej informację o  śmierci Jurka, dawno nie czułem takiego ścisku w gardle.
Aśka przytuliła go.
Aśka:  wiem, jak to jest Sebastian.  Jeśli chcesz  złapać tego gnoja, który zrobił to Jurkowi, musisz powściągnąć emocje, bo w nich nic nie zdziałasz profesjonalnie.
11:30.  Komisariat przy Kasztanowej.
Sebastian: byłem u starego.
Aśka: i?
Sebastian: powiedział, że patrzy mi szczególnie na ręce i może odsunąć od śledztwa w każdej chwili.
Aśka: myślę, że on ci tego nie zrobi.
Sebastian: to się dopiero okaże.  Masz jakieś dodatkowe informacje?
Aśka: tak, Justyna była przed chwilą.  Bokser nie mógł stać za zabójstwem Jurka Walerskiego.
Sebastian: skąd ta pewność?
Aśka:   Franciszek Kotyła, pseudonim Bokser,  zmarł pół roku wcześniej przed zabójstwem Jurka.
Sebastian: zginął w wyniku porachunków gangsterskich?
Aśka: gdzie tam. Najzwyklejszy wylew. Poprosiłam też Justynę o  przygotowanie akt wszystkich śledztw, które prowadził Jurek. Zarówno  z tobą, jak i poprzednim partnerem.  Może być tak, że to właśnie tą drogą coś ustalimy.
Sebastian: trochę, to jednak będzie trwało.
Aśka:  innego wyjścia nie mamy, Sebastian.
                                                     Dwie godziny później.
Komisariat przy Kasztanowej.
Aśka: i co, masz coś?
 Sebastian:  trafiłem właśnie na ostatnią sprawę Jurka. Akta spraw są masakrycznie nieuporządkowane.
Aśka: no dobra, ale jest tam coś?
Sebastian: mamy dodatkowego człowieka do sprawdzenia.  Aleksander Engler, obecnie 42 lata.  Odgrażał się przy zatrzymaniu,  szczególnie Jurkowi.
Aśka: to już jest coś.
Sebastian:   na jego trop naprowadziła nas wówczas informatorka  Vikky.  Powiedziała nam, gdzie może się ukrywać.
Aśka:  to może spróbujmy z nią pogadać?
Sebastian: teraz to niemożliwe.  Vikky zaginęła bez śladu dziesięć lat temu...
Aśka:  od zaginięcia Jurka Walerskiego mineło również dziesięć lat. Sebastian,  sam dobrze wiesz, że to nie może być przypadek...
                                                                                     Ciąg dalszy nastąpi...

poniedziałek, 2 marca 2020

W imię Ojca... II

15:20. Po kilku godzinach  przerwy w pracy, Tomek pojechał ponownie do domu  matki zamordowanego księdza.
Ewa: to znowu pan?
Tomek: tak. Mogę wejść?
  Ewa: proszę.
 Wpuściła mężczyznę do środka. Zaproponowała mu nawet coś do picia, ale od razu odmówił. Oboje usiedli  przy niewielkim stole w kuchni.
Ewa: ma pan jeszcze do mnie jakieś pytania?
Tomek: tak. Danuta Chochlikowska, gosposia na plebanii, powiedziała nam, że  Piotr nigdy nie chciał opowiadać o tym, co działo się w seminarium. Wspomniała, że robił się nerwowy. Wie pani dlaczego?
Ewa: tak.  Piotr zdał maturę  w 2009 roku.  Praktycznie od razu, po odebraniu wyników, złożył papiery do seminarium i został przyjęty. Dwa lata później, gdy był już na trzecim roku studiów, został oskarżony  o  zgwałcenie jednego z kleryków.
Tomek: jak się zakończyła cała sprawa?
Ewa:  wiem, że miał dokonać tego z Aleksandrem Rzutem, ale  cała sprawa nie wyszła poza mury tego seminarium.
Tomek: dlaczego?
Ewa: władze seminarium wszystko sprawnie zatuszowały, a sprawa z czasem przycichła.
Tomek: a pamięta pani, jak nazywał się tamten kleryk, który miał zostać zgwałcony?
Ewa: Łukasz Szach. Przyszedł  tu potem kilka razy, ale nie wiem, gdzie on teraz mieszka. To wszystko? Chciałabym się już położyć.
Tomek: oczywiście.  Nie będę już pani dłużej męczyć.
                      Dwie godziny później.
Komenda.
Rafał:   No to super, nawet nie wiesz, jak się cieszę.  Wysłać do was Anetę?  Ok, zadzwonię do niej. Dzięki Darek.  Zadzwoń, jak będziesz wiedział cokolwiek nowego.  Narazie.
 W tej samej chwili do biura wszedł Tomek.
 Tomek:  co jest, Rafał?
Rafał: dzwonił Darek.  Udało się uratować Ankę, ale jest na razie nieprzytomna.
Tomek: chociaż jeden pozytyw dzisiaj...
Rafał: nie da się ukryć. A ty coś masz?
Tomek: mamy pierwszy trop w sprawie.   Piotr Suchański i Aleksander Rzut byli  podejrzewani o udział w zgwałceniu jednego z kleryków, ale  sprawa została sprawnie zatuszowana, co skutkowało tym, że nie wyszła poza seminarium.
Rafał: jakie to seminarium?
Tomek: Wyższe Seminarium Duchowne  na Złotej.
Rafał: no to jedziemy tam. Może będzie jeszcze rektor.
 18:05. Seminarium, w którym kształcił się zamordowany ksiądz.
Rafał: szukamy rektora.
rektor:  to ja, ks. Waldemar Awelart.
Rafał: możemy przejść do biura?
rektor: oczywiście, zapraszam.
 Kilkanaście sekund później, znajdowali się już w biurze.
rektor: powiecie mi, kim wy jesteście?
Rafał:  Rafał Kopacz i Tomasz Bukowski. Policja kryminalna.
rektor:  w jakiej sprawie państwo do nas przyszli?
Tomek: prowadzimy śledztwo w sprawie śmierci ks. Piotra Suchańskiego. Wiemy, że w latach 2009-2015, kształcił się w tym seminarium.
rektor: tak, to prawda.
 Rafał: Piotr Suchański oraz Aleksander Rzut mieli dopuścić się zgwałcenia jednego z kleryków,  ale cała sprawa została sprawnie zatuszowana.
rektor: ja nie miałem z tym nic wspólnego. Obejmowałem to stanowisko w 2012 roku, ale pracowałem wcześniej w tym seminarium.
Rafał: a gdzie znajdziemy poprzedniego rektora?
rektor: szukać możecie go już tylko na cmentarzu. Ksiądz Andrzej Waga umarł  osiem lat temu na raka wątroby.
Rafał: to na razie wszystko, ale może być tak, że przyjedziemy tu jeszcze.
rektor: dobrze. Do widzenia.
Komisarze nie dowiedzieli się praktycznie niczego nowego.  Zanim  pojechali do seminarium, kazali  ustalić Justynie  aktualne miejsce pobytu księdza Aleksandra Rzuta oraz  zgwałconego  przed dziesięcioma laty kleryka.
                          Kilkanaście minut później.
W samochodzie.
Rafał:  co myślisz o tym wszystkim?
Tomek: z tego, co mówił rektor, to   sprawę zatuszował ks. Andrzej Waga, ale musiał to zrobić na rok przed śmiercią.
Rafał:  na to samo wychodzi. Zostają nam  Rzut i Szach.
 W tej samej chwili zadzwonił telefon Tomka.
Tomek: no co masz, Justyna?   Jaka ulica? Gagarina?  Dzięki!
Rafał: co jest?
Tomek: wiemy, gdzie aktualnie przebywa Aleksander Rzut.  Słuchaj, ulica Gagarina 25/13.
Rafał: no to jedziemy.
19:00. Mieszkanie,w  którym może przebywać Aleksander Rzut.
Tomek: ale tam śmierdzi...
Rafał: coś mi mówi, że nie wygląda to zbyt dobrze. Wchodzimy.
  Po chwili znajdowali się  w mieszkaniu należącym do mężczyzny. W jednym z pomieszczeń, ujrzeli go leżącego na podłodze. Mężczyzna już nie żył, a w dłoni trzymał cztery opakowania po lekach.
Tomek: nie żyje.
Rafał: leży tu już kilka dni, to pewne. Wzywam ekipę.
Po  czterdziestu minutach, trwały już oględziny u techników. Był również obecny lekarz sądowy, Adam Kulica.
Adam:  zgon nastąpił  mniej więcej w środowy wieczór.
Rafał: samobójstwo, czy zabójstwo?
Adam: obstawiam na razie samobójstwo. Nie widzę żadnych śladów osób trzecich. Nie ma  żadnych śladów naskórka, walki, siniaków. Ciało czyste.
Rafał: Adam, a dostrzegasz jakieś podobne ślady, jak przy księdzu Piotrze?
Adam: nic nie dostrzegłem.  Więcej wam powiem po sekcji, ale wydaje mi się, że  śmierć Aleksandra Rzuta nie ma nic wspólnego z zabójstwem Piotra Suchańskiego.
Tomek: dzięki Adam. W kontakcie.
   21:15. Po ustaleniu aktualnego miejsca pobytu zgwałconego kleryka,  Rafał i Tomek pojechali od razu do niego.
Tomek: dzień dobry. Łukasz Szach?
 Mężczyzna rzucił się jedynie do ucieczki. Komisarze pobiegli za nim. Dystans między nimi, a podejrzanym, ciągle się zwiększał. Łukasz  miał jednak pecha. Nie zauważył  stojącej latarni i z impetem w nią wbiegł. Przewrócił się na ulicę.  Rafał wykorzystał to i od razu złapał mężczyznę.
Rafał: jesteś cały?
Łukasz: nic wielkiego.
Rafał: obejrzy cię lekarz, a potem   zostaniesz w areszcie do wyjaśnienia.
                          Sobota, 7:20
Trwa przesłuchanie zgwałconego przed laty kleryka.
 Rafał: wczoraj zostali znalezieni martwi Piotr Suchański i Aleksander Rzut.
Łukasz: rozpaczał po nich nie będę. Wy wiecie, co oni mi zrobili? Notorycznie  się nade mną znęcali, a 11 marca 2011 roku, zgwałcili  w  pokoju. Najgorsze było to, że dzieliłem go właśnie z nimi...
Tomek: nie próbowałeś się przenosić?
Łukasz: próbowałem, ale wbrew pozorom, nie jest to wcale takie proste. Nie miałem dobrego powodu.
Rafał: miałeś. Znęcanie się to bardzo poważne przestępstwo.  Powiedziałeś o tym komuś?
Łukasz: nie. Gwałt przelał czarę goryczy.  Zaraz po tym, jak władze seminarium  wszystko zatuszowały, wystąpiłem stamtąd. Straciłem całe swoje powołanie.
Tomek: dlaczego uciekałeś?
Łukasz: dostałem informację, że Suchański nie żyje. Wiedziałem, że dotrzecie prędzej, czy później do mnie.
Tomek:  co robiłeś w środę i piątek?
Łukasz:  jestem podczas urlopu, więc pojechałem do dziewczyny.  Mieszka w Rząsce. To jest taka nieduża wieś pod Krakowem.
 Rafał: od kiedy tam przebywałeś?
Łukasz:  od  zeszłej soboty.
Tomek: potrzebujemy jeszcze danych twojej dziewczyny.
Łukasz: Agnieszka Zawadka, zaraz zapiszę wam jej numer telefonu...
Rafał:  informuję jedynie, że do czasu wyjaśnienia sprawy, zostajesz w areszcie. Rysiu, możesz go odprowadzić.
Ostatnie zdanie wypowiedział, otwierając drzwi od pokoju przesłuchań.
                        Dwie godziny później.
Komisariat przy Kasztanowej.
Rafał: o, cześć Adam.
Adam: cześć.  Mam dla was  dwa raporty z sekcji zwłok.
Rafał: co nam możesz powiedzieć?
 Adam: zgon Aleksandra Rzuta nastąpił  w środowy wieczór.  Przedawkował środki nasenne. Nie znalazłem jakichkolwiek śladów osób trzecich, a technicy również ich nie dostrzegli w mieszkaniu. Z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że to było samobójstwo.
Tomek:   a co z Suchańskim?
Adam:  zgwałcony analnie  wibratorem, zgon nastąpił  w czwartek około 20. 
Rafał: jeszcze coś?
Adam: wszystko. Uciekam dalej, bo mam jeszcze do zrobienia sekcję dla Aśki i Sebastiana.
Rafał: dzięki, Adam.
                         Dwadzieścia minut później.
Komisariat przy Kasztanowej, biuro komisarzy.
Rafał: Łukasz Szach został wypuszczony z aresztu. Dziewczyna potwierdziła jego alibi.
Tomek: to teraz  nie mamy żadnego podejrzanego...
Rafał: nie da się ukryć.
 W tej samej chwili, do biura weszła Justyna.
 Rafał: cześć. Co masz dla nas?
 Justyna:  nowe informacje.
Tomek: no to dajesz...
Justyna: w 2015 roku,  Piotr Suchański zaczął   pracę w  parafii   na  Brackiej.
Tomek:  tyle, to i my wiemy.
Justyna:  dobra, przechodzę do meritum.  Poszperałam  w papierach i  mam dopasowanie. 14 lutego 2008 roku,  została znaleziona martwa młoda dziewczyna. Nazywała się  Monika Błażejowska,  27 lat.  Została  brutalnie zgwałcona  oraz uduszona gołymi rękoma. Sprawca rozebrał ją do naga.  Kolejną ofiarę znaleziono  siedem lat później, a dokładniej 10 maja 2015 roku.  Był to  niezidentyfikowany chłopiec  w wieku około 12-13 lat.Znaleziony nagi w ciemnej bramie. Został również zgwałcony i uduszony.  Trzecia ofiara,  Iwona Kwarcewicz,  22 lata. Również brutalnie  zgwałcona i pobita,  znaleziona  30 października 2017 roku na śmietniku.  Czwarta ofiara to Marta Szafirowska,  25 lat.  Znaleziona 25 stycznia 2018  roku w parku miejskim.   Piąta osoba to  Agnieszka Buczykowska,  17 lat.  Zwłoki znaleziono 31 maja 2019 roku   w lesie.  Ostatnia, szósta ofiara nazywa się Karolina Wiernicka,   24 lata. Uduszona, zgwałcona, rozebrana do naga, ale nie została pobita.   Zamordowana 20 września 2019 roku.
 Rafał:  sześć niewyjaśnionych do dzisiaj zabójstw. Niby  był materiał biologiczny sprawcy, ale   brak dopasowania.   Justyna, powiedziałaś wcześniej, że teraz ono jest. Kto był tym zabójcą?
Justyna:  wasz zabity ksiądz. Piotr Suchański, urodzony 3 stycznia 1990 r.
Rafał: kurwa mać...
 Tomek:   zabił sześć kobiet? Horror jakiś.
Justyna: pięć. Jedną z ofiar był nastoletni chłopiec.  Sposób  zabójstwa nie jest jakiś szczególny.  Brutalne pobicie,  gwałt, uduszenie. Wiele spraw można powiązać w ten sposób. Dziwi mnie szczególnie to, że media  nie pisały nawet o tych zabójstwach, jako o serii.
Rafał: no dobra, ale  przy każdym z tych zabójstw, było to samo DNA. Jakim cudem, nikt  tego nie powiązał?
Justyna:  to pytanie już nie do mnie. Ktoś poukręcał łeb tym śledztwom.
Tomek:   Justyna,  ty powiedziałaś, brutalny gwałt i uduszenie?  Cholera jasna, przecież Suchański zginął w ten sam sposób!
Justyna: mało tego. Jedna z ofiar,  Monika Błażejowska, miała męża.  Wiecie, jakie było jej panieńskie nazwisko?
 Rafał:  nie mamy bladego pojęcia.
Justyna: Chochlikowska. Monika Chochlikowska.  Takie samo nazwisko ma gosposia na plebanii, gdzie pracował zamordowany ksiądz.
 Tomek:  Rafał, kurwa mać! Popełniliśmy gigantyczny błąd, nie sprawdzając jej alibi!
 Rafał:  niestety. Jedziemy do niej!
10:15. Plebania należąca do parafii, w której pracował zamordowany ksiądz.
Marek: to znowu państwo?
Rafał: Szczęść Boże, panie Kostemski. Szukamy Danuty Chochlikowskiej.
Marek: powinna być w kuchni, zaprowadzę państwa.
 Wszyscy ruszyli w kierunku pomieszczenia, w którym przebywała kobieta. Ujrzeli ją siedzącą  na krześle.  Właśnie jadła śniadanie.
Rafał:  dzień dobry pani Danuto.
Danuta: dzień dobry.
Tomek:  musi pani pojechać z nami. Podejrzewamy, że zabiła pani  księdza Suchańskiego.
  Na te słowa, kobieta zareagowała bardzo gwałtownie.  Wzięła nóż, który znajdował się na stole i przyłożyła sobie do szyi.
Danuta: niech nikt się nie rusza! Przebiję sobie tętnicę!
Rafał: pani Danuto, proszę odłożyć ten nóż!
 Danuta: opuśćcie bronie!  Teraz!
 Komisarze opuścili na ziemię swoje pistolety. Byli w sytuacji bez wyjścia. Upływający czas działał na ich niekorzyść. Trzeba było teraz uspokoić kobietę.
 Rafał: to  pani zabiła księdza Piotra?
Danuta: a i owszem, ja!  On zabił moje dziecko   dwanaście lat temu!
 Rafał: dlaczego zabiła go pani dopiero teraz? Przecież widywała go pani codziennie od pięciu lat.
 Danuta:  brakowało mi odwagi, aby zrobić to wcześniej.   W środę  wieczorem w wiadomościach, było mówione o  zabitej przez pedofila dwunastolatce.  To był impuls, rozumiecie ?! Wszystko do mnie powróciło. Tamten dzień,  policja informująca mnie  o śmierci mojej Monisi, wszystko! Wykorzystałam to, że  Marka i proboszcza, nie będzie  w czwartek na plebanii...
Tomek: Piotr Suchański to całkiem rosły chłop.  Jak pani  udało się go obezwładnić?
 Danuta: weszłam  do jego pokoju  z atrapą pistoletu.   Był niesamowicie wystraszony, przekonany, że to jest prawdziwa broń.  Kazałam mu się  rozebrać   do naga i przykuć kajdankami do łóżka. Potem wzięłam wibrator i zaczęłam gwałcić tego skurwysyna.
 Rafał: miał wolne nogi. Nie próbował nimi ruszać?
 Danuta: każdą z nóg, przywiązałam  paskiem od szlafroka do rogów łóżka, aby nie próbował mnie zaatakować. Nie chciałam zostawić na nich wielkich śladów, w przeciwieństwie do rąk.  Nawet nie próbował się ruszać, trząsł się ze strachu!
 Tomek: no dobrze. Zakładamy jednak, że Piotr krzyczał.  Jakim cudem,  nikt nie zareagował?
Danuta: a i darł się... Jeszcze jak!   Wiedziałam, że  wieczorami włącza   muzykę, rozkazałam mu więc uruchomić sprzęt.  Gdy skończyłam zabawę z wibratorem, udusiłam go poduszką. Chciałam, aby cierpiał i był on bezbronny  dokładnie tak samo, jak moje dziecko.  Wiecie, jak on krzyczał i płakał? Byłam blisko niego, więc słyszałam każdy wydawany przez niego dźwięk.  Zaraz po tym, jak się zamknął, wyjęłam   z jego szuflady różaniec i porwałam go na kawałeczki.
 Rafał: skąd  pani wiedziała, że to akurat on?
Danuta: tego wam nigdy nie powiem.  I tak poznaliście już sporo szczegółów. To  wam wystarczy.
 Tomek: proszę odłożyć nóż.
Danuta: nie pójdę do więzienia!
 Kobieta usiłowała wbić sobie nóż w szyję, ale Rafał sprawnym ruchem wytrącił go jej z ręki.  Skuł kobietę.
Rafał: jest pani aresztowana  pod zarzutem zabójstwa księdza Piotra Suchańskiego.  Tomek, wezwij radiowóz.
Tomek: wezwany.
Danuta: ja musiałam wymierzyć sprawiedliwość! Moim obowiązkiem było go zabić!
Rafał:  od  wymierzania sprawiedliwości jest sąd. Teraz jego obowiązkiem będzie wydanie dla pani długiego wyroku...
                                  Wyrok:
Sąd uznał, że Danuta Chochlikowska była w pełni poczytalna  podczas  popełnianego przestępstwa. Za zabójstwo księdza Piotra Suchańskiego, skazał ją na karę 25 lat pozbawienia wolności. Stwierdzono, że zaplanowała zbrodnię w najdrobniejszych szczegółach.
Krystian Piekarowski  odbył prace społeczne.
Samobójstwo Aleksandra Rzuta nie było powiązane z tym śledztwem.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

czwartek, 13 lutego 2020

W imię Ojca...

                                                                  Piątek, 7:45

Na terenie plebanii znaleziono ciało młodego księdza. Śledztwo w tej sprawie rozpoczynają Rafał i Tomek
policjant: cześć.
Rafał: cześć.  Co tu się stało?
policjant: zabójstwo księdza.  Adam dokonuje już oględzin.
Rafał: co wiemy o ofierze?
policjant: ofiara to  Piotr  Suchański, 30 lat.
Tomek: kto go znalazł?
policjant: gospodyni, niejaka  Danuta Chochlikowska.
Tomek: pogadam z nią.
  W czasie, gdy policjant rozmawiał z  kobietą, która znalazła zwłoki ofiary, Rafał  poszedł do Adama.  Na łóżku leżały kompletnie nagie zwłoki  mężczyzny, który miał przykute  kajdankami do niego ręce, oraz porwany różaniec.
Rafał: Adam, co nam możesz już powiedzieć?
Adam:  uduszony poduszką.
Rafał: kiedy nastąpił zgon?
Adam: wczoraj około 20:00.  Przeleżał tak prawie dwanaście godzin.
Rafał: uprawiał seks przed śmiercią?
Adam:  bardziej obstawiam to, że został zgwałcony, ale więcej powiem po sekcji.
Mariusz: cześć Rafał. Zobacz na to.
Oczom policjanta ukazała się gromada ubrań. Jedna rzecz była w tym wszystkim dziwna.
Rafał: no, ubrania.  I co z tego?
Mariusz: przed zaśnięciem zazwyczaj układamy te ubrania byle jak i byle gdzie.  Tutaj zostały one ułożone na krześle,   złożone równo, wręcz pedantycznie, a   rozmawiałem chwilę  z gosposią, to mówiła mi, że   denat, zawsze był bałaganiarzem.
Rafał: chcesz mi powiedzieć, że to sprawca ułożył  w ten sposób rzeczy ofiary? Pytanie tylko: po co?
Mariusz: do tego właśnie zmierzam, ale to trzeba będzie ustalić...
                         W tym samym czasie.
Tomek rozmawia z  gosposią plebanii. Podczas tej rozmowy jest obecny także drugi ksiądz.
Tomek: to pani znalazła ofiarę?
 Danuta: tak.  Przyszedł ksiądz Marek i powiedział, że  Piotr nie schodzi na mszę, którą mieli odprawiać o 6:30.
Tomek: a pan jak się nazywa?
Marek: Marek Kostemski.
 Danuta: to był taki dobry człowiek. Pan nawet nie wie, ilu młodych uczęszczało na jego msze...
Tomek: a kto  mógłby  waszym zdaniem stać za śmiercią księdza Piotra?
Marek: nie wiemy,  bynajmniej ja.  Ksiądz Piotr  pomagał każdemu, kogo spotkał. Wzór cnót wszelakich.
Tomek:  a nie zauważyli państwo, aby   ktoś wchodził wieczorem na plebanię?
Danuta:   nikogo praktycznie nie było. Proboszcz poleciał do Włoch, a ja wróciłam dziś o piątej rano z Bydgoszczy, bo byłam odwiedzić mamę.
Tomek: a ksiądz Marek? Co ksiądz robił wczoraj wieczorem?
 Marek: miałem dzisiaj nie odprawiać porannej mszy, więc wyskoczyłem wczoraj do znajomego.  Któryś z parafianów zadzwonił przed 7  na plebanię, że Piotr  nie zjawił się w kościele. Resztę już znacie.
 Tomek:  w tej parafii jest tylko dwóch  wikarych i proboszcz?
Danuta: tak. To malutka parafia.
Tomek:   ostatnie pytanie na teraz.  Chciałbym dostać  adres szkoły, w której ksiądz Piotr uczył religii. Będę potrzebował również adresu rodzinnego  księdza.
 Marek:   V LO na Praskiej,  nie znam adresu rodzinnego  Piotra.
Danuta:  ja mam gdzieś zapisany. Zaraz panu przyniosę.
Tomek: będę wdzięczny. Jest jeszcze coś, co powinienem wiedzieć na teraz?
Danuta: jak tak sobie teraz przypominam, to ks. Piotr nie chciał nigdy  wspominać o czasach pobytu w seminarium. Zawsze coś odburkiwał, ale nigdy agresywnie.
Tomek: rozumiem.
 Po kilkunastu minutach, komisarze  wyszli z plebanii.
Tomek: to co, rozdzielamy się?
Rafał: jasne.  Ty pojedziesz do szkoły, ja na siebie wezmę dom rodzinny ofiary. Chyba, że wolisz odwrotnie?
Tomek: odwrotnie.
Rafał: ok. To jadę do szkoły, jesteśmy w kontakcie.
9:20.  Rafał pojechał do  szkoły, w której uczył zamordowany ksiądz.
Policjant skierował swoje kroki do gabinetu dyrektora.
 Rafał: dzień dobry. Rafał Kopacz, policja kryminalna.
dyrektor: dzień dobry.
Rafał: przychodzę do pana w sprawie ks. Piotra Suchańskiego. Został zamordowany.
dyrektor: to dlatego nie przyszedł do szkoły. Miał dziś mieć pięć godzin zajęć.
Rafał: był tutaj ktoś,  kto go nie lubił?
dyrektor: ksiądz Piotr  był wręcz wzorem dla młodzieży, ale   opowiedział się ostatnio za wyrzuceniem ze szkoły jednego z uczniów. Nazywa się on Krystian Piekarowski.
Rafał: a dlaczego ksiądz Piotr był za jego relegacją?
dyrektor: ks. Suchański  umiał zachęcić młodych do chodzenia do kościoła, czy patrzenia na tę instytucję przychylniejszym okiem, ale był bardzo krytyczny wobec osób, które  popełniały w swoim życiu złe uczynki.
Rafał: a ten uczeń... został wyrzucony?
dyrektor: dostał finalnie drugą szansę.
Rafał: gdzie go zastanę?
dyrektor: powinien  mieć teraz polski w sali 12.  Pierwsze piętro.
Rafał: dziękuję.
Wyszedł   z gabinetu dyrektora, który znajdował się praktycznie zaraz, przy wejściu do szkoły. Swoje kroki   skierował na schody, jednak zanim, zdążył na nie wejść, rozległ się dźwięk, a z głośnika wybrzmiał fragment znanej piosenki. Rafał zorientował się, że to dzwonił jego telefon. Gdy zobaczył, kto dzwoni, czym prędzej odebrał połączenie.
- Taaak?
                                  W tym samym czasie.
Tomasz Bukowski   dojechał już do domu rodzinnego zamordowanego księdza.
 Tomek: dzień dobry. Czy rozmawiam z panią  Ewą Suchańską?
Ewa: tak, a kim pan jest?
Tomek: Tomasz Bukowski. Policja kryminalna.
Ewa: proszę.
 Kobieta wpuściła mężczyznę do środka.
Tomek: Piotr Suchański, to pani syn?
Ewa: tak.   Coś się stało, skoro policja się nim interesuje?
Tomek: niestety mam dla pani złą wiadomość. Pani syn został znaleziony dzisiaj rano. Martwy.
 Ewa: kto mu to zrobił?
Tomek: to właśnie próbuję ustalić. Czy był ktoś, kto mógłby chcieć stać za śmiercią pani syna?
 Z każdym wypowiadanym przez siebie słowem, kobieta zaczyna coraz bardziej płakać.  Informacja o śmierci jej ukochanego syna, bardzo nią wstrząsnęła.
Ewa: nikt mi nie przychodzi do głowy. Piotruś był dobrym człowiekiem, każdemu pomógł, jak tylko mógł.
Tomek: dobrze, to na razie wszystko. Dziękuję.
                      W tym samym czasie.
Rafał  jest już w pobliżu sali, w której znajduje się pierwszy podejrzany w śledztwie - Krystian Piekarowski.
Policjant  szukał przez chwilę  drzwi oznaczonych cyferką ,,12'', ale szybko je znalazł. Czym prędzej tam zapukał.
Rafał: dzień dobry, jestem z policji. Szukam Krystiana Piekarowskiego.
nauczycielka: powinien być w toalecie, zaraz przyjdzie.
Rafał spostrzegł po chwili chłopaka, który szedł w kierunku sali. Nie zastanawiając się długo, podszedł do niego.
Rafał: Krystian Piekarowski? Mamy do pogadania, kolego.
 Chłopak rzucił się do ucieczki. Policjant ruszył za nim w pościg. Miał szczęście. Piekarowski poślizgnął się na świeżo umytej podłodze piętro niżej.
Rafał: leżysz! Szeroko nogi, szeroko ręce.
 Funkcjonariusz wyciągnął krótkofalówkę.
- Tu Rafał. Przyślijcie mi radiowóz. V LO na Praskiej.
 11:15. Po powrocie na komendę, Rafał przesłuchuje Krystiana Piekarowskiego.
Rafał: nie żyje ksiądz Piotr Suchański.  Wiem, że cię uczył.
Krystian: może i uczył. Co z tego?
Rafał: wiem też, że niedawno opowiedział się za wyrzuceniem ciebie ze szkoły. Skończyło się tak, że dostałeś drugą szansę. Teraz mów, co robiłeś  wczoraj około 20.
Krystian: byłem na bilardzie  w Quebeku na  Ziołowej.
Rafał: dlaczego uciekałeś?
Krystian:  nie odbyłem prac społecznych.  Nie chciało mi się.
Rafał: ciekawe.
Krystian: no, nawet bardzo.  Tak samo mnie to obchodzi, jak śmierć tego jebanego księdza.
Ostatnie zdanie wypowiedział, śmiejąc się.
Rafał:  śmierć księdza Piotra jest dla ciebie zabawna? To ja ci też przypierdolę w łeb i powiem, że mi się nudziło, śmiejąc się wniebogłosy! Módl się skurwielu, aby twoje alibi się potwierdziło. Teraz ja wychodzę, ty zostaniesz odprowadzony do aresztu.
 Rafał wyszedł z pokoju przesłuchań. Od razu zaczepił go Tomek.
 Tomek: nie przesadziłeś trochę na końcu przesłuchania?
Rafał: nie wiem, o co ci chodzi.   Matka ofiary coś ci powiedziała, co może nam się przydać?
Tomek: nic.
Rafał: a ten potencjalny trop z seminarium?
Tomek: no właśnie.... zapomniałem go poruszyć.
Rafał: nie no , kurwa, Tomek, brawo! Zapomniałeś być może o najważniejszej kwestii! Tylko skończony nowicjusz mógłby tak postąpić!
 W tej samej chwili dostrzegł przechodzącą obok Justynę.
Rafał:  chociaż ty powiedz, że coś masz na temat naszej ofiary, czy też Piekarowskiego.
Justyna: zaraz się za to zabieram, nie zdążyłam nic sprawdzić.
Rafał: ludzie,  kurwa, co jest z wami?  Pracujecie od dzisiaj w tym wydziale ?! To są podstawowe rzeczy i one powinny być na starcie zrobione!
 Skierował swoje kroki do biura. Po dotarciu do pomieszczenia, zrezygnowany, ruszył w kierunku kuchni, gdzie zrobił sobie kawę. Po chwili, przyszedł tam również Tomek.
Tomek: Rafał, co się dzieje?
Rafał: nic, zajmij się tym, co masz do zrobienia.
Tomek: Rafał, ślepy nie jestem.
Rafał: Anka miała dziś wyjść ze szpitala, ale musi zostać dłużej w szpitalu.
Tomek: dlaczego?
Rafał: jak tylko skończyłem rozmawiać z dyrektorem szkoły, zadzwonił do mnie Darek. Powiedział, że Anka miała zapaść dziś rano, nie wiadomo, czy przeżyje. Nie mam żadnych wieści do teraz....
Tomek:   Rafał, idziemy  do jakiejś  knajpy coś zjeść, celem odwrócenia myśli i wyciszenia emocji. W nich  nic nie zdziałamy profesjonalnie.  Weźmiemy ze sobą Justynę.
Rafał: no dobra, a co na to Stary?
Okazało się, że ich rozmowie przysłuchiwał się od samego początku szef wydziału.
Stary: a Stary zrozumie. Idźcie.  Panie Rafale, proszę tylko o wieści dotyczące stanu zdrowia Ani, jak tylko, będzie coś wiadomo.
Rafał: oczywiście.
Stary: szef też musi być czasem człowiekiem. Macie wolne do piętnastej.
                                                        Ciąg dalszy nastąpi...