niedziela, 28 września 2014

Zanim będzie za późno II

                                           Niedziela, 7:10
Komenda.
Sebastian: jedna rzecz mi nie pasuje w tym wszystkim.  Skąd mogli wiedzieć o nadajnikach?  Skąd mogli też wiedzieć o nas?
Aśka: możliwości są dwie.  Pierwsza z nich  jest taka, że jesteśmy pod obserwacją, druga z kolei jest taka, że  muszą skądś czerpać informacje. Nie wiem, jakiś podsłuch, czy też   rodzice porwanego coś chlapnęli nieświadomie komuś? Ale z drugiej strony nie wydaje mi się to prawdopodobne, no bo jednak kochają swoje dziecko. Także bardziej prawdopodobna jest dla mnie wersja z podsłuchem.
Sebastian: możesz mieć rację. Zrobimy przeszukanie domu Smalińskich pod kątem pluskiew i innych niespodzianek.
Aśka:  chcesz szukać owadów w ich domu?
Sebastian: Aśka, pluskwa to inaczej podsłuch.  Sama o tym dobrze wiesz...
Aśka: a  jak noc?
Sebastian: z tego co mówił Tomasso, to długa i bezowocna.  Ile mamy czasu na przygotowanie nowego okupu?
Aśka: niecałe 6 godzin. Do 13.
Sebastian: zrobimy tym razem tak. Przygotowaniem okupu zajmiemy się tym razem nie w domu Smalińskich lecz na komendzie. Nie sądzę, aby stąd mieli jakieś dojścia. Rodzice Piotrusia nie dysponują taką kasą, także musimy wrzucić fałszywki. Najgorsze jest jednak to, że mamy niestety do czynienia z zawodowcami...
Aśka: właśnie.
Sebastian:  idę do starego po zgodę na przeszukanie, a ty  wezwij ekipę.
8:15. Po wyrażeniu zgody przez starego, ekipy W27 rozpoczynają przeszukanie domu Smalińskich.
 Aśka: i co, macie coś?
 Mariusz: czysto, nic nie ma póki co.
Aśka: a  u ciebie Seba?
Sebastian: czysto.
Mariusz: tu coś jest!
Aśka: kurwa mać, cały czas byliśmy na podsłuchu! Jebani zawodowcy.
 W tej samej chwili   podeszła do niej matka porwanego chłopca.
matka: pani komisarz,  nie wiem czy to ma jakiekolwiek znaczenie, ale jest coś, czego wam nie powiedziałam.
Aśka:  coś ważnego, pani Doroto?
matka: myślę, że tak. Piotruś nie jest synem Wiktora.
Aśka: dlaczego dopiero teraz nam o tym pani mówi?
matka: nie myślałam, że to ma znaczenie.  Odgrażał się, że zabierze nam Piotrusia. Mąż go   pogonił ostatnio. Poznałam się z Wiktorem, gdy Piotruś miał   może trzy miesiące.
Aśka: a jak nazywa się  biologiczny ojciec Piotrusia?
matka: Dario Genovese.  Chodziłam z nim do liceum, gdzie jeszcze zostaliśmy parą. Potem poszliśmy na te same studia, no, a pod ich koniec urodził się Piotruś. Dario zostawił mnie gdy tylko dowiedział się o ciąży. Obiecałam sobie, że wychowam go samotnie, no, ale spotkałam Wiktora, który prowadził już firmę farmaceutyczną. I w ten sposób zostaliśmy wspólnikami. Potem zakochaliśmy się w sobie i wzięliśmy ślub dwa lata temu.
Aśka:  dobrze. A gdzie mieszka ten Dario Genovese?
matka: Kawalerowicza 35.  Dogadacie się z nim bez problemu. Perfekcyjnie włada polskim.
Aśka: pojedziemy do niego.
9:00. Dom w którym mieszka Dario Genovese.
Aśka:  Seba, chyba nikogo tu nie ma. Panie Genovese, jest pan tu?
Sebastian: chyba nikogo nie ma.  Rozdzielmy się.
Aśka: jasne.
Rozdzielili się. Początkowo jednak niczego nie znaleźli.
Aśka: Sebastian!!!
Sebastian: Aśka, masz coś?
Aśka:  znalazłem Genovese. Ma ranę postrzałową  brzucha. Wzywaj pogotowie!
 Seba wezwał pogotowie.
 10:45. Rozpoczyna się przygotowanie okupu na komendzie.
Aśka:  podsumowując, mamy 135 minut do detonacji,  Genovese w szpitalu walczy o życie, a nawet nie wiemy kto stoi za porwaniem.
Sebastian: a może Dario Genovese nie miał nic wspólnego z porwaniem?
Aśka:  nie sądzę.
Sebastian: ale ja sądzę. Przyjmijmy wariant, że Dario Genovese  brał udział w porwaniu. To po co walczyłby teraz o życie? Porywacz chciał się pozbyć wspólnika? Drugi wariant, jaki założyłem, jest taki, że Genovese nie ma nic wspólnego z porwaniem, a  ten jego postrzał nie ma nic wspólnego z naszą sprawą.
Aśka: się okaże.
Justyna: nie uwierzycie, ale mamy ekspertyzę balistyczną broni. Wynika z niej, że Genovese sam do siebie strzelał. Także punkt dla ciebie, Seba.
Sebastian: ty to Aśka za to, byś posadziła chyba pół miasta. Sherlock Holmes w spódnicy się znalazł.
  Aśka: tylko po co Genovese miałby to robić? Miał wszystko, żonę, dom, dzieci...
Sebastian: w tym jedno nieślubne. Dżasta, technicy znaleźli   jakiś list pożegnalny?
Justyna:  z tego co wiem, to nie.
Sebastian: a Adze i Bartkowi jak idzie?
Justyna: radzą sobie. Powtarzamy operację z nadajnikami?
 Sebastian:  tak, tylko tym razem inne miejsca.  Zaryzykujemy trochę. Najgorsze jest jednak to, że naszym przeciwnikiem jest czas. Do 13:00 zostały już tylko dwie godziny z hakiem. Poza tym, gdzie mamy przekazać ten okup?
Aśka:  godzinę temu  Smalińska dostała telefon z dokładną lokalizacją okupu.  Jest  to     przed  restauracją  Kojot.
Sebastian: cholera. Nawet nie wiemy kto to może być. Wszyscy dotychczasowi podejrzani się wykluczyli.
Aśka: no właśnie.
 Agnieszka: słuchajcie, torba już gotowa.  Możemy się zbierać.
13:10. Po przekazaniu planu rodzicom porwanego chłopca, Aśka i Sebastian czekają  pod restauracją Kojot na  przekazanie okupu porywaczowi. Matka porwanego chłopca zostawiła go w umówionym miejscu, jednak porywacz nie zjawia się  po okup.
Aśka: Wszyscy na pozycjach?
Jedynka: Jedynka na pozycji.
Dwójka: Dwójka tak samo.
Trójka: Trójka na pozycji i melduje gotowość do akcji.
Sebastian: dobrze, że Smalińscy pojechali do domu, bo byłby tu niezły sajgon.
Aśka: dokładnie, sam widziałeś jacy byli zdenerwowani.
Jedynka:  tu jedynka. Od strony zachodniej widzę obiekt, który zmierza w kierunku miejsca przekazania okupu. Co robić?
Aśka: nic nie róbcie! On nas doprowadzi do dziecka.   Są AT-ecy?
 Jedynka:  nie.  Anka z Rafałem potrzebowali ich do akcji.
Aśka: kurwa. Dobra, poradzimy sobie bez nich.
Mężczyzna w kapturze podjął okup i wsiadł do swojego auta. Miał zaklejone tablice rejestracyjne. Długo krążył po mieście, jakby upewniał się, że nikt go nie śledzi. Po niecałej godzinie doprowadził ich do swojej kryjówki. Wyciągnął telefon i gdzieś zadzwonił.
 mężczyzna:   mamy w końcu tą forsę.  Jak dzieciak?
kobieta:  żyje.  Siedzi związany.
mężczyzna:  Smalińscy się spisali na medal. W końcu stracą to, co ja straciłem!
kobieta: teraz przyjedź  do mnie.
 Wyszedł z kryjówki i wsiadł do swojego samochodu. Komisarze wraz ze wsparciem dyskretnie podążali za nim.  Okazało się, że porywacz doprowadził ich do opuszczonej fabryki.  Usadowili się nieopodal  budynku.
Aśka: wchodzimy!
 Bartek: policja, gleba!
  Kobieta wyjęła broń , ale Aśka odpowiedziała strzałem w jej kierunku.  Tymczasem, mężczyzna skorzystał z sytuacji i rzucił się do ucieczki.  Strzelał też do  Seby i chłopaków, jednak ich nie trafił. W końcu jeden z pocisków trafił mężczyznę.  Upadł.
Sebastian:  jesteś aresztowany pod zarzutem porwania.
 mężczyzna:   niczego nie żałuję! Przez tych skurwysynów,  straciłem robotę,  żona ode mnie odeszła, zabierając dziecko! Musiałem ich ukarać! Gówniarz i tak  za chwilę  zejdzie!  Ładunek został uruchomiony zanim mnie zgarnęliście!
Sebastian: więc odpowiesz za zabójstwo. Aśka, zgłoś się!
 Aśka: no zgłaszam się, co jest?
Sebastian: uciekajcie stamtąd! Za chwilę fabryka wyleci w powietrze!
Aśka: cholera. Uciekajcie stąd! To zaraz wybuchnie! Szybko!
Wszyscy rzucili się do ucieczki.Po chwili nastąpił wybuch...
                                             Wyrok:
 Bartosz Chełstowski za porwanie, wymuszenie okupu, zabójstwo oraz narażenie na śmierć wielu osób  został skazany na  dożywotnie pozbawienie wolności.
 Katarzyna Kolejska   za współudział w porwaniu i zabójstwie została skazana na 15 lat pozbawienia wolności.
Krystian Bażant za wzięcie zakładnika i jego postrzelenie został skazany na 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat.
Dario Genovese zmarł jeszcze tego samego dnia.  W toku śledztwa okazało się, że przyczyną jego samobójstwa były zarówno problemy zawodowe jak i małżeńskie.
 Dorota i Wiktor Smalińscy  oddali swoje udziały w firmie farmaceutycznej wspólnikom.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

czwartek, 25 września 2014

Zanim będzie za późno

                                 Sobota, 6:15
Aśka: hej. Myślałam, że to mamy 2 dni wolnego.
Sebastian: uwierz mi, że ja też. Mamy nową sprawę. Porwanie czteroletniego  chłopca.
Aśka:  gdzie  mamy jechać?
Sebastian: Wielańska 23.
 Po około dziesięciu minutach byli już  w domu rodziców porwanego dziecka.
matka: państwo są z policji?
Aśka tak.
 Weszli do środka.
 ojciec: to jest Piotruś.  Błagamy was, znajdźcie go, my mamy tylko jego!
Sebastian: zrobimy wszystko co w naszej mocy.  Proszę nam powiedzieć, kiedy doszło do porwania?
ojciec:  we wtorek żona poszła po syna do przedszkola, gdy tam dotarła, Piotrusia już nie było.
Sebastian: czyli jak dobrze zrozumiałem, to  od porwania Piotra, minęły już cztery  dni. Dlaczego  wezwaliście nas dopiero teraz?
matka: baliśmy się. W czwartek  rano zadzwonił do nas jakiś facet. Głos miał taki pogrubiony. Powiedział, że chce dziesięciu tysięcy złotych, które mieliśmy dostarczyć  wczoraj o 18:00.  Zrobiliśmy to, ale jak się później okazało, kasę wziął sobie jakiś menel.
Sebastian: świetnie. Zrobimy tak:  któreś z państwa będzie cały czas w domu, na wypadek gdyby zadzwonił porywacz z kolejnym żądaniem okupu. W domu oprócz nas, będzie jeszcze dwóch naszych asystentów,  a ponadto założymy podsłuchy na wszystkie państwa telefony.
matka: dobrze, będziemy oboje w domu. Jesteśmy na urlopie.
Aśka: jak państwo sądzą, kto mógłby stać za porwaniem Piotrusia?
ojciec:    prowadzimy z żoną i dwoma przyjaciółmi firmę farmaceutyczną.  Osiem miesięcy temu zwolniłem jednego z pracowników,  gdy odkryłem, że handluje nietestowanymi lekami.
Aśka: a jak się ten były pracownik nazywa?
matka: Krystian Bażant.
Sebastian: a gdzie on mieszka?
ojciec: Jagiełły 28A/9.
 8:20. Komisarze nie zastali Krystiana Bażanta w domu. Postanawiają pojechać do pubu, który od niedawna prowadzi wraz ze znajomym.
 Aśka: policja. Chcemy porozmawiać z panem Krystianem Bażantem.
wspólnik: Krystian zaraz przyjdzie.  Zamówiliśmy nowy sprzęt. O przyszedł, Krystek, policja do ciebie.
 Na widok komisarzy, Krystian wziął  jedną z pracownic na zakładniczkę.
Bażant: rzucajcie te spluwy  albo zabiję  ją!
 Aśka: Krystian, rzuć to.  My chcemy tylko pogadać.
Bażant: rzucacie broń i wychodzicie kurwa stąd!
 Mężczyzna strzelił w kierunku zakładniczki. Aśka ''odpowiedziała'' strzałem w jego kierunku, jednak trafiła w ścianę. Seba pobiegł za Bażantem, który  wybiegł przez zaplecze.
Sebastian: stój, policja! Stój! Stój, bo strzelam! [ strzelił w powietrze]
 Bażant wyciągnął broń i strzelił w jego kierunku. Seba odpowiedział mu tym samym. Trafił.
Bażant:  karetkę wezwij, człowieku...
Sebastian: gdzie dostałeś? E tam, ramię tylko. Przeżyjesz.
Bażant: karetkę, kurwa!
  12:20. Aśka przesłuchuje Krystiana Bażanta.
Aśka: postrzeliłeś kobietę, strzelałeś do mojego partnera.
Bażant: życiowego?
Aśka: z pracy.   Jesteś podejrzany o porwanie  syna  Doroty i Wiktora Smalińskich. Co robiłeś we wtorek między 13:00 a 15:00?
Bażant:    byłem  w hipermarkecie. Kamery to mogą potwiedzić.
Aśka: może i tak. Jesteś zatrzymany do czasu wyjaśnienia twojego alibi.  Rysiu, wyprowadź  go.
15:40. Dom rodziców porwanego chłopca.
matka: znalazłam ten list dwie godziny temu.
Sebastian: to dlaczego dopiero teraz pokazała go pani  naszym asystentom?
matka: bałam się o syna..
Aśka: kobieto do jasnej cholery!   Utrudniasz nam, a my chcemy odnaleźć twojego dzieciaka żywego i zdrowego. Chcesz aby się właśnie cały i zdrowy odnalazł? Chcesz?! No to nie utrudniaj do jasnej cholery! Seba, co to za list?
Sebastian: PROSZĘ TYLKO O PIENIĄDZE, A TY MI DAJESZ POLICJĘ.   DZISIAJ O 22:00  MASZ DOSTARCZYĆ W PARKU MIEJSKIM 70000 ZŁOTYCH. TYM RAZEM KILKA RAZY WIĘCEJ NIŻ POPRZEDNIO. JEŚLI ZOBACZĘ  GLINY, ZAPEWNIAM CIĘ, ŻE TWÓJ SYNALEK BĘDZIE WYGLĄDAŁ JAK PO RANDCE Z RZEŹNIKIEM!
ojciec: nie będziecie tam z nami jechać!  Nie chcę  dostać za kilka dni syna w trumnie!
Aśka: panie,   pojedziemy tam z wami i złapiemy tych popieprzonych porywaczy, ale musi pan z nami współpracować.  Chce pan aby sprawcy porwania zostali ukarani? No chce pan ?!
ojciec: chcę...
Sebastian: mają państwo takie pieniądze?
ojciec: tak...
19:45. Dom  Smalińskich.
 Trwa przygotowywanie okupu.
Aśka:   oprócz pieniędzy w torbie będą też nadajniki. Aby zminimalizować ryzyko ich wykrycia przyszyjemy je tam.
ojciec: dobrze. Co mam robić?
Aśka:   podłoży pan te pieniądze z żoną , a potem   wejdziecie do jednego z naszych nieoznakowanych aut. Wszystko obserwujemy  z naszego samochodu.  Tomasz, jak tam nadajniki?
 Tomek: przyszywamy je z Dżastą. Będzie ich siedem.
  Aśka: tylko się  nie pokłujcie igłą...
Tomek: możesz być o nas spokojna. Jesteśmy mistrzami w tym fachu.
Aśka: tego nie kwestionuję.
Tomek: idź krzyżóweczki porozwiązuj, a nie stoisz nam nad głowami jak jakiś kat..
Sebastian:  zdenerwowani?
matka: a pan nie byłby zdenerwowany na naszym miejscu?
Sebastian: byłbym.
ojciec: więc skończ pan kłapać tym zasranym dziobem jak nawiedzony..
21:55 Park miejski.
Sebastian: jak mnie słychać?
Tomek: na 5. I uprzedzam, że jesteśmy na pozycjach.
Sebastian: ok. Wchodzicie na wyraźny rozkaz Aśki. Coś spartolicie, ponosicie za to surową odpowiedzialność. Nie chciałbym być w waszej skórze...
Aśka: panie Smaliński, dochodzi  dziesiąta. Może pan iść.
 Smaliński  wysiadł ze swojego samochodu i ruszył w kierunku ławki. Położył tam pieniądze. Zgodnie z planem operacji, ruszył w kierunku swojego auta. Po chwili   podszedł  tam jakiś facet.
Tomek: stój, policja! Gleba!
 Facet strzelił do niego, wziął kasę i wsiadł na motor, którym przyjechał.
Sebastian: Aśka, jedź za nim! Ja zobaczę co z naszym bohaterem..
 Aśka  wsiadła za kółko. Seba pobiegł w kierunku Tomka.
Sebastian: Tomek, jesteś cały?
Tomek: tak,  strzelił tylko w telefon.
Sebastian: do reszty ciebie już farfoclu jeden pieprzony pojebało ?!   Ryzykujesz życiem porwanego dziecka,  wychodzisz jak jakiś za przeproszeniem pierdolony kowboj  bez rozkazu, a potem  pozwalasz jak jakaś panienka mu odjechać z hajsem!   Miłego tłumaczenia się przed starym.
Tomek: Seba, przepraszam, wiem, ze nawaliłem.
Sebastian: nie mnie kurwa przepraszaj, tylko  rodziców porwanego chłopca!
23:10. Aśka wraca do domu Smalińskich.
Sebastian: i co?
Aśka: pościg zakończył się fiaskiem.  Zwiał z okupem.
Sebastian: świetnie, po prostu świetnie.
Aśka: a jak Tomek?
Sebastian: fizycznie nic mu się nie stało, ale  stracił telefon. Poza tym tłumaczy się teraz u starego.
Aśka: tym razem mu się to należało.  Oduczy się wyskakiwać jak Filip z konopi bez rozkazu..
Sebastian: no dokładnie..
 W tej samej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.
Agnieszka: pójdę otworzyć.
Sebastian: idź, tylko uważaj na siebie.
Agnieszka: możesz być o mnie spokojny.
 Wyszła przed dom. Ujrzała pod garażem dużą kopertę. Bez wahania podniosła ją i weszła do środka.
 Aśka: widziałaś kogoś?
Agnieszka: nie, prysnął.  Pod garażem znalazłam tylko to.
Aśka otworzyła to. Była tam rękawiczka należąca do dziecka.
matka: jest tam coś jeszcze?
Aśka: nie, tylko ta rękawiczka.
 W  tej samej chwili zadzwonił telefon.  Bartek coś porobił w laptopie i zezwolił matce na odebranie rozmowy.
- Dorota Smalińska, słucham?
- Macie mnie za debila?  Wiem, że macie policję. Powiem więcej, wasz plan się nie udał, przejrzałem was od razu. Znalazłem te wasze siedem nadajników. Myśleliście, że jesteście tacy sprytni? No, ale nie dzwonię po to. Chcę wam powiedzieć, że zegar tyka. Jeśli do godziny trzynastej nie dostanę  500000 złotych, to  wysadzę miejsce, w którym przetrzymuję dzieciaka.  Nie żartuję!
                                                 Ciąg dalszy nastąpi...

niedziela, 7 września 2014

Nieskończona sprawa II

13:30. Komenda.
Aśka: jest tu kto ? Ani żywej duszy na tej komendzie..
 Agnieszka: Asia? hej!
Aśka: działo się coś pod moją nieobecność?
Agnieszka: Rafał został  aresztowany około 11:00. Jest podejrzewany o zabójstwo Artura Kłosińskiego. Niestety przeciwko Rafałowi świadczą właściwie wszystkie ślady.   W jego mieszkaniu znaleziono palec Kłosińskiego oraz nóż, którym go wycięto. Oprócz tego, w aucie Rafała znaleziono pełno śladów po zmytej krwi na tylnej kanapie, a do tego na miejscu zbrodni pistolet, z którego zastrzelono Kłosińskiego i jeszcze był on na Rafała zarejestrowany , a na dobicie zgłosił się świadek, przy pomocy którego stworzono portret zabójcy. To był portret Rafała.
Aśka: to faktycznie nieciekawie. A gdzie pozostałych wcięło?
Agnieszka: Rafał w areszcie,  Seba i Ania poszli na lunch,  Tomek i Bartek  zostali wysłani na tygodniowe  szkolenie, a Justyna  wzięła dzień wolnego, bo musiała zawieźć swoją mamę do sanatorium. Także wszystko na moich barach.
Aśka:  to nie zazdroszczę. Pomóc ci w czymś?
Agnieszka:  przestań, nie będę cię wykorzystywać.
Aśka:   jak uważasz.
Agnieszka: oficjalny?
Aśka: oficjalny.  Dzisiaj jeszcze wolny dzień, ale  chcę  zaległości nadrobić, więc biorę akta i idę do domu.
                               W tym samym czasie.
Wydział Spraw Wewnętrznych. Rozpoczyna się przesłuchanie Rafała.
Zawistowski: przeklęty ten wasz wydział coś. W ciągu  niecałych dwóch lat już trzy osoby od was przesłuchiwałem...
 Rafał: może po prostu klątwa jakaś nad nami ciąży?
Zawistowski: nie chcesz może adwokata? Łatwiej byłoby ci się bronić.
Rafał: poradzę sobie bez papugi.
Zawistowski: co robiłeś w niedzielne popołudnie?
Rafał: byłem za miastem.  Musiałem odpocząć.
Zawistowski: i nikt tego nie zaświadczy.   O której wróciłeś?
Rafał: około 19:00.  Potem siedziałem całą noc w domu.
Zawistowski: tak, ale przedtem zabiłeś Artura Kłosińskiego i potem wróciłeś do domu. Przeciwko tobie świadczą wszystkie dotychczasowe dowody. Niejaka Prakseda Kreślińska obciążyła cię tak, że jesteś po uszy w szambie.
Rafał: najwidoczniej coś się jej pomyliło...
Zawistowski: a może to tobie się coś pomyliło? Może nie byłeś za miastem jak twierdzisz, tylko na  Wińskiej 21D/10?
Rafał: nie widziałem się z Arturem już przez cztery lata.  Mam to udowadniać?
Zawistowski: nawet pewnie nie masz jak. Kiedy zauważyłeś kradzież prywatnej broni?
Rafał: w poniedziałek rano.  Nic więcej nie powiem.
Zawistowski: twój wybór. Tobie  jednak radziłbym jeszcze raz sobie to  wszystko przemyśleć. Wyprowadzić!
Rafał został odprowadzony do aresztu.
18:20. Komenda.
Ania: hmmm, tak sobie myślę, może wypadałoby pogadać z tymi  ''pomagierami'' Rafała?
Sebastian: niezbyt rozumiem..
Ania: Rafał mówił, że sprząta u niego w domu czasami syn jego kolegi ze swoją dziewczyną.
Sebastian: no dobra, ale gdzie mamy ich szukać? Nie mamy żadnych nazwisk ani adresów.
Ania: nie martw się.Poprosiłam o to Tomasza.
Sebastian: i tak nic nie ustali...
Ania: pesymista.
Tomek: mam coś dla was. Ten syn tego kolegi Rafała nazywa się  Krzysztof  Osalin. Nie dotarłem jeszcze do jego dziewczyny.
Ania:  chociaż trochę ruszyliśmy się z miejsca. A adres masz?
Tomek: tak. Złotogórska 38.
Ania: ok, dzięki Tomek. Widzisz, Seba, więcej wiary na przyszłość w naszego Tomasza.
19:30.  Seba pojechał do domu, w którym mieszka Krzysztof Osalin.
Sebastian: dzień dobry wieczór. pan Osalin?
Osalin: tak, a państwo w jakiej sprawie?
Sebastian: ważnej. Szukamy  pana syna, Krzysztofa.
Osalin: siedzi w pokoju.  Proszę wejść. Pan prowadzi śledztwo w sprawie Rafała?
Sebastian: prowadzę.
Po dwóch minutach  był już w pokoju Krzysztofa.
Sebastian: Krysztof Osalin?
Krzysztof: tak.
Sebastian: to ty wraz ze swoją dziewczyną sprzątasz czasami u Rafała?
Krzysztof: owszem.  Słyszałem już o całej sprawie.
Sebastian: miałeś klucze do jego domu?
Krzysztof: tak. Sam je dał.
Sebastian:  teraz jest podejrzewany o zabójstwo. W jego domu znaleziono dowody go obciążające.
Krzysztof: najwidoczniej to zrobił.
Sebastian: ja cię kurwa proszę, nie denerwuj mnie. Obaj dobrze wiemy, że ktoś  mu te dowody podrzucił. Chciałbym też porozmawiać z twoją dziewczyną. Jak się ona nazywa?
Krzysztof:  nic panu nie powiem.
Sebastian: jak się nazywa?
Krzysztof: Wiktoria.
Sebastian: a  na nazwisko jakoś ma?
Krzysztof: ma, ale nie licz na to, że ci zdradzę.
Sebastian: nie pomagasz mi. Trudno, i tak wiem, że to ty. Jeszcze tu wrócę.
Krzysztof: to sobie wracaj...
                     Środa, 9:40
Ania: dzisiaj o 14:00 wypuszczają Rafała. Zgłosiła się do nas sąsiadka Rafała, która twierdzi, że widziała jak ktoś wnosił do  jego domu zakrwawiony nóż i jakieś zawiniątko.
Sebastian:  totalni amatorzy.
Ania: no dokładnie. Ta sąsiadka nazywa się Beata Kler.  Rafała uratowało też to, że  w całym domu były jego odciski palców oraz to, że nie było ich na tych podrzuconych rzeczach.
Sebastian: a Tomasso coś ustalił nam jeszcze?
Ania: nic.
Tomek: mam coś jeszcze. Odciski na nożu  należą do młodego Osalina.
Ania: no to jedziemy go zatrzymać!
11:00. Dom znajomego Rafała.
Osalin: państwo  do Krzyśka? Nie ma go, polazł gdzieś.
Sebastian: a wie pan gdzie?
Osalin: nie wiem. Nie spowiada mi się.
Ania: panie Osalin, bez owijania w bawełnę. Sądzimy, że to pana syn wrabia Rafała w zabójstwo Artura Kłosińskiego.
Osalin: ale dlaczego miałby to robić? Przecież Artur jest, to znaczy był przyjacielem  naszej rodziny! Tak samo jak Rafał, do jasnej cholery!
Ania: na pewno pan nie wie, gdzie Krzysztof może być?
 W tej samej chwili rozległ się dźwięk alarmu samochodu  Arkadiusza Osalina.
Osalin: to moje auto. Pójdę wyłączyć alarm.
Ania: pójdziemy z panem.
Poszli.  Osalin wyłączył alarm. Nim zdążyli wejść do domu, ktoś oddał w ich kierunku trzy strzały. Jeden z nich trafił Arkadiusza w brzuch. Ania zajęła się mężczyzną, a Seba pobiegł za uciekinierem.
Sebastian: stój policja!  Stój, bo strzelam! [ strzelił w powietrze]   Stój, mówię!
 W jego kierunku powędrował kolejny strzał. Seba nie pozostawał mu dłużny.  Ruszyli w kierunku  pobliskiego lasku.  Policjant stracił z oczu młodego Osalina.  Błąkał się, poszukując go. W pewnej chwili   padł na ziemię. Okazało się, że to młody  Osalin go przewrócił i wytrącił mu broń z ręki. Rzucił ją daleko  przed siebie. Z własnej broni, wycelował w Sebastiana.
Osalin: na kolana, psie!
Wykonał polecenie.
Sebastian: Osalin, zastanów się, co ty chcesz zrobić...
Osalin: zamknij się!
 Kopnął go w plecy. Seba opadł na ziemię.  Krzysztof podszedł do niego i chciał go zakuć w jego kajdanki. Los jednak nie był za nim. Gdy Osalin chwycił jego rękę, drugą ręką Seba wyprowadził cios w twarz. Mężczyźnie wypadła broń z ręki, co ułatwiło Sebie jego aresztowanie.
Sebastian: jesteś aresztowany pod zarzutem zabójstwa oraz próby dwóch innych zabójstw.
13:50. Komenda.
Ania:  Arkadiusz Osalin przeżyje. Kula  trafiła go  w brzuch, ale nie stracił za dużo krwi, a ty jak tam? Wszystko w porządku?
Sebastian: tak.  To co, idziemy przesłuchać  młodego Osalina?
Ania: ja to zrobię.  Ty pojedziesz odebrać Rafała z aresztu.
Sebastian: jasne, szefowo.
Ruszył w kierunku wyjścia. Ania  rozpoczęła przesłuchanie.
 Ania: Osalin, twoja sytuacja nie jest do pozazdroszczenia. Chcę tylko abyś o tym wiedział. Postrzeliłeś własnego ojca, usiłowałeś zabić policjanta, zabiłeś jeszcze Artura Kłosińskiego. Krzysztof, przyznaj się.
Osalin: ale to nie ja zabiłem Kłosińskiego.
Ania: Wiktoria?
Osalin: tak.  Strzeliła mu w łeb, a ja  odciąłem mu ten palec i wrzuciłem go oraz ten nóż do mieszkania Rafała.
Ania: dlaczego to zrobiłeś? Przecież nie miałeś motywu.
Osalin milczał. Ania spojrzała na niego. Jego ręce drżały.
 Ania: to Wiktoria zabiła Kłosińskiego?
Osalin: tak...
Ania: gdzie ona jest?
Osalin: nie wiem. Wczoraj urwał mi się z nią kontakt.
Ania: załóżmy, że ci wierzę. Przede wszystkim, powiedz jeszcze jak ona ma na nazwisko.
Osalin: Jagielewicz. Wiktoria Jagielewicz.
Do pokoju przesłuchań wszedł Tomek i powiedział coś do Ani na ucho.
Ania: o cholera... Powiadomię o tym Sebę i Rafała.
                     W tym samym czasie.
Seba i Rafał są w drodze powrotnej do komendy.
Seba: i jak tam po nocce w areszcie?
Rafał: nie przypominaj mi nawet o tym. Chyba nikomu już nie zaufam.
Sebastian: nie przesadzaj.  Wiemy już przynajmniej, kto chciał cię wrobić.
Rafał:  uśpili moją czujność. Nawet nie wiem jak ta Wiktoria ma na nazwisko.
Sebastian: Jagielewicz.  Dowiedziałem się od informatora.
Rafał: nic mi to nie mówi.  Może ten informator zadzwoni znowu do ciebie z jakimiś rewelacjami?
Sebastian: zadzwoni.
 W tej samej chwili zadzwonił telefon Seby. Odebrał.
- No co jest, Anka? No wracam do komendy. O cholera, gdzie mam jechać? Ok, ta na Źródlanej?  Dobra, też tam jedź, spotkamy się.
Rozłączył się.
Rafał: co jest?
Sebastian: Wiktoria Jagielewicz  wzięła trzech  zakładników i zabarykadowała się w stacji benzynowej.
Rafał: kurwa mać..
14:40. Stacja benzynowa.
 Sebastian: Rafał, dzwonił Tomek  przed chwilą. Dwa lata temu Wiktoria Jagielewicz zmieniła nazwisko. Przedtem nazywała się Jagiela.
Rafał: coś mi to mówi..
Sebastian: owszem. To była jedna z twoich pierwszych spraw w naszym wydziale. Jeszcze nie pracowałeś wtedy z Anką. Prowadziłeś ją w 2000 roku.   Chodziło o zabójstwo  czterdziestoletniej  kobiety. Pomimo tego, że mieliście podejrzanego, to dostałeś z góry polecenie o umorzeniu sprawy.
Rafał: no już pamiętam.  Wiktoria Jagiela vel Jagielewicz  uparcie twierdziła, że  winnym zabójstwa jej matki był niejaki Dariusz Marus.
Sebastian: owszem.  To nie jest przypadkowa stacja benzynowa. To zaplanowane działanie - Marus pracuje właśnie tu. To jednak nie wszystko.  Prakseda Kreślińska była podstawiona. Tak naprawdę nazywa się ona  Beata  Bruszewska. Jest to kuzynka Wiktorii Jagielewicz. Została już ona zagrnięta przez patrol policji.
Rafał: że co kurwa?!  Anka, jak wygląda sytuacja?
Ania:  Jagielewicz nie chce z nikim rozmawiać.  Postrzeliła ochroniarza i nie pozwala go wyprowadzić.
Rafał: świetnie...
45 minut później. Komisarze są nadal pod stacją benzynową.
negocjator: zgodziła się wypuścić zakładników, ale Rafał masz  wejść do środka.
Rafał: idę. W razie czego, ją zdejmijcie.
Wszedł do środka. Od razu wycelował w nią pistolet.
 Wiktoria: Rafał Kopacz - wielki policjant,  który spartaczył sprawę zabójstwa mojej matki! Rzucaj broń.
Rzucił broń.
Rafał: Wiktoria, wypuść ich.  Tego ochroniarza musi opatrzeć lekarz.
Wiktoria: jeszcze czego! Zmiana planów, komisarzu.  Sam się podłożyłeś i sam wybierzesz  narzędzie zbrodni. Reflektujesz nóż czy pistolet?
Rafał: Wiktoria, zastanów się, co ty chcesz zrobić. Artura już zabiłaś, po co ci druga ofiara?
Wiktoria: Artura zabiłam, bo potrzebny był truposz do realizacji planu mojej zemsty!   Dlaczego spartaczyłeś sprawę mojej  matki ?! Celowo to zrobiłeś!
Rafał: Wiktoria,  posłuchaj mnie.  Nie umorzyliśmy tej sprawy z własnej woli.  Dostaliśmy odgórne polecenie. Nie mogliśmy się sprzeciwić!
Wiktoria: kłamiesz!
 Strzeliła do jednego z zakładników.  Był to Dariusz Marus - podejrzewany o zabójstwo matki Wiktorii.
 Wiktoria: wiesz, jak to jest, szukać zabójcy  swojej matki na własną rękę, bo policja ma to  w dupie? Gówno wiesz! Bo sam jesteś psem!   I za chwilę padniesz martwy! Jakieś życzenie przed śmiercią?
Rafał: Wiktoria,  on za to odpowie, a sprawa śmierci twojej matki zostanie ponownie rozpatrzona.
Wiktoria: teraz nie ma już to dla mnie za dużego znaczenia.  Sama go znalazłam i sama wymierzyłam sprawiedliwość. Ty już też nie jesteś mi do niczego potrzebny.
 Wycelowała broń w jego głowę. Rafał nie miał szans na  jakąkolwiek ucieczkę, a jego  pistolet był za daleko. Chwilę po tym, jak wypowiedziała ostatnie słowa, padł strzał. Wiktoria osunęła się na podłogę.  Do stacji weszła Ania.
Ania: Rafał, wszystko w porządku?
Rafał:  nic mi nie zrobiła, jeśli o to ci chodzi. Bywało lepiej...
Wyrok:
Wiktoria Jagielewicz, za zabójstwo Artura Kłosińskiego, wmanewrowanie Rafała w jego zabójstwo, tworzenie fałszywych dowodów, oraz napad na stację benzynową została skazana na 25 lat pozbawienia wolności.
Krzysztof Osalin za  dwukrotne usiłowanie zabójstwa i tworzenie fałszywych dowodów został skazany na 13 lat pozbawienia wolności.
Beata Bruszewska  została skazana na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata.
Sprawa zabójstwa  Grażyny Jagieli została ponownie rozpatrzona.  Dariusz Marus został skazany za zabójstwo na karę 25 lat pozbawienia wolności.
 Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Nieskończona sprawa

                                        Poniedziałek, 7:35
Ania: szefie, ale to nie jest możliwe.
stary: też w to nie wierzę, jednak to jest zgłoszenie. Pomijam to, że anonimowe, ale jednak muszę to zweryfikować. Rafał zaraz będzie.
Sebastian:   znamy się z Rafałem już 10 lat i wiem, że to nie on.
stary: panie Sebastianie, nie słuchał mnie pan.  Jestem pewien, że Rafał nikogo nie zabił, ale muszę niezależnie od tego czy chcę czy nie to sprawdzić.
20 minut później. Komisariat.
Rafał: to jest jakiś żart? Prima Aprilis jest 1 kwietnia...
stary:  bardzo bym chciał aby to był żart, panie Rafale.  Niestety muszę odsunąć pana od obecnie prowadzonego śledztwa w sprawie porwania Zosi Lipiec.  Nie mam wyboru.
Rafał: szefie, ale ja tego nie zrobiłem.
 Do biura wszedł Tomek.
Tomek: mam już to zgłoszenie z centrali. Telefon był o 6:19.
 stary: dobra, puszczaj je.
 Asystent puścił nagranie. Jego treść była następująca:
-  Wydział Śledczy, słucham.
- Posłuchaj mnie! Rafał Kopacz to morderca!  Zabił faceta, strzelając mu w głowę!
- To są poważne oskarżenia. Jest pani pewna?
- Tak! Posłuchaj do cholery! Ten wasz Rafał jest mordercą!
- Jak się pani nazywa?
- nieistotne. Aresztujcie go zanim jeszcze  kogoś skrzywdzi. Ślady znajdziecie w jego domu.
 Tomek:  no i to na tyle.
 stary:  skąd dzwonił?
Tomek:  budka telefoniczna na Budzińskiego. Posłałem tam Bartka, ale nie znalazł w niej żadnych odcisków.
Rafał: i co teraz?
stary:  przestań pytać jak jakiś nowicjusz.  Sprawdzimy  twój dom i samochód. Nie mogę wykluczyć, że włamał się nawet do twojego auta. Tak na wszelki wypadek.
8:30. Dom Rafała.
 Mario:  nie wiem jak znajdujesz czas na sprzątanie.
 Rafał:  czasami sam coś ogarnę, niekiedy sprząta u mnie  syn mojego kumpla ze swoją dziewczyną.
 Bartek:  Anka, zobacz co znalazłem.
Ania: o cholera...
Jej oczom ukazał się zakrwawiony palec oraz nóż, którym prawdopodobnie go  wycięto.
 Do pokoju wszedł drugi z techników.
technik: Rafał, sprawdziliśmy twoje auto. Masz sporo śladów zeschniętej krwi na  tylnej kanapie.
Rafał: kurwa mać.
Ania: Rafał,  ty wiesz, że to za dobrze nie wygląda.  Narzędzie zbrodni w twoim domu,  krew w aucie.
Rafał:  no tak. Sprawdźcie   do kogo należy ta krew. Może  znajdziemy tego kogoś w bazie.
 12:15. Komenda.
  Ania: Rafał, jest już decyzja z góry. Nie możesz prowadzić też tego śledztwa.  Postanowili, że  na chwilę obecną odpowiadasz z wolnej stopy ale nie angażujesz się w żadne śledztwa.  No i jesteś też pod obserwacją poza komendą.
Rafał: super. Jak ja kurwa mam udowodnić to, że to nie ja to zrobiłem?!
Ania: Rafał, ja z Sebą to wyjaśnimy.  Zaufaj nam.
  W tym samym czasie do biura wszedł jakiś facet.
 facet: dzień dobry.  Chciałem zgłosić zaginięcie mojego przyjaciela.
Ania: oczywiście. Pana godność?
facet: Grzegorz Dżuma.
Ania:  wspomniał pan o jakimś zaginięciu. O co chodzi?
Grzegorz:  od wczoraj nie mam kontaktu z przyjacielem.  Dzwonię do niego, ale nie odbiera.
Ania:  proszę podać  nazwisko tego przyjaciela i adres.
Grzegorz: Artur Kłosiński, Wińska 21D/10.
Rafał: proszę powtórzyć nazwisko.
Grzegorz: Artur Kłosiński. Mieszka on na Wińskiej 21D/10. To wszystko?
Ania: tak.
 Wyszedł.
Ania: znasz go?
 Rafał:   przyjaciel z młodości.
Ania: to ty byłeś kiedyś młody?
 Rafał:  nie. Zawsze byłem starym stetryczałym padalcem.
 13:20.  Ania i Seba pojechali do domu Artura Kłosińskiego.
Ania: a co wy tu wszyscy robicie?
policjant: mamy ciało. Ofiarą jest  Artur Kłosiński, 37 lat.
Ania: cholera. Jest już Adam?
policjant: właśnie robi oględziny. A, zapomniałem wam powiedzieć. Dostaliśmy zgłoszenie od niejakiego Krzysztofa Orlina.  Siedzi  w kuchni.
Ania: dzięki. Porozmawiam z  nim.
Sebastian: jasne.
Ruszył w kierunku zwłok.
Adam: hej Seba.  Kiedy wraca Aśka?
Sebastian: jutro powinna już być. Co mamy?
Adam:  dwa strzały w głowę.  Po śmierci  odcięto mu palec serdeczny.
 Sebastian: cholera.  Mario, zabezpieczyć mi ten pistolet.
Mariusz:    zrobi się.
Sebastian: a właśnie. Kiedy nastąpił zgon?
Adam:   wczoraj, ale nie sądzę, aby leżał tu dobę.  Orientacyjnie mogę podać, że leży tu od  20-22 godzin.
Sebastian: czyli zginął  wczoraj między 15 a 17?
Adam: no mniej więcej tak  jakoś to idzie.  Postaram się na jutro o raport z sekcji zwłok.
Sebastian: miło  byłoby gdybyś zrobił go już dzisiaj.
Adam: postaram się, ale  nie lubię obiecywać.
Sebastian: najwyżej zrobisz wyjątek...
       W tym samym czasie.
listonosz: ja już wiele widziałem, ale nigdy jeszcze nie znalazłem trupa...
 Ania:  kiedy go pan znalazł?
listonosz:  około 12:30.  Miałem dla niego przesyłkę.  Pukałem, dzwoniłem przez jakieś 10 minut. W końcu coś mnie skusiło aby wejść do środka.  Tam w salonie...
Ania: spokojnie. Potem zadzwonił pan po nas?
listonosz:   to chyba jest oczywiste.  Mogę już iść?
Ania: no dobrze. Może pan iść.
 15:40. Komenda.
Ania: jest już ekspertyza balistyczna broni.  Rafał, broń z której zabito Kłosińskiego  była na ciebie zarejestrowana.
Rafał: ktoś mi ukradł broń, którą trzymam w mieszkaniu. Do komendy biorę zawsze tą służbową, a prywatna zostaje.
 Ania: to czemu nic nam wcześniej nie powiedziałeś o tej kradzieży? Rafał, spójrz na to racjonalniej.   Nie masz alibi, nie powiedziałeś nam wszystkiego, a na dodatek przeciwko tobie   świadczą dotychczasowe ślady - palec i nóż,którym  go wycięto Kłosińskiemu, znaleziona na miejscu zdarzenia broń, którą go zabito i okazuje się jeszcze, że jest ona zarejestrowana na ciebie! Ty wiesz jak to wygląda?
 Rafał: Anka, ty weź pomyśl logicznie. Gdybym miał kogoś zabijać, to   zrobiłbym to po cichu i z broni która nie jest zarejestrowana! Musiałbym być jakimś pojebem aby zabijać Kłosińskiego ze swojej broni. No, ale cóż, ty już wydałaś wyrok.
Wyszedł z biura. Po drodze potrącił Tomka, który niósł jakieś akta do archiwum. Skutkowało to tym, że  spadły one na podłogę i wszystkie papiery się rozsypały.
Tomek: Rafał, co jest?
Rafał: dajcie mi już kurwa wszyscy spokój.
  18:30.  Ania, Rafał i Sebastian usiłują wytypować podejrzanego.
 Ania: Rafał, przypominasz sobie coś? Może był to ktoś szczególny  w ostatnim czasie?
Rafał: do głowy przychodzi mi jedynie Rosłan.  Wysłał mi ostatnio kilka listów z pogróżkami.
Ania: to jest kolejna rzecz, o której nam nie powiedziałeś. Jest jeszcze coś?
Rafał:  wszystko już wiecie.
Ania: mam nadzieję.
20:45.   Ania i Seba pojechali do domu Aleksandra Rosłana.
Ania:  dobry wieczór. Szukamy Aleksandra Rosłana.
żona: Alek, uciekaj, psiarnia!
 Mężczyzna rzucił się do ucieczki. Wybiegł na ogród, jednak potknął się o   konar i się przewrócił.
Ania: Rosłan, chcieliśmy tylko pogadać.
Rosłan: ja nic nie zrobiłem.  Nic.
Ania:  będziesz miał czas na ułożenie wersji wydarzeń.
Sebastian: głowa nisko.
Zamknął  tylne drzwi, po czym wsiadł do samochodu.
23:20. Komenda. Trwa przesłuchanie  Aleksandra Rosłana.
 Ania: Rosłan, wiemy o tym, że groziłeś naszemu koledze. W zabójstwo Artura Kłosińskiego pewnie też go wrabiasz.
Aleksander: pewnie.   Aresztujecie niewinnego człowieka tylko po to aby wam wykrywalność wzrosła.
Ania: od zarzutu zabójstwa być może i jesteś niewinny,  ale wyrok za groźby karalne masz tak jak Komorowski jest prezydentem.
 Aleksander: niezbyt rozumiem..
Ania: pewny.  Dlaczego zabiłeś Kłosińskiego? Tylko dlatego aby  niewinny policjant, który cię aresztował trafił za kratki ?!
Aleksander: nie.  Ty kobieto powinnaś już szydełkować a nie w policji pracować.
Ania:  dobra, to może inaczej. Co robiłeś   wczoraj między  15 a 17?
Aleksander: nieistotne.  I jestem niewinny.
Ani: dobra,  proponuję ci układ. Przyznasz się do gróźb, a postaram się abyś nie dostał wyroku.
Aleksander: nie będę przyznawać się do czegoś, czego nie zrobiłem!
Ania: twój wybór.
 Ruszyła w kierunku drzwi.
Aleksander:  a ty gdzie idziesz?
Ania: szydełkować.
                          Wtorek, 8:30
Komenda.
 Ania: hej Tomek. Jest już Seba?
Tomek: tak. Siedzi od 6:30.  Papierkowa robota.
Ania:  dzięki.
Weszła do biura.
 Ania: hej Seba.  Mamy świadka.
Sebastian: jakiego świadka?
Ania: niejaka Prakseda  Kreślińska.
Sebastian: znów jakiś moher...
  Jak na zawołanie do biura weszła kobieta. Była może koło trzydziestki.
Prakseda: dzień dobry.
Sebastian: dzień dobry.
Prakseda:   ja jestem sąsiadką Artura Kłosińskiego.  Widziałam chyba  tego waszego zabójcę. Wszedł może w niedzielę około 15:00 do środka, wywiązała się awantura i padły ze dwa strzały. Potem wszystko ucichło.
Sebastian: jak on wyglądał?
Prakseda: łysy. Miał może 35 lat.
 Ania: czy to był on?
Pokazała jej zdjęcie Rafała, jednak nie było ono najlepszej jakości.
Prakseda: nie jestem pewna.
Ania: to pozostaje nam stworzyć portret. Seba, dzwonisz po rysownika!
Dwie godziny później, komenda.
 Portret pamięciowy jest już gotowy. Teraz nie było już żadnych wątpliwości. Gdy Prakseda wyszła,  komisarze się z nim zapoznali.
Ania: przecież to jest Rafał.
Sebastian: ja pierdolę...
 Do biura wszedł Rafał.
Rafał:  co wy macie takie miny?
Sebastian: jest portret pamięciowy prawdopodobnego zabójcy. Rafał, to jest twój portret.
 W tej samej chwili, w drzwiach pojawiło się dwóch mężczyzn.
 Zawistowski: Wydział Spraw Wewnętrznych. Jerzy Zawistowski i  Bartosz Relikt. Pan Rafał Kopacz?
Rafał: tak. We własnej osobie.
 Zawistowski: jest pan aresztowany pod zarzutem zabójstwa Artura Kłosińskiego. Proszę oddać  służbową broń i legitymację...
                                                   Ciąg dalszy nastąpi....

niedziela, 17 sierpnia 2014

Lekarz z powołania II

                                           Sobota, 9:15
Do samochodu komisarzy dopiero teraz wsiadła jakaś postać.
 kobieta: przepraszam, ale  dopiero teraz wróciłam z dyżuru.   Halina Kleks. Jestem pielęgniarką w tym szpitalu.
Ania: poznaję panią, minęliśmy się.
Halina:  nie chciałam mówić przy ludziach ze szpitala, aby nie wyjść na osiedlową plotkarę.  Wystarczy, że Malinowska już nią jest.
Ania: pani Halinko, do rzeczy.
Halina: właśnie.    W szpitalu traktowane to było jako tajemnica poliszynela, ale Palewski nie był wcale taki idealny.  Jako lekarz był naprawdę świetny, ale takie błędy jak z matką tej Chwast zdarzają się nawet najlepszym.  Prywatnie z kolei, miał romans z jedną ze studentek medycyny.
Ania: a jak nazywa się ta studentka?
Halina: Małgorzata Zgniłek. Pani komisarz, a zębów to ona ma więcej niż niejedno kółko różańcowe...
Rafał: a gdzie możemy znaleźć tą Małgorzatę Zgniłek?
Halina: adres.  Gdzieś miałam zapisany.  Gwiaździsta 23.
Rafał:   to wszystko?
Halina: tak. Do widzenia.
Kobieta wysiadła z auta.
Rafał: jaki to był adres?
Ania: pamięci do adresów, to ty nie masz.  Gwiaździsta 23.
Rafał: dzielnica willowa. Cóż, bogaci żyją inaczej...
10:00. Gwiaździsta 23. To właśnie tutaj mieszka Małgorzata Zgniłek, kochanka zabitego.
Ania: chyba nikogo nie ma. Pani Małgorzato, jest pani tu ?
 Odpowiedziała jej cisza. W domu panował bałagan.
Rafał: rozdzielamy się. Ja biorę  na siebie pierwsze i drugie piętro.
Ania: ok. To mi został parter i piwnica..
 Rozdzielili się. Początkowo oboje niczego nie znaleźli.  Ania zeszła na dół po schodach do piwnicy. Ujrzała tam może z sześć pomieszczeń. Weszła do pierwszego  z nich znajdującego się na wprost. Był to  pokój, w którym znajdowało się łóżko,  bufet, wieża stereo , stół, kanapa oraz kominek. Komisarz wyszła z tego pomieszczenia.  Kolejne pomieszczenia na które natrafiła, były jedynie składowiskiem gratów.  Zostało jej już tylko jedno pomieszczenie. Jak się okazało, był to basen.  Zajrzała do środka basenu. Znajdowały się tam zwłoki kobiety. Prawdopodobnie była to Małgorzata Zgniłek.  Ubrana była jedynie w strój kąpielowy, a w pobliżu basenu, na jednym leżaku w rogu znajdowała się torebka.  Anka zawołała Rafała oraz telefonicznie wezwała ekipę. Nim Rafał zdążył wejść do  pomieszczenia z basenem, Ania  zaczęła  wertować torebkę. W portfelu znalazła zdjęcie Sebastiana Palewskiego i dowód osobisty. Sprawdziła go. Teraz nie było już żadnych wątpliwości. Ofiarą była właśnie Małgorzata Zgniłek.  Przeżyła jedynie 23 lata. Po około dwudziestu minutach przyjechali technicy oraz patolog, który od razu zabrał się za oględziny zwłok.
Adam: witajcie.
Ania: cześć. Co mamy?
Adam: klasyczne utonięcie.  Zgon nastąpił wczoraj około 21:00. Wnioskuję, że nawet nie  zauważyła, że ktoś wszedł do domu, gdyż  miała na uszach nałożone słuchawki, które ktoś zdjął po śmierci. Sądzę też, że zabójca wyjął  ofiarę z basenu, po czym wypompował wodę i zdjął jej słuchawki. Oczywiście więcej wam powiem po sekcji.
Rafał: ma się rozumieć.
Komisarze wyszli z domu  Małgorzaty Zgniłek.  Zaczepiła ich   sąsiadka kobiety.
sąsiadka:  a co tu tak dużo policji? Coś z Małgosią się stało?
 Ania: niestety tak. Znaleźliśmy jej ciało    godzinę temu.
sąsiadka: to taka dobra dziewczyna była. Nigdy z nią żadnych problemów nie było.
Ania: a właśnie, chcieliśmy powiadomić jej rodziców, ale w telefonie Małgosi nie znaleźliśmy  kontaktu  do nich.
sąsiadka: Małgosia ostro się pokłóciła z rodzicami. Chcieli, żeby  poszła na prawo, ale wybrała medycynę. Z tego co wiem, to mieszka z bratem, ale dużo pracuje .
Ania: a ma pani do niego jakiś namiar?
sąsiadka: mam jego wizytówkę. Proszę.
Ania: dziękuję. Przyda się..
 Sąsiadka poszła do domu.
Rafał: to co teraz?
Ania:   rozdzielmy się. Pojadę do Kingi Palewskiej, bo trzeba skonfrontować ją z informacjami, a ty weźmiesz na siebie brata  Małgorzaty.  Chyba, że chcesz się zamienić?
Rafał:  biorę brata na siebie.
Ania: ok. Jak zwykle, wybrałeś najłatwiejsze zadanie...
12:25. Rafał pojechał do firmy, w której pracuje Wojciech Zgniłek, brat Małgorzaty.
sekretarka: ale tam nie wolno wchodzić! Pan Zgniłek ma bardzo ważnego klienta!
Rafał: ja mogę wejść. Policja.
Wszedł do  biura  brata ofiary.
 Wojciech: a pan co tu robi? Mam ważnego klienta.
Rafał: policja.   Ja w sprawie pana siostry. To ważne.
klient:  to ja wyjdę. Zdzwonimy się później.
Wojciech: dobrze. Będziemy w kontakcie.
Klient wyszedł.
Wojciech: proszę  przejść od razu do meritum.
Rafał: pana siostra nie żyje. Niecałe trzy godziny znaleźliśmy w domu jej ciało.
Wojciech: kto jej to zrobił ?!
Rafał: prowadzimy śledztwo. Co pan robił w czwartek około 19 i wczoraj wieczorem?
Wojciech:  byłem w supermarkecie na Lipowej.
Rafał: dwa razy pod rząd?
Wojciech: tak. Człowieku, siostrę mi zabili, a ty mnie usiłujesz oskarżyć o jej zabójstwo..
Rafał: proszę wybaczyć, ale niestety tak musimy.  Oczywiście nie jest pan o to podejrzany. Wiedział pan, że pana siostra miała romans z Sebastianem Palewskim?
Wojciech: wiedziałem. O wszystkim sobie zawsze mówiliśmy. I uprzedzam pana kolejne pytanie, nie przeszkadzało mi to, gdyż widziałem, że Gosia była szczęśliwa.
Rafał: rozumiem, a gdzie mogę zastać waszych rodziców?
Wojciech: nie utrzymujemy z nimi żadnych kontaktów. Kontakt został zerwany, gdyż ja ani Gosia nie spełniliśmy ich chorej zachcianki odnośnie tego, abyśmy studiowali prawo. Przeprowadzili się gdzieś. Nie wiem gdzie, nie obchodziło nas to.
Rafał: dziękuję. To wszystko.
12:35. W tym samym czasie, Ania w dalszym ciągu rozmawia z Kingą Palewską.
 Kinga:  może pani jeszcze powie, że to ja zabiłam swojego męża i tą jego kochanicę...
 Ania: niczego nie sugeruję. Chcę tylko wiedzieć, gdzie pani była w piątkowy wieczór, bo na czwartek ma pani alibi.
Kinga:    byłam w hotelu. Wystarczy?
Ania: wystarczy. A wiedziała pani wcześniej o kochance pani męża?
Kinga: nie. Dowiedziałam się od pani. To wszystko?  Muszę rodzinę powiadomić o terminie pogrzebu.
Ania: tak, to wszystko. Proszę nie wyjeżdżać z miasta.
 17:00. Komenda.
 Tomek: dwie  sprawy. Alibi Marty Chwast potwierdziło się. Była u przyjaciółki na Zielonej,  kamera w pobliskim barze uchwyciła ją jak wchodzi do klatki, w której ona mieszka.
Rafał: no to prawdopodobnie, ktoś chciał ją w to zabójstwo wrobić.
Tomek: też tak sądzę. Kinga Palewska was okłamała. Nie była w  hotelu.
Rafał: ok. Martę Chwast trzeba wypuścić, a do Kingi Palewskiej pojedziemy sami.
Tomek: ok. Wysłać tam patrol?
Rafał: nie ma potrzeby. Tak sądzę.
17:40. Dom  Palewskich.
Kinga: to państwo?
Ania: jak widać. Możemy wejść?
Kinga: tak, proszę.
Weszli do salonu i usiedli na kanapie.
Kinga: przepraszam, ale muszę do toalety.
Rafał: proszę.
 Wyszła z pokoju i udała się na piętro.  Po chwili wróciła.
Ania: mamy do pani kilka pytań.
Kinga: nie ruszajcie się!  Wiem, że chcecie mnie aresztować.
Rafał od razu wyjął  pistolet. Ania chciała zrobić to samo. Wyciągnęła  rękę w kierunku kabury, w której trzymała broń. Nie było go tam.  Kobieta popełniła błąd, siedząc najbliżej do wyjścia z salonu.
Ania: Kinga, rzuć to.
Kinga: zamknij się. Wielka pani policjantka, która nie zauważyła tego, że zabrałam jej broń, wychodząc do toalety.  Rzuć to albo  rozwalę  policjantce łeb.
Wykonał polecenie.
Kinga: świetnie. Teraz kopnij ją  w kierunku drzwi wejściowych.
Kopnął broń.
Rafał: dlaczego zabiłaś Sebastiana i Małgorzatę?
Kinga: zabiłam tylko  Sebastiana. Dowiedziałam się, że ten skurwiel mnie zdradza!  W  przypadku rozwodu nie dostałabym  nic!
Ania: dostałaby pani, jednak gdyby sąd orzekł to z jego winy.
Kinga: zamknij mordę.
Rafał:  Kinga, wypuść ją.
Kinga: chciałbyś. Ona zdechnie, rozumiesz ?! Zdechnie!
Rafał: Kinga, zabiłaś już swojego męża. Kochankę pewnie też, bo nie uwierzę, że nie miałaś z tym nic wspólnego. Po co chcesz, więc popełniać trzecie zabójstwo?
Kinga: nie zabiłam tej kurwy, pomimo, że na to zasłużyła!
Rafał: to w takim razie, kto to zrobił?
Kinga: to już jest wasze zadanie.  Możesz pożegnać się z tą suką, jej czas już nadszedł.
Ania postanowiła działać.   Wstała i zaatakowała Palewską,ale jej nie doceniła, bowiem  kobieta odskoczyła i ogłuszyła Anię kolbą pistoletu. Jednak nie spodziewała się ataku Rafała, który od razu powalił Kingę na ziemię.
Kinga: zostaw mnie!
Rafał: jesteś aresztowana pod zarzutem zabójstwa męża i usiłowania zabójstwa policjantki. Ania, jesteś cała?
Ania: w jednym kawałku, dziękuję ci.
21:20. Komenda.
Tomek: Kinga Palewska mówiła prawdę. Na torebce Małgorzaty Zgniłek znaleziono odciski palców, ale nie były to odciski Palewskiej. Mam dla was jeszcze nagranie z marketu.
Rafał: to chodź je odpalić.
Tomek odpalił  na komputerze nagranie. Okazało się, że Wojciech Zgniłek okłamał Rafała. Był w supermarkecie, ale w czwartkowy wieczór. Przebywał tam od 19:00 do 20:10. Z kolei w piątek pojawił się w supermarkecie, ale  zaraz po tym jak wszedł od razu wyszedł. Wsiadł do swojego samochodu i odjechał.
Rafał: ten gościu mnie okłamał.
Tomek: dokładnie. Dopiero teraz dali nam nagranie z monitoringu.
 W tej samej chwili do biura wszedł Wojciech Zgniłek.
Ania: dobry wieczór.
Wojciech: dobry wieczór. Okłamałem was.
Rafał: wiemy o tym.
Wojciech: ale nie przyszedłem w tym celu aby wam o tym powiedzieć.  Chcę przyznać się do winy. To ja zabiłem Małgosię.
Rafał: dlaczego to zrobiłeś?
Wojciech: bo to pojebana suka była!   W dzieciństwie zawsze  wszystko dostawała to co miała, a ja..., a ja musiałem zawsze na swoje pracować!
Ania: ale to jeszcze nie był powód do tego, aby ją zabić!
Wojciech: właśnie, że był!  Niczego nie żałuję! Słuchała muzyki na słuchawkach, stała w wodzie i opierała się o basen.   Wszedłem do niej.  Przewróciłem ją tak, że opadła na dno. Podniosłem ją i ustawiłem przed basenem. Potem wypompowałem wodę.   Włożyłem ją do tego basenu z powrotem. Jeszcze wtedy oddychała.
Ania: a ty  ją zostawiłeś samą i postanowiłeś nie udzielać jej pomocy. Jesteś...
 Zgniłek przerwał jej wypowiedź.
Wojciech: nie zniosę więzienia, rozumiecie ?! Nie zniosę!
Wyciągnął nóż i nim komisarze zdążyli podbiec, wbił go sobie w klatkę piersiową.
Ania: Tomek, wzywaj pogotowie.
Rafał:  Wojciech, mów do mnie!  Nie zasypiaj! Nie zasypiaj, kurwa, słyszysz?! Nie zasypiaj!
Ania:  Tomek, co z tym pogotowiem ?!
Wyrok:
Kinga Palewska za zabójstwo męża, groźby karalne, wzięcie Ani jako zakładniczki i usiłowanie jej zabójstwa została skazana na dożywocie.
Wojciech Zgniłek  zmarł po przewiezieniu do szpitala.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

środa, 13 sierpnia 2014

Lekarz z powołania

             
                                        Czwartek, 19:15
Ania: co ty  taki przybity od rana?
Rafał: nawet nie pytaj. Nie chcę o tym gadać.
Ania: jak chcesz. Będziesz chciał pogadać, to wiesz, że możesz zawsze ze mną pogadać.
Rafał: dziękuję, ale teraz nie chcę.
Ania: oczywiście. Nie naciskam.
 W tym samym momencie słychać było dwa strzały.   Ania wysiadła  z auta, a Rafał ruszył w pościg za zabójcą.
 Rafał:  Do wszystkich jednostek, ścigam czarne Audi A3 o numerach KR 11777, powtarzam, ścigam zielone, tfu.. jakie zielone, czarne Audi A3 o numerach KR11777. Postawcie blokady.
00: zrozumiałam, stawiamy.
20 minut później. Trwa pościg za zabójcą.
 Rafał: 00, widzicie go?
00:  zwiał.
Rafał: świetnie...
Komisarz wrócił autem na miejsce zbrodni. Trwały już oględziny zwłok.
 Ania: i co?
Rafał: zwiał. Coś wiemy o ofierze?
Ania: tak. Ofiara to Sebastian Palewski, 35 lat.  Chirurg.
 Rafał:  znałem go.   Robił kiedyś operację mojemu kumplowi.
Komisarze poszli do Adama.
 Adam: no witajcie.  Zginął od dwóch strzałów w klatkę piersiową i w czoło.  Strzały zostały oddane z bliskiej odległości.
Ania:  macie broń?
policjant: nie. Prawdopodobnie był to rewolwer.
21:10. Komisarze  pojechali  do domu ofiary.
 Rafał: dzień dobry, pani  Kinga Palewska?
 żona: tak, a kim państwo są?
Ania: jesteśmy z policji.  W środku pani powiemy, w jakiej sprawie przyszliśmy.
żona: no dobrze, wejdźcie.
 Weszli do środka.
 żona: w jakim celu przyszliście?
 Ania: bardzo nam przykro, ale pani mąż nie żyje. Został zamordowany dwie godziny temu.
żona: to niemożliwe. Kto mu to zrobił?
Ania: tego jeszcze nie wiemy. Jak pani sądzi, kto tak pani zdaniem mógłby za tym stać?
żona: jedynie przychodzi mi do głowy Marta Chwast. Odgrażała się Sebastianowi, że ją popamięta.
Ania: a  pani mąż coś jej zrobił?
żona:  zależy jak na to spojrzeć. Trzy lata temu doszło do operacji w wyniku której  zmarła matka tej Marty.  W trakcie tej operacji Sebastian popełnił błąd, który doprowadził do śmierci tej kobiety.
Ania: a wie pani może, gdzie ona mieszka?
żona: z tego co mi mąż mówił, to chyba na  Żywieckiej. Numer chyba siedemnaście.
Ania: a pani co robiła około 19:00?
żona:  byłam jeszcze w pracy. Jestem menadżerką  hotelu Shooting Star.
Ania: a ktoś może to potwierdzić?
żona: tak.  Rozmawiałam z recepcjonistkami w tym czasie.
Ania: dobrze. Sprawdzimy to.
                        Piątek, 8:50
 Ania i Rafał pojechali do domu Marty Chwast.
Marta:  czego ?!
Ania: policja. Zawsze pani tak wita gości. Możemy wejść?
Marta: wchodźcie, jeśli musicie..
 Weszli do środka.
 Rafał:   powiem wprost. Sebastian  Palewski nie żyje, a ty jesteś naszą podejrzaną.  Co więcej, miałaś motyw, gdyż Palewski źle wykonał operację twojej matki, która zakończyła się jej śmiercią.
Marta:  tak, to jest prawda. Nie żałuję tego skurwiela, więc płakać za nim nie będę, ale to nie ja go zabiłam.
Rafał: okaże się niedługo. Co robiłaś  wczoraj około 19?
Marta:  byłam u  przyjaciółki.
Rafał: adres tej przyjaciółki, poproszę.
Marta: Zielona 33D/84.
Ania: sprawdzimy to sobie.  Nie wyjeżdżaj z miasta, będziemy w kontakcie.
12:20. Szpital, w którym pracował Sebastian Palewski .
lekarz: pan Łapka zaraz będzie.
Ania: dobrze, poczekamy.
 Jak na zawołanie, do gabinetu wszedł ordynator szpitala, a   lekarz wyszedł.
ordynator szpitala:  to dla nas straszna wiadomość.
Ania: jak pan sądzi, kto mógłby stać za tym zabójstwem?
ordynator szpitala:  no, rywalizował   ostatnio z Markiem Szumlem  o   stanowisko ordynatora  oddziału. Wygrał go, a Szuml nie mógł się z tym pogodzić i w ramach protestu przestał przychodzić.
Ania: a gdzie on mieszka?
ordynator szpitala: Chełmońskiego 39.
Ania: a pan co robił wczoraj około 19?
ordynator szpitala: jestem podejrzany?
Rafał: bez obaw, to rutyna.
ordynator szpitala: byłem z żoną w domu.
Rafał: dobrze, to wszystko. Do widzenia.
35 minut później. Dom Marka Szumla.
Szuml:   skoro już weszliście, to powiedzcie chociaż czego chcecie.
 Ania: Sebastian Palewski został wczoraj zamordowany. Wiemy, że rywalizował pan z nim na tle zawodowym.
Szuml: to prawda.
Ania: a co pan robił około 19 wczorajszego dnia?
Szuml: yyy... ja...
Rzucił się do ucieczki. Rafał go złapał.
Rafał:  pogadamy na komendzie, bohaterze.
15:30. Komisariat na Kasztanowej.
Ania: jeszcze raz, co  pan robił  około 19 wczorajszego dnia?
Szuml:   byłem w szpitalu na Żoliborskiej.
Rafał: kłamstwo. Nie było cię w żadnym szpitalu.  Ordynator Łapka powiedział nam , że  rywalizowałeś z Palewskim  na tle zawodowym. W grę wchodził awans na ordynatora oddziału chirurgicznego. Palewski go zdobył, a ty musiałeś obejść się ze smaczkiem i w ramach protestu przestałeś przychodzić do roboty. Dodam więcej, że wczoraj po 19, spotkałeś się z  Sebastianem Palewskim, wycelowałeś do niego, strzeliłeś dwa razy w klatkę piersiową i czoło, po czym zwiałeś z miejsca zabójstwa, odjeżdżając  samochodem.
Szuml: i tu muszę cię zmartwić komisarzu. Sprzedałem swoje auto  miesiąc temu. Na  moim koncie bankowym jest  ślad po tej transakcji.
Rafał: dobra. Sprawdzimy to sobie doktorze śmierć, ale nadal nie masz alibi na czas zabójstwa Sebastiana Palewskiego. Jeszcze masz szansę się uratować. Powiesz nam więc, co robiłeś   wczoraj około 19? Dobrze ci radzę, żeby to były obiektywne fakty, a nie jakaś pierdolona ściema.
Szuml:   no dobra, byłem u kumpla. On się nazywa  Paweł Szumilewski i mieszka na  Kwiatowej 29 A/10.
Rafał: to już druga wersja. Sprawdzimy to sobie, a póki co, pierdzisz w pasiaki. Wyprowadzić!
Komisarze wyszli z pokoju przesłuchań.   Podbiegł do nich jeden z asystentów.
Tomek:    hej, mam coś dla was. Znaleziono broń z której zastrzelono Sebastiana Palewskiego. Odciski należą do Marty Chwast.
Ania: skąd ta pewność?
Tomek: była ona u nas notowana siedem lat temu  za pobicie.
Ania: dobra, dzięki. Pojedziemy do niej.
16:25.  Dom Marty Chwast.
Kobieta właśnie otworzyła furtkę w celu wejścia na teren posesji.
Marta: to państwo?
Ania: tak. Jesteś aresztowana pod zarzutem zabójstwa Sebastiana Palewskiego.
Marta rzuciła się do ucieczki. Wybiegła na ogród. Komisarze pobiegli za nią, ale szybko ją złapali, gdyż miała problem z płotem.
Rafał: leżysz!  Anka, wezwij radiowóz.
Ania: wezwany.
Po 10 minutach patrol policji zabrał Martę Chwast. Komisarze ruszyli w kierunku auta. Właśnie mieli wsiadać, ale Ania spostrzegła karteczkę za wycieraczką.  Wzięła ją i wsiadła do auta.
 Rafał: mandat za złe parkowanie?
Ania: nie. To list do nas.
Rafał: czytaj.
 Ania:  Mam dla was istotne informacje. Spotkajmy się jutro o 8:20 w  parku miejskim, tam wam wszystko wyjaśnię. Informator.
Rafał: to co  robimy?
Ania: głupie pytania zadajesz, Rafał. Oczywistą oczywistością jest to, że czekamy do tej 8:20. Swoją drogą, tylko to nam teraz zostało.
                                              Ciąg dalszy nastąpi...

sobota, 2 sierpnia 2014

Bez skrupułów III

                                    Środa, 9:00
Na komisariacie panowała żałoba z racji śmierci Tomka.  Wszyscy go lubili, jednak  tutaj nie było miejsca na lamenty - komenda musi normalnie funkcjonować, aby znaleźć morderców asystenta.   Wszyscy byli pewni, że to Tomek poniósł śmierć w wyniku detonacji, gdyż w aucie  znaleziono jego częściowo spaloną odznakę i dowód osobisty. Tymczasem do komendy zgłosiła się młoda dziewczyna.
Justyna:  tak, to my prowadzimy to śledztwo.
  Paulina: nie przedstawiłam wam się. Paulina  Brewińska.
 Justyna: masz coś dla nas konkretnego?
Paulina: zdecydowanie tak.   W zeszłym roku zostałam porwana  ze szpitala.   Przyjęli mnie tam na kilka dni na badania.
Sebastian: a potem, któregoś dnia,   weszła do twojej sali salowa, a po niej jakiś facet, który  przyłożył ci broń do głowy, po czym kazał zezwolić tej salowej na ucieczkę?
Paulina: dokładnie tak było.
Sebastian: to była ta salowa?
Wskazał jej zdjęcie  Marzeny Lisińskiej.
 Paulina: dokładnie tak. Trzymali mnie w jakimś opuszczonym domu,a po pewnym czasie wywieźli do lasu. Rozebrali do naga,  potem zgwałcili, a gdy... było już  po wszystkim, to zabrali mi wszystkie ubrania..
Zaczęła płakać.
Justyna: potrzebujesz przerwy?
Paulina: nie.  Zostawili mnie  nagą i tak chodziłam przez pół miasta, nie miałam nawet czym się zasłonić. Pomógł mi  taki jeden młody chłopak. Podjechał do mnie,  wsiadłam do jego samochodu. Zawiózł do swojego domu, dał mi coś zjeść, przenocował, po czym rano  podwiózł mnie do mojego mieszkania. Bardzo mi wtedy pomógł, a teraz jesteśmy parą.
Justyna: bardzo dobrze postąpił.   Ile tam było dziewczyn?
Paulina:  7
Sebastian: Paulina, a trafiłabyś do tego domu?
Paulina: tak. Pokażę wam, ale chciałabym aby to było dzisiaj. Chcę o tym spróbować zapomnieć..
 Sebastian: oczywiście.   Za godzinę tam pojedziemy.
12:20.   Opuszczone domy za miastem.
 Justyna: Paulina, który to dom?
 Paulina:  ten zielony.
Justyna: możesz już iść do samochodu.  Bardzo nam pomogłaś.
Paulina:   pójdę z wami.
Sebastian: lepiej będzie jak pójdziesz do auta.
Paulina: idę z wami!
Justyna: no dobrze, ale trzymasz się z tyłu. Pamiętaj o tym.
 Pięć minut później.  Dom w którym przetrzymywane były dziewczyny.
 Paulina: to tamte drzwi.
Wskazała na jedno  z pomieszczeń w piwnicy. Justyna weszła do środka. Ujrzała tam siedem kobiet.  Wszystkie rozmawiały po niemiecku. Na widok Justyny,  wszystkie kobiety zaczęły krzyczeć z przerażenia.
Justyna:   Ich bin Polizistin.  Sie müssen nicht Angst haben vor mir. [ Jestem policjantką. Nie musicie  się mnie bać. ]
 Elke:  Wo wir sind? Sind wir vielleicht in  Frankreich? [ gdzie my jesteśmy? We Francji?]
Justyna: Nein. Ihr  seid  in Polen.  Seid ihr neulich  in Frankreich  gewesen? [Nie. Jesteście w Polsce. Byłyście niedawno  we Francji?]
Elke: Ja,  wir sind dort vor vier  Tagen gewesen. [ Tak. Byłyśmy tam  cztery dni temu]
Justyna: Ok. Wir gehen  jetzt  draußen. Dort  wartet auf   uns mein  Freund  Sebastian.  Ihr könnt ihm vertrauen. [ Ok. Idziemy teraz na zewnątrz. Tam czeka  na nas  mój kolega Sebastian. Możecie mu zaufać.]
Elke:  Sind Sie  sicher? [ jest pani pewna?]
Justyna:  Ja.  Ich bin sicher.  Ihr seid schon ungefährdet... [  Jestem pewna. Jesteście  już bezpieczne.]
 W domu nikogo  oprócz przetrzymywanych kobiet nie było.
                         Czwartek, 10:00
Wszystkie kobiety złożyły już zeznania.
Agnieszka: słuchajcie!!! słuchajcie!!
Sebastian:  no co jest Aga? Cała komenda już cię usłyszała.
Agnieszka: Seba, Tomek żyje!  To nie jego spalili !
Sebastian: świetnie !  Zgaduję, spalili Moranowskiego.
Agnieszka: tak.  Tomek najprawdopodobniej został przez nich uprowadzony.
Sebastian:   kurwa mać.   Niezły horror.  Zamknęli usta  Lisińskiej i Moranowskiemu. Próbowano zabić informatora Justyny, porwali Tomka,  co dalej?
W  tej samej chwili zadzwonił telefon Justyny. Wyszła z biura, aby odebrać telefon. Po niespełna minucie wróciła.
  Justyna: ktoś chciał dobić Wiktora.
 20 minut później. Szpital.
Justyna rozmawia z lekarzem, a Sebastian poszedł do pomieszczenia z monitoringiem.
lekarz:  jest on w bardzo poważnym stanie.   Ktoś  majstrował przy aparaturze, a ponadto  wstrzyknął  jakieś świństwo panu Mawińskiemu.  Jesteśmy w trakcie badań nad tym, co to jest.
Justyna: rozumiem.   Wyjdzie z tego?
lekarz: najbliższe doby będą decydujące, nie mogę nic obiecać na słowo.
Justyna: dobrze. Proszę mnie informować o stanie jego zdrowia na bieżąco.
lekarz: będę.
 W tym samym czasie.
 Seba obejrzał już nagranie.
Sebastian: poprosiłbym   o to nagranie. Chciałbym  je zatrzymać.
ochroniarz: oczywiście. Proszę jednak oddać je do soboty, bo szefu wraca z urlopu i chce zobaczyć listę nagrań.
Sebastian: o to nie musi pan się martwić. Do widzenia.
16:30. Komenda.
  Bartek:  Seba,  mam coś dla ciebie.
 Sebastian: no?
Bartek: wiem już kto chciał dobić Wiktora Mawińskiego. Wpisuj w bazę  Sławomir Bobrzański.
Komisarz wpisał odpowiednie nazwisko.
 Sebastian: 37 lat, notowany za  zabójstwo ojczyma przed dziesięcioma laty, próbę gwałtu i kradzieży oraz napad na bank.  Kiedy wyszedł?
 Bartek: w połowie lipca zeszłego roku.
Sebastian:  czyli   zaraz po odsiadce  wpadł na pomysł stworzenia nowego procederu...
Bartek: dokładnie.
Sebastian: teraz przynajmniej coś mamy. Szkoda tylko tych biednych kobiet.
Bartek: co mam  robić?
Sebastian: ustal jego aktualne miejsce pobytu. On może doprowadzić nas do Tomka.
Bartek: pewnie. Zaraz się za to zabiorę.
Po kilku godzinach wrócił.
 Sebastian: trochę to trwało.
Bartek: bo nie było łatwo, ale się udało.
Sebastian: dobra, wezwij ateków. Weź też Agę, przydacie się.
Bartek: jasne.
23:30.  Paderewskiego 45. To tutaj najprawdopodobniej jest przetrzymywany Tomek.
Sebastian:  AT, wchodzicie.
 Atecy weszli. Seba i reszta ekipy weszli zaraz po nich.  W salonie wszyscy zgarnęli przestępców.
 Sebastian: gdzie on jest?!
Pokazał  Bobrzańskiemu zdjęcie Tomka.
 Sebastian: no mów kurwa, gdzie on jest!
Bobrzański: gówno ci powiem!
Seba uderzył go w twarz kilka razy.
- a teraz ?! Gdzie on kurwa jest?!
 Bobrzański: przywiązany do najbliższych torów. Za 13 minut   będzie jechał pociąg. Nie zdążycie ! Hahaha!
Sebastian: bierzcie mi to ścierwo  z oczu.   Justyna, idziemy!
 Bartek z Agnieszką wyprowadzili mężczyznę, a  Seba z Justyną wyruszyli w poszukiwaniu torów.
 Justyna: o której miał iść ten pociąg?
Sebastian: 23:45.
Justyna: kurwa, żadnych torów tu nie ma.
Sebastian: tam!
Justyna: mamy jeszcze  cztery  minuty. Idziemy!
Ruszyli w kierunku torów. Okazało się, że jeden z członków Bobrzańskiego go pilnował.
Sebastian: rzucaj to!
 koleś: zabiję tego psa!  Wycofajcie się!
 Justyna: nie pogarszaj swojej sytuacji!  Odłóż broń, porozmawiajmy!
koleś: rozmawiamy teraz. Wsiadacie w samochód i odjeżdżacie. Liczę do trzech. Raz!
Słychać już było dźwięk pociągu w oddali.
 Justyna: puść go!
Koleś: powiedziałem, że macie kurwa rzucić broń?! Dwa! Dobra, sami tego chcieliście. Zajebię go przed przyjazdem pociągu.
  Sebastian: trzy!
 Strzelił w jego kierunku. Mężczyzna upadł i nie dawał oznak życia. Seba wezwał pogotowie, a Justyna usiłowała  rozwiązać Tomka. Pociąg był już coraz bliżej.
 Justyna: kurewsko mocno go przywiązali.
Sebastian:  damy radę.
  Rozwiązali Tomka na ostatnią chwilę.
 Sebastian: nic ci nie jest?
 Tomek: wszystko ok. Dzięki za tą ostatnią chwilę.
  Wyrok:
Za    zabójstwo Marzeny Lisińskiej i  Michała Moranowskiego, zmuszanie kobiet do prostytucji, porwania kobiet,  pozbawienie wolności połączone ze szczególnym udręczeniem, kierowanie grupą przestępczą   oraz usiłowanie zabójstwa Wiktora  Mawińskiego sąd skazał Sławomira Bobrzańskiego na dożywotnie pozbawienie wolności.
 Członkowie  gangu  Sławomira Bobrzańskiego otrzymali wyroki od 15 do 25 lat pozbawienia wolności.
 Ernest Szala został zastrzelony w trakcie akcji odbijania Tomka.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

piątek, 25 lipca 2014

Bez skrupułów II

 Nie przedłużając,  dzisiaj  świętujemy 4 rocznicę założenia tego bloga. Mam nadzieję, że waszym zdaniem potencjał moich scenów jeszcze  jest, a nie uleciał bezpowrotnie.  Z tego miejsca chciałbym  podziękować kilku osobom, a konkretniej:  qwerty95, magnez, Be17 oraz Sniegu. Dziękuję, że czytacie moje wypociny.   Teraz przechodzę do scena.
-----
 13:20. Szpital.
 Bartek: co z Wiktorem?
 Justyna:  dostał 4 kule w plecy, dwie pozostałe utkwiły w progu.
Bartek: a jakie są rokowanie lekarzy?
Justyna: nie dają mu zbyt wielkich szans.  Jeśli przeżyje, to jest 70% prawdopodobieństwa, że wyląduje na wózku.
Bartek: kurwa mać.  On chyba musiał coś więcej wiedzieć.
Justyna: też tak sądzę.
                            Poniedziałek, 14:30
Czwarty dzień śledztwa. Komisariat na Kasztanowej.
Sebastian: no hej Aśka.   Kiedy wracasz?  Za dwa tygodnie? Świetnie.  A jak się trzymasz? To bardzo dobrze. Czekamy tu wszyscy na ciebie.  Trzymaj się. A ! Justyna cię pozdrawia.
Zakończył rozmowę.
Justyna: i co u Aśki?
Sebastian: wraca za dwa tygodnie.  Miesiąc temu wystąpiła do starego o drugi miesiąc wolnego.
 W tej samej chwili do biura wszedł Tomek.
 Tomek:  młoda dziewczyna do was przyszła.  Twierdzi, że ma coś dla was bardzo istotnego.
Sebastian: wpuść ją do nas.
 Asystent  wyszedł na chwilę z biura. Poszedł do wspomnianej kobiety.
Tomek: zapraszam, proszę tutaj.
               ****
 Kinga:   Kinga Olesińska.   Mam dla was coś bardzo ważnego.
 Justyna: słuchamy.
Kinga: wiem kim jest ta uprowadzona dziewczyna.  Ona się nazywa Patrycja Kowalewska, uciekła im. Razem uciekłyśmy..
Justyna: im?  Komu?
Kinga:   trzy miesiące temu zostałam porwana ze szpitala. Miałam  badania, ale jestem z   niedużej miejscowości pod miastem, więc przyjęli mnie na trzy dni.
Justyna:  jak wyglądało twoje porwanie?
 Kinga:  było to popołudnie.   Do mojej sali weszła salowa.  Po chwili wszedł jakiś zamaskowany facet.   Wziął mnie na zakładniczkę i kazał salowej pozwolić na ucieczkę. Potem  ją ogłuszył. Nie było świadków, bo  jakieś operacje były w tym czasie. Krzyczeć też nie mogłam, bo mnie zakneblował.
  Sebastian:    a jaki to był szpital?
Kinga: na Starogardzkiej.
Justyna: a była to może ta salowa?
 Pokazała jej zdjęcie ofiary.
Kinga: dokładnie ta sama.
 Justyna: wspomniałaś, że cię gdzieś trzymali. Pamiętasz może gdzie to było?
Kinga:  nie pamiętam, przepraszam....
 Sebastian: a chociaż jakiś taki najmniejszy szczegół?
Kinga:    jeden z tych zbirów utykał na prawą nogę.
Sebastian: a widziałaś twarz któregoś z porywaczy?
Kinga: nie.  Wszyscy mieli kominiarki.    Oni nas gwałcili i zmuszali do prostytucji.  Może was zdziwi to, że tak spokojnie o tym mówię, ale    już się pozbierałam dzięki wsparciu przyjaciół i psychologa.
Sebastian: uważamy, że powinnaś mieć ochronę. To są bardzo niebezpieczni ludzie. Dziękujemy ci. Bardzo nam pomogłaś.
18:30. Justyna i Sebastian  podsumowują dotychczasowe ustalenia.
Justyna:   oba porwania rozegrały się na terenie szpitala.
Sebastian:  no tak, ale jedna rzecz mi nie pasuje.  Do sali z której porwano Kingę    weszła nasza ofiara, a ponadto w pokoju lekarskim był Moranowski.  Kamery potwierdziły wszystko co mówiła Kinga.
Justyna: tylko zadziwiające jest też to, że przy tych dwóch porwaniach nie było ochroniarzy.
Sebastian:  akurat wtedy były zadymy przed szpitalem. Nasz porywacz zawsze wychodził drugim wyjściem.
Justyna:  zajebiście.
Sebastian: a Moranowski nie powiedział nam nic na dodatek  o porwaniu Kingi  Olesińskiej.   Nie wiem, może on też jest w to w jakimś stopniu zamieszany?
Justyna: być może..
Sebastian:  na podsłuch zgody nie będzie, bo to tylko domysły, a na dodatek za słaby materiał dowodowy. Podeśle się Bartka  pod szpital, żeby obserwował Moranowskiego 24h na dobę. Chociaż...
 Justyna: zakładamy pluskwy wbrew procedurom?
Sebastian:  tak chyba będzie najlepiej...
                                   Wtorek, 7:30
 Piąty dzień śledztwa. Bartek obserwuje szpital.
Zadzwonił jego telefon. Od razu odebrał.
 Bartek: no cześć Paulina. Wiem, że nie wróciłem do domu, ale musiałem zostać całą noc w robocie.  No, nudna obserwacja.   Dzisiaj lub jutro ci to wynagrodzę, bo jak znam życie, to  jeszcze coś mi wlepią.  Bardzo cię przepraszam. Tak, wiem, że wczoraj była rocznica. Proszę, nie gniewaj się.
W tej samej chwili Moranowski wyszedł ze szpitala.  Pojechał do domu. Bartek cały czas podążał za nim.  Zatrzymali się pod domem Moranowskiego. Gdy lekarz miał wejść do domu, ktoś go zaatakował. Bartek wyjął broń.
Bartek : policja!   Zostaw go !
 Mężczyzna podszedł do niego i wytrącił mu broń z ręki. Właśnie miał uderzyć asystenta, ale   Bartek  go sprawnie obezwładnił.
Bartek: szeroko nogi, szeroko ręce! Szerzej, kurwa powiedziałem! Szerzej!
mężczyzna: spierdalaj psie.
Bartek wyjął telefon i wezwał radiowóz.
- hej, tu Bartek.   Przyślijcie mi radiowóz na   Chełmońskiego . Jest zatrzymany delikwent. Dobra, dzięki.
 8:40. Komenda.
Bartek pojechał na komendę, a Tomek zajął się obserwacją Moranowskiego.
Agnieszka:  kawy?
 Bartek: poproszę.
Agnieszka: to zrób mi też przy okazji.
 Bartek: yyy.. to ja już nie chcę.
Agnieszka: wiedziałam.  Słyszałam, że uratowałeś życie Moranowskiemu.
Bartek: wiesz, chciał go bić, to   zainterweniowałem. Chciał nawet i mnie uderzyć.
Agnieszka: damski bokser. A, właśnie. Bartek, mam prośbę, sprawdzisz w bazie jednego kolesia dla Ani i Rafała?  Ania mnie o to poprosiła, ale   w międzyczasie Adam przyniósł  raport z sekcji zwłok Marzeny Lisińskiej. Jeszcze jedno, koleś nazywa się Bogdan Proteza.
Bartek: pewnie, sprawdzę.
Agnieszka: dzięki, kochany jesteś. Dostaniesz za to ogromną kawę.
Bartek: dziękuję.
Agnieszka: to idę. Wrócę do 10 minut.
 Wyszła.  Bartek został sam w pokoju asystentów.
 Bartek: dlaczego ona powiedziała ...damski bokser?
 10 minut później. Biuro.
Justyna:  zgon Marzeny Lisińskiej nastąpił w wyniku ... co ?! Przedawkowania środków nasennych ?
Sebastian:  to jest pozbawione sensu. Po co  ją  wtedy uderzał w głowę kilkakrotnie? Chciał mieć pewność, że już nic nie powie?
Justyna: być może.  Ale kurwa nadal za dużo niewiadomych mamy w tym wszystkim. Moranowski na razie z niczym się nie zdradził,  gościu którego zgarnął Bartek nie chce nic mówić, Marzenie Lisińskiej ktoś w piątek zamknął usta.
 W tej samej chwili zadzwonił telefon Seby. Komisarz odebrał połączenie.
- Tak, Tomek?  rozumiem. Dobra, dzięki. Obserwuj go dalej, to może z czymś jeszcze się zdradzi.
Rozłączył się.
Justyna: co jest?
 Sebastian: Moranowski sam rozbił sobie głowę. Na tyle jednak skutecznie, że stracił przytomność.
Justna: idiotyzm. Adam napisał, że ciosy zadano już po śmierci.
18:45. Ulice miasta.
Justyna: Tomek dzwonił jakieś 30 minut temu. Mamy niepodważalny dowód na to, że Moranowski współpracuje z przestępcami.
Sebastian: czemu dopiero teraz się dowiaduję?
Justyna:   wiesz, Aga wylała kawę na akta i pomogłam jej ogarnąć to wszystko. Niestety stary ją ukarał bezpłatnymi dyżurami  przez najbliższe trzy miesiące.
Sebastian: Bartka i Tomka ukarał podobnie.  Wychodzi więc na to, że tylko ty masz płatne dyżury.
W tej samej chwili zadzwonił telefon Seby.
- Tak, Tomek?  Nic nie rób! Zaraz będziemy!
Justyna: co jest?
Sebastian:  pod dom Moranowskiego podjechało czarne BMW. Mogą być kłopoty.
 Po około dwudziestu minutach znaleźli się na ulicy na której mieszkał Michał Moranowski. Niestety Justyna i Sebastian zjawili się za późno. Ujrzeli tylko  samochód Tomka, który płonął. Wezwali straż, ale postanowili nie siedzieć bezczynnie i spróbować ugasić auto. Gdy Seba podszedł bliżej, spostrzegł  siedzącą w samochodzie postać. Na jakikolwiek ratunek było już za późno. Wszystko wskazywało na to, że Tomek spłonął żywcem...
                                       Ciąg dalszy nastąpi...

czwartek, 17 lipca 2014

Bez skrupułów

                                     Piątek, 15:50
Szpital.
Justyna: uratowałeś życie tej dziewczynie..
 Wiktor:  wiesz, z kryminałem ja już dawno skończyłem. Teraz żyję uczciwie.
Justyna: wierzę.
Wiktor: tylko po prostu czasami coś ci chlapnę.
Justyna: ale to nie o to i tak chodzi. Gdyby nie ty, tej dziewczyny nie byłoby  teraz  z nami. A  właśnie,  zaczynasz uczciwe życie, więc potrzebujesz roboty.  Mój  przyjaciel ma warsztat na  Ślusarskiej.  Potrzebuje kogoś do pomocy,  wskazałam mu ciebie. Zgłoś się do niego.
 Wiktor: Dżasta, jak ja ci się odwdzięczę?
Justyna: przekazując mi kolejne informacje.  Znajomości masz, więc trudno nie będzie.
Nagle w szpitalu rozległ się krzyk.
Justyna: Wiktor, zostań tutaj..
  Pobiegła w kierunku krzyku. Okazało się,  że w jednej z sal odkryto zwłoki  salowej.
Justyna: to pani ją znalazła?
pielęgniarka: tak, przed chwilą. Nigdy u nas coś podobnego się jeszcze nie zdarzyło..
 Justyna: niech pani zaalarmuje ochroniarzy i każe im zamknąć szpital ! Szybko !
pielęgniarka :  oczywiście...
 Wyszła. Justyna postanowiła wezwać ekipę.
 - Hej, tu Justyna.  Szpital na Starogardzkiej. Mamy zabójstwo....
 16:30. Trwają już oględziny zwłok.
policjant: ofiarą jest  Marzena Lisińska, 36 lat.
   Sebastian: jak zginęła?
  Adam:   kilka uderzeń w głowę. Bezpośrednią przyczyną zgonu było pęknięcie podstawy czaszki.
Justyna: ale  byłam w tym szpitalu przez ostatnie dwie  godziny i  nie słyszałam żadnego krzyku ani  nie widziałam nikogo podejrzanego.
 Sebastian:  nie wykluczajmy więc wariantu, że   nasz zabójca był ubrany w strój lekarza.
 Adam:   Justyna,  nie słyszałaś krzyku dlatego.
Justyna:  zaraz, Adam.   Tu na twarzy ma ślady po kneblu.
Adam: no właśnie. Najpierw została zakneblowana, a potem  nasz zabójca dokończył robotę.
 W tej samej chwili do  sali wbiegła pielęgniarka, która znalazła  zwłoki.
- pani Justyno ! Ochroniarzy nie ma !  W pokoju lekarskim znalazłam nieprzytomnego lekarza.
Justyna: ale zaraz... w tej sali leżała tamta dziewczyna! Kurwa, porwał ją !
 Sebastian: o czym ty mówisz?
Justyna: mój informator znalazł  dzisiaj około 12:00  nieprzytomną młodą kobietę na  jakimś zadupiu. Miała ślady pobicia, więc   zawiózł ją tutaj.  Przetransportowali ją do tej sali.  Najgorsze jest jednak to, że nie wiemy nawet jak ona się nazywa ani gdzie jej szukać.
Do pomieszczenia wszedł Bartek.
Bartek: Seba, mam nagranie z monitoringu.
 Sebastian: ok, przejrzyj to na komendzie.
  Po trzydziestu minutach, Sebastian z Justyną postanowili przesłuchać lekarza.
Sebastian: dzień dobry. Doktor  Moranowski?
 Moranowski: we własnej osobie.
Sebastian: prowadzimy śledztwo w tej sprawie.  Proszę nam opowiedzieć jak to było.
Moranowski:  około 15:10 siedziałem w  pokoju lekarskim. Akurat nikogo nie było, bo    wszyscy byli na operacji. Mamy takie zasady, że ktoś musi pilnować pokoju, bo mieliśmy tu w zeszłym roku włamanie  w biały dzień.   Dokładnie o 15:16 zadzwonił mój telefon. Odebrałem połączenie i stanąłem tyłem do drzwi wejściowych. Potem  widziałem już tylko ciemność.   Niecałą godzinę później znalazła mnie   Weronika Karzeł.
Justyna: miał pan bardzo dużo szczęścia. Z tego co wiem, solidnie pan dostał.
21:30.  Po powiadomieniu rodziców  Marzeny Lisińskiej o śmierci  córki, Justyna z Sebastianem wracają na komendę.
Bartek:   mam dla was dwie rzeczy.
Sebastian: dajesz.
Bartek: najpierw to odpalcie.
Seba odpalił nagranie i zaczął przewijać.
Bartek: Seba, zobacz. 15:17 - ktoś wchodzi do pokoju lekarskiego, po trzech minutach wychodzi  ubrany w strój lekarza.  15:23 - Do sali, w której leży dziewczyna wchodzi salowa, a  trzy minuty po niej   ten sam człowiek, po czym wychodzi o 15:31 z dziewczyną.
Sebastian:   podsumowując, informator Justyny znalazł tą dziewczynę około 12:00,  dwie godziny później odzyskała przytomność, a około 15:30  została  porwana, a ta druga rzecz?
 Bartek: zarówno wizerunek porwanej dziewczyny jak i  naszego zabójco-porywacza figuruje już w mediach. Może ktoś się zgłosi.
 Sebastian: ty to masz określenia. Dobra robota.  Nie da się ukryć, łatwego śledztwa nie mamy.
                           Sobota,  11:10
Komenda.
Rafał:   cześć.  Rozwiązaliśmy w końcu sprawę tych morderstw ze szpitala.
Sebastian: o cześć.   I kto był zabójcą?
Rafał:   jedna z pielęgniarek.  W przeszłości molestowana seksualnie przez mężczyznę w podobnym wieku do ofiar.
Sebastian: nieźle.
Rafał:  13 ofiar mieliśmy, po 6 dostaliśmy to śledztwo.   6 ofiar w dwa tygodnie. Dopiero  prowokacja nam pomogła.  Słyszałem też o tej waszej sprawie.
Sebastian:    o niej to całe miasto raczej już słyszało..
Rafał: kojarzę tą dziewczynę. Dwa dni temu   zaczepiła mnie na parkingu koło marketu. Prosiła o pomoc, powiedziałem jej, żeby przyszła na komendę, ale  ona odparła, że się boi.   Z tego wszystkiego zapamiętałem, że miała na nazwisko jedynie  Kowalska, może Kowalik. Imię jakoś na P. Patrycja albo Pola..
Sebastian:  nie jest to może przełom, ale chociaż trochę nas ruszyłeś  z tym śledztwem. Dzięki Rafał.
Rafał:  polecam się na przyszłość.
 W tym samym czasie. Biuro asystentów.
 Justyna: no co jest, Wiktor? Jesteś pewien, że ktoś cię śledzi?    Gdzie jesteś?    Kilometr od komendy?  Podjedź szybko na parking, wyjdę po ciebie z  Bartkiem.
Rozłączyła się.   Po  dwóch minutach była już z Bartkiem przed wejściem do komendy.
Bartek: i gdzie jest ten twój znajomy?
 Justyna: jedzie tym Oplem.
 Wiktor podjechał    pod budynek swoim samochodem.   Wysiadł z auta.  Cała trójka ruszyła w kierunku wejścia do komendy .  Gdy ledwie przekroczyli próg, ktoś oddał w ich kierunku  sześć strzałów....
Ciąg dalszy nastąpi...

niedziela, 29 czerwca 2014

Za zamkniętymi drzwiami II

18:20. Szpital.
Na miejscu zbrodni trwają już oględziny zwłok.
Sebastian:  jak  i kiedy zginął?
Adam:  uduszony poduszką. Zgon nastąpił około 14:00.
Sebastian: niedługo po tym jak z nim rozmawiałem.  O, Bartek. Dobrze, że jesteś.  Macie już nagranie z monitoringu?
Bartek: tak. Cieciu  nam udostępni nagranie.  Justyna właśnie do niego poszła.
Sebastian: ok.  Idę do niej. Jak coś, to dzwońcie.
 Pomieszczenie z monitoringiem.
Sebastian: i co?
Justyna:   Jaszalski nie został uduszony przez Kieraszewskiego.
 Sebastian: co takiego?
Justyna: Jacek Kieraszewski w ogóle  się nie pojawił w dniu dzisiejszym w szpitalu. Około 14:00 widać wchodzącą do sali Jaszalskiego kobietę, ale nie udało nam się jej dotychczas znaleźć.
                                  Sobota, 8:30
 Biuro asystentów.
Justyna: hej chłopaki, co robicie?
Bartek: a rozwiązujemy z Tomkiem krzyżówkę i ciągle nam coś nie pasuje...
Justyna: pokażcie tą krzyżówkę.
  Podali jej wspomnianą krzyżówkę.
Justyna: po pierwsze, to Romeo nie kochał alfy, tylko Julię. Po drugie, źródło piszemy przez o z kreską, a po trzecie  nie wsza, tylko wesz, a po czwarte, to człowiek, który leczy zwierzęta, to weterynarz, a nie zoofil. Boże, z jakimi ja debilami pracuję...
Sebastian:  Justyna, wszędzie cię szukam. Jest decyzja starego.
Justyna: i?
Sebastian: stary odsunął nas od zabójstwa Jaszalskiego. Wyszło na jaw, że w tym szpitalu było już 5 takich przypadków. Śledztwo dostali Ania z Rafałem. Zaraz, Tomek i Bartek ! Co wy tu robicie  ?! Mieliście pilnować  Martynę Kieraszewską! Świetnie, nawaliliście.
Justyna: Seba, ale to Aga miała pilnować Martynę.
Sebastian: owszem, pilnowała, ale do  północy. Od północy do 12:00 mieli ją pilnować Tomek z Bartkiem.  A tu co? Krzyżóweczki sobie na komendzie rozwiązują !
W tej samej chwili zadzwonił telefon Justyny.
Justyna: czekaj, Martyna dzwoni.
Sebastian: odbierz, daj na głośnik.
- Halo?
- Justyna, przyjedź do mnie szybko, Jacek tu jest..
- Zaraz będę z Sebastianem, zamknij się w domu !
  Zakończyła rozmowę.
Sebastian: a  potem urządzicie sobie pogawędkę ze starym.
Wyszli. Bartek z Tomkiem  wrócili do  rozwiązywania krzyżówki.
Bartek: człowiek  lubiący kobiety na 10 liter.
Tomek: mężczyzna.
Bartek: ale to na 9..
Tomek: postaw wykrzyknik..
30 minut później. Sebastian z Justyną pojechali do Martyny Kieraszewskiej. Kobieta przebywa  w  mieszkaniu, w którym ulokowali ją komisarze.
Justyna: Martyna, jesteś tu ?
Martyna:  tak.
 Justyna weszła do salonu. Okazało się, że Martyna została pobita. Na całe szczęście, niegroźnie.
Martyna:  wpadł tu jakieś 30 minut temu i tak mnie urządził. Zaraz, przecież wasi koledzy byli przed domem.
Justyna:   nawalili. Pojechali o 7:00 na komendę i nikogo nie zawiadomili.  Nasz szef już o tym wie i odpowiednio ich ukarze.
Martyna:   co teraz?
Justyna: musimy zmienić kryjówkę. Innej rady nie ma.
Sebastian: tylko teraz zrobimy inaczej. Pojedziemy w las, tam zostawimy twój samochód Martyna, a  samochodem Justyny, pojedziesz z Justyną do kryjówki. Ja odstawię twój samochód do twojego domu , a swoim autem dojadę do kryjówki.
Martyna: czyli to ma na celu zmylenie Jacka, że wróciłam do domu?
Sebastian: dokładnie tak.
Justyna: jedną kryjówkę już odnalazł, więc niewykluczone, że tą drugą też odnajdzie.
Sebastian: teraz zatrzymamy się w  starym domu  mojego znajomego.  Rozmawiałem już z nim o tym.  Zgodził się.
Justyna: ok.
Sebastian: za pół godziny wyruszamy.
11:20.    Stary dom znajomego Sebastiana. To tu ukrywa się Martyna Kieraszewska. Sebastian pojechał na komendę.
Justyna: co ty taka  struta?
 Martyna: moja mama nie odbiera od  rana telefonu.
Justyna: spróbuj jeszcze raz, a jak nie odbierze, to pojedziemy do niej.
Martyna zadzwoniła jeszcze raz.   Nadal nie miała kontaktu z matką.
Justyna: jedziemy.
12:25. Dom matki Martyny Kieraszewskiej.
Martyna: mamo, jesteś tu ?
 Odpowiedziała jej głucha cisza.   Po przeszukaniu  domu,  Justyna weszła z Martyną na strych.   Ujrzały tam związaną matkę Martyny i stojącego nad nią Jacka.
Justyna: puść ją!
Jacek:   wypierdalaj stąd! Martyna, zostajesz!
Justyna:  Jacek, puść ją!  Dostaniesz mniejszy wyrok!
Jacek:   znam te wasze gadki na pamięć. Mamicie deklaracją o mniejszym wyroku, a to i tak gówno prawda jest.  Zostaw tu broń i spierdalaj!
Justyna: Jacek,  wypuść ją.  Celujesz do  babci swojej córeczki. Co powiesz  Basi za 10 lat? Że zabiłeś jej babcię , bo chciałeś aby Martyna, matka twojego dziecka do ciebie wróciła?  W ten sposób nic nie osiągniesz, a tylko tracisz!
Jacek: zasrana znawczyni się znalazła. Gdy ciebie nie bylo, to było doskonale.
Strzelił w jej kierunku. Okazało się, że Kieraszewski strzelił w broń Justyny, która  uległa uszkodzeniu.
Jacek:   gleba!
 Ogłuszył ją bronią. Martyna i Justyna   stały się jego zakładniczkami...
 13:50. Komenda.
 Agnieszka: Seba, wszędzie cię szukam. Nie wiesz, gdzie jest Justyna?
Sebastian: powinna być w domu mojego znajomego. Czekaj, zadzwonię do niej.
 Wybrał numer do Justyny, ale  asystentka nie odebrała połączenia. Wiedziała, że Sebastian do niej dzwoni, gdyż  akurat spojrzała na telefon. Schowała go   od razu pod szafą, przy której siedziała. Kieraszewski się nie zorientował.
Agnieszka: i co?
Sebastian: nie odbiera. Idź do auta, ja zaraz do ciebie przyjdę.
Agnieszka: ok.
 Asystentka ruszyła w  kierunku wyjścia z komendy, a Seba  wszedł do biura asystentów.
Sebastian: macie szansę się zrehabilitować.  Zlokalizujcie mi telefon Justyny!   SMS-em chcę mieć lokalizację.
 Bartek:  jasne.
14:30.  Dom znajomego Sebastiana.
 Seba wraz z Agą weszli do domu.   Rozdzielili się. W jednym z pokoi znaleźli telefon Martyny Kieraszewskiej.
 Sebastian: nie ma żadnych śladów walki.  Pewnie zostały uprowadzone z zaskoczenia.
 Agnieszka: być może.
 W tym momencie, Sebastian dostał sms-a od  Bartka.  Wiedział już mniej więcej gdzie jest Justyna.
Agnieszka: co jest?
Sebastian: zbieraj się. Wiem, gdzie jest Justyna.
 15:05.  Dom matki Martyny Kieraszewskiej.
Justyna: Jacek, ile ty chcesz nas trzymać?   Ty wiesz, jak to na Baśkę wpłynie?
  Jacek: skończ do cholery jasnej bawić się w psychologa.
Uderzył ją w twarz. Justynie poleciała krew z nosa.
 Jacek:    już mnie wkurwiasz. Teraz możesz pożegnać się z  życiem.
Justyna zamknęła oczy. Padły dwa strzały. Okazało się, że po jednym strzale oddali Jacek i Sebastian.  Kieraszewski zwijał się z  bólu, a  pocisk, który miał trafić Justynę utkwił w ścianie  koło jej głowy.
Agnieszka:  Justyna, nic ci się nie stało?
Justyna: nie, wszystko ok.
Kieraszewski:  jeszcze kiedyś was wszystkich pozabijam !
Sebastian: spokój. Agnieszka, radiowóz wezwany?
Agnieszka: tak. Wezwałam też pogotowie.
Wyrok:
 Za znęcanie się nad rodziną, ucieczkę z aresztu, pozbawienie wolności Brygidy Szuligowskiej, Martyny Kieraszewskiej i Justyny Woroneckiej, nielegalne posiadanie broni oraz usiłowanie zabójstwa Justyny Woroneckiej  sąd skazał Jacka Kieraszewskiego na karę 15 lat pozbawienia wolności. Ponadto otrzymał zakaz zbliżania się do swojej żony i dziecka na okres 15 lat po odbyciu kary.
Martyna Kieraszewska rozwiodła się z mężem i  przejęła całą władzę rodzicielską nad córką Basią.
Śledztwo w sprawie  zabójstw w szpitalu jest w toku.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

czwartek, 19 czerwca 2014

Za zamkniętymi drzwiami

                                                     Wtorek, 12:00
Komisariat na Kasztanowej.
Justyna: Seba, masz chwilę?
Sebastian: pewnie, że tak. Stało się coś?
Justyna: yyy... nie, to znaczy tak.  Dzisiaj jak wychodziłam z domu o 9:30 to spotkałam moją sąsiadkę, a zarazem przyjaciółkę.  Miała podbite oko, podejrzewam, że to zrobił jej mąż.  Zapytałam ją o to wprost, ale twierdzi, że  spadła ze schodów.  Kiedyś pomogła mi  ona wyjść z depresji, więc nic dziwnego, że teraz ja chcę jej pomóc.
Sebastian: klasyczne kłamstwo.
Justyna: w sumie mam pewien pomysł, ale trzeba będzie pogadać o tym najpierw ze starym. Tylko trochę mi się to kłóci, gdyż  miałam   Martynę i Jacka za idealne małżeństwo.
Sebastian: małżeństwa bywają z pozoru idealne.
Justyna: problem jest tylko w tym, że Martyna nie przyzna się do tego, że bije ją własny mąż. Mam pomysł, abyśmy założyli kamery i  prowadzili obserwację 24h na dobę.
Sebastian: Justyna, ale proste to nie będzie.  Trzeba będzie pogadać najpierw ze starym, ale wątpię jednak w to, że wyrazi zgodę na założenie kamer.
Justyna: wyrazi ją, jestem tego pewna.
Sebastian: zobaczymy. Jeśli się zgodzi, to do czasu powrotu Aśki robię ci kawę.
Justyna:   wchodzę w to.
16:40. Stary zgodził się na zainstalowanie kamer w domu Martyny i  Jacka Kieraszewskich . Justyna z Sebastianem prowadzą obserwację.
Justyna:   straszne nudy.
Sebastian: no dokładnie. Jak na razie nic się nie dzieje..
Justyna: oho, chyba coś zaczyna się dziać.
 Rozmowa:
Jacek: Martyna, wyprasujesz mi w końcu tą koszulę?
Martyna: ręce masz, sam sobie wyprasuj. Ja muszę podwieźć mamę do lekarza.
Jacek:   masz to zrobić teraz, ja jestem twoim panem i głową tej rodziny. Teraz! Mam literować?
Martyna: sam sobie prasuj. Nie jestem twoją służącą.
 W tej samej chwili  rzucił się na nią. Szybko powalił ją na ziemię i zaczął bić pięściami. Komisarze obserwowali to wszystko z zewnątrz.
 Justyna: on ją tam zatłucze! Idziemy!!
   Błyskawicznie wysiedli z auta i weszli do domu, nawet nie pukając.
Sebastian: policja! Swoją żonę lejesz?! To może do mnie wystartujesz?
 Skuł go. Justyna zajęła się w tym czasie Martyną.
Justyna: on już nic ci nie zrobi,słyszysz?
Martyna: niech ten zomowiec zostawi mojego męża! Słyszałeś, zomowcu, zostaw go!
Justyna: Martyna, nie broń tego skurwysyna, nie warto!
Martyna: a ty się nie wtrącaj, to nie twojego męża chcą aresztować! Wyjdźcie stąd wszyscy!
 Wyszli, ale po godzinie pod nieobecność Martyny, Justyna zdjęła z domu kamery. Wróciła do auta.
Justyna: kamery zdjęte, teraz ten świr już jej nic nie zrobi.
Sebastian: i bardzo dobrze, a ja się dowiedziałem, że jestem zomowcem.
Justyna: najgorsze jest to, że ma z tym skurwysynem trzyletnią córeczkę.
Sebastian: trzeba będzie przekonać ją do rozwodu, po czym pozbawić praw rodzicielskich.
Justyna: łatwo powiedzieć...
                      Piątek, 12:50
Trzy dni później. Komisariat przy Kasztanowej.
 Tomek: Justyna, Seba!
Sebastian: no co jest?
 Tomek: to wy prowadzicie sprawę Jacka   Kieraszewskiego?
Justyna: tak.  Aresztowaliśmy go we wtorek pod zarzutem znęcania się nad rodziną.
Tomek: uciekł dzisiaj z aresztu. Postrzelił strażnika więziennego.  Jest przytomny, ale leży w szpitalu.
Justyna: cholera, pojadę do Martyny. Seba, pojedziesz do tego strażnika?
 Sebastian: a mam inne wyjście?
Pół godziny później. Szpital.
lekarz: pan   Wiesław Jaszalski jest  w dobrym stanie.  Wyjęliśmy mu rano kulę z brzucha.
Sebastian: będę mógł z nim pogadać?
lekarz: tak, ale nie dłużej niż 10 minut. Sala nr 18.
Sebastian: dziękuję.
 Wszedł do odpowiedniej sali.
Sebastian:  Sebastian Wątroba, policja.
Jaszalski: dzień dobry. Złapał pan już  Kieraszewskiego?
 Sebastian: nie owijając w bawełnę, nie. Proszę powiedzieć jak to było.
Jaszalski:   około 8:30    Kieraszewski miał widzenie z  bratem.  Trwało ono piętnaście minut.  Rozkułem go z kajdanek, bo myślałem, że niczego głupiego nie odwali. Po zakończeniu  widzenia, miałem mu je założyć, a ten skurwiel wyciągnął broń i strzelił. Nie chcę nawet wiedzieć skąd ją miał. Pewnie ten brat mu dał.
Sebastian: a jak się ten brat nazywa?
Jaszalski:  Rafał Kieraszewski.
Sebastian: dobrze, to na razie wszystko. Proszę wracać do zdrowia.
Wyszedł ze szpitala.  Gdy wsiadał do samochodu, wyciągnął telefon i wykonał połączenie.
Sebastian: Tomek,  ściągnij mi do komendy Rafała  Kieraszewskiego...
 14:40. Komenda
Tomek: Sebastian,  Rafał Kieraszewski  jest już w pokoju przesłuchań.
Sebastian: dzięki.
Wszedł do  pomieszczenia. Drugi policjant, który pilnował  Kieraszewskiego wyszedł.
Sebastian: to ty dałeś broń twojemu bratu?
 Kieraszewski: może dałem, a może i nie dałem...
Sebastian: skąd miałeś broń?
Kieraszewski:  nie miałem żadnej broni.
Sebastian: tylko ty odwiedzałeś swojego brata w pierdlu. Tylko ty mogłeś mu dostarczyć broń.
Kieraszewski: i dostarczyłem.
Sebastian: wiedziałem. Mam dla ciebie propozycję. Wypuszczę cię, ale  coś za coś. Napiszesz mi listę wszystkich miejsc, w których on może być.
Kieraszewski: ale to jest mój brat...
Sebastian: wybieraj. Masz 20 sekund.
 Seba dał mu kartkę.  Po chwili okazało się, że przesłuchiwany zaczął na niej coś pisać. W pewnym momencie skończył.
Kieraszewski: to wszystko.
Sebastian: jesteś wolny.
Wypuścił go. Kazał   jednak Bartkowi, który przechodził obok, mieć na oku mężczyznę. Po chwili Seba wszedł do biura asystentów.
 Sebastian: Aga, Tomek. Jest robota dla was. Sprawdzicie mi te miejsca.  Priorytetem!
Agnieszka: zrobi się.
           W tym samym czasie.
Justyna nadal jest w domu swojej przyjaciółki.
Martyna: nie rozumiesz tego, że ja go kocham?
Justyna: doskonale rozumiem, ale  to  nie jest wyjście, a jestem tego pewna, że nie chcesz, aby to wszystko dalej trwało.
Martyna: nie chcę. Justyna, ale ty nie rozumiesz jednego. Ja mam   z nim dziecko.
Justyna: zawsze możesz pozbawić go praw rodzicielskich i wystąpić o zakaz zbliżania się..
Martyna: tobie to jest łatwo powiedzieć, bo to nie nad tobą się mąż znęca.
Justyna:  dobrze wiesz, że jesteś w niebezpieczeństwie. Jacek przecież uciekł z aresztu. Mam pomysł, ulokujemy cię  z Sebastianem w jednym z mieszkań. Tak będzie bezpieczniej. Pomyśl przede wszystkim o Baśce.
W tej samej chwili wyjrzała za okno. Spostrzegła Jacka, który zbliżał się do domu.
 Justyna: Martyna, zostań tutaj.
Ruszyła w  kierunku drzwi.
Justyna: stój bo strzelam!
Mężczyzna tylko strzelił w jej kierunku, ale na całe szczęście kobieta zdążyła się ukryć za drzwiami.  Po chwili wyszła z ukrycia i puściła strzał w jego kierunku. Jacek uciekł. Z domu wybiegła Martyna.
Martyna: czyś ty zgłupiała?! Strzelałaś do mojego męża!
Justyna: chciał mnie zabić. Uciekł, ale chyba go trafiłam...
17:30. Komenda.
Agnieszka: Sebastian?
Sebastian: masz coś dla mnie?
Agnieszka: tak.  Wszystkie mety sprawdzone. Ani śladu  Kieraszewskiego.
Sebastian: świetnie..
 Justyna:   około 15:00 chciał mnie zabić.  Zbliżał się do domu, to wyszłam do niego i puścił tylko strzał w moim kierunku, ale zdążyłam się ukryć. Potem  wyszłam z ukrycia i strzeliłam w jego kierunku, ale  nie jestem pewna, czy go trafiłam.
 Sebastian: dobra. Kto jest z Martyną?
Agnieszka:  Tomek z Bartkiem.
  W tej samej chwili do Seby zadzwonił telefon. Odebrał połączenie.
- Halo, co ?!   Zaraz będziemy!
Rozłączył się.
Agnieszka: co jest?
Sebastian: Jaszalski nie żyje. Niewykluczone, że  Kieraszewski maczał w tym swoje brudne paluchy...