środa, 22 kwietnia 2015

W poszukiwaniu wybaczenia II

18:30. Tego samego dnia, komenda.
Sebastian: panie Kierat, niech  skończy pan już łaskawie kłamać jak Pinokio i powie nam , co robił  w środę między 21:00 a 22:00.
Henryk: no to nie wiem, może w tym kinie się pomylili.
Sebastian:   myślałeś, że się nie dowiemy? Tak się składa, że   tego filmu nie grają już w kinie od dwóch tygodni. Powie nam pan  w końcu, co robił w tych godzinach?
Henryk: no dobra.  Siedziałem sam w mieszkaniu.
Sebastian: to po co ta śpiewka o kinie?
Henryk: proste. Alibi, żebyście  nie próbowali wrobić mnie w morderstwo tego skurwysyna.
 Aśka: nikt pana o nic nie podejrzewał.  No dobrze, jest pan wolny, ale być może będziemy mieli do pana jeszcze kilka pytań.
                                                              Sobota, 12:10
Komenda.
Tomek: muszę się wam do czegoś przyznać. Nie prosiliście mnie o to wprawdzie, ale wczoraj pojechałem do rodziny tej trzeciej ofiary - do Witczaków.
Aśka: i coś ustaliłeś?
Tomek: tak.  Dwa tygodnie temu wasz zabity, Wiktor Migiński złożył im wizytę.  Z zeznań rodziców Barbary Witczak wynikało,  że  chciał ich prosić o wybaczenie, za to co zrobił w przeszłości.
Aśka:  Kierat też nam bąknął coś o tym o 15 na początku przesłuchania. Czyli mówił prawdę.
Tomek: najwidoczniej  tak.  Chociaż przyznam, że znając was, spodziewałem się co najmniej pretensji.
Aśka: niepotrzebnie, Tomasz, niepotrzebnie.
Sebastian: a co  z Jarosem? Chłopcy go złapali?
Tomek: zapadł się pod ziemię, ale  jego dom jest pod stałą obserwacją.
                             6 godzin później.
Sebastian: wsiadaj, szybko!
Aśka: co jest?
Sebastian: namierzyli Jarosa. Pojawił się w swoim domu.
Aśka: no to zgarniamy dziada!
 Po 15 minutach byli już przed jego domem.
Aśka: jaki jest plan?
Sebastian: musimy go jakoś wybawić z chałupy.
Jednak to nie było konieczne.  Jaros właśnie wyszedł z  domu. Prowadził przed sobą kobietę, przy głowie której trzymał broń.
Aśka: Jaros, wypuść ją!
Jaros: wiem, że chcecie mnie aresztować. Odjeżdżacie stąd! Spluwy zostawiacie tutaj.
Aśka: to ty zabiłeś Migińskiego?
Jaros: nie zabiłem tego śmiecia, mimo, że to ścierwo na to zasługiwało!  Przylazł do mnie w zeszłym tygodniu, frajer myślał, że mu podaruję, ale po co ja wam to mówię! Spierdalać stąd i zostawiacie spluwy!
Sebastian: ok, wycofujemy się. Aśka, odłóż broń.
 Aśka  odłożyła broń i razem z Sebastianem wycofała się z rękoma w górze.
Jaros: wsiadacie teraz do swojego auta. Już!
  Wykonali polecenie.  Sebastian specjalnie odjechał kawałek, a Jaros szedł w kierunku swojego samochodu. Kobieta, którą trzymał mężczyzna z całej siły nadepnęła  mu na  stopę i rzuciła się do ucieczki, a  Waldemar  wycelował w jej kierunku broń. Właśnie miał strzelić, ale dosięgnęła go kula. Odrzucił broń  w tył i osunął się na ziemię. Aśka i Seba szybko  znaleźli się przy nim i skuli go w kajdanki.
Aśka: jesteś aresztowany.  Z kryminału prędko nie wyjdziesz.
21:30. Komenda.
Tomek:  przyszła już ekspertyza balistyczna i daktyloskopijna. Odciski znalezione w domu Migińskiego nie należą ani  do Henryka Kierata ani do Waldemara Jarosa.
Aśka: zaraz, ale przecież w domu  Migińskiego nie znaleziono broni.
Tomek: zapomniałem wam powiedzieć. Broń znaleziono w studzience kanalizacyjnej koło domu ofiary.
Aśka: Tomek,  zacznij coś brać na pamięć do cholery. To poważna sprawa!
Sebastian: Tomek, a jest coś jeszcze, o czym powinniśmy wiedzieć?
Tomek: wszystko już wiecie. Tylko tego wam nie powiedziałem.
Aśka: czyli wiemy jedynie, że tych odcisków nie mamy w bazie.  4 dni śledztwa, a  naprawdę niewiele mamy.
                             Niedziela, 8:05
 Parking przed warsztatem samochodowym. Justyna Woronecka spotyka się tu z Wiktorem Mawińskim - swoim informatorem.
Wiktor: ostatnio ci pomagałem, to kosztowało mnie to 4 kule w plecach.
Justyna: najważniejsze, że obeszło się bez wózka inwalidzkiego. Interesuje mnie Wiktor Migiński.
Wiktor:    morderca trójki dzieci zwolniony dwa albo trzy lata temu z pierdla. W środę ktoś go kropnął.
Justyna: tyle to ja też wiem. Wiadomo mi też, że znałeś go z celi.
Wiktor: znałem.
Justyna:   to był twój dobry kumpel  z celi. Siedziałeś z nim nawet.  Powiedz mi wszystko co wiesz, a jak nie, to   wszystko powiem twojemu przełożonemu, że siedziałeś, pomimo, że sama ci tą robotę załatwiłam.
Wiktor: pudło. On już o tym wie, sam mu powiedziałem.
Justyna: ok, nie wiedziałam.  To jak będzie?
Wiktor:  Migiński został skazany za trzy zabójstwa, ale ja wiem, że dokonał czterech zabójstw.  Podpytałem go trochę w pierdlu  i wyznał mi, że ta dziewczynka, którą zabił miała 7 lat i nazywała się Kasia  Bajerska.
 Justyna:  czytałam o tym zabójstwie. Doszło do niego w  81 roku.
Wiktor: dokładnie tak było.
Justyna: dobra, jesteś genialny.  Za poświęcony czas.
 Dała mu  400 złotych.
Wiktor: Justyna, nie wezmę tej kasy.
Justyna: nie odwalaj mi tu teraz cyrków. Wiem, że w tym warsztacie ledwie 700 złotych wyciągasz, bo interes gorzej idzie.
Wiktor: dobra, dzięki.
                  Cztery godziny później.
Justyna relacjonuje komisarzom spotkanie ze swoim informatorem.
Aśka: i co nam ustaliłaś?
Justyna: Migiński został skazany za trzy zabójstwa, jednak de facto  dokonał on jeszcze jednej zbrodni.
Aśka:  co ty gadasz?
Justyna: oprócz tych trzech dziewczynek,  Migiński zabił jeszcze w 1981 roku Kasię Bajerską, miała ona 7 lat.  Sprawcy nie złapano do dzisiaj.
Sebastian: pamiętam tą sprawę.  Mój  znajomy ją prowadził.  Migiński był podejrzewany o to zabójstwo, jednak nie było na niego żadnych dowodów.
Justyna: udało mi się zdobyć też nowy adres Bajerskich, gdyż przeprowadzili się  zaraz po śmierci  tej dziewczynki.
Aśka: podasz nam ten adres?
Justyna:  Chełmońskiego 48.
 14:50. Komisarze są  w domu rodziców  Kasi Bajerskiej.
Bajerski: nie wiem po co policja roztrząsa przeszłość.
Aśka: Wiktor Migiński został w środę wieczorem zamordowany.  Oprócz pana córki zabił on jeszcze trzy dziewczynki, jednak  tylko tej zbrodni nie udało mu się udowodnić.
Bajerski:   był ten sukinsyn nawet u mnie. Chciał, żebym mu wybaczył tą zbrodnię, ale nie umiałem.  Wyrzuciłem go od razu z domu.
Aśka: kiedy on był?
Bajerski: około trzy miesiące temu.
Sebastian: a pan co robił w środę wieczorem?
Bajerski: byłem w domu. Siedziałem sam.
Aśka:  słabe to pana alibi, nie ukrywam, ale ma pan szansę się wybronić. Pojedzie pan z nami na komendę i pobierzemy pana odciski palców. To ostatecznie pana oczyści z grona podejrzanych.
Bajerski: skoro tak, to mogę pojechać.
                   Poniedziałek, 15:55
 Czesław Bajerski okazał się być niewinny, więc tym samym kolejny podejrzany się wykluczył.
Aśka:  świetnie, teraz to już w ogóle nic nie mamy.
Agnieszka: właśnie, że mamy.  Przed  domem Migińskiego jest sklep całodobowy. Obejmuje on  zarówno wnętrze lokalu jak i  kilka sąsiednich domów.  I patrzcie na to.
Sebastian: co to jest?
Agnieszka: o godzinie 22: 06 wychodzi  z domu Weronika Grabińska.
 Aśka: jasna cholera! Ona jest zupełnie inaczej ubrana.  Ma inne ciuchy tu jak wychodzi i inne ubrania miała założone, gdy  do nas przybiegła na komendę.
 Sebastian: dokładnie.   Cholera, Aśka,  broń wyrzuciła  do studzienki kanalizacyjnej!
Agnieszka: ale i tak nie powiedziałam wam najważniejszego.  Nie zgadniecie jak przedtem nazywała się Weronika Grabińska.  Witczak! Weronika Witczak!
Sebastian: zmieniła nazwisko, aby pomścić śmierć siostry?
Agnieszka:     dokładnie.
Sebastian:  Aga, dzięki!
16:50. Śledczy nie zastali  Weroniki Grabińskiej w domu. W jej rzeczach  odnaleźli adres mieszkania, w którym się wychowywała. Komisarze wraz  z Justyną jadą właśnie tam.
Justyna: nie wiem, po co ja wam tam jestem potrzebna.
 Sebastian: możesz się przydać.
 Justyna: skoro tak mówisz.
   Po około dwudziestu minutach  byli już pod wieżowcem, gdzie wychowywała się Weronika.
Sebastian: cholera, ona chce popełnić samobójstwo!
Aśka: Justyna i Sebastian. Zostaniecie tutaj, ja spróbuję z nią pogadać, a wy wezwiecie straż i pogotowie na wszelki wypadek.
 Justyna: no dobra.  Pójdę wezwać.
  40 minut później. Strażacy rozłożyli już materac, na  wypadek gdyby Weronika Grabińska vel Witczak zdecydowała się skoczyć.
Sebastian: cholera, aby Aśce udało się ją przekonać.
Po pięciu minutach, Aśka przyszła do nich.
Sebastian: i co?
Aśka: daj spokój. Nie chce w ogóle ze mną rozmawiać.
 Justyna:  mam pewien pomysł. Może ja spróbuję?
Aśka:  próbuj, ale wątpię, abyś coś zdziałała.
 18:00. Justyna  wchodzi na dach. Weronika Grabińska zmieniła pozycję, tak aby w razie skoku nie upaść na materac.
Weronika: nie zbliżaj się, bo skoczę!
Justyna: Weronika, każdy z nas ma w życiu słabsze chwile...
Weronika: chwile?! U mnie to już prawie pół życia! Matka zabiła się  15 lat temu, bo nie potrafiła pogodzić się ze śmiercią Basi! Ty wiesz jak to jest?!
 Justyna:  mnie też los nie oszczędzał.   Miałam kiedyś męża i córkę, ale zostali zamordowani. Po pięciu latach wyszło na jaw, że to  mój najlepszy przyjaciel był ich zabójcą. W zeszłym roku  byłam w ciąży, ale potrącił mnie samochód i straciłam drugie dziecko.
Weronika: po cholerę mi to wszystko mówisz?!  Ja jestem morderczynią!  Stałam się taka jak on! Nigdy mnie nie zrozumiesz. Mi już nic nie pomoże.
Justyna:  Weronika, zejdź. Proszę cię.  Usiądziemy i opowiesz mi wszystko, może  twoja sytuacja ma jakieś rozwiązanie?  Może nawet i znajdziemy je wspólnymi siłami? Musisz tylko tego chcieć. Daj mi rękę. Proszę.
Kobieta podała jej rękę.
Justyna: ostrożnie...
 Jednak stała się rzecz niespodziewana. Weronika uderzyła Justynę pięścią w twarz i  w następstwie czego spadła w dół....
 Justyna: Weronika! Nie!
                                                   Wyrok:
Weronika Grabińska poniosła śmierć na miejscu.
Waldemar Jaros za napad na bank i wzięcie zakładnika został skazany na osiem lat pozbawienia wolności...
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

niedziela, 19 kwietnia 2015

W poszukiwaniu wybaczenia

                                                                  Środa, 23:05
Aśka: Sebastian, idziesz już?
Sebastian: chciałbym, ale papierzyska...
Aśka: do kiedy masz to dać staremu?
Sebastian: jutro o 14.
Aśka: zostaw to. Rano się tym zajmiesz, a ja ci pomogę.
Sebastian: Aśka, ej, nie chcę cię wykorzystywać.
Aśka: pamiętaj, że wiszę ci przysługę. Idziesz?
Sebastian: no dobra.  To ja w ramach wdzięczności cię odwiozę chociaż.
Po paru minutach wyszli z komendy. Ujrzeli  przy wyjściu opierającą się o budynek kobietę.
Sebastian: proszę pani, wszystko w porządku?
kobieta: pomóżcie mi....  Wiktor, on......
Kobieta osunęła się na ziemię. Seba od razu zadzwonił po pogotowie.
 Sebastian:   pogotowie? Poproszę karetkę  na Kasztanową 51. Utrata przytomności, młoda kobieta w wieku około 25-35 lat.
                  Czwartek, 1:00
Komisarze pojechali do szpitala. Liczą na to, że chociaż  uda im się porozmawiać z kobietą.
lekarz:  państwo pewnie z policji?
Aśka: tak. Co z tą kobietą?
lekarz: nie miała ona śladów pobicia, ale  jeszcze się nie obudziła. Być może organizm tak zareagował na bardzo duży stres.
 Aśka: dobrze. Rozumiem, a moglibyśmy zrobić jej zdjęcie? Damy jej wizerunek do mediów, może ktoś ją rozpozna.
lekarz: to akurat nie będzie konieczne. Znaleźliśmy przy niej dowód osobisty.
Aśka: Weronika Grabińska, 31 lat.
45 minut później. Dom Weroniki Grabińskiej.
Komisarze od razu się rozdzielają. Sebastian sprawdza piętro - Asia parter.
Sebastian: halo, jest tu ktoś?
Aśka: Seba, masz coś?
Sebastian: jeszcze nic.
Aśka: straszny bałagan tutaj jest.
Sebastian: no. Aśka, chodź do sypialni!
                        Godzinę później.
Trwają oględziny zwłok.
policjant: ofiara to Wiktor  Migiński, 52 lata.
Aśka: skądś kojarzę to nazwisko. Adam, co masz?
Adam:  2 strzały, bardzo precyzyjne. Jeden w głowę, drugi w czoło. Sprawca ewidentnie chciał go zabić.
Aśka: Adamos, a kiedy nastąpił zgon?
Adam:   tak między 22 a 23.
Mariusz: sprawca oddał też kilka strzałów.  Wszystkie pociski utkwiły w ścianie.
Sebastian: czyli mógł też strzelać do  Weroniki Grabińskiej.
12:50. Komenda.
Aśka: jest już raport z sekcji zwłok.  Migiński miał raka żołądka.
Sebastian: jak on miał na imię?
Aśka: Wiktor. Wiktor Migiński.
Sebastian wpisał w bazę nazwisko ofiary.
Sebastian: jest.  Wiktor Migiński, urodzony  29 października 1962 roku, karany za  zabójstwo trzech dziewczynek  w przedziale wiekowym od  8 do 11 lat.  Był skazany na karę śmierci, ale  zmieniono mu karę do dwudziestu pięciu lat pozbawienia wolności.
Aśka:  a mamy jakieś dane tych dziewczynek?
Sebastian: poproszę Justynę, żeby poszperała w archiwum.
40 minut później. Szpital Rejonowy.
Komisarze chcą porozmawiać z Weroniką Grabińską.
Aśka: możemy ją przesłuchać?
lekarz:  w sumie to ja nie widzę żadnych  argumentów przeciw. Zależy mi jednak, aby ta rozmowa nie trwała zbyt długo.
Aśka: oczywiście.  Sebastian, ja z nią pogadam. Ciebie może się wystraszyć, taki naburmuszony dziś jesteś.
Sebastian:  jak chcesz.
 13:45. Aśka usiłuje przesłuchać Weronikę Grabińską.
Weronika: ja panią znam...
Aśka: tak,  miałyśmy się okazję poznać. Przyszła pani do nas na komendę.
Weronika: tak.  Widziałam jak Wiktor umierał...
Aśka: a mogłabyś nam o tym opowiedzieć? Jak to było?
 Weronika: wszystko pamiętam.  Wróciłam z pracy do domu około 22:00.  Weszłam do sypialni,  zobaczyłam jakiegoś faceta, który celował do Wiktora.  Zauważył mnie i kazał usiąść na fotelu. Zrobiłam to. Potem strzelił do mojego narzeczonego. Ja zerwałam się z fotela. Strzelał kilka razy w moim kierunku. Resztę znacie.
Aśka: wiedziała pani, że Wiktor był chory?
Weronika: tak, miał raka żołądka.  Może wy o tym jeszcze nie wiecie, ale 28 lat temu, Wiktor był skazany za 3 zabójstwa.
Aśka: tak, wiemy już o tym. Dziękuję, to na razie wszystko.
Weronika: a kiedy ja stąd wyjdę?
Aśka: z tego co nam lekarz mówi, być może jeszcze dzisiaj.
 17:45. Komenda.
Justyna:  mam dla was te akta.
Aśka: dzięki, Justyna.
Sebastian: czyli ofiary to Marta Kierat. W chwili śmierci miała 10 lat.  Migiński  udusił ją na swojej działce 28 lutego  1984. Kolejna ofiara, Wiktoria Jaros, 11 lat.  Uduszona 19 kwietnia 1985.  Trzecia ofiara, Barbara Witczak, 9 lat.  Została ona również uduszona, ale tym razem i zgwałcona.  Zginęła w dniu 18 stycznia 1986. Złapali go na podstawie śladów nasienia.
Aśka: pieprzony skurwiel.
Justyna: ale to i tak nie wszystko.  Mam też dla was adresy rodziców tych dziewczynek.
Aśka: dzięki, jesteś wielka.
 Asystentka wyszła z biura.
Aśka: to co teraz robimy?
 Sebastian:  będziemy musieli sprawdzić te adresy, ale zaczynamy od jutra.
Aśka: no jak uważasz.
                   3 godziny później.
Komenda.
Tomek:  cześć. Dzwonili ze szpitala, Bartek odzyskał przytomność.
Aśka: no to super, rewelacja. A wiesz może, jak tam Iga?
Tomek:  z tego, co wiem  trzy dni temu opuściła szpital.
Sebastian: dobra, dzięki Tomek.
               Piątek, 10:25
 Aśka jest w domu, w którym mieszkają rodzice Marty Kierat - pierwszej ofiary.
Aśka: dzień dobry, pan Henryk Kierat?
 Henryk: tak.
Aśka: jestem z policji, mogę wejść?
Henryk: proszę.
Weszła do środka.
Henryk: w jakim celu pani do mnie przyszła?
 Aśka: prowadzimy śledztwo w sprawie zabójstwa  Wiktora Migińskiego. Wiemy, że 31 lat temu zabił pana córkę.
Henryk:  no zabił ją  skurwiel...
Aśka: co pan robił wczoraj  między 21:00  a 22:00?
Henryk: byłem w kinie na  Przystani. Wczoraj od 20:30 do 23:00.
                                W tym samym czasie.
Sebastian  pojechał do domu, w którym mieszkała Wiktoria Jaros.
Jaros: dzień dobry,  a pan czego tu szuka?
Sebastian: policja. Prowadzę śledztwo w sprawie zabójstwa Wiktora Migińskiego.  Wiemy, że 30 lat temu zabił  pana siostrę Wiktorię.
Jaros:  no zabił i co z tego?
Sebastian: to z tego, że ktoś zabił teraz jego, a pan ma silny motyw. Co pan robił wczoraj między 21:00 a 22:00?
Mężczyzna rzucił się do ucieczki.  Seba był już pewien, że ma coś wspólnego z tym zabójstwem. Bez wahania ruszył za nim w kierunku ogrodu, gdzie uciekał  brat.  Szybko jednak stracił go z oczu.
Sebastian: 00 dla W27. Podejrzany o zabójstwo Wiktora Migińskiego, Waldemar Jaros   jest  w wieku około 40 lat. Jest ubrany w czarny sweter i jeansy, ma około 170-180 cm wzrostu. Uciekł mi. Poruszał się  w kierunku ulic Złotej i Szerokiej. Jak mnie zrozumiałeś?
00: zrozumiałem.
                         Cztery godziny później.
Komenda.
Sebastian: Jaros mi zwiał.
Aśka:wiem, mówiłeś już to wcześniej. A wiesz czemu on uciekał? Jest zamieszany w napad na bank sprzed czterech lat, tylko jego z tego składu nie złapali.
Sebastian: nieźle, a ty coś masz?
Aśka: właściwie nic. Henryk Kierat powiedział mi, że w czasie zabójstwa był w kinie na Przystani, ale nie kazałam jeszcze sprawdzić tego chłopakom.
Sebastian: to cię okłamał. Tego filmu nie grają już od dwóch tygodni w kinie.
Aśka: a ty skąd to wiesz?
Sebastian:   moja kuzynka jest  szefową jednego z większych kin.  Dzwoni po całej rodzinie, gdy grają coś jej zdaniem ciekawego, a repertuar w innych kinach w mieście są na ogół niemalże identyczny.
Aśka:  to nieźle. Jedziemy do Kierata?
Sebastian: jedziemy. Oduczy się nam dziadek kłamać.
                                                                                       Ciąg dalszy nastąpi...

wtorek, 14 kwietnia 2015

Niebezpieczny podstęp II

16:40.  Sebastian i Aśka pojechali na miejsce napadu na salon jubilerski.
policjant: słuchajcie, są dwie ofiary. Ochroniarz i jeden z napastników.
Aśka: ilu ich było?
policjant:  świadkowie mówią, że czterech. Jednym z nich była kobieta.
Aśka: to pewnie Gawińska.
Na miejscu zdarzenia jest już ekipa z lekarzem sądowym, który dokonuje właśnie oględzin ciał.
Aśka: cześć Adam. Co nam już możesz powiedzieć?
Adam: obie ofiary zginęły od jednego strzału.   Ochroniarz dostał   jeden strzał w czoło,  a ten drugi w okolice serca. Zgon obydwu ofiar nastąpił gdzieś tak w okolicach 16:00.
Sebastian: macie łuski?
Mariusz:  tak, są już zabezpieczone.
 Sebastian: dobra.  Idziemy zobaczyć monitoring.
 Aśka: Seba, ty idź. Ja spróbuję pogadać ze świadkami.
17:00. Sebastian chce przejrzeć zapis z kamer z chwili napadu.
Grzegorz:  interesuje pana moment napadu?
Sebastian: w rzeczy samej.
Grzegorz:  dobrze.
 Przewinął nagranie do momentu wejścia napastników do jubilera.
Sebastian: czyli weszli o 15:57.  Jeden bierze  na zakładnika tego ochroniarza, kobieta pilnuje  klientów, a tamci  rozbijają gabloty. Zaraz, ten zabity napastnik  wyraźnie celuje nie do ochroniarza, tylko do swojego wspólnika.  Cholera jasna.
 Grzegorz: wyszli o 16:02.
                      W tym samym czasie.
Aśka przesłuchuje świadków zdarzenia.
Aśka:  jak do tego doszło?
kobieta:  do budynku weszły nagle 4 zamaskowane osoby. Jedną z nich była kobieta.  Rzuciła od progu, że to jest napad i, że kasjerki mają trzymać  łapy z dala od alarmu. Wszedł z nią drugi facet, który trzymał ochroniarza przyciągniętego do siebie, trzymał broń przy jego głowie   i potem weszło dwóch facetów.
 kobieta 2: dokładnie tak było! Ta ostatnia dwójka zaczęła rozbijać gabloty.  Ile hałasu przy tym było, a ile dobra w ich ręce wpadło! Pani, kochana. Gdybym ja to sprzedała, nie musiałabym pracować do końca życia!
Aśka: ile warta jest ta cała biżuteria?
kasjerka: co najmniej kilkaset tysięcy. Brali wszystko, co im w ręce wpadło.
kobieta 2: ale to i tak nie jest wszystko!   W pewnym momencie,  jeden z tych ''gablociarzy''   wycelował w kierunku   ochroniarza i tego drugiego, co go trzymał.  Strzelił  w jego kierunku, ochroniarz padł martwy, a  wspólnik zastrzelił drugiego.  Normalnie akcja, jak w jakimś filmie sensacyjnym!
Aśka: pani Ogonek, to poważna sprawa. Zginęły w końcu dwie osoby.
kobieta: ale pani nie wie, co ja przeżyłam! Serce mi aż stanęło!
 Aśka: pani Ogonek...
Do Aśki podszedł Seba.
Sebastian: Aśka, mogę cię prosić?
Aśka:  no jasne.
 Poszli w bardziej ustronne miejsce.
Sebastian: i co ustaliłaś?
Aśka:   wiem już, że  jeden z tych napastników celował w kierunku tego ochroniarza. Zabił go,  a Kotka zastrzelił tego drugiego. Kasjerka mówiła, że biżuteria jest warta co najmniej kilkaset tysięcy.
 Sebastian: a ja cię zaskoczę. Ten napastnik  nie chciał zabić ochroniarza. On celował do Albrechta Kotki.
Aśka: to czemu zamiast Kotki zabił ochroniarza? Kotka się za nim ukrył?
Sebastian: tak. Kotka jest od niego wyższy od głowę.  Połapał się, że wspólnik chce go zabić i się uchylił.  W efekcie zamiast Albrechta zginął ten ochroniarz, niejaki Krzysztof Klimaszyński. Wysłałem już chłopaków, aby pojechali  do jego domu powiadomić rodzinę o śmierci ofiary.
Aśka: a o tym zabitym napastniku coś wiadomo?
Sebastian: na razie jesteśmy w fazie ustaleń.
 17:30. Karolina i Bartek wracają z Albrechtem Kotką  do  kryjówki.
 Albrecht od razu ich  przykuł do siebie kajdankami i związał, aby nie próbowali żadnych numerów.
 Albrecht: powinienem was sprzątnąć od razu,  ale będziecie mi jeszcze potrzebni.  Musicie mi pomóc pozbyć się tej biżuterii. Inaczej was zabiję.
 Karolina:  wchodzę w to.
 Bartek: mów za siebie.
Porywacz strzelił w kierunku  Karoliny, jednak kula  utkwiła kilka centymetrów nad jej głową. Celowo tak  zrobił, chcąc nastraszyć Bartka.
Albrecht:  następnym razem trafię ją w głowę.  Wchodzisz w to? Chyba nie chce mieć rycerzyk swojej damy na sumieniu?
 Bartek: tak, pomożemy ci.
50 minut później. Komenda.
Justyna: mam coś dla was.   Tym zabitym napastnikiem jest Jacek Stępniakowski, 34 lata.
Sebastian: Stępniakowski... coś mi mówi to nazwisko.
Justyna:  nie był on dotychczas notowany, ale była głośna sprawa z jego udziałem. Osiem lat temu był podejrzewany o gwałt na  dwudziestoletniej dziewczynie.  Miał on ojca prokuratora, także tatuś  zatuszował całą sprawę.
Aśka:  no dzięki Justyna. Ustalisz nam jego adres?
Justyna: Korfantego.. 16. Czekaj, sprawdzę w notesie. Tak, 16.
Aśka: jesteś po prostu niezastąpiona.
Justyna: przeceniasz mnie, ale to miłe. Dziękuję.
19:15.  Aśka i Sebastian  są już przed domem ojca Jacka Stępniakowskiego.
Aśka: dzień dobry. Pan  Jarosław Stępniakowski?
Jarosław: tak. Państwo pewnie są z policji?
Aśka: dokładnie tak. Możemy wejść?
Jarosław: wchodźcie.
 Weszli do środka.  Stępniakowski zaprosił ich do salonu. Zapytał ich nawet, czy chcą czegoś do picia, ale oboje odmówili.
Jarosław: kto zabił Jacka?
Sebastian: póki co, jeszcze tego nie wiemy.  Wie pan, że w ostatnim czasie, pana syn złamał prawo?
Jarosław: nie bardzo rozumiem.
Aśka: dzisiaj około 5 rano został porwany nasz kolega z pracy. Dostał zgłoszenie włamania.  Pojechał to sprawdzić,  ale najprawdopodobniej został ogłuszony i został uprowadzony z właścicielką mieszkania.
Jarosław: co wy chcecie przez to powiedzieć? Że mój syn brał w tym udział?
Sebastian: niestety mamy tego niemal stuprocentową pewność. Dokonał on także napadu na bank wspólnie z Albrechtem Kotką. Zna go pan?
Jarosław: tak. Nawet bardzo dobrze.
Sebastian: jest jakieś miejsce, w którym Kotka mógłby ją trzymać? Przychodzi coś panu do głowy?
Jarosław: jest kilka miejsc, ale nie wiem czy gdzieś się może on ukrywać.
Sebastian: spisze nam je pan?
Jarosław: spiszę.
                   W tym samym czasie
Kryjówka porywacza.
Albrecht:  znalazłem kupca na te świecidełka z jubilera. Wyruszamy o 23:00.
Bartek: no ok, jaki jest plan?
Albrecht:  ja z Gawińską je sprzedamy. Ty zostaniesz tutaj. Mam zaufanego człowieka, on będzie cię pilnował.
Bartek: dobra, spoko.  A co potem?
Albrecht: potem  was zabiję. Nie jesteście mi już do niczego potrzebni.
21:40. Aśka i Sebastian sprawdzają jedną z kryjówek.
Aśka: byli już tu wcześniej.
Sebastian: no, najwidoczniej po napadzie zmienili kryjówkę. Ty Aśka,  przecież to są okulary Bartka.
Aśka: całe rozbite, a tam dalej coś jest?
Sebastian: nic.  Myślę, że możemy już wychodzić.
Tomek: Aśka, Seba! Mamy świadka!
Aśka: no to dawaj go tu.
 Podszedł do nich wspomniany mężczyzna.
Aśka: pana godność?
mężczyzna: Krawski Adam.  Widziałem około 19:00  jak  trzy osoby stąd wyjeżdżały.
Aśka:  to już coś. Jakim samochodem się oni poruszali?
mężczyzna:  było to czarne Subaru Forrester.
Aśka: jest pan pewien?
mężczyzna: tak, sam mam taki, więc bez problemu rozpoznałem.  Numerów nie pamiętam,  chociaż zaraz pani komisarz... miał on całą zarysowaną tylną szybę.
Sebastian: dziękujemy panu, bardzo nam pan pomógł.
Wyszli z budynku.
Aśka: 00 dla W27.
00: 00, zgłaszam się.
Aśka: poszukiwany Albrecht Kotka porusza się czarnym Subaru Forresterem, nie mamy numerów rejestracyjnych. Wiemy jeszcze, że  ma on całą tylną szybę zarysowaną. Jak mnie zrozumiałeś?
00: zrozumiałem. Będziemy zgarniać takie auta.
Aśka: przyjęłam.
23:00.  Opuszczony dom, w którym Bartek i Karolina są przetrzymywani.
Albrecht: Ciasny z tobą zostanie. Ja i  Gawińska wychodzimy. Po powrocie sprzątnę ją i ciebie, a nawet nie mrugnę okiem.
Bartek: myślisz, że się przestraszę?
Albrecht: na twoim miejscu, ja bym się bał.
Uderzył go pięścią w brzuch i wyszedł. Bartek nie mógł się ruszyć, gdyż był związany. Urodził się w jego głowie plan, jednak aby jego realizacja była możliwa, musiał zostać rozwiązany.
Bartek: muszę do toalety.
Ciasny: zapomnij!
 Bartek: ale ja kurwa muszę!
Ciasny: a wiesz co ja muszę?  Zajebać cię po powrocie Albrechta i tej  dziewczyny.
Bartek: kurwa, człowieku! Puść mnie do tej jebanej toalety!
Nieświadomy planu asystenta,  przestępca go rozwiązał. Bartek  uderzył go od razu pięścią w brzuch oraz ogłuszył łopatą, która znajdowała się  w pobliżu .  Przestępca upadł na ziemię. Bartosz sprawdził go - mężczyzna leżał na ziemi nieruchomo.  Asystent pobiegł w kierunku toalety, jednak w ostatniej chwili  skręcił w prawo.  Trafił do jakiegoś małego pomieszczenia. Zamknął drzwi i wyciągnął telefon, który zabrał wcześniej mężczyźnie. Wykręcił numer Aśki, jednak ona nie odbierała, więc wybrał  kontakt do Sebastiana, który odebrał po dwóch sygnałach.
- Halo?
- Seba, to ja Bartek. Kotka  ruszył z Karoliną Gawińską sprzedać tą biżuterię z napadu. Z tego co wiem,  na ulicy Pomostowej mają umówione spotkanie w tej sprawie.  Ja zostałem w  miejscu, gdzie mnie trzyma, '' pilnuje'' mnie jeden koleś, ale śpi na glebie, bo uderzył się w głowę o łopatę trzymaną w moich rękach.
- Gdzie oni was trzymają?
-  Sebastian, gdzieś 20 kilometrów  za autostradą, niedaleko jest las, a w jego pobliżu są  może dwa opuszczone domy.  W jednym z nich nas więzi.
 Ciasny: Z kim ty rozmawiasz?!
  Strzelił do asystenta  trzy razy z broni z tłumikiem  i  wyszedł  spokojnym krokiem z pomieszczenia...
                  W tym samym czasie.
 W samochodzie.
 Sebastian: Bartek, jesteś tam? Cholera jasna!
  Aśka: Seba, rozdzielmy się. Ja pojadę z Tomkiem i  Agnieszką na Pomostową, a ty bierz Justynę  i jedźcie do tego domu.
 Sebastian: dobra. Uprzedź tylko Tomka.
23:30.  Aśka, Tomek i Agnieszka   są już na ulicy Pomostowej.
 Tomek: dobijają transakcję.
Aśka:  sporo kasy pewnie dostaną, jednak nie wiedzą tego, co czeka ich za chwilę.
Tomek: co robimy?
 Aśka: czekaj, kończą transakcję. Idziemy!
Wysiedli z auta.
  Tomek: no Kotka, nieźle się obłowiłeś, ale z tej kasy nie skorzystasz. Policja! Nie ruszaj się!
W odpowiedzi Albrecht strzelił w jego kierunku. Tomek upadł na ziemię, a Aśka  postrzeliła przestępcę.
 Aśka: jesteś aresztowany pod zarzutem   podwójnego porwania, włamania, napadu na jubilera oraz próbę sprzedania  biżuterii z napadu. Aha, i jeszcze postrzelenia  policjanta.
Tomek: próby postrzelenia, nie trafił.
 Agnieszka: nic ci nie jest?
 Karolina: wszystko w porządku, a co z Bartkiem?
Agnieszka: tego jeszcze nie wiemy...
 23:35.  Sebastian i Justyna   zmierzają do domu, w którym przetrzymywany jest Bartek.
  Justyna: Seba, tam ktoś ucieka!
 Sebastian: stój, policja! Stój, stój, bo strzelam!
Ciasny wyciągnął broń i wycelował w policjanta, jednak  kula wystrzelona przez Justynę go dosięgła.
 Sebastian: żyje.  Dostał tylko w ramię.
 Przykuł go do poręczy i wszedł z asystentką do domu. Rozdzielili się.  Porozumiewali się przez krótkofalówkę.
 Sebastian: znalazłaś go?
Justyna: znalazłam miejsce, w którym go i Gawińską trzymali. Trochę krwi tu jest.
Sebastian: to tego postrzelonego. Cholera! Justyna, dzwoń na pogotowie, Bartek jest ranny!
Justyna: jasne, dzwonię.
 Sebastian: Bartek, słyszysz mnie? Bartek!
                            Wyrok:
Albrecht Kotka został skazany na dożywocie.
Michał  Bieglecki ''Ciasny'' został skazany na 25 lat pozbawienia wolności za usiłowanie zabójstwa.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.