środa, 30 grudnia 2015

Żyję tylko zemstą

                                                        Niedziela, 13:20

Korzystając z chwili wolnego,  Ania i Rafał wraz z Justyną i Tomkiem wybrali  się na tor gokartowy aby się pościgać. Okazało się, że  po zakończonym wyścigu najlepszy czas miała Justyna, tuż za nią uplasował się Rafał.
 Rafał:  Justyna, gdzie nauczyłaś się tak świetnie jeździć?
 Justyna:  od dzieciaka ścigałam się z kolegami  na  torach gokartowych.
Tomek: czyli wychodzi na to, że ja wiszę wszystkim dwie kawy?
  Rafał: w rzeczy samej.
Ania: to było coś świetnego...
Rafał: a  najbardziej narzekałaś wcześniej, że to  jest nudniejsze niż wędkarstwo...
Justyna: Tomek,  prowadź nas na kawę.
W tej samej chwili zadzwonił telefon Rafała.
Rafał:  no co jest? Gdzie? Jasna cholera....
Ania: co jest?
 Rafał:  niestety kawę musimy odłożyć na później.  Zabójstwo.
Ania: nie ma to jak miłe niedzielne popołudnie...
14:05. Las, w którym znaleziono ciało.
policjant: cześć. Mieliśmy anonimowe zgłoszenie.
Ania: wiemy, kim jest ofiara?
 policjant: Iwona Kwiatańska, 28 lat.
Rafał:  Adam dokonuje już oględzin?
policjant: musiał niestety jechać na inne wezwanie. Zostawił wam notatkę.
Ania : dzięki.
 Od razu podała ją Rafałowi, który odczytał jej treść.
Rafał:  kilkanaście ciosów nożem, zadanych prawdopodobnie nożem z ząbkami, przez co ciosy są bardziej bolesne. Zgon nastąpił około godziny  20:00.  Sprawca jej nie zgwałcił.
Ania: seryjniak?
Rafał: nie wiem, być może...
16:40. Po powiadomieniu rodziców ofiary, o śmierci córki, komisarze jadą do  firmy, w której pracowała.
właściciel : Radosław Stasiewicz. Zwykle w niedzielę mamy nieczynne, ale  niestety wiecie jak to jest przed świętami... biurokracja.
Ania:  no tak, wiadomo. My jesteśmy z policji i prowadzimy śledztwo w sprawie śmierci Iwony Kwiatańskiej.
właściciel: ktoś ją zabił?
Ania: niestety. Jak pan sądził, kto mógłby stać za jej zabójstwem?
właściciel: Iwonka z szeregowego pracownika bardzo szybko awansowała na mojego zastępcę. Była po prostu najlepsza.
 Rafał: a walczyła z kimś o to stanowisko?
właściciel : tak. Jesteśmy fińską firmą. Rywalizowała  o to stanowisko z Martą  Cebulak, ale dzisiaj w firmie jej nie zastaniecie.
Ania: moglibyśmy prosić o jej adres?
właściciel: oczywiście.  Iwaszkiewicza 14 A /8.
19:00. Mieszkanie Marty Cebulak.
Ania : pani Marta Cebulak?
Marta: nie, ksiądz proboszcz. Czego chcecie?
Rafał: jesteśmy z policji. Zawsze pani tak wita gości?
Marta: jestem w złym humorze.
Ania: to proszę nie wyładowywać swojej złości na innych.  Możemy wejść do środka? Tam wszystko pani wyjaśnimy.
Marta: proszę.
Weszli do środka.
Marta: dowiem się w końcu, czego chcecie?
Ania:  Iwona Kwiatańska nie żyje. Została zamordowana.
Marta: i wy myślicie, że to ja?
 Rafał: miałaś motyw.  Iwona zgarnęła ci awans sprzed nosa.
Marta: możliwe, że i tak było...
Ania: co robiłaś wczoraj około  20?
Marta:   byłam u przyjaciółki, chcecie jej dane?
Rafał: poprosimy.
Marta: Ania Lenc, Krzywa 6.
Ania: sprawdzimy to.
Marta: dobrze. Wtedy będziecie pewni tego, że jestem niewinna.
Rafał: proszę nie wyjeżdżać z miasta.
                                            Poniedziałek, 9:00
Komenda.
Rafał: co tam robisz?
Ania: oglądam Kuchenne rewolucje. Nudzi mi się.
Rafał: a ja wyczuwam rewolucję u Bartka w żołądku...
  Nie wiedział jeszcze, że asystent boryka się z problemami żołądkowymi.
Bartek: ładnie to tak mnie obgadywać, prawda?   Chodźcie do biura asystentów, Tomek dostał jakiś list.
Ania : żartujesz.
Bartek: a wyglądam na rozbawionego?
                                            5 minut później
Biuro asystentów.
Tomek: widzę, że Bartosz jak zwykle narobił szumu o nic.  No, ale dobra, to jest ten list.
Rafał wziął od niego list i od  razu podał go Ance, która odczytała jego treść.
Ania: UMRZESZ DOKŁADNIE TAK, JAK JA UMARŁEM.
Rafał: no nieźle. Stary, ktoś grozi ci śmiercią.
Tomek: poradzę sobie.
Ania: może chcesz ochronę?
Tomek: nie, kurwa! Nie ma takiej opcji! To nie jest konieczne.
Rafał: Tomek, do cholery jasnej! Jakiś popierdoleniec grozi ci śmiercią, a ty to olewasz?!
Tomek: Rafał, to ty mnie posłuchaj! Powiedziałem, że sobie poradzę, to sobie poradzę. Czy to jest jasne?
Ania: Tomek, Rafał ma rację. Przyda ci się ochrona!
Tomek: powiedziałem coś? Ochrony nie chcę i zdania w tej sprawie nie zmienię. Dotarło?
 Rafał: dobra, rób sobie co chcesz, ale mówię ci od razu, że źle robisz.
W tajemnicy jednak załatwił Tomkowi ochronę.
                           Trzy godziny później
Komenda.
Ania: Anna Lenc  nie potwierdziła alibi Marty Cebulak.  Twierdzi, że w ogóle  jej u niej nie było.
 Rafał:  czyli nas okłamała. Jedziemy ją zgarnąć.
Ania: nie, nie jest to konieczne. Wiozą już ją do nas.
Rafał: to sobie pogadamy  z Cebulakiem...
 Po dwudziestu minutach, kobieta siedziała już wraz z komisarzami w pokoju przesłuchań.
 Ania: powiedzieć ci jak wygląda twoja sytuacja? Dożywocie i  pierdzenie w pasiaki w pierdlu!
Marta: fascynujące!
Rafał: nie masz alibi. Okłamujesz nas. Ty wiesz jak to wygląda?
Marta:  wygląda to tak, że nic na mnie nie macie.  Znaleźliście nóż, którym zabito Iwonę?
Ania: ale my nie wspominaliśmy ci nic o żadnym nożu. Skąd o nim wiesz?
 Marta: mówili w telewizji. Nie stać was, w waszych domach na telewizor?
Rafał:   może nie jesteśmy fińską firmą, ale zarobki mamy nam odpowiadające. Ostatnia szansa. Powiedz nam, co robiłaś w sobotę około 20:00 i lepiej mów prawdę. To wbrew pozorom byłoby dla ciebie najkorzystniejsze.
Marta:  jeździłam autem po mieście, a tą śpiewkę z przyjaciółką wymyśliłam, bo jeszcze  zabójstwo Iwony wy mi zarzucilibyście.
Rafał: tylko, że to jest słabe alibi. Nie ma nikogo, kto może je potwierdzić, a takie jest naprawdę łatwo obalić.
Marta: wstąpiłam jeszcze  na stację benzynową, Shella.
Ania : sprawdzimy to sobie, ale tym razem  nie pójdziesz do swojego wieżowca. Zostajesz tutaj.
Marta: popełniacie błąd.
Rafał: ty już też go popełniłaś.
15:00. Przed komendą.
Tomek wrócił ze spotkania z informatorem.  Właśnie wszedł do budynku komendy, jednak zorientował się, że zostawił telefon w aucie. Gdy zbliżał się do samochodu, usłyszał tylko huk tłuczonej szyby i zobaczył uciekającą postać w kapturze. Niewiele myśląc, rzucił się w pogoń za mężczyzną, ale po pierwszym zakręcie, zgubił go. Zrezygnowany wrócił do swojego samochodu. Okazało się, że wybito szybę kamieniem. Założył rękawiczki i odczytał treść karteczki, w którą był on owinięty.
Tomek: BĘDZIESZ KONAŁ DŁUGO, SKURWIELU.
 Nie był w stanie nikogo wytypować. Nie wiedział, kto może za tym stać. Był on tylko asystentem, nie prowadził żadnych śledztw. Z powrotem owinął kamień tą karteczką i zaniósł  to do laboratorium, gdy nagle coś przykuło jego uwagę....
 20 minut później. Palarnia.
 Tomek: cześć Aniu, gdzie jest Rafał?
Ania: powinien być w biurze, jakby go tam nie było, to jest w kuchni.
Tomek: dziękuję.
Zewnątrz może i wyglądał na opanowanego, jednak w środku był naprawdę wściekły.  Wszedł do biura, gdzie niemal zderzył się z Rafałem, który niósł w ręce akta dla starego.
 Rafał: cześć Tomek. Masz coś?
 Tomek:  możesz mi kurwa wyjaśnić jedną rzecz? Mówiłem, że nie potrzebuję żadnej pierdolonej ochrony,  a tu okazuje się, że  postawiłeś dwóch mundurowych ?!
 Rafał: to jest poważna sprawa.
Tomek  wyrwał mu z ręki  papiery i rzucił je na podłogę.
Tomek: to teraz posłuchaj panie pomagalski na siłę. Nie potrzebuję niczyjej pomocy, rozumiesz to, kurwa?! Niczyjej!
Rafał: dobra, spoko. Radź sobie sam, ale nie przyłaź potem jak rozhisteryzowana panienka, a jak już tu jesteś, to posprzątaj te papiery i zanieś je staremu, a ja idę zapalić. Miłego sprzątania. Cześć.
                                             Ciąg dalszy nastąpi...

środa, 16 grudnia 2015

Krzyk rozpaczy II

14:30. Tego samego dnia, komenda.
Trwa przesłuchanie Aleksandry Kolt.
Rafał: masz szczęście, że nie trafiłaś, bo twoja sytuacja byłaby o wiele gorsza. Droga Aleksandro, powiedz mi, po co ci to było? Dowiedziałaś się od nas o porwaniu Antoniego Brusa i postanowiłaś wymusić okup od jego rodziców, tak było?
Aleksandra: a co? Ja przez nią większe straty poniosłam!
Rafał: a ten palec dziecka i list, to też twoja robota?
Aleksandra: skoro wszystko wiecie, to  po co tu siedzimy?
Ania: właśnie nie wszystko. Skąd miałaś ten fragment palca?
Aleksandra: siostra ma zakład pogrzebowy. Nic więcej wam nie powiem bez adwokata.
Ania: proszę bardzo.  Na chwilę obecną jesteś po uszy w szambie.
Aleksandra: super, mogę już iść?
Ania: oczywiście. Prosto do celi. O nocce w mieszkaniu możesz zapomnieć.
Dwie godziny później, komenda.
Rafał:  chyba za późno sobie o tym przypomniałem, ale zauważyłaś,  że Weronika Brus stwierdziła, że Antoś był taki śliczny?
Ania: też to dostrzegłam, ale  myślę, że to mógł być efekt zdenerwowania.
Rafał: a co jeśli Weronika postanowiła pozbyć się dziecka? Przerabialiśmy już to przecież niejednokrotnie.
 Ania: Rafał, weź sobie strzel w głowę. Nie podejrzewasz chyba matki ?
Rafał:  Anka, nie zaprzeczysz, ze mieliśmy   przypadek, że matka z kochankiem zabiła swoje dziecko, bo chciało powiedzieć ojcu o romansie?
Ania: no było tak.  Zagramy z nią va banque?
Rafał: nie. Poobserwujemy ją. Póki co, nie zrobiła niczego podejrzanego.
Ania: trzeba będzie wystąpić o zgodę na bilingi  z jej telefonu.
Rafał: łatwe to nie będzie. Nie mamy żadnych dowodów, to są same domysły.
Justyna: cześć.  Zadzwoniła do nas jedna kobieta, która mówi, że  20 minut  temu widziała Antosia Brusa w sklepie spożywczym.
Rafał: w którym?
 Justyna: spożywczak na Chopina. Tylko jeden jest na tej ulicy.
 17:05. Sklep spożywczy, w którym rzekomo miał przebywać zaginiony chłopiec.
Ania: dzień dobry. Jesteśmy z policji, prowadzimy śledztwo w sprawie zaginięcia Antosia Brusa.  Tu mam jego zdjęcie.
 Podała właścicielowi  fotografię, na której był chłopiec.
 właściciel: to jest ten sam chłopiec.  Zwrócił moją uwagę, bo  był w samych skarpetach, nie miał ubranych butów.  Zapytałem nawet, czy mogę mu w czymś pomóc, ale uśmiechnął się, zapłacił i wyszedł.
Ania: a na dużą kwotę zrobił zakupy?
właściciel:  10 złotych. Zresztą mam dla was nawet zapis z kamery. Chodźcie na zaplecze.
 Na zapleczu, okazało się faktem, iż  Antoś Brus robił zakupy w tym sklepie.
Ania: wszystko jasne, nie było żadnego porwania. Uciekł z domu, pytanie tylko dlaczego?
 Rafał: zdaje mi się, że znam odpowiedź na to pytanie. Tak czy siak,  musimy go znaleźć.
18:30. Dom Brusów.
Ania: niestety mamy już pewność, że nie było żadnego  porwania.
Piotr: to gdzie teraz jest Antoś?
Rafał: tego jeszcze nie wiemy.  Około 16:40 był widziany w sklepie spożywczym. Przeszukaliśmy okolicę, ale nikogo nie było.
Piotr: tylko dlaczego  miałby uciekać?
 Rafał: z waszej winy. Dużo pracujecie i nie macie czasu dla własnego dziecka. Drogimi zabawkami nie zrekompensujecie  im zmarnowanego czasu.
Piotr: napiszę na pana skargę do pańskich przełożonych!
 Rafał:   dobrze. Bierzemy kartkę , długopis i możemy pisać...
Weronika: Piotr, on ma rację. Ciągle zostawialiśmy go z opiekunkami.
Piotr: nikt mi nie będzie mówił, jak mam dziecko wychowywać! Proszę natychmiast opuścić mój dom!
Weronika: jeśli ich wyrzucisz, to wyrzucasz także mnie. Muszą nam pomóc w odszukaniu Antosia, dociera to do ciebie skurwysynu ?!
 W tej samej chwili zadzwonił telefon Ani.
Ania: halo?  Widzieliście go? Gdzie?  Dobra, dzięki!
Rafał: co jest?
Ania:   patrol policji zauważył Antosia na jednej z ulic.
Piotr: jedziemy tam z wami.
Ania:  wykluczone.
Piotr: ale to chodzi o mojego syna!
 Ania: powiedziałam, że zostajecie tutaj. Rafał, weź pojedź. Ja z nimi tu zostanę, żeby niczego nie próbowali.
 Rafał: ok.
  19:10. W czasie, gdy Ania jest  w domu Brusów, Rafał właśnie przyjechał na miejsce, w którym patrol zauważył Antosia Brusa.
policjant: cześć Rafał. Chłopak jest wystraszony,  nie chce z nami rozmawiać.
Rafał: może ja spróbuję? Gdzie on jest?
policjant: tam na ławce.  Nie chciał iść z nami do radiowozu.
Rafał: to idę.  Wy możecie odjeżdżać.
  Podszedł do chłopca.
Rafał:  ty jesteś Antoś Brus?
 Antoś: tak, a pan?
Rafał: żaden pan. Ja jestem Rafał i jestem z policji.  Zobacz sobie, to jest moja legitymacja.
 Chłopiec wziął od niego jego odznakę policyjną i ją oglądał.
 Rafał:  jesteś głodny?
 Antoś: nie.
Rafał: teraz wezmę cię na ręce i pojedziemy do twoich rodziców, dobrze?
Antoś: ja nie chcę do nich jechać,  oni wcale mnie nie kochają!
Rafał: głupstwa mówisz.  Oni bardzo się o ciebie martwią, rozumiesz? Naprawdę. Chodź ze mną.
Antoś oddał mu odznakę i wstał. Właśnie mieli iść do samochodu Rafała, jednak   policjant poczuł, że ktoś go z  całej siły popchnął do przodu. Stracił równowagę i opadł na ziemię. Osoba ta kopnęła go raz w plecy. Kątem oka, Rafał zauważył, że drugi mężczyzna  wziął Antosia na ręce i wsiadł do  samochodu. Niewiele myśląc,  komisarz zacisnął zęby i pomimo bólu wstał i ruszył w kierunku swojego pojazdu, bowiem patrol już odjechał.
 Rafał: 00 dla W27!  Antoś Brus został porwany!  Porywacze poruszają się  czarnym BMW o numerach KT 00505! Zgarniamy czarne BMW bez użycia broni!   Teraz jadą w kierunku skrzyżowania ulic Kawalerowicza i Długiej, postawcie tam blokady!
00: Zrozumiałem,  wykonuję.
Rafał: kurwa, mogłem nie odsyłać tamtego patrolu...
19:35. W dalszym ciągu trwa pościg za porywaczami.
Rafał: 00 dla W27! Straciłem z oczu  to czarne BMW.  Widzicie go gdzieś?
 00: nie widzimy go. Umknął nam gdzieś!
Rafał: kurwa! Macie go znaleźć, natychmiast!
00: jest!  Teraz jedzie  w kierunku Zanussiego,  mamy już tam blokady!
Rafał: dobra, dojeżdżam tam!
Po kilku minutach był już na miejscu blokady.
 policjant: nic  ci nie jest?
 Rafał: jestem cały, mogłem was wtedy nie odsyłać od razu.
policjant: a ci nie chcą wysiąść z samochodu. Nie pozwalają także dziecku wyjść.
Rafał:  to musimy ich wydobyć w takim razie z auta.
 W tej samej chwili  ktoś oddał z samochodu strzał. Pocisk trafił policjanta. Rafał strzelił w pojazd, co skutkowało tym, że jeden z porywaczy wysiadł z auta i  wycelował w kierunku komisarza, który jednak był od niego szybszy. Trafił go.
 Rafał: leż! Szeroko nogi, szeroko ręce!
 Zakuł go w kajdanki  i odprowadził do radiowozu. Po chwili zrobił to samo z drugim porywaczem.
Rafał:  Antoś, nie bój się.  Chodź, jedziemy do rodziców. Radek, nic ci nie jest?
Radek: zwykłe draśnięcie.
Rafał: ściskaj to mocno.  Jedziemy do szpitala, a potem zawieziemy Antosia.
Wyrok:
Tomasz Walczak za porwanie Antoniego Brusa i postrzelenie policjanta został skazany na 4 lata pozbawienia wolności.
Marcin Trzaskowski za porwanie Antoniego Brusa i napaść na policjanta został skazany na rok pozbawienia wolności.
Aleksandra Kolt została skazana na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu  na  2 lata.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

środa, 9 grudnia 2015

Krzyk rozpaczy

                                                      Środa, 17:25

 W samochodzie.
Ania: Rafał, nie wracam już dzisiaj na komendę. Odwieziesz mnie?
Rafał: wyjścia nie mam.   Ja muszę jeszcze dostarczyć staremu akta, które wziąłem do domu przedwczoraj, także dam mu to i wychodzę.
00: W27 dla 00!
Ania: zgłaszam się!
00:    Weronika i Piotr Brusowie zgłaszają porwanie  swojego  siedmioletniego dziecka. Weźmiecie to?
 Ania: tak. Bierzemy, podaj dokładny adres.
00:  Jaskółcza 26.
30 minut później.  Dom rodziców chłopca.
 Piotr: jak dobrze, że państwo już są.
Ania: przyjechaliśmy najszybciej jak było to możliwe.
Piotr: nie przez próg. Wchodźcie do środka.
 Weszli do środka.  Komisarze podążali za prowadzącym ich do salonu mężczyzną. W pomieszczeniu siedziała matka dziecka Weronika, oglądała zdjęcia  swojego syna.
Weronika: państwo są z policji?
Ania: tak. Chcielibyśmy zdjęcia pani syna.
Weronika: oczywiście. To jest Antoś. On był taki śliczny...
Ania: chyba jest.
Weronika: tak, tak...
Rafał: poprosilibyśmy o jakąś rzecz Szymona, ale najważniejsze, aby nie było to wyprane.  Przyjedzie tu zaraz przewodnik z psem tropiącym oraz  dwóch policjantów od nas w celu założenia podsłuchu. Nie wykluczamy porwania dla okupu.
Piotr: Antosia.  Oczywiście, przygotowaliśmy już nawet.
Rafał: przepraszam, Antosia. Proszę nam jeszcze powiedzieć, jak do tego doszło?
 Weronika: około 14:00 byłam z Antosiem w ogrodzie. Poszłam na moment do domu, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Okazało się, że był to kurier. Odebrałam paczkę, a jak wróciłam, to Antosia już nie było w ogrodzie.
19:00. W czasie, gdy Ania jest w domu wraz z policjantami, którzy zakładają podsłuchy na telefony Brusów, Rafał przeszukuje okolicę z ekipą.
Rafał:  Jedynka, macie coś?
 jedynka: nic.  Absolutnie nic.
Rafał: ja także.  Witek, a ty?
 Witold:  pies zgubił trop na przystanku.
Rafał:   czyli co,  dziecko pojechało autobusem, lub ktoś podjechał i je wciągnął do samochodu.
jedynka: Rafał, chodź tutaj!
Rafał: gdzie jesteście?
jedynka : w pobliżu sklepu!
 Rafał ruszył we wspomnianym kierunku.  Okazało się, że  nieopodal w zaroślach znaleziono  but.
Rafał: to może być but Antosia.  Czekajcie, na logikę.  Z jednym butem niewygodnie się chodzi, więc szukacie drugiego buta.
Drugi but znajdował się kilka  metrów dalej. Policjant kazał technikowi zabezpieczyć oraz  zebrać ślady z obydwu butów.
19:40.  Podsłuchy w domu Brusów są już założone.  Rodzina jest dosyć majętna, w grę może wchodzić porwanie dla okupu.
Ania: wiem, że pytałam o to państwa, już wcześniej, ale  naprawdę nie przychodzi wam nikt do głowy, kto mógłby stać za porwaniem Antosia?
Piotr:   w czasach liceum, Weronika  była sprawczynią  pobicia swojej koleżanki ze szkolnej ławki.  Na skutek tego pobicia, dziewczyna poroniła.
Weronika: skończyło się na wyroku w zawieszeniu. Przyznałam przed sądem, że żałuję tego, co zrobiłam.
Ania: a jak nazywa się ta dziewczyna?
Weronika:  Aleksandra Kolt.  Znaczy się, to jest jej panieńskie nazwisko.
Rafał: sprawdzimy to.
 21:30. Okazało się, że Aleksandra Kolt nie zmieniła stanu cywilnego. Po ustaleniu jej adresu, komisarze jadą do mieszkania kobiety.
Ania: wiesz co zauważyłam w pokoju Antosia?
Rafał:  nie wiem.
Ania:  pełno nowych zabawek, które nie były rozpakowane.
Rafał: Anka, ale to jeszcze nic nie znaczy. Zauważ, że Brusowie są dosyć majętni. Może po prostu  rozpieszczają swoje dziecko?
Ania: być może i tak. Rafał, weź jednak pod uwagę, że dzieci zazwyczaj cieszą się z prezentów i  właściwie od razu je rozpakowują same, czy też z rodzicami.
Rafał: Anka, przesadzasz. Sądzę, że Brusowie mogą kupować mu ciągle nowe zabawki, a Antoś może z tym już nie nadążać. Który to był numer?
Ania: 93.
Po kilku minutach byli już  w mieszkaniu kobiety.
Aleksandra: dowiem się, czemu nachodzicie mnie o tej porze? Spać mi się chce.
 Rafał: zajmiemy pani tylko kilka minut. Pamięta pani może Weronikę Brus? Mogła ją pani znać pod nazwiskiem  Lang.
Aleksandra: tej  suki to ja nigdy nie zapomnę! Przez tą  skretyniałą  szmatę straciłam swoje dziecko!
Ania: proszę nie krzyczeć, my głusi nie jesteśmy, a ponadto cały wieżowiec panią słyszy. Przyszliśmy tu w sprawie porwania Antosia Brusa, a Brusowie właśnie panią wskazali jako podejrzaną. Mamy w związku z tym jedno pytanie. Co pani robiła  dzisiaj  między 14:00 a 15:00?
Aleksandra:  byłam w pracy. Pracuję w kinie Mallado, możecie to sobie zweryfikować jeśli chcecie, a potem bardzo was proszę, dajcie mi święty spokój!
Rafał: proszę się nie martwić. Jeśli alibi będzie potwierdzone, to będzie spokój, a jeśli nie, to będzie niestety kolejne spotkanie  i nie u pani w wieżowcu, tylko na naszej komendzie.  To wszystko, co mieliśmy do powiedzenia. Do widzenia. Dobrej nocy życzymy.
Aleksandra: niewzajemnie.
Komisarze wyszli  z mieszkania kobiety,  a po chwili znajdowali się przed wieżowcem.
Rafał: nieuprzejma ta Kolt.
Ania: gdyby ciebie taki dramat spotkał, też nie byłbyś uprzejmy.
Rafał: Anka... czy ty zawsze musisz się solidaryzować z kobietami?
Ania:  w waszej płci też solidarność jest najważniejsza.
                         Czwartek, 7:45
Brusowie otrzymali list od porywacza.
Rafał: Bartek, jak ten list się tutaj dostał ?!
 Bartek:  zamieniałem się z   Tomkiem. To była dosłownie chwila.
Rafał: ja tu z wami kiedyś osiwieję...
 Bartek: chciałbyś.
Rafał: weź... spadaj mi stąd!
  Parsknął śmiechem.  Miał ogromny dystans do swojej osoby.  Ania odczytała list i podała go Rafałowi.
 Rafał: Mam waszego dzieciaka i nie zamierzam zbyt szybko go wypuszczać.  Z instrukcjami zadzwonię  w najbliższym czasie.  Jeśli pojedzie z wami policja, którą macie w domu, obetnę dzieciakowi łeb. Mam nadzieję, że zawartość pudełeczka wam odpowiada.
 Weronika: nie otwieraliśmy tego. Czekaliśmy na was.
 Ania otworzyła pudełeczko. Znajdował się tam odcięty palec, który mógł należeć do dziecka w podobnym przedziale wiekowym do Antosia.
Piotr: co za chory skurwiel robi coś takiego?!
Ania:  pozostaje nam czekać tylko na ten telefon. O której ten list został wrzucony?
 Piotr:  niedawno.  O 7:15 już był.
Ania: to pozostaje nam czekać na telefon od porywacza.
 W tej samej chwili rozległ się telefon.  Bartek porobił coś w laptopie i pozwolił odebrać go Weronice.  Był to telefon od porywacza, który miał zniekształcony głos.
- Halo?
- 80000 dzisiaj o 12:00 na ławce  w parku miejskim  w pobliżu 11 listopada!
- Będę!
- I taka odpowiedź mnie satysfakcjonuje. Dostałaś paczkę?  To już wiesz, co czeka dzieciaka, gdy  pojedziesz tam z policją.
Rozmówca się rozłączył.
 Bartek: za krótko.
Rafał: szlag! Mają państwo takie pieniądze?
Piotr: tak, mniej więcej tyle mam na koncie.
12:15. Park miejski.
To tu ma dojść do przekazania okupu. Porywacz spóźnia się już 15 minut.
Ania: jedynka, dwójka. Widzicie kogoś podejrzanego?
jedynka: nic.
dwójka: od strony zachodniej widoczny obiekt. Idzie  w kierunku  ławki.
 Osoba ta podjęła właśnie pieniądze.  Komisarze podbiegli do niej. Okazało się, że była to Aleksandra Kolt.
 Rafał: a ty dokąd?
 Kobieta go odepchnęła i rzuciła się do ucieczki wraz z pieniędzmi.  W pewnym momencie wyciągnęła broń i strzeliła w kierunku komisarzy.
Rafał: Anka!
                                 Ciąg dalszy nastąpi...

sobota, 14 listopada 2015

Morderczy rytuał III

                                           Sobota, 11:40

Po tym jak komisarze wyjechali z miejsca znalezienia zwłok Sabiny Ursus, postanowili powiadomić jej rodzinę o śmierci  ich jedynej córki, jednak  zeznania jej rodziców niewiele wniosły do śledztwa. Wiedzieli jedynie, że ktoś obserwował ich córkę. Aśka postanawia jeszcze raz obejrzeć nagranie z  kamer uniwersytetu.
Sebastian: już trzeci raz dziś to oglądasz..
Aśka: ciągle mi coś nie daje spokoju.  Seba, jest prośba. Skocz do Waldka po zapis z  kamer z wtorkowego poranka.
Sebastian: ale co przykuło twoją uwagę?
Aśka: dowiesz się jak wrócisz.
 Po piętnastu minutach wrócił z nagraniem.
Sebastian: no i co?
Aśka: daj mi to przejrzeć. Muszę się najpierw upewnić.
Sebastian: powiesz mi w końcu, o co chodzi?
Aśka: o ten tramwaj, co nie chodzi. Powiem ci, gdy będę tego pewna.
                                  Pięć minut później
Aśka: Seba,  na 95% wiem już kto jest zabójcą.
Sebastian: co ty dajesz...
 Aśka: pamiętasz, jak mówiłam ci, że  dziennikarze chcieli ze mną rozmawiać?
Sebastian: no tak,  poszło to do telewizji przecież.
Aśka: to wyobraź sobie, że   nasza kamera ujęła  kamerzystę, który towarzyszył tej dziennikareczce  a raczej  jego buty i spodnie z charakterystyczną białą plamą.
Sebastian:  a co to ma do rzeczy?
Aśka: Sebastian, jesteś inteligentnym człowiekiem, więc nie udawaj głupiego. To ma to do rzeczy, że to ten sam człowiek! Te same buty i  te same spodnie z taką samą plamą.
Sebastian: ale Aśka, to będzie bardzo łatwo podważyć.  Można założyć, że ktoś chce go w to wszystko wrobić.
Aśka: Sebastian, jak ty już coś powiesz, to wątroba zaczyna człowieka boleć.
Sebastian: no, ale i tak punkt dla ciebie.
Aśka: może i jestem blondynką, ale mam za to łeb jak sklep...
Sebastian: tak, tylko półek brak.
            5 minut później.
Agnieszka:  ale nudy dzisiaj...
Bartek: ja tam się nie nudzę.
Agnieszka:  a jak tam  się tobie układa?
Bartek: powiedziała mi wczoraj, że  złożyła pozew rozwodowy.
Agnieszka: beznadziejnie. Na pewno jeszcze uda się uratować wasze małżeństwo.
Bartek: wątpię. Paulina jest strasznie uparta.
Agnieszka: ale jest może coś, co uszczęśliwiłoby ją najbardziej na świecie, przynajmniej w tym czasie...
 Bartek: w tym momencie, niech pomyślę....  Aga,  jesteś po prostu genialna!
Wyszedł z biura.
Agnieszka: ale co ja takiego powiedziałam?
 W tej samej chwili do ich biura weszła Aśka. Podała jej zdjęcie kamerzysty.
Aśka: cześć.  Aga, ustal, w której redakcji zatrudniony jest ten facet.  To ważne.
Agnieszka: sądzisz, że on może być mordercą?
Aśka: wiele na to wskazuje.
13:45. Redakcja.
naczelny:  Hubert  Bergański.  Państwo do mnie?
Aśka: tak. Interesuje nas ten człowiek.
 Pokazała mu zdjęcie kamerzysty. Nie było ono wzorowej jakości.
 naczelny: a to  jest   Leszek Strumiński, nasz kamerzysta. Wysyłamy go często  na wywiady czy miejsca zbrodni.
 Aśka:  a moglibyśmy dostać jego adres?
naczelny:   przeprowadzał się. Nie dostaliśmy jego aktualnego adresu do dnia dzisiejszego.
Sebastian: dobrze,  a  kiedy on się mógłby tu pojawić?
naczelny:   od rana za nim dzwonię.   Ma cały czas telefon poza zasięgiem sieci.
Sebastian: a moglibyśmy poprosić o jakieś jego  lepsze zdjęcie?
 naczelny: oczywiście, zaraz państwu przyniosę.
                                 Trzy godziny później.
Aśka: sądzę, że może szykować sobie piątą ofiarę i  zniknąć tak samo jak przed pięcioma laty.
Sebastian: może i tak być. Podsumujmy lepiej to, co o nim wiemy. Leszek Strumiński urodzony 29 lutego 1980 roku. Dotychczas nie był notowany.
Aśka: a ja głupia mogłam go wtedy we wtorek już zgarnąć...
Sebastian: wtedy tego jeszcze nie wiedziałaś, że to on jest tym zabójcą...
                           W tym samym czasie.
Biuro asystentów.
W biurze są Tomek z Agnieszką. Agnieszka wypełnia akta, a w tle leci radio. W pewnym momencie, Tomek zaczął śpiewać.
Agnieszka: Tomek, możesz nie śpiewać? Nie mogę się skupić.
Tomek: nie podoba się?
Agnieszka: no niezbyt.
Tomek:  wokalistka się znalazła. Jak ty śpiewasz w kościele, to się aż organista myli!
Spojrzał na nią. Pomyślał, że mogła  się na niego obrazić, jednak ku jego zdumieniu  ''ryknęła''  śmiechem chyba  na pół komendy.  Ich przekomarzania przerwał dzwoniący telefon. Tomek odebrał.
- Komenda Policji, Wydział Śledczy W27, słucham?
-  Błagam.... niech ktoś do mnie przyjedzie.  Ja nazywam się  Józefina Kreczmer, ktoś porwał moją córkę, ja chyba go widziałam....
- Oczywiście, zaraz kogoś wyślę. Proszę podać adres.
-  Sychty 25.
Kobieta się rozłączyła.
Tomek: a my widzimy się jutro w kościele...
                              Godzinę później
Aśka i Sebastian dojeżdżają na miejsce porwania.
Sebastian: ale chawira. Ciekawe kiedy ja będę miał taką...
Aśka: na pewno nie w tym życiu.
Sebastian: wierzysz w reinkarnację?
Aśka: nie.
Sebastian: a ja zaczynam wierzyć...
Wysiedli z samochodu.
Józefina: państwo  z policji?
Aśka: tak.
Józefina: no nareszcie! Pączki tylko na tej swojej komendzie wpierdalacie, a mojej córki nawet nie szukacie!
Aśka: kiedy pani córka została porwana?
Józefina: jakoś po 16:00. Nie patrzyłam na zegarek.  Ratujcie  Alinę, ona ma tylko 24 lata!
Sebastian: a  gdzie porwano   Alinę?
Józefina: tuż przy drzwiach. Z okna wszystko widziałam. Wyszłam  przed dom, ale nie było już go.
Sebastian: możemy rozejrzeć się po podwórku?
Józefina: oczywiście.
Ruszyli w kierunku podwórka i rozpoczęli jego ''przeszukanie''
Aśka: masz coś?
Sebastian: zapałki Czechowskie.
Aśka: chyba Czechowickie. Ten nasz sprawca musiał to zgubić.
Sebastian: damy to do laboratorium, może chłopcy wyodrębnią z tego jakieś ślady.
                            Niedziela, 9:30
Aśka: co to za super ważna sprawa?
Sebastian:  dzwonił naczelny. Mamy adres dziadka Strumińskiego.
Aśka: jak on go ustalił?
Sebastian: odkopał z przeszłości. Strumiński podał mu dwa adresy. Pierwszy za czasów, gdy mieszkał z dziadkiem, a drugi gdy już poszedł na swoje. Kolejnego już nie zdradził.
Aśka: czaję. Gdzie mieszka ten dziadek?
Sebastian: Orzechowa  5.
40 minut później. Dom dziadka  Leszka Strumińskiego.
dziadek: dzień dobry, a państwo do mnie?
Aśka: tak, policja. Leszek Strumiński to pana wnuk?
dziadek: no tak, ale w jakiej sprawie państwo do mnie przyszli?
Aśka: sądzimy, że Leszek jest  seryjnym zabójcą i zabił już 9 kobiet.
dziadek: ale to nie jest możliwe. Leszek  zmarł we wtorek, powiesił się.
Sebastian: jak to?
dziadek: sam go znalazłem.  Zadzwoniłem na pogotowie, ale było już za późno.
Aśka: a jest pan pewien, że to Leszek?
dziadek: na 100%. Leszek ma co prawda brata Łukasza, ale oni nie są bliźniakami. Łukasz ma szramę na policzku.
Aśka:  a moglibyśmy zobaczyć  pokój Łukasza?
dziadek: nie pozwala mi tam wchodzić, ale mam klucz od tego pokoju. Proszę.
 Podał komisarzom wspomniany klucz.  Sebastian otworzył pokój. Było w nim pełno zdjęć ofiar mordercy, także sprzed pięciu lat oraz zdjęcie Sabiny Ursus z komisarzami.
Aśka: jasna cholera, to Łukasz jest tym pieprzonym mordercą!
Sebastian: zobacz, fotografował nawet zwłoki swoich ofiar.  Tam po lewej jest zdjęcie ciała Renaty.
Aśka: widzę.  Musimy to wszystko zabezpieczyć, dzwonię po chłopaków. Panie Leonie, zna pan jakieś miejsca, w których mógłby przebywać  Łukasz?
15:30. Komisarze sprawdzają kolejną z kryjówek na liście, którą podał im Leon Uznański - dziadek Leszka i Łukasza Strumińskich.
Aśka: to nam się śledztwo kompletnie skomplikowało.  Tym kamerzystą  był Leszek, a Łukasz założył  jego ciuchy wtedy w czwartek.
Sebastian: on to specjalnie chciał zwalić na brata, czechu...
Aśka: przestań mnie tak nazywać.
Sebastian: jesteśmy już blisko rozwiązania.
Aśka: Seba, spójrz na te kartony. Pozostawił rzeczy ofiar.
Sebastian: i każdy karton  podpisany innym nazwiskiem. Zobacz.    Bożena Wiatr, Lucyna Kosońska,  Weronika Skolim, Anna Pietroń,  Ewa Kostrzewska, Karolina Kolejarska,  Iwona Namysłowska,  Renata Kolecka oraz nasza ostatnia ofiara, Sabina Ursus. Na każdym z kartonów jest też data urodzenia ofiary.
Aśka:  Sebastian,  on zabijał w wieku od 18-30 lat.
Sebastian: Lucyna Kosońska tylko weszła w trzydziestkę. Reszta ofiar była przed nią.
Aśka: ile nam zostało kryjówek?
Sebastian: dwie.
17:15.  Piąta kryjówka z listy. Opuszczony dom.
Aśka: ale zadupie.
Sebastian:  zaraz dojadą tutaj  też Tomek z Justyną. Wezwałem ich tak na wszelki wypadek.
Aśka: mogą się przydać.
Rozdzielili się po wejściu do domu. Aśka  postanowiła sprawdzić piwnicę, a Seba resztę budynku.  Policjant na I piętrze niczego nie znalazł, zostało mu ostatnie piętro.  Tymczasem Aśka w dalszym ciągu sprawdzała piwnicę. Weszła do jednego z  pomieszczeń i ujrzała tam  porwaną dziewczynę.  Była to  Alina.
Aśka:  wszystko w porządku?
 Alina :  poza tymi śladami na twarzy, to tak.
W tej samej chwili za Aśką pojawił się  Strumiński.  Kobieta odwróciła się, ale poczuła silne uderzenie w twarz. Upadła na ziemię, a mężczyzna wycelował w nią  jej pistolet, który zdążył zabrać policjantce.
Łukasz: jesteś sama?
Aśka: tak.
Skłamała. Nie chciała wydać Sebastiana, który zbliżał już się do piwnicy.
Łukasz: i powiedz mi... czy warto było węszyć jak pies?
Aśka: nawet nie wiesz jak...
Łukasz: widzę, że jesteś pewna siebie, a ja ci zaraz tą twoją niezachwianą pewność siebie odbiorę.
Aśka: dlaczego zabiłeś te kobiety?
Specjalnie wchodziła z nim w dyskusję. Chciała zyskać na czasie, aż przyjdzie Sebastian.  Dopiero wtedy będzie można zamknąć Strumińskiego.
Łukasz: nie interesuj się szmato. Całkiem dobrze sobie to wymyśliłem, że wszystko zwalę na nieżyjącego brata, nieprawdaż?
 W tej samej chwili w drzwiach zjawił się Sebastian. Łukasz oddał strzał w jego kierunku, ale Seba zdążył ukryć się za schodami, które znajdowały się w pobliżu. Rozpoczęła się regularna wymiana ognia, którą zdawało się, że przegrywa policjant. Nie był on co prawda ranny, ale  amunicja już mu się pomału kończyła.  W końcu trafił zabójcę. Łukasz  rzucił broń, po czym chwycił się za bolące ramię i rzucił się na Sebastiana. Nim zdążył dosięgnąć pistolet , słychać było drugi strzał.  Okazało się, że to Tomek  strzelił do zabójcy.
Justyna: jesteście cali?
Aśka: tak,  dzięki.
Sebastian: ciebie droga koleżanko, powinien zobaczyć lekarz.
Aśka: nie ma potrzeby, wargę mi rozciął tylko. A co ze Strumińskim?
Tomek: żyje, ale jest nieprzytomny.
Po tym jak pogotowie zabrało Alinę, cała czwórka (komisarze i asystenci)  wyszła z tego domu. Wszyscy  dopiero teraz   odetchnęli z ulgą. To był już koniec  horroru w ich ukochanym mieście...
                                                     Wyrok:
Łukasz Strumiński został skazany na dożywocie.
 Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

wtorek, 10 listopada 2015

Morderczy rytuał II

                                          Czwartek, 12:05

Na cmentarzu podrzucono kolejne ciało.
policjant: cześć. Ofiara to Renata Kolecka, 29 lat. Nie ma żadnych wątpliwości o pomyłce.
Aśka:  Jarek dokonuje już oględzin?
policjant: tak. Pilnujemy tego cmentarza dzień i noc, ale zamieniałem się z Igorem i wtedy musiał ułożyć to ciało na grobie.
Aśka: dobra,  później się z tego wytłumaczycie.
     ****
Komisarze poszli do Jarka, który właśnie dokonywał oględzin. Tym razem ofiarą jest policjantka, która zaginęła w trakcie prowokacji poprzedniego  wieczora.
Jarek: cześć. Zgon nastąpił  dzisiaj między 8:00 a 10:00.
Sebastian: a po podaniu rycyny, ile człowiek pozostaje przy życiu?
Jarek: nie ma na to reguły. Jest to zwykle kwestia kilku godzin bądź najbliższych dni. Mechanizm jej działania polega na tym, że...
Aśka: wiemy jak ona działa. Czyli  reasumując to wszystko, to podejrzewam,  że może zmienić teraz swój klucz do typowania ofiar, bo  na przystanku prawie wpadł.
Sebastian: może i tak być.  Najgorsze jest to, że nie mamy żadnych podejrzanych.
Aśka: to jest gruba sprawa, którą tak naprawdę musimy poskładać. Mamy akta  tamtej sprawy,  punkt zaczepienia. Brakuje nam tylko okazji aby dorwać tego drania. Za Renatę.
14:30. Komenda.
Komisarze usiłują wytypować podejrzanego.
Aśka: i jak tam Sebka, masz coś?
Sebastian: Sebka? Póki co nic mi się nie rzuciło w oczy.
Aśka: ja też nic nie mam, to szukanie jak igiełki w stogu siana.
Sebastian: albo jak szukanie Czechowskich w Polsce.
Aśka rzuciła w niego długopisem.
W tej samej chwili zadzwonił telefon, który znajdował się na biurku Aśki.
- Komenda Policji, Wydział Śledczy W27, słucham?
- To dobrze, ze słuchasz laluniu, bo dwa razy nie będę powtarzał. To ja zabiłem te trzy kobiety, plus tamte sprzed pięciu lat. Teraz postanowiłem zagrać z wami w otwarte karty. Za godzinę wyślę wam maila ze zdjęciem mojej następnej ofiary, waszym zadaniem będzie ją uratować, czego  jestem pewien, że nie zrobicie.... No, ale cóż. Powodzenia życzę.
 Rozłączył się. Seba poszedł do asystentów, aby go namierzali, jednak połączenie trwało za krótko. Po chwili wrócił.
Aśka: czyli teraz pozostaje nam poczekać na tą wiadomość.
Sebastian: nie ma rady.
   15:35. Aśka dostaje wiadomość od zabójcy.
Aśka: Seba, chodź tu szybko!
Sebastian: co masz?
Aśka: co masz, co masz... Zdjęcie!
Pobrała załącznikiem fotografię. Adres e-mailowy był pełen bzdur i nie można było wywnioskować jakichkolwiek informacji o nadawcy.  Aśka  spojrzała na zdjęcie. Znajdowała się na niej młoda dziewczyna, a  w wiadomości był następujący dopisek: Ratuj. Kobieta od razu wysłała tą fotografię mailem do wszystkich asystentów.  Kilka minut później, do ich biura wparowała jak strzała Agnieszka.
Agnieszka: cześć.  Zauważyłam, że ta dziewczyna stoi na tle uniwersytetu  na  Krakowskiej.  Zadzwoniłam do mojej znajomej, wysłałam jej mmsem fotografię i ona ją zna.  To jest  Sabina  Ursus i ma 23 lata.
Aśka: Aga, jesteś genialna!
16:15. Uniwersytet.
Komisarze mieli szczęście. Okazało się, że dziewczyna ze zdjęcia stała właśnie przed uniwersytetem.
Aśka: to chyba ona.
 Sebastian: ona, na 100% ona.
Podeszli do wspomnianej dziewczyny. Była to atrakcyjna brunetka, idealna w typie mordercy.
 Aśka: Sabina Ursus?
 Sabina:  tak, a o co chodzi?
 Sebastian: policja. Musisz nam uwierzyć na słowo, ale niecałą godzinę temu przyszedł do nas  e-mail. Było w nim twoje zdjęcie oraz dopisek ''Ratuj''. Sądzimy, że masz być kolejną ofiarą  tego mordercy, które ciała ofiar porzuca na cmentarzach.
 Sabina: bardzo zabawne...
 W tej samej chwili komisarze usłyszeli tylko wybuch.
Aśka:  zamknij się w naszym samochodzie od środka i  otwórz drzwi, jeśli zapukamy, dobrze?
 Mówiąc to, podała jej kluczyki i pobiegła  wraz z Sebastianem w kierunku huku. Seba  spojrzał w głąb śmietnika.
Sebastian: zwykły ładunek hukowy.  Wracamy do Sabiny.
 Ruszyli w kierunku swojego pojazdu. Okazało się, że w samochodzie była wybita tylna szyba. Nigdzie jednak nie było Sabiny.
Aśka: super, daliśmy się podejść jak dzieci! To był pierdolony wabik!
 Na  tylnym siedzeniu  policjantka znalazła karteczkę z napisem : '' TO MOJA ROBOTA.''
Sebastian: ten skurwiel się po prostu z nami bawi!
 Aśka: 00 dla W27!
00: zgłaszam się!
Aśka:  Sabina Ursus lat 23,   brunetka została porwana spod uniwersytetu!  Nie wiemy  w jakim kierunku podąża  nasz zabójca wraz zakładniczką i nie znamy marki samochodu, którym odjechał.  Jak mnie zrozumiałaś?
00: zrozumiałam.
20:30. Komenda.
Aśka przegląda zapis z kamer z uniwersytetu.
Aśka:  Sebastian, za ile będą te kawy?
Sebastian:  chwila.  Cukier rozsypałem...
Aśka: Sebastiana zostawić samego w kuchni...
Sebastian: ciebie zostawić samą , to się aż nawet długopisy wypisują....
Nie wiedział jednak, że Aśce chwilę wcześniej długopis.... właśnie się wypisał. Po chwili wrócił do  biura.
Aśka:   o godzinie 16:17 zaczęliśmy rozmawiać z tą dziewczyną.  Minutę później był ten ''wybuch'' i pobiegliśmy,  o 16:19 z  sekundami podjechał  do auta  tutaj, ten facet. Po czym wysiadł,  wybił szybę i zabrał Sabinę do swojego pojazdu. Stary jest wkurzony.
Sebastian: gadałem już z nim o tym, ale powiedział, że nie będzie wyznaczał kary.
 Aśka: dobre chociaż to, ale coś mi nie daje spokoju w tym nagraniu. Nie wiem, może mi się wydaje...
                                     Piątek, 10:15
Sebastian: hej. Jest już protokół z sekcji zwłok Renaty. Tym razem mamy jego naskórek, ale nie mamy tej osoby w bazie.
Aśka:  szlag. 3 ofiary,  być może niedługo i cztery, a my naprawdę mamy tyle co kot napłakał.
Sebastian: on  jest sprytny.  Wtopił się idealnie w tłum, nie popełnił żadnego błędu.
Aśka: no właśnie. A co będzie po piątej ofierze? Znów zniknie?
Sebastian: tego  nie wiadomo...
Aśka: a co z Sabiną Ursus?
Sebastian: rozpłynęła się. Nie znaleźli jej.  Ten gość nawet wiedział jak podjechać samochodem aby choćby przez sekundę nie było widać numerów i nawet marki  auta.
Aśka: niedługo popełni jakiś błąd. Sam spójrz na ten naskórek...
Sebastian:  też fakt, ale nie możemy  i tak ustalić do kogo należy...
14:40. Zapomniany cmentarz pod miastem.
Znaleziono tu czwartą ofiarę.
policjant: ofiara to....
Aśka: wiemy kto to jest. Sabina Ursus,  lat 23.
policjant: skąd wiedziałaś?
Aśka:  Jacek, czy ja mam na czole napisane głupia blondynka?
 Poszli do Jarka. Sceneria  miejsca zbrodni nie uległa zmianie. W dalszym ciągu zabójca porzucał kompletnie nagie ciała  swoich ofiar na przypadkowych grobach.
Jarek: cześć. Zgon nastąpił  około  6-7 rano.  Została  tak samo otruta jak pozostałe ofiary.
Aśka: specjalnie tak zrobił, że zaatakował pod miastem.  Wszystkie cmentarze w mieście zostały obstawione, tu nikt nie pilnował.
Sebastian: super. 5 dni śledztwa, 4 ofiary , nic nie mamy. Idzie nam z tym śledztwem jak dziwce w deszcz.
                                                                  Ciąg dalszy nastąpi....

piątek, 30 października 2015

Morderczy rytuał

                                                  Poniedziałek, 15:10

Cmentarz komunalny.
policjant: cześć.  Ofiara to  Karolina Kolejarska, 25  lat.
Aśka: kto ją znalazł?
policjant: dozorca cmentarza, ale spieszył się do domu. Powiedział, że jutro z samego rana się do was zgłosi.
Aśka: no dobra.  Idziemy do Jarka.
    Podeszli do lekarza sądowego, który dokonywał właśnie oględzin zwłok.
Jarek: cześć.  Zgon nastąpił wczoraj w godzinach wieczornych. Ofiara została otruta, ale na razie nie mogę wam powiedzieć jaka to była trucizna.
Aśka: ciało zostało przeniesione?
Jarek: na 100%.  Sprawca mógł ją przetrzymywać kilka godzin bądź dni w jakimś miejscu, w końcu ją otruł, a następnie rozebrał ją i zostawił ją taką jaką pan Bóg stworzył właśnie tutaj.
Aśka: zgwałcona?
Jarek:  nie ma żadnych śladów gwałtu.
Aśka: Seba, co jest? Co się stało? Znałeś ją?
 Sebastian: nie. Pamiętasz, 5  lat temu była podobna seria zabójstw. Gościu zabijał młode kobiety, poprzez otrucie, a ich  nagie ciała porzucał właśnie na cmentarzu. Zaatakował  pięć razy, a potem zaprzestano tych zabójstw. Do tej pory go nie złapano.
Aśka: czyli zakładasz, że wrócił? Po co miałby wracać po pięciu latach?
Sebastian: tego nie wiem...
Komisarze pojechali powiadomić rodziców ofiary o zabójstwie, jednak  nie wniosło to nic do śledztwa.
                                   Wtorek, 8:50
Aśka rozpoczyna kolejny dzień pracy.
dziennikarka: Pani komisarz, wczoraj na cmentarzu znaleziono  kompletnie nagą dziewczynę. Czy można tu już mówić o powrocie zabójcy sprzed pięciu  lat?
Aśka: po pierwsze, to nadkomisarz, a po drugie, jest jeszcze za wcześnie na potwierdzanie takich  rewelacji, poza tym  proponuję zgłosić się do dobrego psychiatry.
dziennikarka: wykonuję tylko swoją pracę.
Aśka: tak, zwiększasz kobieto ryzyko wystąpienia psychozy w mieście.  Żegnam was ozięble.
Ruszyła w kierunku biura.  W palarni przy schodach spotkała Sebastiana.
Sebastian:co ty taka wkurzona?
Aśka: a daj spokój. Dziennikarzyny już trąbią o naszej sprawie. Ustawiła się już ich cała horda przed komendą.
Sebastian: żadna nowość. Próbowali już nawet rozmawiać z asystentami.  Commando Tomasso próbował ich nawet  pogonić bronią, ale jak widać bezskutecznie.
Aśka: najchętniej bym te wszystkie hieny powystrzelała. Jedna po drugiej.
 Sebastian:  wierzę ci. Jest już raport z sekcji zwłok. Zgon  Karoliny Kolejarskiej nastąpił w niedzielę około 21.  Była najprawdopodobniej przetrzymywana przez kilka dni. Nie zgadniesz czym ją otruto. Rycyną.
Aśka: Sebastian, to już jest zbyt duży zbieg okoliczności. Tamte dziewczyny przed pięcioma laty również zostały otrute tą samą trucizną.
Sebastian: jednak powrót.  Dzisiaj o 13:00  mamy umówione spotkanie w IV komisariacie z policjantami, którzy prowadzili tamtą sprawę.
Aśka: kto to prowadził?
 Sebastian: Renata Kolecka i  Dariusz Gryc.
Aśka: pracowałam kiedyś z Darkiem. Bardzo dobry glina.
 11:10. Do komendy zgłosił się dozorca cmentarza, który znalazł ciało Karoliny Kolejarskiej.
dozorca: Tadeusz Krzyczański, miałem się do was zgłosić.
Aśka: to pan znalazł ciało ofiary?
dozorca: tak. Robię obchód po cmentarzu  trzy razy dziennie.  Najpierw o 9:00, potem o 14:00 i  ostatni  zwykle o 19, ale tym razem moja córka zachorowała i musiałem jej jakieś leki kupić.
Aśka: a widział pan kogoś, kto mógłby kręcić się po cmentarzu?
dozorca: nie, nikogo nie było, a jak już ktoś się zjawił, to tylko po to, aby odwiedzić grób któregoś bliskiego.  5 lat temu była podobna historia, na tym cmentarzu wcześniej dochodziło już do serii morderstw.
Aśka: za wcześnie jeszcze jest na potwierdzanie takich informacji, proszę pana.
 dozorca: muszę wracać na cmentarz.  Obchód trzeba zrobić.
Sebastian: rozumiemy to, proszę iść.
13:05.  IV Komisariat.
Renata:  Renata Kolecka. Prowadziłam sprawę tego zabójcy 5 lat temu.
Sebastian: tak, wiemy o tym. Prowadził ją też Dariusz Gryc.
Renata: tak. Darek nie żyje od dwóch  lat.  Brał udział w akcji zatrzymania  znanego gangstera,  Bielika. Otoczyli jego dom, na miejscu okazało się, że to była pułapka. Ostrzeżenie przyszło zbyt późno.
Aśka: dobra, przejdźmy do sprawy. Mieliście jakichś podejrzanych?
Renata: tak, ale sami się wykluczali.  Każdy albo miał alibi albo nie było go wtedy w kraju w tym czasie.
Sebastian: zastanawia mnie jedno. Dokonano pięciu zabójstw na tym samym cmentarzu, nie próbowaliście  ich przynajmniej obstawić swoimi ludźmi?
Renata: to była moja pierwsza sprawa w tym wydziale i nie miałam tu zbyt wiele do powiedzenia. Mówiłam ze sto razy, ale  Darek uważał, że to nie jest konieczne. Podobnie zresztą jak mój przełożony.
Aśka: a mieliście chociaż jego portret psychologiczny? No, cokolwiek?
 Renata: właśnie nie.  Sprawa została spartaczona. Mojego przełożonego po tym śledztwie wywalili,  Darek jakoś się z tego wyślizgnął.
Sebastian: czyli przez wasze błędy nie udało się złapać tego zabójcy. Sądzimy, że mógł powrócić.
Renata: tego też nie można wykluczyć.  Nie będziecie chyba mieli nic przeciwko, jeśli będę blisko tego śledztwa?
Aśka: oczywiście, że nie. Możesz nam właśnie pomóc.  Poprosilibyśmy jeszcze o akta tamtej sprawy.
Renata: zrobi się, ale może to być dopiero na jutro. Poszperam w archiwum.
Sebastian: najważniejsze, aby było.
                                            Środa, 10:35
Renata Kolecka dostarczyła do komendy akta sprawy sprzed pięciu lat. Jest również obecna w trakcie spotkania komisarzy z policyjną psycholog - Igą Kaliszewską.
Iga: witajcie.
Aśka: cześć Iga. Opracowałaś już dla nas  ten profil psychologiczny?
Iga: tak.  5 lat temu to była głośna sprawa. Z tego co zauważyłam, to nasz zabójca  zabija wyłącznie  brunetki i blondynki o długich włosach oraz, że przedział wiekowy ofiar waha się między 18 a 30 rokiem życia. Każda z jego ofiar była kompletnie naga. To jest rytuał.  Sprawca  wyraźnie pokazuje tu bezbronność ofiar, ukazuje fakt, że nadzy się rodzimy, więc według niego i nadzy umieramy.  Nie stwierdzono też  żadnych śladów tortur na ciałach ofiar, ponieważ zakłóciłoby to jego swoistą ''harmonię''.  Wszystkie kobiety otruł tą samą trucizną - rycyną. Pierwsze objawy są niepozorne, mogą przypominać zatrucie pokarmowe, czyli osłabienie, biegunka, wymioty czy też gorączka. Trucizna ta, z czasem  zaczyna bezlitośnie atakować narządy wewnętrzne, przez co powoduje ich niewydolność. Ofiary konają w męczarniach. Miejsce porzucania ciał również nie jest przypadkowe. Wszyscy zmarli zostają pochowani na cmentarzach i w ten sposób zabójca ''organizuje'' im pochówek, zostawiając ciała na przypadkowych grobach.
Sebastian: Iga, a sądzisz, że sprawca tych zbrodni jest taki sam? Czy to jakiś pieprzony naśladowca?
Iga: myślę, że to może być ten sam sprawca. Informacja o  rodzaju trucizny była wyłącznie w aktach i nie miała jak przedostać się do mediów. Prędzej uwierzyłabym w naśladowcę, gdyby nasz morderca posłużył się cyjankiem bądź  arszenikiem.
Sebastian: dobra, dzięki Iga. Bardzo nam pomogłaś.
14:20. Na innym cmentarzu znaleziono ciało kolejnej kobiety.
policjant: cześć. Ofiarą jest  Iwona  Namysłowska, 20 lat.
Aśka: kolejna ofiara w ciągu dwóch dni?
policjant: tak, macie dokładnie taki sam scenariusz.
Aśka: a kto ją znalazł?
policjant:  patrol policji. Szukali zaginionego dziecka.
Aśka: dobra, idziemy do Jarka.
W dalszym ciągu trwają oględziny zwłok.
 Sebastian: kiedy nastąpił zgon?
 Jarek:  cześć. Zgon ofiary nastąpił  wczoraj w godzinach wieczornych, ale myślę, że jest szansa, ze ruszę was w końcu z miejsca. W jej pochwie znalazłem bilet z autobusu nocnego. Dałem już to chłopakom do zabezpieczenia, ale z tego co powiedzieli, żadnych odcisków zabójcy.
Sebastian: super.  Mariusz, jaka to linia?
Mariusz: 24.
17:50. Komenda.
Tomek: cześć. Mam dla was istotną informację. Zarówno Karolina Kolejarska jak i Iwona Namysłowska jechały dokładnie tym samym autobusem. Kamery to potwierdzają.
Aśka: a macie te nagrania?
Tomek: niestety nie.  Karolina Kolejarska ostatni raz jechała tym autobusem w sobotę wieczorem. Wyszedł za nią jeden facet. Wykadrowałem wam tego kolesia, ale nie widać jego twarzy. Z kolei za  Iwoną Namysłowską wyszedł w poniedziałek ten sam, ale również nie udało się go  rozpoznać.
Aśka: no fakt, ta sama postura, takie same ubrania.  Cmentarze obstawione?
Tomek: wszystkie w mieście.
Aśka: mam pomysł.  Seba, decydujemy się na prowokację. Dzwoń po Renatę.
21:15. Komenda.
Komisarze przygotowują plan  prowokacji.
 Renata: czyli jeśli zrozumiałam, to mam być przynętą?
Aśka: tak. Jesteś w przedziale wiekowym ofiar, niedawno skończyłaś 29 lat.
Renata: a jeśli mnie rozpozna? Zakładam, że mogłam wcześniej go widzieć.
Aśka: nie powinien. Zmieniłaś kolor włosów, fryzurę. Jesteś praktycznie nie do rozpoznania na pierwszy rzut oka, porównując  twój wygląd sprzed pięciu lat.
Renata: obyś tylko miała rację. Jak wygląda plan?
 Sebastian:  trasa zaczyna się o 23:00. Dziesięć minut później autobus zatrzymuje się na ulicy  Kwiatowej, gdzie wchodzimy  z Aśką. Natomiast twoja rola życia zaczyna się  o 23:28, gdzie  wsiadasz do autobusu.
Renata: no dobra, ilu nas będzie?
 Tomek: około  10. Powinno wystarczyć.  Aśka, Sebastian i ja  będziemy w autobusie, gdzie wchodzę na samym początku trasy. Justyna i Bartek, wasze zadanie jest chyba najodpowiedzialniejsze.  Podążacie krok w krok za autobusem i    chodzicie za Renatą od momentu jej wyjścia z autobusu o północy.
Renata: a co z pozostałą czwórką?
Aśka: podążają za autobusem, ale to na barkach Justyny i Bartka spoczywa twoje bezpieczeństwo po wyjściu z pojazdu.
23:55.  Jeden z przystanków na trasie.
 Aśka: Renata zaraz powinna wysiąść.
Sebastian: dokładnie, na następnym przystanku.
Trzy minuty później, autobus zatrzymał się na wspomnianym przez Sebę przystanku. Renata Kolecka wysiadła z pojazdu, komisarze także mieli to zrobić, jednak w autobusie rozległo się zamieszanie.
mężczyzna: ktoś mi ukradł telefon! Nikt stąd nie wyjdzie! Nikt! A ty gdzie ?!
Aśka: policja!  Przepuszczaj nas!
mężczyzna: nikt stąd nie wyjdzie!
Seba szybko pobiegł do kierowcy i poprosił go  o zatrzymanie pojazdu, gdyż zdążył on już odjechać kawałek.  Wysiadł z autobusu i ruszył w poszukiwaniu Bartka i Justyny. Okazało się, że zasłabła  kobieta w ciąży i  właśnie pomagali jej dojść do siebie.
 Sebastian:  Bartek i Justyna! Spierdoliliście całą prowokację! Mieliście pilnować Renaty Koleckiej!
  Justyna: ale ta kobieta zasłabła, musieliśmy jej pomóc.
 W tej samej chwili  pojawiła się Aśka. Zorientowawszy się, że nie ma Renaty w pobliżu postanowiła wraz z Sebastianem  rozejrzeć się po okolicy. Nieopodal znaleźli w krzakach jej broń  i telefon komórkowy.
Aśka: super, tylko gdzie teraz  jest Renata?
                                                                                 Ciąg dalszy nastąpi....

piątek, 16 października 2015

Pogrzebane małżeństwo II

                                         Poniedziałek, 7:30

  Komenda.
Agnieszka: ustaliłam wam dopiero teraz dane tego kochanka Renaty Kocur. Jest to Sławomir Czerwoński, 43 lata.
Sebastian: czemu dopiero teraz?
Agnieszka: sporo roboty mieliśmy.  Rafał dopiero co wrócił, a już dostali  trudną sprawę. Ponoć grube ryby są w to zamieszane.
Aśka: dobra, nieważne. Masz jego adres?
Agnieszka: tak. Brzozowskiego 17.
Aśka: dzięki.
                       Godzinę później.
Dom  w którym mieszka kochanek ofiary.
Aśka: Sławomir Czerwoński?
Sławomir: tak, a o co chodzi?
Aśka: możemy wejść?
 Sławomir: wchodźcie, proszę.
Weszli do salonu. Czerwoński spytał ich, czy chcą czegoś do picia, ale oboje zdecydowanie odmówili.
Sebastian: prowadzimy śledztwo w sprawie śmierci Renaty Kocur.
Sławomir: to Renata nie żyje ?!
Sebastian: tak.  W nocy z czwartku na piątek została zamordowana.
 Sławomir: kto jej to zrobił?
Sebastian:  jesteśmy akurat w trakcie ustaleń. Co pan robił    tej nocy?
Sławomir: byłem w pracy na nocnej zmianie. Pracuję w firmie ochroniarskiej Mouse.
Aśka: sprawdzimy to.  Na razie pana nie zatrzymujemy, ale możemy mieć do pana jeszcze pytania.
9:40. Komenda.
Adam: witajcie.   Tu jest raport z sekcji zwłok Renaty Kocur.
 Aśka: i co?
 Adam:   mąż Renaty Kocur zrobił  z jej narządów co prawda sieczkę, ale  wiem już skąd była tak mała ilość śladów krwi.
Sebastian: przeniesienie ciała wykluczyliśmy od razu, czyli co? Renata Kocur już nie żyła  gdy   jej mąż zaczął zadawać ciosy?
Adam: dokładnie tak. Zgon Renaty Kocur nastąpił między północą a pierwszą, a ciosy zadano gdzieś godzinę po śmierci.
 Sebastian: nieźle. Czyli Kocur nie odpowie za zabójstwo, a jedynie za zbezczeszczenie zwłok.
Adam: jesteś w błędzie, Sebastian. Przyczyną śmierci  Renaty Kocur było otrucie.  W winie, które piła ofiara wykryto pięciokrotną śmiertelną dawkę strychniny. Przy odpowiedniej dawce śmierć następuje w przeciągu 20 minut. Śmierć z uduszenia, która jest  następstwem skurczy mięśni oddechowych.
Aśka: czyli Kocur otruł żonę?
Adam: najprawdopodobniej tak.
 Sebastian: ale zaraz,  coś mi tu nie pasuje. Strychnina cechuje się wyjątkowo gorzkim smakiem. Jest wyczuwalna nawet w wielokrotnym  rozcieńczeniu, to dlaczego Kocurowa nie zaprzestała picia tego wina?
Adam:  tego nie wiem.
Aśka: podsumujmy to, co mamy.  Zwłoki Renaty Kocur zostały podźgane nożem godzinę po jej śmierci. Po co mąż dźgałby żonę po otruciu? Musiałby znać mechanizm działania strychniny, także ciosy nożem byłyby kompletnie niepotrzebne...
                                                W tym samym czasie.
Mieszkanie Agnieszki Faleckiej.
 Asystentka właśnie szykowała sobie śniadanie. Zrobiła sobie kilka kanapek więcej w celu zjedzenia ich na komendzie, gdyby zgłodniała.  Akurat w radiu leciała jedna z jej ulubionych piosenek, więc zwiększyła głośność w urządzeniu. Nadal jednak była w kiepskim nastroju, słowa Bartka dźwięczały jej w uszach właściwie cały czas.  Zaraz po tym jak zjadła śniadanie rozległ się dzwonek do drzwi. To był Bartek.
Agnieszka: Bartek? a co to za wizyta? Wchodź.
Wpuściła go do środka.  Asystent wręczył jej bukiet kwiatów.
Bartek: przepraszam za tamte słowa, które wypowiedziałem.
Agnieszka: nie ukrywam,że bardzo mnie one zabolały. Bartek, ja przed ośmioma laty byłam w ciąży. Zostałam brutalnie pobita i poroniłam.  Sprawcy tego pobicia do tej pory nie złapali.
Bartek niewiele myśląc przytulił ją. Było mu strasznie głupio.
Agnieszka: no już, każdy pretekst jest dobry, aby przytulić się do cycków. Wracasz dziś na komendę?
Bartek: nie, poukładam swoje życie prywatne.  Aga, ja tak strasznie przepraszam...
 Agnieszka: już prawie zapomniałam. Nie wracajmy do tego.
14:30. Komenda.
Aśka: Seba!, Seba, gdzieś ty polazł do cholery?!
 Policjant wyszedł właśnie z kuchni z dwiema kawami.
Sebastian: robiłem ci kawę. Krzyczysz jakby się paliło.
Aśka: bo się pali!  Prokurator zwolnił Kocura z aresztu!
Sebastian: czyli uznali, że będzie z wolnej stopy odpowiadał...
Aśka: ale nie wiesz najlepszego.  Coś nie dawało mi spokoju i rozejrzałam się jeszcze raz po domu Kocurów.
Sebastian: Aśka, ty możesz mieć przez to kłopoty! Nie miałaś nakazu.
Aśka: Aśka Czechowska ma łeb na karku. Wystąpiłam wcześniej po zgodę u starego. Nasi technicy przeoczyli najważniejszy ślad.
Sebastian: mianowicie?
Aśka podała mu kamerę.
Aśka: tu jest nagrana śmierć Renaty Kocur. Tuż po zdarzeniu kamera rejestruje jeszcze przez 10 minut, aż mąż zabiera ją w zupełnie inne miejsce.
 Sebastian: jasna cholera...
Seba odpalił nagranie. Okazało się, że to Renata Kocur sama zmieszała z winem śmiertelną truciznę.  W trakcie kolacji z mężem wypiła prawie całą   wspomnianą ''miksturę'', a   po około dziesięciu minutach opadła na ziemię z krzesła na którym siedziała.
 Aśka: czyli mąż ofiary przeniósł ciało spod stołu na środek salonu.
Sebastian: Aśka, ale jaki to ma sens? Siedział prawie godzinę z tym ciałem, potem je podźgał i zadzwonił do nas, a poza tym jest jeszcze jedna niewiadoma. Dlaczego Renata Kocur miałaby popełniać samobójstwo? Był tam jakiś list pożegnalny?
Aśka: nie. Zabrała tą tajemnicę do grobu.
Sebastian: super. Teraz już chyba możemy zamknąć sprawę.
Aśka: dokładnie tak.
                               Wtorek, 23:15
Następnego dnia, komisarze dostali kolejne śledztwo.
Aśka: teraz jeszcze porwanie dostaliśmy.  Co sądzisz?
Sebastian: jak na moje, to porwanie syna Piątkiewicza jest upozorowane.  Sama zobacz, że ten list nie wyglądał zbyt profesjonalnie.
Aśka: no może i masz rację.
00: W27 dla 00!
Aśka: zgłaszam się.
00:  Wróciła sprawa Renaty Kocur! Żona  Sławomira Czerwońskiego  zgłosiła włamanie do swojego domu!
Aśka: dobra,  przyjęłam. Jedziemy tam. Seba, jednak nie było warto tamtej sprawy zamykać....
 20 minut później.   Brzozowskiego 17.
Aśka: rozdzielamy się. Zaczaisz się od tarasu, ja idę od frontu.
Sebastian: dobra.
Rozdzielili się. Aśka weszła pewnym krokiem do domu. Ujrzała w salonie  przywiązaną do rury żonę  kochanka  Renaty oraz dwóch mężczyzn. Poznała ich od razu, jednym z nich był Aleksander Kocur, który  groził bronią Sławomirowi Czerwońskiemu.
 Sławomir: człowieku, ty jesteś chory...
Aśka:  policja, zostaw go!
 Aleksander: zamknij się! Dwa kroki w tył, rzucasz broń albo zabiję to ścierwo!
Aśka: Kocur, spokojnie. Ja wiem, że ty nie chcesz go zabić. Zobacz, odkładam broń [ odłożyła broń na podłogę i kopnęła w prawą stronę], nie mam  jej w swoim zasięgu, spójrz!
Aleksander: niech to ścierwo powie, dlaczego moja żona zginęła! Co ona ci zrobiła, śmieciu ?!
Sławomir: zostawiłem ją.  Nie układało mi się w małżeństwie, przypadkiem poznałem Renatę, świetna kobieta. Uznałem jednak, że dalej kocham swoją żonę Justynę i to z nią powinienem być.
Aleksander: a kiedy Renacie o tym wszystkim powiedziałeś?! Gadaj!
Sławomir: w czwartkowy ranek.
Aleksander: przez ciebie moja żona nie żyje!
 Wycelował ponownie w jego kierunku broń i położył palec na spuście. W tej samej chwili do pomieszczenia wszedł Sebastian. Zaczaił się od tyłu za Kocurem, wytrącił mu broń z ręki i skuł w kajdanki. W międzyczasie Aśka rozwiązała Justynę Czerwońską. Przedtem wezwała radiowóz.
Aśka: nic państwu nie jest?
Czerwońska: wszystko w porządku, dziękujemy.
Po chwili przyjechał wspomniany wcześniej radiowóz i zabrał Kocura do aresztu. W tej samej chwili do Seby zadzwonił telefon.
Sebastian: no co tam, Tomek?  Tak? Ciekawe. No dobra, dzięki.
Aśka: co jest?
Sebastian: miałem rację. Upozorowane porwanie. Gówniarz bał się sprawdzianu, a teraz wrócił cały i zdrowy do domu.
Aśka: pewnie nie wie jeszcze jakie konsekwencje mu za to grożą...
                                   Wyrok:
Aleksander Kocur za znieważenie zwłok, wtargnięcie do cudzego domu i pozbawienie wolności został skazany na  2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat.
Justyna i Sławomir Czerwońscy  rozwiedli się.
Rodzina Piątkiewiczów została obciążona kosztami śledztwa.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

poniedziałek, 12 października 2015

Pogrzebane małżeństwo

                                                  Piątek, 2:10

Biuro asystentów.
Justyna: Bartek, możesz włożyć te papiery do niszczarki, nie będą już potrzebne. Tylko nie wrzuć ich do kopiarki jak ostatnio.
 Bartek: jasne.
Poszedł. Gdy Justyna została sama, do biura weszła Aśka.
Aśka: cześć. Masz dla mnie akta  Salnika?
Justyna: tak, trzymaj. A powiedz mi, jak się czujesz?
Aśka: już dobrze.  Nie odczuwam żadnych dolegliwości.
W tej samej chwili zadzwonił telefon. Justyna odebrała połączenie.
- Policja kryminalna. Wydział Śledczy W27, słucham?
- Moja żona.... ona nie żyje...
- Jak się pan nazywa? Pod jaki adres mam wysłać  ekipę?
- Moja żona... ona umarła. Najpierw ją   dusiłem, potem dźgałem.... dźgałem, bez opamiętania....
Aśka: halo, jak się pan nazywa? Proszę podać adres.
- ale moja żona.... ona.... nie żyje... przepraszam....
 Rozłączył się.
Aśka: Justyna, namierz go. Sebastian!!!
                     Godzinę później
 Po namierzeniu telefonu przez Justynę, Aśka i Sebastian dojeżdżają do  domu, z którego wykonano telefon do komendy.
Aśka: to chyba tutaj.
 Sebastian: numer 19. Tak, tu.
 W tej samej chwili rozległ się strzał. Aśka z Sebą od razu  ruszyli w kierunku wystrzału. Okazało się, że był to dom z którego wykonano telefon na komendę. Ujrzeli tam mężczyznę, który właśnie chciał odebrać sobie życie. Obok stołu były natomiast zwłoki  kobiety. Prawdopodobnie jadła przed śmiercią kolację z mężem.
Aśka: policja, proszę odłożyć broń!
  Mężczyzna: moja żona... ona, nie żyje!
Aśka: proszę odłożyć broń! Chce pan przekreślić własne życie?
mężczyzna: nic nie rozumiesz, ja straciłem własną żonę, którą sam wcześniej zabiłem!
Sebastian: odkładaj broń człowieku!
  Mąż zabitej kobiety odłożył pistolet i rzucił go w kierunku Aśki. Cały czas płakał.
Sebastian: jesteś aresztowany. Aśka, wezwij ekipę.
4:50.  Trwają oględziny zwłok.
policjant: wiecie kim jest ofiara?
 Aśka: tak. Renata Kocur, 44 lata.
Adam: jedna rzecz mi tutaj nie pasuje. Otrzymała tak wiele ran od noża, a tak mało krwi tu jest.
Aśka: przeniesienie ciała możemy wykluczyć od razu.  W domu nie ma żadnych śladów krwi oprócz tego, co tutaj jest.
Sebastian: a nawet jeśli mąż zabił żonę, to po co przenosiłby jej ciało do domu, a potem jeszcze  miałby dzwonić na policję? Pozbawione sensu by to wszystko było.
Adam: więcej wam powiem po sekcji.
Aśka: Adamos, a kiedy nastąpił zgon?
Adam:  między północą a pierwszą.
                         Kilka godzin później
Aśka:  panie Kocur,  dlaczego zabił pan żonę?
Kocur: bez powodu. Miałem taki kaprys. Mogę ci nawet opowiedzieć ze szczegółami jak to było...
Aśka: ile zadałeś jej ciosów?
Kocur: dźgałem bez opamiętania. Niczego nie żałuję.
Sebastian: powtarzasz ciągle to samo.
Kocur: bo ciągle te same pytania zadajecie...
Sebastian:  posadzimy cię do celi.  Może potem wtedy będziesz bardziej rozmowny.
Kocur: poczekajcie! Renata to była szmata, puszczalska szmata!!!  Miała dziwka pierdolona jakiegoś kochasia.
Aśka: a ty skąd to wiesz?
Kocur:   nagle takie bóstwo z siebie zaczęła robić, Miss Polonia się kurwa jakaś w niej obudziła,  sobie wymyśliła nagle, że maturę zrobi. Maturę!  W takim wieku! Ona powinna obiad gotować a wieczorami szydełkować!
Aśka: na edukację nigdy nie jest za późno.
Kocur: ale to była stara baba. Jak zobaczyłem, że wychodzi do tego swojego gacha, to nie wytrzymałem, przewróciłem ją i zacząłem dźgać tą szmatę! I to wszystko po naszej wspólnej kolacji, ty byś się nie wkurwiła?!
Aśka: dobry aktor z pana.  W nocy  taki wielce zrozpaczony, a teraz  kurwami rzuca.  Idziesz do aresztu stary dziadu.
10:05.  Godzinę później.
Aśka przegląda telefon ofiary.
Sebastian: co tam masz, Asieńko?
Aśka: Asieńko? Coś ty taki miły?
Sebastian: dzień dobroci dla blondynek.
Aśka: dobre, wstąp do naszego policyjnego kabaretu. A tak na serio, to chłopcy znaleźli telefon Reni Kocur i  wiesz, że ona zdradzała męża?
Sebastian: to nam mąż tego nie powiedział?
Aśka: mógł nie wiedzieć, a jeśli nawet, to sama nie wiem czy powiedziałabym o tym policji na jego miejscu.
                       W tym samym czasie.
Biuro asystentów.
Agnieszka: i co?  I jak?
Bartek: srak! Narobiłaś mi kurwa pierdolonych nadziei i jeszcze się pytasz jak ?! Paulina jest w ciąży ze mną, a sama chce to dziecko wychowywać. Dziękuję ci bardzo!   Kurwa, głupi byłem, że ciebie słuchałem. I wiesz, co ci powiem?  Nie dziwię się, że żaden facet wokół ciebie się nie kręci, bo ty nawet nie byłabyś w stanie mieć dziecka!
Agnieszka: ale ja ci chciałam tylko pomóc, jakoś wesprzeć, pomimo, że nie podoba mi się to, co zrobiłeś.
Bartek: to ja ci dziękuję za taką niedźwiedzią pomoc!  Żałuję, że ci o tym kiedykolwiek powiedziałem!
 Wyszedł wkurzony z biura. Poszedł do starego i  wziął tydzień  wolnego,  po czym  wstąpił do supermarketu w celu zrobienia niewielkich zakupów. Kupił wszystkie rzeczy, zgodnie  z listą,  dokupił jedynie poza nią  dwa sześciopaki  piwa i ruszył w kierunku swojego mieszkania....
 Tymczasem na komendzie, do pokoju asystentów weszła Aśka.
Aśka: a temu co się stało?
Agnieszka: nie interesuj się, co tam?
Aśka:  ustal mi  proszę wszystko o właścicielu tego numeru, z kim sypia, jaką gazetę czyta, jaką kawę bądź herbatę pije,  wszystko.
Agnieszka: a na kiedy to?
Aśka: na wczoraj. W kontakcie.
 Kilka godzin później asystentka wróciła do swojego domu. Wzięła szybki prysznic,  po czym zaparzyła sobie kawy. Udała się do salonu, gdzie  włączyła telewizor i zobaczyła, że leci jakiś serial.   Tak naprawdę wcale go nie oglądała - cały czas myślała o tym co powiedział jej Bartek.  Nie miała do niego o to co prawda żalu, bowiem wszystkie słowa kierował w nerwach, jednak bardzo mocno ją one zabolały.  Wspomnienia sprzed lat powróciły. Nawet nie zauważyła kiedy, zaczęła płakać...
                                                      Ciąg dalszy nastąpi...

niedziela, 20 września 2015

Nieodebrane połączenie II

12:40. Przed blokiem, w którym mieszka Jerzy Pałat.
Kobieta, którą Pałat trzymał nadepnęła mu z całej siły na stopę i wyrwała się z jego uścisku, po czym zaczęła uciekać.   W tej samej chwili padły trzy strzały. Okazało się, że żaden z dwóch pocisków wystrzelonych przez dawnego zabójcę nie zranił zakładniczki. Za to on  miał niewielką ranę w okolicach ramienia, która mimo, że nie była groźna, bolała go niesamowicie. Anka zadzwoniła po pogotowie.
Pałat: lekarza! Ja się tu wykrwawię! Jak to kurwa boli....
Ania: spokój! Od kuli w ramię jeszcze nikt nie umarł.
                     Godzinę później.
Komenda przy Kasztanowej. Biuro asystentów.
Agnieszka: i co postanowiłeś?
Bartek: powiedziałem Paulinie o wszystkim. Nie chciałem udawać, że wszystko jest w porządku.
Agnieszka: jak to przyjęła?
Bartek: płakała. Strasznie. Potem przeprowadziła się do mamy.  Aga, ja czuję, że ją stracę.
Agnieszka: nie podoba mi się to, co zrobiłeś, ale jesteśmy przyjaciółmi i samego cię z tym nie zostawię. Ja nie z tych, co się tylko solidaryzują z pokrzywdzonymi kobietami. Staram się zawsze zrozumieć też drugą stronę.  W twoim przypadku można spojrzeć na to inaczej. Zdradziłeś, ok, stało się, mleko zostało wylane. Gołym okiem widać też, że żałujesz tego wszystkiego. Teraz musisz coś zrobić aby ją odzyskać!
Bartek: powiedziałaś już komuś?
Agnieszka: nie. Wobec przyjaciół najważniejsza jest lojalność. Nawet jeśli nie podoba nam się ich postępowanie. Jedź do niej. Najlepiej teraz!
Bartek: ale co stary na to ?
Agnieszka: coś wymyślę. Chyba jeszcze mi ufasz. Bartek, poczekaj! A co to była za kobieta?
Bartek: Karolina Gawińska.
Agnieszka: no to ładnie. Leć do Pauliny!
Bartek: lecę. Dzięki.
Agnieszka: jeszcze nie dziękuj.  Pamiętaj, że trzymam kciuki!
                           W tym samym czasie
Trwa przesłuchanie Jerzego Pałata.
Pałat: postrzeliłaś mnie, ja wystąpię o odszkodowanie.
Ania: sobie wystąp nawet do rzecznika praw dziecka.  Pałat,  bez owijania w bawełnę, powiem o co chodzi.  Wczoraj wieczorem napadnięta została Iza Szymańczak, dziewczyna,  przez którą poszedłeś siedzieć. Miałeś motyw aby tego dokonać.
Pałat: tyle, że ja mam alibi.  Byłem w supermarkecie. Mordercy też tam chodzą.
Ania: w którym?
Pałat: na Źródlanej.
Ania: sprawdzimy to sobie, ale  i tak znów trafisz do kryminału.
Pałat: ale....
Ania: trzeba było myśleć wcześniej.
16:10.  Ania i Sebastian poprosili o konsultację psychologa- Igę Kaliszewską.
Iga: no cześć wam.
Ania: cześć Iga.  Poprosiliśmy cię o spotkanie w sprawie naszej aktualnej sprawy.  Mieliśmy jedną napaść na młodą kobietę w ciąży. Napastnik zadał jej cios nożem w brzuch.  Gdzieś tak godzinę przed napaścią zadzwonił do  swojej ofiary.  Był to prawdopodobnie krótki sygnał.
Iga: zacznę od końca. Myślę, że to nieodebrane połączenie może być zapowiedzią tego, co spotkało tą biedną dziewczynę. Taki sygnał ostrzegawczy, którego  nie była w stanie zweryfikować.  Zakładając, że  dziewczyna była w dosyć widocznej ciąży to  śmiem założyć, że płeć tu nie ma dużego znaczenia, chociaż bardziej postawiłabym na kobietę.  Ten sposób właśnie do kobiety bardziej pasuje. Jeden cios nożem w brzuch. I do tego ciąża. To nie może być przypadek.
Sebastian:  co chcesz przez to powiedzieć?
 Iga: nasz napastnik bądź napastniczka nienawidzi kobiet w ciąży. Spowodowane to może być stratą dziecka bądź bezpłodnością.  No chyba, że jeszcze jakieś  drugie dno jest w tym wszystkim...
Ania: dobra, dzięki Iga. Bardzo nam pomogłaś.
17:00. Komenda.
Justyna: sprawdziłam dla was ten numer  z nieodebranego połączenia. Jest to telefon na abonament.
Ania: nasz napastnik dzwonił z telefonu na abonament? Amator jakiś?
Justyna: właśnie sęk jest w tym, że ustaliłam iż  telefon zarejestrowany jest na Przemysława  Szanotę.  Problem jest jednak w tym, że mężczyzna od  tygodnia nie żyje. Samobójstwo.
 Sebastian:   Justyna, jakie nazwisko? Szanota?
Justyna: tak.
Sebastian: w trybie pilnym ustal mi miejsce pobytu Huberta Szanoty!
Justyna: już się za to zabieram.
Ania: Sebastian , a co jeśli to tylko zbieżność nazwisk?
Sebastian: tego nie można wykluczyć, ale to już byłby i tak spory zbieg okoliczności...
Agnieszka: Ania, Seba! Alibi Jerzego Pałata potwierdzone.  Przebywał tam przez półtorej godziny, od 20:30 do  zamknięcia.
Ania: dobra, dzięki.
                                          Dwie godziny później.
Po ustaleniu miejsca pobytu Huberta Szanoty przez Justynę, komisarze jadą do jego mieszkania.
Hubert: dzień dobry.  Myślałem, że powiedziałem wam już wszystko.
Sebastian: wpuści nas pan?
Hubert: proszę.
Wpuścił komisarzy do środka.
Hubert: czy ja się dowiem, o co chodzi?
 Ania: ofiara napadu, Iza Szymańczak miała  kilka nieodebranych połączeń w telefonie. W tym jedno z numeru, który był zarejestrowany na Przemysława Szanotę. Jest pan  z nim spokrewniony?
Hubert: Przemek był moim bratem. W zeszłym tygodniu popełnił samobójstwo.
Ania: a ma pan może jego telefon?
Hubert: problem jest w tym, że dwa dni po śmierci Przemka ktoś włamał się do naszego mieszkania.
Sebastian: niech pan zauważy, że to dziwne jest raczej, że  w zeszłym tygodniu zmarł pana brat, a  dwa dni później, ktoś włamuje się do pana domu i zabiera wszystkie jego rzeczy.
Ania: moglibyśmy poprosić o zdjęcie pana brata?
Hubert: nie wiem po co wam ono, ale proszę.
Podał im fotografię na którym było trzech braci.
Ania: ale zaraz, pan jest w środku, a ci dwaj bracia to bliźniacy.
Hubert: no tak. Przemek i Arek byli bliźniakami.
Ania: a czy któryś z braci przeżył tragedię?
Hubert: no tak,a do czego pani zmierza?
Ania: dziewczyna która została napadnięta, została ugodzona nożem  w brzuch. Ponadto była w ciąży. Takich napaści dokonują zazwyczaj osoby, które mogły stracić dziecko bądź takie, które nie mogą mieć dzieci.
Hubert: no córka Przemka zginęła w pożarze dwa lata temu.  Przemek nie żyje, Arek jest poza granicami naszego kraju. To byłby jakiś obłęd!
Ania: a widział pan ciało brata?
Hubert: tak.  Było to ciało Przemka.  Miał on bliznę na pół twarzy.
Ania: to na razie wszystko. Dziękujemy
19:30. Ania i Sebastian wychodzą z bloku.
Ania: co o tym sądzisz?
Sebastian: nie wiem, być może   Arek podszywa się pod nieżyjącego brata?
Ania: tyle, że dzwoniąc z jego numeru automatycznie ściąga uwagę na rodzinę Szanotów.  Trochę to bez sensu, nieprawdaż?
Sebastian: no też fakt. Ułatwiłby nam tym samym dotarcie do sprawcy.
Nagle komisarze usłyszeli krzyk kobiety. Pobiegli w tamtym kierunku.  Nim zdążyli podbiec do niej, tajemniczy napastnik zdążył już wbić nóż swojej ofierze, która w wyniku ciosu od razu upadła na ziemię. Sprawca napaści  rzucił się do ucieczki, a Seba ruszył za nim. Anka wezwała pogotowie.
Ania: dziewczyno, słyszysz mnie?
dziewczyna: ratujcie moje dziecko....
Ania: 00, co z tym pogotowiem?
00: jedzie!
 Po chwili wrócił Seba. Pogotowie jeszcze nie przyjechało.
Sebastian: zobacz jakiego świniaka upolowałem, ale chyba dosyć już tej maskarady.
Zdjął maskę sprawcy napadu. Okazało się, że była to ..... Iwona Wieszczerska.
Ania: Iwona?!  Po co ci to było, dziewczyno?
 Iwona: niczego nie żałuję! Wszystkie puszczalskie szmaty zginą!  Hahaha....  Gdyby nie wy,  zabiłabym i tą latawicę!
Ania: dlaczego to wszystko? Dlaczego podszywałaś się pod zmarłego człowieka?
Iwona:  gówno was to obchodzi! Nienawidzę tych wszystkich laleczek! One poniosą śmierć! Wszystkie, co do jednej!
Sebastian: spokój!
Iwona: ty jesteś facetem, ty mnie nie zrozumiesz!
Ania: zamknij się już w końcu pieprzona wariatko.
                                       Wyrok:
Sąd uznał, że Iwona Wieszczerska  w trakcie popełnianych napaści miała ograniczoną poczytalność w stopniu znacznym i umieścił ją w zakładzie psychiatrycznym.
Jerzy Pałat został skazany na 8 lat pozbawienia wolności.
Hubert Szanota przyznał w sądzie, że wiedział iż sprawcą napaści na Izabelę Szymańczak była Iwona Wieszczerska. Postawiono mu jednak zarzut zatajania prawdy w trakcie śledztwa  i sąd wymierzył mu karę  jednego roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na okres próby lat czterech.
Joanna Szeptacz straciła dziecko w wyniku napaści.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

środa, 16 września 2015

Nieodebrane połączenie

                                                   Czwartek, 21:45

Ania: kiedy wraca Aśka?
 Sebastian: Aśka powinna być już  jakoś po dziesiątym.
Ania: czyli jakoś za dwa tygodnie. Rafała nie będzie jeszcze miesiąc.  Noga jeszcze połamana, więc wiesz...
Sebastian: niezłych świrów w ogóle mieliśmy. Pozbywali się każdego powiązanego z ich sprawą.
Ania: no nas też chcieli się pozbyć. My mieliśmy więcej szczęścia. Dziękuję ci jeszcze raz. Gdyby nie ty, nie zobaczyłabym więcej swoich dzieci...
Sebastian: piąty raz już mi dziękujesz.  Na moim miejscu postąpiłabyś tak samo. Wiem to.
W tej samej chwili spostrzegli mężczyznę idącego w kierunku ich samochodu. Seba ledwie wyhamował.
Sebastian: co ty  wyprawiasz, człowieku? Życie ci się znudziło ?!
mężczyzna: tam w bramie leży  młoda dziewczyna... Krwawi! Dzwońcie na policję!
Sebastian: my jesteśmy z policji, prowadź!
Po chwili komisarze byli już na miejscu zdarzenia.  Pochylała się nad nią inna dziewczyna.
mężczyzna: to tutaj.
Ania: dzwonił pan po pogotowie?
dziewczyna: ja dzwoniłam.  Kazałam od razu Hubertowi  wezwać policję.
Ania: a pani jak się nazywa?
dziewczyna: Iwona Wieszczerska.
Ania:  dobrze, dzisiaj damy wam spokój.  Przyjedźcie jutro, najlepiej z samego rana do nas na komendę. Ulica Kasztanowa 51.
Iwona: będziemy.
Ania: Seba, co z dziewczyną?
Sebastian: próbuję zatamować krwotok.  Ania, ona chyba jest w ciąży.
 Ania: znalazłam właśnie jej torebkę, ale  dziewczyna nie ma w niej dokumentów.
Sebastian:  w bocznej przegrodzie jest jej dowód.  Iza Szymańczak, 24 lata.
Ania: faktycznie, przeoczyłam.
Sebastian: powiedz lepiej, czego ty nie przeoczyłaś...
 Po chwili przyjechało pogotowie i zabrało ofiarę do szpitala.
                                        45 minut później.
Ania: co z tą dziewczyną?
lekarz: była w drugim miesiącu ciąży, ale  niestety w wyniku doznanych obrażeń straciła dziecko.
Ania: odzyskała już przytomność?
lekarz:  jeszcze nie.  Dam wam znać, kiedy to nastąpi.
Sebastian: będziemy w kontakcie.
lekarz: zawsze jesteśmy.  Do widzenia.
Ania: do widzenia.
23:15. Dom, w którym mieszkała wraz z rodzicami napadnięta dziewczyna.
matka:  wiedzą państwo, która jest godzina? To chyba za późno na odwiedziny.
Ania: sprawa jest naprawdę poważna. Możemy wejść?
matka: tak.
Komisarze weszli do środka.
matka: co się stało?
Sebastian: przyszliśmy tutaj w sprawie Izy.   Dwie godziny temu została napadnięta.
matka: co  z nią? Co z  dzieckiem?
Ania: Iza żyje, ale jest nieprzytomna, a dziecko.... przykro nam.  Jak pani sądzi, kto  mógłby stać za tym napadem?
matka: sądzę, że  Jarek, ojciec dziecka Izy.  Był wściekły, gdy dowiedział się tylko o ciąży.
Sebastian: a wie pani, gdzie on mieszka?
matka: niestety nie. Zawsze do nas przychodził.
                          Piątek, 8:15
Z samego rana do komendy zgłosili się Iwona Wieszczerska i Hubert  Szanota.
Iwona: jak się czuje ta dziewczyna?
Ania: jest jeszcze nieprzytomna.  Straciła dziecko.
Sebastian: kiedy ją znaleźliście?
 Iwona: około 21:40. Wracaliśmy z kina do domu.  Byliśmy na tej nowej komedii romantycznej.
Ania:  a widzieliście może kogoś oddalającego się z miejsca napadu?
Hubert: nie. Nikogo nie było.
Ania: to na razie wszystko, ale mogą być jeszcze do was pytania.
Hubert:  dobrze, do widzenia.
Ania: do widzenia.
 9:20. Komisarze otrzymali  telefon ze szpitala. Od razu tam pojechali.
lekarz: wezwałem was, bo ta dziewczyna się obudziła.
Ania: doktorze, a będzie możliwa rozmowa?
lekarz:  naturalnie. Jest w niezłym stanie psychicznym. Wie o stracie dziecka, ale przyjęła to zadziwiająco spokojnie.
Ania: to ta sala  na wprost?
lekarz: tak.
Ania weszła do sali, a Seba został na korytarzu.
                     ****
Sala, w której leży napadnięta dziewczyna.
Iza: pani jest z policji?
Ania: tak.  Dzień dobry, Izo.  Pamiętasz może coś z napadu?
Iza: tak.  Szłam przez ten park. Podszedł do mnie jakiś facet, zapytał o godzinę i sobie poszedł. Po paru minutach przyszedł kolejny mężczyzna. Pytał o drogę, a gdy już mu odpowiedziałam, to  wyciągnął nóż i mnie zaatakował...
Ania: widziałaś jego twarz?
Iza: miał maskę.  To była chyba świnia...
 Ania: to jest twój telefon?
Wskazała na telefon leżący na stoliku.
Iza: tak. Jeszcze go nie włączałam.
Ania włączyła go. Okazało się, że miała kilka nieodebranych połączeń. Iza kojarzyła wszystkie numery. Z wyjątkiem jednego.
Iza: nie wiem, kto to jest.
Ania: pozwolisz, że spiszę sobie ten numer?
Iza: jeśli to ma pomóc, to oczywiście.
                           W tym samym czasie.
mężczyzna: przepraszam, gdzie leży Iza Szymańczak?
salowa: jest pan kimś z rodziny?
mężczyzna: jestem jej narzeczonym.
salowa: policja tam teraz u niej jest, a poza tym jeszcze nie ma godzin odwiedzin. Proszę przyjść później. Do widzenia.
Kobieta weszła do którejś z sal, a za mężczyzną, który szedł w kierunku wyjścia z budynku ruszył Sebastian.
 Sebastian: przepraszam, a kim pan jest?
mężczyzna: Jarosław Keracok.   Niech mi pan powie, co z dzieckiem?
Sebastian: Iza je niestety straciła w wyniku tego napadu.  Matka Izy nam mówiła, że ją pan zostawił.
Jarosław: bo tak było, ale w czwartek około 17:00 spotkaliśmy się na mieście. Powiedziałem jej, że przemyślałem wszystko i, że chcę z nią wychowywać to dziecko.  Wróciliśmy do siebie, no, a teraz ona walczy o życie...
Sebastian:  Iza odzyskała rano przytomność  i nie grozi jej życiu już żadne niebezpieczeństwo. Szkoda tylko dziecka.
11:40. Komenda.
Justyna: dobrze, że jesteście.
Ania: nie wybieramy się póki co nigdzie.
Justyna:  mam dla was ważną informację. Ta wasza napadnięta, Izabela Szymańczak  kilka lat temu była świadkiem zabójstwa. Gościa skazano na 8 lat pozbawienia wolności, ale wyszedł po siedmiu  latach za dobre sprawowanie.
Ania: a jak nazywa się ten zabójca?
Justyna: Jerzy Pałat.  Informator mi doniósł, że  prawdopodobnie przebywa w swoim mieszkaniu.
Ania: gdzie on mieszka?
Justyna: Grabowskiego 10/2.
50 minut później. Mieszkanie mordercy, który niedawno wyszedł na wolność.
Ania: to była dwójka?
Sebastian: tak. Pukaj.
 Anka zapukała. Drzwi otworzyła im jakaś kobieta.
Ania: dzień dobry. Jesteśmy z policji. Szukamy Jerzego Pałata.
kobieta: Juras, uciekaj! Szybko!
Seba wszedł w głąb mieszkania i szybko zeskoczył z okna. Miał  szczęście, bo mieszkanie znajdowało się na parterze. Ania z kolei zbiegła po schodach i postanowiła zaczaić się z drugiej strony.
Sebastian: Pałat, stój!
Mężczyzna jednak wcale się tym nie przejął. Niewiele myśląc, wziął przypadkową kobietę na zakładniczkę i przyłożył jej pistolet do skroni.
Ania: Pałat, rzucaj broń!
Pałat: nie rzucę!
Sebastian: a chcesz mieć taką malutką dziurkę w głowie? Rzucaj tą broń natychmiast!
 Pałat: wsiadacie do swojego samochodu i odjeżdżacie stąd!  Liczę do trzech albo ją zabiję. Wybór należy do was!
Ania: Pałat, zobacz. Odkładam broń na ziemię. Chcesz znów do wrócić do więzienia? Rzucaj tą pieprzoną broń!
Kobieta, którą Pałat trzymał nadepnęła mu z całej siły na stopę i wyrwała się z jego uścisku, po czym zaczęła uciekać.   W tej samej chwili padły trzy strzały....
                                                                                             Ciąg dalszy nastąpi...

sobota, 25 lipca 2015

Na celowniku II

 Dzisiaj przypada piąta rocznica istnienia tego bloga.  Standardowo dziękuję, że nadal to czytacie. Mam nadzieję, że forma jeszcze jest, a nie uleciała bezpowrotnie. Jeszcze raz dziękuję, że tu wchodzicie.  Teraz już przechodzę do scena.
--------                                            
                                                     Wtorek, 9:20
Trzeci dzień śledztwa, komenda.
Sebastian: cześć. Dzwoniła do ciebie Aśka?
Ania: niestety nie. Cisza.
Sebastian: mam złe przeczucia.  Od   16 godzin nie mamy kontaktu zarówno z Aśką jak i informatorem Rafała.
Ania: no to do Aśki jest niepodobne, a jak się coś stało?
Sebastian:  przestań nawet tak myśleć! Być może  telefon się jej tylko rozładował.
Ania:  ale Seba, znasz ją. Dałaby jakikolwiek znak życia. A może sprawdźmy przez GPS?
 Sebastian: no dobra, to jedziemy.
10:40.  Ania i Sebastian podążają  w kierunku samochodu, którym kierowała Aśka.
 Ania:  GPS mówi, że masz skręcić teraz w lewo.
Sebastian zrobił to, co powiedziała mu kobieta.  Ich oczom ukazał się samochód Aśki. Była to dosyć rzadko  uczęszczana droga przy lesie, więc nic dziwnego, że nikt niczego nie zauważył.   Nieopodal od samochodu znajdowało się ciało mężczyzny.
Ania: Seba, przecież to jest informator Rafała!
Sebastian:   no tak.  Dostał  gdzieś w okolice serca.  Wzywam ekipę.
Ania: wzywaj.
                                      Pół godziny później.
Adam:  zginął od jednego strzału prosto w serce. Najprawdopodobniej zawodowiec.
Ania: Adam, a powiedz nam, o której mógł nastąpić zgon?
 Adam:  myślę, że  wczoraj między 17:00 a 19:00.
 Sebastian: to się zgadza nawet czasowo. Aśka jechała wtedy odwieźć Kołodziejaka do kryjówki. Pytanie tylko, co zrobili z Aśką?
Ania: tego już musimy się dowiedzieć...
14:00. Komisariat przy Kasztanowej.
 Justyna: cześć. Mam dla was ważną informację.
Ania: no to dajesz.
Justyna:  właściwie w pobliżu tego miejsca, gdzie znaleźliście Marka Kołodziejaka jest  sklep.  I jest tam też   na nim zawieszona kamera, która objęła moment  napaści na Aśkę oraz informatora Rafała.
Ania: masz to nagranie?
Justyna tak.  Aha, zapomniałam o najważniejszym.   Macie to zdjęcie z fotoradaru. Jest na nim widoczna twarz mężczyzny, który brał udział w napadzie na Aśkę i Marka Kołodziejaka.
Sebastian: mocno nas ruszyłaś z miejsca.  Był on notowany?
Justyna: tak.   Gość nazywa się  Marcel  Jeżynowicz, 32 lata.  Brał udział w napadzie na bank.
Sebastian: kojarzę, mój znajomy prowadził tą sprawę. Jeszcze jedno pytanie, masz coś dla nas jeszcze o Jeżynowiczu?
 Justyna:   mam adres jego matki.  Pawia 40/13.
Ania: obejrzymy to nagranie i pojedziemy.
 Godzinę później.  Dom Haliny Jeżynowicz.
 Ania: dzień dobry, pani Halina Jeżynowicz?
Halina: tak, a państwo kim są?
Ania: policja, ale nie chcemy mówić o co chodzi w progu. Możemy wejść?
Halina: proszę, wchodźcie.
 Weszli do środka.
Halina: kawy, herbaty?
 Ania: dziękujemy.
Halina: dowiem się w jakiej sprawie do mnie przyszliście?
Sebastian: sprawa jest poważna.   W przeciągu dwóch dni pani syn wraz ze swoimi ludźmi    usiłowali zabić naszego kolegę i naszą koleżankę z wydziału oraz zabili  4 osoby.
Halina: nie, mój Marcelek tego na pewno nie zrobił.
Sebastian: mamy pytanie, a  gdzie może Marcel teraz przebywać?
 Halina: tego nie wiem,  czasem tu wpada, ale zaszywa się od razu w swoim pokoju i tyle go widzę.
Ania:  to nas pani powiadomi ewentualnie gdy się pojawi.
 Halina: oczywiście...
W tej samej chwili zadzwonił telefon Ani.
- no co tam, Tomek? Jest świadek?  To świetnie, dobra, zaraz będziemy.
Rozłączyła się.
20 minut później.
Przed komendą rozległ się dźwięk telefonu Sebastiana.
- słucham?  Dobrze, 10 minut i jestem.
Ania: co jest?
Sebastian: informator prosi mnie o spotkanie.  Pogadaj z tym świadkiem, a ja tam pojadę.
Ania: ok.
15:55.  W rzeczywistości, Sebastian pojechał jednak do szpitala.
Sebastian: dzięki Aneta, że do mnie zadzwoniłaś.
Aneta:  tata się obudził, to od razu to zrobiłam.
Sebastian: ile tu siedzicie?
Aneta: od wczoraj.
 Sebastian: dobrze, teraz jedziecie wszyscy do domu się wyspać. Jutro znów tu będziecie.  Aneta, zaopiekuj się nimi.
Aneta: oczywiście.
 Zabrała rodzeństwo i ruszyła w kierunku wyjścia ze szpitala. Seba wszedł pewnym  krokiem do sali.
Sebastian: cześć Rafał.
 Rafał: cześć.  Złapaliście ich?
 Sebastian: jeszcze nie. A ty jak tam się czujesz?
Rafał: złamanych kilka żeber, ręka i złamanie otwarte prawej nogi.
Sebastian:  wiemy jedynie, że   samochód, którym cię potrącono był kradziony.  Mamy też problem, bo Aśka gdzieś przepadła. Rafał, oni napadli na Asię i na twojego informatora. Znaleźliśmy go w miejscu napadu martwego.
 Rafał: skurwiele jedni, a co z Szareckim?
 Sebastian: nie żyje. Chłopaki z patrolu również.
Rafał: Seba, odnajdźcie ją i złapcie ich. Za mnie i za Aśkę...
Sebastian: złapiemy. Kuruj się.
 Wyszedł z sali.  Od razu zaczepiła go pielęgniarka.
pielęgniarka: dobrze, że pan jest. Godzinę temu przywieźli do nas kobietę,  która z panem tu bywała. Taka blondynka.
 Sebastian: Aśka... Co z nią?
pielęgniarka:  została brutalnie pobita, trochę obrażeń wewnętrznych. Lekarze walczą teraz o jej śledzionę, ale są dobrej myśli.  Ona została wyrzucona z samochodu.
Sebastian: dziękuję.
30 minut później.  Sebastian jest w drodze powrotnej do komendy.
Sebastian: no hej Ania. Mam dwie wiadomości. Dobrą i złą. Zła jest taka, że Aśka została strasznie pobita i wyrzucona z samochodu. Jest w kiepskim stanie, ale lekarze są dobrej myśli.  Natomiast dobra jest taka, że Rafał się obudził, a co  z tym świadkiem? Ruszył nas z miejsca?
 Ania: coś ty.  Uciekł, nie było go zanim przyszłam.
Sebastian: nieźle.
 W tej samej chwili, samochód który jechał za Sebastianem zrównał się z jego pojazdem i   pasażer oddał kilka strzałów w kierunku auta  policjanta.
Ania: Sebastian, co się tam dzieje?
Sebastian: Ania, słuchaj! Zostałem przed chwilą ostrzelany, mi nic nie jest, ale gorzej z autem. Chyba dostałem w bak, bo tracę paliwo!     Zapisuj,  czarne  BMW o numerach KR 0108!
 Ania: zapisuję. Przyślę kogoś po ciebie.
Dwie godziny później, komenda.
Justyna:  jakiś chłopiec przyniósł mi ten list. Nie otwierałam tego.
Ania: wypytałaś go skąd on go ma?
Justyna: tak. Nie chciał nic powiedzieć.
Sebastian wziął od niej  kopertę, założył  rękawiczki i odczytał po cichu jej treść.
 Ania: co tam jest?
Sebastian: TO BYŁO TRZECIE OSTRZEŻENIE. JESTEŚMY JUŻ ZDOLNI DO WSZYSTKIEGO, A NAWET I DO ODSTRZELENIA WASZYCH ŁBÓW. MIEJCIE SIĘ NA BACZNOŚCI, BO ZAATAKUJEMY KOLEJNY RAZ W NAJMNIEJ SPODZIEWANYM DLA WAS MOMENCIE.
Ania: a co z tym samochodem, z którego strzelano?
Justyna: kradziony.
 Ania: głupi nie są i to im trzeba zostawić.
                          Środa, 9:40
Ania:  wyszedł?  20 minut temu?  No, dzięki .  Trzymaj się, pozdrawiam.
Chwilę później podjechał Sebastian. Z wnętrza  samochodu dochodziła głośna muzyka.
Ania: Seba, dzwonię i dzwonię, a ty dyskotekę sobie urządzasz! Dzwoniłam już nawet do twojej żony. Dzwoniła Halina Jeżynowicz, przypomniała sobie, gdzie jej syn mógłby przebywać.
Sebastian: no to zgarniamy go!
 30 minut później. Opuszczony warsztat samochodowy, w którym może ukrywać się Marcel Jeżynowicz.
Ania:   no to co, wchodzimy?
Sebastian :  wchodzimy.
 Weszli do  wspomnianego warsztatu.  Znajdowały się tam  trzy samochody, którymi  poruszali się bandyci.  Było to czarne  Subaru, którym potrącono Rafała,  samochód dostawczy oraz  czarne BMW, z którego strzelano do Sebastiana.
Ania: są wszystkie auta.
Sebastian: tylko gdzie jest Jeżynowicz? Pójdę go poszukać.
Ania: jasne, idź.
 Poszedł. Ania w tym czasie  chciała sprawdzić samochody.  Zajrzała do dostawczego, gdzie znalazła naprawdopodobniej ślady krwi Aśki oraz do   pojazdu  z którego strzelano do Sebastiana, ale nie znalazła tam żadnych śladów. W końcu wsiadła do  Subaru. Nie wiedziała, że popełnia błąd...
 W tym samym czasie, Sebastian znalazł ciało  Marcela Jeżynowicza. Zginął on od  kilku strzałów.  Zawołał Ankę, ale  ona się nie zjawiła.  Ponowił wołanie, ale także  nie było reakcji. Niewiele myśląc,  wrócił do  warsztatu. Ujrzał Anię siedzącą w jednym z pojazdów.
 Sebastian: Anka, wychodź! Jeżynowicz nie żyje!
Ania: nie mogę! Drzwi się zablokowały!
 Sebastian: cholera jasna...
 Otworzył  przednią maskę samochodu. Okazało się, że była tam .... podłożona bomba!
 Ania: Sebastian! Co jest?
Sebastian: nie będę ukrywać, sytuacja się zjebała!  Podłożyli tu bombę!
Ania: Sebastian, uciekaj!
 Sebastian: spróbuję to rozbroić.  Ty bądź cicho i się nie denerwuj.
Ania:  tobie to jest kurwa łatwo powiedzieć!
Sebastian: Anka, zamknij dziób, bo zaraz cię tu zostawię na pastwę losu!  Mamy  półtorej minuty, bomba ma skomplikowany mechanizm, saperzy nie zdążą przyjechać!
Ania: świetnie, po prostu świetnie...
 Była przerażona.  Mimowolnie z oczu popłynęły jej łzy.  Seba postanowił nie działać do końca na własną rękę. Skontaktował się ze znajomym saperem, nawiązując połączenie video.  Szybko odebrał, a policjant nakreślił mu sytuację.
 Robert: Sebastian, obaj dobrze wiemy, że ta bomba ma skomplikowany mechanizm.  Wiadomo, jeden błąd i  możecie tam zginąć. Ja nie mogę wziąć za was odpowiedzialności.
Sebastian:  Robert, ty  mi tu kurwa nie pierdol, tylko mów co mam robić. Patrz na ten ładunek do cholery!
 Robert: Sebastian, musisz przeciąć dwa kable.   Jeden jest podłączony do zapalnika czasowego, drugi do ładunku. Tnij najpierw ten podłączony do zapalnika. Cze...
 W tej samej chwili przerwało połączenie. Sebastian próbował się dodzwonić jeszcze trzy razy  do mężczyzny, ale  za każdym razem włączała się poczta głosowa.
 Sebastian: kurwa, zajebiście!
 Ania: Sebastian, ale my nie zginiemy, tak?
 Sebastian:  przestań nawet tak myśleć.  Na mój nos  to może być czerwony.  Przecinam.
 Ania: Seba, dobrze się zastanów! Obyś się tylko nie pomylił.
Sebastian: jak będziesz kłapać tym dziobem, to się pomylę...
 Policjant jednak nie słuchał już tego co mówiła. Przeciął jeden z kabli. Teraz pozostało mu znaleźć  drugi kabel, o którym mówił mu saper.
Ania: Sebastian,  powiedz moim dzieciom, że ja je kocham...
 Sebastian: sama im to powiesz. Kurwa mać, 13 sekund, a ja nie mogę znaleźć tego jebanego drugiego kabla!
Ania: Seba, proszę....
 Komisarz   szukał cały czas drugiego kabla, który miał przeciąć.  Ania płakała już coraz bardziej.  Bała się, że nie zobaczy już swoich dzieci.
Sebastian: chyba go mam. Teraz albo nigdy!
  Przeciął  jeden z kabli. Okazało się, że był on właściwy.
 Ania: Sebastian?
Sebastian: już do ciebie idę, spokojnie. To koniec koszmaru...
Godzinę później.  Dom Haliny Jeżynowicz.
 Halina: znaleźliście mojego syna?
 Ania: bardzo nam przykro, ale pani syn został zamordowany...
  Halina:   znalazłam coś takiego w jednej z szuflad  w jego pokoju.
Podała jej kartkę A4 złożoną na krzyż.   Widniały tam przekreślone czerwonym markerem przekreślone zdjęcia Szareckiego, informatora,  komisarzy oraz  siódme zdjęcie. Komisarze dobrze znali tą postać.
 Sebastian: jasna cholera, oni chcą teraz zabić starego!
 12:00. Pół godziny później, przed komendą.
Nieświadomy ''zamieszania'' wokół własnej osoby, Stary  właśnie przyjechał do budynku. Zaparkował swój samochód i pewnym krokiem ruszył w kierunku wnętrza  komendy. Właśnie otworzył drzwi wejściowe, ale  mniej więcej na  tym samym poziomie z prawej strony  pojawił się czarny samochód, z którego oddano w jego kierunku kilka strzałów. Ania i Sebastian właśnie podjechali. Ania wysiadła z samochodu, a Sebastian ruszył za bandytami.
 Sebastian: 00 dla W27!  Ścigam czarne Audi A4 o numerach KR 0406! Powtarzam, ścigam  czarne Audi A4 o numerach KR 0406! Znajdują się teraz dwie ulice dalej od Kasztanowej! Postawcie blokady, a potem go zgarniemy!
  W tym samym czasie  jeden z asystentów, Tomek wracał do komendy ze spotkania z informatorem.  W trakcie drogi zgłodniał i postanowił obrać sobie pomarańczę  w czasie jazdy. W pewnej chwili sok prysnął mu w oczy, a  asystent stracił panowanie nad pojazdem.  Uderzył w najbliższy samochód, który znajdował się przed nim. Okazało się,  że był to samochód bandytów.
 Sebastian: wysiadać, policja!
Dwaj przestępcy  wysiedli. Jeden z nich próbował  strzelić do Sebastiana, jednak komisarz był szybszy i strzelił w jego kierunku.  Bandyci nie mieli już możliwości ucieczki. Z przodu wyjazd blokował im samochód Tomka, z tyłu nadjechał Sebastian.
 Sebastian: jesteście aresztowani.  Łapy, wyżej!
 Skuł ich kajdankami.  Po chwili podszedł do pojazdu Tomka i otworzył drzwi.
Sebastian: Tomek, w porządku?
  Tomek: tak, nic mi nie jest...
 Sebastian: a wy śmiecie zgnijecie w pierdlu! Tomek, świetna robota...
                                                        Wyrok:
Jacek  Woliński i Arkadiusz  Szalewicz  zostali skazani na dożywocie.
Andrzej Beksa nie odniósł żadnych obrażeń  w trakcie zamachu na jego życie.
Aśka i Rafał szybko wrócili do zdrowia.
 Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.