poniedziałek, 10 października 2016

Prosto do śmierci bram II

11:35. Podczas gdy ekipa techników zbiera ślady z miejsca napadu na Krystynę Pudel, Ania przegląda zapis z monitoringu.
Waldek: to chyba będzie tutaj. Krystyna Pudel wyszła z komendy o 11:03.
Ania: dokładnie.  Zaraz podjedzie czarne BMW. Waldek, spróbuj  mi odczytać numery rejestracyjne.
Waldek:   to są na pewno krakowskie blachy, jednak nie jestem w stanie podać wam dokładnie dwóch ostatnich cyfr. Póki co,  widzę KR 3911K albo 77K.
Ania: ok, zapisałam. Dam to naszym asystentom, może oni coś ustalą. Waldek, dzięki.
                         W tym samym czasie.
Przed komendą.
Tomek: Rafał, i co macie?
Rafał: Krystynę Pudel trafiły dwa z pięciu wystrzelonych pocisków. Oba niestety utkwiły w plecach , właściwie na wysokości serca.
Tomek: a macie pozostałe pociski?
Rafał: trzeci znaleźliśmy   w oponie, czwarty  przebił szybę i utkwił w siedzeniu kierowcy, a piątego szukamy do tej pory.
Tomek: Rafał, myślę, że śmiało możecie wykluczyć  ''zawodową'' działalność Pudla.  Po co zabójca  miałby po jego śmierci strzelać do żony?
 Rafał: tego nie wiem. Może przeszłość też ma swoje znaczenie...
Tomek: być może.
 17:30. Komenda.
 Bartek: cześć Aniu.
Ania: cześć, ale widzieliśmy się już dzisiaj?
Bartek: to chyba tylko ty mnie widziałaś. Aniu,  są już   dokładne numery blach  tego samochodu, z którego strzelano do Krystyny Pudel.   KR 3917K.
Ania: sprawdziłeś, do kogo on należy?
Bartek: mam się obrazić? Samochód kradziony. Właściciel, niejaki Mirosław Augustyniak  zgłosił  kradzież. Właśnie w środę.
 Ania:   ok, Bartek.  Daj nam adres tego właściciela skradzionego pojazdu, a potem razem z Dżastą pojedziesz   do domu Pudli. Rozpytacie  każdego, kto się tam napatoczy. Z tego, co widziałam, to tam w pobliżu jest sklep, może jest tam monitoring i kamery coś zarejestrowały.
Bartek: ok, zrobi się.   Mirosław Augustyniak mieszka na Międzynarodowej 58.
Ania: zgarnę Rafiego i jedziemy.
                       40 minut później.
  Dom, w którym mieszka właściciel skradzionego samochodu.
Ania: dzień dobry, pan Mirosław Augustyniak?
Mirosław: tak, a państwo w jakiej sprawie?
Rafał:  możemy wejść do środka?
Mirosław: proszę.
 Wpuścił ich do środka. Chwilę później, znajdowali się już w niewielkim salonie.
Ania: przychodzimy do pana w sprawie  kradzieży pańskiego samochodu.
Mirosław:  znaleźliście już sprawcę tej kradzieży?
Rafał: jeszcze nie.  Niestety mamy do pana złą wiadomość. Osoba, która ukradła panu ten samochód popełniła przestępstwo. Była sprawcą próby usiłowania zabójstwa. Niewykluczone, że również  zabójstwa innej osoby.
Mirosław: super. No po prostu rewelacja! To wszystko?
Rafał:  co pan robił w środę około 16?
Mirosław: rano byłem na policji, a później w firmie, dzisiaj też bylem od 7 do 15.
Rafał: dobrze,  to wszystko.  Proszę nie wyjeżdżać z miasta.
                                   Sobota, 9:35
Szpital, do którego przewieziono Krystynę Pudel.
Lekarz: odzyskała przytomność już w środku nocy, jednak była za słaba wcześniej na rozmowę.
Ania: ale teraz już możemy z nią porozmawiać?
Lekarz: tak, oczywiście. Proszę jednak jej nie męczyć.
Chwilę później, Ania była już w sali, w której leżała żona ofiary.
Ania: dzień dobry pani Krystyno.
Krystyna: dobry.
Ania:  naprawdę pani nie wie, kto mógł stać za zabójstwem pana męża oraz usiłowaniem pani zabójstwa?
Krystyna: ile mam jeszcze o tym mówić? Nie wiem!
Ania: pani Krystyno, obie dobrze wiemy, że pani wie coś więcej.  Chce pani, aby zabójca  pani męża oraz osoba, która do pani strzelała, nie poniosła za to wszystko kary?
Krystyna: ale ja nie wiem nic! Naprawdę!
 W tej samej chwili  jej stan się pogorszył. Ania błyskawicznie zawołała lekarza, który po chwili zjawił się z  całą ''asystą''.  Komisarze czekali na korytarzu.
 Rafał: Anka, coś ty jej zrobiła?
Ania: ona na sto procent coś wie. Inaczej nie zdenerwowałaby się aż tak.
15:40. Komenda.
Tomek:   Aniu, jest Rafał?
Ania:  zaraz wróci. Poszedł po kawę, przegrał zakład.
Tomek: ostatnio zawsze z tobą przegrywa.
Ania: przegrywa, bo ja się nie zakładam, kiedy nie jestem pewna wygranej.
Tomek: ty wieśniaro.
Ania rzuciła w niego długopisem, jednak Tomek akurat stanął tyłem do kuchni oraz uchylił się, a Rafał dostał wspomnianym przedmiotem w czoło.
 Rafał: co tam masz dla nas?
Tomek: takiego newsa, że zaraz wybuchnie bomba.  Wiem już,  o co najprawdopodobniej chodzi w tym wszystkim.
Rafał: co ty gadasz?
Tomek: 21 lat temu  Wiesław Pudel wraz z żoną Krystyną mieli wypadek samochodowy. Skończyło się na jakimś śmiesznie niskim wyroku, bowiem u ofiary  tego wypadku  stwierdzono  końską dawkę alkoholu.
Ania: a rodzina nie próbowała się odwołać?
Tomek: nie.  Ojciec tej Krystyny  był  prokuratorem, dzisiaj on już nie żyje. Także wszystko dzięki układom.
Ania: no to pięknie.
Tomek: ale nie wiecie najważniejszego.   Krystyna i Wiesław prowadzili wtedy  pub.  Doprowadzili  do tego wypadku i korzystając z tego, że nie było świadków,  ''wcisnęli'' w ofiarę sporo alkoholu.
Ania: Tomaszu, ustal nam jeszcze adres rodziców ofiary tamtego wypadku.
Tomek: wszystko już zrobione.  Ofiarą  była siedemnastoletnia  Angelika  Stowisz.   Wiem też, że jej rodzice nie zmienili adresu.
Ania:    dobra, dzięki Tomek.
17:30.  Dom Stowiszów.
Rafał: dzień dobry, pani Marta Stowisz?
Marta: tak, a państwo w jakiej sprawie?
Rafał:  możemy porozmawiać?
Marta: brzydko tak odpowiadać pytaniem na pytanie, proszę.
Kobieta wpuściła ich do środka. Chwilę później byli w kuchni.
Marta: wybaczcie, że w kuchni, ale mam salon w remoncie.
Ania: nic nie szkodzi.
Marta: to dowiem się,  po co przyszliście i kiedy stąd pójdziecie?
Rafał:  niestety obawiam się, że przeszłość wróciła. W środę zginął Wiesław Pudel, a  wczoraj ktoś usiłował zabić jego żonę. Wiemy też, że stali oni za śmiercią pani córki Angeliki.
Marta: a wy wiecie, co ja czuję? Moja córka miałaby dzisiaj 39 lat, być może teraz opiekowałabym się jej dziećmi! Ci zwyrodnialcy pozbawili mnie jedynego dziecka!
Ania:   rozumiemy pani ból, ale proszę nam powiedzieć, co pani robiła w środę około 16:00 i w piątek w okolicach 11?
Marta: byłam w pracy. Jestem kucharką u pewnych głupich i dzianych ludzi.  Fiołkowscy się nazywają, a teraz proszę wyjść. Chcę zostać sama! SAMA!
19:20. Patrol policji znalazł  samochód, z którego strzelano do Krystyny Pudel.
Ania:  Mariusz, są jakieś ślady?
Mariusz: mamy pistolet, z którego strzelano do Krystyny Pudel. Brakuje 5 pocisków.
Ania:  czyli  raczej z tej strzelano.  Chociaż wszystko nam ekspertyza wyjaśni.
Mariusz: otóż to, ale to się będzie zgadzać raczej. Mamy też dowód osobisty. Mirosław Augustyniak, urodzony 30 listopada 1967 roku.
Rafał: w sumie to jego auto, więc nic dziwnego, że mógł tu być jego dowód.
 Mariusz: są na broni odciski palców,  zabezpieczymy je.
Rafał: oczywista oczywistość.
                                         Niedziela, 9:10
 Ania:  witaj partnerze.
Rafał: witaj jędzo.
Ania:  a skąd taki humor?
Rafał:  mamy ekspertyzę balistyczną i daktyloskopijną, ale jeszcze nie czytałem.
Ania: no to dajesz.
 Rafał rzucił okiem na ekspertyzę balistyczną.
Rafał: z  broni znalezionej w aucie, strzelano do Krystyny Pudel.
Ania: to akurat nie jest zaskoczeniem.
Rafał: no nie, ale  odciski na  broni należą do .... o cholera!
Ania:   co jest?
Rafał: na tej broni są odciski Mirosława Augustyniaka!
Ania: co?! Ale zaraz,  nie pamiętam, aby był on notowany.
Rafał:  był kiedyś podejrzewany  o  włamanie.
10:40. Dom, w którym mieszka Mirosław Augustyniak.
 Ania: gdzieś się on chyba wybiera.
Rafał: to mu przerwiemy podróż. Panie Augustyniak, proszę zaczekać!
Mirosław: tak?
Rafał:  jest pan aresztowany pod zarzutem zabójstwa.
Ania: oraz usiłowania zabójstwa. Proszę, z nami.
14:20. Trwa przesłuchanie Mirosława Augustyniaka.
Ania:  niech pan już skończy z tymi kłamstwami!   Nikt panu nie ukradł tego samochodu, nikt też nie próbuje pana w to wrobić, więc niech pan tu nie świruje.
 Mirosław: ale ile razy ja mam wam mówić, że ja nawet nie mam pistoletu?! Nawet nie wiem, jak się z tego strzela!
Rafał: pańskie alibi też jest lipne. Był pan w firmie, ale  w środę tylko do 14, a w piątek pojechał pan tam dopiero o 13. Myślałeś gościu, że my tego nie sprawdzimy? Idiotą jesteś. Aniu, dokończ przesłuchanie.
Wyszedł z pokoju przesłuchań. Czuł silną potrzebę zapalenia papierosa, więc skierował swoje kroki do palarni. Tam dorwała go Justyna.
Justyna: cześć Rafał.
Rafał: cześć.
Justyna: i jak tam przesłuchanie? Przyznał się?
Rafał: coś ty. Wypiera się wszystkiego. Cały czas mówi, że ktoś mu ukradł to auto i, że wcale nie ma broni.  No tak naprawdę, pewne jest to, że jego alibi zostało obalone.
Justyna: może mówić prawdę, Rafał. Mirosław Augustyniak ma brata bliźniaka, Damiana. Jednojajowego.
Rafał: ale co to ma do rzeczy?
Justyna: to ma to do rzeczy, Rafał, że nasze badania, które my przeprowadzamy mogą tego nie wykazać. I dlatego  wyszło na to, że  były to odciski Mirosława.
Rafał: jasna cholera, mamy przełom. Dzięki, Justyna!
Justyna: do usług.
                                       5 minut później.
Pokój przesłuchań.
Mirosław: ile jeszcze mam ci o tym mówić, kobieto ?!
Ania: mógł pan sobie lepszą śpiewkę przygotować.
 W tej samej chwili, Rafał wszedł do pomieszczenia.
 Rafał: Anka, on mówi prawdę.   Interesuje nas teraz Damian Augustyniak, wiemy, że to twój brat bliźniak. Gdzie on jest?
Mirosław: nic wam nie powiem!
Rafał:  dobra, twój wybór.
Mirosław:  poczekajcie!
Rafał:   czekamy.
Mirosław: on ma domek letniskowy, który dostał w spadku po rodzicach,  może tam jest.
Rafał: pokażesz nam, gdzie ta chata jest?
Mirosław: jasne.
Ania: to zbieraj gnaty. Jedziemy.
 Wszyscy od razu ruszyli w kierunku schodów, jednak Rafała zaczepiła Justyna.
Rafał: Justyna, nie teraz...
Ania: Rafał, dogonisz nas. Będziemy przed komendą.
Rafał: ok, co tam masz, Justyna?
Justyna:  wiem już dlaczego Damian Augustyniak  zabił  Wiesława i chciał zabić Krystynę.  Wcale nie chodziło tutaj o Angelikę Stowisz!
Rafał: jasna cholera. O co w takim razie?
Justyna: Krystyna Pudel jest cenionym  ginekologiem, ale ma  jedną wadę, która nie podoba się polskiemu prawu. Dokonuje  nielegalnych aborcji.
Rafał: a jaki związek ma z tym wszystkim Damian Augustyniak?
Justyna:  taki, że  12 lat temu dokonała aborcji na prośbę jego żony, Renaty Augustyniak, jednak wystąpiły komplikacje i kobieta nie może mieć już dzieci. Załamała się ona z tego wszystkiego, cztery lata temu odebrała sobie życie.
Rafał: ok, to już wiemy, czemu chciał zabić Krystynę. Tylko, co do cholery jasnej ma z tym wspólnego Wiesław?
Justyna: to byli kiedyś najlepsi przyjaciele.  Wiesław mu ją polecił.
Rafał: cholera,  czyli zakładając, że gdyby nie Wiesiu, nic by się nie wydarzyło.
Justyna: można przyjąć takie założenie....
16:20. Domek letniskowy, w którym najprawdopodobniej ukrywa się Damian Augustyniak.
  Ania:   chciałabym mieć taki domek.
Rafał:  ja kiedyś miałem,  ale sprzedaliśmy go. Było krucho z kasą swego czasu.
Ania: rozumiem. Wchodzimy?
Rafał: no po to, tu jesteśmy.
Weszli do środka, otwierając drzwi wytrychem. W środku nie było nikogo.
Ania: ale bajzel.
Rafał:  e tam, moja córka ma większy w pokoju...
Ania: dlatego cieszę się, że mam synów.
Rozglądali się dalej po domu, jednak dotychczas nic nie przykuło ich uwagi.  W końcu Ania coś dostrzegła.
Ania: Rafał, pomożesz mi odsunąć tą szafę? Coś tam jest za nią.
Rafał: no jasne.
Wspólnymi siłami odsunęli szafę. Okazało się, że  było schowane za nią  niewielkie pudełko. Rafał otworzył je.
Rafał: jakieś zdjęcia.
Ania: Rafał, to są zdjęcia tego szpitala, w którym leży Krystyna!
Rafał: jasna cholera, zaraz jest  tam zmiana!
Ania: jedziemy, nie ma czasu!
 17:05. Szpital, w którym leży Krystyna Pudel.
Ania: Wojtek, co ty robisz?
Wojtek:  idę już do domu.  Hubert przyjechał przed chwilą.
Ania: wracaj, idziesz z nami. Może być gorąco.
Wojtek: ok,  jasna cholera!
 Rafał: co jest?
Wojtek: nie mam pistoletu!
Rafał: przechodził ktoś koło ciebie?
Wojtek: tylko lekarz, jak wychodziłem z OIOM-u.
Rafał: to nie był prawdziwy lekarz, idziemy!
 Ruszyli w kierunku oddziału intensywnej terapii. Mieli szczęście, bowiem wychodziła stamtąd jedna z lekarek, więc Rafał szybko przytrzymał drzwi wejściowe i cała trójka ruszyła w kierunku sali, w której leży żona ofiary. W pewnej chwili rozległ się strzał.  Niecałą minutę później byli już w  sali komisarze. Ujrzeli Damiana Augustyniaka, celującego do Krystyny Pudel oraz leżącego na ziemi policjanta, który dostał  kulę w okolicach klatki piersiowej.
Ania: Augustyniak, rzuć broń!
Augustyniak: oni zmarnowali mi życie, rozumiecie?! Zmarnowali!
Rafał:  myślisz, że twoja żona chce tego, abyś się mścił? Odłóż broń, porozmawiajmy!
Augustyniak: nie mamy o czym rozmawiać.
 Wycelował pistolet w Rafała. Ania szybko strzeliła  do Damiana, jednak on upadając, zdążył oddać strzał. Pech chciał, że trafił on Krystynę.
Rafał: jasna cholera! Wojtek, wołaj lekarza! Ania, co z Hubertem?
Ania: stan krytyczny. Nie wiadomo, czy z tego wyjdzie.
Rafał: porażka. Dopuściliśmy do rozlewu krwi.
                                                 Wyrok:
Damian Augustyniak został zastrzelony podczas akcji.
Krystyna Pudel cudem przeżyła. Za nielegalne przerywanie ciąż została skazana na  3 lata pozbawienia wolności. Straciła również prawo do wykonania zawodu na okres 5 lat.  Zarzuty w sprawie wypadku uległy przedawnieniu.
Hubert  Garlewski  zmarł.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

czwartek, 18 sierpnia 2016

Prosto do śmierci bram

                                                         Środa, 23:30

 Kilkanaście minut temu  wpłynęło zgłoszenie zabójstwa. Ania i Rafał  właśnie dojechali na miejsce zdarzenia.
Rafał: cześć.
policjant: cześć Ania, cześć Rafał. Ofiara to  Wiesław Pudel,  48 lat.
Rafał: kto  go znalazł?
policjant: żona, ale pogadacie z nią jutro. Jest w zbyt wielkim szoku.
 Ania: Adaśko dokonuje już oględzin?
policjant: tak, ale od razu wam mówię, że to jest masakra.
                                ****
patolog Adam Kulica dokonał właśnie wstępnych oględzin zwłok.
Adam: cześć. Naliczyłem 13 ran postrzałowych.
Ania: właściwie wszystkie w obrębie tułowia.  Ale zaraz, a ten postrzał w kolano?
Adam: mógł to być  pierwszy strzał, tak przypuszczam. Zgon nastąpił około 16:00.
Ania: chata na totalnym odludziu, sąsiadów właściwie brak. Idealne miejsce aby cicho kogoś zaciukać.
Rafał: żeby zaraz ciebie nie zaciukali.  Mariusz, mamy jakieś ślady?
 Mariusz: mamy pistolet, z którego strzelano.  Broń nie była zarejestrowana.
Rafał: no tak. Tylko Ania zabiłaby kogoś z zarejestrowanej broni.
Ania: oczywiście. Ciebie bez mrugnięcia okiem.
Adam: postaram się, ale  Aśka z Sebastianem ostatnio mi co chwilę trupów dostarczają, a Jarek Krauss na zwolnieniu lekarskim.
                           Czwartek, 9:05
Ania: cześć.  Wracam od chłopaków.
Rafał: Anka, ty masz męża!
Ania: oj Rafał, nigdy nie zmądrzejesz. Wiesz, że Wiesław Pudel był znachorem?
Rafał: no to ładnie.  Konowały za pięć złotych.
Ania: najgorsze jest to, że pacjenci zawsze są pod ich wielkim wpływem.
Rafał: dokładnie. W związku z takim obrotem spraw, trzeba będzie   znaleźć jakiś jego notes. Na pewno zapisywał spotkania z pacjentami.
Ania:  już go dostałam od chłopaków.   Rafał, tu jest ponad 100 nazwisk. Chłopaki już je sprawdzają.
 Rafał:    a my co? Może jakieś śniadanko?
Ania: tyle, że twoje ''śniadanko'' zawsze odbywa się w palarni.
Rafał: każdy polak po jedzeniu, marzy tylko o paleniu...
                   Dwie godziny później.
Komisariat. Biuro komisarzy.
 Justyna: cześć Rafał. Ania w kuchni?
Rafał: tak, jak zwykle  oblała sobie spodnie kawą.
Justyna: dobra.  Słuchaj,  ten wasz zamordowany, jak wiecie był znachorem.
Rafał: no tak.
Justyna:   obdzwoniłyśmy z chłopakami  wszystkie osoby z listy. Rafał, cztery osoby z niej nie żyją.
Rafał:  powiedz mi, czemu mnie to nie dziwi?
Ania: Rafał, podzielimy się. Ty sprawdzisz Kostrzewskich i Jaworowskich, a ja wezmę na siebie  Kryżów i  Króli.
 Rafał: jak chcesz. Pamiętaj, że musimy jeszcze pogadać z żoną Pudla.
Ania:  to najwcześniej jutro. Jest w takim szoku, że nawet Iga ledwo może się z nią dogadać.
Rafał: dobra, zaczynajmy.   Teraz to ty się na wille wyprowadziłaś.
Ania: w przyrodzie równowaga musi być zachowana, mój drogi.
  15:40. Dom Jaworowskich.
Rafał: dzień dobry,  jestem z policji. Mogę zająć państwu chwilę?
Irena: a o co chodzi?
Rafał: pani Irena Jaworowska?
Irena: tak. Dowiem się, o co chodzi?
Rafał: oczywiście. Rafał Kopacz, policja kryminalna. Prowadzę śledztwo w sprawie śmierci Wiesława Pudla, mogę wejść?
Irena: proszę.
 Wpuściła go do środka. Chwilę później znajdowali się już w salonie. Kobieta podała Rafałowi fotografię swojej zmarłej córki.
Irena: to jest  Adusia,  teraz miałaby 26 lat. Rozumie pan, 26 lat. Miała   raka. Tyle ją prosiłam, żeby poszła do lekarza, a ona wolała jakimś Pudlom ufać...
Rafał:   bardzo mi przykro z powodu tego, co panią spotkało.  Kiedy zmarła Ada?
 Irena:   w lipcu zeszłego roku.
Rafał: a co pani robiła wczoraj około 16?
Irena: byłam w pracy.  Pracuję w pizzerii Bazylia.
Rafał: jadłem kiedyś u państwa.  Niestety muszę sprawdzić pani alibi. Takie mamy procedury.
Irena: jestem podejrzewana?
Rafał:  nie, ale faktem jest jednak to, że miała pani motyw.
17:10. Komenda.
 Ania: panicz coś ustalił?
 Rafał: nie mam nic konkretnego.  Wszyscy jednak plują jadem na naszą ofiarę.
Ania:  nic dziwnego.
Rafał: no tak.    Drugi dzień śledztwa,a nic nie mamy.
Ania: może wyjść z tego długie śledztwo. Dopiero żona Pudla nas jutro może z czymś ruszy.
 Rafał: być może.  To co, kino?
Ania:  nie dzisiaj. Obiecałam wieczór synom. Już niedługo zapomną jak wygląda mamusia.
Rafał: myślałem, że już zapomnieli...
Ania: Rafał!
                     Piątek, 10:45
Na komendę stawiła się żona ofiary.
Krystyna: przepraszam, że dopiero teraz.
Ania: nie ma problemu. Wiedzieliśmy przecież w jakim pani jest stanie.
Krystyna: ale ja nie wiem w czym wam mogłabym pomóc. Nie widziałam nikogo.
Ania: wiemy, że pani mąż był znachorem. Czterech jego pacjentów umarło w wyniku ciężkiej choroby, jednak wiele wskazuje na to, że ich rodziny nie mają nic wspólnego z tym zabójstwem. Mogłaby nam pani powiedzieć, gdzie mamy szukać dalej?  Dodam tylko, że do pani męża strzelano  13 razy.
Krystyna: niestety wam nie pomogę. Nie mam żadnego pomysłu. Przepraszam, ale źle się czuję. Mogę już iść?
Ania: tak, oczywiście.
Krystyna Pudel wyszła z biura i skierowała swoje kroki do wyjścia z budynku. Rafał i Ania pozostali w biurze.
Ania: zauważyłeś jaka dziwna była?
 Rafał: no tak.   Ewidentnie coś wie. Zobaczę, którym autem przyjechała.
 Wyjrzał przez okno. Krystyna poruszała się starym, czerwonym Fiatem Seicento, który był otwierany na kluczyk. Właśnie miała  otworzyć  drzwi, jednak podjechało czarne BMW, z którego ktoś oddał w jej kierunku pięć strzałów. Dosłownie dwie minuty później, komisarze byli już na parkingu, jednak nikogo już nie było...
                                                                Ciąg dalszy nastąpi...

poniedziałek, 25 lipca 2016

Zamknąć za sobą drzwi

Dzisiaj przypada szósta rocznica istnienia tego bloga. Dziękuję, że jeszcze czytacie moje sceny. Dzisiejsze śledztwo będzie jednoczęściowe.

                                              Sobota, 18:00

Zgodnie z decyzją szefa, czwórka komisarzy rozpocznie wspólne śledztwo. Jednak zanim  oni to zrobią, muszą uczestniczyć w zebraniu zwołanym przez Starego.
Ania: szefie,  mieliśmy mieć urlop.
stary: dobrze powiedziałaś, mieliście. Jest jednak sprawa wyższej wagi.  Pamiętacie   Sławomira Szkota?
Sebastian: no to jest ten prokurator, który oskarżał kiedyś  Michalczyka.
stary: dokładnie tak.  Nasze ekipy przeczesują właśnie okolicę z psami tropiącymi. Wszyscy są w gotowości.
Aśka: dobrze, a co my mamy robić?
stary: to co zawsze.  Rozpytacie Szkotów, a potem sąsiadów.  Może ktoś coś widział.  Miejcie też na uwadze to, że ta sprawa  może być przepustką do waszych dalszych możliwości rozwoju.  Niewykluczone, że posypią się awanse. Odmaszerować!
                       Pół godziny później.
Dom Szkotów.
 Ania:  spokojnie, po kolei. Jak ma na imię państwa syn?
 Sławomir: Stefan. Ma  5 latek.
Rafał: w co był on ubrany?
 Natalia:  czarne  szorty i czarny t-shirt.  Po co te wszystkie pytania, szukajcie mojego dziecka!
 Sławomir: naszego.
Ania: proszę nam  powiedzieć kiedy i jak doszło do porwania Stefka.
Sławomir: dzisiaj około 13:00. Początkowo szukaliśmy go na własną rękę, ale    dwie godziny temu znaleźliśmy tylko ten liścik.
Sebastian: MAMY WASZEGO DZIECIAKA. MORDY W KUBEŁ, TO NIC  MU SIĘ NIE STANIE.
Sławomir: a może to chodzi o tą serię porwań?
 Sebastian: nie możemy tego wykluczyć. Podejrzewa pan kogoś jeszcze?
Sławomir: do głowy przychodzi mi jedynie  Ernest Mirocha.  Odgrażał mi się ostatnio.
Aśka: Sławek, zgłaszałeś to?
Sławomir: nie.   Nie było to nic poważnego. Sama zresztą zobacz.
Pokazał jej kilka  smsów. W żadnym z nich nie pada jednak groźba śmierci.    Śledztwo będzie prowadzone dwutorowo.  Aśka z Sebastianem  skupią się wokół serii porwań, a Ania z Rafałem  będą sprawdzać Ernesta Mirochę.
Sebastian: każdy patrol policji w tym mieście będzie miał fotografię waszego dziecka. To jest sprawa priorytetowa.
Sławomir:  zapomniałbym wam powiedzieć. W sprawę tych porwań może być zamieszany  Julian Otrębski.
Sebastian:  no to ładnie, a skąd to wiesz?
Sławomir: nie tylko wy macie dojścia.
23:30. Komisariat przy Kasztanowej.
Ania:  mamy naprawdę  trudną sprawę.
Sebastian: taaa. Oprócz Mirochy i Otrębskiego, żadnego punktu zaczepienia.
Aśka: mordy w kubeł.
Ania: Aśka, no co ty?
Aśka: to stwierdzenie jest idealnie w stylu  Otrębskiego. Nawet schemat się zgadza. Dziecko porwane z ulicy. Żadnych śladów, żadnych świadków. Uwielbiam takie sprawy...
Sebastian: no i całe szczęście, że twojego narzekania nie muszą słuchać.
Rafał mimowolnie parsknął śmiechem. Spotkało się to z wrogim spojrzeniem Joanny.
                               Niedziela, 10:10
W czasie, gdy Aśka i Sebastian usiłują zlokalizować Juliana Otrębskiego, Ania z Rafałem podjeżdżają pod  blok, w którym mieszka Ernest Mirocha.
Ania:  to było 15 czy 17?
Rafał : 28...
 Po paru minutach byli już pod odpowiednim mieszkaniem. Rafał zapukał do drzwi, które po chwili otworzyła młoda  kobieta, która nie przekroczyła jeszcze trzydziestego roku życia.
Ania: dzień dobry, możemy wejść?
 Julia: proszę.
Komisarze weszli do środka. Od razu zostali skierowani przez  nią do salonu.
Rafał: pani Julia Matecka?
Julia: no tak, a państwo z policji? To na kilometr przecież widać.
Rafał:  tu się zgadzam. Przychodzimy w sprawie Ernesta.
 Julia: nie ma go tutaj.
Ania: tyle to sami widzimy. Prócz pani, to nawet żywego ducha w tym domu.  A właśnie, to on panią tak pobił?
Na twarzy Julii Mateckiej są widoczne ślady  pobicia. Ma ona również siniaki na rękach. Ewidentnie jest  ofiarą przemocy domowej.
 Julia: to? Nie, spadłam tutaj ze schodów jak   wychodziłam do pracy.
 Ania: i upadła pani na twarz? Pani Julio, umiem odróżnić obrażenia, powstałe w wyniku upadku od tych na skutek uderzenia pięścią.
Julia: proszę wyjść...
Ania: dobrze. Jeśli pani zmieni zdanie, to tu jest moja wizytówka.
                                      Godzinę później.
Komisarze obserwują blok.
Ania:  Mirocha ewidentnie leje tą Matecką.
Rafał: na 100%.  A co tam u Aśki i Seby?
Ania: zaczepili się wokół Otrębskiego.  Póki co, nie ma nic.
W tej samej chwili podjechał  jakiś samochód. Komisarze początkowo zlekceważyli ten fakt, bowiem myśleli, że to kolejna z wielu osób wracających do domu.  Po chwili zauważyli wysiadającego z pojazdu Mirochę, który zmierzał w kierunku klatki.
Ania: Rafał, co robimy?
Rafał: czekamy.
Ania: a jak on ją tam zatłucze?
Rafał: to będziemy o tym wiedzieć...
 Włączył odsłuch z   mieszkania. Póki co, nie działo się nic szczególnego. Wiadomym jednak było, że szykują się na jakiś wyjazd. Kilka minut później wyszli z mieszkania. Dopiero na parkingu Julia Matecka zaczęła się stawiać.
 Julia: nigdzie z tobą nie jadę!
Ernest: zamknij pysk, szmato!
Mówiąc to, uderzył ją z całej siły w twarz i rzucił na samochód. Julia opadła na asfalt w wyniku zderzenia z samochodem.
 Ania:  Mirocha,zostaw ją!
 Mężczyzna rzucił się do ucieczki, jednak szybko został schwytany przez Rafała.
Ania: a panią powinien zobaczyć lekarz.
Julia: nie ma takiej potrzeby...
14:30. Podczas, gdy Rafał przesłuchuje Ernesta Mirochę, Aśka i Sebastian nadal obserwują Juliana Otrębskiego.
Aśka: nic się nie dzieje póki co.
Sebastian: no totalne nudziarstwo.
Aśka:  jednak najprawdopodobniej porwali oni szóstkę  dzieci.  Stefan Szkot był szósty.
Sebastian: taaa. Mnie nie musisz o tym mówić.
Aśka:  gdzie on jedzie?
Sebastian:  jakieś opuszczone garaże.  Może być gorąco, wzywaj wsparcie.
Po dwudziestu minutach obserwacji, komisarze  mają już pewność, że Julian Otrębski  stoi za serią porwań.  Mężczyzna chce wywieźć dzieci za granicę.
Aśka: cholera, gdzie to wsparcie?
 Sebastian: mam lepszy pomysł. Dajmy im odjechać, a   postawimy blokady tuż na granicy.
Aśka: sądzisz?
30 minut później. Blokada.
Sebastian: jedzie coś.
Aśka: to nie oni. Zupełnie inna marka.
Bartek:  zbliża się kolejne auto.
Aśka: to są oni! Do wszystkich, zatrzymujemy ich bez użycia broni! Powtarzam, zatrzymujemy bez użycia broni!
Porywacze wyminęli blokadę.  Rozpoczął się regularny pościg.  Nie mogli uciec daleko, bowiem  kilka kilometrów dalej była kolejna blokada, której już nie szłoby wyminąć.
Aśka: skubańcy nieźle prowadzą.
Sebastian: akurat koło siebie masz mistrza kierownicy.
Aśka: kogo masz na myśli?
Dojechali już na miejsce blokady.  Było trzech porywaczy, którzy byli już nawet gotowi na śmierć.  Wysiedli z samochodu i zaczęli strzelać do policjantów, którzy nie byli im dłużni.  W wyniku wymiany ognia   zostało postrzelonych dwóch porywaczy. Otrębski się poddał.
Aśka: Otrębski, gleba! Odrzuć broń!
18:40. Komenda.
 Rafał: Otrębski, przestań pierdolić.  Złapaliśmy cię na gorącym uczynku.  W waszym aucie znaleźliśmy martwe jedno z dzieci - Oliwię Marską. Pozostałe dzieci to Wiktoria Dalecka,  Justyna Gryc, Krzyś Wardzalik,  Łukasz Michalczyk. Nas jednak interesuje inne dziecko. Gdzie jest  Stefan Szkot?
Otrębski: nie znam, nie widziałem.
Rafał: wiem, że to ty zabiłeś Oliwkę.   Proponuję ci układ, możesz na nim skorzystać. Połowa z wyroku, jak nam powiesz, gdzie jest Stefan Szkot.
Otrębski: nie porwaliśmy go.
Rafał: ciągle to powtarzasz. To co, w takim razie robiłeś w sobotnie południe?  Nie próbuj mi wciskać jakichś pierdolonych kitów.
Otrębski: ale ja mówię prawdę.
Rafał: a ulicą idą Chopin i Bach.  Wyprowadzić!
 Julian został odprowadzony do celi.  Rafał  wrócił do biura, gdzie byli już pozostali komisarze.
 Aśka: może tu nie chodzi o okup?
 Ania: może tak  być. Od porwania minęło już 30 godzin.
Sebastian: mnie się wydaje, że jednak zadzwonią po pewnym czasie.  Brak kontaktu byłby bardziej prawdopodobny przy Otrębskim.
Rafał: tak, tylko kto stoi za tym porwaniem?
Sebastian: Otrębskiego i jego ludzi można śmiało wykluczyć.
21:15. Dom  Szkotów.
Sławomir: chcecie mi powiedzieć, że  nie wiecie, gdzie jest mój syn?
 Ania: zatrzymaliśmy Mirochę oraz porywaczy, ale jednak nikt nie stoi za porwaniem Stefka.
Natalia: czyli  co? Handel dziećmi czy łowcy organów?
Ania: handlem dziećmi trudnił się Otrębski. Łowców organów nie możemy wykluczyć, jednak bardziej stawiamy na to, że za porwaniem stoi ktoś,  o kim  nawet byście nie pomyśleli.
Natalia: to czemu nie dzwoni z okupem?
Rafał: czeka.
                       45 minut później.
Trwa nerwowe oczekiwanie na kontakt od porywacza, jednak telefon  wciąż nie dzwoni.
Sebastian: na pewno wiesz, jak masz rozmawiać z porywaczami?
Sławomir: jak najdłużej i spokojnie, bez emocji.
Aśka: dokładnie, tylko tego nie spierdol.
 Po kilku minutach w końcu zadzwonił telefon. Prokurator odebrał połączenie.
- Słucham?
- Mam twojego dzieciaka, a ty masz policję.  Jutro o 15:15 na  opuszczonym lotnisku pod miastem,  chcę 800000 złotych.  Wypuścicie też Otrębskiego z aresztu i  żądam  samolotu z pilotem i pełnym bakiem.
- Ok, spełnię twoje żądania, ale chcę usłyszeć Stefka, to jest mój warunek.
- Milion złotych!
- Chcę usłyszeć Stefka,  potem  spełnię wszystkie twoje żądania.
- Ok. Masz i naciesz się. I policjantów w to nie mieszaj.
 W tle   rozległ się płacz dziecka.
- Zadowolony? Jutro dostarczasz milion, Otrębskiego i samolot.
Porywacz się rozłączył.
Ania: mamy  około 17 godzin.  Najgorzej  będzie z wypuszczeniem Otrębskiego...
                              Poniedziałek, 15:25
Wszystkie żądania porywacza zostały spełnione. W czasie gdy Aśka i Rafał czekają na porywacza, Ania z Sebą są w Wieży Kontroli Lotów.
Aśka: spóźnia się coś.
Rafał: zaraz będzie.
Kilka minut później zjawił się porywacz. Trzymał on broń przyłożoną do głowy  Stefka Szkota.
Rafał: rzuć broń! Rzucaj ją!
porywacz: teraz wsiadam do samolotu i nikt mnie nie zatrzymuje!
Aśka: rzucaj to!
porywacz:  ostatni raz ostrzegam. Pan łysy pójdzie ze mną.
W tej samej chwili stała się coś, czego komisarze się nie spodziewali.  Pilot stanął po stronie porywacza. Złapał od tyłu Rafała i siłą  go wciągnął  do pojazdu, nim pozostali zdążyli się zorientować.
Aśka: do wszystkich! Rafał został porwany, powtarzam, Rafał został porwany!
15:50. Wieża Kontroli  Lotów.
Ania:  widzicie ich?
kontroler: tak, cały czas mamy ich na oku.   Wystawiono za nimi drugi samolot. Oczywiście wszystko dyskretnie.
 Do pomieszczenia wszedł Tomek.
 Ania: no co tam Tomaszku masz?
 Tomek: cześć. Aśka rozpoznała porywacza. Jest to    Przemysław Galiński.  39 lat.  Dotarliśmy też do jego matki.  Powiedziała nam, że  on umiera.
Ania: że co ?!
Tomek: ma raka  z przerzutami. Zostały mu kilka miesięcy życia.
Sebastian: teraz wszystko rozumiem. On chce ''zamknąć za sobą drzwi''. Kazik,  jak łączność z nimi?
Kazimierz: raz lepiej raz gorzej.  Spróbuję znowu.  Tu Wieża,  wypuść zakładników!
- Jeszcze czego.
Ania: mamy odzew.  Zobaczymy, co będzie dalej.
                    4 minuty później.
 Galiński: panie policjancie, wchodzisz za stery.
Rafał: że co kurwa?! Ja nigdy nie pilotowałem samolotu!
Galiński: ale na pewno widziałeś coś na filmach. Dawaj, target jest taki, że masz nas rozbić.
Rafał:  po co to robisz?
Galiński:  ja nie mam już nic do stracenia. Za rok i tak mnie nie będzie. Podejrzewaliście o to wszystko Mirochę i Otrębskiego, a tu taki niepozorny --notowany tylko za kradzież - Przemysław Galiński  porwał synka Sławka Szkota  i wiezie teraz w szpony śmierci policjanta, który prowadził   to śledztwo  oraz  synka prokuratorka. Nieźle to sobie wymyśliłem, co?
Rafał: możesz jeszcze się z tego wycofać.
Galiński: po co?  Tobie zgotowałem śmierć, bez możliwości pożegnania z najbliższymi. Sądzisz, że to był przypadek? Nie, właśnie nie. Mogłem wziąć tamtą głupią blondynę,  ale wolałem ciebie. Chciałem, żebyś cierpiał tak jak mój syn,  któremu odebrałeś mamę dziesięć lat temu łajdaku. I też nie dałeś  mu pożegnać się z mamusią. Strzeliłeś jej prosto w serce, skurwysynu!
Rafał: czyli to wszystko zemsta?
Galiński: oczywiście, wchodź za stery.
Rafał: rozkuj mnie.
 Galiński zrobił to. Nie spodziewał się jednak, że popełnia błąd. Mimo wszystko był amatorem. Rafał  od razu wykorzystał sytuację.  Mocnym ciosem pięści powalił mężczyznę  i skuł go kajdankami. Dopiero teraz mógł zasiąść za sterami pojazdu. Od razu podjął próbę kontaktu z Wieżą.
Rafał: Halo, Wieża, tu Rafał...
                                          W tym samym czasie.
Wieża Kontroli Lotów.
 Kazimierz: Rafał, zmusili cię do pilotażu?
- Tak.
 Kazimierz: Rafał, widzę twoją pozycję. Powiem ci, że   wasza sytuacja nie jest wcale przesadnie skomplikowana.  Nie powinien wam w okolicy przeszkadzać żaden samolot.  Trzymaj  poziom lotu. O właśnie tak!  5 kilometrów stąd, jest  lotnisko. Tam się udasz.  Jak mnie zrozumiałeś?
Rafał: zrozumiałem. Bez problemu.
  Bał się.   W jego rękach było życie wszystkich osób na pokładzie. Drugi pilot  chwilę po  wejściu na pokład  został  zastrzelony  przez Galińskiego. Pewna śmierć. Rafał był zdany wyłącznie na siebie. Był jedyną osobą za sterami samolotu. Kilka minut później    był już nad lotniskiem.
Rafał: Wieża, jestem nad lotniskiem.
Kazimierz: super. Teraz zniżasz  maszynę.
Rafał wykonał polecenie.  Tak naprawdę   okłamał Galińskiego.  Przed paroma laty zdarzyło już mu się pilotować samolot.  Teraz jednak był w olbrzymich emocjach. Jakikolwiek błąd byłby  skutkiem katastrofy. Dobrze,  teraz ostrożnie...  Tak, udało się!  Rafał wylądował! Po kilku minutach udało się mu zatrzymać maszynę.  Od razu  podszedł do  Stefka. Chłopiec cały czas płakał.
 Rafał: ty jesteś Stefek Szkot?
Stefan: tak, zabierze mnie pan do mamy i taty?
Rafał: oczywiście. Galiński, wstajesz!
 18:20. Komenda.
 Rafał: nigdy więcej nie wsiądę już do samolotu.
 Ania: a stary nam właśnie powiedział, że  za tydzień lecimy do Włoch i chętnie widziałby ciebie za sterami...
Sebastian: no właśnie Rafał. Będziesz naszym pilotem.
Rafał: że co?
Ania: nic, to był żart. Chodź na piwo, należy ci się...
                                      Wyrok:
 Przemysław Galiński  zmarł  przed ogłoszeniem wyroku.
Julian Otrębski  za zabójstwo ,porwania dzieci i kierowanie grupą przestępczą  został skazany na  dożywocie.
 Mirosław Czajkowski i  Grzegorz Libotar za współudział w zabójstwie i w porwaniach oraz udział w  grupie przestępczej zostali skazani na 15 lat pozbawienia wolności.
Ernest Mirocha   został skazany na  2 lata pozbawienia wolności.
 Julia Matecka  odeszła od Ernesta. Nigdy do niego nie wróciła.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

wtorek, 28 czerwca 2016

Wstyd się przyznać II

12:00. Dom Arczyńskich.
Tamara: to znowu państwo? Stało się coś?
Aśka: szukamy  pani męża, możemy wejść?
Tamara:  nie ma go teraz. Poszedł do sklepu.
Aśka: poczekamy na niego.  Pani mąż jest podejrzewany o zabójstwo. Tobiasz Szczodrowski został zamordowany.Wiemy też, że to on zgwałcił Monikę, a poza tym  widziano pani męża dobijającego się do jego mieszkania.
Tamara:  Monika przyszła po  północy do domu cała zapłakana. Wykrzyczała nam, że została zgwałcona przez Tobiasza Szczodrowskiego. Jurek  wyszedł z domu jak oparzony,  potem  wrócił cały we krwi.
Te zeznania bardzo obciążają ojca Moniki. Miał motyw aby zabić Tobiasza. Licealista zgwałcił jego córkę.
Aśka: a pani co robiła w tym czasie?
Tamara: siedziałam z Moniką. Bardzo długo płakała.
 W tej samej chwili  wrócił Arczyński.
 Jerzy: dzień dobry.
Aśka: pojedzie pan z nami. Jest pan podejrzewany o zabójstwo Tobiasza Szczodrowskiego, proszę wyciągnąć ręce do tyłu.
Wykonał polecenie, jednak kiedy Aśka miała  go skuć w kajdanki, odepchnął ją i uderzył pięścią w brzuch. Uderzenie było na tyle silne, że policjantka osunęła się na podłogę. Arczyński rzucił się do ucieczki. Seba ruszył za nim w pościg. Jerzy nie mógł jednak wsiąść do swojego auta, bowiem zostało ono zastawione przez pojazd jednej z firm kurierskich. Nie zraziło go to.  W dalszym ciągu uciekał pieszo, jednak  los nie był za nim.  Potknął się o krawężnik, co doskonale wykorzystał Sebastian.
Sebastian: leżysz!
16:20. Komenda.
Aśka:   powiedział ci coś?
Sebastian: milczy jak grób, a ty masz coś?
 Aśka: Justyna była tu jakieś 40 minut temu. Ty wiesz, czyją córką jest  Tamara Arczyńska?
Sebastian: jeszcze nie, ale pewnie mi powiesz.
Aśka:  Józefa Cyrana.
Sebastian: tego kryminalisty? Nieźle.
Aśka: no był karany za napad na bank i udział w zorganizowanej grupie przestępczej.  Był też podejrzewany o zabójstwo, ale nic mu nie udowodniono.
Sebastian:  a czy to Cyran nie zginął właśnie przed rokiem?
Aśka: dokładnie on. Zginął w mafijnych porachunkach.
Sebastian: a co z alibi  Marcina Szczodrowskiego?
Aśka: chłopaki właśnie je sprawdzają.
                                  Dwie godziny później.
Sebastian przesłuchuje po raz drugi Jerzego Arczyńskiego.
Sebastian:  dobrze wiesz, że milczenie  ci szkodzi. Działa na twoją niekorzyść.  Ponawiam pytanie, co robiłeś dzisiaj  około 2 w nocy?
Jerzy: byłem w domu.
 Sebastian: kłamstwo.  Ja ci powiem, gdzie ty byłeś. Poszedłeś do domu Tobiasza Szczodrowskiego i go zabiłeś, tak było?
Jerzy: tak.
Sebastian: dobrze. Po tym jak go zabiłeś wróciłeś do domu z ciuchami zabrudzonymi krwią.  Ile zadałeś mu ciosów?
Jerzy: sześć albo siedem.
Sebastian:  Juras, ja wiem, że to nie ty. Wiem to, że kogoś kryjesz.  Prawda jest taka, że Tobiasz Szczodrowski zginął od jednego ciosu nożem. Kto go zabił?  Monika czy Tamara?
Jerzy: to byłem ja. Nie mieszajcie w to mojej rodziny.
Sebastian: ok, twój wybór.  Twoja sprawa znajdzie finał w sądzie.  Ty nie odpowiesz co prawda za zabójstwo, ale za  nieudzielenie pomocy i  napaść na funkcjonariusza. Rysiu, możesz go wyprowadzić.
21:00. Komenda.
Aśka: masz coś?
 Sebastian: tak,  wiem tylko tyle, że  to nie on. Kryje kogoś z rodziny.
Aśka:  żona czy córka?
Sebastian: stawiam na żonkę.  Mam pewien pomysł.
Aśka: jaki?
Sebastian: wykorzystamy Marcina Szczodrowskiego.  Sprowokujemy ją do przyznania się.
Aśka: a jeśli to Monika?
Sebastian: nie sądzę.
                                    Piątek, 8:40
 Okolice domu Arczyńskich. Komisarze organizują prowokację.
Sebastian:   Marcin, tylko nie sknoć tego. Pamiętaj, że masz tak poprowadzić rozmowę, aby  Tamara Arczyńska przyznała się do zabójstwa twojego brata.
Marcin: spokojnie, wiem co mam robić.
Aśka: żebyś tylko nie stracił nad sobą panowania. Dobra, wyskakuj.
Wysiadł z samochodu.
Aśka: sądzisz, że da radę?
Sebastian: jeśli nie straci nad sobą kontroli, to tak.
W tym samym czasie,  Marcin Szczodrowski został wpuszczony przez Tamarę Arczyńską do środka. Komisarze przysłuchują się tej rozmowie.
 Tamara: a pan kim jest?
Marcin: jestem bratem Tobiasza Szczodrowskiego. Mam dla pani propozycję nie do odrzucenia.
Tamara: jaką ty możesz mieć propozycję, smarkaczu?
 Marcin: grzeczniej trochę, kobieto. Wiem, że to ty zabiłaś mojego brata, a ja ci mogę pomóc.  Daria Wawrzusiak powiedziała glinom, że  to twój mąż był pod naszym domem. Nie wiedziała jednak tego, że kilka minut po jego odejściu, ty otworzyłaś sobie drzwi od naszego domu wytrychem  i zabiłaś Tobiasza.
Tamara: interesujące jest to, co  mówisz. Szkoda jednak, że nie masz na to dowodów.
 Marcin: mylisz się.  W moim mieszkaniu  zamontowaliśmy ukrytą kamerkę po włamaniu w zeszłym miesiącu. Wszystko się pięknie nagrało jak zabijasz Tobiasza.  Sądzę, że już nie ma sensu,  abyś szła w zaparte.  Moja propozycja jest taka, przyznasz się do zabójstwa, a ja pomogę uciec ci za granicę. Nie jest tajemnicą, że nienawidziłem swojego brata.  Aha, prawie zapomniałem. Pomogę ci, ale nie za darmo.
Tamara: ile miałaby kosztować ta twoja lojalność?
Marcin:  dwadzieścia kafli. Wiem, że stać was na takie pieniądze.
Tamara: dobrze.   Pieniądze są w sejfie, przyniosę je.
Marcin: dobrze, czekam.
 Nie spodziewał się jednak, że znalazł się w pułapce.  Tamara poszła co prawda do sejfu, ale nie tylko po pieniądze.  Wróciła  pewnym krokiem do salonu, w którym wcześniej się wraz z nim znajdowała i wycelowała w niego pistolet. W drugiej ręce trzymała neseser.
Tamara:    to jest twoja kasa. Przelicz, będzie to ostatnia rzecz, jaką zrobisz w życiu.
 Przeliczył pieniądze.
Marcin: wygląda na to, że się zgadza. Zabiłaś mojego brata, tylko dlatego, że zgwałcił twoją córkę?
Tamara: dokładnie tak.   Jestem córką kryminalisty i jestem taka jak on. Wstyd się przyznać, ale taka  właśnie jestem.  Teraz wyciągasz ostrożnie z kieszeni podsłuch i kamerkę, którą dali ci Czechowska i Wątroba. Myślałeś, że nie wiem, że się  z nimi układasz? Powolutku, odkładasz  te dwa gadżety na stolik. Bez numerów.
 Wykonał polecenie.  Wiedział juz, że znajduje się w pułapce. Niepokoiło go jednak to, że  komisarze  nie wchodzili.
Tamara: doskonale. Teraz klękaj.  Masz jakieś życzenie przed śmiercią?
 Marcin: nie rób tego.
Tamara: za późno. Sam wpakowałeś się w moją pułapkę. Zmów paciorek.
Sebastian:   nie rób tego, rzuć broń!
 Kobieta wycelowała w jego kierunku pistolet, a Seba  strzelił jej w dłoń.
 Aśka: jesteś aresztowana pod zarzutem  zabójstwa Tobiasza Szczodrowskiego oraz usiłowania zabójstwa.
 Tamara: mój ojciec był kryminalistą, ja też jestem kryminalistką...
Sebastian: kończ już tą swoją denną śpiewkę. Na litość chcesz nas wziąć?
Tamara: zamknij mordę. Jesteś facetem, nie zrozumiesz mnie.
Aśka:  a ja nawet nie próbuję ciebie zrozumieć.
Wyrok:
Tamara Arczyńska została skazana na 25 lat pozbawienia wolności.
 Jerzy Arczyński    został skazany za napaść na funkcjonariusza i nieudzielenie pomocy na karę  roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata.
 Monika Arczyńska  jest pod opieką psychologa.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

środa, 8 czerwca 2016

Wstyd się przyznać

                                            Czwartek, 6:40

Aśka:  Sebastian, ja nie wiem czy to jest dobry pomysł, żebyś teraz prowadził.  Nie zapominaj, że to się okazało być skomplikowanym złamaniem.
Sebastian: zaraz ty będziesz przechodziła skomplikowane złamanie. A powiedz mi, co to za sprawa?
Aśka: mamy gwałt. Osiemnastolatka.
Sebastian: super. Gdzie mamy jechać?
Aśka:  Andersena 37.
                       Pół godziny później
Komisarze są w domu, w którym mieszka wraz z rodzicami zgwałcona nastolatka.
Aśka: ja do niej pójdę, a ty pogadasz z rodzicami.
 Sebastian: jak uważasz.
Aśka: właśnie tak uważam.
 Po chwili była już w pokoju nastolatki. Pomieszczenie nie wyróżniało się niczym szczególnym.
Aśka: ja mam na imię Joanna.  Powiedz mi, kiedy to się stało?
 Monika: wczoraj wieczorem. Wracałam do domu z urodzin koleżanki - Ani Lembianowskiej. Ona mieszka na Dyksińskiego 14.
Aśka:  dobrze. Moniko, a wiesz, kto ci to zrobił?
Monika:  Tobiasz Szczodrowski, ale nie było go na tej imprezie. Kiedyś go odrzuciłam,  bo mam chłopaka od trzech lat, ale nie  narzucał się potem. Myślałam, że zrozumiał.
                                W tym samym czasie
Sebastian rozmawia z  rodzicami  Moniki Arczyńskiej.
Sebastian:   mają państwo rzeczy Moniki?
Jerzy: wszystko się wyprało. Nie myśleliśmy, że to może być potrzebne. Monika też wzięła długi prysznic.
Tamara: Monika wykrzyczała nam tylko, że zrobił jej to Tobiasz Szczodrowski. Chodzi z nim do klasy, ale nie wiemy  nawet jak on wygląda.
Sebastian: no dobrze. Sprawdzimy  i ten trop.
Jerzy: jest jeszcze jedna rzecz. Monika nie chciała zgodzić się na obdukcję lekarską.
Sebastian: trochę nam to komplikuje śledztwo...
8:20. Szkoła, w której uczy się Monika Arczyńska.
Aśka:  dzień dobry, pani Wanda Błaszkowska?
Błaszkowska: tak. Pan Arczyński już do mnie dzwonił, wiem co się stało.
 Sebastian: Monika Arczyńska twierdzi, że zrobił to jej  Tobiasz Szczodrowski.  Chcielibyśmy dostać jego adres.
Błaszkowska:    powinnam mieć  w dzienniku zapisany.  Mają państwo szczęście, że zaraz mam z nimi zajęcia.  Tetmajera 24/16.
Aśka: a jaką uczennicą jest Monika?
Błaszkowska: wzorowa.  Nie sprawia żadnych problemów, mimo, że    w zeszłym roku była głośna sprawa z jej udziałem. Oskarżyła nauczyciela  matematyki o gwałt, tylko dlatego, że  nie przepuścił jej chłopaka do następnej klasy.
Aśka: a  ten nauczyciel dalej pracuje w tej szkole?
Błaszkowska: nie.   Zwolnił się po wyjaśnieniu tamtej afery i siedzi w Kanadzie, ale nie sądzę aby się mścił. Pogodził się z Moniką, zawiódł natomiast na współpracownikach.
Po kilku minutach komisarze wyszli ze szkoły. Nie wiedzą, czy mogą wierzyć Monice, która oskarżyła rok temu swojego nauczyciela o gwałt. Postanawiają się rozdzielić - Aśka pojedzie do  domu Arczyńskich, natomiast Sebastian  zatrzymać Tobiasza Szczodrowskiego.
 9:00. Sebastian zbliża się do domu podejrzanego chłopaka.
Właśnie dojechał pod  blok, w którym mieszkał Tobiasz.  Wszedł do odpowiedniej klatki i  szybko dotarł do mieszkania podejrzanego. Zaniepokoiło go to, że drzwi były uchylone. Postanowił wejść do środka. Ujrzał tam mężczyznę, który pochylał się nad ciałem  Tobiasza Szczodrowskiego. W ręku trzymał zakrwawiony nóż.
Sebastian: odłóż ten nóż!
 Mężczyzna dopiero teraz zdał sobie sprawę z powagi sytuacji.   Zorientował się, że trzyma w ręku narzędzie zbrodni. Rzucił go czym prędzej i osunął się na podłogę.
mężczyzna: człowieku, to jest mój brat! Ja go znalazłem...
Sebastian: w komendzie złożysz odpowiednie wyjaśnienia...
                              W tym samym czasie.
Dom Arczyńskich.
Aśka: Monika, dlaczego nam nie powiedziałaś o tym, że oskarżyłaś w zeszłym roku nauczyciela matematyki o gwałt?
Monika: nie wiedziałam, że to ma znaczenie.   W koncu pan Taliński mi to wybaczył.
Aśka: właśnie ma kolosalne znaczenie. Monika, ty znacząco straciłaś na wiarygodności !
Monika: przecież mówiłam wam, że zostałam zgwałcona wczorajszego wieczora.
Aśka: dobra, dziewczyno. Obdukcja wszystko nam wyjaśni. Pakuj gnaty.
 11:20. Po  dokonaniu oględzin przez techników na miejscu zbrodni, Sebastian przesłuchuje mężczyznę, którego tam zatrzymał.
Sebastian: sprawdziłem sobie twoje dane. Marcin Szczodrowski, 24 lata. Dalej twierdzisz, że nie zabiłeś Tobiasza?
Marcin: ale to nie ja do cholery!
Sebastian: zgon Tobiasza nastąpił między 2 a 3 w nocy. Co robiłeś wtedy?
Marcin: byłem na nocnej zmianie. Pracuję na stacji Shella.
Sebastian: sprawdzimy to sobie.    Tobiasz został oskarżony o dokonanie gwałtu, do którego doszło wczorajszego wieczora. Dzisiaj chcieliśmy go przesłuchać, ale ktoś nas ubiegł, posyłając go w zaświaty  i drogi kolego, sądzę, że to byłeś właśnie ty...
Marcin: po co miałbym zabijać własnego brata?
Sebastian: na upartego, nawet  10 groszy może być powodem do zabójstwa. Zostajesz tu do wyjaśnienia.  Wyprowadzić!
Do drzwi wszedł policjant, który wyprowadził Szczodrowskiego.  Seba również wyszedł z pokoju przesłuchań i skierował się do biura. Tam czekała już na niego Aśka.
 Aśka:  gdzieś ty był cały czas?
Sebastian: sprawa nam się skomplikowała.  Ktoś zabił Tobiasza Szczodrowskiego.
Aśka: cholera, a ja przekonałam  Arczyńską do obdukcji.  Doszło do gwałtu.
Sebastian:  czyli tego gwałtu dokonał Szczodrowski.  Pytanie tylko, czy ma on to coś wspólnego z  zabójstwem...
Aśka: podsumujmy lepiej to co mamy.   Wczoraj wieczorem Monika Arczyńska została zgwałcona,   dzisiaj znalazłeś Tobiasza martwego. Jak on zginął w ogóle?
Sebastian: jeden cios nożem w brzuch.  Śmierć z wykrwawienia.
                         10 minut później.
Aśka: co tam się dzieje? Tomek, przepuść panią!
Tomek: ta kobieta twierdzi, że ma coś ważnego dla was.
Sebastian: proszę do biura.
Po chwili byli już w biurze.
Aśka: słuchamy.
kobieta:   na wstępie się przedstawię. Daria Wawrzusiak. Jestem sąsiadką Szczodrowskich, moja córka chodzi do klasy z Tobiaszem i Moniką.
Sebastian: dobrze, a co pani ma nam do powiedzenia?
kobieta: otóż,  dziś w nocy dobijał się do niego  jakiś facet.  Było to około 2 w nocy. Potem wszystko ucichło.
Sebastian: a kim był ten facet? Kojarzy go pani?
kobieta: kojarzę z wywiadówek.  To był  Jerzy Arczyński.
                                    Ciąg dalszy nastąpi....

czwartek, 19 maja 2016

Droga na skróty II

23:05. Komisarze przesłuchują osobę, która  odebrała okup. Okazała się nią być żona Wiktora Wydmana.
Rafał: pani Doroto Wydman, dowiedziała się pani od nas, że trwają poszukiwania  Anety Szczepanowskiej, więc postanowiła pani wymusić okup.  Nie, proszę przestać udawać, że było inaczej. Poza tym strasznie niewiele pani mówi. To chyba u was rodzinne.
Dorota: skoro wszystko wiecie, to po co tracicie czas? Mordercy w mieście grasują....
Rafał:  gdzie więzicie Anetę Szczepanowską?
Dorota: w to już mnie nie wrobisz. Nic wam już więcej nie powiem.
Rafał: w porządku. Sami dojdziemy do prawdy.
                            Środa, 8:10
Na drugi dzień, komisarze otrzymali informację o znalezieniu ciała w lesie.
policjant: cześć. Ofiarą jest Roksana Kurzawska, 25 lat. Trzysta metrów od ciała, nasi znaleźli jej dowód osobisty.
Ania: a kto ją znalazł?
policjant: młody chłopak, ale puściliśmy go, bo nic nie wiedział.
Ania: Adam dokonuje już oględzin?
policjant:  tak, chodźcie.
 Po chwili podeszli do Adama, który pochylał się nad ciałem nagiej dziewczyny.
Rafał: i jak to wygląda?
Adam:   ma sporo śladów od paralizatora.  Nie ma śladów duszenia, sprawca ją tylko rozebrał.
Ania: a kiedy nastąpił zgon?
Adam: dwa dni temu, ale ciało zostało podrzucone.
Rafał: nie ma wyjścia, będziemy musieli pojechać  do Kurzawskich i znaleźć Anetę, zanim zabije ją ten skurwiel.
8:55. Dom Kurzawskich.
Urszula: znaleźliście moją córkę?
Ania:  możemy wejść do środka?
Urszula: proszę.
 Weszli do środka.  Komisarzom zostało teraz najgorsze ''zadanie'' - poinformować kobietę o śmierci jej córki.
 Urszula: dowiem się o co chodzi? Czy będziecie stać jak takie dwa posągi?
 Ania: bardzo nam przykro, ale w lesie  znaleziono dzisiaj ciało pani córki.  Nie mamy żadnych wątpliwości.
Urszula:  kto jej to zrobił?
Ania: tego jeszcze nie wiemy. Pani Urszulo, składała pani co prawda zeznania w tamtym śledztwie, ale mam jeszcze jedno pytanie. Przypomniała pani sobie coś jeszcze?
Urszula: tak.  Wczoraj znalazłam notatnik Roksany.  Musiała zacząć go całkiem niedawno prowadzić. Na ten dzień, w którym zaginęła,  miała ona wpisane tylko spotkanie z Karoliną w godzinach wieczornych u niej w domu.
Rafał: a kto to jest Karolina?
Urszula: to przyjaciółka Roksany. Tamtemu zespołowi nie udało się ustalić ostatnich  godzin przed zniknięciem Roksany, ponieważ ja wyjechałam do Danii na delegację, a jej pamiętnik znalazłam   w jakiejś skrytce, o której nie miałam pojęcia.
Rafał: no tak, a miesiąc temu umorzono sprawę.  Pani Urszulo,  jak już pani wie, śledztwo w sprawie pani córki zostało wznowione. Podejrzewamy również, że zabójca uprowadził kolejną dziewczynę.
18:30. Komenda.
Śledztwo utyka  w martwym punkcie. Komisarze nie mają nic.  Zeznania Karoliny - przyjaciółki ofiary  niczego nie wniosły do śledztwa.  Ania z Rafałem  postanawiają skonsultować się z policyjną psycholog - Igą Kaliszewską.
Iga: cześć.   Wybaczcie, że dopiero teraz, ale  nie mogłam wcześniej się wyrwać.
 Ania: spoko.  Mamy do ciebie pewną sprawę. Chodzi o to, że ...
Iga:  słyszałam o waszej sprawie.  Aniu,   zabójca, którego szukacie jest niebezpieczny. Porywa dziewczyny  w tym samym miejscu, co świadczy jednocześnie o tym, że jest pewny siebie. Mężczyzna ten uwielbia tortury.  Roksanę Kurzawską tyle  razy raził paralizatorem, że aż umarła.
Ania : Iga, ale podaj nam więcej szczegółów. W jakiej grupie wiekowej, możemy szukać tego świra?
Iga:  celowałabym  w  między 20 a 40 rok życia. Muszę już uciekać - mam nadzieję, że chociaż trochę wam pomogłam.
Ania: pewnie, dzięki. Cześć.
Iga wyszła z biura.
 Rafał: Anka, a może by go tak sprowokować do ataku?
Ania: sensowne.  Wołam wszystkich i zaczynamy obmyślać plan.
                                 Czwartek, 3:20
Komisarze zorganizowali prowokację.  Przynętą jest Agnieszka.
Agnieszka: słuchajcie, na pewno to ma sens? Siedzimy już tu szóstą godzinę...
Rafał: będziemy siedzieć do 5.   Agnieszka, wytrzymaj te  100 minut.
Agnieszka: ty sobie siedzisz w klimatyzowanym radiowozie, a ja w tej zimocie.
Rafał: rano dostaniesz ode mnie  w ramach rekompensaty   wielką kawę, pasuje?
Agnieszka: dwie kawy.
Rafał: dobra, dwie wielkie kawy. Niech stracę.
                              46 minut później.
Ania: która jest godzina?
Rafał: 4:07.
Ania:  jedynka, dwójka. Widzicie coś?
 jedynka:  nie. Cisza, być może przed burzą.
dwójka: widzę   kogoś   na wschodzie. Co robimy?
Ania: czekamy.
 Mężczyzna ten podszedł do Agnieszki. Okazało się, że  pytał tylko o godzinę.
dwójka: fałszywy alarm.
 Ania: przyjęłam.
jedynka:  ktoś znowu zbliża się do Agnieszki!
Rafał: to może być to!
 Postać, która zbliżała się właśnie do Agnieszki,  rzuciła się na nią i zaczęła się z nią szarpać.   Na wyraźny rozkaz Anki, wszyscy wkroczyli do akcji, jednak ten rzucił się do ucieczki.  Po paru minutach, za jednym z zakrętów, uciekł.
 Ania: Rafał, macie go?
Rafał: coś ty, zwiał.
Ania: ale my coś mamy. Agnieszka wyrwała mu spory kosmyk włosów.
11:20. Komenda.
Justyna: cześć. Mamy szczęście, wiemy kto chciał zaatakować Agnieszkę.  Wpisujcie w bazę,  Adam Jaskółka.
Ania wpisała w bazie odpowiednie nazwisko.
Rafał: 34 lata, karany za  brutalne pobicie i gwałt przed ośmioma laty.
Justyna:  hit jest  taki, że on siedział niewinnie. Dotarłam do jego matki. Powiedziała mi, że on od tego czasu nienawidzi kobiet.
Ania: mamy coś jeszcze?
Justyna: nie.
                              Dwie godziny później
Do komendy zgłosiła się  pewna kobieta.
Ania: dzień dobry, szuka pani kogoś?
 kobieta: nazywam się Ania Kruk. Mam 25 lat.
Ania: proszę do biura, tam nam wszystko pani opowie.
Chwilę później, kobiety były już w biurze.
Ania: to jest mój partner, Rafał.  Możemy rozmawiać przy nim.
kobieta:  dwa tygodnie temu  zostałam porwana.  Szłam  przez ten park, gdzie uprowadzano tamte dziewczyny.
Rafał: chce pani powiedzieć, że uciekła zabójcy?
kobieta: dokładnie tak.  Raz  zostawił otwarte okno. Uciekłam...
Rafał: czemu pani tego nie zgłosiła od razu?
 kobieta: krótko po tej ucieczce, zgubiłam dowód osobisty. Myślałam, że właśnie tam.   Ukrywam się od tego czasu po koleżankach.
Ania:  bardzo dobrze, że pani tu przyszła. Może nam pani bardzo pomóc.
kobieta: nie bardzo rozumiem?
Ania: pokazałaby nam pani miejsce, w którym była przetrzymywana.
kobieta: no dobrze, po coś w końcu do was przyszłam...
                    Trzy godziny później
Anna Kruk ma pokazać komisarzom dom, w którym była przetrzymywana.
 Ania: pani Anno,  to nie jest dobry pomysł, aby pani tam szła z nami. Proszę zamknąć się od środka w naszym samochodzie i być w ukryciu.
 kobieta: sądzicie, że tak będzie lepiej?
 Rafał: zarówno lepiej, jak i bezpieczniej.
kobieta: dobrze, zostanę.
 Komisarze weszli do  domu, w którym najprawdopodobniej przetrzymywana jest  Aneta Szczepanowska.
Ania: 4 dni śledztwa, żeby chociaż teraz się udało.
Rafał: uda się.
  W jednym pokoju słychać było jakieś odgłosy.
Ania:  gdzie to?
 Rafał:  te drzwi. Cholera, zamknięte.
Ania: masz coś na tą okazję?
Rafał: oczywiście, że wytrych.
 Ania:  dobra, czyń swoją powinność.
Po chwili drzwi były już otwarte. W pomieszczeniu znajdowała się zapłakana Aneta Szczepanowska.
Ania: ty jesteś Aneta?
 Aneta: tak...
Rafał:  to jest moja koleżanka Ania, ja mam na imię Rafał. Przysłali nas twoi rodzice, zaraz cię rozwiążemy i  od razu zawieziemy do rodziców.
Aneta: zostawcie mnie, handlarze pieprzeni!
 Ania: żadni handlarze, policja kryminalna.
 Aneta: on zabił Roksanę. Gdzieś tu jest...
 Rafał: Anka, zrobimy tak. Ty pójdziesz teraz z Anetą do samochodu, a ja się tu rozejrzę, może znajdę Jaskółkę.
Ania: ok.
16:30.  Kilka minut później.  Ania odprowadza Anetę Szczepanowską do samochodu.
Aneta: gdzie zaparkowaliście?
Ania: niedaleko.  Jesteś głodna?
 Aneta:  nie, ale strasznie chce mi się pić.
Ania: w samochodzie jest woda.
Kobiety powoli zbliżały się już do samochodu. Nie wiedziały, że czai się tam niebezpieczeństwo. Okazało się, że Adam Jaskółka dopadł już Annę Kruk, którą skuł kajdankami w samochodzie komisarzy.
Adam:   dziewczyna do mnie!
 Ania kazała Anecie podejść do   Jaskółki. Mężczyzna od razu '' wrzucił'' ją do pojazdu.
 Ania: Jaskółka, wypuść je!
Adam: o nie. Ty też jesteś w mojej pułapce. Wielcy policjanci, a zostawili otwarty samochód. Amatorszczyzna...
Ania: Jaskółka, ostatni raz mówię, rzuć broń i wypuść te dziewczyny! One się ciebie boją!
Adam: powiedziała, co wiedziała.   Rzucaj broń albo spalę ten samochód. Oblałem go chwilę wcześniej benzyną.
 Ania rzuciła broń. Wiedziała już, że Jaskółka nie żartuje.
Adam: świetnie. Teraz dam ci wybór.  Ktoś z waszej trójki musi zginąć. Ty albo one.
Ania: dobra, zabij mnie.
Adam: jak sobie życzysz.
 Wycelował  w nią pistolet.  Ania zamknęła oczy. Wiedziała,  że  to, co się zaraz stanie, jest konsekwencją jej wyboru. Chwilę później padły dwa strzały.  Ku swojemu zdumieniu, policjantka zorientowała się, że to nie ona została postrzelona. Ujrzała  upadającego na ziemię Adama Jaskółkę,  który  po chwili, leżał już w powiększającej się kałuży krwi.
 Rafał:  żyje! Ania, jesteś cała?
 Ania: tak.  Jak zwykle jesteś na czas. Nie zdążył nam nic zrobić.
Rafał:  wzywam pogotowie, a potem zawieziemy je do domów.
                                                 Wyrok:
Adam Jaskółka zmarł  w wyniku odniesionych ran postrzałowych.
Dorota Wydman za wymuszenie okupu została skazana na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata.
Wiktor Wydman za  napaść  na policjantkę, posiadanie narkotyków i  rozpowszechnianie ich został skazany na  4 lata pozbawienia wolności.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

poniedziałek, 9 maja 2016

Droga na skróty

                                                  Poniedziałek, 23:45

Od dwóch  godzin trwają poszukiwania Anety Szczepanowskiej. Komisarze nie wykluczają porwania dla okupu.
Ania: i co?
Rafał:   przez ostatnie dwie noce padało. Nie mamy żadnych śladów.
Ania:  czyli skurwiel wiedział, kiedy ją uprowadzić.  Podsłuchy założone, teraz musimy czekać.
Żaneta:  odnajdziecie naszą córkę? Wiem,  że źle zrobiłam puszczając ją samą na tamtą imprezę.
 Krzysztof: mówiłem ci, abyś jej zabroniła!
Ania : nerwy nigdy nie są dobrym doradcą.   Podsumujmy, to co dotychczas ustaliliśmy. Aneta wyszła w sobotę wieczorem z domu, a  wezwali nas państwo, gdy dowiedzieliście się, że  wasza córka nie pojawiła  się dzisiaj w szkole.  Nie wykluczamy porwania. Jak państwo sądzą, kto może za tym stać?
Krzysztof: Wydman...
Rafał: ale kto to jest?
Krzysztof: mój były wspólnik.  Kilka lat temu odkryłem, że robił przekręty w firmie. Zakończyło się na wyroku. Wyszedł w zeszłym roku.
 Rafał: a gdzie on mieszka?
Krzysztof: Sychty 11/30.
                         Wtorek, 9:05
Komisarze nie zastali Wiktora Wydmana w jego mieszkaniu.  Drugą godzinę obserwują blok, w którym mieszka mężczyzna.
 Ania: ale nudy.  Już chyba wolę wędkować.
Rafał: w takim razie idziemy  w sobotę na ryby.   No tak, masz rację.  Raptem jeden staruch wyszedł wyrzucić śmieci.
Ania:  a drugi siedzi koło mnie. Masz jakieś krzyżówki?
Rafał: wszystkie rozwiązane.
Ania: mogłeś chociaż jedną dla mnie zostawić.
Rafał: mogłaś mówić.
Ania: a ty mogłeś pomyśleć. Rafał, idę zapalić.
 Wyszła z samochodu.
Rafał: ... a od kiedy ona pali?
Ania właśnie miała odpalić papierosa,  ale ujrzała    Wiktora Wydmana, który zbliżał się do  swojego bloku.
Ania: panie  Wiktorze, proszę zaczekać.
Wydman: tak?
 Ania: mam do pana kilka pytań, możemy porozmawiać?
 Mężczyzna tylko odepchnął  Anię,  która  zsunęła się na ziemię, a sam wsiadł do samochodu. Rafał niezwłocznie podjął za nim pościg.
 Rafał: 00 dla W27!  Wiktor Wydman porusza się czerwonym Fiatem Sieną o numerach WX30303, warszawskie blachy! Powtarzam, podejrzany Wiktor Wydman porusza się  czerwonym Fiatem Sieną o numerach WX 30303!  Stawiać mi blokady natychmiast!
00:  Przyjęłam.
9:30. Okolice wylotówki na Wrocław. W dalszym ciągu trwa pościg za podejrzanym.
  Rafał: 00, straciłem podejrzanego z oczu. Widzicie go?
 00: Rafał,   Wydman jest gdzieś kilometr od ciebie.    Dwa kilometry  od tego miejsca mamy    postawioną blokadę. Rafał, skręć teraz w prawo. Tam masz skrót,  dotrzesz szybciej.
Rafał: dzięki, przyjąłem.
                              20 minut później.
Rafał czeka już na  miejscu blokady.
Rafał:  zaraz będzie podjeżdżać Wydman. Na pewno wiecie, co macie robić.
Chwilę później podjechał Wydman i niemal od razu został zablokowany.
Rafał:  policja! Wyłącz silnik!
 Wydman od razu się poddał. Wiedział już, że nie ma żadnych szans.
 Rafał:  jesteś aresztowany pod zarzutem porwania Anety Szczepanowskiej oraz napaści na policjanta.
Wydman: jakiego porwania?
Rafał: dowiesz się w swoim czasie...
 policjant: Rafał, zobacz. Wiemy już dlaczego uciekał.
 Rafał zajrzał do bagażnika. Był on cały wypełniony narkotykami.
Rafał: no pięknie kolego.  Z kryminału to ty prędko nie wyjdziesz.
 12:30.  W dalszym ciągu trwa przesłuchanie podejrzanego.
 Ania: siedzimy już tu prawie trzy  godziny i   niemalże nic  nie powiedziałeś. Milczeniem  sobie nie pomożesz. Kolejny raz pytam, gdzie przetrzymujesz Anetę Szczepanowską?
 Wydman: nie porwałem tego chwasta!
Ania: licz się ze słowami! Co robiłeś w weekend?
Wydman:  byłem u szwagra.  Zaprosił nas do siebie na grilla.
Ania: zapisz mi adres tego szwagra.  Nie licz jednak na to, że wyjdziesz do domu.
Zapisał adres, po czym Ania zakończyła przesłuchanie. Swoje kroki od razu skierowała do biura.
Ania: Rafał, ty znów grasz w pasjansa?
Rafał: tym razem w szachy.   Tomek był przed chwilą z paroma informacjami.
Ania: no i czego  jaśnie pan się od niego dowiedział?
 Rafał:  otóż ten park, którym Aneta  wracała do domu nie cieszy się dobrą sławą. 11 lat temu zginęła tam czternastolatka, a kilka miesięcy temu doszło do zaginięcia niejakiej  Roksany Kurzawskiej.
Ania: sądzisz, że to ten sam?
Rafał: i tak i nie.  Sprawcę zabójcy czternastolatki  złapali po tygodniu od zabójstwa, a Tomek ustalił, że on cały czas siedzi. Natomiast te dwa zaginięcia w ostatnim czasie się  pokrywają okolicznościami...
 Ania: chce wykorzystać  złą sławę tego parku.
Rafał: można tak rzec.
Ania: ale coś mi tu nie gra. O okup tu raczej nie chodzi, gdyż porywacz już by się po niego zgłosił.
Rafał: z jednej strony tak. Chyba, że chce nas przetrzymać.  To co, teraz robimy? Kino czy lody?
                                 Trzy godziny później
Dom Szczepanowskich.
Ania:  jak ten list się tu dostał?
policjant:  znalazłem go   poza posesją. Zaadresowany do Szczepanowskich, to go wziąłem.
Ania: a nie widziałeś nikogo?
policjant: nie, nikt tu się nie kręcił.
Ania: a byłeś tu cały czas?
policjant: no.... musiałem na chwilę do sklepu podjechać. Zgłodniałem.
Ania:  Rysiek!  Bartek, gdzie jest ten list?
 Bartek: tutaj.  Mariusz  stwierdził,że nie ma na nim żadnych odcisków palców.
Ania: dajcie mi ten list.
Ktoś podał jej   kartkę A-4 złożoną na krzyż. Policjantka odczytała jej treść.
Ania:  STO TYSIĘCY EURO  ALBO WASZA CÓRCIA ZGINIE. POLICJI, KTÓRĄ MACIE W WASZYM DOMU NIE MIESZAJCIE DO TEGO.  PIENIĄDZE DOSTARCZYCIE   NA PLAC ZABAW NA PROSTEJ  O 20:00.
Rafał: mają państwo takie pieniądze?
 Krzysztof: jesteśmy co prawda dosyć majętni, ale nie aż tak!
Rafał: o to proszę się już nie martwić...
20:05. Miejsce przekazania okupu.
Krzysztof Szczepanowski zostawił już okup w umówionym miejscu. Komisarze czekają na ruch porywacza.
- Na piątej widoczny obiekt. Co robić?
Ania: czekamy.
- Na oklaski?
Ania: jesteś głupszy niż ustawa przewiduje.  Nic nie robicie bez mojego rozkazu.
W tej samej chwili zamaskowana postać podjęła okup.  Chwilę później, na rozkaz Ani, wszyscy wysiedli z samochodów i biegli w kierunku postaci, która zatrzymała się dopiero po strzale ostrzegawczym oddanym przez Rafała, który  podbiegł do niej i chwilę później zdjął kominiarkę. Rozpoznał osobę, która go odebrała.
Rafał: no i  warto było?
postać: nawet nie wiesz jak !
                                                         Ciąg dalszy nastąpi...

wtorek, 5 kwietnia 2016

Prośba znikąd II

16:00.  Ania przesłuchuje Jeremiasza Matyska.
Ania: przestań pieprzyć, Matysek.  Gdzie więzisz Klaudię?
Jeremiasz: przecież mówię ci, że widziałem się z nią  dwa miesiące temu, w dniu jej zaginięcia! Pokłóciliśmy się i tyle ją widziałem.
Ania: załóżmy, że tak było. Co zrobiłeś potem?
Jeremiasz:  byłem na imprezie urodzinowej u kuzyna mojego kumpla. Spontanicznie się tam wkręciłem.
Ania:  a pamiętasz namiary na tego kuzyna? Sądzisz, że on teraz by cię kojarzył?
Jeremiasz: tak, kontaktowaliśmy się potem kilkakrotnie.
Ania: dobra, nie biadol już, tylko zapisuj mi tu jego dane.
Podała mu kartkę, na której  mężczyzna zaczął coś pisać. Po chwili skończył.
Ania: o, nawet adres zapisałeś. Idealnie.  Teraz idziesz do celi,  a jak potwierdzi się twoje alibi, to cię wypuścimy. Rysiu, wyprowadź tego delikwenta.
Jeremiasz: poczekaj!
Ania: siadaj. Siad!
Usiadł. Ania zrobiła to samo.
Jeremiasz:  jak ci powiedziałem, pokłóciłem się z Klaudią.
Ania: tyle, to ja też wiem.
Jeremiasz: obserwowałem ją przez chwilę. Podjechało nagle jakieś auto i ona do niego wsiadła.
Ania: a co to był za samochód?
Jeremiasz:  czarna beemwica, w telefonie powinienem mieć jeszcze numer blach tego auta.
Ania:  no to podaj je.
Jeremiasz: weź mój telefon i wejdź w kontakty. Ostatni kontakt na liście, to te blachy.
Ania: dzięki,  ale mogłeś wcześniej na policji  to zgłosić. Rysiu, wyprowadzić!
 Rysiu wyprowadził mężczyznę. Ania wyszła z pokoju  przesłuchań i udała się w kierunku palarni, gdzie często przebywał jej partner.
 Rafał: i co?
Ania:  nie przyznał się, ale podsunął nam pewien trop.  Na Klaudię czekał samochód, do którego ona wsiadła. Wiem tylko, że to czarne BMW, zaraz pójdę do  asystentów, aby ustalili nam właściciela tego pojazdu, a co z Izabelą Majerowicz? Wiesz coś?
Rafał:  stan ciężki, ale stabilny. Lekarze mówią, że powinna z tego wyjść.
Ania: a złapałeś tego gościa, który uciekał ze sklepu?
Rafał: tak, ale odpowie tylko za nieudzielenie pomocy.
                                     Niedziela, 12:35
Komisarze otrzymali wiadomość, że Izabela Majerowicz odzyskała przytomność. Liczą, że pomoże im ona w stworzeniu portretu pamięciowego mężczyzny, który ją pobił oraz który prawdopodobnie również więzi Klaudię Brzeską.
Izabela: dzień dobry.
 Ania: pamięta pani wczorajszy dzień?
Izabela: wszystko pamiętam. Dzwoniłam do pani, bo pojawił  się tamten facet. Chyba się zorientował. Krzyczał, że mam przejebane, czy coś takiego, mówił bardzo szybko...
Ania: a widziała go pani?
 Izabela: miał  tą samą chustę, ale opadła mu ona na moment z  twarzy, ale to nie on dostarczył kurtkę. Mogłabym spróbować.
Ania: to super,  zaraz dzwonię po rysownika.
                          W tym samym czasie.
Rafał rozmawia z lekarzem.
 lekarz: pani Izabela miała naprawdę dużo szczęścia. Ma złamane trzy żebra, nos, śledziona cała, kości czaszki na całe szczęście nietknięte, jednak zatrzymamy ją tutaj  trochę.
Rafał:   ważne, że jej życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo...
15:30. Komenda.
Portret pamięciowy jest już gotowy.
Rafał: Anka! Ech, gdzie ta cholerna plotkara znów polazła...
 Ania: Rafał,  gadałam z   synem  w kuchni, co jest? Krzyczysz jakby się paliło.
Rafał: bo się pali!   Mamy portret pamięciowy!
Ania: kto to jest?
Rafał: nie wiem, nie kojarzę go.
Ania:  jasna cholera...
Rafał: co jest?
 Ania:  jak byłam  tam na Korfantego, to spotkałam dwóch dresów. Jeden z nich zaatakował mnie z nożem, ale sobie poradziłam.
Rafał: czemu ja o niczym nie wiem?
Ania:  nie było potrzeby mówić.
Rafał: no dobra, ale teraz pojadę tam z tobą. Masz ich nazwiska?
Ania:  jednego z nich, tego, który mnie zaatakował.  Jarosław Wiewiórski, ale to nie on. Ten drugi.
Rafał: no to jedziemy do niego. Może wystawi kolegę.
Ania: zobaczymy.
17:10.  Kamienica, w której mieszka dresiarz,  który próbował zaatakować Anię nożem.
Wiewiórski: a, to ty. Czego chcesz?
Ania: pogadać, ale niekoniecznie przy kawie.  Wpuścisz nas?
Wiewiórski: wchodzić..
 Komisarze weszli do  mieszkania.
Ania:  interesuje nas twój kolega, ten, który był tam z tobą wtedy.
Wiewiórski: a mnie interesuje seans filmowy, który właśnie mi przerwaliście...
Ania: Wiewiór, a chcesz abym naprawdę dobrała ci się do dupy?  Ta próba twojego ataku na mnie została nagrana, miałam na sobie ukrytą kamerę.  Chcesz walczyć ze mną w sądzie? Chcesz odpowiadać za  czynną napaść na funkcjonariusza? Nie? No to jak będzie?
Wiewiórski: ale...
Ania: ja nie żartuję. Jesteś młodym  facetem, w dodatku nie jesteś notowany, a uwierz mi, że twoje przyszłe życie jest właściwie w moich rękach. Wybieraj,  plama na życiorysie czy być może nawet ocalenie życia?
Wiewiórski: dobra, co chcecie wiedzieć?
Ania: i taka gadka mi się podoba. Wszystko o twoim kumplu.
Wiewiórski:  Wiktor Lwowski, urodzony  13 lipca, 1991 roku.  Pomieszkuje gdzieś na skłotach, często je zmienia. Z tego, co wiem, to  rodzice zerwali z nim kontakt, ale nie chciał powiedzieć dlaczego.
Rafał: a gdzie on teraz może przebywać?
 Wiewiórski:  coś tam mamrotał, że  chce dokończyć to, co mu mistrz kazał. Nie wiem, co miał na myśli.
Ania: dzięki, pomogłeś nam.
Wiewiórski: a co z tym   nagraniem?
Ania: jakim nagraniem? Blefowałam, zapominamy o sprawie.
 Wyszli z kamienicy.
 Rafał:  co robimy teraz, w mordę?
Ania: coś mi nie dają spokoju te  słowa Wiewiórskiego.
Rafał: te, że   Lwowski chce dokończyć to, co mistrz mu kazał? Anka, on może chcieć  dobić Izabelę Majerowicz! Dzwoń do Wojtka,  teraz jest jego zmiana!
                         30 minut później.
Szpital, w którym przebywa Izabela Majerowicz.
Ania:  widzisz, gdzieś Wojtka?
 Rafał:  ani widu, ani słuchu...
Ania:  no tak, gdy jest potrzebny, to nawala.
Rafał: która, to była sala?
Ania: 14.
 Weszli do sali. Ujrzeli tam  Wiktora Lwowskiego, który celował do przykutego do szpitalnego łóżka policjanta oraz Izabelę Majerowicz, która jeszcze spała.
 Ania: Lwowski, rzuć broń!
 Wiktor: zabiję ich!
Ania: siebie zabij najpierw.
Rafał: Lwowski, rzuć broń, sąd potraktuje  to jako okoliczność łagodzącą!
Wiktor: mam w dupie te wasze całe porady!  Wychodzicie stąd,  jeśli  chcecie zobaczyć go żywego. Wiecie co? Albo was zabiję najpierw, a potem ich!
 W tej samej chwili padły dwa strzały. Jeden utkwił w ścianie, gdyż Rafał zdążył uskoczyć, a drugi trafił Lwowskiego w rękę, z której od razu wypuścił broń. Upadł na ziemię.
 Ania:  nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka. Trochę złego narobiłeś Lwowski, a teraz obróciło się to przeciwko tobie.
                                                            Poniedziałek, 4:45

Trwa przesłuchanie Wiktora Lwowskiego.
Ania: Lwowski, możesz sobie jeszcze pomóc. Wiemy, że to ty pobiłeś  Izabelę Majerowicz, a potem chciałeś ją zabić w szpitalu, ale przeszkodził ci tamten policjant. Długo będziesz milczał?
Rafał: chcesz wiedzieć, co ci zarzucamy?    dwukrotne usiłowanie zabójstwa, wzięcie zakładnika, ciężkie pobicie Izabeli Majerowicz,   stosowanie gróźb. Proponuję ci układ.   Nie jesteśmy aż tacy głupi, aby nie wiedzieć, że działałeś na zlecenie.
Wiktor: to po co wy tutaj siedzicie?
Ania:  chcemy wiedzieć na czyje zlecenie działasz, debilu.
Wiktor: to chyba wasze zadanie jest, aby się dowiedzieć.
 Rafał:  możesz iść nawet na 25 lat do więzienia. Dycha z wyroku, jeśli  powiesz nam na czyje zlecenie działałeś. I  uwierz mi, że to będzie dla ciebie najkorzystniejsza opcja.
Wiktor:  nie znam tego kolesia. Podszedł do mnie, powiedział, że jest robota do wykonania.   Zaproponował 20000 złotych. Zgodziłem się, bo kasa   na drzewie nie rośnie.
Rafał: a masz na niego jakieś namiary?
 Wiktor: coś ty. Dzwonił za każdym razem z zastrzeżonego.  Zadzwonił  w sobotę  i mówił, że da mi 80000 jeśli zabiję tą sklepikarę, ale mogę wam inaczej pomóc.
Ania: jak?
Wiktor: tak, że widziałem jego facjatę.
Ania: dzwonię po rysownika.  Stworzysz z nim portret pamięciowy.
Po dwóch godzinach portret pamięciowy był już gotowy.
 rysownik: tyle udało mi się dla was stworzyć. Nie mogliście chociaż do ósmej poczekać?
Ania: jak widać nie, ale  całkiem dokładny ten portret, muszę przyznać.
Rafał: pokaż go. Anka, ja wiem kto to jest!
 7:10. Dom Brzeskich.
Dwadzieścia minut później, komisarze byli już pod domem Brzeskich.
Brzeska: to znowu pan?  Wie pan, która jest teraz godzina?
Rafał: tak, mam tego świadomość. Wpuści nas pani?
Brzeska: proszę.
 Weszli do środka.
 Ania:  wiemy już, kto stoi za  zaginięciem Klaudii.
 Brzeska: kto?
Ania: pani starszy syn, Konrad.
Brzeska: to są jakieś oszczerstwa.
Rafał: oszczerstwa? Pani syn  zlecił pobicie kobiety, która  ruszyła sprawę zaginięcia pani córki, a pani twierdzi, że to są jakieś oszczerstwa?!
 Brzeska: może tej kobiecie coś się pomyliło?
Ania: nie denerwuj mnie kobieto, bo jak ci lutnę zaraz...  Gadaj natychmiast, gdzie jest Konrad!
 Brzeska: nic wam nie powiem!
Ania:   postawimy pani zarzut utrudniania śledztwa! Chce pani tego?
 Brzeska:  wiem tylko tyle, że kupił  jakiś domek letniskowy pod Krakowem. Mówił, że   będzie tam się ze swoją babą  spotykał, czy coś takiego.
Ania: a nie przyszło pani do głowy tam pojechać?
Brzeska:  nie miałam potrzeby.
Rafał: a gdzie jest ten domek?
9:35.  Domek letniskowy, w którym najprawdopodobniej  Konrad więzi Klaudię Brzeską.
Rafał: to chyba będzie ten.
Ania: na pewno.    Jaki jest plan?
Rafał: Anka, ja wchodzę.  Ty wejdziesz na mój znak.
Ania: no dobra.
Jednak po chwili Ania usłyszała odgłosy awantury, dobiegające z drugiej strony ulicy. Postanowiła interweniować.  W tym samym czasie Rafał był już w  domu.  Specjalnie zaczął od dołu, liczył, że szybciej dotrze w ten sposób do więzionej dziewczyny. Nie pomylił się. Ujrzał ją  zapłakaną w ciemnym rogu.
 Rafał:   tylko nie krzycz, możesz mi zaufać. Ty jesteś Klaudia Brzeska?
 Klaudia: tak, ale proszę, nie dotykaj mnie...
 Rafał: nie mam takiego zamiaru. Jestem z policji, to już koniec twojego koszmaru, słyszysz?
 Konrad: nigdzie jej nie zabierzesz!
Rafał poczuł, że  mężczyzna przyłożył mu swoją broń do jego pleców. Był w potrzasku.
Konrad: teraz grzecznie oddasz mi swoją broń, psie!
Policjant, nie mając wyboru, oddał mu  swój pistolet. Nie chciał także ryzykować życiem Klaudii.  Jednak Konrad popełnił błąd. W momencie, gdy chciał   przechwycić  broń Rafała,   schylił się. Rafał wykorzystał to i powalił go mocnym kopniakiem w twarz. Rozpoczęła się regularna bitwa, która była bardzo wyrównana.  W tym samym czasie, Klaudia, mając  do dyspozycji jedynie nogi, usiłowała dosięgnąć broń Rafała. Chciała pomóc swojemu  ' wybawcy'', który w pewnym momencie zaczął tracić przewagę.  Gdy już jej się to udało,  spróbowała  się rozwiązać.  Sparaliżowana strachem, nie pomyślała o tym wcześniej. Skorzystała  z okazji, że  uwaga obu mężczyzn nie była skupiona na niej.  Teraz albo nigdy! Udało się!  W tym samym momencie strzeliła w sufit, co kompletnie zdezorientowało Konrada.  Takiej okazji Rafał, nie mógł  przepuścić. Szybko powalił swojego przeciwnika i go  skuł.
 Rafał: jesteś aresztowany pod zarzutem pozbawienia wolności, wielokrotnego zgwałcenia i zlecenia pobicia Izabeli Majerowicz!
 Konrad:    no i coś ty kurwa zrobił? To była moja własna, osobista maszynka do seksu!
Rafał:   zamknij mordę!  Koszmar tej biednej dziewczyny właśnie się zakończył, ale twój zaczął! I już ja się kurwa postaram o to, żebyś dziesięć razy dziennie żałował, że się w ogóle urodziłeś, skurwielu pierdolony jeden ty.
10:05.  Przed domem letniskowym.
 Radiowóz policji właśnie odjeżdża z aresztowanym Konradem Brzeskim. Dopiero teraz Ania wróciła.
Rafał: gdzieś ty była?
Ania:  rozległa się awantura. Mąż lał żonę, musiałam interweniować. A ty jak tam?
Rafał: żyję. Klaudia, dziękuję.
Klaudia: nie, to ja dziękuję. To pan mnie  uratował.
Ania: odwieziemy cię do domu, chodź.
Wyrok:
Konrad Brzeski został skazany na 25 lat pozbawienia wolności.
Wiktor Lwowski spędzi w więzieniu 15 lat.
Jeremiasz Matysek za napaść na policjantów został skazany na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat.
Mieczysław Kulis za nieudzielenie pomocy został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata.
Klaudia  Brzeska przebywa pod opieką psychologa.
Krystyna Brzeska nie utrzymuje żadnych kontaktów z synem.
Izabela Majerowicz  szybko wróciła do zdrowia. Również pomaga Klaudii dojść do siebie po traumatycznych przeżyciach.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

środa, 16 marca 2016

Prośba znikąd

                                                  Piątek, 20:15

Ten sam dzień. Od zakończenia  śledztwa Aśki i Sebastiana minęło kilka godzin. Oboje dostali  wolny weekend.  W biurze są teraz Ania z Rafałem.
 Ania: niezłego świra Aśka z Sebą mieli.
Rafał: no.  Aśce, to w szczególności nerwy zszargał. Powiedz mi, jak Seba?
Ania: nic mu się nie stało prócz tej złamanej ręki i kilku siniaków.
Rafał:  a 10 osób przez  tego psychola,  gryzie glebę.
Ania: zaraz ty będziesz ją gryzł. Miałeś mi kawę zrobić.
 Rafał: teraz twoja kolej.
Ania: dobra, rzut monetą.  Orzeł czy reszka?
Rafał: biorę reszkę.
Ania: orzeł.  Rób tą kawę.
Rafał: nawet nie rzuciłaś.
Ania: przyzwyczajaj się.
 W  tej samej chwili do ich biura weszła kobieta.
kobieta: dzień dobry. Państwo z policji?
Rafał: no chyba tak...
kobieta: zdenerwowana jestem.   Izabela Majerowicz.  Godzinę temu skończyłam pracę. Pracuję w  sklepie odzieżowym.
Ania:  a co się stało?
Izabela:  około 16:00 wpadł do  sklepu taki zakapturzony facet, nawet jego twarzy dobrze nie zobaczyłam, bo  przewiązał na niej jakąś chustę.  Powiedział tylko, że zwraca  kurtkę, bo okazała się być za mała. Tyle, go widziałam.
Rafał: ale coś chyba musi być na rzeczy, skoro przychodzi pani do nas?
Izabela: tak,  w kieszeni tej kurtki znalazłam ten liścik.
Podała go Ance, która odczytała jego treść.
Ania :   nazywam się   Klaudia  Brzeska mam 19 lat, jestem więziona, potrzebuję pomo !
Rafał: sądzę, że nie zdążyła dokończyć tego listu. Być może ten ktoś, kto ją więzi,  wrócił do pomieszczenia, w którym była,  a ona postawiła wykrzyknik i szybko do kurtki ten liścik wrzuciła. Mogło tak chyba być, prawda?
Ania:  być może i tak.  Pani Izabelo, na pewno nic pani nie widziała?
 Izabela: nic, a nic.  Wiem tylko, że to  był facet.  Nie wiem nic więcej, proszę mnie nie męczyć.
Ania: dobrze. Tu ma pani do nas wizytówkę, tu na górze jest numer do mnie, na dole, do mojego kolegi.  Proszę zadzwonić, gdyby pani sobie coś przypomniała, bądź gdyby ten ktoś wrócił.
Izabela: oczywiście, tak zrobię. Do widzenia.
Ania: do widzenia.  Ty, Rafał, w środkowej kieszeni jest też łańcuszek, są inicjały KB.
Rafał:  to jesteśmy trochę do przodu chociaż...
                        Sobota, 7:30
Po  naprawie sprzętu, komisarze przeglądają bazę zaginionych.
Ania: mamy cztery Klaudie Brzeskie,   ale bazując na wieku, pasują nam dwie. Obie mieszkają w różnych częściach miasta.
Rafał: jaki był rozmiar tej kurtki?
Ania : S.
Rafał: czekaj, zrobię jeszcze zdjęcia tego łańcuszka, ty go weźmiesz.
Ania: no dobra, jak chcesz.
Rafał: dobra, zrobimy tak. Ty pojedziesz na Korfantego 11A/6 , a ja na  Kwadratową 39.
Ania: no tak, do nieciekawej dzielnicy wysyłasz zawsze mnie, a siebie to na wille prowadzisz...
Rafał: przyzwyczajaj się.
9:10. Ania  sprawdza jeden z adresów, w którym mogą mieszkać rodzice uwięzionej  dziewczyny.
dresiarz: a ty tu czego?
Ania: nie wiecie, gdzie jest blok numer 11?
dresiarz: może i wiem, a może nie wiem...
Na to drugi z nich wyciągnął nóż i powoli zbliżał się  w kierunku Anki. Zorientował się bowiem, że  jest policjantką.
Ania: rzuć ten nóż ! [ strzeliła w powietrze] Następna kula  będzie dla ciebie!
Rzucił nóż.
Ania: grzeczny chłopiec. Klękaj,  a ty go skuj.
 Policjantka rzuciła w kierunku drugiego kajdanki.
Ania: a wiecie co? Puszczę was wolno, jak powiecie,  gdzie jest blok  numer jedenaście.
dresiarz:  prosto potem w lewo,   trzeba przejść między blokami  i po lewej on tam będzie.
Ania: dzięki.  A tobie dzisiaj daruję, tylko nie paraduj z tym nożem po mieście, bo zrobisz w końcu krzywdę swojemu życiorysowi.
dresiarz 2: rozkuj mnie.
  Po 10 minutach Ania była już pod odpowiednim blokiem. Pewnym krokiem weszła do budynku i szybko znalazła odpowiednie mieszkanie. Zadzwoniła tam, ale  nikt jej nie otwierał...
                             W tym samym czasie.
Rafał: dzień dobry, jestem z policji. Pani Brzeska?
 Brzeska: tak. A  w jakiej sprawie pan przyszedł?
Rafał:  mogę wejść do środka? Tam wszystko wyjaśnię.
Brzeska: tak będzie lepiej. Jeszcze ktoś coś usłyszy i plotkarstwo gotowe. Zapraszam.
Wszedł do środka. Usiedli w salonie.
 Rafał: przychodzę do pani  w dosyć delikatnej sprawie.  Wczoraj wieczorem przyszła do nas ekspedientka ze sklepu odzieżowego i  powiedziała nam, że znalazła w zwróconej odzieży liścik,  którego treść mam na tym  zdjęciu. Proszę powiedzieć, czy to jest pismo Klaudii?
  Rafał pokazał jej zdjęcie liściku.
Brzeska:   to jest pismo mojej córki. Czyli to może oznaczać, że ona żyje?
Rafał: wszystko na to wskazuje. Klaudia zaginęła dwa  miesiące temu, prawda?
Brzeska: no tak.
Rafał:  w tej kurtce znaleźliśmy jeszcze łańcuszek z inicjałem KB. Przypomina pani sobie, aby córka miała takowy?
 Pokazał jej teraz zdjęcie łańcuszka.
Brzeska: tak, na 100% należy on do Klaudii.
 Rafał: a niech pani sobie jeszcze przypomni, kto mógłby stać za jej zaginięciem?
Brzeska:  jej chłopak.  Głupszy niż ustawa przewiduje.
Rafał: a jak się on nazywa?
Brzeska: Jeremiasz Matysek.
12:40. Po zgarnięciu Ani z ulicy Korfantego, Rafał wraz z nią dojeżdża pod dom, w którym mieszka były chłopak zaginionej dziewczyny.
Ania:  policja.
Rafał: Jeremiasz Matysek? Mamy do pogadania kolego.
 Mężczyzna pchnął tylko Rafała na Anię, która  nie spodziewała się tego i przewróciła się na ziemię  razem z komisarzem. Natomiast Matysek kontynuował ucieczkę.  Komisarze szybko wstali z ziemi i ruszyli za nim w pogoń. Szybko dystans między nimi się zmniejszył. Niestety, uciekając, Matysek popełnił błąd.   Skręcił w ślepą uliczkę.
Rafał: łapy na kark! Gleba! Łapy na kark, powiedziałem!
Ania: szerzej te nogi. Rafał, łap! Zrewanżujesz mu się.
 Policjantowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Skuł mężczyznę.
Ania: radiowóz zaraz będzie.
10 minut później przyjechał wspomniany radiowóz. Jeremiasz Matysek został zatrzymany. Komisarze także mieli odjechać, jednak zadzwonił telefon Ani.
- Halo, dzień dobry pani Izo. Przypomniała pani sobie coś?
- tak.  On tu wrócił.  Wyszłam na zaplecze.  Podjedzie pani szybko do mojego sklepu?
- Oczywiście, zaraz będziemy.
- Dziękuję.... zostaw! Zostaw mnieeee!
 W tej samej chwili połączenie zostało przerwane. Komisarze wsiedli do samochodu i ruszyli w kierunku sklepu odzieżowego Izabeli Majerowicz.
13:30. Sklep odzieżowy.
Komisarze weszli przed sekundą do  sklepu. Ujrzeli  w nim leżącą    obok zaplecza  kobietę. Była to Izabela. Rafał sprawdził puls.
Ania: Rafał, i co? Żyje?
Jednak Rafał nie zdążył odpowiedzieć na jej pytanie, bowiem  w tej samej chwili zauważył mężczyznę, który ukryty między manekinami,  próbował uciec ze sklepu.
Rafał: Stój!
                                         Ciąg dalszy nastąpi...

czwartek, 25 lutego 2016

Milczenie na sprzedaż II

17:10. Okolice chatki, o której mówił szantażysta.
Aśka: według GPS'a masz jechać w lewo.
Sebastian: i może jeszcze wjechać w drzewo... Aśka, zastanów się, gdzie ja mam skręcić? Przez pola mam jechać?
Aśka:  sorry, w prawo miałeś jechać.
Sebastian: oj wy kobiety, zawsze mylicie kierunki... Więcej nie dam ci prowadzić auta.
Aśka:  to chyba tutaj.
Sebastian: niezła zmiana tematu...
Aśka: tu jest jakieś auto.
Sebastian: to wygląda na to, że mamy jakiegoś poszukiwacza skarbów.
Aśka: najwidoczniej.  Wchodzimy.
Weszli do środka.  Ujrzeli tam mężczyznę, który czegoś szukał.
Sebastian: a kolega  z powstania wraca?  Policja!
Mężczyzna wyjął pistolet i wycelował w ich kierunku. Właśnie miał oddać strzał, jednak policjant był szybszy. Upadł na ziemię. Aśka zdjęła mu kominiarkę z twarzy.
Aśka: Bartosz Sikorowski. Pięknie. Opróżniaj kieszenie, skurwielu.
  Sikorowski: lekarza wezwij.
Sebastian: od takiej małej kuli jeszcze nikt nie umarł. Ciszej  tam!
Asia, zaczęła opróżniać kieszenie postrzelonego mężczyzny.
Sebastian: Aśka,  i co?
Aśka : Seba, jest pendrive!
20:30. Rana Bartosza Sikorowskiego okazała się być niegroźna. Po opatrzeniu jej przez lekarza w szpitalu, w dalszym ciągu trwa przesłuchanie  zatrzymanego mężczyzny.
 Sebastian: wiesz co ci  śmiało możemy zarzucić?  Pranie brudnych pieniędzy, szantaż, na upartego jeszcze próbę zabójstwa dwójki policjantów.
Sikorowski: a masz na to jakieś dowody?
Sebastian:  oczywiście.   Z kim współpracowałeś?
Sikorowski: z nikim!
Sebastian: takie bajki to księdzu na kolędzie opowiadaj.  Szantażowaliście policjantkę, daliście artykuł. Co jeszcze wykombinowaliście?
Sikorowski: a o tym mówisz.... czytałem, współczuję. Mogę poprosić panią policjantkę o autograf?
Sebastian:  autografu to ty już przez długi czas na żadnych papierach nie złożysz.   Wyprowadzić.
 Rysiu wyprowadził przesłuchiwanego. Do Seby podeszła Aśka.
Aśka: i co?
Sebastian:  nic mi nie powiedział. Nie zdziwiłbym się, gdybyś temu szantażyście zrobiła  jesień z dupy średniowiecza w trakcie konfrontacji...
Aśka: uwierz mi, nikt nie chciałby być w jego skórze.
Sebastian: dlatego będę musiał cię związać i zakneblować...
                             Dwie godziny później.
Aśka wróciła do swojego domu. Wiedziała już, że stanie na granicy prawa.  Szantażysta wyraźnie kazał jej zniszczyć pendrive'a z obciążającymi dowodami na nielegalną działalność Bartosza Sikorowskiego.Była między młotem a kowadłem.  Gdyby spełniła warunki szantażysty, posunęłaby się do złamania prawa! A ona studiowała przecież prawo! I te studia ukończyła z wyróżnieniem! Nie, no tego czegoś nie mogłaby zrobić! Drżącymi rękoma, wyciągnęła pendrive z torebki i włożyła go  do laptopa. Skopiowała  na niego zawartość nośnika,  po czym go zniszczyła, a następnie ''przegrała''   wszystkie pliki na swoją '' pamięć''.   Gdy już to zrobiła, usłyszała dzwonek do drzwi.  Był to Piotrek - jej partner życiowy.
Aśka: Piotruś? A co ty taki nabuzowany?
Piotr:  musimy porozmawiać. O tym....
Rzucił jej pod nos dzisiejsze wydanie Głosów Krakowa.
                        Czwartek, 8:30
Komenda.
Sebastian: cześć Aśka.
Aśka  mu nawet nie odpowiedziała. Cały czas siedziała na krześle z podkrążonymi oczami. Miała  cały czas w pamięci wczorajszą rozmowę z Piotrem.
Sebastian: Aśka, ty płakałaś? Mnie, starego wygi nie oszukasz.
Aśka: Piotrek mnie zostawił. Wszystko przez ten pierdolony artykuł!
 Niewiele myśląc, Seba ją przytulił. Zobaczył to Tomek, który wszedł do ich biura.
Tomek: Sebastian, nie przeszkadza tobie romansować z Aśką, mimo, że masz żonę?
Sebastian: sorry Tomek, ale nie trafiłeś z żartem. Co masz dla nas?
Tomek: ktoś chciał zabić Watahę w szpitalu. Lekarze walczą o jego życie.
Sebastian: cholera.
                       20 minut później.
Szpital, w którym leży napadnięty dziennikarz.
lekarz: Rudolf Wataha  nie żyje.
Sebastian: jego zeznania byłyby dla nas kluczowe. Cholera...
Aśka: moglibyśmy obejrzeć zapis z kamer?
lekarz: oczywiście.  Zaraz was zaprowadzę do pomieszczenia z monitoringiem.
Sebastian: doktorze, chwila. Jak on zginął?
lekarz:  podano mu przez kroplówkę  narkotyki.
Po chwili komisarze byli już w pomieszczeniu z monitoringiem.
Aśka: jakim cudem nikt niczego nie zauważył?
 szef ochrony: dwie operacje.  Wszyscy   praktycznie na salach.
Sebastian: podsumowując, ktoś wszedł do  sali, w której leżał Wataha o 7:23.
szef ochrony: no tak. Myślałem, że to jeden z lekarzy. W końcu miał ten pieprzony kitel.  Ale zaraz,  tu jest widoczna jego twarz!  Zatrzymam.
 Zatrzymał nagranie.
Sebastian: Aśka, kojarzysz go?
Aśka: słaba jakość.  Wyśle  to  MMS'em Justynie. Niech nad tym  posiedzi.
Sebastian: wysyłaj.
10:50. Komenda.
Aśka: Justyna powiedziała, że będzie gotowa około 13:00.  Mają sporo roboty.
Sebastian: no dobra, trochę czasu  jednak  oczekuje.
W tej samej chwili  zadzwonił telefon Aśki. Dzwonił jednak z innego numeru niż poprzednio. Seba szybko go spisał i rozkazał odebrać go partnerce.
Aśka: słucham.
- Aresztowaliście Bartka,  nie jest mi on już w sumie do niczego potrzebny, możecie go wziąć sobie.  Natomiast tobie chyba nie zależy na dobrym imieniu, co?
Aśka: co ty pieprzysz?  A myślisz, że nie wiem, że to ty zabiłeś Rudolfa Watahę - dziennikarza, któremu zleciłeś tamten artykuł?
- Grzeczniej, grzeczniej. Wiem też, że wcale nie zniszczyłaś  dowodów. Skopiowałaś je na swojego ''pena'', a przedtem dowody przerzuciłaś  na inny nośnik.
Aśka: masz oczy w moim domu?
- Nawet się nie wypierasz. To mi się podoba. Za kilka godzin twoja sekstaśma obiegnie calutki kraj. Sądzisz, że jestem debilem?  Kochaniutka, musiałem się zabezpieczyć...
Aśka:  poczekaj! Ostatnia szansa.
- O nie, ostatnią już zmarnowałaś.
Aśka: proszę.
- Dobra, dzisiaj o 17:00 przyniesiesz mi tego pendrive'a. Bądź sama i nie próbuj żadnych sztuczek.  Bądź przed restauracją Mokasyn, zostaw pena  za śmietnikiem.
Aśka: dobrze, będę.
Chwilę później do ich biura przyszła Agnieszka.
Sebastian: namierzyłaś go?
Agnieszka:  bardzo szybko się przemieszczał.
Sebastian: kurwa.
13:05. Biuro.
Justyna: trzymajcie tą fotografię. Wybaczcie, że tak długo, ale od cholery roboty...
Aśka: spoko.
Justyna:  nie ma tego człowieka w bazie. Aśka, ten szantażysta musiał obserwować cię wcześniej.  Pomyśl, może go widziałaś?
Podała jej zdjęcie mężczyzny, który zabił Rudolfa Watahę.
Aśka: skądś go kojarzę. Daj to zdjęcie do mediów, może tą drogą ustalimy jego tożsamość.
Justyna: sądzisz, że to dobry pomysł?
Aśka: fakt,  trochę ryzykujemy.  Dobra, na razie czekamy do 17. Justyna, prawie zapomniałam.  Tu mam nagrane dwie rozmowy z tym szantażystą.  Spróbujesz mi to wyczyścić?
Justyna: ok.  Zrobię co w mojej mocy.
                            Dwie godziny później.
Justyna: nagrania wyczyszczone idealnie. Poznajesz go teraz?
Aśka:  słyszałam go niedawno. Tylko cholera, kto to jest...
Sebastian: Aśka, skojarz coś do cholery, to jest ważne!
Aśka: a co ja kurwa, cały czas próbuję zrobić ?!
Sebastian: Justyna, puść jeszcze raz ten głos.
Justyna puściła nagranie. W głowie Aśki coś ''błysnęło''.
Aśka: Justyna, zatrzymaj. Wiem kto to jest.
Sebastian: kto?
Aśka: listonosz z mojej okolicy.  Przystawiał się do mnie kilka miesięcy temu, ale dostał kosza. Myślałam, że zrozumiał odmowę.
Sebastian: zemsta za kosza?
Aśka:  na to wychodzi. Tylko nawet nie wiem, jak on się nazywa. Justynka, ustalisz,  jak on się nazywa? Ja wiem tylko tyle, że ma on na imię Robert. Nazwiska nie znam. Jasna cholera....
Sebastian: co?
Aśka: wpuściłam go ostatnio do mojego domu.   Wtedy miał idealną okazję na założenie kamer. Ale ze mnie idiotka.
Justyna: Asia, zmień zamki po tym śledztwie.
Aśka: zrobię to. Ty, Seba, ktoś się kręci przy naszym aucie!
Sebastian: no widzę właśnie.   Pójdę sprawdzić.
Wrócił po kilku minutach.
Justyna: i co?
Sebastian: był w środku, ale nic nie zrobił.  Z zewnątrz też. Hamulców na pewno nie ma przeciętych.
Aśka: skocz Jusia po  zapis z kamer do Waldka.
Justyna:  mamy awarię monitoringu od tygodnia.
Aśka: kurwa mać.
16:35. Komisarze wyjeżdżają z komendy.
Sebastian: telefon mi pada.
Aśka: nasza ładowarka samochodowa powinna być w bagażniku, zobacz.
Sebastian: ok, wciśnij przycisk.
 Seba podszedł do bagażnika, jednak ten nie chciał się otworzyć.
Sebastian: Aśka, nie wcisnęłaś.
Aśka: no jak to nie. Wciskam  go.
Sebastian: Aśka, ten przycisk!
Aśka: no właśnie ten.
Sebastian: dobra, jedźmy już, bo tracimy tylko czas.
Po  20 minutach byli już na miejscu przekazania  dowodów na Bartosza Sikorowskiego.
Aśka:  no to idę  zanieść tego pena.
Sebastian: idź.  Tylko wracaj szybko.
Aśka wysiadła z samochodu i zostawiła pendrive'a w umówionym miejscu.  Rozejrzała się chwilę i wróciła do auta.
Sebastian: śledził cię ktoś?
Aśka: nikt. Nie ma go jeszcze.
 W tej samej chwili pojawił się jakiś mężczyzna, który wziął nośnik z umówionego miejsca. Aby zachować pozory, Aśka wysiadła sama z samochodu i ruszyła w pogoń za mężczyzną, który zwiał jej po  niedługim pościgu.
 Sebastian: Aśka, zgłoś się. I co?
Aśka: zwiał. Nie mamy niczego.
18:30. Komenda.
Justyna: Aśka,  wiem już jak nazywa się ten twój szantażysta. Robert Miziarczyk.
Sebastian wpisał  w bazę odpowiednie nazwisko. Okazało się, że mężczyzna nie był notowany.
Aśka: świetnie.   A masz coś dla nas więcej?
Justyna: tak.  Mieszkał wraz z żoną na  Kolejowej 15 A/ 9, ale się rozwiedli. Miziarczyk wyprowadził się po rozwodzie.
Aśka: dobra, pojedziemy do niej.  Kolejowa 14A/9?
Justyna: 15 A.
19:40. Mieszkanie, w którym mieszka Aneta Miziarczyk -  żona szantażysty.
Aneta: państwo w jakiej sprawie?
Sebastian: szukamy  pani męża, Roberta.
Aneta: to szukajcie, ja z nim nie mam kontaktu.
Aśka: ale nie wie pani, gdzie on może być?
Aneta: przebąkiwał coś o powrocie, ale ja go nie chciałam już słuchać. Żegnam!
Zamknęła im drzwi przed nosem.
Aśka: to się dowiedzieliśmy....
                                Piątek, 9:25
Komenda.
Justyna:  zamawiałam taksówkę pół godziny temu! Co? Jak to zapomnieliście?  Nie wiecie gdzie wysłać? Kasztanowa 51! Dobra, wiecie co, sama sobie poradzę i do was więcej już nie będę dzwonić. To jest brak szacunku!
 Sebastian: co jest?
Justyna:  a daj spokój. Skończyłam nocny dyżur, potem jeszcze uzupełniałam zaległe akta, to teraz   samochód mi się rozkraczył, a na dobicie  w korporacji taksówkarskiej zapomnieli o mnie. Sebek, odwieziesz mnie do domu? Proszę, bo padam z nóg...
Sebastian: jasne, chodź.
Justyna: dzięki, nie zapomnę ci tego. Zapłacę ci nawet za paliwo, przecież wiesz, że mieszkam na drugim końcu miasta...
Sebastian: drobiazg, nic wielkiego.  A o kasie nawet nie myśl.
Wsiedli do samochodu Seby.  Jechali już kilka minut, aż rozległ się dźwięk telefonu mężczyzny. Odebrał połączenie.
- No co tam, Aśka?
- Seba, jadę do Miziarczykowej.  Poprosiła mnie o spotkanie w  biurze firmy SaxNet, ale nie sądzę, aby to długo trwało. Zadzwonię do ciebie o  10:00.
9:50. Aśka właśnie  stawiła się w miejscu spotkania z Anetą Miziarczyk.
Aśka: dzień dobry! Pani Aneto, halo....
Ujrzała tylko Anetę Miziarczyk, którą prowadził jej były mąż.
Robert: witam pani komisarz. Telefon i broń poproszę. Aneta, zawieś karteczkę na drzwiach, aby nikt nie wchodził.
Kobieta zawiesiła odpowiednią karteczkę.
Aśka: ale  o co tu chodzi?
Robert: telefon  i pistolet, raz!
 Aśka podała mu oba przedmioty.
Aneta: przepraszam pani Joanno, zmusił mnie...
Aśka: człowieku, wypuść nas!
Robert:  nigdy tego nie zrobię.  Zapierdolę was jedna po drugiej, a potem stąd  wyjdę.
Aśka: to ci się nie uda.
Robert: jesteś pewna?  Zanim was zabiję, będzie coś niesłychanie wielkiego....
 Aneta:  pani Joanno, on ma detonator...
Robert: tak, oczywiście, że tak....  Wszystko wysadzę! Widzisz tą tablicę?
Aśka: pani Aneto, o co chodzi z tą tablicą? Podłożył tam ładunki?
Aneta: nie miał jak.  Wstęp tam mają tylko ochroniarze.
Aśka:   Robert, o co ci chodzi?
Robert: obie bardzo mnie szmaty skrzywdziłyście, teraz przyszła pora na wyrównanie rachunków, twojego kochasia też dopadnę!
 W tej samej chwili rozległ się dźwięk telefonu Aśki. Mężczyzna odrzucił połączenie.
Robert: teraz dzwoń na stróżówkę. Pamiętasz, co masz mówić?
Aneta: tak, tak....
 Robert podał jej telefon stacjonarny biura. Kobieta wybrała z niego jakiś numer.
Aneta:  dzień dobry . Zaraz przyjedzie do mnie mój znajomy, Sebastian Wątroba, numer rejestracyjny KR06069, proszę go wpuścić...
Aśka: Robert, ty jesteś chory, oszalałeś!
                       W tym samym czasie.
W samochodzie.
Sebastian: Aśka, nie odbiera.
Justyna: spróbuj jeszcze raz.
Seba zadzwonił jeszcze raz.  Zorientował się, że połączenie tym razem zostało odebrane.
- No Aśka i jak tam po spotkaniu?
- Żadna Aśka, tu mówię ja.  Pani komisarz jest teraz ze mną i  sobie pocierpi...
- Jesteś tego pewien?
- Oczywiście. Każ tej pięknej pani, która jedzie z tobą,  otworzyć schowek w aucie. Ten   na  podłokietniku.
Justyna otworzyła  odpowiedni schowek.
Justyna: ten sukinsyn założył podsłuch...
 - Teraz już nie muszę was słuchać. [ zdjął słuchawkę, którą miał założoną przy drugim uchu]
Sebastian i Justyna właśnie przejechali przez szlaban.
  - Miziarczyk, i co dalej?
-  Teraz ci obwieszczam, że w bagażniku masz moje maleńkie cudeńko, moją najpiękniejszą bombkę!
 Rozłączył się. Seba  zatrzymał samochód.
Sebastian: Justyna, wyskakuj! Uciekaj!!!!!!
Justyna: Sebastian! Seba!  Seba!!
  Policjant zamknął  drzwi od strony pasażera, zawrócił i ruszył w kierunku szlabanu.  Obserwowała to wszystko Justyna, która przerażona, ciągle wykrzykiwała jego imię. Sebastian jednak ciągle pędził  w kierunku  wspomnianej bariery. Po tym,gdy ją  rozwalił,  zwolnił trochę, a potem  wyskoczył z jadącego samochodu, który odjechał jeszcze spory kawałek, a chwilę później nastąpił wybuch.....
                           W tym samym czasie.
Robert: pana policjanta już zabiłem, teraz twoja kolej....
Aśka: Robert, proszę. Wycofaj się z tego...
Robert: za późno, a tam w rogu położyłem twoją sekstaśmę.  Nie jest mi już do niczego potrzebna, bo i tak cię zajebię.
 Mówiąc to, rzucił się na policjantkę. Aśka próbowała szarpać się z nim, ale on był silniejszy.  Tymczasem Aneta była w szoku. Stała jak wryta odkąd usłyszała huk wybuchu. Wiedziała już, że  miała na sumieniu życie niewinnego policjanta....
Zdawało się, że Aśka przegrywa walkę.  Robert wykorzystał to, że  z każdą chwilą słabł jej opór i wyciągnął nóż. Właśnie miał go wbić  kobiecie, jednak los nie był za nim. Padł na ziemię nieprzytomny.
stróż: co tu się wyprawia?
 Aśka: dziękuję...
stróż:  nie ma pani za co dziękować.
Aśka: a co z Sebastianem?
stróż: ten policjant?  Samochód wybuchł, ale zdążył wyskoczyć z pojazdu. Opatrują go w karetce, nie odniósł większych obrażeń. Ma tylko niegroźne złamanie lewej ręki i kilka siniaków, ale nie mam dobrych wiadomości. 10 osób nie miało tyle szczęścia, co tamten policjant....
Aśka: najważniejsze, że Sebastianowi nic nie jest. Szkoda jednak tych biednych i niewinnych ludzi, którym życia już nic nie zwróci...
Wyrok:
Sąd uznał, że Robert Miziarczyk  był niepoczytalny w trakcie popełniania zarzucanych czynów i skazał go na przymusowe leczenie psychiatryczne.
Bartosz Sikorowski za pranie brudnych pieniędzy  został skazany na 8 lat więzienia.
W gazecie Głos Krakowa ukazało się oficjalne sprostowanie.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.