niedziela, 2 stycznia 2022

Element układanki II

 23:20. Kilka  godzin później, komisariat przy Kasztanowej.

Rafał: ciężko mi tutaj uwierzyć w przypadek.

Ania: nie wierzę, że nie mamy nic.

Rafał: złapaliśmy jedynie człowieka, który mnie zaatakował, ale on milczy. Teraz nic z niego nie wyciągniemy.

Ania:  jedyne co nam powiedział, że nazywa się  Dawid Grzelak, ale  atak na ciebie ,,dał’’ nam kolejny punkt zaczepienia.  Może chodzić o jakieś śledztwo, które prowadziłeś z  Kaśką i Marcinem.

Rafał: trzeba będzie przejrzeć wszystkie akta i skupić się na potencjalnych zemstach.

Ania: dokładnie tak.

Rafał:  tym się zajmą  Tomek i  Agnieszka. Justyna pomoże  nam przy przygotowaniu okupu.

Ania: oprócz przejrzenia akt, zostaje nam  tylko czekanie na ruch porywacza.

Rafał:  Anka, cały czas pomijamy jedną rzecz. Kaśka sama powiedziała,  że dostała gazem, a potem Marcin został  wciągnięty do samochodu. Sama widziałaś Marcina – to silny i postawny facet. Moim zdaniem porywaczy mogło być dwóch albo trzech. Dwóch wciągnęło go do samochodu, trzeci kierował.   Spójrz też na to, że w czasie gdy zadzwonili porywacze do Kasi, to ja zostałem zaatakowany nożem przed komendą.

Ania:  twoje założenie jest sensowne, masz rację.

Rafał:   dziś już i tak nic więcej nie zrobimy. Odwieźć cię do domu?

Ania: będę wdzięczna, nie chcę już wołać Darka.

                                             Wtorek, 13:00

Drugi dzień śledztwa. Dom Ignatowiczów.

Kasia:  to na czym właściwie stoimy?

Rafał:   przypuszczamy, że porywaczy mogło być trzech.  Dwóch wciągnęło Marcina do samochodu, a  trzeci kierował.

Kasia: a co powiedział tamten, którego zatrzymaliście?

Rafał: praktycznie na pewno brał udział  w porwaniu, ale nie chce nic powiedzieć. Próbowaliśmy wczoraj i dzisiaj.

Kasia: ale wciąż nie jesteście w żaden sposób do przodu!  Od porwania minie lada chwila już trzydziesta godzina, a każda kolejna zmniejsza szanse na odnalezienie go żywego!

Rafał: Kaśka, spokojnie.  Mamy wszystko pod kontrolą.

Kasia: chuja macie pod kontrolą.  Jednego kolesia  nie umiecie zmusić do zeznań, a on na pewno wie, gdzie jest Marcin!

Rafał: były już dwa przesłuchania, facet kieruje się lojalnością.

Kasia: no po prostu zajebiście, kurwa!

 W tej samej chwili zadzwonił telefon Rafała. Policjant odebrał połączenie.

Rafał:   co jest Tomek?  Jak to, kurwa  mogło się stać?! Cholera jasna…

 Ania: co się stało?

Rafał:  Grzelak źle się poczuł w areszcie i   został odbity w trakcie  transportu.

Ania:  gdzie oni są?

Rafał:  okolice wylotówki na Wrocław.

Ania:  cholera. Rafał, nie mamy innego wyjścia, rozdzielamy się. Ty pojedziesz na miejsce napadu na konwój, ja zostanę tutaj na wypadek, gdyby porywacze się odezwali.

Rafał: tak zrobimy.

                             Pół godziny później.

Miejsce, w którym zaatakowany został konwój.

Rafał: jak do tego doszło?

 Marek: daliśmy się podejść jak  zawodnicy  naszej kadry Niemcom.  Zobaczyliśmy, że ktoś leży na ulicy, zatrzymaliśmy się. Gdy  Wojtek chciał podejść, dostał kulę.  Pogotowie już go zabrało, stracił dużo krwi.

Rafał: o której to dokładnie było?

Marek:  dzwoniłem na pogotowie o 12:56. Wysłałem też pościg za  tymi ludźmi.

Rafał: a ty jak tam?

Marek: ogłuszyli mnie  kolbą  pistoletu. Nic mi nie jest.

Rafał: tyle dobrego. Dasz sobie radę?

Marek: tak.  Lekarz z karetki mnie obejrzał.

Rafał: wracam do Anki.  Jeśli będziesz wiedział coś o Wojtku, daj znać.

                       40 minut później.

Dom Ignatowiczów.

Ania: i co?

Rafał:  nie ma nic nowego.  Wojtek walczy w szpitalu o życie, Marek został jedynie ogłuszony.

 Ania: zajebiście.  Co z pościgiem?

Rafał:  zwiali im dziesięć minut temu.

Ania: to nam się śledztwo komplikuje.

Rafał: niestety. Porywacze się odezwali?

Ania:   nie było jeszcze kontaktu.

 Rafał: zaraz minie trzydziesta godzina od porwania.

Ania:  nawiązali już jeden kontakt.  Teraz zostaje nam poczekać na drugi.    

                                   20 minut później.

Minęła już 30 godzina  od porwania Marcina Ignatowicza. Porywacze nie nawiązali do tej pory drugiego kontaktu.

Ania:  Rafał, nic tak naprawdę nie mamy.  Był tylko jeden kontakt od porywaczy, który nic nam  nie wniósł. Później atak na ciebie, który pozwolił zatrzymać jednego z  nich, jednak  on kierował się lojalnością, a później kumple go odbili.  Jesteśmy w czarnej dupie.

Rafał: mnie tego nie musisz mówić.

Ania:  a co u was? Kręcił się ktoś tutaj?

Bartek: nie. Pilnujemy cały czas. Ja jestem tutaj, nieoznakowany patrol na zewnątrz.

 Po kilku minutach zadzwonił telefon. Asystent porobił coś w laptopie i zezwolił Kasi na odebranie połączenia.

 Kasia: halo?

 głos: dzwoniłem wczoraj do ciebie, to znowu ja…

Kasia:  jakie masz żądania?

głos: kazałem ci się zastanowić wczoraj, ile twój mężyk jest dla ciebie wart, ale to już nieaktualne.  Sto tysięcy złotych  dzisiaj o 20:00  przy wejściu do magazynu na Praskiej, a potem spieprzasz stamtąd. Tych miernot, które są u ciebie nawet w to nie mieszaj. Swoją drogą, to nie popisali się dzisiaj…

Porywacz się rozłączył.

Ania: Bartek, namierzyłeś go?

 Bartek: nie. Zbyt szybko się przemieszczał.

Ania: Kasia, macie te pieniądze?

Kasia: ciężko odłożyć  taką kasę z tej pensji…

Ania: o to się  nie martw. Zorganizujesz tylko część pieniędzy, resztą zajmiemy się my.

Kasia: ok.

16:50. Komisariat przy Kasztanowej. Komisarze wraz z asystentami ustalają plan przekazania okupu.

Ania:  jesteśmy już wszyscy, więc możemy zaczynać. Kasia otrzymała dziś  po 14:00 żądanie okupu. Porywacz chce  sto tysięcy złotych.

Tomek:  co mamy robić?

Ania: Kasia przyjedzie z nami na miejsce przekazania okupu. Jest to magazyn na Praskiej.  Agnieszka i Tomek, wy po   zostawieniu  pieniędzy, wracacie do domu z Kasią , gdzie będzie Bartek, który przechwytuje wszystkie rozmowy  Kasi z porywaczami,  a ja z Justyną i Rafałem podejmujemy pościg za porywaczem. Macie jakieś pytania?

Tomek: ile mamy czasu?

Ania: cała akcja startuje punktualnie o 20, ale będziemy już tam przed czasem.

 Agnieszka: kto dowodzi akcją?

Rafał: ja. Wchodzicie na mój rozkaz i nie próbujecie zgrywać na siłę bohaterów.

20:00.  Magazyny na Praskiej. To tu  porywacz kazał zostawić Kasi pieniądze.

Ania:    Tomek dla Anki.

Tomek: zgłaszam się.

Ania:   Kasia zostawiła już pieniądze, możecie odjechać.

Tomek:  przyjąłem.

 Tomek wykonał polecenie i ruszył w kierunku domu Ignatowiczów.  Komisarze wraz z Justyną czekają teraz na ruch porywacza.

                               Godzinę później.

 Rafał: słuchajcie, nic się nie dzieje. Wchodzimy do tego magazynu.

Ania: jesteś pewien?

Rafał: gdyby chciał odebrać pieniądze, byłby tu już dawno…

Ania: masz rację. Idziemy.

  Komisarze wraz z Justyną weszli do  opuszczonego magazynu. Wszyscy rozdzielili się. Ania i Rafał nie znaleźli niczego, jednak pobiegli do jednego z pomieszczeń po usłyszeniu stamtąd krzyku asystentki. Wszyscy  ujrzeli powieszone na haku ciało.   To był już koniec poszukiwań Marcina Ignatowicza.

Ania:  cholera jasna,  wzywam ekipę.

  22:15.  Trwają oględziny zwłok porwanego policjanta.

 Ania: Adam, co możesz nam już powiedzieć?

 Adam:   cztery strzały w obrębie tułowia,  jeden  utkwił  w głowie  Marcina.

 Rafał: jesteś w stanie określić nam  godzinę zgonu?

Adam: on tu leży od doby.

Ania: jesteś tego pewien?

Adam: oczywiście. Zgon nastąpił wczoraj między 22 a 23.

Ania:  wczoraj złapaliśmy Grzelaka po nieudanym ataku na Rafała, to porywacze zabili Marcina w ramach odwetu.

Rafał: całkiem prawdopodobna opcja. Tylko o co tu chodzi?

Ania:  na pewno o zemstę, Rafał.  Ty też stanowisz jej część, więc musi być to  jakaś sprawa, w której brałeś udział z Kasią i Marcinem.

Rafał: pracowaliśmy razem, więc braliśmy udział w wielu wspólnych śledztwach.  Agnieszka, Justyna i Tomek też nie doszli do niczego konkretnego.

Ania: trzeba będzie jeszcze raz przejrzeć wszystkie śledztwa, w których braliście udział.  Wiemy praktycznie na pewno, że  Marcin już nie żył, gdy porywacze zażądali okupu.

 Rafał:  dokładnie.  Teraz przed nami najgorsze – trzeba powiadomić Kaśkę.

                                Środa, 10:15

  Trzeci dzień śledztwa.  Ania i Rafał  zawiadomili wczoraj Kasię o śmierci jej męża, po czym rozjechali się do domów. Zaniepokojeni brakiem kontaktu z Bartkiem, postanowili pojechać do domu Ignatowiczów.

 Ania:  dom jest otwarty. Wchodzimy.

Rafał: masz broń?

Ania: naturalnie.

 Weszli równym krokiem do środka. Ujrzeli tam niewyobrażalne pobojowisko i  Bartka, który był przykuty kajdankami do jednej z rur.  W drugim końcu pokoju, znajdował się jego telefon oraz radio.

Rafał: Bartek, co tu się stało?

Bartek: Jacek został porwany. Nie miałem jak was powiadomić.

 Ania: potrzebujesz lekarza?

Bartek: uderzył mnie w głowę, ale to raczej nic wielkiego.  Krzysiek pojechał z Kaśką po zakupy, ja zostałem z Jackiem.  Po jakimś czasie, weszło do środka dwóch zamaskowanych facetów, złapali   dzieciaka i przyłożyli mu broń do głowy.  Próbowałem interweniować, ale był jeszcze trzeci, który zaszedł mnie od tyłu i ogłuszył. Obudziłem się  po kilkunastu minutach przykuty kajdankami do rury. Specjalnie zostawili daleko ode mnie radio i telefon, abym nie mógł nikogo powiadomić.

Rafał: to jest zaplanowane działanie.  Porywacze mszczą się na Kaśce  w bardzo dotkliwy sposób. Zabili już Marcina, nie cofną się  praktycznie przed niczym.

Ania: a co z zapisem z kamer?

 Rafał: właśnie chciałem sprawdzić. Usunięty.

Ania:  czyli mamy do czynienia z bezwzględnymi zawodowcami. Wiedzą jak zacierać po sobie ślady, nie wiemy nawet jak wyglądają i jakim autem się poruszają.

 Rafał: na początek spróbujemy rozpytać wśród sąsiadów. Może oni coś widzieli.

Ania: masz rację. Ja wzywam karetkę.

 Bartek: nie trzeba….

Ania: trzeba. Będę spokojniejsza, jeśli zobaczy to lekarz.

                       Dwie godziny później.

Rozmowa z sąsiadami nie przyniosła żadnych rezultatów. Wszyscy  byli w pracy albo spali w chwili porwania dziesięcioletniego Jacka.  Bartek Armatys został obejrzany przez lekarza, a  odniesione obrażenia okazały się być niegroźne.  Asystent nadal bierze udział w śledztwie.

Ania: co powiedział lekarz?

Bartek: nic poważnego. Powiedział, że mogę działać w terenie. Wy coś macie?

Rafał: coś ty.  Sprawcy wiedzieli  co robią i kiedy zaatakować. Nie ma żadnych świadków zdarzenia.

Kasia: czyli  musieli nas obserwować. Nie ma innego wytłumaczenia…

Ania: a jak ty się trzymasz?

Kasia: fatalnie. Czuję, że tracę wszystko to, co budowałam przez całe życie…

 W tej samej chwili  zadzwonił telefon. Bartek porobił coś w laptopie i pozwolił Kasi na odebranie połączenia.

Kasia: halo?

głos: widzę, że jesteś odporna na moje prośby…

Kasia:  zabiłeś mi męża, a później porwałeś chuju złamany moje dziecko!

Rafał zniżył delikatnie rękę. Chciał uspokoić tym gestem kobietę.

głos:  mam nadzieję, że podobał ci się prezent. Chociaż mężusia dostałaś w całości, to  może wyślę ci dzieciaka w kawałkach? Swoją drogą ma on takie piękne niebieskie oczka….. Oczy niebieskie, życie królewskie!  Odezwę się niedługo.

 Porywacz się rozłączył. 

Bartek: nie namierzyłem go.   Wiem jedynie, że to okolice centrum.

Rafał:  jak on powiedział?  Oczy niebieskie, życie królewskie?

Ania: no tak.

 Rafał: wszystko już rozumiem, wiem kto stoi za porwaniem!

Ania: kto?

Rafał:   oczy niebieskie, życie królewskie. Ulica Królewska! Dziewięć lat temu  braliśmy  udział  w akcji zatrzymania jednego z gangsterów – dokładnie Andrzeja Pastorskiego, pseudonim ,,Pastor’’.  Na miejscu doszło do strzelaniny, zginął wtedy Pastor oraz jego żona, która weszła na linię strzału.

Ania:  tylko kto miałby się mścić?                    

Rafał: ktoś, kto zna przeszłość i wie o naszym udziale w tym śledztwie…

Ania: trzeba będzie przejrzeć akta tamtej sprawy i złożyć wizytę rodzinie.

14:40. Komisariat przy Kasztanowej.

Ania: dobrze, że już jesteście.

 Stary: możemy zaczynać?

Ania: oczywiście.

 Rafał:  17  maja 2012 roku brałem udział z Kasią i Marcinem w akcji zatrzymania Andrzeja Pastorskiego, pseudonim ,,Pastor’’.   Rozbiliśmy wtedy całą szajkę.  Podczas  akcji zginęły dwie osoby: Pastorski i jego żona, która weszła na linię strzału.

Ania:  Pastorski i jego ekipa   siedzieli bardzo mocno  w przemytach narkotyków z   Amsterdamu, czy też Meksyku.  Lubowali się także w papierosach z Kolumbii.

Stary: ale z tego co ja kojarzę, to Pastorscy mieli trzech synów.

Ania: owszem, mieli.  Byli to  Łukasz, Piotr i  Norbert.

Rafał: sęk jest w tym, że wszyscy już nie żyją. Łukasz i Piotr zginęli  osiem lat temu w wypadku samochodowym, a Norbert  spłonął żywcem w pożarze   rodzinnego domu przed sześcioma laty.

Stary: czyli co?  Chcecie mi powiedzieć, że nie wiemy nic o porywaczach?

Ania: mieliśmy w garści jedynie  Dawida Grzelaka, ale nic nam nie powiedział, a później został odbity z policyjnego konwoju.

Stary: damy również ochronę  Rafałowi i  jego rodzinie. Oni także są w niebezpieczeństwie.

 Rafał: ja nie potrzebuję ochrony,  ale niech patrol ma oko na moje dzieci.

Stary: ale zaraz. Mieliście przecież jednego człowieka. Sprawdziliście tego Grzelaka?

Ania:  szefie, nie ma żadnych informacji o nim.  Człowiek widmo.

 W tej samej chwili zadzwonił telefon Rafała. Policjant  wyszedł z biura i odebrał połączenie. Wrócił po chwili.

 Stary: co jest?

 Rafał: mamy bardzo duży problem. Kasia zniknęła.

Stary: to jedźcie tam szybko!

                                   Pół godziny później.

Dom Ignatowiczów.

Ania: Bartek,  siedzisz  cały czas w domu, a  na zewnątrz jest Krzysiek. Możecie mi wyjaśnić, jak to jest możliwe, że uciekła wam jedna kobieta?!

Bartek: Krzysiek meldował mi, że zgłodniał i pojedzie po coś do jedzenia. Zrobiłem więc obchód terenu, nie było nikogo.

Rafał: no to jakim cudem Kaśka uciekła? Rozpłynęła się w powietrzu?!

Bartek: jedynym wytłumaczeniem jest to, że zaraz po moim obchodzie, wyskoczyła z jednego z okien. Nie ma innej możliwości.

Rafał: no to posprawdzamy wszystkie okna na piętrze. Parter odpada, bo tu miałbyś ją dosłownie na widelcu.

  Ania i Rafał ruszyli w kierunku piętra. Rozdzielili się.  Początkowo nie znaleźli niczego, jednak krzyk Anki postawił na nogi nawet Bartka, który przybiegł do nich z parteru.  Obaj mężczyźni znaleźli się w ciągu kilkunastu sekund  obok łazienki, w której policjantka coś znalazła.

Ania: dobrze, że jesteście. Kaśka zostawiła nam list.

Rafał: jaka jest jego treść?

Policjantka, chcąc nie chcąc, musiała przeczytać kolegom treść tej kartki.

Ania:  

ZA DUŻO JUŻ SIĘ ZDARZYŁO, ABYM MOGŁA UKŁADAC SIĘ DALEJ  RAZEM Z WAMI. MARCIN NIE ŻYJE, JACUSIA TEŻ MOGĘ ZA CHWILĘ STRACIĆ. OD TERAZ DZIAŁAM CAŁKOWICIE NA WŁASNĄ RĘKĘ. NIE PRÓBUJCIE MNIE POWSTRZYMYWAĆ. PRZEPRASZAM.

KASIA

 

                                                                                                     Ciąg dalszy nastąpi…