czwartek, 18 stycznia 2024

Muzyka nie łagodzi obyczajów

 

                                    Sobota, 13:00


Aśka i Sebastian wracają z pogrzebu Agnieszki Faleckiej.

Sebastian: jak się trzymasz?

Aśka: bywało lepiej, strasznie ruszyła mnie śmierć Agi.

Sebastian: nie tylko ciebie.  Jej najbliżsi bardzo to przeżyli.

Aśka: ciężko się dziwić. Agnieszka ledwo co przekroczyła trzydziestkę. Dobrze, że nie było więcej ofiar.

Sebastian: jedziesz do domu?

Aśka:  wysadź mnie przy osiedlowym.  Zrobię drobne zakupy,  potem wskoczę do wanny i już  nie wychodzę z mieszkania.

Sebastian: ok.

 W tej samej chwili zadzwonił jego telefon.

Sebastian: spojrzysz?

Aśka: jakiś numer, nie masz go na liście.

 Policjant odebrał połączenie.

Sebastian: halo?

Głos: Sebastian Wątroba?

Sebastian: tak, przy telefonie.  Robert?!  Co u ciebie stary?

Głos:  potrzebuję pomocy, to nie jest rozmowa na telefon. Kiedy będziesz mógł się spotkać?

Sebastian:  za godzinę. Gdzie mam przyjechać?

Głos: przyjedź do mnie. Brzozowa 26.

Sebastian: będę.

Rozłączył się.

Aśka: kto to był?

Sebastian: stary znajomy,  funkcjonariusz z dochodzeniówki.  Robert  Gabrys. Coś się chyba stało, bo nigdy nie dzwonił do mnie z czapy.

Aśka:  pojechać z tobą?

Sebastian: dam sobie radę. Odwiozę cię do osiedlowego i ruszam od razu na to spotkanie.

14:00.  Brzozowa 26. To właśnie tutaj Sebastian umówił się na spotkanie  z Robertem Gabrysem – byłym funkcjonariuszem wydziału dochodzeniowego.

 Robert: napijesz się czegoś?

Sebastian: może być herbata.

Robert: to zrobię dwie herbaty.   Jak tam u ciebie, Sebastian? Cały czas w robocie?

Sebastian: żebyś wiedział, ale każdy dzień wolny spędzam z  żoną i dzieciakami.

Po kilku minutach  Robert wrócił do salonu z dwiema filiżankami herbaty. Obaj rozsiedli się na kanapie.

Sebastian: co to za sprawa?

Robert: pamiętasz sprawę  Artura Czarneckiego?

Sebastian: jasne.  Znany kompozytor, który zginął od strzału w głowę, a zabiła go żona.

Robert: no właśnie sytuacja się zmieniła.   Istnieją przesłanki, które mogą świadczyć o tym, że   Katarzyna Czarnecka jest niewinna.

Sebastian: coś więcej?

 Robert: cały proces był poszlakowy, nigdzie nie znaleziono broni z której zastrzelono Czarneckiego,  a na nagraniu z przydomowego monitoringu było 40 minut luki.

Sebastian: ale to nadal  nie przesądza niewinności Czarneckiej.   Robert, ona została skazana na dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności, odsiedziała już połowę wyroku. Ściągasz mnie, bo masz przeczucie, czy jak? Co jest?

Robert: dostałem ten list wczoraj wieczorem.

Policjant wziął go do ręki i od razu odczytał na głos jego treść.

Sebastian: Artur Czarnecki nie żyje. Jesteś pewien, że zamknąłeś właściwego człowieka? Tylko dla tego świstka mnie tu ściągnąłeś?

Robert:  Sebastian, przyjrzyj się sprawie.   Mam do ciebie zaufanie,  ja już nie pracuję w policji.

Sebastian: a nie może tego zrobić jakiś twój przyjaciel z policji?

Robert: odszedłem z policji, kiedy zabito mojego partnera. Pamiętasz Pawła Sulimiaka?  Podczas  jednej z akcji dostał cztery kule w klatkę piersiową. Trup na miejscu.

Sebastian:  no dobra.  Robert, niczego nie mogę ci obiecać. Muszę najpierw pogadać o sprawie ze starym.

 

                             Poniedziałek, 7:40

Komisariat przy Kasztanowej.

Aśka: czyli stary zgodził się na otwarcie tamtego śledztwa?

Sebastian: na razie nieoficjalnie. Będzie z nami współpracował Robert Gabrys, to jego śledztwo przed jedenastoma laty. Bardziej wymiana informacji, bez jazdy w teren.

Aśka: rozumiem.  Mamy jakieś tropy?

 Sebastian:  w pierwszej kolejności to czeka nas rozmowa z Katarzyną Czarnecką, stary załatwia już zgodę na widzenie.  To był poszlakowy proces,   nie znaleziono  do tej pory broni z której zabito  Czarneckiego,  a  żona nigdy nie przyznała się do zabójstwa.

Aśka:  trochę mało.

Sebastian: wątpliwości budzą też zeznania   Kingi Białaszyk, która dała alibi  Katarzynie Czarneckiej, ale potem się z tego wycofała i stwierdziła, że   Czarnecka poprosiła ją o alibi.

Aśka: co miały robić w tym czasie?

Sebastian: do zabójstwa Artura Czarneckiego doszło w piątkowy wieczór  2 marca 2013 roku. Białaszyk zeznała początkowo, że   zrobiła sobie tego dnia babski wieczór z Katarzyną Czarnecką, cytuję ‘’ Oglądałyśmy seriale, popijałyśmy wino’’, ale  zrezygnowała z tej wersji podczas kolejnego przesłuchania.

Aśka: ale z tego co pamiętam, to Katarzyna Czarnecka była trzeźwa, nic nie piła tamtego wieczoru.

Sebastian: dlatego musimy poczekać tylko na starego i ruszamy.

                                     Trzy godziny później.

 Po uzyskaniu zgody na widzenie,  Aśka i Sebastian pojechali do więzienia w którym  przebywa Katarzyna Czarnecka. Okazało się, że na parkingu już czekał na nich jeden ze strażników więziennych.

Joachim: cześć.  To wy jesteście od Andrzeja?

Aśka: tak. Joanna Czechowska i Sebastian Wątroba.

Joachim:  Joachim Budyra.  Wiem, że chcecie pogadać z Czarnecką.

Aśka:  jak ona się sprawuje?

Joachim: bez zarzutu. Powtarza tylko niezmiennie przez lata, że jest niewinna.

Sebastian:   a jak jest traktowana przez współwięźniarki?

Joachim:  nie jest źle. Ma  dwie osoby  w celi, nieszkodliwe zawodniczki.  Będę  przy waszej rozmowie, ale nie mam zamiaru zbytnio wam przeszkadzać. 

                          Kilka minut później.

Więzienna kantyna.

Komisarze czekają na żonę zabitego przed jedenastoma laty kompozytora.   W pewnej chwili  dostrzegają ciemnowłosą kobietę prowadzoną przez   strażnika więziennego – Joachima Budyrę, który wcześniej rozmawiał z komisarzami.

Aśka: pani Katarzyna Czarnecka?

Katarzyna: tak.

Sebastian: przychodzimy do pani w sprawie zabójstwa Artura, pani męża. Pani Katarzyno, musimy odtworzyć cały wieczór z 2 marca  2013 roku, czyli z dnia w którym zginął pani mąż. Co pani wtedy robiła?

Katarzyna: zrobiłam sobie babski wieczór z Kingą, moją przyjaciółką u niej w domu.

Aśka:  Kinga Białaszyk zeznała  przed laty, że   zrobiłyście sobie babski wieczór, miałyście pić wino i oglądać seriale.

Katarzyna: spotkałyśmy się u niej w domu, ale nie piłam żadnego alkoholu.  Przyjechałam samochodem.

Aśka:   do której była pani u Kingi Białaszyk?

Katarzyna: do 23:00.  Jechałam potem samochodem, a jak wróciłam, to znalazłam ciało Artura przy  jego samochodzie przed naszym domem.  Po chwili zjawiła się policja  i od razu oskarżyli mnie o  zabójstwo Artura, gdzie nawet nie miałam tej broni w ręce.

Sebastian: bo nie znaleziono żadnego pistoletu do teraz. Do zabójstwa Artura musiało dojść między  godziną 21:40 a 22:20. Jest tylko problem, bo  wasz monitoring  nie zarejestrował tych  40 minut.

 Katarzyna: tego nie rozumiem do teraz.  Jedynie przychodzi mi do głowy, że prawdziwe nagranie jest w rękach zabójcy mojego męża.  Bardzo was proszę, jesteście moją ostatnią nadzieją. Doprowadźcie sprawę śmierci Artura  do końca.

Sebastian:  Kinga  Białaszyk początkowo  potwierdziła pani zeznania, jednak stwierdziła później, że to pani poprosiła ją o alibi.

Katarzyna: nic takiego nie miało miejsca.

Sebastian: będziemy już kończyć.  Przyjrzymy się sprawie.

 Aśka i Sebastian zakończyli rozmowę i  ruszyli w kierunku wyjścia z zakładu karnego.

Aśka: co o tym myślisz?

Sebastian: zastanawia mnie w tym wszystkim Kinga Białaszyk.  Będziemy musieli złożyć jej wizytę.

Aśka:  zadzwonię do Tomka w tej sprawie.

13:30.  Tomek Bukowski ustalił  aktualny adres Kingi Białaszyk.  Aśka i Sebastian od razu tam pojechali.

Kinga: kim wy jesteście?

 Aśka: policja. Joanna Czechowska i Sebastian Wątroba.

 Kinga:  no dobra widzę, ale czego chcecie?

Sebastian: przychodzimy w sprawie zabójstwa Artura Czarneckiego.

Kinga: ale  Kasia siedzi. To ona go zabiła.

Aśka:  dlaczego pani wycofała się z pierwszych zeznań?

 Na to pytanie  Kinga  Białaszyk zareagowała bardzo nerwowo. Wzięła zamach i uderzyła Aśkę z całej siły w twarz, po czym rzuciła się do ucieczki. Sebastian od razu za nią pobiegł. Kobieta nie reagowała na jego polecenia.

Sebastian: stój! Stój, policja! Stój, bo strzelam!

 Kobieta nadal nie reagowała.  Sebastian strzelił w powietrze. Dopiero wtedy kobieta się zatrzymała.

Sebastian: gleba! Szeroko nogi, szeroko ręce! Leż!

  Policjant skuł kobietę, po czym  wezwał patrol i pogotowie.

 Kinga:  nie masz prawa!

Sebastian: ty mnie nie będziesz uczyła prawa. Przeszukamy też twój kwadrat.

                      Godzinę później.

Trwa przeszukanie  domu Kingi Białaszyk. Aśce i Sebastianowi towarzyszy Justyna Woronecka.

Aśka: macie coś?

Sebastian: na razie czysto.

 Justyna:   póki co nie znalazłam nic, co mogłoby  być powiązane ze sprawą Katarzyny Czarneckiej.

                                    Pięć minut później.

 Sebastian: Aśka, Justyna, zobaczcie.

 Pokazał im płytę DVD, którą znalazł.
Aśka: zwykła płyta.

Sebastian: ale w całym domu nie ma żadnej innej.    Justyna, masz laptopa?

Justyna: oczywiście.

 Wyciągnęła laptopa i włożyła płytę  do urządzenia. Ich oczom ukazało się brakujące  czterdzieści minut  z nagrania z monitoringu  z dnia w, którym zamordowany został Artur Czarnecki.   Na nagraniu został ukazany moment zabójstwa   mężczyzny, jednak nie było dobrze widać twarzy zabójcy.  Na pewno nie była to Katarzyna Czarnecka.

Sebastian: to teraz mamy pewność, że Katarzyna Czarnecka jest niewinna.

Aśka: Justyna,  skopiuj to nagranie i daj je staremu.  Teraz już musimy nadać sprawie oficjalny bieg.

 Justyna: tak jest.

Aśka:  a my co teraz robimy?

Sebastian:  zanim sprawa ruszy oficjalnie, proponuję abyśmy przesłuchali Kingę Białaszyk.

16:45.  Aśka i Sebastian postanowili przesłuchać Kingę Białaszyk. Zgodnie z decyzją szefa,  komisarze nie prowadzą już nieoficjalnego dochodzenia. Śledztwo  w sprawie zabójstwa Artura Czarneckiego, które miało miejsce jedenaście lat temu zostało wznowione.

Aśka: Kinga, ile ty masz tak właściwie lat?

Kinga:  będziecie mnie teraz o wiek pytać?

Sebastian: odpowiedz.

Kinga. 45.

Aśka:  teraz jesteś podejrzewana o zabójstwo  Artura Czarneckiego, a uwierz mi, że  z więzienia to wyjdziesz już po siedemdziesiątce.

Kinga: nie zabiłam go! Nie mam i nie miałam nawet powodu.

Sebastian: zawsze można znaleźć jakiś powód. Poszłaś do niego i wpakowałaś mu kulę w łeb, tak?!

Kinga: nie!  Ile razy mam wam mówić, że nie zabiłam Artura?!

Aśka: ale nic ci nie przeszkadzało aby ukrywać dowód niewinności jego żony. Dlaczego to zrobiłaś?

Kinga: nic już wam nie powiem.

Sebastian: w takim razie będziesz pierdziała w więzienne pasiaki  do końca życia.  Miłej odsiadki, pamiętaj o mnie.  Rysiu, wyprowadź panią.

Kinga: pozdrawiam.

                                    Godzinę później

Komisarze podsumowują dotychczasowe ustalenia w  sprawie.  W biurze jest obecny również Robert Gabrys, który prowadził śledztwo w sprawie zabójstwa Artura Czarneckiego.

Robert: i jak to wszystko wygląda?

Sebastian: udało nam się udowodnić niewinność Katarzyny Czarneckiej i opuszcza ona więzienie jutro o 10:00.

 Robert:  a macie już sprawcę?

Aśka: nie. Na razie podejrzewamy, że Kinga Białaszyk mogła coś mieć z tym wspólnego, choć tak naprawdę mamy na nią jedynie to, że ukrywała  dowód  niewinności Katarzyny Czarneckiej przez 11 lat. Dojdzie jej jeszcze zarzut  napaści na funkcjonariusza na służbie.

Robert:  nic ci się nie stało?

Aśka: rozcięła mi wargę tylko.  Nic poważnego,  do wesela się zagoi.

Sebastian: jestem tylko ciekaw czyjego…

Stary: na pewno nie twojego.  Pozostaje jeszcze kwestia listu, który dostał Robert. Udało wam się ustalić, kto był jego autorem?

Sebastian: nie.  Kwestia otwarta.

Stary: ale i tak zrobiliście kawał dobrej roboty. Odzyskaliście w jeden dzień brakujące czterdzieści minut zapisu z kamery przy domu Czarneckich,  gdzie nie zrobiono tego przez 11 lat. Jestem pod wrażeniem. Jakie macie  teraz plan działania?

Aśka: jak tylko żona ofiary wyjdzie z więzienia, jedziemy do niej na rozmowę. Chcemy zagłębić się w życie Artura Czarneckiego, ale myślimy, że od Czarneckiej wyciągniemy dużo więcej, niż jest w aktach.

Stary: wiemy, że zamordowany prowadził chór wraz z innym kompozytorem. Miecudziński on się chyba nazywał.

Sebastian:   Krzysztof Miecudziński.   Teraz nadaliśmy priorytet udowodnieniu niewinności Katarzyny Czarneckiej.    Jutro najpierw z nią porozmawiamy, ale to już poza więziennymi murami, a  potem pierwszy na liście jest właśnie Miecudziński.

Stary: no dobra. Jedźcie już do domu, macie wolny wieczór.

                                               Wtorek, 11:30

Aśka i Sebastian udali się do Katarzyny Czarneckiej. Kobieta zdecydowała się wrócić do  domu, w którym mieszkała wraz z mężem – Arturem Czarneckim.

Katarzyna:  a to państwo, dzień dobry. Wchodźcie.

 Kobieta wpuściła ich od razu do środka.   Kazała im iść do salonu, a sama wróciła po kilku minutach z trzema kubkami herbaty.

Sebastian: jak pani sobie radzi?

Katarzyna: tak naprawdę to wróciłam tu jakieś pół godziny temu.    Bardzo wam dziękuję.  Za to, że we mnie uwierzyliście.

Sebastian: największą zasługę to poniósł tutaj Robert Gabrys, funkcjonariusz, który prowadził tamto śledztwo.  Pani Katarzyno, zanim ruszymy dalej ze śledztwem, mamy jeszcze kilka pytań.  W trakcie śledztwa nie zdecydowała się pani rzucać oskarżeń, czy coś się zmieniło po jedenastu latach?

Katarzyna: jak tak sobie teraz pomyślę,  to…  nie, nie chcę rzucać oskarżeniami.

Aśka: pani Katarzyno, proszę nam powiedzieć.  Każda wskazówka może być ważna.

Katarzyna:  no to jedynie przychodzi mi do głowy Krzysztof… Krzysztof Miecudziński.

Sebastian: wraz z nim  Artur prowadził chór dla dzieci i młodzieży.

Katarzyna: dokładnie.   Artur chciał skończyć z tym chórem i zająć się na poważnie muzyką. Miał w planach wydanie własnej płyty, bo był też świetnym wokalistą, a także rozważał tworzenie muzyki filmowej.

Aśka: ale nie było żadnej wzmianki w aktach o tym, że  Artur Czarnecki chciał zrezygnować z prowadzenia chóru.

Katarzyna: miał mu powiedzieć na krótko  przed  tamtym zamachem, ale czy to zrobił, tego już nie wiem.

Sebastian:  dobrze, dziękujemy. To na razie wszystko.

 Komisarze wyszli z  domu  Czarneckich.  Swoje kroki skierowali do auta, jednak zanim do niego wsiedli, postanowili wymienić się hipotezami.

Aśka: i co o tym myślisz?

Sebastian: właściwie skierowała nas tylko do Miecudzińskiego.

Aśka: w  którego kierunku zamierzaliśmy ruszyć dalej ze śledztwem.

Sebastian: właśnie tak.  To ruszamy teraz do domu kultury.

                                 Dwie godziny później

 Dom  kultury, w którym odbywają się próby chóru prowadzonego przez Krzysztofa Miecudzińskiego.

Krzysztof:  a państwo do kogo?  Jeśli jesteście rodzicami jednego z dzieci, to kończymy za 20 minut.

Aśka: jesteśmy z policji.  Joanna Czechowska i Sebastian Wątroba. Pan się nazywa Krzysztof Miecudziński?

Krzysztof: tak. Proszę poczekać te 20 minut.

Sebastian: obawiam się, że to nie może poczekać. Tu chodzi o zabójstwo Artura Czarneckiego.

Krzysztof: rozumiem.  Moi drodzy, kończymy teraz zajęcia, te dwadzieścia minut odrobimy na kolejnych.

Wypowiadając ostatnie słowa,  odwrócił się w stronę grupy.

Sebastian: możemy porozmawiać w jakimś spokojniejszym miejscu?

Krzysztof: mam swój gabinet. Zaprowadzę was.

Po chwili znajdowali się już w niedużym gabinecie mężczyzny, w którym  nie wyróżniało się nic oprócz   biurka, sofy,  kilku krzeseł, czy paru segregatorów.

Aśka: przychodzimy do pana w sprawie zabójstwa Artura Czarneckiego.

Krzysztof: ale ta sprawa jest już dawno zamknięta.   Winna siedzi w więzieniu, a ja sam muszę teraz  tu pracować.

Sebastian: Katarzyna Czarnecka jest już na wolności. Śledztwo w sprawie  zabójstwa zostało wznowione i wykazało, że jest ona niewinna.

Krzysztof: a co ja mam z tym wspólnego?

Aśka: w tamtym śledztwie nie został pan jakoś  szczególnie przesłuchany.  Sprawdzono jedynie pana alibi,  które jednak  można było podważyć. Nadal pan twierdzi, że spędzał pan z żoną imieninowy wieczór?

Miecudziński nic nie powiedział, tylko rzucił się w stronę okna, które otworzył, a po chwili z niego zeskoczył. Komisarze ruszyli za nim. Rozpoczął się pościg.

Aśka: Do wszystkich jednostek. Ścigamy  czarnego Forda o numerach KR 310KJ.  Postawcie blokady! Powtarzam, ścigamy czarnego Forda o numerach  KR310KJ.  Postawcie blokady!

00: zrozumiałam, stawiamy blokady na drogach.

15:40. Pościg za Krzysztofem Miecudzińskim zakończył się fiaskiem.  Komisarze wrócili na komendę.

Sebastian:  Tomek, wszystkie patrole w mieście mają mieć zdjęcie  Krzysztofa Miecudzińskiego. Dopilnuj tego.

Tomek: tak zrobię.

Sebastian: Kasia,  ty będziesz prowadziła dyskretną obserwację jego domu. Być może nie jest zbyt bystry i szybko się tam zjawi.

Kasia: oby tak było.  Idę działać.

W tej samej chwili  do biura wbiegła Justyna.

Aśka: spokojnie Justynka, zdrowie jeszcze stracisz.

Justyna: dostałam przed chwilą zgłoszenie  na Brunatną 10.

Aśka: to dom Katarzyny Czarneckiej. Justyna, co się stało?

Justyna: ktoś próbował ją zabić…

                                                             Ciąg dalszy nastąpi…