niedziela, 28 września 2014

Zanim będzie za późno II

                                           Niedziela, 7:10
Komenda.
Sebastian: jedna rzecz mi nie pasuje w tym wszystkim.  Skąd mogli wiedzieć o nadajnikach?  Skąd mogli też wiedzieć o nas?
Aśka: możliwości są dwie.  Pierwsza z nich  jest taka, że jesteśmy pod obserwacją, druga z kolei jest taka, że  muszą skądś czerpać informacje. Nie wiem, jakiś podsłuch, czy też   rodzice porwanego coś chlapnęli nieświadomie komuś? Ale z drugiej strony nie wydaje mi się to prawdopodobne, no bo jednak kochają swoje dziecko. Także bardziej prawdopodobna jest dla mnie wersja z podsłuchem.
Sebastian: możesz mieć rację. Zrobimy przeszukanie domu Smalińskich pod kątem pluskiew i innych niespodzianek.
Aśka:  chcesz szukać owadów w ich domu?
Sebastian: Aśka, pluskwa to inaczej podsłuch.  Sama o tym dobrze wiesz...
Aśka: a  jak noc?
Sebastian: z tego co mówił Tomasso, to długa i bezowocna.  Ile mamy czasu na przygotowanie nowego okupu?
Aśka: niecałe 6 godzin. Do 13.
Sebastian: zrobimy tym razem tak. Przygotowaniem okupu zajmiemy się tym razem nie w domu Smalińskich lecz na komendzie. Nie sądzę, aby stąd mieli jakieś dojścia. Rodzice Piotrusia nie dysponują taką kasą, także musimy wrzucić fałszywki. Najgorsze jest jednak to, że mamy niestety do czynienia z zawodowcami...
Aśka: właśnie.
Sebastian:  idę do starego po zgodę na przeszukanie, a ty  wezwij ekipę.
8:15. Po wyrażeniu zgody przez starego, ekipy W27 rozpoczynają przeszukanie domu Smalińskich.
 Aśka: i co, macie coś?
 Mariusz: czysto, nic nie ma póki co.
Aśka: a  u ciebie Seba?
Sebastian: czysto.
Mariusz: tu coś jest!
Aśka: kurwa mać, cały czas byliśmy na podsłuchu! Jebani zawodowcy.
 W tej samej chwili   podeszła do niej matka porwanego chłopca.
matka: pani komisarz,  nie wiem czy to ma jakiekolwiek znaczenie, ale jest coś, czego wam nie powiedziałam.
Aśka:  coś ważnego, pani Doroto?
matka: myślę, że tak. Piotruś nie jest synem Wiktora.
Aśka: dlaczego dopiero teraz nam o tym pani mówi?
matka: nie myślałam, że to ma znaczenie.  Odgrażał się, że zabierze nam Piotrusia. Mąż go   pogonił ostatnio. Poznałam się z Wiktorem, gdy Piotruś miał   może trzy miesiące.
Aśka: a jak nazywa się  biologiczny ojciec Piotrusia?
matka: Dario Genovese.  Chodziłam z nim do liceum, gdzie jeszcze zostaliśmy parą. Potem poszliśmy na te same studia, no, a pod ich koniec urodził się Piotruś. Dario zostawił mnie gdy tylko dowiedział się o ciąży. Obiecałam sobie, że wychowam go samotnie, no, ale spotkałam Wiktora, który prowadził już firmę farmaceutyczną. I w ten sposób zostaliśmy wspólnikami. Potem zakochaliśmy się w sobie i wzięliśmy ślub dwa lata temu.
Aśka:  dobrze. A gdzie mieszka ten Dario Genovese?
matka: Kawalerowicza 35.  Dogadacie się z nim bez problemu. Perfekcyjnie włada polskim.
Aśka: pojedziemy do niego.
9:00. Dom w którym mieszka Dario Genovese.
Aśka:  Seba, chyba nikogo tu nie ma. Panie Genovese, jest pan tu?
Sebastian: chyba nikogo nie ma.  Rozdzielmy się.
Aśka: jasne.
Rozdzielili się. Początkowo jednak niczego nie znaleźli.
Aśka: Sebastian!!!
Sebastian: Aśka, masz coś?
Aśka:  znalazłem Genovese. Ma ranę postrzałową  brzucha. Wzywaj pogotowie!
 Seba wezwał pogotowie.
 10:45. Rozpoczyna się przygotowanie okupu na komendzie.
Aśka:  podsumowując, mamy 135 minut do detonacji,  Genovese w szpitalu walczy o życie, a nawet nie wiemy kto stoi za porwaniem.
Sebastian: a może Dario Genovese nie miał nic wspólnego z porwaniem?
Aśka:  nie sądzę.
Sebastian: ale ja sądzę. Przyjmijmy wariant, że Dario Genovese  brał udział w porwaniu. To po co walczyłby teraz o życie? Porywacz chciał się pozbyć wspólnika? Drugi wariant, jaki założyłem, jest taki, że Genovese nie ma nic wspólnego z porwaniem, a  ten jego postrzał nie ma nic wspólnego z naszą sprawą.
Aśka: się okaże.
Justyna: nie uwierzycie, ale mamy ekspertyzę balistyczną broni. Wynika z niej, że Genovese sam do siebie strzelał. Także punkt dla ciebie, Seba.
Sebastian: ty to Aśka za to, byś posadziła chyba pół miasta. Sherlock Holmes w spódnicy się znalazł.
  Aśka: tylko po co Genovese miałby to robić? Miał wszystko, żonę, dom, dzieci...
Sebastian: w tym jedno nieślubne. Dżasta, technicy znaleźli   jakiś list pożegnalny?
Justyna:  z tego co wiem, to nie.
Sebastian: a Adze i Bartkowi jak idzie?
Justyna: radzą sobie. Powtarzamy operację z nadajnikami?
 Sebastian:  tak, tylko tym razem inne miejsca.  Zaryzykujemy trochę. Najgorsze jest jednak to, że naszym przeciwnikiem jest czas. Do 13:00 zostały już tylko dwie godziny z hakiem. Poza tym, gdzie mamy przekazać ten okup?
Aśka:  godzinę temu  Smalińska dostała telefon z dokładną lokalizacją okupu.  Jest  to     przed  restauracją  Kojot.
Sebastian: cholera. Nawet nie wiemy kto to może być. Wszyscy dotychczasowi podejrzani się wykluczyli.
Aśka: no właśnie.
 Agnieszka: słuchajcie, torba już gotowa.  Możemy się zbierać.
13:10. Po przekazaniu planu rodzicom porwanego chłopca, Aśka i Sebastian czekają  pod restauracją Kojot na  przekazanie okupu porywaczowi. Matka porwanego chłopca zostawiła go w umówionym miejscu, jednak porywacz nie zjawia się  po okup.
Aśka: Wszyscy na pozycjach?
Jedynka: Jedynka na pozycji.
Dwójka: Dwójka tak samo.
Trójka: Trójka na pozycji i melduje gotowość do akcji.
Sebastian: dobrze, że Smalińscy pojechali do domu, bo byłby tu niezły sajgon.
Aśka: dokładnie, sam widziałeś jacy byli zdenerwowani.
Jedynka:  tu jedynka. Od strony zachodniej widzę obiekt, który zmierza w kierunku miejsca przekazania okupu. Co robić?
Aśka: nic nie róbcie! On nas doprowadzi do dziecka.   Są AT-ecy?
 Jedynka:  nie.  Anka z Rafałem potrzebowali ich do akcji.
Aśka: kurwa. Dobra, poradzimy sobie bez nich.
Mężczyzna w kapturze podjął okup i wsiadł do swojego auta. Miał zaklejone tablice rejestracyjne. Długo krążył po mieście, jakby upewniał się, że nikt go nie śledzi. Po niecałej godzinie doprowadził ich do swojej kryjówki. Wyciągnął telefon i gdzieś zadzwonił.
 mężczyzna:   mamy w końcu tą forsę.  Jak dzieciak?
kobieta:  żyje.  Siedzi związany.
mężczyzna:  Smalińscy się spisali na medal. W końcu stracą to, co ja straciłem!
kobieta: teraz przyjedź  do mnie.
 Wyszedł z kryjówki i wsiadł do swojego samochodu. Komisarze wraz ze wsparciem dyskretnie podążali za nim.  Okazało się, że porywacz doprowadził ich do opuszczonej fabryki.  Usadowili się nieopodal  budynku.
Aśka: wchodzimy!
 Bartek: policja, gleba!
  Kobieta wyjęła broń , ale Aśka odpowiedziała strzałem w jej kierunku.  Tymczasem, mężczyzna skorzystał z sytuacji i rzucił się do ucieczki.  Strzelał też do  Seby i chłopaków, jednak ich nie trafił. W końcu jeden z pocisków trafił mężczyznę.  Upadł.
Sebastian:  jesteś aresztowany pod zarzutem porwania.
 mężczyzna:   niczego nie żałuję! Przez tych skurwysynów,  straciłem robotę,  żona ode mnie odeszła, zabierając dziecko! Musiałem ich ukarać! Gówniarz i tak  za chwilę  zejdzie!  Ładunek został uruchomiony zanim mnie zgarnęliście!
Sebastian: więc odpowiesz za zabójstwo. Aśka, zgłoś się!
 Aśka: no zgłaszam się, co jest?
Sebastian: uciekajcie stamtąd! Za chwilę fabryka wyleci w powietrze!
Aśka: cholera. Uciekajcie stąd! To zaraz wybuchnie! Szybko!
Wszyscy rzucili się do ucieczki.Po chwili nastąpił wybuch...
                                             Wyrok:
 Bartosz Chełstowski za porwanie, wymuszenie okupu, zabójstwo oraz narażenie na śmierć wielu osób  został skazany na  dożywotnie pozbawienie wolności.
 Katarzyna Kolejska   za współudział w porwaniu i zabójstwie została skazana na 15 lat pozbawienia wolności.
Krystian Bażant za wzięcie zakładnika i jego postrzelenie został skazany na 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat.
Dario Genovese zmarł jeszcze tego samego dnia.  W toku śledztwa okazało się, że przyczyną jego samobójstwa były zarówno problemy zawodowe jak i małżeńskie.
 Dorota i Wiktor Smalińscy  oddali swoje udziały w firmie farmaceutycznej wspólnikom.
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

czwartek, 25 września 2014

Zanim będzie za późno

                                 Sobota, 6:15
Aśka: hej. Myślałam, że to mamy 2 dni wolnego.
Sebastian: uwierz mi, że ja też. Mamy nową sprawę. Porwanie czteroletniego  chłopca.
Aśka:  gdzie  mamy jechać?
Sebastian: Wielańska 23.
 Po około dziesięciu minutach byli już  w domu rodziców porwanego dziecka.
matka: państwo są z policji?
Aśka tak.
 Weszli do środka.
 ojciec: to jest Piotruś.  Błagamy was, znajdźcie go, my mamy tylko jego!
Sebastian: zrobimy wszystko co w naszej mocy.  Proszę nam powiedzieć, kiedy doszło do porwania?
ojciec:  we wtorek żona poszła po syna do przedszkola, gdy tam dotarła, Piotrusia już nie było.
Sebastian: czyli jak dobrze zrozumiałem, to  od porwania Piotra, minęły już cztery  dni. Dlaczego  wezwaliście nas dopiero teraz?
matka: baliśmy się. W czwartek  rano zadzwonił do nas jakiś facet. Głos miał taki pogrubiony. Powiedział, że chce dziesięciu tysięcy złotych, które mieliśmy dostarczyć  wczoraj o 18:00.  Zrobiliśmy to, ale jak się później okazało, kasę wziął sobie jakiś menel.
Sebastian: świetnie. Zrobimy tak:  któreś z państwa będzie cały czas w domu, na wypadek gdyby zadzwonił porywacz z kolejnym żądaniem okupu. W domu oprócz nas, będzie jeszcze dwóch naszych asystentów,  a ponadto założymy podsłuchy na wszystkie państwa telefony.
matka: dobrze, będziemy oboje w domu. Jesteśmy na urlopie.
Aśka: jak państwo sądzą, kto mógłby stać za porwaniem Piotrusia?
ojciec:    prowadzimy z żoną i dwoma przyjaciółmi firmę farmaceutyczną.  Osiem miesięcy temu zwolniłem jednego z pracowników,  gdy odkryłem, że handluje nietestowanymi lekami.
Aśka: a jak się ten były pracownik nazywa?
matka: Krystian Bażant.
Sebastian: a gdzie on mieszka?
ojciec: Jagiełły 28A/9.
 8:20. Komisarze nie zastali Krystiana Bażanta w domu. Postanawiają pojechać do pubu, który od niedawna prowadzi wraz ze znajomym.
 Aśka: policja. Chcemy porozmawiać z panem Krystianem Bażantem.
wspólnik: Krystian zaraz przyjdzie.  Zamówiliśmy nowy sprzęt. O przyszedł, Krystek, policja do ciebie.
 Na widok komisarzy, Krystian wziął  jedną z pracownic na zakładniczkę.
Bażant: rzucajcie te spluwy  albo zabiję  ją!
 Aśka: Krystian, rzuć to.  My chcemy tylko pogadać.
Bażant: rzucacie broń i wychodzicie kurwa stąd!
 Mężczyzna strzelił w kierunku zakładniczki. Aśka ''odpowiedziała'' strzałem w jego kierunku, jednak trafiła w ścianę. Seba pobiegł za Bażantem, który  wybiegł przez zaplecze.
Sebastian: stój, policja! Stój! Stój, bo strzelam! [ strzelił w powietrze]
 Bażant wyciągnął broń i strzelił w jego kierunku. Seba odpowiedział mu tym samym. Trafił.
Bażant:  karetkę wezwij, człowieku...
Sebastian: gdzie dostałeś? E tam, ramię tylko. Przeżyjesz.
Bażant: karetkę, kurwa!
  12:20. Aśka przesłuchuje Krystiana Bażanta.
Aśka: postrzeliłeś kobietę, strzelałeś do mojego partnera.
Bażant: życiowego?
Aśka: z pracy.   Jesteś podejrzany o porwanie  syna  Doroty i Wiktora Smalińskich. Co robiłeś we wtorek między 13:00 a 15:00?
Bażant:    byłem  w hipermarkecie. Kamery to mogą potwiedzić.
Aśka: może i tak. Jesteś zatrzymany do czasu wyjaśnienia twojego alibi.  Rysiu, wyprowadź  go.
15:40. Dom rodziców porwanego chłopca.
matka: znalazłam ten list dwie godziny temu.
Sebastian: to dlaczego dopiero teraz pokazała go pani  naszym asystentom?
matka: bałam się o syna..
Aśka: kobieto do jasnej cholery!   Utrudniasz nam, a my chcemy odnaleźć twojego dzieciaka żywego i zdrowego. Chcesz aby się właśnie cały i zdrowy odnalazł? Chcesz?! No to nie utrudniaj do jasnej cholery! Seba, co to za list?
Sebastian: PROSZĘ TYLKO O PIENIĄDZE, A TY MI DAJESZ POLICJĘ.   DZISIAJ O 22:00  MASZ DOSTARCZYĆ W PARKU MIEJSKIM 70000 ZŁOTYCH. TYM RAZEM KILKA RAZY WIĘCEJ NIŻ POPRZEDNIO. JEŚLI ZOBACZĘ  GLINY, ZAPEWNIAM CIĘ, ŻE TWÓJ SYNALEK BĘDZIE WYGLĄDAŁ JAK PO RANDCE Z RZEŹNIKIEM!
ojciec: nie będziecie tam z nami jechać!  Nie chcę  dostać za kilka dni syna w trumnie!
Aśka: panie,   pojedziemy tam z wami i złapiemy tych popieprzonych porywaczy, ale musi pan z nami współpracować.  Chce pan aby sprawcy porwania zostali ukarani? No chce pan ?!
ojciec: chcę...
Sebastian: mają państwo takie pieniądze?
ojciec: tak...
19:45. Dom  Smalińskich.
 Trwa przygotowywanie okupu.
Aśka:   oprócz pieniędzy w torbie będą też nadajniki. Aby zminimalizować ryzyko ich wykrycia przyszyjemy je tam.
ojciec: dobrze. Co mam robić?
Aśka:   podłoży pan te pieniądze z żoną , a potem   wejdziecie do jednego z naszych nieoznakowanych aut. Wszystko obserwujemy  z naszego samochodu.  Tomasz, jak tam nadajniki?
 Tomek: przyszywamy je z Dżastą. Będzie ich siedem.
  Aśka: tylko się  nie pokłujcie igłą...
Tomek: możesz być o nas spokojna. Jesteśmy mistrzami w tym fachu.
Aśka: tego nie kwestionuję.
Tomek: idź krzyżóweczki porozwiązuj, a nie stoisz nam nad głowami jak jakiś kat..
Sebastian:  zdenerwowani?
matka: a pan nie byłby zdenerwowany na naszym miejscu?
Sebastian: byłbym.
ojciec: więc skończ pan kłapać tym zasranym dziobem jak nawiedzony..
21:55 Park miejski.
Sebastian: jak mnie słychać?
Tomek: na 5. I uprzedzam, że jesteśmy na pozycjach.
Sebastian: ok. Wchodzicie na wyraźny rozkaz Aśki. Coś spartolicie, ponosicie za to surową odpowiedzialność. Nie chciałbym być w waszej skórze...
Aśka: panie Smaliński, dochodzi  dziesiąta. Może pan iść.
 Smaliński  wysiadł ze swojego samochodu i ruszył w kierunku ławki. Położył tam pieniądze. Zgodnie z planem operacji, ruszył w kierunku swojego auta. Po chwili   podszedł  tam jakiś facet.
Tomek: stój, policja! Gleba!
 Facet strzelił do niego, wziął kasę i wsiadł na motor, którym przyjechał.
Sebastian: Aśka, jedź za nim! Ja zobaczę co z naszym bohaterem..
 Aśka  wsiadła za kółko. Seba pobiegł w kierunku Tomka.
Sebastian: Tomek, jesteś cały?
Tomek: tak,  strzelił tylko w telefon.
Sebastian: do reszty ciebie już farfoclu jeden pieprzony pojebało ?!   Ryzykujesz życiem porwanego dziecka,  wychodzisz jak jakiś za przeproszeniem pierdolony kowboj  bez rozkazu, a potem  pozwalasz jak jakaś panienka mu odjechać z hajsem!   Miłego tłumaczenia się przed starym.
Tomek: Seba, przepraszam, wiem, ze nawaliłem.
Sebastian: nie mnie kurwa przepraszaj, tylko  rodziców porwanego chłopca!
23:10. Aśka wraca do domu Smalińskich.
Sebastian: i co?
Aśka: pościg zakończył się fiaskiem.  Zwiał z okupem.
Sebastian: świetnie, po prostu świetnie.
Aśka: a jak Tomek?
Sebastian: fizycznie nic mu się nie stało, ale  stracił telefon. Poza tym tłumaczy się teraz u starego.
Aśka: tym razem mu się to należało.  Oduczy się wyskakiwać jak Filip z konopi bez rozkazu..
Sebastian: no dokładnie..
 W tej samej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.
Agnieszka: pójdę otworzyć.
Sebastian: idź, tylko uważaj na siebie.
Agnieszka: możesz być o mnie spokojny.
 Wyszła przed dom. Ujrzała pod garażem dużą kopertę. Bez wahania podniosła ją i weszła do środka.
 Aśka: widziałaś kogoś?
Agnieszka: nie, prysnął.  Pod garażem znalazłam tylko to.
Aśka otworzyła to. Była tam rękawiczka należąca do dziecka.
matka: jest tam coś jeszcze?
Aśka: nie, tylko ta rękawiczka.
 W  tej samej chwili zadzwonił telefon.  Bartek coś porobił w laptopie i zezwolił matce na odebranie rozmowy.
- Dorota Smalińska, słucham?
- Macie mnie za debila?  Wiem, że macie policję. Powiem więcej, wasz plan się nie udał, przejrzałem was od razu. Znalazłem te wasze siedem nadajników. Myśleliście, że jesteście tacy sprytni? No, ale nie dzwonię po to. Chcę wam powiedzieć, że zegar tyka. Jeśli do godziny trzynastej nie dostanę  500000 złotych, to  wysadzę miejsce, w którym przetrzymuję dzieciaka.  Nie żartuję!
                                                 Ciąg dalszy nastąpi...

niedziela, 7 września 2014

Nieskończona sprawa II

13:30. Komenda.
Aśka: jest tu kto ? Ani żywej duszy na tej komendzie..
 Agnieszka: Asia? hej!
Aśka: działo się coś pod moją nieobecność?
Agnieszka: Rafał został  aresztowany około 11:00. Jest podejrzewany o zabójstwo Artura Kłosińskiego. Niestety przeciwko Rafałowi świadczą właściwie wszystkie ślady.   W jego mieszkaniu znaleziono palec Kłosińskiego oraz nóż, którym go wycięto. Oprócz tego, w aucie Rafała znaleziono pełno śladów po zmytej krwi na tylnej kanapie, a do tego na miejscu zbrodni pistolet, z którego zastrzelono Kłosińskiego i jeszcze był on na Rafała zarejestrowany , a na dobicie zgłosił się świadek, przy pomocy którego stworzono portret zabójcy. To był portret Rafała.
Aśka: to faktycznie nieciekawie. A gdzie pozostałych wcięło?
Agnieszka: Rafał w areszcie,  Seba i Ania poszli na lunch,  Tomek i Bartek  zostali wysłani na tygodniowe  szkolenie, a Justyna  wzięła dzień wolnego, bo musiała zawieźć swoją mamę do sanatorium. Także wszystko na moich barach.
Aśka:  to nie zazdroszczę. Pomóc ci w czymś?
Agnieszka:  przestań, nie będę cię wykorzystywać.
Aśka:   jak uważasz.
Agnieszka: oficjalny?
Aśka: oficjalny.  Dzisiaj jeszcze wolny dzień, ale  chcę  zaległości nadrobić, więc biorę akta i idę do domu.
                               W tym samym czasie.
Wydział Spraw Wewnętrznych. Rozpoczyna się przesłuchanie Rafała.
Zawistowski: przeklęty ten wasz wydział coś. W ciągu  niecałych dwóch lat już trzy osoby od was przesłuchiwałem...
 Rafał: może po prostu klątwa jakaś nad nami ciąży?
Zawistowski: nie chcesz może adwokata? Łatwiej byłoby ci się bronić.
Rafał: poradzę sobie bez papugi.
Zawistowski: co robiłeś w niedzielne popołudnie?
Rafał: byłem za miastem.  Musiałem odpocząć.
Zawistowski: i nikt tego nie zaświadczy.   O której wróciłeś?
Rafał: około 19:00.  Potem siedziałem całą noc w domu.
Zawistowski: tak, ale przedtem zabiłeś Artura Kłosińskiego i potem wróciłeś do domu. Przeciwko tobie świadczą wszystkie dotychczasowe dowody. Niejaka Prakseda Kreślińska obciążyła cię tak, że jesteś po uszy w szambie.
Rafał: najwidoczniej coś się jej pomyliło...
Zawistowski: a może to tobie się coś pomyliło? Może nie byłeś za miastem jak twierdzisz, tylko na  Wińskiej 21D/10?
Rafał: nie widziałem się z Arturem już przez cztery lata.  Mam to udowadniać?
Zawistowski: nawet pewnie nie masz jak. Kiedy zauważyłeś kradzież prywatnej broni?
Rafał: w poniedziałek rano.  Nic więcej nie powiem.
Zawistowski: twój wybór. Tobie  jednak radziłbym jeszcze raz sobie to  wszystko przemyśleć. Wyprowadzić!
Rafał został odprowadzony do aresztu.
18:20. Komenda.
Ania: hmmm, tak sobie myślę, może wypadałoby pogadać z tymi  ''pomagierami'' Rafała?
Sebastian: niezbyt rozumiem..
Ania: Rafał mówił, że sprząta u niego w domu czasami syn jego kolegi ze swoją dziewczyną.
Sebastian: no dobra, ale gdzie mamy ich szukać? Nie mamy żadnych nazwisk ani adresów.
Ania: nie martw się.Poprosiłam o to Tomasza.
Sebastian: i tak nic nie ustali...
Ania: pesymista.
Tomek: mam coś dla was. Ten syn tego kolegi Rafała nazywa się  Krzysztof  Osalin. Nie dotarłem jeszcze do jego dziewczyny.
Ania:  chociaż trochę ruszyliśmy się z miejsca. A adres masz?
Tomek: tak. Złotogórska 38.
Ania: ok, dzięki Tomek. Widzisz, Seba, więcej wiary na przyszłość w naszego Tomasza.
19:30.  Seba pojechał do domu, w którym mieszka Krzysztof Osalin.
Sebastian: dzień dobry wieczór. pan Osalin?
Osalin: tak, a państwo w jakiej sprawie?
Sebastian: ważnej. Szukamy  pana syna, Krzysztofa.
Osalin: siedzi w pokoju.  Proszę wejść. Pan prowadzi śledztwo w sprawie Rafała?
Sebastian: prowadzę.
Po dwóch minutach  był już w pokoju Krzysztofa.
Sebastian: Krysztof Osalin?
Krzysztof: tak.
Sebastian: to ty wraz ze swoją dziewczyną sprzątasz czasami u Rafała?
Krzysztof: owszem.  Słyszałem już o całej sprawie.
Sebastian: miałeś klucze do jego domu?
Krzysztof: tak. Sam je dał.
Sebastian:  teraz jest podejrzewany o zabójstwo. W jego domu znaleziono dowody go obciążające.
Krzysztof: najwidoczniej to zrobił.
Sebastian: ja cię kurwa proszę, nie denerwuj mnie. Obaj dobrze wiemy, że ktoś  mu te dowody podrzucił. Chciałbym też porozmawiać z twoją dziewczyną. Jak się ona nazywa?
Krzysztof:  nic panu nie powiem.
Sebastian: jak się nazywa?
Krzysztof: Wiktoria.
Sebastian: a  na nazwisko jakoś ma?
Krzysztof: ma, ale nie licz na to, że ci zdradzę.
Sebastian: nie pomagasz mi. Trudno, i tak wiem, że to ty. Jeszcze tu wrócę.
Krzysztof: to sobie wracaj...
                     Środa, 9:40
Ania: dzisiaj o 14:00 wypuszczają Rafała. Zgłosiła się do nas sąsiadka Rafała, która twierdzi, że widziała jak ktoś wnosił do  jego domu zakrwawiony nóż i jakieś zawiniątko.
Sebastian:  totalni amatorzy.
Ania: no dokładnie. Ta sąsiadka nazywa się Beata Kler.  Rafała uratowało też to, że  w całym domu były jego odciski palców oraz to, że nie było ich na tych podrzuconych rzeczach.
Sebastian: a Tomasso coś ustalił nam jeszcze?
Ania: nic.
Tomek: mam coś jeszcze. Odciski na nożu  należą do młodego Osalina.
Ania: no to jedziemy go zatrzymać!
11:00. Dom znajomego Rafała.
Osalin: państwo  do Krzyśka? Nie ma go, polazł gdzieś.
Sebastian: a wie pan gdzie?
Osalin: nie wiem. Nie spowiada mi się.
Ania: panie Osalin, bez owijania w bawełnę. Sądzimy, że to pana syn wrabia Rafała w zabójstwo Artura Kłosińskiego.
Osalin: ale dlaczego miałby to robić? Przecież Artur jest, to znaczy był przyjacielem  naszej rodziny! Tak samo jak Rafał, do jasnej cholery!
Ania: na pewno pan nie wie, gdzie Krzysztof może być?
 W tej samej chwili rozległ się dźwięk alarmu samochodu  Arkadiusza Osalina.
Osalin: to moje auto. Pójdę wyłączyć alarm.
Ania: pójdziemy z panem.
Poszli.  Osalin wyłączył alarm. Nim zdążyli wejść do domu, ktoś oddał w ich kierunku trzy strzały. Jeden z nich trafił Arkadiusza w brzuch. Ania zajęła się mężczyzną, a Seba pobiegł za uciekinierem.
Sebastian: stój policja!  Stój, bo strzelam! [ strzelił w powietrze]   Stój, mówię!
 W jego kierunku powędrował kolejny strzał. Seba nie pozostawał mu dłużny.  Ruszyli w kierunku  pobliskiego lasku.  Policjant stracił z oczu młodego Osalina.  Błąkał się, poszukując go. W pewnej chwili   padł na ziemię. Okazało się, że to młody  Osalin go przewrócił i wytrącił mu broń z ręki. Rzucił ją daleko  przed siebie. Z własnej broni, wycelował w Sebastiana.
Osalin: na kolana, psie!
Wykonał polecenie.
Sebastian: Osalin, zastanów się, co ty chcesz zrobić...
Osalin: zamknij się!
 Kopnął go w plecy. Seba opadł na ziemię.  Krzysztof podszedł do niego i chciał go zakuć w jego kajdanki. Los jednak nie był za nim. Gdy Osalin chwycił jego rękę, drugą ręką Seba wyprowadził cios w twarz. Mężczyźnie wypadła broń z ręki, co ułatwiło Sebie jego aresztowanie.
Sebastian: jesteś aresztowany pod zarzutem zabójstwa oraz próby dwóch innych zabójstw.
13:50. Komenda.
Ania:  Arkadiusz Osalin przeżyje. Kula  trafiła go  w brzuch, ale nie stracił za dużo krwi, a ty jak tam? Wszystko w porządku?
Sebastian: tak.  To co, idziemy przesłuchać  młodego Osalina?
Ania: ja to zrobię.  Ty pojedziesz odebrać Rafała z aresztu.
Sebastian: jasne, szefowo.
Ruszył w kierunku wyjścia. Ania  rozpoczęła przesłuchanie.
 Ania: Osalin, twoja sytuacja nie jest do pozazdroszczenia. Chcę tylko abyś o tym wiedział. Postrzeliłeś własnego ojca, usiłowałeś zabić policjanta, zabiłeś jeszcze Artura Kłosińskiego. Krzysztof, przyznaj się.
Osalin: ale to nie ja zabiłem Kłosińskiego.
Ania: Wiktoria?
Osalin: tak.  Strzeliła mu w łeb, a ja  odciąłem mu ten palec i wrzuciłem go oraz ten nóż do mieszkania Rafała.
Ania: dlaczego to zrobiłeś? Przecież nie miałeś motywu.
Osalin milczał. Ania spojrzała na niego. Jego ręce drżały.
 Ania: to Wiktoria zabiła Kłosińskiego?
Osalin: tak...
Ania: gdzie ona jest?
Osalin: nie wiem. Wczoraj urwał mi się z nią kontakt.
Ania: załóżmy, że ci wierzę. Przede wszystkim, powiedz jeszcze jak ona ma na nazwisko.
Osalin: Jagielewicz. Wiktoria Jagielewicz.
Do pokoju przesłuchań wszedł Tomek i powiedział coś do Ani na ucho.
Ania: o cholera... Powiadomię o tym Sebę i Rafała.
                     W tym samym czasie.
Seba i Rafał są w drodze powrotnej do komendy.
Seba: i jak tam po nocce w areszcie?
Rafał: nie przypominaj mi nawet o tym. Chyba nikomu już nie zaufam.
Sebastian: nie przesadzaj.  Wiemy już przynajmniej, kto chciał cię wrobić.
Rafał:  uśpili moją czujność. Nawet nie wiem jak ta Wiktoria ma na nazwisko.
Sebastian: Jagielewicz.  Dowiedziałem się od informatora.
Rafał: nic mi to nie mówi.  Może ten informator zadzwoni znowu do ciebie z jakimiś rewelacjami?
Sebastian: zadzwoni.
 W tej samej chwili zadzwonił telefon Seby. Odebrał.
- No co jest, Anka? No wracam do komendy. O cholera, gdzie mam jechać? Ok, ta na Źródlanej?  Dobra, też tam jedź, spotkamy się.
Rozłączył się.
Rafał: co jest?
Sebastian: Wiktoria Jagielewicz  wzięła trzech  zakładników i zabarykadowała się w stacji benzynowej.
Rafał: kurwa mać..
14:40. Stacja benzynowa.
 Sebastian: Rafał, dzwonił Tomek  przed chwilą. Dwa lata temu Wiktoria Jagielewicz zmieniła nazwisko. Przedtem nazywała się Jagiela.
Rafał: coś mi to mówi..
Sebastian: owszem. To była jedna z twoich pierwszych spraw w naszym wydziale. Jeszcze nie pracowałeś wtedy z Anką. Prowadziłeś ją w 2000 roku.   Chodziło o zabójstwo  czterdziestoletniej  kobiety. Pomimo tego, że mieliście podejrzanego, to dostałeś z góry polecenie o umorzeniu sprawy.
Rafał: no już pamiętam.  Wiktoria Jagiela vel Jagielewicz  uparcie twierdziła, że  winnym zabójstwa jej matki był niejaki Dariusz Marus.
Sebastian: owszem.  To nie jest przypadkowa stacja benzynowa. To zaplanowane działanie - Marus pracuje właśnie tu. To jednak nie wszystko.  Prakseda Kreślińska była podstawiona. Tak naprawdę nazywa się ona  Beata  Bruszewska. Jest to kuzynka Wiktorii Jagielewicz. Została już ona zagrnięta przez patrol policji.
Rafał: że co kurwa?!  Anka, jak wygląda sytuacja?
Ania:  Jagielewicz nie chce z nikim rozmawiać.  Postrzeliła ochroniarza i nie pozwala go wyprowadzić.
Rafał: świetnie...
45 minut później. Komisarze są nadal pod stacją benzynową.
negocjator: zgodziła się wypuścić zakładników, ale Rafał masz  wejść do środka.
Rafał: idę. W razie czego, ją zdejmijcie.
Wszedł do środka. Od razu wycelował w nią pistolet.
 Wiktoria: Rafał Kopacz - wielki policjant,  który spartaczył sprawę zabójstwa mojej matki! Rzucaj broń.
Rzucił broń.
Rafał: Wiktoria, wypuść ich.  Tego ochroniarza musi opatrzeć lekarz.
Wiktoria: jeszcze czego! Zmiana planów, komisarzu.  Sam się podłożyłeś i sam wybierzesz  narzędzie zbrodni. Reflektujesz nóż czy pistolet?
Rafał: Wiktoria, zastanów się, co ty chcesz zrobić. Artura już zabiłaś, po co ci druga ofiara?
Wiktoria: Artura zabiłam, bo potrzebny był truposz do realizacji planu mojej zemsty!   Dlaczego spartaczyłeś sprawę mojej  matki ?! Celowo to zrobiłeś!
Rafał: Wiktoria,  posłuchaj mnie.  Nie umorzyliśmy tej sprawy z własnej woli.  Dostaliśmy odgórne polecenie. Nie mogliśmy się sprzeciwić!
Wiktoria: kłamiesz!
 Strzeliła do jednego z zakładników.  Był to Dariusz Marus - podejrzewany o zabójstwo matki Wiktorii.
 Wiktoria: wiesz, jak to jest, szukać zabójcy  swojej matki na własną rękę, bo policja ma to  w dupie? Gówno wiesz! Bo sam jesteś psem!   I za chwilę padniesz martwy! Jakieś życzenie przed śmiercią?
Rafał: Wiktoria,  on za to odpowie, a sprawa śmierci twojej matki zostanie ponownie rozpatrzona.
Wiktoria: teraz nie ma już to dla mnie za dużego znaczenia.  Sama go znalazłam i sama wymierzyłam sprawiedliwość. Ty już też nie jesteś mi do niczego potrzebny.
 Wycelowała broń w jego głowę. Rafał nie miał szans na  jakąkolwiek ucieczkę, a jego  pistolet był za daleko. Chwilę po tym, jak wypowiedziała ostatnie słowa, padł strzał. Wiktoria osunęła się na podłogę.  Do stacji weszła Ania.
Ania: Rafał, wszystko w porządku?
Rafał:  nic mi nie zrobiła, jeśli o to ci chodzi. Bywało lepiej...
Wyrok:
Wiktoria Jagielewicz, za zabójstwo Artura Kłosińskiego, wmanewrowanie Rafała w jego zabójstwo, tworzenie fałszywych dowodów, oraz napad na stację benzynową została skazana na 25 lat pozbawienia wolności.
Krzysztof Osalin za  dwukrotne usiłowanie zabójstwa i tworzenie fałszywych dowodów został skazany na 13 lat pozbawienia wolności.
Beata Bruszewska  została skazana na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata.
Sprawa zabójstwa  Grażyny Jagieli została ponownie rozpatrzona.  Dariusz Marus został skazany za zabójstwo na karę 25 lat pozbawienia wolności.
 Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.