Środa, 7:50
Zaginął
dwuletni chłopiec. Komisarze właśnie dojechali do domu opiekunki dziecka,
gdzie czekają już na nich rodzice chłopca.
Wszyscy są na zewnątrz, gdyż w budynku technicy dokonują oględzin. To
najprawdopodobniej tutaj doszło do
podwójnego porwania.
Ania: dzień dobry. Państwo Bernat?
Konrad: tak. Małgorzata i Konrad Bernatowie.
Zaginął nasz syn Adaś.
Ania: co się stało?
Małgorzata:
wczoraj około siedemnastej szliśmy do naszych znajomych na imieniny. Wróciliśmy do domu około 22:00 i nie było nigdzie Adasia. Początkowo się nie
martwiliśmy, bo znaleźliśmy karteczkę na stole, że Karolina zabiera go do siebie, to opiekunka.
Ania: jak
nazywa się opiekunka?
Małgorzata:
Karolina Ilasz.
Rafał: co
państwo o niej wiedzą?
Konrad: mam gdzieś w domu jej dokładne dane,
to je zaraz uzupełnimy abyście
mieli więcej informacji.
Rafał: mają
państwo monitoring na posesji?
Konrad: my
nie, ale nasi sąsiedzi założyli. Dzwoniłem już do nich i poprosiłem aby dali
zapis z wczorajszego wieczora.
Rafał: wrócimy zaraz do domu i założymy u państwa podsłuchy. Zakładamy,
że może tu chodzić o porwanie dla okupu.
Małgorzata: i
to może być prawdopodobne, my jesteśmy lekarzami…
Ania: jak
nazywają się ci sąsiedzi?
Konrad: Natalia i Dawid Orzechowscy. Oni powiedzieli, że dostarczą nagrania.
Ania: to niech państwo już tam jadą, my zaraz
też dojedziemy.
Konrad: ale…
Ania: proszę
pojechać do domu. Nasi ludzie już tam są.
5 minut później.
Mieszkanie
Karoliny Ilasz – opiekunki zaginionego dziecka.
Ania: i co
możesz nam powiedzieć na teraz?
Mariusz: jest
trochę śladów, ale najprawdopodobniej wszystko należy do tej opiekunki, lub dziecka.
Rafał: czyli
możliwe jest to, że porywacz nie zostawił żadnych śladów po sobie?
Mariusz:
oczywiście. Mógł bez problemu wejść przez otwarty balkon.
Ania: ale na pewno nic nie ma? Żadnych śladów
włosów, krwi?
Mariusz: uwzględniając fakt, że ta opiekunka była wczoraj z dzieckiem, to
wszystkie ślady należą do nich. Porywacz nic po sobie nie zostawił.
Ania: super.
W tej samej chwili, w drzwiach mieszkania
stanął Tomek.
Tomek: Mariusz, mogę? Zabezpieczyłeś wszystko?
Mariusz:
wchodź.
Policjant wszedł do środka.
Ania:
i jak poszukiwania z psem tropiącym?
Tomek: pies
zgubił trop dwadzieścia metrów dalej.
Najprawdopodobniej zostali wciągnięci do
samochodu. Gorsza rzecz jest taka, że
najbliższa okolica nie jest objęta monitoringiem miejskim.
Rafał: czyli
sprawca wiedział, co robi. Zajebiście.
Tomek: co
robimy teraz?
Ania: trzeba ogłosić
Child Alert. Będziesz monitorował
zgłoszenia z Kasią, może ktoś widział Adasia.
Bartek jest w domu Bernatów i będzie ogarniał sytuację stamtąd.
Tomek: a
Justyna?
Ania: Sebastian
pojechał z rodziną na wakacje, a do tego czasu Aśka robi z Justyną.
Tomek: no
tak, zapomniałem.
9:20. Podsłuchy zostały już założone w domu
Bernatów. To standardowa procedura. Biorąc pod uwagę status materialny rodziców
Adasia, komisarze nie wykluczają żądania okupu.
Bartek:
podsłuchy już zostały założone. Będziemy
słyszeli waszą każdą rozmowę.
Małgorzata: jest pan pewien, że to pomoże?
Bartek: oczywiście, że tak. Będziemy mogli też
namierzyć porywaczy.
Ania: na ten
moment myślimy, że ktoś uprowadził
państwa syna razem z opiekunką. Co mogą państwo powiedzieć na jej temat?
Małgorzata:
Karolina Ilasz, kobieta gdzieś
po czterdziestce. Opiekuje się Adasiem od roku. Wiem tylko, że nie
utrzymuje kontaktu praktycznie z nikim. Samotna kobieta.
Ania: rozumiem.
W tej samej chwili do pomieszczenia wszedł
Rafał. Trzymał on w rękach
niewielki karton.
Rafał: Dawid Orzechowski dał mi nagrania
z dwóch tygodni. Nie możemy wykluczyć tego, że ktoś obserwował wasz dom już wcześniej.
Ania:
zabieramy to na komendę i wszystko
przejrzymy.
Konrad: ale…
Ania: jak
coś zauważymy, to damy wam znać o tym.
Może być tak, że będziecie musieli kogoś zidentyfikować. Panie Konradzie,
proszę pozwolić nam pracować, my wiemy, co robimy.
Konrad: a co
ja mam robić?
Ania: niech pan czeka razem z żoną na telefon
od porywaczy. Tak nam najbardziej teraz
pomożecie. Zabraniamy jakichkolwiek działań na własną rękę.
Rafał: a
teraz jedziemy na komendę. Bartku, melduj nam o wszystkim.
Bartek:
jasna sprawa.
4 godziny później.
Komisariat
przy Kasztanowej.
Ania: na ten moment możemy wykluczyć to, że dom
Bernatów był pod jakąkolwiek obserwacją.
Rafał:
właśnie tak. A co wiemy o tej opiekunce?
Uciekło mi teraz z głowy
nazwisko…
Ania:
Karolina Ilasz. Rodzice Adasia
powiedzieli mi, że nie utrzymywała z nikim kontaktów. Spędziła nawet ostatnie święta u Bernatów,
można powiedzieć, że traktowała ich jak najbliższą rodzinę.
Rafał: a
rodzice kogoś ci wskazali?
Ania:
właśnie nie. Mówili, że żyją ze wszystkimi w zgodzie, że nikt się im nie
odgrażał.
W tej samej chwili do ich biura weszła Kasia.
Kasia: cześć.
Ja tylko po herbatę.
Rafał: jak
wam idzie?
Kasia: cały
czas monitoruję z Tomkiem zgłoszenia.
Spływa tego naprawdę sporo, ale praktycznie nic się nie zgadza, więc nie
ruszę wam śledztwa w żadnym stopniu.
Ania: czyli
na ten moment nic nie mamy…
Rafał: nie
da się ukryć.
W tej samej chwili podbiegł do nich Tomek.
Tomek:
mam kolejne zgłoszenie. Rysopis dziecka wydaje się zgadzać, wzrost,
wiek, ubrania, wszystko.
Ania: to znaczy?
Tomek: zadzwoniło
jakieś małżeństwo, które widziało
kobietę z dzieckiem. Od razu myśleli, że to Adaś Bernat.
Ania: to
jedziemy to sprawdzić.
Tomek: jedźcie do parku Tysiąclecia, oni będą tam na
was czekać!
14:10.
Park Tysiąclecia.
Ania: to chyba oni.
Rafał:
raczej tak.
Komisarze
podeszli do małżeństwa, które dzwoniło na policję. Były to dwie osoby około siedemdziesiątki.
Ania: jak
się państwo nazywają? Nie przedstawiliście się w rozmowie.
Henryka: przepraszamy. Henryka i Józef Piotrowscy.
Rafał: co państwo dokładnie widzieli?
Henryka: tam
w drugiej części parku zobaczyliśmy
kobietę, która siedziała z dzieckiem na ławce. Rzuciła się nam, bo
trąbią w mediach o porwaniu dziecka,
myśleliśmy, że to oni.
Ania: gdzie to dokładnie?
Józef:
oni cały czas tam są, Zobaczcie,
druga ławka przy śmietniku.
Ania:
dziękuję.
Ania i Rafał
ruszyli w kierunku kobiety z dzieckiem. Siedziała ona cały czas na ławce.
Rafał: dzień dobry. Jesteśmy z policji.
Poproszę pani dokumenty.
Kobieta bez
oporów otworzyła torebkę, ale nie miała
jednak dokumentów.
Kobieta: nie mam przy sobie.
Rafał: jak
się pani nazywa?
Kobieta:
Iwona Bałdyńska.
Ania: Rafał, to nie jest Adaś.
Iwona: oczywiście, że nie. To jest Krzyś. Chodzi wam o to porwane dziecko o którym
trąbią w mediach?
Rafał: tak.
Iwona: widziałam go dzisiaj, kręcił się sam przy
opuszczonych garażach.
Ania: co on
tam robił?
Iwona: nie
mam pojęcia. Chciałam do niego podejść,
ale Krzyś zaczął mi płakać w wózku, musiałam się nim zająć.
Ania: a
gdzie są te garaże?
Iwona: nieopodal
dworca jest taka rudera, to właśnie tam. Mogę już iść? Muszę uspokoić
syna i dać mu jeść.
Rafał:
oczywiście, proszę tylko zostawić swoje dane i numer kontaktowy.
Iwona
zostawiła policjantowi swoje dane, po czym ruszyła w kierunku wyjścia z parku
Tysiąclecia. Ania i Rafał jeszcze chwilę tam zostali.
Ania: co myślisz o tym wszystkim?
Rafał: na razie to idziemy po omacku. Nie mamy kontaktu od porywacza, nie mamy żadnego świadka porwania Adasia
i Karoliny Ilasz.
W tej samej
chwili zadzwonił jego telefon. Policjant
spojrzał kątem oka na Ankę, po czym odebrał połączenie. Wiedział już, co to
może oznaczać.
Rafał: tak
Bartek? Co tam się dzieje?
- Mamy
żądanie okupu, przyjeżdżajcie szybko!
Rafał:
jedziemy, czekajcie na nas.
30 minut
później.
Dom
Bernatów.
Bartek:
jesteście gotowi?
Ania: puść.
W tej samej chwili w pomieszczeniu została odtworzona rozmowa matki dziecka
z porywaczem.
- Halo?
- Dwieście tysięcy złotych dzisiaj o 20:00 w parku na Stawowej
albo zabiję dzieciaka i opiekunkę.
- Daj mi ich do telefonu!
- Śpią sobie. Dostali solidną dawkę środków nasennych. Nie mogłem znieść tych krzyków.
- Jak mu cos
zrobisz, bydlaku!
- Czterysta tysięcy dziś o 20:00 albo kupisz dwie trumny. Powodzenia życzę. Pamiętaj, park na Stawowej dziś o 20.
To był już
koniec rozmowy.
Małgorzata:
ja bardzo przepraszam, niepotrzebnie go
sprowokowałam…
Rafał: pani Małgorzato, praktycznie każdy by
spanikował w takiej sytuacji. Mamy niecałe sześć godzin. Proszę nam zaufać, damy
radę.
Konrad: co
teraz mamy zrobić?
Ania: macie takie pieniądze?
Konrad: mamy. Pójdzie część z konta, część z
lokaty. Muszę pojechać do banku.
Dwie godziny później.
Komisarze przygotowują
plan akcji przekazania okupu. W biurze obecni są także Kasia, Tomek i Bartek.
Kasia: to co teraz robimy?
Ania: Bartek, zajmiesz się eskortą
Bernata na miejsce przekazania okupu.
Zaraz po zostawieniu pieniędzy, on wsiada do twojego samochodu i
odjeżdżacie. Do torby z kasą włożymy
nadajnik. Kasiu, ty się tym zajmiesz.
Tomek: a my?
Ania:
ten park jest spory.
Kasia i Tomek, wy poudajecie parkę i będziecie krążyć alejkami tego parku.
Wiecie, taki zwykły romantyczny
spacer, dużo przytulania i tak dalej.
Kasia: da
się zrobić.
Ania: a ja
będę z Rafałem w samochodzie przy głównym wejściu do parku. Zaparkujemy tak
abyśmy nie rzucali się w oczy. Macie jakieś pytania?
Kasia:
raczej wszystko jest jasne.
Ania:
ruszamy o 19, pojedziemy jeszcze do Bernatów.
19:55.
Miejsce przekazania okupu.
Bartek:
panie Konradzie, niech pan idzie. Po zostawieniu pieniędzy ma pan wrócić do
mnie.
Konrad: co
potem?
Bartek:
odjeżdżamy. Resztę zrobią Anka z Rafałem.
Konrad
wysiadł z samochodu, którym przyjechał z policjantem. Wszedł on
z granatową torbą i ruszył w kierunku parku. Znalazł odpowiednią ławkę
na której miał zostawić pieniądze i ruszył w kierunku auta. Zaraz po jego powrocie, Bartek odjechał z nim
w kierunku domu Bernatów. W tym samym czasie Kasia i Tomek krążyli po parku i przytulali się co jakiś czas. Szło im to naprawdę naturalnie, ale jednocześnie obserwowali teren.
Ania i Rafał również prowadzili obserwację z drugiej strony.
20 minut później.
Park na Stawowej.
Kasia: jakiś facet zbliża się do ławki. Co mamy
robić?
Rafał:
zgarnijcie go, my zaraz przybiegniemy.
Po kilku
sekundach mężczyzna podjął pieniądze.
Miał jednak pecha, bo nie wiadomo
skąd pojawiła się tuż przed nim Kasia.
Kasia: stój
policja! Gleba!
Mężczyzna rzucił się do ucieczki. Kasia i Tomek ruszyli w pościg za nim. Po chwili
został on złapany przez Rafała, który nadbiegł z drugiej strony. Policjant ściągnął czym prędzej maskę z jego
twarzy. Wiedział kto to był.
Rafał: Dawid
Orzechowski we własnej osobie, pięknie.
21:50.
Komisariat przy Kasztanowej.
Ania: Dawid
Orzechowski, 33 lata. Nienotowany, do
tego nienaganna opinia. Wiesz, że teraz to zniszczyłeś?
Dawid: coś
jeszcze? Spać mi się chce.
Rafał: sam
sobie szkodzisz takim zachowaniem. Po co ci to było?
Dawid: ale
co?
Ania:
twoi sąsiedzi poszukują od dzisiaj swojego jedynego dziecka, które
zostało porwane wraz z opiekunką. Gdzie
oni są?!
Dawid: ale
ja nic nie wiem!
Ania: co z
nimi zrobiłeś?!
Dawid: nic!
Wymusiłem kasę, ale to wszystko! Dowiedziałem się, że ten kaszojad
został porwany wraz z opiekunką, to postanowiłem wykorzystać sytuację!
Ania: wzorowy
sąsiad. Szkoda tylko, że Bernatowie wskazali właśnie ciebie i twoją
żonę jako swoich najbliższych sąsiadów.
Ufali wam.
Dawid:
Natalia o niczym nie wie. To był mój pomysł.
Do pokoju przesłuchań wszedł Tomek.
Tomek: Ania, Rafał, mogę was prosić?
Ania: jasne. Rysiu, zostań z nim.
Komisarze wyszli z pokoju przesłuchań, a wspomniany
policjant tam wszedł aby zostać z
podejrzanym.
Rafał: co
jest?
Tomek: 10 minut temu otrzymaliśmy zgłoszenie, że
znaleziono jakiś niedbale zaparkowany samochód.
Były tam też dokumenty.
Rafał: na jakie nazwisko?
Tomek: Karolina Ilasz. Tak przecież nazywa się
opiekunka Adasia.
Ania: wbij
nam adres w nawigację.
Pół godziny
później.
Miejsce
znalezienia porzuconego samochodu.
Mariusz: cześć.
Rafał:
cześć. Co mamy?
Mariusz:
samochód. Mamy pewność, że poruszała się nim Karolina Ilasz, w środku są jej
dokumenty.
Policjant spojrzał na pojazd. Miał on wybite szyby z dwóch stron, a w
pojeździe i na drzwiach było sporo krwi.
Rafał: sporo
krwi.
Mariusz: co najmniej kilka litrów. Rafał, ta ilość to zdecydowanie za dużo jak
na jedną osobę.
Ania: czyli
najprawdopodobniej szukamy teraz dwóch ciał…
Ciąg dalszy nastąpi...