czwartek, 5 września 2024

Child Alert II

                                                     Czwartek, 9:00

 

Drugi dzień śledztwa. Komisarze pojechali do domu Bernatów.

Małgorzata:  i co teraz będzie?

 Ania: cały czas  poszukujemy Adasia i Karoliny.   Nie mamy tylko stuprocentowej pewności, czy oboje żyją.

Rafał: pieniądze jeszcze dzisiaj do państwa wrócą.

Konrad:  kim   jest porywacz?

Rafał: tego jeszcze nie wiemy.  Wczorajsze przekazanie okupu nie miało związku z porwaniem. To wasz sąsiad, Dawid Orzechowski, chciał wykorzystać sytuację. Szkoda tylko, że my straciliśmy sporo czasu.

Ania:  a mamy jeszcze takie pytanie.   Mówiliście nam, że Karolina traktowała was jak swoją rodzinę, że spędziła   z wami nawet święta.   Proszę nam powiedzieć, czy Karolina zwierzała wam się? Opowiadała o swoim życiu?

 Konrad:  nic nam nie wiadomo. Zawsze ucinała dyskusję, lub zmieniała temat.

Ania: to na razie wszystko, ale cały czas jesteśmy w kontakcie. Nasz człowiek cały czas będzie u państwa na wypadek, gdyby prawdziwy porywacz się odezwał.

 Komisarze wyszli z domu rodziców porwanego chłopca.   Minęło już 25 godzin odkąd rozpoczęli śledztwo.  Wciąż jednak prawdziwy porywacz nie nawiązał kontaktu. To niepokoi komisarzy.

Rafał: co myślisz o tym wszystkim?

Ania: nie wiem. Ciężko cokolwiek powiedzieć.  Nie podoba mi się to, że wciąż porywacz się nie odezwał.

Rafał: a właśnie, Anka. Wyleciało mi jedno z głowy. Iwona Bałdyńska powiedziała, że widziała  w jakiejś ruderze koło dworca kobietę z dzieckiem. Co z tym tropem?

Ania: monitoring miejski nie zarejestrował  w tym miejscu Adasia i Karoliny.  Mariusz też tam pojechał, ale nie trafił na żaden ich ślad.

Rafał: a może wcale nie chodzi tu o okup?

Ania: ale nawet nie mamy już tropów do sprawdzenia. Utknęliśmy, Rafał, rozumiesz? Utknęliśmy!

Rafał:  mamy cały czas przed sobą jeden trop, a z niego tak naprawdę nie korzystamy. Karolina Ilasz, opiekunka porwanego dziecka.

Ania: myślisz, że ona może stać za porwaniem?

Rafał: nie wiem, ale na pewno trzeba ją wnikliwie prześwietlić.  Wiem, że ona nie utrzymywała z nikim kontaktów, ale może jest ktoś, kto pomoże nam się czegoś o niej dowiedzieć i wejść do jej przeszłości. Zadzwonię do Tomka, aby  dowiedział się o niej jak najwięcej.

W tej samej chwili rozległ się dźwięk jego telefonu. Jak się okazało był to właśnie wspomniany asystent.

Rafał: tak, Tomek?

Tomek: mam dla was kolejne zgłoszenie, które może pasować do Adasia Bernata. Jedźcie  do sklepiku  na Wigury, dzwoniła  kasjerka, że widziała podobne dziecko,  sporo szczegółów się zgadza.

Rafał: dobra, sprawdzimy to. Tomeczku,  ustal wszystko co się da na temat Karoliny Ilasz.

Tomek: myślicie, że może stać za porwaniem?

Rafał: musimy to wziąć pod uwagę. Ustal praktycznie wszystko.

Tomek: zrobi się. Powiem tylko Kaśce, aby dalej monitorowała zgłoszenia.  Aha, sklepik nazywa się  Kwiatuszek, znajdziecie go.

                              40 minut później.

Sklepik osiedlowy z którego napłynęło zgłoszenie.

Ania: dzień dobry.

kasjerka: poczekajcie, zamknę tylko sklep na chwilę. Nikt nie będzie przeszkadzał,  wchodźcie.

 Komisarze weszli do  sklepu, a kasjerka zamknęła  drzwi na klucz, po czym przeszła za ladę.

Rafał: poproszę pani imię i nazwisko.

kasjerka:  Katarzyna Gawłowska.  Jestem właścicielką tego sklepiku od trzech lat.

 Kobieta podała mu od razu swój dowód osobisty. Policjant szybko zweryfikował dane kasjerki i oddał go jej.

 Rafał: co pani dokładnie widziała?

 kasjerka:  półtorej godziny temu widziałam dziecko prowadzone przez kobietę. I chyba pasował do tego rysopisu, który jest w mediach.

 Ania podała jej zdjęcie   Adasia i Karoliny Ilasz.

Rafał: proszę się teraz skupić. Czy to byli oni?

kasjerka: nie… ja bardzo was przepraszam… zabrałam tylko wasz czas.

Ania: bardzo dobrze pani zrobiła, zareagowała pani na nasz apel.

kasjerka: ja mam tu jeszcze monitoring, sami zobaczcie.

 Kobieta włączyła im zapis  z kamer, który tylko potwierdził jej słowa. To nie byli Adam Bernat i jego opiekunka Karolina Ilasz.

kasjerka: jeszcze raz was przepraszam.

Ania:  chciała pani dobrze, tym bardziej, że poszukujemy teraz dwuletniego dziecka.

 12:00. Komisariat przy Kasztanowej.

Ania: Tomku, masz coś?

 Tomek:  nie ustaliłem zbyt wiele, ale myślę, że mam coś, co ruszy was z miejsca.  Karolina Ilasz miała męża.  Ilasz to jej panieńskie nazwisko. Rozwiodła się 10 lat temu.  Dalej w papierach nic o niej nie ma, żadnych  wyroków, mandatów, praktycznie nic.

Rafał: to co masz na jej temat?

Tomek: Karolina Ilasz urodzona 15 marca 1979 roku.   W   wieku dwudziestu lat wyszła za  niejakiego Krystiana  Ceglarza, rozwiedli się   w 2018 roku.

 Ania: masz adres tego Krystiana?

 Tomek:   Agrestowa 30.

                             Pół godziny później.

Dom Krystiana Ceglarza, byłego męża opiekunki Adasia Bernata.

Ania: dzień dobry. Pan Krystian Ceglarz?

Krystian: tak.  Co się dzieje?

 Rafał:  policja kryminalna. Anna Palka i Rafał Kopacz.  Możemy porozmawiać w środku? Nie zajmiemy panu dużo czasu.

Krystian: wchodźcie.

 Mężczyzna wpuścił ich do domu i od razu ugościł ich na tarasie. Spytał czy chcą  czegoś do picia, ale oboje zgodnie odmówili.

Krystian:   to  w czym rzecz?

Rafał: wiemy, że był pan w związku małżeńskim z Karoliną Ilasz.

Krystian: to prawda, rozwiedliśmy się 6 lat temu.

Rafał:  Karolina  została opiekunką do dziecka u rodziny Bernatów. Wczoraj ich syn został porwany i podejrzewamy, że może ona mieć coś z tym wspólnego.

Krystian: a ile lat ma to dziecko?

Ania: 2.

Krystian:  Karolina i ja zostaliśmy bardzo doświadczeni przez życie.  Mieliśmy razem dwoje dzieci,  Adasia i Martusię.  Najpierw urodziła się Marta  22 października 2001 roku,  potem Adaś dwa lata później…

Ania: co było później?  

Krystian:  Adaś umarł  13 czerwca 2005 roku.  Nieszczęśliwie upadł na placu zabaw, lekarzom nie udało się go uratować. Karolina cały czas obwiniała się o tę tragedię,  była jedna terapia, druga, trzecia,  ale praktycznie żadna nie przyniosła oczekiwanych rezultatów.  Minęło trochę czasu i wydawało się, że Karolina  zaczyna normalnie funkcjonować, że się pozbierała, to niestety dopadła nas kolejna tragedia.

Rafał: co się stało?

Krystian: Martusia powiesiła się u nas w domu  11 listopada 2016 roku w wieku 15 lat. Zawód miłosny.  Stan Karoliny bardzo się pogorszył.  Wszystko wróciło, a być może uderzyło nawet mocniej. Próbowałem jej pomóc, ale Karola odtrącała każdego.

Ania:  a przychodzi panu do głowy miejsce, w którym  Karolina mogłaby przetrzymywać Adasia?

Krystian: teraz wam nie powiem, nie przypomnę sobie…

Ania: proszę się skupić.

Krystian:  nic mi nie przychodzi do głowy.

Rafał:  gdyby cokolwiek panu się przypomniało, proszę dać nam znać.

Krystian: oczywiście.

                                Dwie godziny później.

 Ania i Rafał postanowili poprosić o spotkanie Igę Kaliszewską.

Iga: cześć. Nie widzieliśmy się dosyć długo.

Rafał: cześć.   A powiedz nam najpierw jak u ciebie?

Iga:  wszystko dobrze. Jest trochę roboty, prywatnie natomiast  układa się super. Postanowiłam kupić z mężem działkę i tam spędzamy sporo czasu, ale wiem, że nie wezwaliście mnie tu bez powodu. Co się dzieje?

 Ania: mamy teraz porwanie dwuletniego chłopca. Podejrzewamy, że stoi za tym jego opiekunka.  Rozmawialiśmy dzisiaj z jej mężem i powiedział nam, że oboje przeżyli dwie tragedie rodzinne. Mieli dwoje dzieci.  Jedno z nich miało na imię Adam.   Umarł w wieku dwóch lat wskutek nieszczęśliwego wypadku na placu zabaw. Kobieta bardzo się o to obwiniała, a jak jako tako zaczęła funkcjonować, to  jej córka Marta powiesiła się w wieku 15 lat  z powodu zawodu miłosnego.

Iga: czyli najprawdopodobniej kobieta nie udźwignęła tych dwóch tragedii i całą miłość matki postanowiła przelać na to wasze porwane dziecko. Ona może nawet myśleć, że  Adaś Bernat to jest jej zmarły synek.

Rafał:   a czy  jest to możliwe, że ta opiekunka mogłaby zabić dziecko?

 Iga: nie wiem w jakim jest ona stanie psychicznym, nie wiem czy i jakie leki przyjmuje.   Zakładając, że nie podejmuje teraz żadnego leczenia, wszystko jest możliwe. Ona stanowi  realne zagrożenie zarówno dla siebie, jak i porwanego dziecka.  Może być tak, że nie zrobi mu żadnej krzywdy z racji matczynego uczucia, jakim go obdarzyła, a także może w każdej chwili je zabić. Na dwoje baba wróżyła. Ania, Rafał, wy nie macie dużo czasu. Musicie działać jak najszybciej.  Nie chcę  narzucać wam działań, ale dobrym krokiem może być skonfrontowanie rodziców porwanego chłopca z waszymi podejrzeniami.  Może coś się im przypomni…

Ania: i tak planujemy zrobić. To jest na teraz jedyne, co nam zostaje.

15:40.  Dom Bernatów.

Małgorzata:  macie państwo coś nowego?

 Rafał: mamy coraz więcej przesłanek za tym, że to Karolina Ilasz porwała Adasia.

Konrad: państwo powariowaliście? Przecież to jest najbliższa nam osoba!

Ania: udało nam się  poznać życie Karoliny Ilasz.  Ona przeżyła dwie tragedie rodzinne,  najpierw  umarło jej dziecko w podobnym wieku do Adasia i nosiło to samo imię. Nieszczęśliwy wypadek na placu zabaw. Druga sprawa,  kilka lat temu umarła jej córka. Powiesiła się w wieku piętnastu lat.  Może  Karolina coś wam jednak mówiła, może jest jakieś miejsce, do którego lubiła chodzić, w którym lubiła przebywać. Jest coś takiego?

 Małgorzata:  my nie wiemy….  Nie wiemy, gdzie może przebywać nasz syn.

17:05. Komisariat przy Kasztanowej.

Stary:  jak wam idzie ze śledztwem?

Ania: cały czas podejrzewamy, że to ta opiekunka porwała chłopca, ale nie mamy nawet jak jej namierzyć.

Stary: to faktycznie słabo. Child Alert coś wam dał?

Rafał: Kasia i Tomek otrzymali sporo różnych zgłoszeń,  ale child alert jedynie wyłowił nam tylko podobne dzieci do Adasia Bernata.  Oprócz Karoliny Ilasz nie mamy żadnego innego punktu zaczepienia, zero jakiegokolwiek tropu. Kobieta porzuciła samochód, wiemy też, że nie miała żadnego telefonu komórkowego.

Stary: a co z wynikami  tego zakrwawionego auta?

Rafał:  dwie różne grupy krwi,  jednak świeżość  śladów  jest różna. Zakładamy, że  Karolina Ilasz magazynowała już wcześniej krew swoją i Adasia.

Stary: chora kobieta.

Rafał: odbyliśmy też konsultację z Igą Kaliszewską, która potwierdziła nasze podejrzenia. Karolina myśli, że Adaś to jest jej zmarły synek, dodatkowo zgadza się imię dziecka, co tylko mogło napędzić jej psychozę.

 W tym samym momencie w biurze pojawił się Krystian Ceglarz.

 Ania: pan Krystian? Co się stało?

 Krystian:  szukałem czegoś, co mogłoby wam pomóc  i znalazłem przypadkiem klucze. Mieliśmy kiedyś domek letniskowy, ale po rozwodzie to właśnie Karolina go wzięła.

Rafał: proszę dać nam adres.

 Stary:  nie, mam lepszy pomysł.  Zakładam, że w tym budynku  może przebywać Karolina Ilasz, dlatego pojedziecie tam z panem. Może się przydać.

Ania:  dobrze.

Stary:  jedźcie tam, ja ściągnę dla was negocjatora!

18:40. Domek letniskowy, w którym najprawdopodobniej przebywa Karolina Ilasz.

 Krystian: to będzie tutaj.

Ania:   panie Krystianie, niech pan się zamknie w samochodzie, zawołamy pana, gdy będzie pan potrzebny.

Krystian: ale…

Ania: wykonać!

Mężczyzna wykonał polecenie Anki.  Komisarze  wzięli wcześniej od niego klucze do  domku letniskowego i ruszyli w jego kierunku.  Rozdzielili się w środku . Ania miała sprawdzić piętro, Rafał natomiast wziął  na siebie parter i piwnicę.  Policjant początkowo    nie znalazł niczego konkretnego.  Została już mu tylko piwnica. Usłyszał tylko kobiecy głos, który nawoływał jego imię.  To była Anka. Rafał  błyskawicznie pobiegł na górę.

 Rafał: Anka,  co jest?

Ania:  sam zobacz.

 Wszedł do pokoju, który chwilę wcześniej opuściła kobieta. To był już koniec poszukiwań.     W pomieszczeniu znajdowały się zwłoki  Karoliny Ilasz i Adasia Bernata. Oboje mieli  ranę postrzałową głowy.

Ania: najprawdopodobniej najpierw zabiła Adasia, potem siebie. Rafał, zobacz… tam jest jakaś kartka.

 Rafał: co tam pisze?

Ania podniosła kartkę i odczytała jej treść:

Teraz już nikt mi ciebie Syneczku nie zabierze…

Rafał:  sprawa zamknięta. Wzywam ekipę.

                                   Piątek, 20:00

   Jeszcze poprzedniego dnia, tuż po wypełnieniu raportów ze śledztwa,  Ania i Rafał dostali  wolne do końca tygodnia.  Oboje postanowili spędzić ten czas w  swoich domach w gronie najbliższych.  Tymczasem  Rafał   usiadł razem z córką na kanapie i mieli zamiar zabrać się za oglądanie jakiegoś filmu. Jego synowie  zdecydowali się na nocowanie u wspólnego kolegi.

Aneta:  co się dzieje? Jesteś jakiś przygnębiony od wczoraj…

Rafał: aż tak to widać?

Aneta: oczywiście.  Powiesz, co się stało?

Rafał: mieliśmy bardzo trudne śledztwo.  Porwanie dwuletniego dziecka za którym stała opiekunka.  Znaleźliśmy tylko ich ciała.

Aneta: chciała mieć go tylko dla siebie?

Rafał: można tak powiedzieć.  Mam teraz takie poczucie, że mogliśmy zrobić coś więcej, aby uratować tego chłopca.

Aneta: ty to najchętniej cały świat byś chciał ratować.  Tak się tato nie da. Ty i Ania nie jesteście cudotwórcami.

 Rafał: może masz rację…

W tej samej chwili zadzwonił jego telefon. To była Ania. Mężczyzna odebrał połączenie.

 Rafał: tak Aniu?

Ania: cześć. Przeszkadzam?

Rafał: wcale. Co się dzieje?

Ania:  przed chwilą dzwonił do mnie Tomek.  Wiedział, że ta sprawa nas bardzo dotknęła. Powiedział mi, że jest już  protokół posekcyjny zwłok Karoliny Ilasz i Adasia Bernata.

Rafał: i?

Ania: nie mieliśmy szansy ich uratować.  Karolina i Adaś nie żyli już od wtorkowego wieczora, a my zaczęliśmy poszukiwania w środowy poranek.

Rafał: czyli od początku szukaliśmy dwóch ciał…. Cholera jasna, dzięki Ania za informację, może wpadniesz do nas na piwo?

Ania:  nie, dzięki.  Chcę porządnie odpocząć po tym śledztwie, potrzebuję tego. Rafał, jest jeszcze coś.   Pamiętasz, jak poprosiłam cię żebyś pojechał ze mną na konfrontację z Roksaną Kreuz?

Rafał: pamiętam.

Ania: po weekendzie będę umawiać widzenie. Jestem gotowa.


                                                      Wyrok:

 Dawid Orzechowski został skazany na  2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat za wymuszenie okupu.

Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

środa, 28 sierpnia 2024

Child Alert

                                                        Środa, 7:50

 

 Zaginął  dwuletni chłopiec.  Komisarze   właśnie dojechali do  domu opiekunki  dziecka,  gdzie czekają już na nich rodzice  chłopca.  Wszyscy    na zewnątrz, gdyż w budynku  technicy dokonują oględzin. To najprawdopodobniej  tutaj doszło do podwójnego porwania.

 Ania: dzień dobry.  Państwo Bernat?

 Konrad: tak. Małgorzata i Konrad Bernatowie. Zaginął nasz syn   Adaś.

Ania:   co się stało?

Małgorzata: wczoraj około siedemnastej szliśmy do naszych znajomych na imieniny.  Wróciliśmy do domu około 22:00 i  nie było nigdzie Adasia. Początkowo się nie martwiliśmy, bo znaleźliśmy karteczkę na stole, że    Karolina zabiera go do siebie, to opiekunka.

Ania: jak nazywa się   opiekunka?

Małgorzata: Karolina  Ilasz.

Rafał: co państwo o niej wiedzą?

 Konrad: mam gdzieś w domu  jej dokładne  dane,  to  je zaraz uzupełnimy abyście mieli więcej informacji.

Rafał: mają państwo monitoring na posesji?

Konrad: my nie, ale nasi sąsiedzi założyli. Dzwoniłem już do nich i poprosiłem aby dali zapis  z wczorajszego wieczora.

Rafał:  wrócimy zaraz do domu   i założymy u państwa podsłuchy. Zakładamy, że może tu chodzić o porwanie dla okupu.

Małgorzata: i to może być prawdopodobne, my jesteśmy lekarzami…

Ania: jak nazywają się ci sąsiedzi?

Konrad:  Natalia i Dawid Orzechowscy.   Oni  powiedzieli, że dostarczą nagrania.

Ania:  to niech państwo już tam jadą, my zaraz też  dojedziemy.

Konrad: ale…

Ania: proszę pojechać do domu. Nasi ludzie już tam są.

                         5 minut później.

Mieszkanie Karoliny Ilasz – opiekunki zaginionego dziecka.

Ania: i co możesz nam powiedzieć na teraz?

Mariusz:   jest trochę śladów, ale najprawdopodobniej wszystko należy do  tej opiekunki, lub dziecka.

Rafał: czyli możliwe jest to, że porywacz nie zostawił żadnych śladów po sobie?

Mariusz: oczywiście. Mógł bez problemu wejść przez otwarty balkon.

 Ania:   ale na pewno nic nie ma? Żadnych śladów włosów, krwi?

 Mariusz: uwzględniając fakt, że  ta opiekunka była wczoraj z dzieckiem, to wszystkie ślady należą do nich. Porywacz nic po sobie nie zostawił.

 Ania: super.

 W tej samej chwili, w drzwiach mieszkania stanął Tomek.

Tomek:  Mariusz, mogę? Zabezpieczyłeś wszystko?

Mariusz: wchodź.

 Policjant wszedł do środka.

 Ania:  i  jak  poszukiwania z psem tropiącym?

Tomek: pies zgubił trop  dwadzieścia metrów dalej. Najprawdopodobniej zostali wciągnięci  do samochodu. Gorsza rzecz jest taka, że  najbliższa okolica nie jest objęta monitoringiem miejskim.

Rafał: czyli sprawca wiedział, co robi. Zajebiście.

Tomek: co robimy teraz?

Ania:  trzeba ogłosić  Child Alert.  Będziesz monitorował zgłoszenia z Kasią, może ktoś widział Adasia.  Bartek  jest w domu  Bernatów i będzie   ogarniał sytuację stamtąd.

Tomek: a Justyna?

Ania:   Sebastian  pojechał z rodziną na wakacje, a do tego czasu  Aśka robi z Justyną.

Tomek: no tak, zapomniałem.

9:20.   Podsłuchy zostały już założone w domu Bernatów.  To standardowa procedura.  Biorąc pod uwagę status materialny rodziców Adasia, komisarze nie wykluczają żądania okupu.

  Bartek: podsłuchy już zostały założone.  Będziemy słyszeli  waszą każdą  rozmowę.

  Małgorzata: jest pan pewien, że to pomoże?

Bartek:   oczywiście, że tak. Będziemy mogli też namierzyć porywaczy.

Ania: na ten moment myślimy, że ktoś uprowadził  państwa syna razem z opiekunką. Co mogą państwo powiedzieć na jej temat?

 Małgorzata:  Karolina Ilasz, kobieta gdzieś   po czterdziestce. Opiekuje się Adasiem od roku. Wiem tylko, że nie utrzymuje kontaktu praktycznie z nikim. Samotna kobieta.

Ania:  rozumiem.

 W tej samej chwili do pomieszczenia wszedł Rafał.  Trzymał on w rękach niewielki  karton.

 Rafał: Dawid Orzechowski dał mi nagrania z  dwóch tygodni.  Nie możemy wykluczyć tego, że  ktoś obserwował wasz dom już wcześniej.

Ania: zabieramy to na komendę i  wszystko przejrzymy.

 Konrad: ale…

Ania: jak coś zauważymy, to damy  wam znać o tym. Może być tak, że będziecie musieli kogoś zidentyfikować. Panie Konradzie, proszę pozwolić nam pracować, my wiemy, co robimy.

Konrad: a co ja mam robić?

 Ania: niech pan czeka razem z żoną na telefon od porywaczy.  Tak nam najbardziej teraz pomożecie.  Zabraniamy  jakichkolwiek działań na własną rękę.

Rafał: a teraz jedziemy na komendę. Bartku, melduj nam o wszystkim.

Bartek: jasna sprawa.

                             4 godziny później.

Komisariat przy Kasztanowej.

Ania:  na ten moment możemy wykluczyć to, że dom Bernatów był pod jakąkolwiek obserwacją.

Rafał: właśnie tak.  A co wiemy o tej  opiekunce?  Uciekło mi teraz  z głowy nazwisko…

Ania: Karolina Ilasz.  Rodzice Adasia powiedzieli mi, że nie utrzymywała z nikim kontaktów.  Spędziła nawet ostatnie święta u Bernatów, można powiedzieć, że traktowała ich jak najbliższą rodzinę.

Rafał: a rodzice kogoś ci wskazali?

Ania: właśnie nie. Mówili, że żyją ze wszystkimi w zgodzie, że nikt się im nie odgrażał.

 W tej samej chwili  do ich biura weszła Kasia.

 Kasia: cześć.  Ja tylko po  herbatę.

 Rafał:  jak wam idzie?

Kasia: cały czas monitoruję z Tomkiem zgłoszenia.  Spływa tego naprawdę sporo, ale praktycznie nic się nie zgadza, więc nie ruszę wam śledztwa w żadnym stopniu.

Ania: czyli na ten moment nic nie mamy…

Rafał: nie da się ukryć.

 W tej samej chwili  podbiegł do nich Tomek.

 Tomek:   mam kolejne zgłoszenie. Rysopis dziecka wydaje się zgadzać, wzrost, wiek, ubrania, wszystko.

 Ania: to znaczy?

Tomek:   zadzwoniło  jakieś małżeństwo, które  widziało kobietę z dzieckiem.  Od razu  myśleli, że to Adaś Bernat.

Ania: to jedziemy to sprawdzić.  

Tomek:  jedźcie do parku Tysiąclecia, oni będą tam na was czekać!

14:10. Park  Tysiąclecia.

Ania:  to chyba oni.

Rafał: raczej tak.

Komisarze podeszli  do małżeństwa, które  dzwoniło na policję.  Były to dwie osoby  około siedemdziesiątki.

Ania: jak się państwo nazywają? Nie przedstawiliście się w rozmowie.

 Henryka: przepraszamy.  Henryka i Józef Piotrowscy.

Rafał:  co państwo dokładnie widzieli?

Henryka: tam w drugiej części parku zobaczyliśmy  kobietę, która siedziała z dzieckiem na ławce. Rzuciła się nam, bo trąbią  w mediach o porwaniu dziecka, myśleliśmy, że to oni.

Ania:  gdzie to dokładnie?

 Józef:  oni cały czas tam są,  Zobaczcie, druga ławka  przy śmietniku.

Ania: dziękuję.

 

Ania i Rafał ruszyli w kierunku kobiety z dzieckiem.  Siedziała ona cały czas na ławce.

 Rafał: dzień dobry. Jesteśmy z policji. Poproszę pani dokumenty.

Kobieta bez oporów   otworzyła torebkę, ale nie miała jednak dokumentów.

 Kobieta: nie mam przy sobie.

Rafał: jak się pani nazywa?

 Kobieta:   Iwona Bałdyńska.

Ania:   Rafał, to nie jest Adaś.

 Iwona: oczywiście, że nie. To jest Krzyś.  Chodzi wam o to porwane dziecko o którym trąbią w mediach?

Rafał: tak.

Iwona:  widziałam go dzisiaj, kręcił się sam przy opuszczonych garażach.

Ania: co on tam robił?

Iwona: nie mam pojęcia.   Chciałam do niego podejść, ale Krzyś zaczął mi płakać w wózku, musiałam się nim zająć.

Ania: a gdzie są te garaże?

Iwona:  nieopodal  dworca jest taka rudera, to właśnie tam. Mogę już iść? Muszę uspokoić syna i dać mu jeść.

Rafał: oczywiście, proszę tylko zostawić swoje dane i numer kontaktowy.

Iwona zostawiła policjantowi swoje dane, po czym ruszyła w kierunku wyjścia z parku Tysiąclecia. Ania i Rafał jeszcze chwilę tam zostali.

Ania:  co myślisz o tym wszystkim?

 Rafał: na razie to idziemy po omacku.  Nie mamy kontaktu od porywacza,  nie mamy żadnego świadka porwania Adasia i  Karoliny Ilasz.

W tej samej chwili zadzwonił  jego telefon. Policjant spojrzał kątem oka na Ankę, po czym odebrał połączenie. Wiedział już, co to może oznaczać.

Rafał: tak Bartek? Co tam się dzieje?

-  Mamy  żądanie okupu, przyjeżdżajcie szybko!

Rafał: jedziemy, czekajcie na nas.

                                      30 minut później.

Dom Bernatów.

Bartek: jesteście gotowi?

Ania: puść.

  W tej samej chwili  w pomieszczeniu   została odtworzona rozmowa  matki dziecka  z porywaczem.

- Halo?

-  Dwieście tysięcy  złotych dzisiaj o 20:00  w parku  na Stawowej  albo zabiję dzieciaka i opiekunkę.
- Daj mi ich  do telefonu!

- Śpią  sobie. Dostali solidną dawkę  środków nasennych.  Nie mogłem znieść tych krzyków.

- Jak mu cos zrobisz, bydlaku!

- Czterysta tysięcy dziś o 20:00 albo kupisz dwie trumny.  Powodzenia życzę.  Pamiętaj, park na Stawowej dziś o 20.

To był już koniec rozmowy.

Małgorzata: ja bardzo przepraszam, niepotrzebnie go  sprowokowałam…

Rafał:  pani Małgorzato, praktycznie każdy by spanikował w takiej sytuacji.  Mamy  niecałe sześć godzin. Proszę nam zaufać, damy radę.

Konrad: co teraz mamy zrobić?

 Ania: macie takie pieniądze?

 Konrad: mamy. Pójdzie część z konta, część z lokaty. Muszę pojechać do banku.

 

                                    Dwie godziny później.

Komisarze przygotowują plan akcji przekazania okupu. W biurze obecni są także Kasia, Tomek i Bartek.

 Kasia: to co teraz robimy?

Ania:    Bartek, zajmiesz się  eskortą  Bernata na miejsce przekazania okupu.  Zaraz po zostawieniu pieniędzy, on wsiada do twojego samochodu i odjeżdżacie.  Do torby z kasą włożymy nadajnik. Kasiu, ty się tym zajmiesz.

Tomek: a my?

 Ania:  ten  park jest  spory.  Kasia i Tomek, wy poudajecie parkę i będziecie krążyć alejkami   tego parku.   Wiecie, taki zwykły romantyczny spacer,  dużo przytulania i tak dalej.

Kasia: da się zrobić.

Ania: a ja będę z Rafałem  w samochodzie przy   głównym wejściu do parku. Zaparkujemy tak abyśmy nie rzucali się w oczy. Macie jakieś pytania?

Kasia: raczej wszystko jest jasne.

Ania: ruszamy o 19, pojedziemy jeszcze do Bernatów.

19:55. Miejsce przekazania okupu.

Bartek: panie Konradzie, niech pan idzie. Po zostawieniu pieniędzy ma pan wrócić do mnie.

Konrad: co potem?

Bartek: odjeżdżamy. Resztę zrobią Anka z Rafałem.

Konrad wysiadł z samochodu, którym przyjechał z policjantem.  Wszedł on  z granatową torbą i ruszył w kierunku parku. Znalazł odpowiednią ławkę na której miał  zostawić pieniądze i  ruszył w kierunku auta.  Zaraz po jego powrocie, Bartek odjechał z nim w kierunku domu Bernatów.  W tym  samym czasie Kasia i Tomek krążyli po parku i  przytulali się co jakiś czas.  Szło im to naprawdę naturalnie,  ale jednocześnie obserwowali  teren.  Ania i Rafał również prowadzili obserwację z drugiej strony.

                           20 minut później.

 Park na Stawowej.

Kasia:    jakiś facet zbliża się do ławki. Co mamy robić?

Rafał: zgarnijcie go, my  zaraz  przybiegniemy.

Po kilku sekundach mężczyzna podjął pieniądze.  Miał jednak pecha,  bo nie wiadomo skąd  pojawiła się tuż przed nim Kasia.

Kasia: stój policja!   Gleba!

  Mężczyzna rzucił się do ucieczki.  Kasia i Tomek ruszyli w pościg za nim.  Po chwili  został on złapany przez Rafała, który nadbiegł z drugiej strony.  Policjant ściągnął czym prędzej maskę z jego twarzy.  Wiedział kto to był.

Rafał: Dawid Orzechowski we własnej osobie, pięknie.

21:50. Komisariat przy Kasztanowej.

Ania: Dawid Orzechowski, 33 lata.  Nienotowany, do tego nienaganna opinia. Wiesz, że teraz to zniszczyłeś?

Dawid: coś jeszcze? Spać mi się chce.

Rafał: sam sobie szkodzisz takim zachowaniem. Po co ci to było?

Dawid: ale co?

 Ania:   twoi sąsiedzi poszukują od dzisiaj swojego jedynego dziecka, które zostało porwane wraz z opiekunką.  Gdzie oni są?!

Dawid: ale ja nic nie wiem!

Ania: co z nimi zrobiłeś?!

Dawid:  nic!  Wymusiłem kasę, ale to wszystko! Dowiedziałem się, że ten kaszojad został porwany wraz z opiekunką, to postanowiłem wykorzystać sytuację!

Ania: wzorowy sąsiad.   Szkoda tylko, że  Bernatowie wskazali właśnie ciebie i twoją żonę jako  swoich najbliższych sąsiadów. Ufali wam.

Dawid: Natalia o niczym nie wie. To był mój pomysł.

 Do pokoju przesłuchań wszedł Tomek.

 Tomek: Ania, Rafał, mogę was prosić?

 Ania: jasne. Rysiu, zostań z nim.

  Komisarze wyszli  z pokoju przesłuchań, a wspomniany policjant  tam wszedł aby zostać z podejrzanym.

Rafał: co jest?

 Tomek:  10 minut temu otrzymaliśmy zgłoszenie, że znaleziono jakiś niedbale zaparkowany samochód.  Były tam też dokumenty.

Rafał:  na jakie nazwisko?

Tomek:  Karolina Ilasz. Tak przecież nazywa się opiekunka Adasia.

Ania: wbij nam adres w nawigację.

                              Pół godziny później.

Miejsce znalezienia porzuconego samochodu.

 Mariusz: cześć.

Rafał: cześć. Co mamy?

Mariusz: samochód. Mamy pewność, że poruszała się nim Karolina Ilasz, w środku są jej dokumenty.

  Policjant spojrzał na pojazd.  Miał on wybite szyby z dwóch stron, a w pojeździe i na drzwiach było sporo krwi.

Rafał: sporo krwi.

Mariusz:  co najmniej kilka litrów.  Rafał, ta ilość to zdecydowanie za dużo jak na jedną osobę.

 Ania: czyli  najprawdopodobniej szukamy teraz dwóch ciał…

                         Ciąg dalszy nastąpi...

wtorek, 12 marca 2024

Muzyka nie łagodzi obyczajów II

16:30. Dom Czarneckich.

Aśka: co tu się stało?

Mariusz :  ktoś wszedł przez otwarty balkon. Zobaczcie, naprzeciwko łazienki są schody.  Napastnik stanął na nich  i gdy Katarzyna Czarnecka wyszła z łazienki strzelił do niej trafiając ją w brzuch i uciekł z powrotem balkonem.

Aśka: mamy nagranie z monitoringu?

policjant:  Katarzyna Czarnecka nie zdążyła go uruchomić. Mundurowi   próbują właśnie rozpytać sąsiadów.

Sebastian: super.   Mariusz,   jakieś ślady sprawcy?

Mariusz:   praktycznie przemknął bezszelestnie.

W tej samej chwili podszedł  do nich policjant z którym wcześniej rozmawiali.  

Aśka:  co jest?

Policjant: mamy świadka. Jeden z sąsiadów widział uciekającego sprawcę.

Sebastian: to idziemy do niego, prowadź.

  Komisarze wyszli wraz z nim  przed dom, gdzie   znajdował się świadek. Był to mężczyzna, który  był może w okolicach trzydziestki.

 Aśka: jak się pan nazywa?

 Damian: Damian  Badowski.

Sebastian: zeznał pan mundurowemu, że widział uciekającego mężczyznę.

Damian: zgadza się.

Sebastian:   byłby pan w stanie go rozpoznać?

Damian: oczywiście. Mam pamięć do twarzy.

Sebastian: to zapraszam  do nas na komendę.  Ulica Kasztanowa 51.

Damian: będę jeszcze dzisiaj.

20:20. Komisariat przy Kasztanowej.

rysownik: więcej  wam nie stworzę. Pan Badowski całkiem dokładnie wam go opisał.

Aśka: dziękujemy panu.  Dajemy ten portret do mediów.

 Mężczyzna wyszedł z biura asystentów.

Sebastian: koleś narysował nam Miecudzińskiego.

Aśka: widocznie był   na miejscu zdarzenia.  Justyna, a jak poszukiwania?

Justyna:  bezowocne.

Aśka: wystawiamy list gończy za Krzysztofem Miecudzińskim.  Zajmij się tym.

Justyna: zrobi się.  Katarzyna Czarnecka  ma też cały czas ochronę w szpitalu.  Jest  z nią dwóch policjantów.

Sebastian: a ja mam pewien pomysł.   Justyna, sprawdź monitoring miejski z ulicy na której mieszkają Czarneccy. Jeśli  Miecudziński tam był, to na pewno załapie się na nagraniu.

 Justyna: pod warunkiem, że  monitoring miejski obejmuje ulicę Brunatną.  Zrobię to na jutro.  Dzisiaj   mam jeszcze do przygotowania pieniądze  na okup dla Anki i Rafała. Mają porwanie dzieciaka jakiegoś biznesmena i porywacze chcą niebotycznego okupu.

                                   Środa, 8:25

Kolejny dzień śledztwa. Sebastian  przyjechał właśnie po Aśkę aby wspólnie mogli ruszyć na komendę.

Sebastian: cześć.  Jak się spało?

Aśka:  dobrze.  Padłam wczoraj jak dziecko.

Sebastian:  a ja z kolei  zrobiłem   wieczór filmowy z dzieciakami.  Obiecałem im to już dawno.

 Aśka: no i super, też muszę sobie coś takiego zrobić.

Sebastian: polecam.

 Policjant miał właśnie  zwiększyć głośność w radiu, ale nie zdążył tego zrobić…

00: W27 dla 00!

Aśka: zgłaszam się.

00:  Zabójstwo w  przy sklepie osiedlowym na Olszańskiej, jesteście najbliżej.

Aśka: mamy bardzo poważne śledztwo. Nie może ktoś inny tego wziąć?

00: ofiara to wasz poszukiwany.  Krzysztof Miecudziński.

Aśka: jedziemy.

 9:10.  Sklep osiedlowy na Olszańskiej. Aśka przesłuchuje Beatę Szudę. Jest to właścicielka sklepu, która zawiadomiła policję o zabójstwie.

Aśka:  widziała pani coś?

Beata:   chwilę przed ósmą przyszedł tutaj jakiś facet. Zapłacił gotówką na kwotę 70 złotych i poszedł. Chwilę po jego wyjściu   usłyszałam strzał z pistoletu.

Aśka:  parking przed sklepikiem jest widoczny od wejścia. Widziała pani zabójcę, zapamiętała jakiś szczegół?

Beata:  nie. Schowałam się od razu,  bałam się, że mógłby mnie zauważyć.

Aśka: chciałabym przejrzeć zapis  nagrania. Ma pani monitoring?

Beata: niestety nie. Zawsze mówiłam wszem wobec, że założę, ale ciągle to odwlekałam.  Inflacja   cały czas idzie w górę,  towar  jest coraz droższy…

Aśka: rozumiem. Pani Beato, to na razie wszystko.

                     W tym samym czasie.

 Sebastian: Adam, co możesz powiedzieć?

 Adam: zgon nastąpił  przed ósmą.   Jeden strzał w tył głowy.

Sebastian: czyli  mamy powtórkę z rozrywki.  Możliwe, że za zabójstwem  Miecudzińskiego stoi ta sama osoba, która zabiła Czarneckiego.

Adam:   jest takie prawdopodobieństwo.

Sebastian: Mariusz, a wy macie jakieś ślady?

 Mariusz: są jakieś ślady, ale pamiętaj, że to jest sklep.  Ludzie  tutaj robią zakupy i będzie ciężko cokolwiek wyodrębnić…

Sebastian: fakt.  Najgorsze jest to, że sprawę zaczynamy praktycznie od zera.  Miecudziński  był właściwie jedyną osobą, która mogła nas ruszyć z miejsca.                                

                                 Dwie godziny później

Komisariat przy Kasztanowej.

Aśka: żona Miecudzińskiego wraca właśnie z Gdańska. Została już powiadomiona.

Tomek: a biuro  drugiej ofiary?

Aśka: sprawdzone przez naszych po jego ucieczce.  Tam nic nie ma. Nie mogliśmy   dostać się  do jego domu.

Sebastian: a Justyna zdobyła już nagrania z monitoringu miejskiego?

Tomek: trochę to potrwa. Mają jakąś awarię.

 Aśka: wiedzieli kurwa kiedy…

14:00. Komisarze zostali powiadomieni, że Dorota Miecudzińska pojawiła się w swoim domu. Postanowili nie tracić czasu i od razu do niej pojechali. Kobieta ugościła ich  w całkiem sporym salonie.

Dorota: przepraszam was,  ale jechałam po towar do Gdańska. Wiecie już  kto zabił mojego męża?

Kobieta była bardzo przybita  stratą męża.  Razem mieli  wiele planów do zrealizowania. Starała się jeszcze nie płakać, ale widać było, że jest jej bardzo ciężko.

 Aśka: jeszcze nie.   Zwłoki znaleziono dziś rano  przed sklepem osiedlowym.   Podejrzewamy, że śmierć pani męża może być powiązana z zabójstwem Artura Czarneckiego.

Dorota: ale tamto zabójstwo było  ponad 10 lat temu.  Kasia zabiła Artura i dalej siedzi.

 Sebastian:  udowodniono, że została wrobiona w tamto zabójstwo.

Dorota: więc i ona zabiła mojego męża!

Aśka:  nie mogła tego zrobić.  Nie możemy udzielić pani dalszych informacji. Ktoś inny przychodzi pani do głowy?

Dorota: nie. Niczego nie wymyślę.

Aśka: widziałam, że w jednym z pomieszczeń jest gabinet. Możemy się rozejrzeć?

Dorota: oczywiście.  Krzysiu  trzymał wszystko w domu.  Kiedyś było włamanie do jego biura w domu kultury i od tamtej pory  przeniósł praktycznie wszystko tutaj.

                             20 minut później.

Aśka i Sebastian przeszukują gabinet  Krzysztofa Miecudzińskiego.

Aśka:  i co masz coś?

 Sebastian: pełno segregatorów.   Zachowało się wszystko z ostatnich piętnastu lat.

Aśka:  czyli  ma wszystko od samego startu.  Sebastian,  jest tego wszystkiego za dużo.  Bierzemy te papiery ze sobą. 

Sebastian:  Aśka, czekaj. Jest laptop. 

Seba  wziął wspomniane urządzenie i spróbował je odpalić.  Miał on jeszcze naładowaną baterię, ale  komisarze nie mogli się teraz do niego dostać.

 Aśka: zahasłowany. Zapytam  Miecudzińskiej, czy zna hasło.

20:00. Komisariat przy Kasztanowej.

 Aśka: Tomek, masz coś?

 Tomek:  udało mi się złamać hasło Miecudzińskiego. Skubaniec miał całkiem dobre zabezpieczenia, ale jest coś jeszcze.

 Sebastian: co?

Tomek:  bardzo dużo pornografii dziecięcej,  jest pełno zdjęć, nagrań. 

Aśka: ja pierdolę. Czyli  Miecudziński był pedofilem…

 Tomek: nie tylko on, Czarnecki też się pojawia na starych nagraniach.   Miecudziński wszystko zbierał przez kilkanaście lat,  a jak Czarnecki został zamordowany, to dalej kontynuował ten proceder.

Sebastian: czyli najbardziej prawdopodobnym motywem jest zemsta. Tomek, przekażesz reszcie  dyspozycje. Kasia, Justyna i Bartek mają przejrzeć te wszystkie segregatory. Może rzuci się  jakieś nazwisko.     Niech sprawdzą również kartoteki, czy wszelkie inne powiązania z Czarneckim i Miecudzińskim poza tym chórem. Tomek,  ty    przeglądasz cały czas laptopa Miecudzińskiego.

Tomek: roboty mamy przynajmniej na tydzień…

 Sebastian: nic ci na to nie jestem w stanie poradzić.   Nie moja wina, że Miecudziński i Czarnecki byli tak skrupulatni w papierologii, w bawieniu się w filmowców  zresztą też…

                                       Czwartek, 10:00

 Komisariat przy Kasztanowej.

Justyna: cześć.   Mam dla was  zapis  z monitoringu miejskiego. Trochę to trwało, ale nie miałam na to żadnego wpływu.

Sebastian: odpal nagranie.

 Asystentka wykonała polecenie. Co jakiś czas jednak je zatrzymywała.

Justyna:  o której straciliście Miecudzińskiego z oczu?

Sebastian: jakoś  chwilę przed czternastą.

 Justyna: patrzcie teraz. 14:18.  Miecudziński przyjechał do domu  Czarneckich, posiedział tam  35 minut. Zobaczcie,   dokładnie o 14:53 wychodzi i wsiada do swojego samochodu.

Aśka: ale on nawet nie ucieka.

Justyna: dokładnie. 

Sebastian: Justyna: coś tam jeszcze dalej jest?

Justyna:  do 15:30 nic się nie dzieje na nagraniu. Właśnie wtedy    Czarnecka została znaleziona z raną postrzałową brzucha przez jednego z sąsiadów.

Sebastian: no tak, patrol go puścił. Nic nie wiedział.

Aśka:  czyli  mamy już pewność, że sprawca wszedł od  strony tarasu, a tam  nie ma żadnej kamery.

Sebastian: tyle, że nadal nie wiemy kto to jest.

                             Dwie godziny później.

 Biuro komisarzy.

 Tomek: Aśka, Seba! Mam coś ważnego.

 Aśka: co jest?

 Tomek:  nie uwierzycie mi. Wykadrowałem wam specjalnie twarz  jednego  dziecka, sami zobaczcie.

Pokazał im wspomniane zdjęcie.

Aśka: no dziecko, jak dziecko. Co jest?

Tomek: porównałem   twarz  tego dziecka  z fotografią dołączoną  do papierów, a do tego on się przewinął w waszym śledztwie.

Aśka: co ty gadasz? Kto to jest?

Tomek: Damian Badowski.  Urodzony  10 stycznia 1995 roku.

Aśka: a i on wskazał nam na  Miecudzińskiego.

Tomek: to jeszcze nie wszystko.  Ciekawszą informację zostawiłem wam na koniec.   Badowski  ma przyrodnią siostrę.  Wiecie jak ona się nazywa?  Kinga Białaszyk.

Aśka: a Białaszykową mamy teraz na dołku. Niezły zbieg okoliczności…

Sebastian: najpierw zrobimy naradę ze starym.   Mamy niezły  bajzel, który trzeba teraz posprzątać. Tomek, rzuć teraz wszystko i spróbuj zlokalizować Badowskiego!

15:30.  Dotychczasowe próby zlokalizowania miejsca pobytu Damiana Badowskiego na nic się nie zdały. Aśka i Sebastian   zorganizowali odprawę celem podsumowania dotychczasowych ustaleń śledztwa.  Są na niej obecni również  Robert Gabrys oraz Andrzej Beksa – szef  wydziału.

 Aśka:  nasze ofiary to    Artur Czarnecki, urodzony 15 lipca 1972 roku,  w chwili zabójstwa miał 39 lat.   Kolejna ofiara,  Krzysztof Miecudziński  urodzony 23 lutego 1973 roku. 

Sebastian: do tego mamy    próbę zabójstwa Katarzyny Czarneckiej urodzonej 19 marca 1980 roku.   

 Stary: udało wam się ustalić, że   Artur Czarnecki i Krzysztof Miecudziński  byli pedofilami. Dlaczego więc  sprawca chciał zabić Katarzynę Czarnecką?  Przecież  nie mamy żadnych przesłanek świadczących o tym, że mogła  brać udział w tym procederze.

Sebastian: to pytanie pozostaje bez odpowiedzi.

Robert: a co wiemy o zabójcy sprzed 11 lat?

 Sebastian: sprawcą jest dwudziestodziewięcioletni  Damian Badowski.   Tomek znalazł go na jednym z nagrań, a do tego rozmawialiśmy z nim wcześniej. Stworzyliśmy  z jego  pomocą portret pamięciowy   uciekającego mężczyzny, którym był Krzysztof Miecudziński. Udało nam się dotrzeć do nagrań z monitoringu miejskiego. Trochę to potrwało, bo mieli jakąś awarię.  Wiemy, że Miecudziński był po pościgu w domu Czarneckiej, ale nie mógł oddać strzału.   Dodatkowo  po  wyjściu z jej domu wcale nie uciekał.

Robert:  udało wam się go zlokalizować?

Aśka: nie, ale mamy dodatkowego asa w rękawie.  Kinga Białaszyk jest przyrodnią siostrą  Badowskiego.   Przez te wszystkie lata udawała przyjaciółkę Czarneckiej, a jednocześnie trzymała w domu dowód jej niewinności.

Stary:   najgorsze tutaj jest to, że zrobiła to jedenaście lat temu. Zarzut się przedawnił w zeszłym roku.

Aśka: ale to, że mnie zaatakowała nie ulegnie tak szybko przedawnieniu.  Nie wiemy tylko na ile Białaszyk jest blisko z Badowskim, dlatego będziemy musieli  jeszcze raz ją przesłuchać i wybadać ile wie i co  z tego mogłoby doprowadzić nas do Damiana.

 Stary:  dobra,  ale wezmę udział w tym przesłuchaniu. Aśka,  przesłuchasz ją ze mną. Sebastian, będziesz obserwował  z Robertem przesłuchanie przez szybę. Być może Białaszykowa zdradzi się z czymś, co nie powiedziała przez te wszystkie lata, a Robert to wyłapie.

                                            Godzinę później

Aśka i Andrzej przesłuchują  Kingę Białaszyk.

Stary:  Kinga Białaszyk, 45 lat.  Dotychczas nienaganna opinia. Zaprzyjaźniona z  Katarzyną i Arturem Czarneckimi.  Pewnego dnia, Artur sobie umiera przed własnym domem, a Ty wiedząc, że Katarzyna  jest niewinna postanowiłaś ukryć dowód jej niewinności. Wzorowa przyjaciółka, nie ma co.

Aśka: tamten zarzut wobec ciebie uległ już wprawdzie przedawnieniu, ale wciąż wisi nad tobą  napaść na funkcjonariusza na służbie.  Przejdziemy do meritum. Interesuje nas twój przyrodni brat, Damian Badowski.  Wiemy już, że to on  zabił Czarneckiego i Miecudzińskiego.

Kinga: no to sobie go szukajcie…

Aśka:  możesz coś jeszcze dla siebie ugrać.  Powiem prokuratorowi, że  współpracujesz  i zażąda dla ciebie  zdecydowanie mniejszego wyroku,  być może skończy się nawet tylko i wyłącznie na zawiasach.  Nie pójdziesz do więzienia, a za kilka lat będziesz mogła powiedzieć, że nie byłaś karana, bo wyrok ulegnie zatarciu.

Stary: to jest nasza jedyna oferta.

 Kinga: powiem jak było.

Aśka: słuchamy.

Kinga:  Damian wrócił w  nocy z  2 na 3 marca 2013   i przyznał mi się do tego, że zabił  Artura.  Zdążył zgrać nagranie z przydomowego monitoringu  zanim przyjechałam tam z Kaśką.   Tak naprawdę to cały czas była ze mną.  Musiałam chronić brata, rozumiecie?

 Stary: co było dalej?

Kinga:  wycofałam się   z pierwszych zeznań, które dawały Kasi alibi.  Powiedziałam, że wtedy wcale się nie widziałyśmy. Wzięłam od Damiana to nagranie na którym on zabija Artura i przechowałam je przez te wszystkie lata.

Aśka: a niewinna kobieta poszła siedzieć do więzienia za zbrodnię, której nie popełniła.  Jedna rzecz mi tylko nie pasuje. Dlaczego  Damian próbował  zabić  Katarzynę Czarnecką?

Kinga:  bo wiedziała, co robi Artur z Krzysztofem i nic z tym nie zrobiła.  Damian chciał dopaść  jeszcze Miecudzińskiego, ale zabroniłam mu. Dopóki Kasia siedziała, to musiał siedzieć cicho, aby wszyscy myśleli, że to ona.  To był doskonały plan. Zanim zdążyliście mnie zatrzymać,  to w mediach zaczęli już trąbić, że Kaśka  prawdopodobnie jest niewinna. Zadzwoniłam do Damiana i powiedziałam mu, że węszycie wokół sprawy  i zaczął działać.  

Stary: teraz zadzwonisz do niego jeszcze raz i umówisz spotkanie.  Ostrzeżesz go, że jesteśmy coraz bliżej,  a ty chcesz mu pomóc i masz zamiar go ukryć. On ci ufa.

Kinga:  to jest mój brat!

Stary: drugiej oferty już nie dostaniesz,  dobrze się zastanów. 

Aśka: masz trzy minuty. Wystarczająco dużo czasu.

Kinga: dajcie mi telefon.

                               Dwie godziny później

Komisariat przy Kasztanowej.

 Aśka:   Kinga umówiła spotkanie z   Damianem na 22:30 w parku na  11 listopada.

Tomek: ilu nas tam będzie?

Sebastian:  bierzemy tylko pięć osób.  To niewielki park, a przy większym gronie mógłby się zorientować.     W  busie zaparkowanym nieopodal będę siedział z Aśką i Robertem.   Justyna i Tomek,   wy pilnujecie   drugiego bocznego wejścia.  Poudawajcie dla niepoznaki jakąś parkę, wiecie, dwoje zakochanych -   I love you  forever and ever i te sprawy.

 Tomek: a o której ruszamy?

 Aśka:  na godzinę przed akcją. Musimy  na spokojnie obstawić teren.

22:25.  Park na 11 listopada.

Sebastian:  Justyna i Tomek, jesteście na pozycji?

Tomek: tak, na razie nic się nie dzieje.

Justyna:  jest praktycznie pusto, cisza i spokój. Białaszyk  też stoi w umówionym miejscu.

 Sebastian porozumiewał się z asystentami za pomocą krótkofalówki.  Zgodnie z ustalonym wcześniej planem siedział wraz z Aśką i Robertem  w busie.

 Sebastian:  Badowski idzie.  Wejdziecie na mój rozkaz.

Po chwili  Badowski   znajdował już się w miejscu, w którym siedziała Kinga Białaszyk.  Komisarze przysłuchują się całej rozmowie.

Damian: nikt cię nie śledził?

Kinga: nikt. Jesteśmy sami.

Damian: doskonale.  Plan wykonany,  rano mogę jechać za granicę.

Kinga: to nie jest dobry pomysł, Damian.  Jak teraz wyjedziesz z Polski, ściągniesz na siebie niepotrzebną uwagę  Czechowskiej i Wątroby.  Dobrze wiesz, że oni węszą i nie mają zamiaru odpuścić.

Damian:   to co proponujesz?

Kinga: ukryję cię  w domku letniskowym na Mazurach po babci od strony mamy. Gliny nie dojdą do tego, że to ty.

Damian:  nadal chcę wyjechać. Nie po to  zabijałem  Czarneckiego i Miecudzińskiego, żeby  teraz odpuścić.  Muszę tylko  pojechać jeszcze do Czarneckiej i  ją dobić.

 Sebastian : pełna gotowość, wchodzimy!

 Justyna:   policja!  Na glebę!

  Justyna i Tomek dobiegli do niego jako pierwsi.   Badowski nie zastanawiał się długo i  przyłożył broń do skroni  Kingi.

  Damian: pozwólcie mi uciec, a nic się jej nie stanie!

 Tomek: rzuć broń i nie pogarszaj swojej sytuacji!

Damian: już jest beznadziejna! Rozwalę ją, jak nie pozwolicie mi uciec!

  Justyna i  Tomek rzucili broń.  Wspólnie postanowili nie ryzykować jeszcze bardziej życiem Kingi Białaszyk.   W tej samej  chwili  podbiegła Aśka z Sebastianem i Robertem.   Badowski wycelował  pistolet w ich kierunku, jednak trafił go  pocisk, który został wystrzelony przez Aśkę.  Mężczyzna osunął się na ziemię i   nie dawał żadnych oznak życia.

 Kinga: zabiliście mojego brata!     Będziecie żałowali tego, co żeście zrobili!

Aśka: spokój!  Wyciągnij ręce do tyłu.

Kinga:  że co?

Aśka: pomogłaś nam, ale kara cię nie ominie. Sebastian, co z Badowskim?

Sebastian: nie żyje. Dostał w głowę.

                      Piątek, 12:00

Komenda przy Kasztanowej.  Stary zorganizował odprawę  po zakończonym śledztwie.  Oprócz niego są na  niej obecni Aśka, Sebastian i Robert Gabrys.

Stary: gratuluję  wam kolejnej rozwiązanej sprawy.   Odkryliście  wieloletni pedofilski proceder.

Sebastian: tyle dobrego, że już też żadne dziecko nie zostanie przez nich skrzywdzone.

Stary: dokładnie.   Powiedzcie mi, czy   ta akcja mogła mieć inny finał?

Aśka: niestety nie.  Cała akcja potoczyła się bardzo szybko. Badowski zmusił  Justynę i Tomka do rzucenia broni, a jak już dopiero zdążyliśmy do nich podbiec,  to  prawdopodobnie któreś z nas  już by nie żyło.  Kwestia kilku sekund.

Stary: czasami tak jest.    

Robert:  pozostaje jeszcze kwestia listu, który otrzymałem. Wiecie, kto mi go dał?

Aśka:   niestety nie udało nam się tego ustalić do teraz.

 Stary: ale to zostało już ustalone.  Joachim Budyra.

Robert: klawisz z więzienia, w którym przebywała Katarzyna Czarnecka?

 Stary: tak. Widocznie  musiała go czymś przekonać, że faktycznie może być niewinna i postanowił zadziałać po cichu. Rozmawiałem już tak na szybko  z Joachimem,   ale nie miał zbytnio jak rozmawiać i nie mógł też stawić  się na dzisiejszej odprawie.

Aśka:  dobrze, to  my wracamy do dalszych zadań.

Stary: ale jakie ,,wracamy’’?  Mieliście bardzo trudne śledztwo i należy się wam wolny weekend.  Przyjdźcie w poniedziałkowy poranek, ale macie być w trakcie weekendu  pod telefonem w razie potrzeby.

Sebastian: dzięki,  już nas nie ma. Udanego weekendu.

Stary: wam również.

                                            Wyrok:

Damian Badowski został zastrzelony podczas policyjnej akcji.

Ze względu na współpracę z policją, sąd skazał Kingę Białaszyk  na  rok pozbawienia wolności w zawieszeniu  na  3 lata  za  napaść na funkcjonariusza na służbie. Zarzut o ukrywanie dowodu niewinności Katarzyny Czarneckiej uległ przedawnieniu.

 Katarzyna Czarnecka  przeżyła zamach na swoje życie  i  szybko wróciła do zdrowia.  Zostało jej też przyznane odszkodowanie  w wysokości pięciu milionów złotych.

Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.