Sobota, 6:15
Aśka: hej. Myślałam, że to mamy 2 dni wolnego.
Sebastian: uwierz mi, że ja też. Mamy nową sprawę. Porwanie czteroletniego chłopca.
Aśka: gdzie mamy jechać?
Sebastian: Wielańska 23.
Po około dziesięciu minutach byli już w domu rodziców porwanego dziecka.
matka: państwo są z policji?
Aśka tak.
Weszli do środka.
ojciec: to jest Piotruś. Błagamy was, znajdźcie go, my mamy tylko jego!
Sebastian: zrobimy wszystko co w naszej mocy. Proszę nam powiedzieć, kiedy doszło do porwania?
ojciec: we wtorek żona poszła po syna do przedszkola, gdy tam dotarła, Piotrusia już nie było.
Sebastian: czyli jak dobrze zrozumiałem, to od porwania Piotra, minęły już cztery dni. Dlaczego wezwaliście nas dopiero teraz?
matka: baliśmy się. W czwartek rano zadzwonił do nas jakiś facet. Głos miał taki pogrubiony. Powiedział, że chce dziesięciu tysięcy złotych, które mieliśmy dostarczyć wczoraj o 18:00. Zrobiliśmy to, ale jak się później okazało, kasę wziął sobie jakiś menel.
Sebastian: świetnie. Zrobimy tak: któreś z państwa będzie cały czas w domu, na wypadek gdyby zadzwonił porywacz z kolejnym żądaniem okupu. W domu oprócz nas, będzie jeszcze dwóch naszych asystentów, a ponadto założymy podsłuchy na wszystkie państwa telefony.
matka: dobrze, będziemy oboje w domu. Jesteśmy na urlopie.
Aśka: jak państwo sądzą, kto mógłby stać za porwaniem Piotrusia?
ojciec: prowadzimy z żoną i dwoma przyjaciółmi firmę farmaceutyczną. Osiem miesięcy temu zwolniłem jednego z pracowników, gdy odkryłem, że handluje nietestowanymi lekami.
Aśka: a jak się ten były pracownik nazywa?
matka: Krystian Bażant.
Sebastian: a gdzie on mieszka?
ojciec: Jagiełły 28A/9.
8:20. Komisarze nie zastali Krystiana Bażanta w domu. Postanawiają pojechać do pubu, który od niedawna prowadzi wraz ze znajomym.
Aśka: policja. Chcemy porozmawiać z panem Krystianem Bażantem.
wspólnik: Krystian zaraz przyjdzie. Zamówiliśmy nowy sprzęt. O przyszedł, Krystek, policja do ciebie.
Na widok komisarzy, Krystian wziął jedną z pracownic na zakładniczkę.
Bażant: rzucajcie te spluwy albo zabiję ją!
Aśka: Krystian, rzuć to. My chcemy tylko pogadać.
Bażant: rzucacie broń i wychodzicie kurwa stąd!
Mężczyzna strzelił w kierunku zakładniczki. Aśka ''odpowiedziała'' strzałem w jego kierunku, jednak trafiła w ścianę. Seba pobiegł za Bażantem, który wybiegł przez zaplecze.
Sebastian: stój, policja! Stój! Stój, bo strzelam! [ strzelił w powietrze]
Bażant wyciągnął broń i strzelił w jego kierunku. Seba odpowiedział mu tym samym. Trafił.
Bażant: karetkę wezwij, człowieku...
Sebastian: gdzie dostałeś? E tam, ramię tylko. Przeżyjesz.
Bażant: karetkę, kurwa!
12:20. Aśka przesłuchuje Krystiana Bażanta.
Aśka: postrzeliłeś kobietę, strzelałeś do mojego partnera.
Bażant: życiowego?
Aśka: z pracy. Jesteś podejrzany o porwanie syna Doroty i Wiktora Smalińskich. Co robiłeś we wtorek między 13:00 a 15:00?
Bażant: byłem w hipermarkecie. Kamery to mogą potwiedzić.
Aśka: może i tak. Jesteś zatrzymany do czasu wyjaśnienia twojego alibi. Rysiu, wyprowadź go.
15:40. Dom rodziców porwanego chłopca.
matka: znalazłam ten list dwie godziny temu.
Sebastian: to dlaczego dopiero teraz pokazała go pani naszym asystentom?
matka: bałam się o syna..
Aśka: kobieto do jasnej cholery! Utrudniasz nam, a my chcemy odnaleźć twojego dzieciaka żywego i zdrowego. Chcesz aby się właśnie cały i zdrowy odnalazł? Chcesz?! No to nie utrudniaj do jasnej cholery! Seba, co to za list?
Sebastian: PROSZĘ TYLKO O PIENIĄDZE, A TY MI DAJESZ POLICJĘ. DZISIAJ O 22:00 MASZ DOSTARCZYĆ W PARKU MIEJSKIM 70000 ZŁOTYCH. TYM RAZEM KILKA RAZY WIĘCEJ NIŻ POPRZEDNIO. JEŚLI ZOBACZĘ GLINY, ZAPEWNIAM CIĘ, ŻE TWÓJ SYNALEK BĘDZIE WYGLĄDAŁ JAK PO RANDCE Z RZEŹNIKIEM!
ojciec: nie będziecie tam z nami jechać! Nie chcę dostać za kilka dni syna w trumnie!
Aśka: panie, pojedziemy tam z wami i złapiemy tych popieprzonych porywaczy, ale musi pan z nami współpracować. Chce pan aby sprawcy porwania zostali ukarani? No chce pan ?!
ojciec: chcę...
Sebastian: mają państwo takie pieniądze?
ojciec: tak...
19:45. Dom Smalińskich.
Trwa przygotowywanie okupu.
Aśka: oprócz pieniędzy w torbie będą też nadajniki. Aby zminimalizować ryzyko ich wykrycia przyszyjemy je tam.
ojciec: dobrze. Co mam robić?
Aśka: podłoży pan te pieniądze z żoną , a potem wejdziecie do jednego z naszych nieoznakowanych aut. Wszystko obserwujemy z naszego samochodu. Tomasz, jak tam nadajniki?
Tomek: przyszywamy je z Dżastą. Będzie ich siedem.
Aśka: tylko się nie pokłujcie igłą...
Tomek: możesz być o nas spokojna. Jesteśmy mistrzami w tym fachu.
Aśka: tego nie kwestionuję.
Tomek: idź krzyżóweczki porozwiązuj, a nie stoisz nam nad głowami jak jakiś kat..
Sebastian: zdenerwowani?
matka: a pan nie byłby zdenerwowany na naszym miejscu?
Sebastian: byłbym.
ojciec: więc skończ pan kłapać tym zasranym dziobem jak nawiedzony..
21:55 Park miejski.
Sebastian: jak mnie słychać?
Tomek: na 5. I uprzedzam, że jesteśmy na pozycjach.
Sebastian: ok. Wchodzicie na wyraźny rozkaz Aśki. Coś spartolicie, ponosicie za to surową odpowiedzialność. Nie chciałbym być w waszej skórze...
Aśka: panie Smaliński, dochodzi dziesiąta. Może pan iść.
Smaliński wysiadł ze swojego samochodu i ruszył w kierunku ławki. Położył tam pieniądze. Zgodnie z planem operacji, ruszył w kierunku swojego auta. Po chwili podszedł tam jakiś facet.
Tomek: stój, policja! Gleba!
Facet strzelił do niego, wziął kasę i wsiadł na motor, którym przyjechał.
Sebastian: Aśka, jedź za nim! Ja zobaczę co z naszym bohaterem..
Aśka wsiadła za kółko. Seba pobiegł w kierunku Tomka.
Sebastian: Tomek, jesteś cały?
Tomek: tak, strzelił tylko w telefon.
Sebastian: do reszty ciebie już farfoclu jeden pieprzony pojebało ?! Ryzykujesz życiem porwanego dziecka, wychodzisz jak jakiś za przeproszeniem pierdolony kowboj bez rozkazu, a potem pozwalasz jak jakaś panienka mu odjechać z hajsem! Miłego tłumaczenia się przed starym.
Tomek: Seba, przepraszam, wiem, ze nawaliłem.
Sebastian: nie mnie kurwa przepraszaj, tylko rodziców porwanego chłopca!
23:10. Aśka wraca do domu Smalińskich.
Sebastian: i co?
Aśka: pościg zakończył się fiaskiem. Zwiał z okupem.
Sebastian: świetnie, po prostu świetnie.
Aśka: a jak Tomek?
Sebastian: fizycznie nic mu się nie stało, ale stracił telefon. Poza tym tłumaczy się teraz u starego.
Aśka: tym razem mu się to należało. Oduczy się wyskakiwać jak Filip z konopi bez rozkazu..
Sebastian: no dokładnie..
W tej samej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.
Agnieszka: pójdę otworzyć.
Sebastian: idź, tylko uważaj na siebie.
Agnieszka: możesz być o mnie spokojny.
Wyszła przed dom. Ujrzała pod garażem dużą kopertę. Bez wahania podniosła ją i weszła do środka.
Aśka: widziałaś kogoś?
Agnieszka: nie, prysnął. Pod garażem znalazłam tylko to.
Aśka otworzyła to. Była tam rękawiczka należąca do dziecka.
matka: jest tam coś jeszcze?
Aśka: nie, tylko ta rękawiczka.
W tej samej chwili zadzwonił telefon. Bartek coś porobił w laptopie i zezwolił matce na odebranie rozmowy.
- Dorota Smalińska, słucham?
- Macie mnie za debila? Wiem, że macie policję. Powiem więcej, wasz plan się nie udał, przejrzałem was od razu. Znalazłem te wasze siedem nadajników. Myśleliście, że jesteście tacy sprytni? No, ale nie dzwonię po to. Chcę wam powiedzieć, że zegar tyka. Jeśli do godziny trzynastej nie dostanę 500000 złotych, to wysadzę miejsce, w którym przetrzymuję dzieciaka. Nie żartuję!
Ciąg dalszy nastąpi...
scen niezły, czekam na rozwiniecie się sytuacji...
OdpowiedzUsuń8/10
Dobry scen, coraz ciekawiej się robi... 9/10
OdpowiedzUsuńCiekawy scen
OdpowiedzUsuń