środa, 22 kwietnia 2015

W poszukiwaniu wybaczenia II

18:30. Tego samego dnia, komenda.
Sebastian: panie Kierat, niech  skończy pan już łaskawie kłamać jak Pinokio i powie nam , co robił  w środę między 21:00 a 22:00.
Henryk: no to nie wiem, może w tym kinie się pomylili.
Sebastian:   myślałeś, że się nie dowiemy? Tak się składa, że   tego filmu nie grają już w kinie od dwóch tygodni. Powie nam pan  w końcu, co robił w tych godzinach?
Henryk: no dobra.  Siedziałem sam w mieszkaniu.
Sebastian: to po co ta śpiewka o kinie?
Henryk: proste. Alibi, żebyście  nie próbowali wrobić mnie w morderstwo tego skurwysyna.
 Aśka: nikt pana o nic nie podejrzewał.  No dobrze, jest pan wolny, ale być może będziemy mieli do pana jeszcze kilka pytań.
                                                              Sobota, 12:10
Komenda.
Tomek: muszę się wam do czegoś przyznać. Nie prosiliście mnie o to wprawdzie, ale wczoraj pojechałem do rodziny tej trzeciej ofiary - do Witczaków.
Aśka: i coś ustaliłeś?
Tomek: tak.  Dwa tygodnie temu wasz zabity, Wiktor Migiński złożył im wizytę.  Z zeznań rodziców Barbary Witczak wynikało,  że  chciał ich prosić o wybaczenie, za to co zrobił w przeszłości.
Aśka:  Kierat też nam bąknął coś o tym o 15 na początku przesłuchania. Czyli mówił prawdę.
Tomek: najwidoczniej  tak.  Chociaż przyznam, że znając was, spodziewałem się co najmniej pretensji.
Aśka: niepotrzebnie, Tomasz, niepotrzebnie.
Sebastian: a co  z Jarosem? Chłopcy go złapali?
Tomek: zapadł się pod ziemię, ale  jego dom jest pod stałą obserwacją.
                             6 godzin później.
Sebastian: wsiadaj, szybko!
Aśka: co jest?
Sebastian: namierzyli Jarosa. Pojawił się w swoim domu.
Aśka: no to zgarniamy dziada!
 Po 15 minutach byli już przed jego domem.
Aśka: jaki jest plan?
Sebastian: musimy go jakoś wybawić z chałupy.
Jednak to nie było konieczne.  Jaros właśnie wyszedł z  domu. Prowadził przed sobą kobietę, przy głowie której trzymał broń.
Aśka: Jaros, wypuść ją!
Jaros: wiem, że chcecie mnie aresztować. Odjeżdżacie stąd! Spluwy zostawiacie tutaj.
Aśka: to ty zabiłeś Migińskiego?
Jaros: nie zabiłem tego śmiecia, mimo, że to ścierwo na to zasługiwało!  Przylazł do mnie w zeszłym tygodniu, frajer myślał, że mu podaruję, ale po co ja wam to mówię! Spierdalać stąd i zostawiacie spluwy!
Sebastian: ok, wycofujemy się. Aśka, odłóż broń.
 Aśka  odłożyła broń i razem z Sebastianem wycofała się z rękoma w górze.
Jaros: wsiadacie teraz do swojego auta. Już!
  Wykonali polecenie.  Sebastian specjalnie odjechał kawałek, a Jaros szedł w kierunku swojego samochodu. Kobieta, którą trzymał mężczyzna z całej siły nadepnęła  mu na  stopę i rzuciła się do ucieczki, a  Waldemar  wycelował w jej kierunku broń. Właśnie miał strzelić, ale dosięgnęła go kula. Odrzucił broń  w tył i osunął się na ziemię. Aśka i Seba szybko  znaleźli się przy nim i skuli go w kajdanki.
Aśka: jesteś aresztowany.  Z kryminału prędko nie wyjdziesz.
21:30. Komenda.
Tomek:  przyszła już ekspertyza balistyczna i daktyloskopijna. Odciski znalezione w domu Migińskiego nie należą ani  do Henryka Kierata ani do Waldemara Jarosa.
Aśka: zaraz, ale przecież w domu  Migińskiego nie znaleziono broni.
Tomek: zapomniałem wam powiedzieć. Broń znaleziono w studzience kanalizacyjnej koło domu ofiary.
Aśka: Tomek,  zacznij coś brać na pamięć do cholery. To poważna sprawa!
Sebastian: Tomek, a jest coś jeszcze, o czym powinniśmy wiedzieć?
Tomek: wszystko już wiecie. Tylko tego wam nie powiedziałem.
Aśka: czyli wiemy jedynie, że tych odcisków nie mamy w bazie.  4 dni śledztwa, a  naprawdę niewiele mamy.
                             Niedziela, 8:05
 Parking przed warsztatem samochodowym. Justyna Woronecka spotyka się tu z Wiktorem Mawińskim - swoim informatorem.
Wiktor: ostatnio ci pomagałem, to kosztowało mnie to 4 kule w plecach.
Justyna: najważniejsze, że obeszło się bez wózka inwalidzkiego. Interesuje mnie Wiktor Migiński.
Wiktor:    morderca trójki dzieci zwolniony dwa albo trzy lata temu z pierdla. W środę ktoś go kropnął.
Justyna: tyle to ja też wiem. Wiadomo mi też, że znałeś go z celi.
Wiktor: znałem.
Justyna:   to był twój dobry kumpel  z celi. Siedziałeś z nim nawet.  Powiedz mi wszystko co wiesz, a jak nie, to   wszystko powiem twojemu przełożonemu, że siedziałeś, pomimo, że sama ci tą robotę załatwiłam.
Wiktor: pudło. On już o tym wie, sam mu powiedziałem.
Justyna: ok, nie wiedziałam.  To jak będzie?
Wiktor:  Migiński został skazany za trzy zabójstwa, ale ja wiem, że dokonał czterech zabójstw.  Podpytałem go trochę w pierdlu  i wyznał mi, że ta dziewczynka, którą zabił miała 7 lat i nazywała się Kasia  Bajerska.
 Justyna:  czytałam o tym zabójstwie. Doszło do niego w  81 roku.
Wiktor: dokładnie tak było.
Justyna: dobra, jesteś genialny.  Za poświęcony czas.
 Dała mu  400 złotych.
Wiktor: Justyna, nie wezmę tej kasy.
Justyna: nie odwalaj mi tu teraz cyrków. Wiem, że w tym warsztacie ledwie 700 złotych wyciągasz, bo interes gorzej idzie.
Wiktor: dobra, dzięki.
                  Cztery godziny później.
Justyna relacjonuje komisarzom spotkanie ze swoim informatorem.
Aśka: i co nam ustaliłaś?
Justyna: Migiński został skazany za trzy zabójstwa, jednak de facto  dokonał on jeszcze jednej zbrodni.
Aśka:  co ty gadasz?
Justyna: oprócz tych trzech dziewczynek,  Migiński zabił jeszcze w 1981 roku Kasię Bajerską, miała ona 7 lat.  Sprawcy nie złapano do dzisiaj.
Sebastian: pamiętam tą sprawę.  Mój  znajomy ją prowadził.  Migiński był podejrzewany o to zabójstwo, jednak nie było na niego żadnych dowodów.
Justyna: udało mi się zdobyć też nowy adres Bajerskich, gdyż przeprowadzili się  zaraz po śmierci  tej dziewczynki.
Aśka: podasz nam ten adres?
Justyna:  Chełmońskiego 48.
 14:50. Komisarze są  w domu rodziców  Kasi Bajerskiej.
Bajerski: nie wiem po co policja roztrząsa przeszłość.
Aśka: Wiktor Migiński został w środę wieczorem zamordowany.  Oprócz pana córki zabił on jeszcze trzy dziewczynki, jednak  tylko tej zbrodni nie udało mu się udowodnić.
Bajerski:   był ten sukinsyn nawet u mnie. Chciał, żebym mu wybaczył tą zbrodnię, ale nie umiałem.  Wyrzuciłem go od razu z domu.
Aśka: kiedy on był?
Bajerski: około trzy miesiące temu.
Sebastian: a pan co robił w środę wieczorem?
Bajerski: byłem w domu. Siedziałem sam.
Aśka:  słabe to pana alibi, nie ukrywam, ale ma pan szansę się wybronić. Pojedzie pan z nami na komendę i pobierzemy pana odciski palców. To ostatecznie pana oczyści z grona podejrzanych.
Bajerski: skoro tak, to mogę pojechać.
                   Poniedziałek, 15:55
 Czesław Bajerski okazał się być niewinny, więc tym samym kolejny podejrzany się wykluczył.
Aśka:  świetnie, teraz to już w ogóle nic nie mamy.
Agnieszka: właśnie, że mamy.  Przed  domem Migińskiego jest sklep całodobowy. Obejmuje on  zarówno wnętrze lokalu jak i  kilka sąsiednich domów.  I patrzcie na to.
Sebastian: co to jest?
Agnieszka: o godzinie 22: 06 wychodzi  z domu Weronika Grabińska.
 Aśka: jasna cholera! Ona jest zupełnie inaczej ubrana.  Ma inne ciuchy tu jak wychodzi i inne ubrania miała założone, gdy  do nas przybiegła na komendę.
 Sebastian: dokładnie.   Cholera, Aśka,  broń wyrzuciła  do studzienki kanalizacyjnej!
Agnieszka: ale i tak nie powiedziałam wam najważniejszego.  Nie zgadniecie jak przedtem nazywała się Weronika Grabińska.  Witczak! Weronika Witczak!
Sebastian: zmieniła nazwisko, aby pomścić śmierć siostry?
Agnieszka:     dokładnie.
Sebastian:  Aga, dzięki!
16:50. Śledczy nie zastali  Weroniki Grabińskiej w domu. W jej rzeczach  odnaleźli adres mieszkania, w którym się wychowywała. Komisarze wraz  z Justyną jadą właśnie tam.
Justyna: nie wiem, po co ja wam tam jestem potrzebna.
 Sebastian: możesz się przydać.
 Justyna: skoro tak mówisz.
   Po około dwudziestu minutach  byli już pod wieżowcem, gdzie wychowywała się Weronika.
Sebastian: cholera, ona chce popełnić samobójstwo!
Aśka: Justyna i Sebastian. Zostaniecie tutaj, ja spróbuję z nią pogadać, a wy wezwiecie straż i pogotowie na wszelki wypadek.
 Justyna: no dobra.  Pójdę wezwać.
  40 minut później. Strażacy rozłożyli już materac, na  wypadek gdyby Weronika Grabińska vel Witczak zdecydowała się skoczyć.
Sebastian: cholera, aby Aśce udało się ją przekonać.
Po pięciu minutach, Aśka przyszła do nich.
Sebastian: i co?
Aśka: daj spokój. Nie chce w ogóle ze mną rozmawiać.
 Justyna:  mam pewien pomysł. Może ja spróbuję?
Aśka:  próbuj, ale wątpię, abyś coś zdziałała.
 18:00. Justyna  wchodzi na dach. Weronika Grabińska zmieniła pozycję, tak aby w razie skoku nie upaść na materac.
Weronika: nie zbliżaj się, bo skoczę!
Justyna: Weronika, każdy z nas ma w życiu słabsze chwile...
Weronika: chwile?! U mnie to już prawie pół życia! Matka zabiła się  15 lat temu, bo nie potrafiła pogodzić się ze śmiercią Basi! Ty wiesz jak to jest?!
 Justyna:  mnie też los nie oszczędzał.   Miałam kiedyś męża i córkę, ale zostali zamordowani. Po pięciu latach wyszło na jaw, że to  mój najlepszy przyjaciel był ich zabójcą. W zeszłym roku  byłam w ciąży, ale potrącił mnie samochód i straciłam drugie dziecko.
Weronika: po cholerę mi to wszystko mówisz?!  Ja jestem morderczynią!  Stałam się taka jak on! Nigdy mnie nie zrozumiesz. Mi już nic nie pomoże.
Justyna:  Weronika, zejdź. Proszę cię.  Usiądziemy i opowiesz mi wszystko, może  twoja sytuacja ma jakieś rozwiązanie?  Może nawet i znajdziemy je wspólnymi siłami? Musisz tylko tego chcieć. Daj mi rękę. Proszę.
Kobieta podała jej rękę.
Justyna: ostrożnie...
 Jednak stała się rzecz niespodziewana. Weronika uderzyła Justynę pięścią w twarz i  w następstwie czego spadła w dół....
 Justyna: Weronika! Nie!
                                                   Wyrok:
Weronika Grabińska poniosła śmierć na miejscu.
Waldemar Jaros za napad na bank i wzięcie zakładnika został skazany na osiem lat pozbawienia wolności...
Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.

2 komentarze:

  1. Scen taki średni, ale takiego sprawcy się nie spodziewałem (to oczywiście na plus). 8,5/10

    OdpowiedzUsuń