środa, 9 grudnia 2015

Krzyk rozpaczy

                                                      Środa, 17:25

 W samochodzie.
Ania: Rafał, nie wracam już dzisiaj na komendę. Odwieziesz mnie?
Rafał: wyjścia nie mam.   Ja muszę jeszcze dostarczyć staremu akta, które wziąłem do domu przedwczoraj, także dam mu to i wychodzę.
00: W27 dla 00!
Ania: zgłaszam się!
00:    Weronika i Piotr Brusowie zgłaszają porwanie  swojego  siedmioletniego dziecka. Weźmiecie to?
 Ania: tak. Bierzemy, podaj dokładny adres.
00:  Jaskółcza 26.
30 minut później.  Dom rodziców chłopca.
 Piotr: jak dobrze, że państwo już są.
Ania: przyjechaliśmy najszybciej jak było to możliwe.
Piotr: nie przez próg. Wchodźcie do środka.
 Weszli do środka.  Komisarze podążali za prowadzącym ich do salonu mężczyzną. W pomieszczeniu siedziała matka dziecka Weronika, oglądała zdjęcia  swojego syna.
Weronika: państwo są z policji?
Ania: tak. Chcielibyśmy zdjęcia pani syna.
Weronika: oczywiście. To jest Antoś. On był taki śliczny...
Ania: chyba jest.
Weronika: tak, tak...
Rafał: poprosilibyśmy o jakąś rzecz Szymona, ale najważniejsze, aby nie było to wyprane.  Przyjedzie tu zaraz przewodnik z psem tropiącym oraz  dwóch policjantów od nas w celu założenia podsłuchu. Nie wykluczamy porwania dla okupu.
Piotr: Antosia.  Oczywiście, przygotowaliśmy już nawet.
Rafał: przepraszam, Antosia. Proszę nam jeszcze powiedzieć, jak do tego doszło?
 Weronika: około 14:00 byłam z Antosiem w ogrodzie. Poszłam na moment do domu, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Okazało się, że był to kurier. Odebrałam paczkę, a jak wróciłam, to Antosia już nie było w ogrodzie.
19:00. W czasie, gdy Ania jest w domu wraz z policjantami, którzy zakładają podsłuchy na telefony Brusów, Rafał przeszukuje okolicę z ekipą.
Rafał:  Jedynka, macie coś?
 jedynka: nic.  Absolutnie nic.
Rafał: ja także.  Witek, a ty?
 Witold:  pies zgubił trop na przystanku.
Rafał:   czyli co,  dziecko pojechało autobusem, lub ktoś podjechał i je wciągnął do samochodu.
jedynka: Rafał, chodź tutaj!
Rafał: gdzie jesteście?
jedynka : w pobliżu sklepu!
 Rafał ruszył we wspomnianym kierunku.  Okazało się, że  nieopodal w zaroślach znaleziono  but.
Rafał: to może być but Antosia.  Czekajcie, na logikę.  Z jednym butem niewygodnie się chodzi, więc szukacie drugiego buta.
Drugi but znajdował się kilka  metrów dalej. Policjant kazał technikowi zabezpieczyć oraz  zebrać ślady z obydwu butów.
19:40.  Podsłuchy w domu Brusów są już założone.  Rodzina jest dosyć majętna, w grę może wchodzić porwanie dla okupu.
Ania: wiem, że pytałam o to państwa, już wcześniej, ale  naprawdę nie przychodzi wam nikt do głowy, kto mógłby stać za porwaniem Antosia?
Piotr:   w czasach liceum, Weronika  była sprawczynią  pobicia swojej koleżanki ze szkolnej ławki.  Na skutek tego pobicia, dziewczyna poroniła.
Weronika: skończyło się na wyroku w zawieszeniu. Przyznałam przed sądem, że żałuję tego, co zrobiłam.
Ania: a jak nazywa się ta dziewczyna?
Weronika:  Aleksandra Kolt.  Znaczy się, to jest jej panieńskie nazwisko.
Rafał: sprawdzimy to.
 21:30. Okazało się, że Aleksandra Kolt nie zmieniła stanu cywilnego. Po ustaleniu jej adresu, komisarze jadą do mieszkania kobiety.
Ania: wiesz co zauważyłam w pokoju Antosia?
Rafał:  nie wiem.
Ania:  pełno nowych zabawek, które nie były rozpakowane.
Rafał: Anka, ale to jeszcze nic nie znaczy. Zauważ, że Brusowie są dosyć majętni. Może po prostu  rozpieszczają swoje dziecko?
Ania: być może i tak. Rafał, weź jednak pod uwagę, że dzieci zazwyczaj cieszą się z prezentów i  właściwie od razu je rozpakowują same, czy też z rodzicami.
Rafał: Anka, przesadzasz. Sądzę, że Brusowie mogą kupować mu ciągle nowe zabawki, a Antoś może z tym już nie nadążać. Który to był numer?
Ania: 93.
Po kilku minutach byli już  w mieszkaniu kobiety.
Aleksandra: dowiem się, czemu nachodzicie mnie o tej porze? Spać mi się chce.
 Rafał: zajmiemy pani tylko kilka minut. Pamięta pani może Weronikę Brus? Mogła ją pani znać pod nazwiskiem  Lang.
Aleksandra: tej  suki to ja nigdy nie zapomnę! Przez tą  skretyniałą  szmatę straciłam swoje dziecko!
Ania: proszę nie krzyczeć, my głusi nie jesteśmy, a ponadto cały wieżowiec panią słyszy. Przyszliśmy tu w sprawie porwania Antosia Brusa, a Brusowie właśnie panią wskazali jako podejrzaną. Mamy w związku z tym jedno pytanie. Co pani robiła  dzisiaj  między 14:00 a 15:00?
Aleksandra:  byłam w pracy. Pracuję w kinie Mallado, możecie to sobie zweryfikować jeśli chcecie, a potem bardzo was proszę, dajcie mi święty spokój!
Rafał: proszę się nie martwić. Jeśli alibi będzie potwierdzone, to będzie spokój, a jeśli nie, to będzie niestety kolejne spotkanie  i nie u pani w wieżowcu, tylko na naszej komendzie.  To wszystko, co mieliśmy do powiedzenia. Do widzenia. Dobrej nocy życzymy.
Aleksandra: niewzajemnie.
Komisarze wyszli  z mieszkania kobiety,  a po chwili znajdowali się przed wieżowcem.
Rafał: nieuprzejma ta Kolt.
Ania: gdyby ciebie taki dramat spotkał, też nie byłbyś uprzejmy.
Rafał: Anka... czy ty zawsze musisz się solidaryzować z kobietami?
Ania:  w waszej płci też solidarność jest najważniejsza.
                         Czwartek, 7:45
Brusowie otrzymali list od porywacza.
Rafał: Bartek, jak ten list się tutaj dostał ?!
 Bartek:  zamieniałem się z   Tomkiem. To była dosłownie chwila.
Rafał: ja tu z wami kiedyś osiwieję...
 Bartek: chciałbyś.
Rafał: weź... spadaj mi stąd!
  Parsknął śmiechem.  Miał ogromny dystans do swojej osoby.  Ania odczytała list i podała go Rafałowi.
 Rafał: Mam waszego dzieciaka i nie zamierzam zbyt szybko go wypuszczać.  Z instrukcjami zadzwonię  w najbliższym czasie.  Jeśli pojedzie z wami policja, którą macie w domu, obetnę dzieciakowi łeb. Mam nadzieję, że zawartość pudełeczka wam odpowiada.
 Weronika: nie otwieraliśmy tego. Czekaliśmy na was.
 Ania otworzyła pudełeczko. Znajdował się tam odcięty palec, który mógł należeć do dziecka w podobnym przedziale wiekowym do Antosia.
Piotr: co za chory skurwiel robi coś takiego?!
Ania:  pozostaje nam czekać tylko na ten telefon. O której ten list został wrzucony?
 Piotr:  niedawno.  O 7:15 już był.
Ania: to pozostaje nam czekać na telefon od porywacza.
 W tej samej chwili rozległ się telefon.  Bartek porobił coś w laptopie i pozwolił odebrać go Weronice.  Był to telefon od porywacza, który miał zniekształcony głos.
- Halo?
- 80000 dzisiaj o 12:00 na ławce  w parku miejskim  w pobliżu 11 listopada!
- Będę!
- I taka odpowiedź mnie satysfakcjonuje. Dostałaś paczkę?  To już wiesz, co czeka dzieciaka, gdy  pojedziesz tam z policją.
Rozmówca się rozłączył.
 Bartek: za krótko.
Rafał: szlag! Mają państwo takie pieniądze?
Piotr: tak, mniej więcej tyle mam na koncie.
12:15. Park miejski.
To tu ma dojść do przekazania okupu. Porywacz spóźnia się już 15 minut.
Ania: jedynka, dwójka. Widzicie kogoś podejrzanego?
jedynka: nic.
dwójka: od strony zachodniej widoczny obiekt. Idzie  w kierunku  ławki.
 Osoba ta podjęła właśnie pieniądze.  Komisarze podbiegli do niej. Okazało się, że była to Aleksandra Kolt.
 Rafał: a ty dokąd?
 Kobieta go odepchnęła i rzuciła się do ucieczki wraz z pieniędzmi.  W pewnym momencie wyciągnęła broń i strzeliła w kierunku komisarzy.
Rafał: Anka!
                                 Ciąg dalszy nastąpi...

2 komentarze:

  1. Zaskakująco, ciekawie i przerwane w najlepszym momencie. Waham się trochę odnośnie oceny... ale kto powiedział że pierwsza część nie może być 10/10? Jak dla mnie jest, ostatnio masz niezłą formę więc liczę że nie schrzanisz drugiej części ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam chyba lekkie deja vu, wydaje mi się,że zainspirowałeś się jakimś sledztwem ( z serialu kryminalnego) którego niedawno ogladam, ale mimo to bardzo wciągajacą historia 9/10

    OdpowiedzUsuń