poniedziałek, 2 grudnia 2019

Detonator

                                              Niedziela, 22:55

Aśka i Sebastian kończą kolejny dzień służby.
Aśka:  a miał to być wolny dzień.
Sebastian: dobrze powiedziane, miał.
W tej samej chwili   do ich biura wszedł Bartek z laptopem.
Bartek: wychodzicie już?
Sebastian: nie, skąd! Dopiero przyszliśmy...
Bartek:   o 22:52 odebrałem  telefon. Ktoś grozi wysadzeniem nocnego autobusu.
Aśka: co ty ...
Bartek: no sami tego posłuchajcie.
 Włączył nagranie. Aśka i Seba zaczęli się przysłuchiwać jego treści.
- Komenda Policji, Wydział Śledczy W27, słucham?
-  Punktualnie o 22:56 odjeżdża  autobus, linia 18. Na końcu trasy, zdetonuję ładunek, który tam zostawię. Powodzenia życzę.
Rozmówca się rozłączył.
Bartek: sprawdziłem dla was od razu tę trasę.  Kończy się ona na  Jabłecznej.
 Aśka: to mamy jakieś  40 minut.
 Teraz do ich biura weszła Justyna.
Justyna: cześć.   Nie namierzyłam go, połączenie było za krótkie.
Sebastian: dobra, udajemy się. Bartek, wezwij tam saperów!
23:30. Przystanek autobusowy, na  którym ma dojść do eksplozji.
Aśka:  autobus jeszcze nie nadjechał.
Sebastian: zaraz będzie.
 Po może dwóch minutach, autobus znajdował się na przystanku.  Okazało się, że któryś z pasażerów  zgłosił kierowcy, że znalazł leżącą reklamówkę bez opieki.  Kierowca  zabronił pasażerom wysiadać i sam postanowił wyjść z ładunkiem.
Aśka:  do saperów! Kierowca autobusu wychodzi z ładunkiem,  przejmijcie go od niego.
 Jeden z saperów przejął ładunek  od  kierowcy, po czym rozkazał  mu przestawić pojazd w bezpieczne miejsce. Sam  ruszył natomiast kilkanaście kroków do przodu, celem zachowania bezpiecznej odległości przy rozbrajaniu ładunku.  Saper właśnie miał  zabrać się do jego rozbrojenia,  ale nie zdążył.  W tej samej chwili, rozległa się eksplozja. Ładunek został zdetonowany o godzinie 23:33.
                           20 minut później.
Po przesłuchaniu kierowcy, Aśka i Sebastian  zaczynają przesłuchanie mężczyzny, który znalazł ładunek w autobusie.
Aśka: pana godność?
 Ryszard: Ryszard Jaworowicz.
Sebastian:  to pan  znalazł ładunek?
Ryszard: tak.
 Aśka:  widział pan osobę, która go zostawiła?
Ryszard: a gdzie tam.  Mimo późnej pory, autobus był pełen.
Sebastian: a gdzie znalazł pan reklamówkę z ładunkiem?
 Ryszard: leżało    na jednym z siedzeń. Myślałem, że ktoś zostawił, ale podkusiło mnie zajrzeć do środka. Pomyślałem, że  trzeba dać to kierowcy.
Aśka: i bardzo dobrze pan zrobił.  Jest coś jeszcze,  co chciałby pan powiedzieć?
Ryszard: bardzo ładnie pani wygląda.
 Aśka: panie Ryszardzie.... To będzie już wszystko.
Mężczyzna odszedł.
 Sebastian: mogłaś chociaż podziękować za komplement....
                                         Poniedziałek, 2:15
Po przesłuchaniu wszystkich pasażerów, komisarze wraz z kierowcą i ochroniarzem, przeglądają zapis   z nagrania z autobusu  nr  18.
Aśka:   Seba, zobacz, 23:03.
Sebastian: no widzę, odłożył reklamówkę.
Aśka: wysiada dwie minuty później.
Sebastian: panie Krzysztofie, niech pan to zatrzyma.
Mężczyzna zatrzymał nagranie.
Sebastian: mamy jego twarz.  Proszę nam wydrukować.
Krzysztof: jasne.
kierowca: pani komisarz, ja mam pytanie.
 Aśka: słucham pana?
kierowca: ten saper....., co z nim?
Aśka: nie żyje.  Nie było, co zbierać.
kierowca:  to mogłem być ja...
Aśka: a mógłby nam pan dać prócz tego kadru cały zapis? Być może coś jeszcze uda nam się dostrzec.
Krzysztof: jasne.
Sebastian: to było najprawdopodobniej zaplanowane działanie. Aśka, damy to   asystentom i na teraz to wszystko.
Aśka: racja, kilka godzin snu  też się przyda.
9:10. Komisariat przy Kasztanowej.
 Sebastian: wiesz, jak się czuje Anka?
Aśka: rozmawiałam wczoraj chwilę z Rafałem.  Anka została przeniesiona  na zwykłą salę, zagrożenie minęło.
Sebastian: w końcu jakieś dobre wieści...
W tej samej chwili do ich biura weszła Justyna.
Justyna: cześć.   Wiem już, kto do was dzwonił.  To była kobieta.
Aśka: ten głos był naprawdę dobrze zniekształcony, że nie szło określić płci. Jesteś pewna, że to ona?
Justyna: właściwie tak. W tej okolicy o 22:52 tylko ona  rozmawiała przez telefon.
Sebastian: no dobra, jak ona się nazywa?
Justyna: Marzena Wieczorowicz, 27 lat.
 Aśka: adres?
Justyna:  Dmowskiego 13. Dom jednorodzinny.
Aśka: jedziemy.
                                  40 minut później.
 Dom, w którym mieszka Matylda Wieczorowicz.
Aśka: co bierzesz? Parter i piwnicę, czy piętra?
Sebastian: nie musimy sie rozdzielać. Spójrz.
 Ich oczom ukazała się wisząca, naga postać.  Dookoła niej  leżały jej ubrania ułożone w nieduże serduszko. Na stole leżał list pożegnalny. Był on  mokry  w kilku miejscach.  Prawdopodobnie ofiara płakała podczas jego pisania. Aśka chwyciła kartkę.
Aśka:  MAM NA RĘKACH KREW CZŁOWIEKA. NIE UMIEM I NIE CHCĘ ŻYĆ  Z  TĄ ŚWIADOMOŚCIĄ. PRZEPRASZAM, ALE TO JEDYNE WYJŚCIE. 
MARZENA WIECZOROWICZ.
Sebastian: spóźniliśmy się, cholera jasna.
10:30. Na miejscu znalezienia zwłok Marzeny Wieczorowicz, trwają oględziny.
Aśka: Adam, jak to wygląda?
Adam: klasyczne powieszenie.  Zgon nastąpił dzisiaj około trzeciej  w nocy.
Sebastian: sądzisz, że powiesiła się sama?
Adam: niemal na sto procent, ale więcej wam powiem po sekcji.
Aśka: kiedy będzie raport?
Adam: dziś wieczorem.  Na razie  mam tylko tę jedną sekcję do przeprowadzenia.
Sebastian: Mariusz,  a wy macie jakieś ślady?
Mariusz: żadnych śladów włamania,  ale mam nagraną  dosyć dziwną rozmowę. Posłuchajcie.
Mężczyzna włączył im nagranie. Komisarze zaczęli je słuchać, celem ustalenia osoby dzwoniącej.
 - Halo?
- Skup się, bo nie będę powtarzał  dwa razy. Dzisiaj o 22:52, zadzwonisz na policję z informacją, że wysadzisz autobus pełen ludzi na końcu trasy. Linia  18, zapamiętałaś?
- Tak, ale nie zrobię tego!
 - Jeśli nie zadzwonisz, to zabiję twojego bachora i twoją matkę. Z tego, co wiem, to są jedyne, najbliższe ci osoby.  Powystrzelam jak kaczki. Ty masz tylko zadzwonić, resztę zrobię ja. Dam ci jeszcze wytyczne, jak masz zniekształcić głos. Nie żartuję.
- Dobrze, zrobię to.  Nie rób im krzywdy...
 W tej samej chwili, połączenie się urwało.
Aśka: o której to było?
Mariusz: 21:58.
Sebastian:  śmiem przyjąć tezę, że  dziewczyna  dowiedziała się, że doszło detonacji w następstwie której, zginął saper. Nie udźwignęła tego psychicznie i postanowiła się powiesić.
Aśka: czyli jedyne, co my teraz mamy, to  świra terroryzującego miasto...
                                     Godzinę później.
Aśka i Sebastian pojechali do mieszkania matki samobójczyni.
Drzwi otworzyła im ciemnowłosa kobieta. Prawdopodobnie była ona delikatnie po pięćdziesiątce.
Aśka: dzień dobry, pani Wieczorowicz?
Halina: tak. Halina Wieczorowicz. Coś się stało?
Sebastian: możemy wejść?
Kobieta wpuściła ich do środka. Teraz przed komisarzami najtrudniejsze zadanie: powiedzieć im o śmierci jej dziecka.  Sebastian nie lubił tego szczególnie. Sam miał dwoje dzieci, które kochał nad życie. Aśka nie miała wprawdzie własnych dzieci, ale również miała często problem z przekazywaniem takich wieści rodzicom.
Aśka:  mamy dla pani złą wiadomość. Marzena Wieczorowicz, pani córka, została dziś rano znaleziona martwa.
Halina: ktoś ją zabił?
Sebastian: prawdopodobnie samobójstwo.  Słyszała pani o wczorajszym  wybuchu na przystanku?
Halina: ciężko nie słyszeć. Wszędzie o tym mówią.
Aśka: ta informacja nie została jeszcze podana do mediów, ale to pani córka dzwoniła na policję, że ma zamiar wysadzić autobus pełen ludzi.
Halina: moja Marzenka by tego nigdy nie zrobiła!
Sebastian: wiemy o tym. Kazano jej to zrobić. Ktoś zagroził jej, że zabije panią oraz wnuczkę.
Halina: tylko dlaczego Marzenka potem umarła?
Aśka: to była śmierć przez powieszenie.  Sądzimy jednak, że groźby, jakie otrzymała Marzena, mają rację bytu. Zgadza się pani na ochronę, dopóki nie złapiemy szantażysty?
Halina: muszę myśleć teraz o bezpieczeństwie mojej wnuczki. Zgadzam się.
Sebastian: a kiedy ostatnio była u pani, Marzena Wieczorowicz?
Halina: w piątek.
Aśka: z naszej strony to na chwilę obecną, wszystko.  Zaraz przyjedzie patrol.
Sebastian: ja mam jeszcze jedno pytanie. Jak pani myśli, kto może stać  za tym wszystkim?
Halina: nie mam zielonego pojęcia. Mogliby państwo wyjść? Przepraszam, ale muszę wziąć leki.
Aśka: oczywiście. Gdyby pani sobie coś przypomniała, to proszę do nas dzwonić. Każdy szczegół ma znaczenie.
Halina: zadzwonię na pewno.
Sebastian: mam pewien pomysł. Ja bym się jeszcze chciał rozejrzeć po pokoju, w którym spała Marzena. Być może, coś znajdziemy, co ruszy nas do przodu.
Halina: proszę.
Po trwającym około godzinę przeszukaniu pokoju, w którym nocowała przed kilkoma dniami Marzena Wieczorowicz, komisarze wyszli z domu kobiety.  W drodze do samochodu, wymieniali  się spostrzeżeniami z rozmowy z matką samobójczyni.
Aśka:  nie uważasz, że nie przejęła się za bardzo śmiercią córki?
Sebastian: też odniosłem takie wrażenie, ale to chyba jednak tylko pozory.
 W tej chwili, rozległ się z domu bardzo głośny płacz. Komisarze  mieli właśnie wsiąść do auta, ale coś przykuło uwagę Sebastiana. Za wycieraczką ujrzał bowiem złożoną, niedużą kartkę. Wziął ją stamtąd i odczytał jej  treść po cichu.
Aśka: Seba, co jest?
Sebastian: 
NIE SZUKAJCIE MNIE, TO ŹLE SIĘ SKOŃCZY. PAMIĘTAJCIE, ŻE TO JA ROZDAJĘ KARTY W NASZEJ GRZE I JESTEM OD WAS SILNIEJSZY.
Aśka: cholera, to on teraz nam będzie groził?
Sebastian: na to wygląda. Aśka, nie wsiadaj do auta.  Rozejrzymy się po okolicy, może coś ktoś widział.
Aśka: masz rację.
  W tej samej chwili,  Sebastian zauważył pewną postać w krzakach.
Sebastian: stój!
Mężczyzna jednak rzucił się do ucieczki.  Komisarze ruszyli za nim w pościg.
Aśka: stój! Stój, bo strzelam!
Policjantka strzeliła w powietrze. Uciekający mężczyzna zatrzymał się praktycznie od razu.
Sebastian: gleba! Szeroko nogi, szeroko ręce.
Skuł go w kajdanki, po czym kazał wstać.  Aśka wezwała natomiast radiowóz. Komisarze prowadzili  mężczyznę do ich samochodu, aby móc tam poczekać na wspomniany wcześniej patrol, lecz nagle rozległ się potężny huk. Aśka i Seba spojrzeli  na wprost, bowiem stamtąd dochodził hałas. Okazało się, że samochód policjantów, został wysadzony w  powietrze. Teraz była już stuprocentowa jasność, że osoba stojąca za tymi dwoma wybuchami, jest zdolna do wszystkiego...
                                            Ciąg dalszy nastąpi...

1 komentarz:

  1. No no, nieźle się zaczęło. Gruba sprawa i niebezpieczna, ale też bardzo intrygujący. Pierwszą część oceniam na 9,5/10.

    OdpowiedzUsuń