Aśka i Sebastian kończą kolejny dzień służby.
Aśka: a miał to być wolny dzień.
Sebastian: dobrze powiedziane, miał.
W tej samej chwili do ich biura wszedł Bartek z laptopem.
Bartek: wychodzicie już?
Sebastian: nie, skąd! Dopiero przyszliśmy...
Bartek: o 22:52 odebrałem telefon. Ktoś grozi wysadzeniem nocnego autobusu.
Aśka: co ty ...
Bartek: no sami tego posłuchajcie.
Włączył nagranie. Aśka i Seba zaczęli się przysłuchiwać jego treści.
- Komenda Policji, Wydział Śledczy W27, słucham?
- Punktualnie o 22:56 odjeżdża autobus, linia 18. Na końcu trasy, zdetonuję ładunek, który tam zostawię. Powodzenia życzę.
Rozmówca się rozłączył.
Bartek: sprawdziłem dla was od razu tę trasę. Kończy się ona na Jabłecznej.
Aśka: to mamy jakieś 40 minut.
Teraz do ich biura weszła Justyna.
Justyna: cześć. Nie namierzyłam go, połączenie było za krótkie.
Sebastian: dobra, udajemy się. Bartek, wezwij tam saperów!
23:30. Przystanek autobusowy, na którym ma dojść do eksplozji.
Aśka: autobus jeszcze nie nadjechał.
Sebastian: zaraz będzie.
Po może dwóch minutach, autobus znajdował się na przystanku. Okazało się, że któryś z pasażerów zgłosił kierowcy, że znalazł leżącą reklamówkę bez opieki. Kierowca zabronił pasażerom wysiadać i sam postanowił wyjść z ładunkiem.
Aśka: do saperów! Kierowca autobusu wychodzi z ładunkiem, przejmijcie go od niego.
Jeden z saperów przejął ładunek od kierowcy, po czym rozkazał mu przestawić pojazd w bezpieczne miejsce. Sam ruszył natomiast kilkanaście kroków do przodu, celem zachowania bezpiecznej odległości przy rozbrajaniu ładunku. Saper właśnie miał zabrać się do jego rozbrojenia, ale nie zdążył. W tej samej chwili, rozległa się eksplozja. Ładunek został zdetonowany o godzinie 23:33.
20 minut później.
Po przesłuchaniu kierowcy, Aśka i Sebastian zaczynają przesłuchanie mężczyzny, który znalazł ładunek w autobusie.
Aśka: pana godność?
Ryszard: Ryszard Jaworowicz.
Sebastian: to pan znalazł ładunek?
Ryszard: tak.
Aśka: widział pan osobę, która go zostawiła?
Ryszard: a gdzie tam. Mimo późnej pory, autobus był pełen.
Sebastian: a gdzie znalazł pan reklamówkę z ładunkiem?
Ryszard: leżało na jednym z siedzeń. Myślałem, że ktoś zostawił, ale podkusiło mnie zajrzeć do środka. Pomyślałem, że trzeba dać to kierowcy.
Aśka: i bardzo dobrze pan zrobił. Jest coś jeszcze, co chciałby pan powiedzieć?
Ryszard: bardzo ładnie pani wygląda.
Aśka: panie Ryszardzie.... To będzie już wszystko.
Mężczyzna odszedł.
Sebastian: mogłaś chociaż podziękować za komplement....
Poniedziałek, 2:15
Po przesłuchaniu wszystkich pasażerów, komisarze wraz z kierowcą i ochroniarzem, przeglądają zapis z nagrania z autobusu nr 18.
Aśka: Seba, zobacz, 23:03.
Sebastian: no widzę, odłożył reklamówkę.
Aśka: wysiada dwie minuty później.
Sebastian: panie Krzysztofie, niech pan to zatrzyma.
Mężczyzna zatrzymał nagranie.
Sebastian: mamy jego twarz. Proszę nam wydrukować.
Krzysztof: jasne.
kierowca: pani komisarz, ja mam pytanie.
Aśka: słucham pana?
kierowca: ten saper....., co z nim?
Aśka: nie żyje. Nie było, co zbierać.
kierowca: to mogłem być ja...
Aśka: a mógłby nam pan dać prócz tego kadru cały zapis? Być może coś jeszcze uda nam się dostrzec.
Krzysztof: jasne.
Sebastian: to było najprawdopodobniej zaplanowane działanie. Aśka, damy to asystentom i na teraz to wszystko.
Aśka: racja, kilka godzin snu też się przyda.
9:10. Komisariat przy Kasztanowej.
Sebastian: wiesz, jak się czuje Anka?
Aśka: rozmawiałam wczoraj chwilę z Rafałem. Anka została przeniesiona na zwykłą salę, zagrożenie minęło.
Sebastian: w końcu jakieś dobre wieści...
W tej samej chwili do ich biura weszła Justyna.
Justyna: cześć. Wiem już, kto do was dzwonił. To była kobieta.
Aśka: ten głos był naprawdę dobrze zniekształcony, że nie szło określić płci. Jesteś pewna, że to ona?
Justyna: właściwie tak. W tej okolicy o 22:52 tylko ona rozmawiała przez telefon.
Sebastian: no dobra, jak ona się nazywa?
Justyna: Marzena Wieczorowicz, 27 lat.
Aśka: adres?
Justyna: Dmowskiego 13. Dom jednorodzinny.
Aśka: jedziemy.
40 minut później.
Dom, w którym mieszka Matylda Wieczorowicz.
Aśka: co bierzesz? Parter i piwnicę, czy piętra?
Sebastian: nie musimy sie rozdzielać. Spójrz.
Ich oczom ukazała się wisząca, naga postać. Dookoła niej leżały jej ubrania ułożone w nieduże serduszko. Na stole leżał list pożegnalny. Był on mokry w kilku miejscach. Prawdopodobnie ofiara płakała podczas jego pisania. Aśka chwyciła kartkę.
Aśka: MAM NA RĘKACH KREW CZŁOWIEKA. NIE UMIEM I NIE CHCĘ ŻYĆ Z TĄ ŚWIADOMOŚCIĄ. PRZEPRASZAM, ALE TO JEDYNE WYJŚCIE.
MARZENA WIECZOROWICZ.
Sebastian: spóźniliśmy się, cholera jasna.10:30. Na miejscu znalezienia zwłok Marzeny Wieczorowicz, trwają oględziny.
Aśka: Adam, jak to wygląda?
Adam: klasyczne powieszenie. Zgon nastąpił dzisiaj około trzeciej w nocy.
Sebastian: sądzisz, że powiesiła się sama?
Adam: niemal na sto procent, ale więcej wam powiem po sekcji.
Aśka: kiedy będzie raport?
Adam: dziś wieczorem. Na razie mam tylko tę jedną sekcję do przeprowadzenia.
Sebastian: Mariusz, a wy macie jakieś ślady?
Mariusz: żadnych śladów włamania, ale mam nagraną dosyć dziwną rozmowę. Posłuchajcie.
Mężczyzna włączył im nagranie. Komisarze zaczęli je słuchać, celem ustalenia osoby dzwoniącej.
- Halo?
- Skup się, bo nie będę powtarzał dwa razy. Dzisiaj o 22:52, zadzwonisz na policję z informacją, że wysadzisz autobus pełen ludzi na końcu trasy. Linia 18, zapamiętałaś?
- Tak, ale nie zrobię tego!
- Jeśli nie zadzwonisz, to zabiję twojego bachora i twoją matkę. Z tego, co wiem, to są jedyne, najbliższe ci osoby. Powystrzelam jak kaczki. Ty masz tylko zadzwonić, resztę zrobię ja. Dam ci jeszcze wytyczne, jak masz zniekształcić głos. Nie żartuję.
- Dobrze, zrobię to. Nie rób im krzywdy...
W tej samej chwili, połączenie się urwało.
Aśka: o której to było?
Mariusz: 21:58.
Sebastian: śmiem przyjąć tezę, że dziewczyna dowiedziała się, że doszło detonacji w następstwie której, zginął saper. Nie udźwignęła tego psychicznie i postanowiła się powiesić.
Aśka: czyli jedyne, co my teraz mamy, to świra terroryzującego miasto...
Godzinę później.
Aśka i Sebastian pojechali do mieszkania matki samobójczyni.
Drzwi otworzyła im ciemnowłosa kobieta. Prawdopodobnie była ona delikatnie po pięćdziesiątce.
Aśka: dzień dobry, pani Wieczorowicz?
Halina: tak. Halina Wieczorowicz. Coś się stało?
Sebastian: możemy wejść?
Kobieta wpuściła ich do środka. Teraz przed komisarzami najtrudniejsze zadanie: powiedzieć im o śmierci jej dziecka. Sebastian nie lubił tego szczególnie. Sam miał dwoje dzieci, które kochał nad życie. Aśka nie miała wprawdzie własnych dzieci, ale również miała często problem z przekazywaniem takich wieści rodzicom.
Aśka: mamy dla pani złą wiadomość. Marzena Wieczorowicz, pani córka, została dziś rano znaleziona martwa.
Halina: ktoś ją zabił?
Sebastian: prawdopodobnie samobójstwo. Słyszała pani o wczorajszym wybuchu na przystanku?
Halina: ciężko nie słyszeć. Wszędzie o tym mówią.
Aśka: ta informacja nie została jeszcze podana do mediów, ale to pani córka dzwoniła na policję, że ma zamiar wysadzić autobus pełen ludzi.
Halina: moja Marzenka by tego nigdy nie zrobiła!
Sebastian: wiemy o tym. Kazano jej to zrobić. Ktoś zagroził jej, że zabije panią oraz wnuczkę.
Halina: tylko dlaczego Marzenka potem umarła?
Aśka: to była śmierć przez powieszenie. Sądzimy jednak, że groźby, jakie otrzymała Marzena, mają rację bytu. Zgadza się pani na ochronę, dopóki nie złapiemy szantażysty?
Halina: muszę myśleć teraz o bezpieczeństwie mojej wnuczki. Zgadzam się.
Sebastian: a kiedy ostatnio była u pani, Marzena Wieczorowicz?
Halina: w piątek.
Aśka: z naszej strony to na chwilę obecną, wszystko. Zaraz przyjedzie patrol.
Sebastian: ja mam jeszcze jedno pytanie. Jak pani myśli, kto może stać za tym wszystkim?
Halina: nie mam zielonego pojęcia. Mogliby państwo wyjść? Przepraszam, ale muszę wziąć leki.
Aśka: oczywiście. Gdyby pani sobie coś przypomniała, to proszę do nas dzwonić. Każdy szczegół ma znaczenie.
Halina: zadzwonię na pewno.
Sebastian: mam pewien pomysł. Ja bym się jeszcze chciał rozejrzeć po pokoju, w którym spała Marzena. Być może, coś znajdziemy, co ruszy nas do przodu.
Halina: proszę.
Po trwającym około godzinę przeszukaniu pokoju, w którym nocowała przed kilkoma dniami Marzena Wieczorowicz, komisarze wyszli z domu kobiety. W drodze do samochodu, wymieniali się spostrzeżeniami z rozmowy z matką samobójczyni.
Aśka: nie uważasz, że nie przejęła się za bardzo śmiercią córki?
Sebastian: też odniosłem takie wrażenie, ale to chyba jednak tylko pozory.
W tej chwili, rozległ się z domu bardzo głośny płacz. Komisarze mieli właśnie wsiąść do auta, ale coś przykuło uwagę Sebastiana. Za wycieraczką ujrzał bowiem złożoną, niedużą kartkę. Wziął ją stamtąd i odczytał jej treść po cichu.
Aśka: Seba, co jest?
Sebastian:
NIE SZUKAJCIE MNIE, TO ŹLE SIĘ SKOŃCZY. PAMIĘTAJCIE, ŻE TO JA ROZDAJĘ KARTY W NASZEJ GRZE I JESTEM OD WAS SILNIEJSZY.
Aśka: cholera, to on teraz nam będzie groził?
Sebastian: na to wygląda. Aśka, nie wsiadaj do auta. Rozejrzymy się po okolicy, może coś ktoś widział.Aśka: masz rację.
W tej samej chwili, Sebastian zauważył pewną postać w krzakach.
Sebastian: stój!
Mężczyzna jednak rzucił się do ucieczki. Komisarze ruszyli za nim w pościg.
Aśka: stój! Stój, bo strzelam!
Policjantka strzeliła w powietrze. Uciekający mężczyzna zatrzymał się praktycznie od razu.
Sebastian: gleba! Szeroko nogi, szeroko ręce.
Skuł go w kajdanki, po czym kazał wstać. Aśka wezwała natomiast radiowóz. Komisarze prowadzili mężczyznę do ich samochodu, aby móc tam poczekać na wspomniany wcześniej patrol, lecz nagle rozległ się potężny huk. Aśka i Seba spojrzeli na wprost, bowiem stamtąd dochodził hałas. Okazało się, że samochód policjantów, został wysadzony w powietrze. Teraz była już stuprocentowa jasność, że osoba stojąca za tymi dwoma wybuchami, jest zdolna do wszystkiego...
Ciąg dalszy nastąpi...
No no, nieźle się zaczęło. Gruba sprawa i niebezpieczna, ale też bardzo intrygujący. Pierwszą część oceniam na 9,5/10.
OdpowiedzUsuń