wtorek, 25 czerwca 2013

Szokujący proceder

                                    Piątek, 19:35
Ania: co Seba taki dziwny od  paru dni chodzi?
Rafał: nie wiem, ale  się dowiem.
Ania: myślisz, że ci powie?
Rafał: pewnie tak.
00: Do wszystkich jednostek.  Spod domu przy ulicy Jaworskiego 18, porwano  sześcioletniego chłopca.   Kto z was jest najbliżej?
Ania: W27. Bierzemy to.
20:25. Dom porwanego chłopca.
Marek:    a wy z policji jesteście?
Ania: tak. Komisarze Palka i Kopacz.
Marek: Marek Strzelczyk.  Ojciec  Antosia.
Ania: samotnie pan wychowuje syna?
Marek: tak. Żona zmarła w zeszłym roku na raka.
Ania:   jak doszło do porwania?
Marek:  miałem  z nim jechać do mojej mamy.  Powiedziałem mu, żeby wsiadał do auta, a sam poszedłem do domu, bo  komórkę zostawiłem.  Wróciłem do samochodu, to młodego już nie było.
Ania:  a co on miał na sobie ubrane dziś?
Marek:   długie czarne spodnie i krótką  zieloną bluzkę.
Rafał: założymy też na pana telefon komórkowy  podsłuch. To na wypadek gdyby porywacze zadzwonili.
Marek: dobrze.
Ania: jeszcze jedno pytanie, jak pan sądzi, kto mógłby stać za porwaniem Antosia?
Marek:  nie wiem. Staram się żyć w pozytywnych relacjach ze wszystkimi. Chociaż był taki ktoś, komu mogłoby zależeć na tym, żebym stracił syna..
Rafał: to znaczy?
Marek: moja była. Zostawiłem ją 7 lat temu, bo  Sabina zaszła w ciążę. Wybrałem odpowiedzialność.
Ania: a jak się ta była nazywa?
Marek:  Aleksandra Szreder.
Ania: Rafał, ja do niej pojadę, a ty zostań tu z ekipą.
Rafał: ok.
 21:15. Ania pojechała do domu Aleksandry Szreder.
Aleksandra: słucham?
Ania: dzień dobry, policja.
Aleksandra: proszę.
 Ania weszła do domu kobiety.
Aleksandra: w jakiej sprawie pani tu przyszła?
Ania: prowadzę śledztwo w sprawie porwania Antosia Strzelczyka.
Aleksandra: i ja jestem podejrzana o to przestępstwo, tak?
Ania: no, Marek Strzelczyk właśnie jako podejrzaną właśnie panią.
Aleksandra: bo go nachodziłam, tylko dlatego, że nadal go kocham? Sprawdź sobie może przeszłość Strzelczyka, a potem mnie podejrzewaj.  Śmieszna jesteś. Żegnam.
Zamknęła Ani drzwi przed nosem.
21:50. Ania wraca do  domu Marka Strzelczyka. Właśnie założono  tam podsłuch.
Ania:  porywacz się odezwał?
Rafał: jeszcze nie.
W tej samej chwili  rozległ się dzwonek do drzwi.  Strzelczyk poszedł otworzyć, ale ujrzał tylko  kopertę.  Zgodnie z prośbą Rafała, podniósł ją przez chusteczkę. Marek podał   ją mężczyźnie.
Ania: co tam jest?
Rafał: jakiś list.
Ania:  możesz przeczytać?
Rafał: Synalek żyje. Dostał tylko klapsa.   Odezwę się  jutro o 11:00. Czekaj na telefon, bo mogę też zadzwonić wcześniej.
                                     Sobota, 9:00
Komenda.
Ania: co tak późno?
Rafał: jak późno? Przecież jest 9:00?
Ania:  mieliśmy być już o 7:00, żeby akta uzupełnić.
Rafał: cholera, zupełnie zapomniałem. Biorę się do akt.
Ania: już nie musisz. Wypełniłam też twoje akta.
Rafał: dzięki.
Ania: jedna rzecz mi nie daje spokoju.
Rafał: to znaczy?
Ania:  wczoraj jak rozmawiałam z tą Aleksandrą Szreder, to  mówiła, żebyśmy sprawdzili przeszłość tego Strzelczyka.
Rafał: i co w związku z tym? Pewnie chciała ratować swoją dupę.
Ania: poprosiłam Tomka, żeby to sprawdził.
Rafał: jasne.
10:45. Dom Marka Strzelczyka.
Marek: zamknęliście Aleksandrę?
Ania: na razie nie mieliśmy podstaw.
Marek: a co jeśli to ona?
Ania: musimy mieć niezbite dowody na jej winę.
W tej samej chwili zadzwonił telefon. Kamil coś porobił w laptopie.
- Może pan odebrać.
Marek: Marek Strzelczyk, słucham?
Porywacz:  Mam twojego synalka. Pomęczy się jeszcze trochę.
Marek: tylko mu coś zrobisz, to ci nogi z dupy powyrywam!
Porywacz: grzeczniej!  Dzisiaj o 13:00, dostarczysz 300000 złotych. Wiem, że masz taką sumę na koncie.  Bądź na telefonie, bo będę dzwonił z instrukcjami. Żadnej policji.
Rozłączył się.
 Kamil: nie udało się.
Marek:  przez wasze opierdalanie się, nie udało się go zlokalizować!
Kamil: rozmowa  była za krótka.
Marek: zawsze tak mówicie!  Jeśli coś chcecie zdziałać, przez siedzenie na dupie, to  się nie dziwię, że ludzie was nienawidzą!
Ania: rozumiemy to, że jest pan zdenerwowany, ale proszę się uspokoić. Nerwy nigdy nie są dobrym doradcą.
Marek: co teraz zrobimy?
Ania: Wypłaci pan z banku te 300000 jak prosi.
13:00.  Marek Strzelczyk wypłacił pieniądze z banku.  Chwilę po tym dostał telefon od porywacza, który kazał mu stawić się do parku na Bliskiej. Przekazał mu też instrukcje.
Ania: słyszy nas pan?
Marek: słyszę.
Ania:  bez ekscesów włoży pan te pieniądze pod tamtą zieloną ławkę tak jak prosił.
Marek:  ktoś się zbliża.
Ania: proszę się oddalić.
Oddalił się.  Nieznajomy mężczyzna podjął pieniądze. Komisarze wkroczyli do akcji.  Ten na ich widok zaczął uciekać.
Ania: stój, bo strzelam!
 Mężczyzna dalej uciekał.
Ania: policja! Zatrzymaj się! Stój!
Strzeliła w powietrze. Mężczyzna się zatrzymał.
Rafał: do radiowozu z nim.
14:30. Trwa przesłuchanie zatrzymanego mężczyzny.
Ania: więc tylko wziąłeś tą kasę?
mężczyzna: no wziąłem. 300 tysięcy piechotą nie chodzi.
Rafał: to były pieniądze dla porywacza.  Przez pana nie możemy wykluczyć tego, że się zorientował.
mężczyzna: co ze mną teraz będzie?
Ania: nic.  Jest pan wolny, ale  pieniądze  zostają tutaj.
mężczyzna: ale ....
Ania: pieniądze zostają tutaj!
  16:00. Ania i Rafał wracają do domu Marka Strzelczyka.
Marek: wy nieudaczni partacze!   Wszystko potraficie spierdolić!
Rafał:  uspokój się.
Marek: nie mów mi co mam robić. Mój syn być może nawet i się wykrwawia, a wy nic do tej pory jakoś nie ustaliliście!
Tu miał rację.  Komisarze nie mieli praktycznie nic.
 Rozległ się telefon. Marek, po przyzwoleniu Kamila go odebrał.
- Strzelczyk, słucham?
-   Wezwałeś gliny! Dzieciak jest już martwy!
-  Proszę,  dostarczę ci te pieniądze.
- Teraz już nic od ciebie nie chcę.  Bachorowi możesz kupić trumnę.
Rozłączył się.
Kamil:  znowu się nie udało.
Rafał: jasna cholera.
                                         Niedziela, 7:20
Porywacz spełnił swoje groźby. W rzece znaleziono ciało dziecka.
Rafał: to jest Antoś.
Ania: dokładnie tak. Adam, jak zginął?
Adam: Uduszony, przedtem naprawdę brutalnie torturowany. Sprawca po śmierci  uderzał w ciało nożyczkami.
Ania: zwyrodnialec.
Rafał:  kiedy nastąpił zgon?
Adam: wczoraj około 17:00.
Ania: zaraz po tej ostatniej rozmowie. To moja wina, że on nie żyje.
 Wsiadła do samochodu. Rafał zrobił to samo. Przed nimi było najgorsze - powiadomić ojca o śmierci  jedynego dziecka.
 10:30. Po  powiadomieniu  ojca  o śmierci dziecka, komisarze przyjeżdżają na komendę.
Justyna:  dobrze, że jesteście....
Ania: masz coś dla nas, Justyna?
Justyna: wydaje mi się, że to może być ważne. Ktoś podrzucił do nas  płytkę  z  nagraniem. Nie oglądałam tego, tylko czekałam na was.
Ania: ok. Kiedy to przyszło?
Justyna: dzisiaj rano. Jakieś dwie godziny temu.
Ania wyciągnęła płytkę z koperty.  Płyta była podpisana.
Ania: Cała prawda o Marku Strzelczyku. Brzmi  to dosyć tajemniczo...
Ciąg dalszy nastąpi....

3 komentarze: