Wtorek, 12:00
Komisariat na Kasztanowej.
Justyna: Seba, masz chwilę?
Sebastian: pewnie, że tak. Stało się coś?
Justyna: yyy... nie, to znaczy tak. Dzisiaj jak wychodziłam z domu o 9:30 to spotkałam moją sąsiadkę, a zarazem przyjaciółkę. Miała podbite oko, podejrzewam, że to zrobił jej mąż. Zapytałam ją o to wprost, ale twierdzi, że spadła ze schodów. Kiedyś pomogła mi ona wyjść z depresji, więc nic dziwnego, że teraz ja chcę jej pomóc.
Sebastian: klasyczne kłamstwo.
Justyna: w sumie mam pewien pomysł, ale trzeba będzie pogadać o tym najpierw ze starym. Tylko trochę mi się to kłóci, gdyż miałam Martynę i Jacka za idealne małżeństwo.
Sebastian: małżeństwa bywają z pozoru idealne.
Justyna: problem jest tylko w tym, że Martyna nie przyzna się do tego, że bije ją własny mąż. Mam pomysł, abyśmy założyli kamery i prowadzili obserwację 24h na dobę.
Sebastian: Justyna, ale proste to nie będzie. Trzeba będzie pogadać najpierw ze starym, ale wątpię jednak w to, że wyrazi zgodę na założenie kamer.
Justyna: wyrazi ją, jestem tego pewna.
Sebastian: zobaczymy. Jeśli się zgodzi, to do czasu powrotu Aśki robię ci kawę.
Justyna: wchodzę w to.
16:40. Stary zgodził się na zainstalowanie kamer w domu Martyny i Jacka Kieraszewskich . Justyna z Sebastianem prowadzą obserwację.
Justyna: straszne nudy.
Sebastian: no dokładnie. Jak na razie nic się nie dzieje..
Justyna: oho, chyba coś zaczyna się dziać.
Rozmowa:
Jacek: Martyna, wyprasujesz mi w końcu tą koszulę?
Martyna: ręce masz, sam sobie wyprasuj. Ja muszę podwieźć mamę do lekarza.
Jacek: masz to zrobić teraz, ja jestem twoim panem i głową tej rodziny. Teraz! Mam literować?
Martyna: sam sobie prasuj. Nie jestem twoją służącą.
W tej samej chwili rzucił się na nią. Szybko powalił ją na ziemię i zaczął bić pięściami. Komisarze obserwowali to wszystko z zewnątrz.
Justyna: on ją tam zatłucze! Idziemy!!
Błyskawicznie wysiedli z auta i weszli do domu, nawet nie pukając.
Sebastian: policja! Swoją żonę lejesz?! To może do mnie wystartujesz?
Skuł go. Justyna zajęła się w tym czasie Martyną.
Justyna: on już nic ci nie zrobi,słyszysz?
Martyna: niech ten zomowiec zostawi mojego męża! Słyszałeś, zomowcu, zostaw go!
Justyna: Martyna, nie broń tego skurwysyna, nie warto!
Martyna: a ty się nie wtrącaj, to nie twojego męża chcą aresztować! Wyjdźcie stąd wszyscy!
Wyszli, ale po godzinie pod nieobecność Martyny, Justyna zdjęła z domu kamery. Wróciła do auta.
Justyna: kamery zdjęte, teraz ten świr już jej nic nie zrobi.
Sebastian: i bardzo dobrze, a ja się dowiedziałem, że jestem zomowcem.
Justyna: najgorsze jest to, że ma z tym skurwysynem trzyletnią córeczkę.
Sebastian: trzeba będzie przekonać ją do rozwodu, po czym pozbawić praw rodzicielskich.
Justyna: łatwo powiedzieć...
Piątek, 12:50
Trzy dni później. Komisariat przy Kasztanowej.
Tomek: Justyna, Seba!
Sebastian: no co jest?
Tomek: to wy prowadzicie sprawę Jacka Kieraszewskiego?
Justyna: tak. Aresztowaliśmy go we wtorek pod zarzutem znęcania się nad rodziną.
Tomek: uciekł dzisiaj z aresztu. Postrzelił strażnika więziennego. Jest przytomny, ale leży w szpitalu.
Justyna: cholera, pojadę do Martyny. Seba, pojedziesz do tego strażnika?
Sebastian: a mam inne wyjście?
Pół godziny później. Szpital.
lekarz: pan Wiesław Jaszalski jest w dobrym stanie. Wyjęliśmy mu rano kulę z brzucha.
Sebastian: będę mógł z nim pogadać?
lekarz: tak, ale nie dłużej niż 10 minut. Sala nr 18.
Sebastian: dziękuję.
Wszedł do odpowiedniej sali.
Sebastian: Sebastian Wątroba, policja.
Jaszalski: dzień dobry. Złapał pan już Kieraszewskiego?
Sebastian: nie owijając w bawełnę, nie. Proszę powiedzieć jak to było.
Jaszalski: około 8:30 Kieraszewski miał widzenie z bratem. Trwało ono piętnaście minut. Rozkułem go z kajdanek, bo myślałem, że niczego głupiego nie odwali. Po zakończeniu widzenia, miałem mu je założyć, a ten skurwiel wyciągnął broń i strzelił. Nie chcę nawet wiedzieć skąd ją miał. Pewnie ten brat mu dał.
Sebastian: a jak się ten brat nazywa?
Jaszalski: Rafał Kieraszewski.
Sebastian: dobrze, to na razie wszystko. Proszę wracać do zdrowia.
Wyszedł ze szpitala. Gdy wsiadał do samochodu, wyciągnął telefon i wykonał połączenie.
Sebastian: Tomek, ściągnij mi do komendy Rafała Kieraszewskiego...
14:40. Komenda
Tomek: Sebastian, Rafał Kieraszewski jest już w pokoju przesłuchań.
Sebastian: dzięki.
Wszedł do pomieszczenia. Drugi policjant, który pilnował Kieraszewskiego wyszedł.
Sebastian: to ty dałeś broń twojemu bratu?
Kieraszewski: może dałem, a może i nie dałem...
Sebastian: skąd miałeś broń?
Kieraszewski: nie miałem żadnej broni.
Sebastian: tylko ty odwiedzałeś swojego brata w pierdlu. Tylko ty mogłeś mu dostarczyć broń.
Kieraszewski: i dostarczyłem.
Sebastian: wiedziałem. Mam dla ciebie propozycję. Wypuszczę cię, ale coś za coś. Napiszesz mi listę wszystkich miejsc, w których on może być.
Kieraszewski: ale to jest mój brat...
Sebastian: wybieraj. Masz 20 sekund.
Seba dał mu kartkę. Po chwili okazało się, że przesłuchiwany zaczął na niej coś pisać. W pewnym momencie skończył.
Kieraszewski: to wszystko.
Sebastian: jesteś wolny.
Wypuścił go. Kazał jednak Bartkowi, który przechodził obok, mieć na oku mężczyznę. Po chwili Seba wszedł do biura asystentów.
Sebastian: Aga, Tomek. Jest robota dla was. Sprawdzicie mi te miejsca. Priorytetem!
Agnieszka: zrobi się.
W tym samym czasie.
Justyna nadal jest w domu swojej przyjaciółki.
Martyna: nie rozumiesz tego, że ja go kocham?
Justyna: doskonale rozumiem, ale to nie jest wyjście, a jestem tego pewna, że nie chcesz, aby to wszystko dalej trwało.
Martyna: nie chcę. Justyna, ale ty nie rozumiesz jednego. Ja mam z nim dziecko.
Justyna: zawsze możesz pozbawić go praw rodzicielskich i wystąpić o zakaz zbliżania się..
Martyna: tobie to jest łatwo powiedzieć, bo to nie nad tobą się mąż znęca.
Justyna: dobrze wiesz, że jesteś w niebezpieczeństwie. Jacek przecież uciekł z aresztu. Mam pomysł, ulokujemy cię z Sebastianem w jednym z mieszkań. Tak będzie bezpieczniej. Pomyśl przede wszystkim o Baśce.
W tej samej chwili wyjrzała za okno. Spostrzegła Jacka, który zbliżał się do domu.
Justyna: Martyna, zostań tutaj.
Ruszyła w kierunku drzwi.
Justyna: stój bo strzelam!
Mężczyzna tylko strzelił w jej kierunku, ale na całe szczęście kobieta zdążyła się ukryć za drzwiami. Po chwili wyszła z ukrycia i puściła strzał w jego kierunku. Jacek uciekł. Z domu wybiegła Martyna.
Martyna: czyś ty zgłupiała?! Strzelałaś do mojego męża!
Justyna: chciał mnie zabić. Uciekł, ale chyba go trafiłam...
17:30. Komenda.
Agnieszka: Sebastian?
Sebastian: masz coś dla mnie?
Agnieszka: tak. Wszystkie mety sprawdzone. Ani śladu Kieraszewskiego.
Sebastian: świetnie..
Justyna: około 15:00 chciał mnie zabić. Zbliżał się do domu, to wyszłam do niego i puścił tylko strzał w moim kierunku, ale zdążyłam się ukryć. Potem wyszłam z ukrycia i strzeliłam w jego kierunku, ale nie jestem pewna, czy go trafiłam.
Sebastian: dobra. Kto jest z Martyną?
Agnieszka: Tomek z Bartkiem.
W tej samej chwili do Seby zadzwonił telefon. Odebrał połączenie.
- Halo, co ?! Zaraz będziemy!
Rozłączył się.
Agnieszka: co jest?
Sebastian: Jaszalski nie żyje. Niewykluczone, że Kieraszewski maczał w tym swoje brudne paluchy...
Bardzo dobry scen. Czekam na cd
OdpowiedzUsuńCiekawie sie zapowiada.....8
OdpowiedzUsuńNo, scen ciekawy. Początek taki sobie, ale potem się rozkręcił. 9.25/10
OdpowiedzUsuń