poniedziałek, 24 grudnia 2012

Miłości nie przetniesz na pół


                                                       Poniedziałek, 12:35
Justyna pracowała w wydziale W27 już od miesiąca. Na razie była dobrym pracownikiem. Nic nie zwiastowało żadnej wpadki. Zjednała w sobie wielu ludzi z komendy, ale też i znajdowali się ci, którzy czuli do niej niechęć. W tej grupie był Rafał. Nie przypadła mu do gustu. Swoją znajomość zaczęli tak naprawdę od wymiany zdań. Mimo wszystko odzywali się do siebie. Nie tylko gdy musieli, ale wiadomo, trzeba zachować profesjonalizm.  Trzeba tworzyć zgraną ekipę.  Mimo wszelkich zgrzytów.  Ania z Rafałem właśnie wypełniali akta. Ani zostały już ostatnie raporty, a Rafałowi dwie góry akt.  Tymczasem  do biura wszedł Kamil.
- Zostawcie to, macie sprawę- powiedział wchodząc.
-  Co tym razem? - warknął Rafał, nie przerywając pisania.
-  Najprawdopodobniej uprowadzenie.  Macie się udać na Rózaną 74 - poinformował, po czym ruszył  w kierunku biura asystentów.
- Udajemy się -   wycedziła Ania.
- A co z tym? - zadał pytanie, spoglądając na akta
- Zajmiesz się tym później.
    Pół godziny później. Dom rodziców porwanej.
- Państwo z policji? - spytała matka otwierając drzwi
- Tak.
Wpuściła ich do środka. W salonie na kanapie siedział ojciec porwanej dziewczynki.
-  Jak ma na imię państwa córka?
- Sylwia,  ma 19 lat. -  odparła
- A może po prostu  nocowała u jakiejś koleżanki? -  zapytał Rafał, starając się uspokoić zaniepokojonych rodziców.
-  Sylwia była bardzo zamkniętą w sobie dziewczyną. Od dwóch dni nie ma jej w domu - odpowiedział mu ojciec.
-  A kto mógłby stać za jej uprowadzeniem?- spytała Anka
- Jej były chłopak- zaczęła matka. Tylko jak on się nazywał...- usiłowała sobie przypomnieć .
- Waldemar Plebs - oświecił żonę Grzegorz, bowiem tak miał na imię ojciec Sylwii
- A gdzie on mieszka?- drążył temat Rafał
- Nie pamiętam adresu. Na uczelni powinni więcej wiedzieć - odrzekł wymijająco ojciec.
 Taki miał charakter. Uważał się za lepszego od innych. Każdego miał za przeproszeniem w dupie.  Nie miał przez to zbyt wielu przyjaciół, ale co tam.  Dla niego jedynie ważna była córka, w końcu on tylko ją miał.
- Sprawdzimy - odparł Rafał, wyczuwając irytację ojca.
-  Niedługo przyjdą jeszcze tutaj nasi koledzy -  rozpoczęła wypowiedź Ania -  Założą tutaj podsłuchy na telefony komórkowe i stacjonarny - wyjaśniła przyczynę pojawienia ekipy
- Proszę  też, żeby  ktoś z was był cały czas w domu -  poprosił Rafał.
- Żona nie pracuje, także będzie w domu cały czas. -  dodał ojciec, który w głębi duszy nie był zachwycony z powodu podsłuchu.
Czterdzieści minut później. Komenda.
 - Justyna! -zawołał ją Rafał wchodząc do pokoju asystentów
 - No co jest? - spytała
- Mam robotę dla ciebie.
- Konkretniej? -  zażądała szczegółów.
-  Zlokalizujesz mi pewną osobę - oznajmił tonem nie znoszącym sprzeciwu
- Ale kogo? - męczyło ją to jego owijanie w bawełnę.
-  Waldemara Plebsa- wydusił w końcu - Zrób to jak najszybciej - oznajmił po czym skierował się do  kuchni.
Nie lubił jej. Nie zamierzał tego ukrywać. Jednak  praktycznie jej nie znał.  Skrywała w sobie mroczną tajemnicę, której nikt do tej pory nie mógł zgłębić.  Ukrywała to przed samą sobą. Starała się, ale wiadomo, nie zawsze się to udawało.  Stała się zamknięta w sobie.  Czuła się odrzucona przez świat. Nikt przy niej nie był, gdy najbardziej tego potrzebowała. Nie ufała ludziom. Praktycznie najlepiej z komisarzy dogadywała się z Sebastianem.  Można było ich nazwać przyjaciółmi.  Tymczasem Rafał w kuchni parzył kawę. Po chwili weszła tam Ania
- Wszędzie cię szukam - powiedziała, ujrzawszy Rafała -  Chodź, jedziemy na tą uczelnię -  dodała, wyciągając kluczyki z kieszeni.
- a która to uczelnia?
- Na Batorego.
14:40. Uczelnia
- Przepraszam, czy jest pan wykładowcą Sylwii  Brzózkiewicz? - spytała Ania, spotkawszy jakiegoś profesorka.
- Tak, ale Sylwii nie ma dzisiaj na zajęciach - odpowiedział jej.
-  Wiem o tym - zaczęła - Sylwia zaginęła.
- Zaginęła?- nie chciał w to uwierzyć.
- Tak. Moglibyśmy porozmawiać w bardziej zacisznym miejscu?
- Proszę, do mojego gabinetu.
Ruszyli w kierunku gabinetu. Po chwili znajdowali się w owym pomieszczeniu.
- Kiedy Sylwia zaginęła?  - zapytał, spoglądając w okno.
- Dwa dni temu- odpowiedział Rafał - Miała tu jakąś przyjaciółkę?
- Przyjaźniła się z Martą  Kalinowską -  odparł wykładowca - Ona powinna więcej wiedzieć.
-  A jest dzisiaj na zajęciach? -  zadała pytanie Ania
- Tak.   Zaraz będzie miała u mnie zajęcia, to ją poproszę, żeby do was przyszła.
- Dobrze, będziemy wdzięczni.
 Po dwudziestu minutach, komisarze już rozmawiali z Martą Kalinowską- przyjaciółką Sylwii Brzózkiewicz.
-  Czemu mnie ściągaliście z zajęć? - zapytała na wstępie
- Jesteśmy z policji - mruknął Rafał
-  O tym wiem.
-  Sylwia Brzózkiewicz zaginęła - do rozmowy wtrąciła się Ania
-  Wkręcacie mnie - nie chciała w to uwierzyć - Kiedy? - spytała, gdy zrozumiała, że komisarze nie kłamią.
- W sobotę. Jak myślisz, kto mógłby stać za jej potencjalnym uprowadzeniem?
- Łukasz Sitarzewski. To były chłopak Sylwii - odpowiedziała wymijająco - Nie wiem gdzie on mieszka, mogę już iść?
-  To ilu ona miała chłopaków? - zapytał Rafał - Bo jej rodzice powiedzieli, że ostatnio rozstała się z Waldemarem Plebsem.
-  Sylwia ostatnio zmieniała chłopaków jak rękawiczki. Jedynie w takim jednym się zakochała.
- A wiesz jak on się nazywa?
-  Wiem, że ma na imię Marek. Nazwiska nie znam.
- Dobrze, to zmykaj -  zwolnił ją Rafał
- Czekaj - zawołała za nią Ania - Wiesz jak on wygląda?
- Gdzieś miałam jego fotkę. Może być  jakieś grupowe?
- Może być - odparła.
- Proszę - dała jej zdjęcie.  To ten w środku -  dodała, wskazując palcem na jedną z sylwetek na zdjęciu. Tylko jest jeden  problem - zaczeła .
- Mianowicie?   - to pytanie skierował do niej Rafał
- Marek rzekomo nie żyje od dwóch miesięcy, ale nie wiem czy to prawda.
- Sprawdzimy też i ten trop.
18:50. Dramatyczny telefon od rodziców Sylwii położył komisarzy na nogi. Okazało się, że przyszedł list z żądaniem okupu.
- Nie otwieraliśmy tego, czekaliśmy na was- usprawiedliwiał się Grzegorz.
- Dobrze państwo zrobili - uspokoiła ich Ania - Rafał, czytaj to.
-  Mam waszą córkę i się ona trochę pomęczy.  Pieniądze zostawcie w torbie jutro o 11:00 w pobliżu  Szamańczy.  Wołajcie policję, a ją martwą zastaniecie Żądam dwustu tysięcy, a jak nie, to pierw  się zabawię z nią, a potem więcej cierpień zadam. -  przeczytał Rafał - Wierszokleta jeden - mruknął pod nosem.
- a o co im chodzi z tą Szamańczą? - dopytywała się matka
- Szamańcza to jest taki pub - oświecił kobietę Rafał
- A mają państwo te pieniądze?
-   Tyle mamy na koncie - mówił ojciec.
- Dobrze, to my już pójdziemy.
- Do widzenia - mruknął Grzegorz.
 Ania z Rafałem wyszli przed dom.
- I co sądzisz o tym wszystkim? - spytała, przerywając ciszę
-  Coś dziwny jest ten ojciec Sylwii, niechętnie się zgodził na tamten podsłuch.
- Też to zauważyłam - mruknęła, przyznając mu rację.
- A może to po prostu kwestia charakteru?
- Być może.
 - Ej, kolego, a co ty tam robisz? - spytał Rafał, zauważywszy, że ktoś obserwuje dom Brzózkiewiczów.
 Mężczyzna wyraźnie się speszył.
- Dokumenty! - zażądał Rafał, wyciągając rękę. W drugiej miał broń.
 Wytrącił broń Rafałowi i strzelił w kierunku Ani.   Kula przeszła tuż obok jej ramienia, co oznacza, że chybił.  Rzucił się do ucieczki, ale cały czas strzelał do komisarzy z broni Rafała. Ania odpowiadała mu tym samym.  W pewnym momencie obydwóm stronom skończyły się naboje.  Szanse były wyrównane. Dystans między nimi ciągle się zmniejszał, głównie za sprawą tego, że  uciekinier dostawał zadyszki.  W końcu Rafał ''dodał gazu'' i go złapał.
- Dlaczego uciekałeś?  - wycedził - Chcieliśmy tylko pogadać.
-   Nie muszę chyba z wami gadać.
- Otóż musisz. Zabieramy cię na komendę.
  20:10. Trwa przesłuchanie Waldemara Plebsa. To on obserwował dom rodziców Brzózkiewiczów.
- Długo będziemy się tak mierzyć wzrokiem? - zapytał Rafał
- Możemy -  zagaił pewnie Plebs - Już rozmawiamy   niecałe półtorej godziny i jeszcze się niczego nie dowiedziałeś - mruknął, po czym uśmiechnął się pod nosem.
- Posłuchaj, Plebs - zaczął na wstępie - Jesteś podejrzany o uprowadzenie  Sylwii Brzózkiewicz. Dlaczego  obserwowałeś dom Brzózkiewiczów?  - zapytał ponownie.
- A teraz ty mnie posłuchaj- zarządał Waldemar - Nie jesteś dobrym policjantem.
 - Nie tobie to oceniać Plebs- warknął Rafał ze spokojem - Jesteś  po uszy w szambie.
-  Wolałbym po imieniu -  powiedział pewnie Waldek, chcąc wyprowadzić go z równowagi.
-  Odpowiedz na jedno pytanie, Dlaczego obserwowałeś dom Brzózkiewiczów i czemu porwałeś Sylwię? - zapytał
- To były dwa pytania, a nie jedno - odparł dobitnie.
-  To może inaczej - zaczął -  Co robiłeś w sobotę wieczorem? - krzyknął, zmieniając taktykę
- Wiesz, że krzykiem maskujesz bezradność? -  odpowiedział pewnie Waldek.
-  A ty wiesz, że jesteś zatrzymany na 48? - zagaił  wrednie - Miłej i spokojnej odsiadki - Co, języka w gębie zapomniałeś?  - spytał z zadowoleniem Rafał, widząc, że nic on nie mówi.
- Nie odpowiem już na żadne twoje pytanie -  mruknął.
- Wyprowadzić! -  rozkazał Rafał , otwierając drzwi.
  Rysiu wyprowadził mężczyznę.
- Rafał! - zawołała go Justyna - Mam ważną wiadomość.
-  Co tym razem?
- Sprawdziłam wam tego Marka Wareckiego .
- I? - zażądał konkretów.
- On żyje, to potwierdzona informacja.
-  Czyli upozorował własną śmierć.
- Ale  mogło to być tak, że przyjaciele ze studiów i Sylwia mogli tak myśleć - zarzuciła hipotetycznie Justyna.
- Mogło. Ale nie musi -  westchnął Rafał.
Ciężko im się rozmawiało. Rafał wrócił  do biura. Czekała tam na niego Ania.
- Zbieraj się, musimy jechać -   powiedziała od razu, gdy go ujrzała.
- A co się stało? -   zapytał Rafał.
- Znaleziono zwłoki Marty Kalinowskiej.
- Cholera, gdzie? - nie mógł w to uwierzyć.
-  W jej domu.  Jedziemy!
                                                   Ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz