poniedziałek, 24 grudnia 2012

Przemilczane prawdy są trujace II


12:20. Dom rodziców Ewy
Najgorsze właśnie było to, że nie mieli podejrzanych.  Rzeszewicz sam się wykluczył. Leżał w szpitalu i walczył o życie. Nie dawano mu zbyt dużych szans na powrót do pełni zdrowia, gdyż kierowca tamtego samochodu jechał z dosyć dużą prędkością. Z pewnością  jego stan można było uznać za ciężki. Alina  od razu powiadomiła męża  o pierwszym kontakcie z porywaczami.  Dariusz wziął dzień wolny w pracy i postanowił być blisko żony. Przecież przysięgali sobie, że będą się wspierać. A teraz, skoro porwano ich największe szczęście, to było wiadome.  Niestety  porywacze nie podali miejsca przekazania pieniędzy. Z pewnością   zrobią to w trakcie kolejnej próby kontaktu. Jednak wciąż ścigał ich czas. Do piętnastej było dokładnie sto pięćdziesiąt siedem minut. Mało czasu na opracowanie dobrego planu.   W końcu zadzwonił telefon.
-  Słucham - odebrał tym razem Darek
-  Milion złotych - zaczął rozmówca- Bądź na moście w okolicach  Strzeleckiej o piętnastej. Jeśli zobaczę gliniarzy, to zabiję Ewkę.
-  Nie rób jej krzywdy - krzyknął,  czerwieniąc się ze wściekłości
-  Nie zrobię, jeśli dostanę pieniądze -  powiedział rozmówca -  Pieniądze mają być w  torbie podróżnej.
Rozmówca się rozłączył. Darek postanowił, że wyzna żonie prawdę, którą skrywał przez długie lata.
- Musimy porozmawiać -  rzekł do żony
- O czym? - dopytywała się
- Okłamywałem cię przez całe nasze małżeństwo- zaczął niepewnie- Mam  nieślubnego syna. Nie myśl sobie, że cię zdradziłem, bo stało się to zanim się poznalismy.
-  Dlaczego nic o tym nie powiedziałeś mi wcześniej?  - zapytała
-  Bałem się, że odejdziesz..
- I  tylko dlatego, to ukrywałeś? - nie dawała za wygraną
-  Tak.
-  W małżeństwie nie powinno być tajemnic -  mówiła poważnym tonem -  Zataiłeś przede mną najgorszą rzecz, którą można było zataić
-  Przepraszam
-  I ty myślisz, że głupie przepraszam wystarczy? - wykrzyczała mu prosto w twarz
- Co będzie  teraz z naszym małżeństwem? - spytał .
-   Jeszcze zobaczymy-  odparła - Wrócimy do tej rozmowy, gdy skończy się ten dramat.
Nie odzywali się już do siebie.  Właściwie, robili to tylko wtedy gdy musieli.  Właśnie dochodziła godzina trzynasta, więc do konfrontacji z porywaczem zostały juz tylko dwie godziny.  Dariuszowi udało się zgromadzić na razie  osiemset tysięcy, gdyż bank więcej pieniędzy nie chciał wypłacić.  Aśka wpadła na pomysł, aby do walizki  wrzucić fałszywe banknoty.  Tak też zrobili.  Przygotowanie  całego okupu dla porywacza zajęło im około czterdziestu minut.  Do  bagażu komisarze wrzucili też  nadajnik.   Zostało teraz 70 minut, także mieli dość czasu na omówienie planu działania.  O godzinie czternastej pięćdziesiąt, byli już na miejscu, w którym miało dojść do transakcji. Wydawało się być wszystko dopięte na ostatni guzik.   Niespodziewanie   zadzwonił telefon  Aliny.  
- Halo ? - odebrała
- Zmiana planów - krzyczał porywacz do słuchawki - wystawiłaś mnie!
-  To nieprawda - wykrztusiła - Jestem sama.
-  To  wytłumacz mi, jakim cudem widzę  radiowóz? - odparł porywacz-  Dzieciaka już nie ma.
 Słychać było strzał z broni palnej.  Alina się przeraziła, gdyż myślała, że  jej dziecko nie żyje. Okazało się, że to do niej strzelał porywacz.  Spojrzała na ranę i opadła na ziemię. Została draśnięta w  ramię.  Mimo, że  nic poważnego jej się nie stało, rana obficie krwawiła.   Komisarze przysłali lekarza, żeby nie straciła za dużo krwi.  W głębi duszy liczyli na to, że porywacz ponownie się ujawni.  Matce dziewczynki założono stabilizator na rękę.
- Jakim cudem on nas zauważył?! - drążyła temat nadkomisarz
-  Ostrożny jest -   wydusił z siebie Sebastian
- Tyle to też i ja wiem - warknęła z wyraźną irytacją
-  Miejmy tylko nadzieję, na to, że nic nie będzie Ewie- starał się załagodzić sytuację Seba
- Łatwo ci się mówi.
-  Ok, to ja już nic nie mówię.
- I tak będzie najlepiej - wypowiedziała, jednak wcale tak nie uważała
- Uspokójcie się - rzekł Darek, chcąc uratować sytuację - Teraz najważniejsze jest odnaleźć Ewę.
- Ma pan rację. Tylko niektórym ciężko to zrozumieć - odparła Aśka, wyraźnie spoglądając na Sebastiana
 Sebastian wiedział, że to ostatnie zdanie  bardziej zostało  wypowiedziane w jego kierunku.  Postanowił jednak puścić to mimo uszu.   Od godziny piętnastej upłynęło już dziewięćdziesiąt minut , które dla każdego trwały niczym wieczność, gdyż czekali wszyscy na kontakt z kidnaperem. Aż w końcu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.  Dariusz poszedł otworzyć, ale nikogo nie było.  Na ziemi leżała koperta.  Przyniósł ją do salonu.
- Widział pan kogoś? - rutynowo zapytał Seba
- Nikogo nie było - odpowiedział.
- Co to jest? - spytała Aśka, zobaczywszy, że Sebastian otworzył kopertę
-  Z głębokim żalem zawiadamiamy, że zmarła Ewa  Łęczycka, przeżywszy zaledwie cztery lata - przeczytał Sebastian
 - To z pewnością głupi żart -  dodała Aśka.
Postanowili sprawdzić zapis z kamer.  Łęczyccy zgodzili się na założenie kamery  przed domem na wszelki wypadek. Okazało się, że to jakieś dziecko podrzuciło ten nekrolog.  W tym samym momencie zadzwonił porywacz
- Proszę odebrać - powiedział   asystent, który siedział przy laptopie
-  Słucham? - odebrała telefon  Alina
- Dostaliście nekrolog? - spytał porywacz -  Waszego dzieciaka już nie ma.
-  Tak.
- Mimo wszystko chcę dostać tamte pieniądze. Tylko tym razem zwiększam stawkę do dwóch milionów. Dzisiaj o osiemnastej  trzydzieści w tym samym miejscu - zarządził kidnaper
- Będę.
- I  jeśli zobaczę policję,  zabiję cię - dodał na koniec rozmowy, poczym się rozłączył
- Nie udało się go namierzyć .
- Coś mi tu nie gra - zaczął Sebastian - Po co on chce pieniędzy, skoro twierdzi, że Ewa nie żyje?
- Mi się wydaje, że ona właśnie żyje - rzekła Joanna
-  Właśnie o tym mówię.
- Ale po co wysyłałby ten nekrolog? - spytała
-  Chce, żebyśmy mieli pewność, że ona nie żyje -  wtrącił swoje ''trzy grosze'' Bartek
- Dokładnie. Podsumowując, zostało nam  skombinować dalszą część kasy i po raz kolejny opracować plan -  odpowiedziała mu Joasia.
    Z uzbieraniem kolejnego miliona było już gorzej.  Na szczęście  mieli jeszcze trochę fałszywych pieniędzy, więc je włożyli do torby.  Do wyznaczonej godziny zostało już tylko czterdzieści minut. Postanowili czym prędzej udać się znowu na ten most.  Zmienili nieco ustawienie. Teraz przy samym moście znajdował się Dariusz, a Alina  dla bezpieczeństwa wraz z komisarzami była w samochodzie.   W pewnej chwili rozbrzmiał się telefon Dariusza
 - Tak? - odebrał połączenie
- Zrzuć torbę z hajsem na ulicę - rozkazał kidnaper
- A jaką mam gwarancję, że Ewa żyje? - nie dawał za wygraną
- Nie dyskutuj! - krzyknął porywacz - Rzucaj!
Wykonał polecenie.   Po chwili porywacz  podjechał samochodem i przejął torbę. Aśka z Sebą ruszyli za nim.  Spostrzegli, że kierował się on ulicą Kornatowicza. Znajdowało się tam sporo  opuszczonych magazynów.  Komisarze wraz ze wsparciem postanowili się rozdzielić.  W  jednej z pakamer   Asia ujrzała  mężczyznę, jakąś kobietę  i Ewę.  Dziewczynka płakała.  Była bita przez kilka godzin.   Właśnie Aśka miała do niej podejść, ale jeden z porywaczy przyłożył Ewie broń do głowy
- Nie ruszaj się, bo ją zabiję! - krzyczał porywacz
- Rzuć to!
-  Rzucaj to!  - do rozmowy wtrąciła się   porywaczka.
-  Spokojnie, odkładam broń .
 Aśka rzuciła broń.   Natalia, bo tak miała na imię wspólniczka porywacza przejęła jej pistolet. Kazała jej iść pod ścianę. Wykonała  powierzony rozkaz bez żadnych oporów. Tam rozkazała jej odwołać ekipę.  Zrobiła to.  Po chwili  została kopnięta butem w twarz.  Upadła na ziemię.  Z nosa leciała jej krew.  Nie straciła przytomności, tylko przez moment nie wiedziała co się wokół niej dzieje.   Doskonale kojarzyła Natalię.  Przyczyniła się do  zamknięcia jej w więzieniu za rozbój. Wszystko teraz było jasne.   Wcale nie chodziło o  Dariusza Łęczyckiego jak początkowo zakładali komisarze.   Jego nieślubny syn nie miał nic wspólnego z tą sprawą.  Celem była Asia.   Natalia zadzwoniła także na policję, podając się za znajomą pani nadkomisarz, że porwano jej dziecko i podała adres Łęczyckich. Jednak napłynęło także  zgłoszenie od Darka.   W wyniku bałaganu w papierach wszyscy zapomnieli o zgłoszeniu od Natalii.  Sprytnie to sobie wymyśliła.   Chciała, żeby to właśnie Aśka prowadziła tą sprawę.  I tak się stało.  Gdy doszło do konfrontacji, po prostu wykorzystała okazję i uwięziła ją.  Sebastian wraz z ekipą odjechali, myśląc, że Asia pojechała z Ewą do domu Łęczyckich.
- Wychodzimy - zarządziła Natalia - Szybciej!
Aśka ruszyła w kierunku wyjścia.  Czuła broń przyłożoną do pleców.  Kompan Natalii trzymał Ewę, która stawiała opór. Uśpił ją eterem.   Szli w kierunku samochodu, który mieli zaparkowany nieopodal. Gdy Joasia miała do niego wsiąść,  Natalia ogłuszyła ją bronią...
                                         Ciąg dalszy nastąpi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz