poniedziałek, 24 grudnia 2012

Przemilczane prawdy są trujące


                                 Czwartek, 9:05
Asia, właśnie weszła do budynku komendy. Szła w kierunku  biura, trafiłaby tam niemalże z zamkniętymi oczami.  Gdy wkroczyła do biura, ujrzała Sebastiana.  W rękach trzymał on, ogromny bukiet kwiatów
-Sebastian?- zaczęła- A co to za okazja?
- Sama powinnaś wiedzieć o tym najlepiej. Dziś są twoje urodziny- przypomniał
- Psiakrew, zupełnie zapomniałam.
- Wszystkiego najlepszego.
- Zaskoczyłeś mnie, dziękuję.
 Włożyła bukiet do wazonu i usiadła za biurkiem.  W tym samym momencie do biura weszła Justyna.
- Macie następną sprawę- zakomunikowała.
- A co tym razem?- spytała komisarz
- Porwanie-   odpowiedziała Justyna wychodząc- Prawie zapomniałam. Rodzice porwanej mieszkają na Chrobrego 10.
9:40. Dom rodziców porwanej dziewczynki.
Przy bramie stał zdenerwowany ojciec z telefonem w ręku. Dzwonił już chyba pięć razy na policję.
- Państwo są z policji?
- Tak- powiedziała Asia
- Proszę wejść.
Komisarze weszli do domu. Na jednym z krzeseł siedziała matka. Płakała.
- Jak państwo myślą, kto mógłby stać za porwaniem Ewy?- spytał Sebastian, przerywając ciszę.
-   Mój były mąż-  odparła matka.
- A mogłaby pani opowiedzieć moment porwania?- zadał pytanie starszy aspirant
-  Odwróciłam się tylko na moment. Niedługo się przeprowadzamy i Darek pokazał mi nasz nowy dom.  Ewa była w tym czasie na dworzu.  Nagle usłyszeliśmy jej krzyk. Darek wyszedł, ale nikogo nie było już. Zadzwonił więc po was- zdała relację Alina, bowiem tak miała na imię mama Ewy.
- Ale na pewno nic nie widzieliście?
- Nic nie widzieliśmy- wyręczył żonę Dariusz-  To nasza wina
- Proszę się nie obwiniać- zaczęła Aśka, chcąc podtrzymać ich na duchu- Przyjadą do waszego domu nasi koledzy, po to by założyć podsłuch.
-Prosimy też, abyście nie wyjeżdżali z miasta- dodał na koniec Sebastian- A jak nazywa się pani były mąż?
- Waldek- wypowiedziała matka- Waldemar Rzeszewicz. Mieszka na    Dołężnej 20/8
- Dobrze, pojedziemy do niego.
 10:55. Przed domem Waldemara Rzeszewicza.
- Który to był numer?- standardowo zapytał Sebastian
- Musisz zacząć brać coś na pamięć- wygarnęła mu partnerka- 20/8
Ruszyli w kierunku odpowiedniej klatki. Trochę się naszukali, ponieważ  Alina nie pamiętała, w której klatce mieszka.  Mieli farta, ponieważ był standardowy domofon z  tzw. listą nazwisk. Aśka wcisnęła odpowiedni guzik. Rzeszewicz wpuścił ich nie odzywając się w głośniku. Asia z Sebą weszli. Musieli się trochę ''powspinać'', bo było to szóste piętro bez windy. W sumie ponoć jeszcze nikomu to nie zaszkodziło.   Znaleźli odpowiedni numer i Joanna zadzwoniła dzwonkiem. Otworzył im drzwi Waldemar. Był on trzydziestoparoletnim mężczyzną.
- A wy tu czego?- rzucił wrednie, trzymając szczoteczkę do zębów w ręku, mimo, że nie mył ich już od dobrych paru minut.
- Policja- powiedziała Joasia, wyciągając odznakę-  Prowadzimy śledztwo w sprawie   porwania  Ewy  Łęczyckiej.
- Nie interesuje mnie to, nie interesuje mnie nic, co związane z Aliną! To przeszłość- wybuchł złością Waldemar- Zdradziła mnie!
- Nie interesują nas pańskie relacje z Aliną Łęczycką , panie Rzeszewicz-  rzekł, wtrącając się do rozmowy Sebastian- Mamy po prostu kilka pytań. To chyba nie sprawi panu żadnego kłopotu.
- To pytajcie, jeśli musicie wiedzieć.
- Co pan robił  dzisiaj przed 9:00?- zadała pytanie z wyraźną frustracją Joasia, mówiąc delikatnie, trochę ją wkurzył.
- Proszę wziąć melisę. Podobno uspokaja...-  ''odbił piłeczkę'' Waldek, wyczuwając jej zdenerwowanie
-  To jest poważna sprawa- powiedziała-  Jej córka została porwana, a ty jesteś o to podejrzany.
- Byłem u kumpla- odpowiedział, siląc się na spokojny ton
- Dane tego kumpla- zażądał Seba
-  Marek Lang-  westchnął Rzeszewicz- Zadowoleni? To teraz spadajcie.
Zamknął im drzwi przed nosem, a   komisarze zrezygnowani wyszli. Postanowili obserwować go, ponieważ coś im w nim nie grało. Okazało się, że słusznie. Wyszedł z domu i się rozglądał przez chwilę. Wsiadł do samochodu . Ruszył przed siebie.  Seba dyskretnie podążał za nim. Waldek doprowadził ich do domu Łęczyckich.  Wysiadł i zadzwonił do drzwi. Otworzyła mu Łęczycka, ponieważ sama była w domu. Dariusz był w pracy, a Bartek musiał wyjść do sklepu.  Waldemar, gdy ją ujrzał nie panował  nad swoimi emocjami. Uderzył ją w twarz, raz, drugi, trzeci. Na końcu kopnął ją w brzuch kilkakrotnie.  Jednak stwierdził, że to za mało.
- Zostaw ją!- usłyszał za sobą głos Aśki, która miała wycelowany w niego pistolet-  Jeśli jej nie zostawisz, zrobię sobie z ciebie prezent urodzinowy!
Wykonał polecenie, jednak rzucił się do ucieczki. Sebastian  rozpoczął pościg, a Asia przekazała centrali dane Rzeszewicza i  dane jego samochodu.  Pomogła dojść do siebie Alinie. Okazało się, że nie stało się jej nic poważnego, jednak przez moment nie wiedziała, co się wokół niej działo.  Myślami była tylko przy Ewie.  Przy swojej jedynej córce. Po prostu, obawiała się bardzo o jej życie.  Natomiast Sebastian cały czas siedział na ogonie Waldemarowi. Znajdowali się na mniej więcej równym poziomie, jednak Waldek zaczął go spychać z drogi. Nie udało mu się to jednak.  Wsparcie było już w drodze, ale utknęło w korku, co oznaczało, że Sebastian był zdany tylko na siebie, co Rzeszewicz doskonale wykorzystywał. Cały czas robił ostre zakręty i wyprzedzał na trzeciego.  Seba robił to samo.  Jednak Rzeszewicz nie zdołał ominąć jednego samochodu.  Wjechał w niego. Komisarz nie zdążył wyhamować i wjechał w Rzeszewicza.  Wysiadł z samochodu.  Rzeszewicz także. Podniósł z ziemi  jakiś kij albo gałąź i  prowokował Sebastiana, a że nie z nim takie  numery, to wyciągnął broń.  Waldemar rzucił w niego kijem, a Seba wystrzelił. Trafił w tył jakiegoś  samochodu, ponieważ zadrżała mu ręka, w którą dostał przedmiotem.   Zaczął gonić go na nogach.  Niestety Rzeszewicza już nie było. Pokręcił się po okolicy  i ponownie go zauważył. Pobiegł za nim.  Gonił go jakimiś alejkami. Wyszli na ulicę.   Los jednak nie był za uciekinierem i wpadł on pod samochód.
-   Mam nadzieję, że go nie zabiłem!- krzyczał zdenerwowany kierowca
- Spokojnie, żyje- starał się zbagatelizować jego obawy Sebastian.
- Ale nie odpowiem za to?- dopytywał się
- O tym zadecyduje sąd- odpowiedział- Proszę dzwonić po karetkę.
Po dwudziestu minutach przyjechało pogotowie. Okazało się, że  Rzeszewicz musi zostać hospitalizowany. Seba wrócił do Łęczyckich.   Była godzina jedenasta czterdzieści pięć.  Minęła już druga godzina od uprowadzenia, a oni nie mieli nic. Najprawdopodobniej Rzeszewicz nie ma z tym nic wspólnego, a uciekał, bo był notowany, rzecz jasna. Podsłuchy już były zainstalowane, także trzeba było czekać na ruch porywaczy, aż po  piętnastu minutach, które dla matki trwały niczym wieczność zadzwonił telefon.
- Halo?- powiedziała niepewnie, odbierając telefon.
-  Mam twoją córeczkę i czuję, że się jeszcze pomęczy- usłyszała gruby, męski głos w słuchawce-  Do godziny piętnastej, uzbieraj siedemset  tysięcy. Nie interesuje mnie jak to zrobisz, ale ma być to dzisiaj. Nie dzwoń na policję- dodał na koniec rozmowy, porywacz.
Alina krzyczała do telefonu jeszcze przez chwilę. Bardzo się martwiła o Ewę, w końcu miała tylko ją. Nie liczyło się, to, że przed godziną została pobita, dla niej ważna była i będzie córka. Z pewnością, nie dopuściłaby do tego, żeby mogła stać się  krzywda dziewczynce.  Na pewno nie była przykładem tych matek, które dla kochanka zabiły swoje dziecko.  W końcu  odłożyła telefon i bezradnie usiadła na fotelu
- Dlaczego ona?- spytała, tonąc we łzach- Dlaczego kur** ona?!
- Proszę się uspokoić, znajdziemy ją- z trudem obiecał Sebastian, bowiem nie znosił takich sytuacji.
Przekonał się już na tym, że obiecał matce porwanego   przed laty dziecka, że je odnajdzie, a po dwóch tygodniach je odnalazł, tylko, że martwe. Sam się na moment zamyślił. Teraz trzeba było  przygotować plan odbicia Ewy z rąk porywaczy...
                                Ciąg dalszy nastąpi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz