niedziela, 23 grudnia 2012

Poszukiwany III


15:30. Szpital.

Seba i Rafał właśnie weszli do szpitala. Skierowali się do sali reanimacyjnej.
Sebastian: mam nadzieję, że przeżyje.
Rafał: to silna baba. Da radę.
Sebastian: oby.
Tymczasem w sali reanimacyjnej.
Lekarz: Tracimy ją! Defibrylator!
Akcja reanimacyjna trwała już pół godziny. Sebastian i Rafał stracili już nadzieję, na to, że Aśka się obudzi. Nagle z sali wyszedł lekarz.
Lekarz: robiliśmy co mogliśmy.
Koniec. Odeszła już na zawsze.  Miała tyle planów, lecz tylko część z nich zrealizowała. Rafał i Sebastian wstali z krzeseł , które znajdowały się przed salą reanimacyjną.
Pięlęgniarka: Doktorze, na tablicy pojawiły się zygzaki! Ona żyje!
Sebastian i Rafał odetchnęli z ulgą. Jednak Aśka wciąż była nieprzytomna. Znajdowała się cały czas w śpiączce.  Komisarze wyszli z biura i wsiedli do samochodu. Pojechali na komendę. Sebastian wszedł do biura,  a Rafał został na korytarzu. W pewnej chwili usłyszał, że ktoś wchodzi po schodach.
Rafał: Anka? Nareszcie wróciłaś.
Anka: cześć. Nie mogłam już usiedzieć w domu. Co z Aśką?
Rafał: jest w śpiączce farmakologicznej.  Może się już nigdy nie obudzić.
Anka: no to kiepsko, a jak się trzyma Seba?
Rafał: cały czas obwinia się.
Anka: to przecież nie była jego wina.
Rafał: cały czas mu to powtarzam, ale to jak grochem o ścianę.
Anka: w sumie nie dziwię się, że się o nią martwi. Znają się od lat.
Rafał: no i od początku tworzyli zgrany zespół, a może tak ich zeswatamy?
Anka: romansów się naoglądałeś?
Rafał:  nie mam czasu na oglądanie tych farmazonów w telewizji.
Anka: jasne.
Tymczasem Sebastian siedział w biurze i coś tam wypełniał. Po kilkunastu minutach zrobił sobie przerwę i wyjrzał przez okno. Nie jechał żaden samochód, tylko ludzie spacerowali.  W pewnej chwili zadzwonił jego telefon. Wyciągnął go z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. To był Sorczyński.
Sebastian: Halo?
- Zostało ci  240 minut życia. Zginiesz punktualnie o  21:00.
Sebastian: Sorczyński, ja wiem, że to ty. W co ty grasz?!
- Nadszedł czas zemsty. Odezwę się.
Rozmówca się rozłączył.
Sebastian poszedł do biura asystentów i wszystko opowiedział Tomkowi.
Tomek: dobra, spróbuję go zlokalizować. Może załatwię ci ochronę?
Sebastian: nie no, zaraz zwariuję. Nie chcę żadnej ochrony i nie kombinuj nic za moimi  plecami.
Tomek: no ok.
Sebastian wyszedł z biura asystentów. W sumie nic nie było do roboty, więc postanowił zrobić rundkę po mieście. Przy wyjściu  z komendy spotkał Ankę.
Sebastian: o cześć Ania.
Anka: cześć. Wychodzisz już?
Sebastian: no tak, w sumie nie ma nic na razie do roboty.
Anka: ja idę już do domu, bo akta już wypełniłam zaległe.
Sebastian: chodź, podrzucę cię.
Anka: no ok.
 Przeszli  przez ulicę. Szli do samochodu Sebastiana. Nagle rozległ się wybuch. Ktoś podłożył ładunek wybuchowy pod samochód komisarza. Anka i Seba odskoczyli.
Sebastian: nic ci nie jest?
Anka: kilka zadrapań, a ty?
Sebastian: nic a nic.
Anka: ktoś chciał cię zabić.
Sebastian: to pewnie jakiś głupi żart.
Skłamał. Wiedział doskonale, że  to Sorczyński podłożył ten ładunek wybuchowy.  Po raz pierwszy próbował go zabić. Zastanawiało go jedno.  Po co Sorczyński chciał go teraz zabić? Równie dobrze mógł to zrobić o dwudziestej pierwszej. Zrezygnowany wrócił na komendę. Anka natomiast ruszyła w kierunku swojego domu.
18:00. Komenda
Tomek: wiem już który klawisz został przekupiony.
Sebastian: trochę to trwało. Który?
Tomek: Lubliński.
Rafał: no to nieźle. Złapaliście go?
Tomek: tak.
Sebastian: Rafał, a może ty go przesłuchasz? Nie jestem w stanie , żeby go przesłuchać.
Rafał: spoko.
Komisarz Rafał poszedł przesłuchać klawisza. Ten przyznał się od razu. Po dziesięciu minutach Rafał wyszedł i wszedł do biura komisarzy.
Sebastian: i co?
Rafał: przyznał się od razu, wiadomo już coś?
Odpowiedziała mu cisza.
Rafał: Sebastian!
Sebastian: mówiłeś coś?
Rafał: tak. Stary, widzę, że coś cię dręczy.
Sebastian zawahał się i wszystko mu opowiedział.
Rafał: potrzebna ci ochrona!
Sebastian: nigdy się nie zgodze na tą pieprzoną ochronę! Wszyscy już powariowaliście?!
Wyszedł z biura. Był wściekły. Rafał nie widział go jeszcze aż tak wzburzonego. Doskonale go rozumiał. Na jego miejscu też na pewno by tak zareagował. Tymczasem Sebastian palił papierosa za papierosem. W końcu przestał. Wrócił do biura i zderzył się z Tomkiem
Tomek: mam dla was newsa.
Sebastian: mów.
Tomek: odciski znalezione na nożu, którym zabito Aleksandrę Głuszyńską nie należą do Andrzeja Sorczyńskiego.
Sebastian:  do kogo należą?
Tomek: do byłej żony Sorczyńskiego.
Sebastian: no to nieźle.
18:30. Dom byłej  żony Andrzeja Sorczyńskiego.
Rafał: zamknięte.
Sebastian: a  jej samochód stoi  na miejscu. Wchodzimy.
Komisarze wyważyli drzwi. Rozdzielili się  Rafał przeszukiwał górę, a Seba dół.  W pewnej chwili poczuł jakiś  zaduch.  Dochodziło to z garażu. Sebastian wszedł tam.  Widok który ujrzał niezwykle go przeraził. Ofiara była powieszona i miała nóż wbity w szyję.
Sebastian: cholera. Rafał!
Rafał przybiegł do garażu.
Rafał: wezwałeś ekipę?
Sebastian: nie ma tu zasięgu.
 19:50. Komenda.
Tomek: Sebastian, jest kolejny list do ciebie.
Sebastian: pokaż go.
Tomek: trzymaj.
Sebastian: Zegar tyka, twój koniec nadszedł. Masz 70 minut.  Bądź o 21:00 na dachu twojego mieszkania.
Tomek: czemu on chce cię zabić akurat o 21:00?
Sebastian: o tej godzinie go zatrzymaliśmy. Dzisiaj mija 5 lat.
Tomek: ale to jest za proste. Chce cię zabić o 21:00, bo o tej godzinie został zatrzymany. Bez sensu.
Sebastian: wiem.
Tomek: a może pojade tam dla bezpieczeństwa z tobą?
Sebastian: wy mi żyć nie dacie. No dobra, wezmę też Rafała.
Tomek: ok.
Sebastian: dobra, nie traćmy czasu. Ruszamy. Rafał!
20:40. Okolice domu Sebastiana.
Rafał: dobra, ja się rozejrzę po tym dachu. Może Sorczyński już tam jest.
Sebastian: to strasznie ryzykowne. No dobra idź.
Rafał poszedł na dach. Niestety był tam już Sorczyński. Niestety Rafał został przez niego zauważony.  Sorczyński ogłuszył go .
Sorczyński: Wątroba! Masz 15 minut, by tu przyjść.
Sebastian: idę.
Tomek: nie ma jeszcze wsparcia.
Sebastian: idę i koniec!.
Tomek: Seba, pamiętaj, że gdybyś zginął, to pamietaj, że zawsze cie lubiłem.
Sebastian: Tomek, to wygląda jak pożegnanie. Nic mi nie będzie.
Tomek: na pewno?
Sebastian: tak, w razie czego wszystko przerwiemy.
Tomek: no dobra.
Sebastian poszedł na dach swojego domu. Gdy wszedł Sorczyński przyłożył Rafałowi do głowy broń.
Sorczyński: jak miło, że się znowu spotykamy.
Sebastian: wypuść go.
Sorczyński: najpierw rzuć broń.
Sebastian rzucił broń.
Sorczyński: teraz chcę patrzeć jak zdychasz. Skacz no z tego dachu!
Sebastian: najpierw go puść.
Sorczyński: nie będziesz mi mówił co mam robić. No skacz z tego budynku!
Sebastian: puść go.
Sorczyński: cwaniak z ciebie. Zrobimy na moich zasadach. Chcę patrzeć na twoją śmierć. Z tym samochodem niewiele brakowało, abyś zdechł!
Sebastian: puść go, weź mnie.
Sorczyński:nigdy go nie puszczę. On był tylko przynętą. Pożegnaj się z nim.
W tej chwili padł strzał. Sorczyński upadł i nic nie powiedział.
Sebastian: żyje! Rafał, nic ci nie jest?
Rafał: nic.
Wyrok:
Andrzej Sorczyński za zabójstwo żony, postrzelenie policjantki, pobicie, wzięcie zakładnika i ucieczkę z więzienia został skazany na dożywocie.
Marek Lubliński za przyjęcie łapówki został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Stracił też prawo wykonywania zawodu strażnika więziennego.
ZBIEŻNOŚĆ OSÓB I NAZWISK JEST PRZYPADKOWA!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz